Łazarz
261

Trudna sprawa-abp Józef Wesołowski.

Żyłem i pracowałem w nuncjaturze, kiedy nuncjuszem był tam abp Józef Wesołowski. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o oskarżeniach wobec niego, byłem absolutnie zdziwiony.
Z mojego osobistego doświadczenia w jego zachowaniu nie zauważyłem niczego, co mogłoby chociaż sugerować, że jest pedofilem.
Więcej, jego życie osobiste i zaangażowanie na rzecz Kościoła przedstawiało się trochę lepiej niż tych, którzy byli przed i po nim.
Dlatego też starałem się nic nie mówić na jego temat, choć wielu mnie o to pytało.

Teraz po wyroku sądu kościelnego sytuacja się zmieniła. Watykańskie i kościelne instytucje, które zajmują się tymi sprawami i ludzie, którzy tam pracują, to nie przedszkole i dyletanci.
Jeśli podjęto decyzje o areszcie domowym, to znaczy, że dowody są niezbite.

Ja sam, jeśli by mnie zapytano w sądzie, co mogę powiedzieć o tej sprawie, odpowiedziałabym, że nie wiem nic, co mogłoby potwierdzić oskarżenie.
Równocześnie dopuszczam możliwość, że nuncjusz Wesołowski dopuścił się czynów, o które się go oskarża. Z dwóch powodów: autorytetu sądu i ludzi, którzy się tą sprawą zajmują i własnego doświadczenia w podobnych przypadkach.

Ludziom świeckim od nas duchownych należą się wyjaśnienia.
Jak to w ogóle możliwe?
Dlaczego takie rzeczy w Kościele się zdarzają?
Dlaczego nikt wcześniej nie reagował? Temat ogromny i postaram się krótko odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Najlepiej na przykładach
.
Przykłady tutaj :
http://www.deon.pl/…/art,1777,trudna…

Znam też z opowieści znajomych o innych przypadkach pedofilii wśród duchownych.
Zazwyczaj absolutnie nic nie wskazuje, że taki człowiek jest dewiantem (w odróżnieniu od przypadków homoseksualizmu, gdzie z dobrym wzrokiem wiele można zauważyć).

Mylące też jest, często rozpowszechniane przez media, przekonanie, że pedofil to popijający hydraulik, śmierdzący i mocno owłosiony półanalfabeta.
Bardzo często jest odwrotnie: to człowiek z wyższym wykształceniem, bardzo dbający o swój wygląd, kulturalny, z wyższych sfer.

Tak samo jest z duchownym pedofilem: wzorowy duszpasterz, wymienił dach na kościele, szanuje parafian, ma dobry kontakt z młodzieżą, pobożny - codziennie można go zobaczyć z różańcem lub brewiarzem w ręku. Tacy ludzie prowadzą absolutnie podwójne życie. Stan schizofrenii duchowej i moralnej jest niewyobrażalny. Na kazaniach gromią za współżycie przedmałżeńskie młodzież, a potem siadają do samochodu i jadą do drugiego miasta… Nie istnieje dobro lub zło, ważne jest tylko to, czego chcą.

Bycie księdzem, zakonnikiem jest środkiem do zaspokojenia swoich pragnień. W pewnym momencie prawdopodobnie tacy ludzie już nie mogą się zatrzymać w swoim procederze. Uzależnienie jest zbyt silne, bezkarność daje pożywkę do większej deprawacji.
Inteligencja i pomysłowość w tłumaczenie sobie i innym swojego zachowania, a także ukrywania swoich przestępstw wprawia w zdziwienie i nasuwa na myśl inteligencję szatańską.

Latami wyćwiczyli się w prowadzeniu tej gry.
Ogromną ilość wysiłku i inteligencji zaangażowali w ukrywanie swoich zboczeń. Są bezwzględni.

Jeśli będzie donos do biskupa, to upadną przed nim na kolana, rozpłaczą się i powiedzą: Niszczą mnie, bo staram się służyć Kościołowi.
Łzy 50 letniego mężczyzny to mocna rzecz. Zorganizują grupę parafian i księży w dziekanacie, którzy pojadą do kurii go bronić.
Będzie ich bronił wójt czy dyrektor szkoły, któremu chrzcili dzieci. Jeśli biskup lub kanclerz kurii byli razem z nim w seminarium, to bardzo trudno im uwierzyć w oskarżenia kierowane pod adresem kolegi z roku. Zwłaszcza wtedy, gdy jedyne dowody to zeznania dwóch 12 letnich ministrantów, których rodzice niezbyt często chodzą do kościoła.
Jeśli jednak biskup lub inni księża postanowią coś sprawdzić, to lepiej żeby byli czyści jak łza.
Będą plotki, że są homoseksualistami albo mają kochanki
. Będą skryte lub otwarte szantaże.
Sam tego doświadczyłem, bo ten, u którego nocowali chłopcy, na lewo i prawo opowiadał, że mam kochankę i kradnę pieniądze z kasy zakonnej.
Taki człowiek wykorzysta wszystkie możliwości obrony, jakie daje mu prawo kościelne, będzie się odwoływał do Watykanu i zaklinać na wszystkie świętości, że jest ofiarą walki z Kościołem. Sprawa dla biskupa prosta nie będzie, ponieważ było też wiele przypadków pomówień i fałszywych oskarżeń.
A jak będzie wobec własnych księży wyglądał biskup, który poparł fałszywe oskarżenia jakiegoś kapłana?

Sprawa arcybiskupa Wesołowskiego jest ważna, ponieważ był bardzo wysoko postawiony w hierarchii i w jego proces jest zaangażowany autorytet Ojca Świętego. Dla wszystkich ludzi, którzy mają jakąkolwiek władzę w Kościele, jest to przykład tego, że w przypadkach podejrzeń o pedofilię trzeba bezwzględnie badać każde zgłoszenia, nie mając względu na osoby.

http://www.deon.pl/…/art,1777,trudna…