Epidemia choroby morgellonów jest już w Polsce.
Epidemia choroby morgellonów jest już w Polsce.
Ściągnij w formacie PDF
Jeszcze jestem pod wrażeniem rozmowy z Grzegorzem, odważnym młodym człowiekiem, który bez cienia wątpliwości cierpi na chorobę, której formalnie nie ma, tzw. „Morgellonkę”. Rozmowa, w której uczestniczył Jan Taratajcio, niedługo ukaże się na moim kanale, jednak zdecydowałem się na jak najszybsze poruszenie tego tematu, gdyż uważam, że wiele ludzi jest narażonych na infekcję.
Zaczęło się niewinnie – dzwonieniem w uszach, które do tej pory trwa już kilka lat. Wysypki i wrzody na początku nie wzbudzały podejrzeń u młodego człowieka, który sądził że jest to trądzik. Dopóki z ran nie zaczął wyciągać dziwnych, twardych jak stal włókien…
Z rozmowy wynikło, że pierwsze objawy pojawiły się po szczepieniach – może to być więc kolejny niecny cel zbrodniarzy szczepionkowych – bezpośrednie wprowadzenie w krwioobieg czynników, które powodują tę chorobę. Oczywiście, fakt zaszczepienia się Grzegorza nie wyklucza innych możliwych czynników infekcyjnych, jak chemtrails (chemoślady wg. terminologii dr Piotra Beina). Podejrzewam jednak bardziej szczepionki, jako że są łatwiejsze do kontroli i wybiórczego stosowania. Być może, Morgellonka jest wynikiem działania kilku czynników – nie wykluczam, że jest to broń binarna.
Bo, że jest to broń biologiczna, nie mam wątpliwości. Każdy kto zobaczy zdjęcia wyciąganych z ciała twardych włókien, zgodzi się z podejrzeniem, że nie może to być czynnik ziemskiej biologii opartej na węglu. Sądzę, że są to raczej struktury sztucznego życia opartego na krzemie, albo, co gorzej, nanomaszyny.
Trudno się dziwić, że Grzegorz jest załamany i szuka alternatywnych metod wyleczenia swojego tajemniczego schorzenia, skoro konwencjonalna medycyna nie może mu w tym pomóc. Kilka tysięcy złotych wydanych z własnej kieszeni na badania, dermatologów i innych specjalistów w niczym mu nie pomogły. Choć w badaniach laboratoryjnych wyszło, że nie jest to żadna ze znanych chorób, to lekarze nie zaoferowali mu żadnego rozwiązania, gorzej, niektórzy z nich wmawiają mu chorobę psychiczną.
Jest nawet gorzej – zachowanie i mimika niektórych lekarzy wskazuje na to, że doskonale wiedzą co dolega Grzegorzowi. I że nie chcą mu pomóc, a raczej zrobić z niego wariata. Nawet kilka zaprezentowanych tu zdjęć jest dowodem na realność problemu, co gorzej - choroba się rozszerza i to bardzo szybko. Grzegorz czuje, że powstają kolejne ogniska infekcyjne.
Czy jest szansa wyleczenia Morgellonki? Można sądzić, że tak. Pierwszy kontakt z biorezonatorem Jana Taratajcio jest obiecujący – ustąpiły problemy z oddawaniem moczu, zmniejszyły się niektóre pryszcze. Diagnoza na podstawie badania aury wykazuje, że choroba wywołana jest grzybem, nic więc dziwnego, że prąd to usuwa. Ale na pewno nie będzie to łatwe, z uwagi na prawdopodobnie sztuczne pochodzenie infekcji.
O Grzegorzu i jego problemach będzie więcej, poniżej pozwoliłem sobie przedrukować artykuł dr Piotra Beina o Morgellonce sprzed kilku lat.
Morgellony i grzyby – spisek z chemośladów
Piotr Bein 25.6.2011
Niewygodne komuś muszą być wnioski z badań medycznych i laboratoryjnych morgellonów przez dr Hildegarde Staninger, skoro Wikipedia przemilcza jej nazwisko i nano-techniczną naturę tych “żywych” włókien. Podkreśla natomiast halucynacyjną ich naturę (halucynoza pasożytnicza, ang. delusional parasitosis) i rolę internetu w “rozprzestrzenianiu”. Niektórzy mylą morgellony, twór chorej nano-technologii, z grzybami rozsiewanymi jako broń biologiczną, m.in. z oprysków lotniczych. Naszkicuję oba zagrożenia.
Grzyby Cryptococcus gatti
Grzyby o nazwie łacińskiej Cryptococcus gatti, wystąpiły masowo w płn.-zach. USA wiosną 2010 r. i różnią się od morgellonów w strukturze, kompozycji i skutkach na zdrowie. Szczepy C. gatti żyją w strefach tropikalnych i subtropikalnych Indii, Ameryki Płd., Afryki i Australii. Mikrobiolodzy twierdzą, że znaleziony w USA szczep z niewytłumaczonej dotąd przyczyny jest dużo bardziej zabójczy.
