55:53
pyzia5
10,7 tys.
Mój pradziad, Melchior Wańkowicz. Prawnuk Melchiora Wańkowicza, 24-letni Dawid Walendowicz, snuje opowieść i jednocześnie słucha opowieści o swoim pradziadku, losach rodziny Wańkowicza, tak bardzo …Więcej
Mój pradziad, Melchior Wańkowicz.

Prawnuk Melchiora Wańkowicza, 24-letni Dawid Walendowicz, snuje opowieść i jednocześnie słucha opowieści o swoim pradziadku, losach rodziny Wańkowicza, tak bardzo splecionych z historią Polski. Z dworu w Kalużycach pozostały tylko fragmenty fundamentów, ledwie wystające spod wybujałej trawy. Tuż obok, na polu, rolnicy wyorują czasem z ziemi ułomki ozdobnych kafli, skorupy, kawałki gipsowych sztukaterii. Trwalszy okazał się papier. W miejscowym archiwum zachowały się stare księgi metrykalne i barwne tablice genealogiczne rodu. Oglądają je wspólnie Jur Wańkowicz – bratanek, oraz Dawid Walendowski, prawnuk wielkiego pisarza. Młody człowiek po uzyskaniu dyplomu opuścił Stany Zjednoczone i przyleciał do Warszawy. Mieszka tu i pracuje w przedstawicielstwie holenderskiego banku. Chce poznać znany dotąd tylko z opowieści kraj przodków, ruszyć tropami sławnego pradziadka. By dotrzeć do krainy “szczenięcych lat” Melchiora musi, wraz z przewodnikiem, Jurem, odwiedzić Białoruś. Na jej terytorium leżą dziś Kalużyce. Pięknego dworu, pełnego książek, obrazów, dzieł sztuki i starej porcelany od dawna już nie ma. Na zapuszczonym, porośniętym lasem cmentarzysku pozostały szczątki nagrobnych pomników. Tylko najstarsi mieszkańcy wsi pamiętają jeszcze rodzinę Wańkowiczów. Bogate pamiątki z lat wojny i emigracji przechowują w Ameryce wnuczki pisarza, Ewa Erdman-Lazarewicz i Anna Erdman. Wańkowicz ciężko znosił wychodźstwo. Jego decyzja o powrocie do kraju, w 1958 roku, nie spodobała się wielu przedstawicielom Polonii. Jeszcze gorzej przyjęto kontakty przybysza z ludźmi ówczesnej władzy. Pisarz nie przejmował się zarzutami. Chciał, by jego książki docierały w jak największych nakładach do polskich czytelników. Nawet kosztem “flirtu” z reżimem i cenzuralnych ingerencji. W warszawskim mieszkaniu literata bywało tłoczno. Melchior poił gości mocnymi nalewkami i szokował równie mocnymi wypowiedziami. Często zwracał się bezpośrednio do nie znanych, ślęczących gdzieś przy magnetofonach funkcjonariuszy podsłuchujących rozmowy w domu “obiektu”. Naprawdę ważne i poufne kwestie omawiał w bezpiecznym miejscu, na balkonie. Wbrew opinii “nieprzejednanych” nie dał się obłaskawić ludowej władzy. Skazany w politycznym procesie na półtoraroczne więzienie uparcie odmawiał prośby o ułaskawienie. Mimo namów Moczara nie chciał też przedstawić sądowi zaświadczeń lekarskich zawieszających “odsiadkę”. A wsadzić Wańkowicza do celi partia nie śmiała. Zwlekała z wykonaniem wyroku przez parę lat, aż do amnestii. Obok reporterskich relacji z podróży prawnuka pisarza oraz wspomnień bratanka, wnuczek i sekretarki Wańkowicza, Aleksandry Ziółkowskiej, tworzywem dokumentalnego filmu są archiwalne materiały TVP, zdjęcia i fragmenty dzieł bohatera: “Szczenięcych lat”, “Ziela na kraterze”, “Tędy i owędy”, “Monte Cassino”, “Przez cztery klimaty” oraz “Nowe pędy”.