danutadubiel
337

+ LEON XIII - MILITANTIS ECCLESIAE - O BŁOGOSŁAWIONYM PIOTRZE KANIZJUSZU

+ LEON XIII - MILITANTIS ECCLESIAE -
O BŁOGOSŁAWIONYM PIOTRZE KANIZJUSZU

Do Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów i wszystkich Biskupów Kościoła katolickiego, trwających w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską!
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i błogosławieństwo papieskie!


Wojujący Kościół w uroczystych obrzędach czci pamięć tych, których wspaniała cnota i pobożność wyniosła do tryumfującej chwały. Przez te objawy starożytnego kultu podkreśla się znaczenie świętości tak bardzo potrzebnej w czasach trudnych dla wiary i cnoty. Właśnie w tym roku dzięki Bożej Opatrzności możemy się radować z okazji trzechsetletniej rocznicy zgonu nader świętego męża Piotra Kanizjusza i uważamy to za okazję dla pobudzenia dusz do takiego dobra, jakiego ten mąż szczęśliwie dokonał dla świata chrześcijańskiego. Obecne czasy noszą bowiem pewne cechy tamtego okresu, w którym żył Kanizjusz, gdy pęd za nowościami i swoboda doktrynalna spowodowały upadek wiary i przewrotność obyczajów. Ten Apostoł Niemiec, jakby następca Bonifacego, oddalał obydwie plagi od wszystkich, a szczególnie od młodzieży i to nie tylko siłą swej wymowy i dociekliwością rozumowania, lecz przez zakładanie szkół i najlepsze wydawnictwa. Za tymi wspaniałymi przykładami poszło wielu gorliwych ludzi, by posługiwać się niemniej zdecydowanie tą samą bronią przeciwko wrogiemu rodzajowi dla obrony religii i godności oraz uprawiania z entuzjazmem najszlachetniejszych nauk i wszelkich godziwych sztuk za aprobatą Najwyższych Pasterzy Rzymskich, którzy zawsze najusilniej starali się zachować starożytny majestat nauk i ich nowe osiągnięcia dla ludzkości. Nie jest też dla Was tajemnicą, Czcigodni Bracia, że Naszą najwyższą troską było zawsze zdrowe i właściwe wychowanie młodzieży i w tym celu wciąż podejmowaliśmy wysiłki, gdzie tylko było to możliwe. Teraz również korzystamy z okazji, by tym, którzy w obozach Kościoła są bojownikami dla Chrystusa postawić przed oczami wzór pełnego poświęcenia wodza Piotra Kanizjusza, aby łącząc w sobie oręż sprawiedliwości z orężem doktryny tym lepiej i skuteczniej mogli bronić sprawy religii.

Jak wielkie zadanie przyjął na siebie ten mąż najbardziej oddany dla wiary katolickiej w dziedzinie zarówno duchownej jak i cywilnej, można stwierdzić dopiero na tle sytuacji w Niemczech na początku rebelii luterańskiej. Przemiany obyczajów i ich upadek ułatwiały rozszerzanie się błędu, ten zaś przyspieszał ich ostateczną ruinę. Dlatego wielu odstąpiło od wiary katolickiej. W krótkim czasie zło ogarnęło prawie wszystkie kraje, dotknęło ludzi wszelkiego stanu i pozycji, wywołując w wielu umysłach przekonanie, że sprawa religii w cesarstwie doszła do krańcowego kryzysu i niedługo nie będzie żadnych środków dla uleczenia tej choroby. I rzeczywiście sytuacja byłaby bez wyjścia, gdyby Bóg nie pospieszył z pomocą. Pozostali wprawdzie w Niemczech ludzie dawnej wiary, wybitni pod względem nauki i gorliwości religijnej; pozostali też władcy Bawarii i Austrii a przede wszystkim król rzymski Ferdynand I, którzy stawiali ponad wszystko obronę katolickiej sprawy. Bóg jednak dał dla chwiejących się Niemiec nową długotrwałą i potężną pomoc, tak odpowiednią dla owych burzliwych czasów, w postaci towarzystwa ojca Loyoli, którego pierwszym organizatorem wśród Niemców był Piotr Kanizjusz.

Trudno podawać tu szczegóły z życia tego człowieka niezwykłej świętości, którego wysiłkiem ojczyzna rozbita niezgodą i zraniona buntami powróciła do dawnej jedności ducha i pojednania, który z zapałem podejmował dysputy z nauczycielami błędu, oddziaływał na umysły, usunął tyle nieszczęść, przeszedł przez tyle krain i podjął tyle misji w sprawie wiary. Do tego oręża nauki wprowadzał swego ducha, którym stale ją rozwijał tak roztropnie, biegle i skutecznie. Gdy wrócił do Messyny i zaczął prowadzić wykłady, w niedługim czasie rozwinął studia świętych nauk w Kolonii, Ingolstadt, w Wiedniu osiągając w tamtejszych akademiach wielkie znaczenie i ukazując niemieckim umysłom wielkość uznanych doktorów nauki chrześcijańskiej i teologii scholastycznej. Ponieważ tej nauki najbardziej nie znosili w owym czasie wrogowie wiary, dokładał on wszelkich starań, by właśnie ona świeciła najmocniej i wprowadzał ją do programów nauczania w liceach i kolegiach Towarzystwa Jezusowego, dla zakładania których podejmował tak wiele wysiłków i zabiegów. Nie wahał się zstępować z wyżyn mądrości do początkowego nauczania dzieci oraz pisania dla nich książek i podręczników. W ten sposób po wykładach na dworach książąt udawał się często z kazaniami do ludu a od pisania rozpraw na tematy sporne lub dotyczące obyczajów przechodził do pisania książeczek dla umocnienia wiary ludu lub pobudzenia czy zachowania pobożności. Podziw budzą jego wysiłki, by uchronić mniej biegłych w nauce przed popadnięciem w sidła błędu, czego dowodem jest wydana przez niego „Summa nauki katolickiej”, bogate i treściwe dzieło napisane w pięknym łacińskim języku przypominającym styl ojców Kościoła. Obok tego wspaniałego dzieła, które zostało przyjęte z ogromnym uznaniem przez uczonych prawie wszystkich krajów Europy, stoją mniejsze objętościowo, lecz niemniej pożyteczne i niezwykle popularne dwa katechizmy, przeznaczone przez błogosławionego męża dla mniej wykształconych, a mianowicie jeden dla dzieci, drugi zaś dla uczniów szkół średnich. Pierwszy z tych katechizmów stał się niezwykle popularny wśród katolików dla przekazywania podstawowych prawd chrześcijańskich nie tylko jakby pierwszy pokarm dla dzieci w szkołach, lecz także dla szerokiego użytku w kościołach. W ten sposób Kanizjusz jest już przez trzysta lat wspólnym nauczycielem katolików w Niemczech do tego stopnia, że utarło się powiedzenie: znać Kanizjusza to zachować prawdę chrześcijańską.