Wg lekarzy w dotkniętych częściach USA, zjadliwy C. gatti atakuje ludzi i zwierzęta domowe, a objawy pokazują się dopiero 2-4 miesiące po ekspozycji – u ludzi: przewlekły kaszel, ostre bóle w klatce piersiowej, gorączka, chudnięcie, bóle głowy i brak tchu. Przy wczesnym wykryciu, można wyleczyć się doustnymi lekami przeciwgrzybowymi, ale niesposób zapobiec infekcji i nie ma szczepionki ochronnej. Bez diagnozy i leczenia, grzyb dostaje się w końcu do płynu mózgowo-rdzeniowego i ośrodkowego układu nerwowego, powodując zgubne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Na 21 przypadków zbadanych w USA, 25% pacjentów zmarło. Media cytują badacza z U. Duke, Edmonda Byrnesa: Ten nowy grzyb martwi, bo wydaje się zagrażać zdrowym ludziom. Zwykle widzimy tę chorobę grzybową w zw. z odbiorcami przeszczepów i u pacjentów z HIV. A tu jest inaczej. Wg badaczy tajemniczego szczepu grzyba, pochodzi on od wcześniej odkrytego śmiertelnego grzyba (może już w 1999 r., a na pewno jesienią 2001 r.) na Wyspie Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, leżącej w geo-regionie późniejszego wybuchu epidemii w USA. Zabił on wtedy co najmniej 26 osób oraz psy, koty, konie, owce i żółwie. Choroba roznosi się poprzez zarodniki powiewami powietrza i wiatrami oraz przez kontakt ludzi i zwierząt z ziemią skażoną grzybem. Wg niektórych mikrobiologów, choroba ma potencjał przenoszenia się właściwie wszędzie, gdzie mogą ją przenieśc wiatr i ludzie. Wg alarmujących badań Byrnesa, Ma miejsce ciągła ekspansja C. gatti w USA, a rozmaitość żywicieli rośnie.
C. gatti bada od l. 1950-ych ośrodek broni biologicznej Armii USA w Fort Detrick (Frederick, stan Maryland). Uwagę Fort Derrick na tego grzyba po raz pierwszy zwrócili naukowcy brytyjscy eksperymentujący z korą eukaliptusa z Australii. Armia USA rozpoczęła ogromny program badawczy (ok. 1952) nad licznymi produktami z roślin i grzybów, z ponad 300 długoterminowymi kontraktami dla ponad 35 uczelni. Np. eksperymentowano w Kalifornii w bazach wojskowych Camp Cooke, Port Huemene, Harpers Lake i Oceanside. Zakres doświadczeń objął różne zarodniki (w tym kilka z miejsc tropikalnych) oraz zarodniki rdzy zbożowej i widłaka (Lycopodium). Wg raportów Armii USA, w programie wziął udział lub pomógł sektor prywatny.
Joseph Moshe czy Moshe Bar-Joseph?
Wg anonimowego źródła nt. ww. badań w Fort Detrick, nad C. gatti pracował Instytut Badań Biologicznych w Ness-Ziona ok. 20 km od Tel Awiwu. Wg niego, tajemniczy 56-letni izraelsko-amerykański naukowiec Joseph Moshe mógł skrycie badać tego grzyba, mieszkając ostatnio w Kalifornii. Moshe zajął nagłówki podczas “pandemii” H1N1 (2009), będąc celem niezwykłej obławy przez policję Los Angeles, SWAT, FBI, tajne służby SS, CIA, Armię USA i kilku niezydentyfikowanych przedstawicieli rządu. Nigdy w pełni nie naświetlono jego aresztowania ani zwolnienia ok. 2 miesiące później. Nie wiadomo, gdzie przebywa. Inny naukowiec izraelski, Moshe Bar-Joseph specjalizuje się w patologii roślin. Jest 20 lat starszy od Josepha, ale zdumiewająco doń podobny. Moshe zdumiał doświadczonych policjantów z obławy, że zniósł kilka ładunków gazu łzawiącego i pieprzowego, siedząc godzinami w oblężonym folskwagenie. Przypuszczano, że jako naukowiec Mosadu potrafił przetrzymać takie ataki.
Niektórzy wiarogodni obserwatorzy powiązali Josepha Moshe z zatajoną epidemią ukrainki jesienią 2009 r. Pisałem wtedy o Moshe:
Wyglada on na pozytywnego dysydenta ze sluzb Mosadu. Moshe chcial przestrzec o zarazie szykowanej w ukrainskich laboratoriach Baxtera dla swiata zachodniego. Fajnie byloby, gdyby mozna bylo go zaliczyc do dysydentow z Mosadu takich jak Victor Ostrovsky, ktory ujawnil m.in. spenetrowanie sluzb dunskich przez Mosad. Lecz na to za wczesnie, za duzo pytan wokol tego incydentu, choc agenciury ‘satanistow’ jak Szewczyk Dratewka zachlystuja sie niby pozytywnym przypadkiem Moshe. Dosc dobre dochodzenia internautow odkryly nastepujace znaki zapytania wokol Moshe:
– Wytrzymal on 5 puszek gazow i 5 galonow pieprzu przez 8 godzin natarcia SS i policji Czy mozna sie na to uodpornic? Nikt nie udowodnil, ze taki jest trening w Mosadzie.
– Przed oblawa Moshe wysadzil kogos ze swego folkswagena, a policja nie gonila tamtego — niespotykane w praktyce sluzb USA.
– Sluzby odprowadzily w koncu Moshe bez kajadankow, czyli nie byl aresztowany na miejscu, mimo ze niby grozil Bialemu Domowi.
– Moshe podobno wyjechal swobodnie do Izraela, a jakis Moshe jest w wariatkowie w USA.
– Porownanie zdjec Moshe z oblawy i z sadu wskazuje, ze to niekoniecznie ta sama osoba.
