17:53
Slawek
21,3 tys.
PODRÓŻ DO BETLEJEM. Józef zostawia siedzącą na ośle Maryję na dziedzińcu i odchodzi, żeby szukać w innych domach. Wraca przygnębiony. Nigdzie niczego nie ma. Zapada wczesny zimowy zmierzch, który …Więcej
PODRÓŻ DO BETLEJEM.

Józef zostawia siedzącą na ośle Maryję na dziedzińcu i odchodzi, żeby szukać w innych domach. Wraca przygnębiony. Nigdzie niczego nie ma. Zapada wczesny zimowy zmierzch, który ogarnia wszystko swą zasłoną. Józef błaga właściciela zajazdu. Prosi podróżnych. To mężczyźni... zdrowi... a niewiasta ma wydać na świat dziecko. Błaga o litość. Nic. Jakiś bogaty faryzeusz patrzy nawet z widoczną odrazą, a gdy Maryja się zbliża, odsuwa się, jakby podchodziła trędowata. Józef patrzy i rumieniec gniewu zalewa mu oblicze. Maryja kładzie mu rękę na przegubie dłoni i mówi ze spokojem:

«Nie nalegaj. Chodźmy. Bóg temu zaradzi.»

Odchodzą. Idą wzdłuż muru gospody. Skręcają w małą uliczkę, znajdującą się między nią a ubogimi domami. Okrążają zajazd. Szukają. Znajdują coś w rodzaju grot lub piwnic raczej niż stajni, tak są niskie i wilgotne. Najlepsze są już zajęte. Józef jest załamany.

«Hej, Galilejczyku! – woła za nim jakiś starzec – Tam w głębi, za tą ruiną, jest jeszcze jedna nora. Może tam nie ma nikogo.»

Zbliżają się do tej “nory”. To rzeczywiście nora. Między gruzami ruin budowli znajduje się wąskie przejście, a za nim – grota. To raczej wydrążenie w skale niż grota. To jakby fundamenty jakiejś starej budowli, pokrytej jak dachem warstwą z gruzów i podpartych lekko ociosanymi pniami drzew.

Żeby widzieć lepiej, bo słabnie światło dnia, Józef wyjmuje z zawieszonej na pasku sakwy hubkę i krzesiwo. Zapala wydobytą z torby lampkę. Wchodzi. Wita go ryczenie wołu.

«Wejdź, Maryjo, grota jest wolna i nie ma tu nikogo prócz wołu – Józef uśmiecha się. – Lepsze to niż nic.»

Maryja zsiada z osła i wchodzi do środka. Józef zawiesza lampkę na jednym z pni, służących za filary. Widać pokryte pajęczynami sklepienie oraz klepisko. To ubite i zniszczone klepisko, pełne dziur, kamieni, odchodów. Jest zarzucone źdźbłami słomy. W głębi znajduje się wół, który odwraca się i patrzy spokojnymi ślepiami. Z pyska zwisa mu siano. Znajduje się tu prymitywny stołek do siedzenia i dwa kamienie w kącie przy szczelinie. Czerń tego kąta wskazuje, że tam rozpala się ogień.

Maryja zbliża się do wołu. Jest Jej zimno. Kładzie mu ręce na karku, żeby się ogrzać. Wół porykuje, ale pozwala się dotknąć. Zdaje się rozumieć i nawet gdy Józef odpycha go na bok – żeby wziąć z jaseł nad żłobem siano na posłanie dla Maryi – pozwala na to. Jasła są podwójne. Z jednych karmi się wół, a wyższe to jakby półka z zapasowym sianem. Stąd właśnie bierze siano Józef. Robi też miejsce dla osła, który – zmęczony i wygłodzony – natychmiast zabiera się do jedzenia. Józef znajduje jakieś przewrócone, całe obtłuczone naczynie. Wychodzi do strumyka, który płynie w pobliżu, i wraca z wodą dla osła. Potem znajduje w kącie wiązkę gałęzi i usiłuje pozamiatać klepisko. Rozściela siano i robi posłanie koło wołu, w najbardziej suchym i osłoniętym kącie. Czuje jednak, że to biedne siano jest wilgotne, więc wzdycha. Rozpala ogień. Z benedyktyńską cierpliwością suszy nad ogniem garść po garści.

Maryja siedzi na stołku. Patrzy, zmęczona, i uśmiecha się. Gotowe. Maryja siada wygodnie na miękkim sianie, opierając się plecami o drewniany filar. Józef kończy... urządzanie wnętrza, zawieszając swój płaszcz jako osłonę na wejściowym otworze. Zabezpieczenie dosyć wątpliwe. Potem podaje Dziewicy chleb z serem i wodę z manierki.

