zapis
468

Błogosławiona służąca Aniela Salawa.Służyć Bogu to znaczy królować.

www.opiekun.kalisz.pl/index.php

Służyć Bogu to znaczy królować


Jej życie upłynęło w ukryciu. Dobrowolnie wybrała stan służącej, wzgardziwszy wszelkim szczęściem, które niosło życie. Dopiero po śmierci zaczęła być znana i proszona o wstawiennictwo.
Chyba nikt z nas nie wie dokładnie ilu jest świętych i błogosławionych. Każdy z nas ma jakiegoś swojego ulubionego świętego, do którego ucieka się w potrzebie, by ten orędował w niebie za nim, bo to oni są naszymi pośrednikami przed Bogiem. Ileż to razy wzywałam św. Antoniego, gdy nie mogłam czegoś znaleźć, czy też św. Krzysztofa, gdy ruszam w drogę, albo św. Ritę, gdy czuję, że coś idzie beznadziejnie, a naszego św. Józefa w najcięższych chwilach, trudno zliczyć. Jednak o błogosławionej Anieli Salawie, której relikwie zostały wprowadzone w niedzielę, 14 września do dwóch parafii w naszej diecezji, powiem szczerze nie słyszałam dopóki ks. bp ordynariusz Edward Janiak podczas uroczystości nie wymienił jej, dziękując za pogodę. To ona, jak to mówił Ks. Biskup podczas ostatnich dożynek w Żerkowie, pozamiatała niebo, by nie padało w czasie Mszy św. Obecnie relikwie Błogosławionej znajdują się w parafii w Żerkowie i jak mówi ks. proboszcz Jarosław Gzik bł. Aniela zaczęła już działać, czynić cuda. Natomiast w kaliskiej parafii ojców franciszkanów relikwie Błogosławionej zaraz po wprowadzeniu do ich kościoła rozpoczęły peregrynację po domach członków III Zakonu Świętego Franciszka, do którego należała również błogosławiona Aniela Salawa. W obu parafiach Mszy św., podczas której wprowadzono relikwię przewodniczył ks. bp. Edward Janiak, czciciel Błogosławionej.
Piękna skromność
Aniela Salawa, piękna dziewczyna, która poświęciła swe życie dla Boga, zmarła w opinii świętości. Była wzorem skromności, pracowitości i czystości moralnej, a przede wszystkim ubóstwa. Kościół liturgiczne wspominał bł. Anielę Salawę 9 września, bowiem jest to data jej narodzin. Urodziła się w biednej, wielodzietnej, bardzo pobożnej rodzinie w Sieprawiu, wsi w połowie drogi między Krakowem a Myślenicami w roku 1881. U niej w domu wcześnie rano śpiewano „Kiedy ranne...”, Godzinki i czytano książki religijne, np.: „Żywoty Świętych ks. Piotra Skargi”. Wszystkie dzieci odmawiały głośno razem rano i wieczorem „Modlitwę Pańską”. W niedzielę i święta obowiązkowo całą rodziną chodzili na Msze Świętą do kościoła, a popołudniu na Nieszpory.
Błogosławiona służąca
W drugiej połowie XIX w. na wsi galicyjskiej szerzyła się bieda i dlatego wiele rodzin oddawało swe dzieci na służbę i tak też stało się z Anielą. Kiedy jej starsza siostra opuściła dom i poszła do pracy podążyła za nią i została służącą za przykładem swojej siostry, która pomogła jej znaleźć posadę w Krakowie. Z rodzinnej wsi Aniela wywędrowała do miasta w 1897 roku i przez 20 lat pracowała jako służąca. Teresa zdawała sobie sprawę, jak wiele niebezpieczeństw może czyhać na prostą, wiejską dziewczynę, na jej śliczną młodszą siostrę, podejmującą pracę w wielkim mieście. Jej obawy spełniły się, gdyż Aniela zachwycona życiem miejskim stała się próżna, wydawała zarobione pieniądze na stroje. Chciała podobać się ludziom i tak było. Gdy tylko wystrojona przechadzała się ulicami miasta, wszyscy oglądali się za nią, a ona z radością spostrzegła, że ludzie patrzą na nią z podziwem. Myśleli zapewne, że jest piękną damą, a nie tylko zwykłą służącą. Pewnego dnia usłyszała nagle wyraźny wewnętrzny głos: „Dokąd biegniesz i komu chcesz się przypodobać?” Stanęła na ulicy wstrząśnięta. Niestety dopiero śmierć siostry, którą bardzo przeżyła, uświadomiła jej, jak kruche jest życie. Często modliła się przy jej grobie i wtedy zrozumiała, że musi zmienić swoje postępowanie. Była to trudna decyzja, gdyż lubiła ładne stroje, uwielbiała taniec i inne rozrywki. Pomógł jej w tym pewien fakt, a właściwie wydarzenie, które miało miejsce podczas wesela kiedy tańczyła z przyjemnością z jakimś kawalerem. Wtedy ukazał jej się Chrystus, który z wyrzutem powiedział: „Tak się tu bawisz! A tam, w kościele samego mnie zostawiasz, od wszystkich opuszczonego?”. Aniela zawstydziła się i już nigdy więcej nie zatańczyła.
Fascynacja duchowością