– Moshe nie mogl dzwonic do tok szol z drem Ott, bo szol jeszcze wtedy nie istnial.
– Wg Burgermeister dr Ott jest „agentem wplywu” (co obsesyjnie Dratewka przypisuje „upadlemu naukowcowi” drowi P. Beinowi).
– Bruno dodaje, ze musi istniec nagranie tok-szolu — internauci wydaje sie przegapili ten fakt.
Dziwne jest „prorocze” stwierdzenie dwu kluczowych przyszlych zdarzen przez:
– dra Ott o Pandemrixie, ze zawiera wirusa ptasiej grypy, ktory zrekombinuje sie z grypa zwykla czy swinska — w zabijake;
– Moshe o ukrainskim zrodle laboratoryjnej zarazy.
Morgellony
Inne wiarygodne źródła Albarelli’ego, w tym 2 b. biochemików z Fort Detrick, powiązały Moshe także z tajemniczą chorobą morgellonów i jej rzadką mutacją, niepokojąco szerzącymi się w stanie Vermont i in., kiedy pisał o tym Hank Albarelli (7.5.2010). Choroba zabiła lub okaleczyła wtedy co najmniej 10-20 mieszkańców wsi i rolników. Wg b. naukowców z Fort Detrick, z chorobą tą eksperymentowano intensywnie pod koniec l. 1960-ych w kilku miejscach doświadczalnych w stanie New England oraz w dobrze znanej instytucji badawczej w rejonie Bostonu. Choroba morgellonów wywołuje okropne problemy skórne, zmęczenie, dezorientację i poważne problemy z pamięcią oraz bóle w stawach i dziwne uczucie igieł i szpilek przekłuwających ciało czy czegoś pełzającego wewnątrz ciała. Niektórzy pacjenci skarżą się, że dziwne włókna przepychają się przez ich skórę. Innym wypadają włosy, zastąpione włóknami morgellonów. Inni znów dostają zgrubienia skóry, pod którym kłębią się morgellony. Kilku badaczy i lekarzy skonsultowanych przez Albarelli’ego uważało morgellony za przypadek psychiatryczny. Zaś wg in. lekarzy, zaznajomionych z leczeniem tej choroby, winny może być niezidentyfikowany zarodnik z powietrza, wyprodukowany w laboratorium z dolegliwości po raz pierwszy odkrytej w XVIII w. Bez względu na źródło, wielu badaczy twierdzi, że choroba morgellonów staje się bardzo realnym problemem zdrowia w niektórych częściach kraju – pisał Albarelli.
Wygląda na to, że przez zbieżność objawów, skutki “rośnięcia” sztucznych włókien w ciele człowieka, nazwano obecnie chorobą morgellonów sprzed wieków. Na pewno nie było wtedy dzisiejszej wiedzy o materiałach ani nano-techniki do wykorzystania jej. Jeśli wnioski dr Stanninger i in. profesjonalnych badaczy są prawidłowe, mamy do czynienia z wykorzystaniem okrutnej technologii, zdolnej atakować człowieka masowo przez opryski z powietrza, dodawaniu do żywności i i in. metodach propagacji. Nie wygląda na to, że naturalne warunki (temperatura, wilgotność, promienie ultrafioletowe…) mogłyby negatywnie wpływać na “przeżywalność” nano-włókien. Nie potrzebują do przenoszenia nośnika biologicznego – człowieka czy zwierząt. Są więc one pod tym względem bardziej zbrodnicze niż sztuczne zarazy.
Czy nano-włókna zwane morgellonami mogą przetrwać w środowisku bez “pożywki” w nieskończoność? Jeśli tak, znów skażono Planetę na miliony lat, podobnie jak zubożonym uranem. Promieniotwórczość izotopu zmniejsza się z czasem, natomiast nano-włókna wydaje się mogą rosnąć i propagować w nieskończoność, kiedy znajdą “pożywny” grunt, w tym ciało człowieka i zwierzęta. Kto wie jakie mineralne podłoże sprzyja ich “wzrostowi”! Jedno mikroskopijne włókno mogłoby paść na taki grunt, rozpoczynając kolonizacje w nieskończoność, aż do wyczerpania pierwiatków-pożywki w podłożu. Woda, wiatr, ruchy istot żywych przenosiłyby fragmenty włókien w inne miejsca, być może zaczynając nowe kolonie sztucznego pasożyta od diabła rodem. W bisoferze istnieje równowaga gatunków: nadmierne rozprzestrzenianie jednego karbują inne, dla których jest pożywką. Nano-włókna nie mają naturalnego przeciwnika w przyrodzie… Może go zwalczyć chyba tylko inny, także sztucznie wyprodukowany, np. przyciągany w jakiś sposób przez nano-włókna, o własnościach neutralizujących ich naturę. Jakie anomalie wprowadziłaby ta “kuracja”? Otwieramy makabryczną puszkę Pandory…
Przypadki C. gatii i morgellonów z oprysków lotniczych w USA mogą być próbami przed szerszym, masowym zastosowaniem. Amerykanów wystawiono na szereg śmiertelnych “eksperymentów”, bo są pod ręką najbardziej zaawansowanych laboratoriów świata, zaprzęgniętych do służby największemu zbrodniarzowi w historii ludzkości – kompleksowi jot. W USA padły i nadal padają ofiary: tysięcy ton palonej rocznie na poligonach przeterminowanej broni uranowej; niezdrowej żywności i faszerowania jej chemikaliami; “pandemii”; chemizacji Zatoki Meksykańskiej dyspersantami pod pozorem walki z “wyciekiem ropy”… Wiele samobójstw wywołaly sztuczne banksterskie ”kryzysy”: żywności, nieruchomości, finansowy i zatrudnienia. Miały one zradykalizować krnąbrne społeczeństwo amerykańskie do rewolucji, a wtedy władze USA pod kontrolą kompleksu jot zacisnęłyby totalitarny uścisk. Powie ktoś – jest wiele ofiar wypadków drogowych w USA. Owszem, ale auto wybieramy świadomie, przy ogólnie przyjętym ryzyku, w zamian za dogodności transportu drogowego. Czy mamy wybór, czym kiedy i gdzie spryskają nas z powietrza?