«Śpij teraz – mówi – a ja przypilnuję, żeby ogień nie zgasł. Na szczęście jest drewno. Miejmy nadzieję, że się będzie długo paliło. Oszczędzę oliwy w lampie.»

Maryja kładzie się posłusznie. Józef przykrywa Ją Jej płaszczem i derką, którą w czasie drogi miała na nogach...
www.voxdomini.com.pl/valt/valt/v-01-046.htm
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA
www.voxdomini.com.pl
Slawek
JEZUS:
Podróż z Nazaretu do Betlejem odbyła się dla Maryi jakby w otoczeniu mistyczną klauzurą, otwartą jedynie na Niebo. Ono zbliżało się coraz bardziej do Niej, aby stanowić ponad Nią zasłonę królewskiego baldachimu usianego diamentami, z wszelkimi blaskami, z anielskimi orszakami, z niebiańskimi dźwiękami.
Maryja już była w ekstazie. Tłum usuwał się na widok przechodzącego milczącego mężczyzny …Więcej
JEZUS:
Podróż z Nazaretu do Betlejem odbyła się dla Maryi jakby w otoczeniu mistyczną klauzurą, otwartą jedynie na Niebo. Ono zbliżało się coraz bardziej do Niej, aby stanowić ponad Nią zasłonę królewskiego baldachimu usianego diamentami, z wszelkimi blaskami, z anielskimi orszakami, z niebiańskimi dźwiękami.
Maryja już była w ekstazie. Tłum usuwał się na widok przechodzącego milczącego mężczyzny, prowadzącego za uzdę osiołka z Niewiastą, niemal dziewczynką, całkowicie zatopioną w myślach. Wydawało się bowiem, że promieniowała z nich jakaś światłość i rozsiewali niebiański zapach. Ludzie nie umieli wyjaśnić, dlaczego najbiedniejsi w tłumie wyglądali na królów, przed którymi rozstępowano się z szacunkiem, jak morskie fale przecinane przez wspaniałą łódź.
To Gwiazda Morza przechodziła. To Łódź niosąca Pokój wchodziła tam, gdzie była wojna na świecie. To Zwyciężczyni przechodziła tam, gdzie pełzał szatan. Oczyszczała drogę dla Słowa, które przychodziło połączyć Niebo z Ziemią.
Pobladła i spokojna szła na spotkanie Miłości, [przejawiającej się] już nie tylko w objęciu duchowego ognia, lecz w cieple prawdziwego ciała, które było z niewiasty, ale które było Bogiem. Józef przerwał tę ekstazę, wpatrując się w Nią, pełen szacunku, jakby przechodził przez Boży próg. Chciał, żeby jego małżonka posiliła się i odpoczęła. Nie było wtedy wiele słów. Tylko jedno spojrzenie, jedno słowo: „Józefie!”.., uścisk ręki... a w Józefa wlała się fala ekstazy jakby z pucharu wypełnionego po brzegi.
Słowa mącą atmosferę, w której żyje Bóg. Sprawiedliwym nie potrzeba słów, aby ich przekonać o obecności Boga i o przedziwnych skutkach tej obecności w sercu.
Albo się wierzy, albo się nie wierzy. Jeżeli macie Boga w sobie, wierzycie, gdyż odczuwacie Go żyjącego w stworzeniu - poza zasłonami ciała. Jeżeli nie macie Boga, żadne słowo nie może was przekonać o zjednoczeniu Boga z ludzkim sercem. [Łaska] wiary jest tym, co daje zdolność wierzenia. A posiadanie Boga jest tym, co daje możliwość dostrzegania Boga żyjącego w waszym bliźnim. Nie da się ludzkimi sposobami wyjaśnić tajemnicy Boga i powodów Bożego [działania]. Moje drogi są ponad drogami waszymi. Tylko wtedy gdy żyjecie pokorni, [zanurzeni] w nadprzyrodzoności, potraficie dostrzec - przez szczelinę otwartą przez Dobroć dla was - duchowe relacje i zachwycające kontakty między duszą a Bogiem.
M. Valtorta. Napisane 27 listopada 1943.
Z NAZARETU DO BETLEJEM
mkatana
Przygotowania świętej Dziewicy do porodzenia Chrystusa. Podróż do Betlejem
Widzę świętą Dziewicę od kilku dni u Anny, Józefa zaś samego w do mu w Nazaret, gdzie służąca Anny mu gospodarowała. W ogóle pobierali utrzymanie z domu Anny, dopóki ta żyła. Widzę świętą Dziewicę u Anny dywany i opaski szyjącą i haftującą. Wielki ruch panuje w domu. Joachim zapewne już dawno umarł; widzę drugiego męża …Więcej
