mkatana
3214

(O szóstym i dziewiątym przykazaniu) W czystości do Ołtarza.

Kazania biskupa TIHAMERA TOTHA

Kochani Bracia w Chrystusie!
Pewien pan miał jechać do Bremy z głównego dworca berlińskiego. Przy kupnie biletu kasjer wydał mu resztę banknotem pięciomarkowym złożonym we dwoje, wysmarowanym i wypłowiałym, jak miliony innych, które krążą po Niemczech. Na marginesie owego banknotu było napisane atramentem krótkie zdanie, które jednak odzwierciedlało całą bezdenną głębię moralnego upadku dzisiejszego społeczeństwa, bowiem widniały tam słowa: „Für dich gab ich die Unschuld” – „Dla ciebie oddałam swoją niewinność”.
Für dich gab ich die Unschuld! O jakże bolesny był ten napis na brzegu pięciomarkoego banknotu! Dla ciebie oddałam swoją duszę! O jakichże potwornych okropnościach życia wielkomiejskiego świadczył?!
Dla ciebie oddałam swoją duszę! Czyżby tu, koło nas pod koniec drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa, zbudziła się nowa Sodoma i Gomora, bezczelna i wyzywająca?
Bracia! Kościół widzi, jak mętne nurty powodzi unoszą strzeżone przez niego dusze, jak uderzają w nie fale, a do ich uszu dolatuje szept fałszywych filozofów – i przeciwstawia temu bezgranicznemu zepsuciu szóste Przykazanie Boże, mówiąc, iż Bóg bezwzględnie nie uznając żadnych kompromisów, wymaga zupełnej wstrzemięźliwości płciowej aż do zawarcia związku małżeńskiego, zaś od małżonków żąda dozgonnej wierności.
Poprzednie dwa kazania miały poniekąd przygotować grunt w celu zrozumienia treści VI Przykazania. Dzisiejsze i następne będą wielkim wołaniem: W czystości do ołtarza! Tak też brzmi tytuł dzisiejszego kazania. Na przyszły zaś raz będę mówił o wierności trwającej aż do grobu.
I. Czego żąda VI Przykazanie od przystępujących do sakramentu małżeństwa? I II Dlaczego tego żąda? –oto jest dwojaka myśl dzisiejszego kazania.

I
Czego żąda Bóg od przystępujących do sakramentu małżeństwa?

Czego żąda Bóg od tych, którzy przystępują do sakramentu małżeństwa? – Oto pierwsze pytanie. Zaraz dam jasną i wyraźną odpowiedź: Żąda czystego i pełnego wstrzemięźliwości życia!

1) Bracia! Historia cywilizacji ludzkiej daje nam w tej dziedzinie dużo ciekawych przykładów. Znamy wszyscy okropne błędy pogańskiej etyki. I ciekawa rzecz! Nawet w otchłaniach moralnego zepsucia wśród pogan błyszczało od czasu do czasu czarujące piękno czystości moralnej, i w chwilach największego rozkładu spotykamy się na każdym kroku z instytucjami, które świadczą o szacunku i instynktownym odczuciu piękna czystości.
Właśnie w czasie najgłębszego upadku przejawiała się najżywiej bolesna tęsknota duszy ludzkiej za czystością! Kiedy wszystko wokoło chłonął grób niemoralności, starano się z ogromnym wysiłkiem w najrozmaitszy sposób uratować przynajmniej na maleńkiej wysepce życia rozbitków cnoty i moralnego obowiązku.
Pythia musiała dozgonnie ślubować czystość, tak samo i arcykapłan greckich świątyń, hierophantes. Podróżny, zbliżając się do Aten, już z daleka widział świątynię „Parthenon”, wystawioną ku uczczeniu dziewictwa. Rzymianie również wybudowali przybytek dla bogini czystości. Wizerunek Pudicycji odbijano na monetach. Powszechnie znana jest cześć, jaką cieszyły się w Rzymie kapłanki Vesty, strzegące świętego ognia. Nawet konsul musiał ustępować im z drogi, a jego orszak z szacunkiem oddawał im honory. Gdy skazaniec, idąc na stracenie, spotkał westalkę, to bywał uwalniany od kary śmierci. Za upadek moralny groziła westalce kara śmierci, gdyż uważano go za straszną hańbę dla państwa, i tylko wielkimi ofiarami można było przebłagać bóstwo.
Oto, Bracia, jak poganie, nawet mimo błędnych pojęć, cenili czystość moralną!