Wynalazcy i wdrożeniowcy “morgellonów” popełniają zbrodnię przeciw ludzkości. Typowo w takich przypadkach, sprawca najpierw neguje zjawisko, a gdy presja opinii publicznej zmusza rząd do działania, złoczyńca opóźnia dochodzenia oraz ośmiesza, dyskredytuje i atakuje fizycznie demaskatorów. W końcu, gdy “tajemnicy” nie da się dalej ukrywać, ściemnia o skutkach i zwala je na inne przyczyny. Obserwowałem te sekwencje w zatajaniu skutków broni uranowej, romieniowani aelektromagnetycznego z telefonii komórkowej i linii wys. napięcia, a potem scypionek. Dojście sprawiedliwości, która oznaczałaby jeśli nie kary śmierci to bilionowe odszkodowania dla ofiar, staje się w takich warunkach niemożliwe, bo sprawcy pociągają sznurki medialne, rządowe i prawne, często pracując z mafiami (np. Koszer Nostra).
Staninger o morgellonach
Gdyby nie ta makabra, struktura i własności włókien morgellonowych byłyby fascynujące. Najlepiej przedstawia je wiodąca badaczka tematu, dr Hildegarde Staninger. Morgellony to związki polyestru w kształcie 2 rurek jedna w drugiej, z główką krzemową – taka podwójna mikroskopijna słomka. Wyposażona jest w “składacz” (nano-robot), część zaprojektowaną chemicznie, zdolną budować system włókien podobny do sieci światłowodów. Pyły zawierające nano-roboty spryskuje się w chemośladach, rozprzestrzeniły się więc na cały świat. Spożywamy je np. osiadłe na roślinach jadalnych, pobrane do zwierząt i ryb. Wszystko wykonano nano-techniką, która wykorzystuje własności materii na poziomie atomowym. Morgellony nie mają więc charakterystyk organizmu biologicznego czy pasożyta – są tworem sztucznym. Mają jednolitą formę, strukturę i skład. W wysokich temperaturach nie płoną ani się nię nie topią, tylko rozpadają na mniejsze części. Wyrastają z wewnątrz organizmu, wyłaniając się przez skórę. Wg Staninger, wzrost włókna wymaga kwasowości charakterystycznej dla żołądka i nerek, więc materiał musi dostać się tam, zanim “wyrośnie” na zewnątrz, powodując doznania pod skórą, gdzie są czułe zakończenia nerwowe. Staninger z kolegami sporządziła listę 167 objawów morgellonów.
Były przypadki przekazania morgellonów płodowi przez matkę. Osoby z wszczepami silikonowymi itp. mogą mieć “pożywkę” dla morgellonów; Staninger i koledzy zbadali pacjentów z morgellonami ale bez żadnych wszczepów. Morgellony raczej nie są zakaźne, nabycie “choroby” zależy od chemii organizmu danej osoby. Na początku (2006) było 60 tys,. ofiar w USA, 100 tys. globalnie, przyrost 1000 ofiar na dobę. Wg Staninger (maj 2008), 46% przypadków w USA wystąpiło w płd. Kalifornii, następnie w Teksanie i na Florydzie.
Staninger i koledzy w laboratoriach prywatnych i publicznych, badali włókna przysłane z różnych miejsc, w tym ze szpitala z pacjentami miorgellonowymi, oraz próbki po opryskach chemośladowych, które pozostawiły w powietrzu niteczki podobne do tych w wacie cukrowej. Odkryto, że z czasem włókna ewolują. Np. w zestawieniu z elementami komórki w organizmie, metale występujące w chemośladach tworzą swoistą bateryjkę. Po zbliżeniu palca pacjenta na parę mm, włos morgellonowy zaczął obracać się wokół swej osi!
Skład ani struktura badanych morgellonów nieprzypomina własności próbki meteorytu, ale wprowadzone do niej, morgellony “wyrosły”! Leki przeciw pasożytom skutkują u niektórych pacjentów z morgellonami, bo zawarte w nich metale neutralizują działanie metali we włóknach, lecz nano-robot przywraca własności włókna. System immunologiczny człowieka niereaguje na morgellony. Dbanie o zdrowie i system trawienia zwiększa odporność na morgellony.
Materiały źródłowe
1. Wywiad z dr Hildegarde Staninger nt. morgellonów cz.1 cz. 2 cz.3 (potrzeba wersji polskiej)
To samo w wersji czeskiej (?)
