BAH
223,8 tys.

Prowokacja kielecka

Jan Piński, Leszek Pietrzak

Jak Sowieci wrobili Polaków w pogrom Żydów.

Pogrom kielecki z 4 lipca 1946 r.najmocniej na świecie naznaczył Polaków piętnem antysemitów. Dzisiaj już wiemy, że został on zainspirowany przez Sowietów i wykonany rękami polskich komunistów. Jest to prawda przemilczana i niewygodna. Dlatego m.in. Instytut Pamięci Narodowej wolał umorzyć śledztwo w tej sprawie niż wziąć odpowiedzialność za przedstawienie najbardziej wiarygodnej i logicznej wersji wydarzeń.

Tymczasem już w 1948 r. w opublikowanych w Wielkiej Brytanii wspomnieniach („The Rape of Poland: Pattern of Soviet Aggression”, „Zgwałcenie Polski: wzór sowieckiej agresji”), były premier Stanisław Mikołajczyk (w czasie pogromu wicepremier w komunistycznym rządzie, który niedługo potem ucieczką za granicę ocalił swoje życie), tak opisał kulisy pogromu kieleckiego: „Rozpoczęto ataki na ludność żydowską w nadziei, że uda się odwrócić uwagę Zachodu od tak bezczelnie sfałszowanego referendum. W Częstochowie powiedziano ludziom, że na rynku będzie wystawiony wielbłąd – część żywego inwentarza Armii Czerwonej. Gdy ludzie zebrali się, aby oglądać zwierzę, ubecy przebiegli wśród tłumu wznosząc okrzyki: «Żydzi zabijają naszych ludzi». Rozruchy zostały zażegnane tylko dzięki szybkiej orientacji księdza, który stanął przed tłumem i powiedział, że okrzyki te były prowokacją. W Kielcach major Sobczyński, oficer policji bezpieczeństwa […], nakazał robotnikom odlewni żelaza przybyć w oznaczonym czasie na zebranie, które miało odbyć się na rynku. Miał zamiar wskazać ręką pensjonat żydowski, który stał naprzeciw rynku, w czasie kiedy jego poplecznicy mieli krzyczeć, że mordują tam polskie dzieci. Spodziewał się, że spowoduje to najazd na budynek, co zmusi wojsko do otworzenia ognia na tłum. […] Komuniści zapomnieli jednak usunąć telefon z pensjonatu. Mając informacje, że tłum jest prowokowany do ataku na dom, jakiś rabin zadzwonił do komendy armii, prosząc o pomoc. Wkrótce zjawił się oddział wojska pod komendą ruskiego pułkownika. Ten – wiedząc oczywiście o całym spisku – zdziwiony był, że tłum, do którego miał strzelać, nie zjawił się jeszcze. Zmienił więc plan. Skierował bezlitośnie swoich ludzi przeciw żydowskim mieszkańcom pensjonatu, zabijając 40 i raniąc tylu samo. W nadziei, że sprowokuje motłoch do akcji przeciwko wojsku, kazał wyrzucić zabitych na ulicę. Jakikolwiek bowiem odruch tłumu byłby dla niego znakiem do rozpoczęcia strzelania” – pisał Mikołajczyk. Zaraz po zajściu Mikołajczyk domagał się powołania komisji śledczej do zbadania kulis całej sprawy. Wobec odmowy komunistycznych aparatczyków chciał opisać zebrane fakty w „Gazecie Ludowej” redagowanej przez działaczy PSL. Na próżno. Komuniści ocenzurowali teksty.
Relacja Mikołajczyka w zadziwiający sposób uzupełnia i wyjaśnia ustalone do dziś fakty. Sprawców znamy. Dywagować możemy jedynie o tym ile i jakie korzyści Sowieci chcieli osiągnąć z tej prowokacji.
Pretekst
Wczesnym rankiem 4 lipca 1946 r. do jednego z posterunków Milicji Obywatelskiej (MO) w Kielcach zgłosił się szewc Walenty Błaszczyk, domagając się, aby go jeszcze raz wysłuchano. Był tam już poprzedniego dnia około północy, zaraz po tym, jak jego syn Henrykpowrócił do domu po dwóch dniach tajemniczej nieobecności, w czasie których chłopca szukano w całych Kielcach. Błaszczyk przybył na komisariat milicji w towarzystwie syna i swojego sąsiada. Tym razem chciał przekazać milicjantom zupełnie nowe informacje dotyczące zaginięcia syna. Otóż według tej najnowszej wersji, jego syn miał zostać porwany przez tajemniczego osobnika i przetrzymywany w piwnicy domu przy ul. Planty 7. Porywacz miał być mężczyzną w średnim wieku, który zatrzymał na ulicy 8-letniego Henia, a następnie zaoferował mu 20 złotych za dostarczenie paczki do mieszkania, którego adres wskazał chłopcu. Po dotarciu na miejsce, miano zabrać małemu Henrykowi paczkę, a następnie zamknąć go w piwnicy, gdzie rzekomo przebywało już kilkoro innych dzieci. Według zeznań szewca Błaszczyka jego syn wskazał właśnie budynek przy ul. Planty 7, jako miejsce swojego uwięzienia. Chłopiec miał również rozpoznać mężczyznę, który go uwięził. Traf chciał, że we wskazanym budynku mieścił się kielecki oddział Komitetu Żydowskiego, który był wówczas miejscem, do którego zaglądało wielu Żydów, przybywających do Polski ze Związku Sowieckiego.
