heureka -;) i wszystko staje się jasne... kolejne potwierdzenie, konkret. Jesteśmy uczniami Jezusa Chrześcijanin jest przede wszystkim uczniem Jezusa. I to On jest jego guru. Dobrzy uczniowie nie …Więcej
heureka -;) i wszystko staje się jasne... kolejne potwierdzenie, konkret.

Jesteśmy uczniami Jezusa

Chrześcijanin jest przede wszystkim uczniem Jezusa. I to On jest jego guru. Dobrzy uczniowie nie uważają, że ich guru współzawodniczy z innymi guru.

Dzisiaj przed chrześcijaństwem stają wyzwania tolerancji, dialogu i współpracy. Po raz pierwszy od czwartego wieku chrześcijaństwa instytucjonalnego nie wspiera władza świecka, która staje po stronie ekskluzywizmu religijnego. Chrześcijan zachęca się, by postrzegali samych siebie jako uczniów Jezusa, nawiązujących nowe relacje z uczniami mistrzów innych tradycji. Uświadamiając sobie, że to Jezus jest ich osobistym guru, chrześcijanie uwalniają się od zakorzenionego w ich umysłach imperialnego nastawienia do innych i od historycznej nietolerancji. Stają się wówczas wolni i mogą prowadzić dialog oraz budować partnerstwo duchowe z innymi wiarami. Pytanie, którym Jezus tworzy więź z uczniami, łączy Go zatem z poszukiwaniem duchowym, które wspólne jest dla całej ludzkości.

Jezus nie szuka uczniów po to, by poprawić sobie poczucie własnej wartości. Ewangelie opisują, w jak wielu wypadkach pozwalał na to, by ominęła Go okazja zabłyśnięcia nad nim gwiazdy guru. Widział, jak wielu zwolenników odwraca się od Niego, czując, że Jego nauczanie zagraża im poprzez wielki autorytet osobisty. Z tych czy innych powodów może nie odpowiadać nam uznanie Jezusa za swego guru. Możemy w ogóle nie chcieć żadnego guru, albo czuć, że pociąga nas ktoś inny. Jezus nie potępia takiej decyzji. Ale nawet jeśli właśnie tak Go odbieramy, wciąż możemy wsłuchać się w milczenie, z którego wyłania się Jego pytanie poruszające wszystkich.

Angielskie słowo disciple, używane w odniesieniu do uczniów Jezusa, pochodzi od łacińskiego discere — „uczyć się”. Uczeń to ktoś, kto uznaje, że istnieje coś, czego ma się nauczyć i że jego nauczyciel, przynajmniej na razie, wie więcej od niego. Zawiera się w tym pewien paradoks: zakładamy pewne oddzielenie ucznia od osoby, z którą ma pozostać w jedności po to, aby nauczyć się wykraczać poza dwoistość. Poza dwoistością rozpościera się pełne uczestnictwo w miłości. Uczniostwo w swej istocie wykracza zatem poza siebie. Uczeń przewyższa nauczyciela, bo nauczyciel przewyższa samego siebie. Ten paradoks stanowi esencję tożsamości Jezusa. To, że Ja odchodzę, jest dla was dobre, powiedział Jezus swym towarzyszom. Dyscyplina to droga, na której discipulus — uczeń — dowiaduje się, jak wniknąć w ten paradoks — dyscyplina słuchania, milczenia, czytania sercem, medytacji bez pragnień.

Kiedy nie jesteśmy świadomi etapów, na jakich rozwija się każda relacja, ryzykujemy przedwczesne niepowodzenie związku, który stwarzamy. Pierwsza faza romantycznego przywiązania wydaje się wówczas końcem wszystkiego. Gdy uczymy się wchodzenia w relację z Jezusem, zaczynamy od wsłuchania się w Jego pytanie, siedząc Mu u stóp. Kiedy jednak usłyszymy Jego milczenie, odkrywamy, że znajdujemy się wewnątrz pytania, zostając ze współczuciem poznania dzięki Jego samopoznaniu. Mistyczna prawda Nowego Testamentu mówi, że pozostajemy w jedności z Jezusem, która to jedność zabiera nas poza jakiekolwiek egocentryczne z nim relacje. Fundamentalizm chrześcijański, jak każdy inny fundamentalizm, to zatrzymany rozwój — relacja, którą na wczesnym etapie coś zablokowało. Indywidualność ucznia nie ulega w tej jedności zniszczeniu, lecz przeobrażeniu. Cóż innego oznacza miłość lub śmierć? Jak to ujął autor chrześcijański z drugiego wieku:

,,Albowiem Ty we mnie, a ja w Tobie, razem jesteśmy jedną niepodzielną Osobą,,

Głębia modlitwy wyprowadza nas poza dwoistość, wiodąc ku jedności, poza idee i obrazy ku rzeczywistości. Z Ewangelii jasno wynika, że Jezus nie chciał otaczać się chwalcami, pragnącymi upiec własną pieczeń, ani też wielbicielami, lecz uczniami w pełnym tego słowa znaczeniu czy też przyjaciółmi. I nagle pojmujemy, jak trwamy „w Chrystusie”, a On trwa w nas, jak to się dzieje, że mamy wspólnego z Nim Boga i Ojca — świta nam to zaś w umysłach wtedy, gdy egoizm ustępuje miejsca samopoznaniu, które żywi łaska więzi z Nim. Potrzebujemy dwoistości, aby wykroczyć poza nią. Innymi słowy musimy współpracować z ego, aby wykroczyć poza ego. Podobnie potrzebujemy Jezusa historycznego, aby dotrzeć do Chrystusa Kosmicznego. Mimo to spotykamy Jezusa ze starożytnej Palestyny nie takiego, jakim był wówczas, lecz jakim jest teraz. Spotykając Go teraz stykamy się ze wszystkim, czym kiedykolwiek był i czym kiedykolwiek będzie.

Wsłuchując się w pytanie, jakie Jezus stawia ludzkości, słyszymy też wezwanie do odkrycia samych siebie. Słuchanie Go prowadzi do słuchania wraz z Nim tajemnicy istnienia u jej źródeł. Sprawia to, że pytanie i osoba Jezusa mają tak doniosłe znaczenie dla współczesnego człowieka, który poszukuje duchowości. Jeśli mamy ujrzeć Jezusa takiego, jakim On jest, a nie takiego, jakiego wyobraża sobie nasze ego, musimy nauczyć się wsłuchiwać w Jego pytanie, zanurzając się w tym samym milczeniu, w którym On je zadaje.

Laurence Freeman OSB