2. Hank P. Albarelli Jr. Biological warfare? Mystery Disease Linked to Vanished Israeli Scientist
3. Julian Rose Geoinżynieria atmosfery
4. Piotr Bein Hipotezy spiskowe „ukrainki” – wiecej pytań niż odpowiedzi
Za: piotrbein.wordpress.com/…/morgellony-i-gr…
Ściągnij w formacie PDF
Jeszcze jestem pod wrażeniem rozmowy z Grzegorzem, odważnym młodym człowiekiem, który bez cienia wątpliwości cierpi na chorobę, której formalnie nie ma, tzw. „Morgellonkę”. Rozmowa, w której uczestniczył Jan Taratajcio, niedługo ukaże się na moim kanale, jednak zdecydowałem się na jak najszybsze poruszenie tego tematu, gdyż uważam, że wiele ludzi jest narażonych na infekcję.
Zaczęło się niewinnie – dzwonieniem w uszach, które do tej pory trwa już kilka lat. Wysypki i wrzody na początku nie wzbudzały podejrzeń u młodego człowieka, który sądził że jest to trądzik. Dopóki z ran nie zaczął wyciągać dziwnych, twardych jak stal włókien…
Z rozmowy wynikło, że pierwsze objawy pojawiły się po szczepieniach – może to być więc kolejny niecny cel zbrodniarzy szczepionkowych – bezpośrednie wprowadzenie w krwioobieg czynników, które powodują tę chorobę. Oczywiście, fakt zaszczepienia się Grzegorza nie wyklucza innych możliwych czynników infekcyjnych, jak chemtrails (chemoślady wg. terminologii dr Piotra Beina). Podejrzewam jednak bardziej szczepionki, jako że są łatwiejsze do kontroli i wybiórczego stosowania. Być może, Morgellonka jest wynikiem działania kilku czynników – nie wykluczam, że jest to broń binarna.
Bo, że jest to broń biologiczna, nie mam wątpliwości. Każdy kto zobaczy zdjęcia wyciąganych z ciała twardych włókien, zgodzi się z podejrzeniem, że nie może to być czynnik ziemskiej biologii opartej na węglu. Sądzę, że są to raczej struktury sztucznego życia opartego na krzemie, albo, co gorzej, nanomaszyny.
Trudno się dziwić, że Grzegorz jest załamany i szuka alternatywnych metod wyleczenia swojego tajemniczego schorzenia, skoro konwencjonalna medycyna nie może mu w tym pomóc. Kilka tysięcy złotych wydanych z własnej kieszeni na badania, dermatologów i innych specjalistów w niczym mu nie pomogły. Choć w badaniach laboratoryjnych wyszło, że nie jest to żadna ze znanych chorób, to lekarze nie zaoferowali mu żadnego rozwiązania, gorzej, niektórzy z nich wmawiają mu chorobę psychiczną.
Jest nawet gorzej – zachowanie i mimika niektórych lekarzy wskazuje na to, że doskonale wiedzą co dolega Grzegorzowi. I że nie chcą mu pomóc, a raczej zrobić z niego wariata. Nawet kilka zaprezentowanych tu zdjęć jest dowodem na realność problemu, co gorzej - choroba się rozszerza i to bardzo szybko. Grzegorz czuje, że powstają kolejne ogniska infekcyjne.
Czy jest szansa wyleczenia Morgellonki? Można sądzić, że tak. Pierwszy kontakt z biorezonatorem Jana Taratajcio jest obiecujący – ustąpiły problemy z oddawaniem moczu, zmniejszyły się niektóre pryszcze. Diagnoza na podstawie badania aury wykazuje, że choroba wywołana jest grzybem, nic więc dziwnego, że prąd to usuwa. Ale na pewno nie będzie to łatwe, z uwagi na prawdopodobnie sztuczne pochodzenie infekcji.
O Grzegorzu i jego problemach będzie więcej, poniżej pozwoliłem sobie przedrukować artykuł dr Piotra Beina o Morgellonce sprzed kilku lat.
Morgellony i grzyby – spisek z chemośladów
Piotr Bein 25.6.2011
Niewygodne komuś muszą być wnioski z badań medycznych i laboratoryjnych morgellonów przez dr Hildegarde Staninger, skoro Wikipedia przemilcza jej nazwisko i nano-techniczną naturę tych “żywych” włókien. Podkreśla natomiast halucynacyjną ich naturę (halucynoza pasożytnicza, ang. delusional parasitosis) i rolę internetu w “rozprzestrzenianiu”. Niektórzy mylą morgellony, twór chorej nano-technologii, z grzybami rozsiewanymi jako broń biologiczną, m.in. z oprysków lotniczych. Naszkicuję oba zagrożenia.
Grzyby Cryptococcus gatti
Grzyby o nazwie łacińskiej Cryptococcus gatti, wystąpiły masowo w płn.-zach. USA wiosną 2010 r. i różnią się od morgellonów w strukturze, kompozycji i skutkach na zdrowie. Szczepy C. gatti żyją w strefach tropikalnych i subtropikalnych Indii, Ameryki Płd., Afryki i Australii. Mikrobiolodzy twierdzą, że znaleziony w USA szczep z niewytłumaczonej dotąd przyczyny jest dużo bardziej zabójczy.