2) Tym straszniejszy jest fakt, że nowe pogaństwo, które jak widzimy, niszczy moralność na każdym kroku, nie może znieść nawet tej odrobiny czystości, żądając i głosząc wolność instynktów nieskrępowane używanie życia.
„Raz tylko jesteśmy młodzi! Młodość ma swoje prawa! Użyć młodości! Użyć życia!” – Oto hasła, które krążą koło nas i zgubnym, fałszywym rozumowaniem prowadzą tysiące dusz do grzechu.
Bracia! „Użyć życia” znaczy tyle, co „puścić wodze instynktom”, czyli popełnić najokropniejszą zbrodnię przeciwko ludzkości, bo nieokiełznany wybuch instynktów wskazuje na zanik godności ludzkiej. Tylko panowanie nad sobą świadczy o człowieczeństwie. Zaraz po pierwszej zbrodni dokonanej przez Kaina, którą spowodował również niepohamowany instynkt zawiści, Pismo Święte upomina: „Grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować.” (Rdz 4, 7). Tak! Człowiek powinien pamiętać, że tym pilniej powinien poddać instynkt kontroli rozumu i działaniu hamujących sił woli, im go ten więcej opanowuje.

S
tosują to ludzie odnośnie do innych instynktów. Ktoś, widząc na wystawie brylanty, wzdycha z upragnieniem: O, jak dobrze byłoby je mieć! Ale rozum nie pozwała ich zdobyć kosztem grzechu, ujarzmia chęć posiadania! Głodny przechodzień mijając ogród owocowy, chciałby zaspokoić swój apetyt, ale rozum powstrzymuje go od kradzieży, nie pozwala zaspokoić instynktu kosztem grzechu. Przez rozum trzymamy na wodzy instynkt samozachowawczy!
Skoro tyle możemy uczynić i uważamy to za naturalne, czyż mamy puścić wodze najsilniejszemu z instynktów, instynktowi zachowania gatunku?
Czyżby tu nie było trzeba hamującej siły rozumu i woli? Stwórca uczynił ten instynkt najsilniejszym ze wszystkich w człowieku, a to dlatego, żeby ludzie znosili bez obawy wszelkie ofiary związane z tym instynktem, jak: wydawanie dzieci na świat oraz ich wychowanie. Ponieważ ten instynkt jest najsilniejszy, jest również i najniebezpieczniejszy, gdyż prowadzi do bezmyślnego nadużycia i do grzechu bez zrozumienia celu, dla którego z stworzony. „Jak koń potrzebuje wędzidła, żeby nas nie zrzucił w przepaść – mówi św. Hieronim – tak samo ciało musi być kierowane przez rozum, bo inaczej prowadzi do zagłady” (Adv. Jovinianum c. 16).
Rzeczywiście widzimy, że Bóg, stworzywszy człowieka, wyznaczył zaraz i granice tego instynktu, ustanawiając nierozerwalność małżeństwu między mężczyzną a kobietą. Instynktu tego można używać zgodnie z wolą bożą wyłącznie w ramach życia małżeńskiego.
Godna podziwu prostota pojęć ludzi pierwotnych najlepiej wskazuje. że zachowanie czystości aż do zaślubin jest prawem bożym, i że tylko małżeństwo jest instytucją powołaną do zachowania rodzaju ludzkiego. Życie dzikich szczepów najlepiej świadczy, że jedyną uświęconą formą zachowania rodzaju ludzkiego jest rodzina.
Bracia! Dziś słyszy się na każdym kroku hasła nowoczesnych proroków: „Powrót do pranatury!”, „Naturze trzeba wrócić jej prawa!”, „Młodzież powinna się wyszumieć!” – to też ze smutkiem musimy zauważyć, że podobne teorie, chociaż są wygłaszane przez ludzi cywilizowanych, mają niższy poziom moralny, niż pojęcia ludzi pierwotnych!