Zeznania Błaszczyka opierające się na tym, co rzekomo powiedział mu 8-letni syn, zostały przez milicjantów natychmiast połączonez plotkami, jakie od kilku tygodni krążyły po Kielcach. Mówiły one o tajemniczych zaginięciach małych dzieci, które miały być porywane przez Żydów, a następnie zabijane po to, aby krew mogła służyć do wyrobu… macy (chleba żydowskiego). Milicjanci nie badali prawdziwości zeznań Błaszczyka. Szef posterunku milicji sierżant Edmund Zagórski nakazał wysłać sześcioosobowy patrol do budynku przy ul. Planty 7, gdzie zatrzymano Kalmana Singera, mężczyznę wskazanego przez Henryka Błaszczyka. Sierżant Zagórski zadzwonił wówczas do zastępcy komendanta wojewódzkiego milicji w Kielcach mjr. Kazimierza Gwiazdowicza. O czym rozmawiano – nie wiemy. W każdym razie po tej rozmowie Zagórski postanowił jeszcze raz wysłać patrol, aby ten dokonał dokładnego przeszukania budynku przy ul.Planty 7. Tym razem wysłany przez Zagórskiego patrol był nietypowy. Liczył bowiem aż kilkunastu milicjantów. Po drodze mundurowi zakomunikowali spotkanym znajomym przechodniom, że Żydzi porywają w mieście dzieci, aby je następnie mordować (sic!). Ta informacja kolportowana przez „ludowe organy władzy” rozeszła się błyskawicznie. W ten sposób rozpoczęto przygotowywanie do „spontanicznego” pogromu Żydów.
Bezpieka rozpoczyna pogrom!
Po przybyciu na miejsce, milicjanci dokonali przeszukania budynku, ale niczego nie znaleźli. W tym samym czasie pod budynkiem przy ul. Planty 7 zgromadził się już spory tłum. Obecność dużych sił porządkowych przekonywała zgromadzonych, że coś musiało być na rzeczy w plotkach o porywaniu dzieci. Przewodniczący kieleckiego oddziału Komitetu Żydowskiego rabin Seweryn Kahane widząc tę atmosferę był zaniepokojony. Zgromadzeni pod budynkiem ludzie coraz częściej wznosili antyżydowskie okrzyki. Kahane zadzwonił do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach, do płk. Władysława Spychaja-Sobczyńskiego prosząc go o natychmiastową interwencję. Niebawem przed budynkiem przy ul. Planty 7 pojawiły się oddziały wojska i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Otoczyły one budynek, ale pozostawiły w spokoju zebrany tłum. Następnie kilku żołnierzy sforsowało drzwi wejściowe i rozpoczęło rewizję. W trakcie tych czynności żołnierze zaczęli strzelać, zabijając kilku mieszkańców, w tym przewodniczącego Komitetu Żydowskiego rabina Kahane. Strzały, jakie wówczas padły jeszcze bardziej wzburzyły zgromadzony tłum. Żołnierze, milicjanci i ubecy zaczęli siłą wyciągać z budynku kolejnych jego mieszkańców. Po drodze padły następne strzały, w wyniku których ginęli kolejni mieszkańcy budynku przy ul. Planty 7. Zgromadzony tłum bił wyprowadzanych z budynku Żydów i rzucał w nich kamieniami. W ten sposób zginęły m.in. dwie Żydówki, wypchnięte najpierw rzez żołnierzy przez okno, a potem zatłuczone kijami. W pewnym momencie tłum rzucił się do rabowania tego wszystkiego, co pozostało wewnątrz budynku. Przybyli z kieleckiej katedry ks. Jan Danielewicz i ks. Roman Zelek usiłowali interweniować, ale obaj nie zostali dopuszczeni przez wojsko do miejsca, gdzie rozgrywał się dramat. Około południa pojawiły się nowe oddziały wojska i dopiero te przystąpiły do zaprowadzenia porządku. Tłum został rozproszony i wystawiono ochronę budynku. W środku pozostała już tylko część jego mieszkańców. Zebrano zabitych, a rannych odwieziono do szpitala. Jednak to nie był koniec.
Bez litości
W południe pod dom przy ul. Planty 7 przybyła grupa robotników (głównie z Kieleckich Zakładów Metalowych) , która uzbrojona w kije i kamienie, wznosiła antyżydowskie okrzyki. Gdy dotarła na miejsce, zdołała przerwać kordon wojska okalający budynek i wdarła się do środka. Zabito kolejnych żydowskich mieszkańców budynku. Ich zwłoki zostały odarte z ubrań i dopiero po jakimś czasie wywiezione do miejscowego prosektorium. Po południu 4 lipca akty terroru wobec Żydów zaczęły rozprzestrzeniać się na całe Kielce. Ich sprawcami byli zarówno mundurowi, jak i cywile. Siłą rzeczypojawiły się kolejne ofiary. M.in. zamieszkali przy ul. Leonarda 15 Abram i Regina Fisz, wyciągnięci z domu przezczterech nieznanych osobników, którymi dowodził kapral milicji. Następnie oboje zostali wywiezieni do lasu za miastem i zastrzeleni. Bardzo często napady miały charakter czysto rabunkowy. Zdarzały się nawet takie sytuacje, że przypadkowo pobito kilka osób narodowości polskiej, które uznano za Żydów. W trakcie tych incydentów zabito także trzech Polaków, którzy stanęli w obronie napadniętych Żydów. Do napaści i aktów terroru dochodziło nie tylko w Kielcach, lecz także w innych miejscach Kielecczyzny. M.in. na dworcu kolejowym we Włoszczowie, gdy nadjechał pociąg z Kielc, nieznani osobnicy zamordowali jadącego w nim Żyda, wyrzucając go przez okno. Do podobnych aktów terroru doszło także w Szczukowskich Górkach oraz w pobliżu Koniecpola, gdzie zamordowano