Wg lekarzy w dotkniętych częściach USA, zjadliwy C. gatti atakuje ludzi i zwierzęta domowe, a objawy pokazują się dopiero 2-4 miesiące po ekspozycji – u ludzi: przewlekły kaszel, ostre bóle w klatce piersiowej, gorączka, chudnięcie, bóle głowy i brak tchu. Przy wczesnym wykryciu, można wyleczyć się doustnymi lekami przeciwgrzybowymi, ale niesposób zapobiec infekcji i nie ma szczepionki ochronnej. Bez diagnozy i leczenia, grzyb dostaje się w końcu do płynu mózgowo-rdzeniowego i ośrodkowego układu nerwowego, powodując zgubne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Na 21 przypadków zbadanych w USA, 25% pacjentów zmarło. Media cytują badacza z U. Duke, Edmonda Byrnesa: Ten nowy grzyb martwi, bo wydaje się zagrażać zdrowym ludziom. Zwykle widzimy tę chorobę grzybową w zw. z odbiorcami przeszczepów i u pacjentów z HIV. A tu jest inaczej. Wg badaczy tajemniczego szczepu grzyba, pochodzi on od wcześniej odkrytego śmiertelnego grzyba (może już w 1999 r., a na pewno jesienią 2001 r.) na Wyspie Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, leżącej w geo-regionie późniejszego wybuchu epidemii w USA. Zabił on wtedy co najmniej 26 osób oraz psy, koty, konie, owce i żółwie. Choroba roznosi się poprzez zarodniki powiewami powietrza i wiatrami oraz przez kontakt ludzi i zwierząt z ziemią skażoną grzybem. Wg niektórych mikrobiologów, choroba ma potencjał przenoszenia się właściwie wszędzie, gdzie mogą ją przenieśc wiatr i ludzie. Wg alarmujących badań Byrnesa, Ma miejsce ciągła ekspansja C. gatti w USA, a rozmaitość żywicieli rośnie.
C. gatti bada od l. 1950-ych ośrodek broni biologicznej Armii USA w Fort Detrick (Frederick, stan Maryland). Uwagę Fort Derrick na tego grzyba po raz pierwszy zwrócili naukowcy brytyjscy eksperymentujący z korą eukaliptusa z Australii. Armia USA rozpoczęła ogromny program badawczy (ok. 1952) nad licznymi produktami z roślin i grzybów, z ponad 300 długoterminowymi kontraktami dla ponad 35 uczelni. Np. eksperymentowano w Kalifornii w bazach wojskowych Camp Cooke, Port Huemene, Harpers Lake i Oceanside. Zakres doświadczeń objął różne zarodniki (w tym kilka z miejsc tropikalnych) oraz zarodniki rdzy zbożowej i widłaka (Lycopodium). Wg raportów Armii USA, w programie wziął udział lub pomógł sektor prywatny.
Joseph Moshe czy Moshe Bar-Joseph?
Wg anonimowego źródła nt. ww. badań w Fort Detrick, nad C. gatti pracował Instytut Badań Biologicznych w Ness-Ziona ok. 20 km od Tel Awiwu. Wg niego, tajemniczy 56-letni izraelsko-amerykański naukowiec Joseph Moshe mógł skrycie badać tego grzyba, mieszkając ostatnio w Kalifornii. Moshe zajął nagłówki podczas “pandemii” H1N1 (2009), będąc celem niezwykłej obławy przez policję Los Angeles, SWAT, FBI, tajne służby SS, CIA, Armię USA i kilku niezydentyfikowanych przedstawicieli rządu. Nigdy w pełni nie naświetlono jego aresztowania ani zwolnienia ok. 2 miesiące później. Nie wiadomo, gdzie przebywa. Inny naukowiec izraelski, Moshe Bar-Joseph specjalizuje się w patologii roślin. Jest 20 lat starszy od Josepha, ale zdumiewająco doń podobny. Moshe zdumiał doświadczonych policjantów z obławy, że zniósł kilka ładunków gazu łzawiącego i pieprzowego, siedząc godzinami w oblężonym folskwagenie. Przypuszczano, że jako naukowiec Mosadu potrafił przetrzymać takie ataki.
Niektórzy wiarogodni obserwatorzy powiązali Josepha Moshe z zatajoną epidemią ukrainki jesienią 2009 r. Pisałem wtedy o Moshe:
Wyglada on na pozytywnego dysydenta ze sluzb Mosadu. Moshe chcial przestrzec o zarazie szykowanej w ukrainskich laboratoriach Baxtera dla swiata zachodniego. Fajnie byloby, gdyby mozna bylo go zaliczyc do dysydentow z Mosadu takich jak Victor Ostrovsky, ktory ujawnil m.in. spenetrowanie sluzb dunskich przez Mosad. Lecz na to za wczesnie, za duzo pytan wokol tego incydentu, choc agenciury ‘satanistow’ jak Szewczyk Dratewka zachlystuja sie niby pozytywnym przypadkiem Moshe. Dosc dobre dochodzenia internautow odkryly nastepujace znaki zapytania wokol Moshe:
– Wytrzymal on 5 puszek gazow i 5 galonow pieprzu przez 8 godzin natarcia SS i policji Czy mozna sie na to uodpornic? Nikt nie udowodnil, ze taki jest trening w Mosadzie.
– Przed oblawa Moshe wysadzil kogos ze swego folkswagena, a policja nie gonila tamtego — niespotykane w praktyce sluzb USA.
– Sluzby odprowadzily w koncu Moshe bez kajadankow, czyli nie byl aresztowany na miejscu, mimo ze niby grozil Bialemu Domowi.
– Moshe podobno wyjechal swobodnie do Izraela, a jakis Moshe jest w wariatkowie w USA.
– Porownanie zdjec Moshe z oblawy i z sadu wskazuje, ze to niekoniecznie ta sama osoba.
– Moshe nie mogl dzwonic do tok szol z drem Ott, bo szol jeszcze wtedy nie istnial.