3) Kochani Bracia! Nie mogę na tym poprzestać, lecz muszę poruszyć jeszcze jedną bardzo palącą kwestię odnośnie do omawianego tematu, która w krótkości można by ująć: Życie wstrzemięźliwe obowiązuje do ślubu nie tylko kobiet ę , ale i mężczyznę! Pan Jezus nie zna podwójnej moralności: innej, ostrzejszej dla kobiet, a łagodniejszej dla mężczyzn!

Nie uznajemy podwójnej etyki! I o tym należy przypomnieć dzisiejszemu zepsutemu społeczeństwu, którego opinia przez palce traktuje u mężczyzn to, za co kobiety bezwzględnie potępia, mężczyznę usprawiedliwia z tego, za co kobietę gotowa ukamienować!

Bracia! Czy można uwierzyć, że Bóg inną miarę stosuje do mężczyzny, aniżeli do kobiety?! Czy można wierzyć, że wolno i że należy wymagać od dziewczyny, która stoi przed ołtarzem, śnieżnobiałej niewinności, gdy jednocześnie mężczyzna wnosi w życie rodzinne więdnący rdzeń, wygasłe oczy, zakażoną krew i upodloną duszę?! Wolno więc najpierw pogrążyć się w bagnie, w orgiach, hulankach, a potem, mając już zrujnowane zdrowie i duszę, wystroić się pięknie we frak i przysięgać wierność niewinnej dziewczynie?!

4)
Kochani Bracia! Skoro jasno powiedziałem, czego mamy wymagać od młodzieży męskiej, to nie mogę pominąć kobiet. Skoro mówimy o życiu czystym aż do dnia ślubu, winniśmy rozpatrzyć częste usprawiedliwienia kobiet, które w ten sposób przedstawiają swoją moralną ustępliwość, jakoby musiały skłaniać się na tę stronę grzechu, i nie mogą się zgodzić na surowość chrześcijańskiego poglądu, lecz muszą być nieco swawolne. Dlaczego? „Bo dziś tylko tak można mieć powodzenie, tylko tak można się podobać! Inaczej nie wyjdziemy za mąż! Mniejszymi i większymi ustępstwami trzeba łowić mężczyzn…”
Bracia! Podobne nadzieje zwodzą wiele dobrych kobiet, czyniąc je ustępliwymi, a przecież historia ludzkiej kultury wskazuje na coś wręcz przeciwnego. Na co? Że im więcej ustępstw moralnych robiły kobiety pogańskie, tym częściej mężczyźni unikali małżeństwa. Przerażone tym państwo chciało ich zmuszać do małżeństwa. Platon mężczyznę, który nie chce się żenić, radzi karać grzywną pieniężną i pozbawieniem praw honoru. Ale wszystko było bezskuteczne. Persowie, Spartanie, Kreteńczycy również karali bezżennych, żonatych natomiast zwalniali od służby wojskowej. Ale i to nie, pomogło. W Rzymie istniało sławne prawo „Lex Julia et Papia Poppaea”, które nakazywało każdemu mężczyźnie niżej lat 60, a kobiecie niżej lat 50, wstąpić w związki małżeńskie w ciągu 100 dni. Ale i to nic nie pomogło, bo ani frywolność kobiet, ani żadne z tych praw nie potrafiło nakłonić mężczyzn do małżeństwa. Mężczyźnie już zbrzydła kobieta, przestała go zajmować. Jeszcze mogłoby go zająć: czyste zachowanie się kobiety, jej niedostępność i jej duchowa wyższość.
I oto ta sama kobieta, która w czasach pogańskich nie mogła ani żadnymi grzesznymi wabikami, ani za pomocą ustawy prawnej zachęcić mężczyznę do małżeństwa, teraz, bez pomocy praw wyjednała sobie szacunek mężczyzny, cześć i małżeństwo. Osiągnęła to dzięki chrześcijaństwu, które przez jak najsurowsze przepisy czystości wywalczyło dla niej godność ludzką.
Czy wiecie, kiedy zmienił się stosunek do kobiety, którą od dawna pogardzano? Od czasu, gdy chrześcijaństwo wyniosło na ołtarze niepokalaną czystość Najświętszej Panny i ogłosiło zdziwionemu światu, że w kobiecie istnieje stokroć cenniejsze piękno, aniżeli to, które w niej dotychczas dostrzegano: nie piękna twarz, oczy, piękne rysy, ale piękność duszy, czystość serca! „Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: – pisze święty Piotr – uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga.” (1 P 3, 3 – 4).