dwóch kolejnych Żydów. Skuteczna interwencja sił porządkowych nastąpiła dopiero wówczas, gdy szef kieleckiego UB płk Sobczyński postanowił skończyć z przemocą. W rejon budynku przy ul. Planty 7 wysłano nowe oddziały wojska, które odepchnęły zgromadzonych tam ludzi, oddając kilka salw w powietrze. Sobczyński nakazał również zebrać żydowskie rodziny z całego miasta i zapewnić im prawdziwą ochronę. Posterunki ochronne wystawiono także wokół szpitali, do których trafili ranni. Było to o tyle istotne, że w rejonach szpitali zaczęli gromadzić się napastnicy. Pod wieczór do miasta wkroczyły dodatkowe oddziały wojska, milicji i UB. Wprowadzono godzinę policyjną. Zaczęły się aresztowania tych, których podejrzewano o czynny udział w zajściach. Wśród ponad stu aresztowanych osób było 34 żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego i 6 z KBW. Późnym wieczorem sytuacja w Kielcach wydawała się już opanowana. Jednak wzburzenie przeciętnych ludzi utrzymywało się długo. Musiało minąć sporo czasu, aby zwykli mieszkańcy miasta dostrzegli, że doszło do krwawego pogromu, a oni sami, niezależnie od tego, jaka była ich rola, będą musieli dźwigać brzemię tej zbrodni.
Pozorowane śledztwo, demonstracyjny pogrzeb
W następnych dniach ani kieleckie UB, ani milicja nie zabezpieczyły żadnych śladów związanych z morderstwami. Nie szukały też tych, którzy brali w nich udział. Wprawdzie w pierwszych godzinach po pogromie aresztowano kilkudziesięciu żołnierzy i milicjantów, podejrzanych o czynny udział w zdarzeniu, ale ich przesłuchania prowadzone były szybko i niechlujnie. Zdecydowana większość z nich została niebawem zwolniona. Opieszałość śledztwa rzucała się w oczy. Tak jakby dla śledczych było jasne, kto stał za pogromem.
5 lipca Centralny Komitet Żydów Polskich, który przysłał do Kielc swojego przedstawiciela, Izaaka Cukiermana, zażądał od UB i milicji ochrony pociągu, którym tego dnia wieczorem wyjechali z Kielc ich żydowscy mieszkańcy.
8 lipca zorganizowano zbiorowy pogrzeb ofiar. Ogromny kondukt żałobny z trumnamiprzeszedł ulicami miasta. Oprócz kompanii honorowej wojska, przedstawicieli lokalnych władz, a także przedstawiciela rządu, ministra odbudowy kraju Michała Kaczorowskiego, szli w nim przedstawiciele partii politycznych, organizacji społecznych, robotnicy kieleckich zakładów, młodzież, milicja, wojsko, oraz liczne delegacje Komitetu Żydów Polskich z całego kraju. W kondukcie pogrzebowym widać było poczty sztandarowe i transparenty z hasłami potępiającymi sprawców kieleckiego pogromu. Tę wyreżyserowaną inscenizację pogrzebową uwieczniła Polska Kronika Filmowa, której „produkcja” została wyemitowana 15 lipca 1946 r. Ujęcia z pogrzebu zostały opatrzone propagandowymi komentarzami i posłużyły scenarzystom komunistycznej Polskiej Kroniki Filmowej do potępienia „faszystowsko-reakcyjnych bandytów” spod znaku organizacji „Wolność i Niezawisłość” i Narodowych Sił Zbrojnych, którzy – jak komunikowano – okazali się być zdolni do mordowania niewinnych żydowskich ofiar. Równie szybko zaczęły się procesy rzekomych sprawców kieleckiego pogromu. Pierwszy z nich został przeprowadzony przez Najwyższy Sąd Wojskowy, który na sesji wyjazdowej w Kielcach, w dniach od 9 do 11 lipca skazał dwanaście osób. Dziewięć otrzymało karę śmierci, natomiast pozostałe trzy wyroki od 7 do 12 lata więzienia. Wyroki śmierci wykonano już następnego dnia. Był to bardzo specyficzny proces. W akcie oskarżenia, jaki został zaprezentowany w czasie rozprawy,stwierdzono wprost, że „pogrom był udziałem band WiN i NSZ”. Władze starały się nagłośnić propagandowo ten proces, usiłując wmówić Polakom, że za kieleckim pogromem rzeczywiście stało podziemie. W tym celu reżimowe gazety publikowały artykuły podtrzymujące tezę o inspiracji podziemia i w tym duchu próbowano organizować „masówki” w zakładach pracy całej Polski. Próby zrzucenia odpowiedzialności za kielecki pogrom na antykomunistyczne podziemie spotkały się z dużym oporem. Przyjęto wówczas inną taktykę –znalezienia winnych wśród ludzi aparatu władzy. W ten sposób jesienią 1946 r. miały miejsce kolejne procesy związane z odpowiedzialnością za kielecki pogrom: milicjantów, żołnierzy i cywilów. Urządzono nawet proces szefowi kieleckiego UB mjr. Władysławowi Spychajowi-Sobczyńskiemu, a także szefom kieleckiej milicji: komendantowi Wiktorowi Kuźnickiemu i jego zastępcy Gwiazdowiczowi, ale o dziwo skazano tylko Kuźnickiego, który w czasie pogromu był… na zwolnieniu lekarskim. Potem zapanowało wielkie milczenie, które trwało do samego końca komunistycznej PolskiA jak bratem, a jak katem...
Więcej w najnowszym numerze "Historii Bez Cenzury"