– Wg Burgermeister dr Ott jest „agentem wplywu” (co obsesyjnie Dratewka przypisuje „upadlemu naukowcowi” drowi P. Beinowi).
– Bruno dodaje, ze musi istniec nagranie tok-szolu — internauci wydaje sie przegapili ten fakt.
Dziwne jest „prorocze” stwierdzenie dwu kluczowych przyszlych zdarzen przez:
– dra Ott o Pandemrixie, ze zawiera wirusa ptasiej grypy, ktory zrekombinuje sie z grypa zwykla czy swinska — w zabijake;
– Moshe o ukrainskim zrodle laboratoryjnej zarazy.
Morgellony
Inne wiarygodne źródła Albarelli’ego, w tym 2 b. biochemików z Fort Detrick, powiązały Moshe także z tajemniczą chorobą morgellonów i jej rzadką mutacją, niepokojąco szerzącymi się w stanie Vermont i in., kiedy pisał o tym Hank Albarelli (7.5.2010). Choroba zabiła lub okaleczyła wtedy co najmniej 10-20 mieszkańców wsi i rolników. Wg b. naukowców z Fort Detrick, z chorobą tą eksperymentowano intensywnie pod koniec l. 1960-ych w kilku miejscach doświadczalnych w stanie New England oraz w dobrze znanej instytucji badawczej w rejonie Bostonu. Choroba morgellonów wywołuje okropne problemy skórne, zmęczenie, dezorientację i poważne problemy z pamięcią oraz bóle w stawach i dziwne uczucie igieł i szpilek przekłuwających ciało czy czegoś pełzającego wewnątrz ciała. Niektórzy pacjenci skarżą się, że dziwne włókna przepychają się przez ich skórę. Innym wypadają włosy, zastąpione włóknami morgellonów. Inni znów dostają zgrubienia skóry, pod którym kłębią się morgellony. Kilku badaczy i lekarzy skonsultowanych przez Albarelli’ego uważało morgellony za przypadek psychiatryczny. Zaś wg in. lekarzy, zaznajomionych z leczeniem tej choroby, winny może być niezidentyfikowany zarodnik z powietrza, wyprodukowany w laboratorium z dolegliwości po raz pierwszy odkrytej w XVIII w. Bez względu na źródło, wielu badaczy twierdzi, że choroba morgellonów staje się bardzo realnym problemem zdrowia w niektórych częściach kraju – pisał Albarelli.
Wygląda na to, że przez zbieżność objawów, skutki “rośnięcia” sztucznych włókien w ciele człowieka, nazwano obecnie chorobą morgellonów sprzed wieków. Na pewno nie było wtedy dzisiejszej wiedzy o materiałach ani nano-techniki do wykorzystania jej. Jeśli wnioski dr Stanninger i in. profesjonalnych badaczy są prawidłowe, mamy do czynienia z wykorzystaniem okrutnej technologii, zdolnej atakować człowieka masowo przez opryski z powietrza, dodawaniu do żywności i i in. metodach propagacji. Nie wygląda na to, że naturalne warunki (temperatura, wilgotność, promienie ultrafioletowe…) mogłyby negatywnie wpływać na “przeżywalność” nano-włókien. Nie potrzebują do przenoszenia nośnika biologicznego – człowieka czy zwierząt. Są więc one pod tym względem bardziej zbrodnicze niż sztuczne zarazy.
Czy nano-włókna zwane morgellonami mogą przetrwać w środowisku bez “pożywki” w nieskończoność? Jeśli tak, znów skażono Planetę na miliony lat, podobnie jak zubożonym uranem. Promieniotwórczość izotopu zmniejsza się z czasem, natomiast nano-włókna wydaje się mogą rosnąć i propagować w nieskończoność, kiedy znajdą “pożywny” grunt, w tym ciało człowieka i zwierzęta. Kto wie jakie mineralne podłoże sprzyja ich “wzrostowi”! Jedno mikroskopijne włókno mogłoby paść na taki grunt, rozpoczynając kolonizacje w nieskończoność, aż do wyczerpania pierwiatków-pożywki w podłożu. Woda, wiatr, ruchy istot żywych przenosiłyby fragmenty włókien w inne miejsca, być może zaczynając nowe kolonie sztucznego pasożyta od diabła rodem. W bisoferze istnieje równowaga gatunków: nadmierne rozprzestrzenianie jednego karbują inne, dla których jest pożywką. Nano-włókna nie mają naturalnego przeciwnika w przyrodzie… Może go zwalczyć chyba tylko inny, także sztucznie wyprodukowany, np. przyciągany w jakiś sposób przez nano-włókna, o własnościach neutralizujących ich naturę. Jakie anomalie wprowadziłaby ta “kuracja”? Otwieramy makabryczną puszkę Pandory…
Przypadki C. gatii i morgellonów z oprysków lotniczych w USA mogą być próbami przed szerszym, masowym zastosowaniem. Amerykanów wystawiono na szereg śmiertelnych “eksperymentów”, bo są pod ręką najbardziej zaawansowanych laboratoriów świata, zaprzęgniętych do służby największemu zbrodniarzowi w historii ludzkości – kompleksowi jot. W USA padły i nadal padają ofiary: tysięcy ton palonej rocznie na poligonach przeterminowanej broni uranowej; niezdrowej żywności i faszerowania jej chemikaliami; “pandemii”; chemizacji Zatoki Meksykańskiej dyspersantami pod pozorem walki z “wyciekiem ropy”… Wiele samobójstw wywołaly sztuczne banksterskie ”kryzysy”: żywności, nieruchomości, finansowy i zatrudnienia. Miały one zradykalizować krnąbrne społeczeństwo amerykańskie do rewolucji, a wtedy władze USA pod kontrolą kompleksu jot zacisnęłyby totalitarny uścisk. Powie ktoś – jest wiele ofiar wypadków drogowych w USA. Owszem, ale auto wybieramy świadomie, przy ogólnie przyjętym ryzyku, w zamian za dogodności transportu drogowego. Czy mamy wybór, czym kiedy i gdzie spryskają nas z powietrza?