Przygotowania świętej Dziewicy do porodzenia Chrystusa. Podróż do Betlejem
Widzę świętą Dziewicę od kilku dni u Anny, Józefa zaś samego w do mu w Nazaret, gdzie służąca Anny mu gospodarowała. W ogóle pobierali utrzymanie z domu Anny, dopóki ta żyła. Widzę świętą Dziewicę u Anny dywany i opaski szyjącą i haftującą. Wielki ruch panuje w domu. Joachim zapewne już dawno umarł; widzę drugiego męża Anny w domu i dziewczynkę sześciu do siedmiu lat, która Maryi dopomagała i od niej nauki pobierała. Jeżeli nie była córką Anny, natenczas była córką Marii Kleofasowej i również nazywała się Maria. Widziałam Maryję z innymi niewiastami w pokoju siedzącą i różne wielkie i małe nakrycia przygotowująca. Niektóre z nakryć haftowały złotem i srebrem. Wielki dywan, przy którym każda haftowała dwoma pręcikami z kłębków nawiniętych pstrą wełną, leżał pomiędzy nimi na skrzyni. Anna była bardzo czynną, to w tę, to w ową biegała stronę, odbierając i podając wełnę. Wszyscy spodziewali się, że Maryja w domu Anny porodzi. Nakrycia itp. przybory przygotowują częścią do połogu Maryi, częścią na podarki dla ubogich. Wszystko już dobrze przygotowane, obficie i nad potrzebę. Nie wiedzą, że Maryja będzie musiała odbyć podróż do Betlejem. Józef z bydlętami ofiarnymi jest w drodze do Jerozolimy. Widziałam, że Józef powrócił z Jerozolimy, zapędziwszy tam bydlęta ofiarne i umieściwszy je w domu przed bramą betlejemską, gdzie także przed oczyszczeniem Maryi później wstąpili. Był to dom Esseńczyków. Stąd poszedł do Betlejem, nie odwiedził jednak swych krewnych. Oglądał się za miejscem do budowli i za sposobnością nabycia drzewa i sprzętów; chciał bowiem, skoro Maryja w Nazaret porodzi, następnej wiosny z nią tu się sprowadzić. Wybrał sobie miejsce niedaleko od siedziby Esseńczyków. Niechętnie w Nazaret przebywał. Z Betlejem wrócił Józef znowu do Jerozolimy celem złożenia ofiary. Gdy w powrocie z Jerozolimy, o północy przechodził przez pole Chimki, mniej więcej 6 godzin od Nazaret, ukazał mu się Anioł, mówiąc, iżby wnet z Maryją udał się do Betlejem, albowiem dziecię jej tamże ma się narodzić, by wziął ze sobą tylko nieco skromnych sprzętów, a osobliwie żeby nie brał żadnych robót koronkowych ani haftowanych nakryć. Anioł oznaczył mu wszystko. Józef wskutek tego bardzo był zatrwożony. Powiedziano mu też, iżby oprócz osła, na którym siedzieć będzie Maryja, jednoletnią zabrał oślicę, która jeszcze nie miała źrebiąt; tę ma puścić, by szła dowolnie, sam zaś ma iść drogą, którą ona pójdzie. Widziałam Józefa i Maryję w domu w Nazaret, a także Annę. Powiedział im, co mu zwiastowano, i poczęli się wybierać w podróż. Anna była tym bardzo zmartwiona. Święta Dziewica dobrze wiedziała w sercu swoim, iż w Betlejem ma porodzić dziecię, lecz z pokory nic o tym nie mówiła. Wiedziała o tym z proroctw. Wszystkie miejsca proroków, odnoszące się do narodzenia Mesjasza, miała w swej szafeczce w Nazaret, czytała je bardzo często, błagając o spełnienie się proroctw. Otrzymała je od swych nauczycielek przy Świątyni, te też święte niewiasty tychże ją nauczyły. Zawsze modliła się o przyjście Mesjasza, naprzód zawsze nazywała błogosławioną tę, która świętą Dziecinę na świat wyda, i pragnęła jako najniższa sługa u niej służyć. W pokorze swej nie myślała nigdy, żeby ona nią być mogła. Z owych miejsc proroczych wiedziała, że Zbawiciel w Betlejem się narodzi; tym chętniej poddała się woli Bożej i wybrała w podróż, która w tej porze roku była dla niej bardzo uciążliwa, gdyż w górach było mroźno. Maryja niewysłowione miała uczucie, iż tylko ubogą być może i być musi. Nie mogła nic zewnętrznego posiadać albowiem wszystko w sobie miała.

Bł. Anna Katarzyna Emmerich.

zaufaj.com/…/649-zywot-i-bol…