A kiedy błogosławiona między wszystkimi niewiastami, Matka – Dziewica zajaśniała swoim dostojeństwem nad głową strasznie poniżonego rodzaju żeńskiego, coraz to większe zastępy zaczęły podążać w śnieżnej bieli śladami Jej liliowych stóp i zdobywać szacunek dla chrześcijańskiej kobiety.
Córki rzymskich patrycjuszów opuszczały przepych rodzinnych domów. Córki Marcella, Amiciusa, Aemilina zdejmowały swoje purpurowe płaszcze i lśniące klejnoty, mówiąc do swoich niewolnic, które jeszcze wczoraj drżały na ich skinienie: „Pójdź, siostro! Poświęćmy razem swoje życie Niebieskiemu Oblubieńcowi!” Matrona, którą niedawno nieśli niewolnicy, dla której ciężarem była jedwabna suknia, zaczęła własnoręcznie dźwigać chorych z ulicy do własnego domu, by im obmyć rany. Gdy oczom pogan ukazał się taki typ kobiety, wtedy zatriumfowało wysokie pojęcie chrześcijańskie o kobiecie. Kobieta, która przez tysiące lat była u pogan jucznym bydlęciem i towarem dla przyjemności, została wyniesiona przez chrześcijaństwo na królową serc i panią rodziny (Hettinger: Apologie I., str. 179).
A więc, Siostry, Dziewczęta, które sądzicie, że przez pustotę, flirt i umiłowanie świecidełek ułatwicie sobie wyjście za mąż, które za wiele sobie pozwalacie, pamiętajcie, że wprawdzie może się mężczyźnie podobać wystrojona, wymalowana i nadająca się na wystawę lalka – kobieta, ale mężczyzna zdrów duchowo nie pojmie jej za żonę, lecz tę, która mu umili ognisko domowe, ułatwi życie i uczciwie wychowa dzieci. Z frywolnymi, ustępliwymi dziewczynami chłopcy trochę poszaleją, ale gdy zastanowią się poważnie, gdy myślą o małżeństwie, to z pewnością raczej wybiorą kobietę, której twarz nie jaśnieje od szminki, ale od wewnętrznej dobroci duszy, która woli kołysankę, niż wrzawę jazz bandu. Poważny młodzieniec myśli o kobiecie, która woli drewnianą łyżkę w dłoni, niż papieros, która potrafi wyrobić ciasto na chleb, a nie tasować kart, która będzie umiała prowadzić dom, a nie samochód.
A co stanie się z tą drugą, frywolną kobietą? Spełnią się na niej słowa Pisma Świętego: „Małe jest wszelkie zło wobec przewrotności kobiety, toteż spadnie na nią los grzesznika.” (Syr 25, 19). „Z kobietą zamężną nigdy razem nie siadaj ani nie ucztuj z nią przy winie, aby przypadkiem twa dusza nie skłoniła się ku niej, byś przez swą namiętność nie potknął się aż do zagłady.” (Syr 9, 9)

II.
Dlaczego Bóg żąda czystości?

Tu, Bracia, dochodzimy do drugiej części dzisiejszego tematu: Pan Bóg żąda czystego życia, aż do ołtarza ślubnego. Dlaczego?
Na co potrzebna jest moralna czystość? Dzisiejszy świat łamie białe lilie niewinności, nie tylko w życiu, ale i w teorii, za pomocą drwinek pragnie je doprowadzić do uwiądu: „Życie czyste młodzieńca? Samozaparcie się? Cóż to ma za znaczenie? Do czego może się przydać takie znęcanie się nad sobą?”
Bracia! Cóż to za straszna, bezgraniczna bezmyślność! O ileż podlejsze jest takie rozumowanie od starego pogańskiego poglądu. Postarajmy się odpowiedzieć na pytanie: Jaki jest cel czystości?
Gdy zastanowimy się głębiej nad tym, dojdziemy do bardzo ciekawego wniosku. Bóg poza małżeństwem nigdy nie pozwala korzystać z twórczej siły, którą nas obdarzył, gdyż w ten sposób zapewnia niewzruszoność instytucji małżeństwa i czystość źródła, z którego wypływa życie ludzkie.