Wynalazcy i wdrożeniowcy “morgellonów” popełniają zbrodnię przeciw ludzkości. Typowo w takich przypadkach, sprawca najpierw neguje zjawisko, a gdy presja opinii publicznej zmusza rząd do działania, złoczyńca opóźnia dochodzenia oraz ośmiesza, dyskredytuje i atakuje fizycznie demaskatorów. W końcu, gdy “tajemnicy” nie da się dalej ukrywać, ściemnia o skutkach i zwala je na inne przyczyny. Obserwowałem te sekwencje w zatajaniu skutków broni uranowej, romieniowani aelektromagnetycznego z telefonii komórkowej i linii wys. napięcia, a potem scypionek. Dojście sprawiedliwości, która oznaczałaby jeśli nie kary śmierci to bilionowe odszkodowania dla ofiar, staje się w takich warunkach niemożliwe, bo sprawcy pociągają sznurki medialne, rządowe i prawne, często pracując z mafiami (np. Koszer Nostra).
Staninger o morgellonach
Gdyby nie ta makabra, struktura i własności włókien morgellonowych byłyby fascynujące. Najlepiej przedstawia je wiodąca badaczka tematu, dr Hildegarde Staninger. Morgellony to związki polyestru w kształcie 2 rurek jedna w drugiej, z główką krzemową – taka podwójna mikroskopijna słomka. Wyposażona jest w “składacz” (nano-robot), część zaprojektowaną chemicznie, zdolną budować system włókien podobny do sieci światłowodów. Pyły zawierające nano-roboty spryskuje się w chemośladach, rozprzestrzeniły się więc na cały świat. Spożywamy je np. osiadłe na roślinach jadalnych, pobrane do zwierząt i ryb. Wszystko wykonano nano-techniką, która wykorzystuje własności materii na poziomie atomowym. Morgellony nie mają więc charakterystyk organizmu biologicznego czy pasożyta – są tworem sztucznym. Mają jednolitą formę, strukturę i skład. W wysokich temperaturach nie płoną ani się nię nie topią, tylko rozpadają na mniejsze części. Wyrastają z wewnątrz organizmu, wyłaniając się przez skórę. Wg Staninger, wzrost włókna wymaga kwasowości charakterystycznej dla żołądka i nerek, więc materiał musi dostać się tam, zanim “wyrośnie” na zewnątrz, powodując doznania pod skórą, gdzie są czułe zakończenia nerwowe. Staninger z kolegami sporządziła listę 167 objawów morgellonów.
Były przypadki przekazania morgellonów płodowi przez matkę. Osoby z wszczepami silikonowymi itp. mogą mieć “pożywkę” dla morgellonów; Staninger i koledzy zbadali pacjentów z morgellonami ale bez żadnych wszczepów. Morgellony raczej nie są zakaźne, nabycie “choroby” zależy od chemii organizmu danej osoby. Na początku (2006) było 60 tys,. ofiar w USA, 100 tys. globalnie, przyrost 1000 ofiar na dobę. Wg Staninger (maj 2008), 46% przypadków w USA wystąpiło w płd. Kalifornii, następnie w Teksanie i na Florydzie.
Staninger i koledzy w laboratoriach prywatnych i publicznych, badali włókna przysłane z różnych miejsc, w tym ze szpitala z pacjentami miorgellonowymi, oraz próbki po opryskach chemośladowych, które pozostawiły w powietrzu niteczki podobne do tych w wacie cukrowej. Odkryto, że z czasem włókna ewolują. Np. w zestawieniu z elementami komórki w organizmie, metale występujące w chemośladach tworzą swoistą bateryjkę. Po zbliżeniu palca pacjenta na parę mm, włos morgellonowy zaczął obracać się wokół swej osi!
Skład ani struktura badanych morgellonów nieprzypomina własności próbki meteorytu, ale wprowadzone do niej, morgellony “wyrosły”! Leki przeciw pasożytom skutkują u niektórych pacjentów z morgellonami, bo zawarte w nich metale neutralizują działanie metali we włóknach, lecz nano-robot przywraca własności włókna. System immunologiczny człowieka niereaguje na morgellony. Dbanie o zdrowie i system trawienia zwiększa odporność na morgellony.
Materiały źródłowe
1. Wywiad z dr Hildegarde Staninger nt. morgellonów cz.1 cz. 2 cz.3 (potrzeba wersji polskiej)
To samo w wersji czeskiej (?)
2. Hank P. Albarelli Jr. Biological warfare? Mystery Disease Linked to Vanished Israeli Scientist
3. Julian Rose Geoinżynieria atmosfery
4. Piotr Bein Hipotezy spiskowe „ukrainki” – wiecej pytań niż odpowiedzi
Za: piotrbein.wordpress.com/…/morgellony-i-gr…