www.bezc.pl/…/3
Rybach udostępnia to
26
Czas dla myślących. Prezydent Duda oskarża Polaków o tę zbrodnię?
EON udostępnia to
2
cui bono?
BAH
Niektóre ośrodki polityczne oraz medialne nadal posługują się narracją z czasów komunistycznych – W najwyższym stopniu zdumiewają oraz wymagają zdecydowanego potępienia i reakcji, wszelkie współczesne próby odgrzewania jest haniebnej retoryki.
Niektórzy polscy politycy i niektóre polskie ośrodki medialne, w wolnej Polsce, próbują znowu budować swoja pozycję polityczną na odgrzewaniu rzekomo …Więcej
Niektóre ośrodki polityczne oraz medialne nadal posługują się narracją z czasów komunistycznych – W najwyższym stopniu zdumiewają oraz wymagają zdecydowanego potępienia i reakcji, wszelkie współczesne próby odgrzewania jest haniebnej retoryki.
Niektórzy polscy politycy i niektóre polskie ośrodki medialne, w wolnej Polsce, próbują znowu budować swoja pozycję polityczną na odgrzewaniu rzekomo antysemickiego wizerunku naszego kraju.
Są to działania haniebne i nie ma na nie zgody. Stawiają one te ośrodki poza obszarem cywilizowanej debaty publicznej.
Polacy i nasze państwo nie są antysemickie. Polacy szanują inne narody i mniejszości – zakończył minister Piotr Gliński. ...