1) Małżeństwo w dzisiejszych czasach staje się przedmiotem wielu skarg i utyskiwań. Czy znacie przyczynę tych narzekań, nieprzyjemności, chorób i nędzy? Przyczyną tą są wykroczenia przeciw VI Przykazaniu przed ślubem! Bo szczęście małżeńskie jest ściśle związane z hasłem chrześcijańskim: „W czystości do ołtarza i w wierności do grobu!” Byłoby dużo szczęśliwych małżeństw, gdyby było więcej wstrzemięźliwych młodzieńców przed ślubem.
Ileż więcej idealizmu, radości, zdrowia i odporności systemu nerwowego wnosiliby do małżeństwa ludzie, którzy by nie splamili czystości w latach młodzieńczych, którzy stanęliby na ślubnym kobiercu czyści duszą i ciałem!
Znamy wszyscy to przeczulenie nerwowe, które powoduje w rodzinie wiele kłótni, poróżnień, rozgoryczeń i rozwodów. To chorobliwe przeczulenie wypływa często z neurastenii, nabytej dzięki grzechom popełnionym za młodu przeciwko VI Przykazaniu. Im więcej jest dzisiaj młodzieńców o czystej duszy, tym trwalsze będzie w przyszłości życie rodzinne!

2) Bracia! To pierwsze nasze spostrzeżenie możemy rozszerzyć. Pan Bóg wymaga samozaparcia się przed ślubem jeszcze i w tym celu, żeby małżonkowie w pewnych okresach życia małżeńskiego zdolni byli do przymusowej wstrzemięźliwości.
Jest to punkt niemniej ważny od poprzedniego. Bo jeśli słaby, nadwerężony przez grzech i przeczulony system nerwowy może czasami zniszczyć szczęście małżeńskie, to wprost piekło i siedlisko grzechów czyni z małżeństwa, kopie grób dla wierności ta strona, która w pewnych okresach nie potrafi zapanować nad swoimi instynktami.
Weźmy za przykład dzisiejsze okropne położenie gospodarcze, które wielu małżeństwom tak boleśnie utrudnia wychowywanie dzieci. W takich wypadkach jedynym sposobem jest wstrzemięźliwość małżonków.
To jest jedyny, moralnie dozwolony sposób. A dalej, wstrzemięźliwość konieczną jest wtedy, gdy mężczyzna pragnie oszczędzić chorą, albo potrzebującą większej opieki żonę. Tak samo, czy mogłaby dochować wierności mężowi, będącemu na froncie, albo w dalekiej podróży, żona, która nie potrafi się oprzeć pokusom w latach panieńskich, która przyzwyczaiła się wszystkim podszeptom swoich instynktów odpowiadać skwapliwie „tak”?!… Bracia! Powiem ważną rzecz: małżonkowie najlepiej okażą głębię swojej miłości, kiedy jedno względem drugiego potrafi być wyrozumiałe i w imię szczerego przywiązania potrafi znieść przymusową wstrzemięźliwość. Każda ofiara, ponoszona dla drugiej strony, jest nowym węzłem, który pogłębiając wzajemny szacunek, łączy dwa serca coraz silniej.
W ten sposób ogień młodego wina zamienia się na wytrawny dojrzały napój. Tak z biegiem lat powstaje chrześcijański ideał małżonków, których łączy nieprzemijające uczucie, płonące w miodowych miesiącach, ale wzajemny, oparty na czystości szacunek, dojrzały w długich latach ofiarnego życia. Ale i w tym celu nieodzowna jest wstrzemięźliwość przed ślubem: grzeszne życie w młodości odbiera siły, potrzebne do zachowania wierności małżeńskiej; i odwrotnie, młodość spędzona w czystości zapewnia małżeństwu czystość, zdrowie i wierność.
Gdyby na to ktoś powiedział, że zna małżeństwa, które chociaż połączyły się po burzliwej młodości, a jednak żyją szczęśliwie, odpowiem, że i ja mam w domu wyszczerbioną szklankę, która od wielu lat dobrze mi służy, ale gdybym teraz zamierzał kupić nową, to nie kupowałbym wyszczerbionej.