Kiedy ukończyła osiemaście lat, za zgodą spowiednika, złożyła ślub czystości. Pragnęła poświęcić się całkowicie Panu Bogu. Nadal ubierała się elegancko, ale już skromniej. Wcześniej pragnęła podobać się ludziom, teraz Bogu. W 1900 roku przystąpiła do Stowarzyszenia Sług Katolickich św. Zyty, którego zadaniem było niesienie pomocy służącym. Tym samym Aniela mogła prowadzić apostolstwo w gronie swoich koleżanek, dla których była przykładem chrześcijańskiego życia. „Kocham moją służbę, bo mam w niej wyborną sposobność wiele cierpieć, wiele pracować i wiele się modlić, a poza tym niczego na świecie nie szukam i nie pragnę” – zwierzyła się koleżankom. Garnęły się do niej zwłaszcza najmłodsze służące, dla których była matką i przyjaciółką. Dwanaście lat później Aniela Salawa wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka i złożyła profesję. Duchowość Biedaczyny z Asyżu bardzo ją zafascynowała, a ona sama okazywała niezwykłą wrażliwość na działanie Ducha Świętego. Modlitwa umacniała ją w cierpliwym dźwiganiu codziennego krzyża. Wszelkie urazy i poniżenia składała w ofierze Bogu za grzeszników. Umiała przebaczać i odpłacać dobrem za zło.
W „Dzienniku”, który pozostawiła po sobie, a który pisała na prośbę spowiednika, opisując swoje życie duchowe oraz łaski, jakich jej Bóg udzielał, czytamy takie wyznanie: „…zdaje mi się, że jestem tu, gdzie mnie od maleńkości Pan Bóg wołał, bo jak tylko dobrze świat poznałam, czułam szalony pociąg do cierpienia i do ubóstwa. I tak w duszy czułam zawsze od dziecka, że tylko będąc w najwięcej poniżonym stanie, odpowiem łasce Bożej. I dlatego obrałam dobrowolnie stan służącej, (…) wzgardziwszy wszelkim szczęściem, które mi się nastręczało”.
Wewnętrzna siła
Aniela była osoba porywczą, bardzo niecierpliwą wszystkie cnoty chciała osiągnąć od razu. Musiała włożyć wiele wysiłku i pracy, by zmienić swoje usposobienie. Oczywiście nie brakowało „życzliwych” i jednocześnie bardzo zazdrosnych osób, które knuły przeciw niej intrygi, szerzyli kłamstwa na jej temat i oczerniali także przed jej spowiednikiem. Doświadczenie to było dla Anieli szczególnie dotkliwe. Aniela mimo wewnętrznego bólu wyglądała zawsze pięknie, była uśmiechnięta i życzliwa. Wielu twierdziło, że jest okazem zdrowia, jednak ona cierpiała na wiele chorób. Gdy jedna z koleżanek wyznała jej, że ją podziwia, że jest nieustannie uśmiechnięta, zadowolona, odpowiedziała: „To ino tak po wierzchu, ale wewnątrz to nerwy skomlą”. Poza tym, że Aniela zmagała się z własnymi dolegliwościami przyjmowała na siebie cierpienia innych. Na przykład kiedy młody student dowiedział się, że ma lekki paraliż prawej strony ciała i chciał popełnić samobójstwo, Aniela modliła się, by Bóg przeniósł na nią jego chorobę. Bóg bardzo szybko odpowiedział i dziewczyna zaczęła odczuwać bóle w krzyżu oraz w prawej ręce i nodze, które towarzyszyły jej do końca życia, powodując problemy z chodzeniem. Ten początkowy paraliż przeszedł później w chorobę wówczas mało znaną: stwardnienie rozsiane. Aniela często odmawiała sobie posiłku i dzieliła się nim z głodnymi; rozdawała także odzież i wszystkie swoje oszczędności. Aniela nie zapominała o chorych w szpitalach, żołnierzach, jeńcach wojennych pracujących w Krakowie, chorych dzieciach, biednych koleżankach, a także o klerykach z seminarium jezuickiego, którym codziennie zanosiła mleko. Wiele osób otaczało Anielę głębokim szacunkiem, ale nie domyślało się, jak bardzo jest zjednoczona z Jezusem. Siły czerpała z codziennej Eucharystii i długich adoracji. Gdy tylko czuła się lepiej szła do tych kościołów, w których wiedziała, że Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie jest najbardziej osamotniony.
Święta panienka
Tak z prostej dziewczyny, służącej Bóg postanowił zrobić powiernicę swoich tajemnic. W „Dzienniczku” napisała, że objawiający się Chrystus mówił jej o cierpieniu, którego doświadczy. „Często bardzo doświadczam tak wielkich boleści i cierpień w duszy, że powiedzieć mogę śmiało: są one daleko więcej dotkliwe niż wszystkie, co cierpię na ciele” – napisała w „Dzienniku”. Cierpienia te miała przyjąć w duchu ofiary i przebłagania za grzechy ludzi. Czytamy w nim także: „Tylko jedno mam pragnienie: umrzeć, a drugie: dużo tu na ziemi cierpieć za grzechy”. Słowa te świadczą o jej wielkiej zażyłości z Bogiem objawiającym się w różnych przymiotach, a któremu, całym życiem pragnęła służyć. Dla Niego znosiła całkowite opuszczenie. Przez cztery lata chorowała i pozbawiona możliwości poruszania się była zdana na łaskę ludzi. Mieszkała w maleńkiej, nędznej suterenie.
Aniela umarła w niedzielę, 12 marca 1922 roku w wieku 41 lat, przepowiedziawszy wcześniej dzień swojej śmierci. W roku 1939 pierwszy biograf Anieli posiadał około tysiąca dowodów świadczących o nadzwyczajnych łaskach otrzymanych za jej wstawiennictwem. Beatyfikowana została 13 sierpnia 1991 roku przez św. Jana Pawła II
na krakowskim Rynku.
Arleta Wencwel