www.echodnia.eu/…/pogrom-czy-prow…
BAH
@żydowski jad
Pogrom kielecki z 4 lipca 1946 r.najmocniej na świecie naznaczył Polaków piętnem antysemitów.
Dzisiaj już wiemy, że został on zainspirowany przez Sowietów i wykonany rękami polskich komunistów. Jest to prawda przemilczana i niewygodna.
Dlatego m.in. Instytut Pamięci Narodowej wolał umorzyć śledztwo w tej sprawie niż wziąć odpowiedzialność za przedstawienie najbardziej wiarygodnej …Więcej
@żydowski jad

Pogrom kielecki z 4 lipca 1946 r.najmocniej na świecie naznaczył Polaków piętnem antysemitów.
Dzisiaj już wiemy, że został on zainspirowany przez Sowietów i wykonany rękami polskich komunistów. Jest to prawda przemilczana i niewygodna.
Dlatego m.in. Instytut Pamięci Narodowej wolał umorzyć śledztwo w tej sprawie niż wziąć odpowiedzialność za przedstawienie najbardziej wiarygodnej i logicznej wersji wydarzeń.
....
W Częstochowie powiedziano ludziom, że na rynku będzie wystawiony wielbłąd – część żywego inwentarza Armii Czerwonej. Gdy ludzie zebrali się, aby oglądać zwierzę, ubecy przebiegli wśród tłumu wznosząc okrzyki: «Żydzi zabijają naszych ludzi». Rozruchy zostały zażegnane tylko dzięki szybkiej orientacji księdza, który stanął przed tłumem i powiedział, że okrzyki te były prowokacją.

.....