***
Kochani Bracia! „W czystości do ołtarza!” – jest to pierwsze wymaganie VI Przykazania i na Tym zakończmy dzisiejsze rozważania. Tego Bóg żąda od każdego i to leży w interesie rodzaju ludzkiego.

Powiesz, że to niemożliwe? Że tego nie można zrealizować?

Jeśli jesteś tylko człowiekiem, jest to niemożliwe. Bez wiary tego nie dokonasz. Ale jeśli jesteś chrześcijaninem, potrafisz to uczynić! Od czasu, przyszedł na świat Chrystus Pan, jest to możliwe! Od chwili, gdy możemy się modlić… „A Słowo ciałem się stało”, da się to wprowadzić w czyn! Bo cóż to znaczy, że „Słowo stało się ciałem”? Znaczy, że Chrystus przybrał na Siebie ludzkie ciało, a przez to uczynił ludzką naturę Swoim kościołem i wlał w nią pragnienie i możliwość wyższego życia. Bóg zstąpił na ziemię, stał się człowiekiem, by ludzka natura mogła podnieść się ku niebu i roziskrzyć myślami bożymi. Niemoralność wciąga nas w bagno, zaś czyste życie prowadzi na tron królewski.

Na grobie świętej Notburgi, wyniesionej z rzędu prostych sług na ołtarze, widnieją takie dwa wiersze:
„Ein reines Herz und treuer Sinn Macht eine Magd zur Kônigin”.
„Gdy masz hart ducha i myśl kryształową,
Możesz ze sługi stać się królową”.
O, Panie! Użycz naszej młodzieży cnoty życia karnego i wstrzemięźliwego, życia, które prowadzi na tron królewski. Daj, by zachowała jasny i bystry wzrok, świeżość oblicza, pogodne czoło i sprężystość ciała, żeby potrafiła żyć w czystości, aż do ołtarza! Amen.
mkatana
Jest też takie sprawdzone, polskie powiedzenie, cyt. '' Ile grzechów w narzeczeństwie, tyle krzyży w małżeństwie.''
mkatana
Małżeństwo w dzisiejszych czasach staje się przedmiotem wielu skarg i utyskiwań. Czy znacie przyczynę tych narzekań, nieprzyjemności, chorób i nędzy? Przyczyną tą są wykroczenia przeciw VI Przykazaniu przed ślubem! Bo szczęście małżeńskie jest ściśle związane z hasłem chrześcijańskim: „W czystości do ołtarza i w wierności do grobu!”
Jeszcze jeden komentarz od mkatana
mkatana
Bracia! „Użyć życia” znaczy tyle, co „puścić wodze instynktom”, czyli popełnić najokropniejszą zbrodnię przeciwko ludzkości, bo nieokiełznany wybuch instynktów wskazuje na zanik godności ludzkiej. Tylko panowanie nad sobą świadczy o człowieczeństwie. Zaraz po pierwszej zbrodni dokonanej przez Kaina, którą spowodował również niepohamowany instynkt zawiści, Pismo Święte upomina: „Grzech leży u …Więcej
Bracia! „Użyć życia” znaczy tyle, co „puścić wodze instynktom”, czyli popełnić najokropniejszą zbrodnię przeciwko ludzkości, bo nieokiełznany wybuch instynktów wskazuje na zanik godności ludzkiej. Tylko panowanie nad sobą świadczy o człowieczeństwie. Zaraz po pierwszej zbrodni dokonanej przez Kaina, którą spowodował również niepohamowany instynkt zawiści, Pismo Święte upomina: „Grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować.” (Rdz 4, 7). Tak! Człowiek powinien pamiętać, że tym pilniej powinien poddać instynkt kontroli rozumu i działaniu hamujących sił woli, im go ten więcej opanowuje.