Dzieła tego najświętszego człowieka ukazują drogę dobra dla wszystkich. Wiemy, Czcigodni Bracia, że ród Wasz słynie zdolnością i wysiłkiem do powiększania chwały ojczyzny oraz tworzenia dobra prywatnego i publicznego. Dobrem wielu jest zaś to, by którzykolwiek są wśród was mądrzy i dobrzy dokładali wszelkich starań, wszelkiego światła geniuszu i humanistycznego ducha dla obrony i świetności religii, wykorzystując w tym celu każdą nową wartość sztuki i poznania nauki. Jeżeli były kiedyś czasy, które najbardziej wymagały wielkiej wiedzy i nauki dla obrony sprawy katolickiej, są nimi bez wątpienia nasze czasy, w których jakby szybszy pęd do humanizmu nieraz daje okazję wrogom do zwalczania wiary chrześcijańskiej. Dlatego z równą siłą trzeba przejmować ich ataki, utrzymywać pozycje, wytrącać broń z ręki, którą chcieliby przeciąć wszelkie przymierze między tym, co Boskie i co ludzkie. Katolicy o tak przygotowanych i wykształconych umysłach będą mogli obiektywnie wykazać, że wiara w Boga nie tylko żadną miarą nie unika uprawiania humanizmu, lecz jest jakby jego szczytem i to, co w naukach humanistycznych wydawało się przez długi czas jako sprzeczne i nie do pogodzenia, może się stać tak bliskie i powiązane z filozofią, że jedne i drugie nauki oświecają się nawzajem coraz bardziej, zaś przyroda nie musi być wrogiem, lecz wspólniczką i powierniczką religii, której tchnienie nie tylko wzbogaca poznanie wszelkiego rodzaju, lecz udziela także wiele mocy i życia literaturze i innym sztukom. Ile godności i blasku nauki duchowne mogą czerpać ze świeckich, niech świadczy choćby fakt, że poznanie natury ludzkiej może ułatwiać jej kierowanie zmysłami. Dlatego narody wyróżniające się naukami humanistycznymi mają mniej zaufania do ścisłej mądrości i ich uczeni przeważnie lekceważą to, co ma ubogi kształt lub formę. U mądrych zaś jesteśmy dłużnikami w mniejszym stopniu niż u niemądrych, gdyż z pierwszymi winniśmy stać w szyku, drugich zaś podnosić i podtrzymywać, gdy upadają.

Właśnie tutaj obóz Kościoła poniósł największe straty. Kiedy bowiem po wielu początkowych klęskach odzyskano ducha a wiarę tę najsilniejsi ludzie przypieczętowali krwią, najbardziej uczeni uświetnili ją swą wiedzą i geniuszem. Do chwały tej dążyli przede wszystkim Ojcowie i gdy tamci odnosili rany, wystąpili z niezrównanym męstwem z mocą słowa wielce wykształconego i godnego rzymskich i greckich uszu. Ich wiedzą i wymową wielu innych tak zostało pobudzonych, że skoncentrowali wszystkie swoje wysiłki na studiowaniu rzeczy świętych i zebrali tak wielkie dziedzictwo mądrości chrześcijańskiej, że inni ludzie Kościoła w każdym czasie mogli znaleźć coś dla rozproszenia starych przesądów lub obalenia nowych błędów. To bogactwo uczonych przynosi każda epoka, także ta, w której najpiękniejsze dzieła padły ofiarą barbarzyństwa, zostały zapomniane lub popadły w zapomnienie. Dlatego, jeśli starożytne arcydzieła ludzkiego umysłu lub ręki człowieka, które cieszyły się u Rzymian i Greków największym uznaniem nie zostały całkowicie utracone, jest zasługą pracy i przemyślności Kościoła.

Jeżeli religia czerpie tyle światła z badań naukowych i uprawiania sztuki to ci, którzy całkowicie się im poświęcają, nie ograniczają się tylko do myślenia, lecz także podejmują działania, by ich jednostkowa wiedza nie wydawała się jałową. Niech więc uczeni czynią swe badania pożytecznymi dla świata chrześcijańskiego a ich prywatne zajęcie niech się staje wspólną sprawą, by ich wiedza nie pozostawała jakby tylko rozpoczętym dziełem bez urzeczywistnienia w działaniu. Działanie to jest zaś najbardziej cenne dla wychowania młodzieży, które wymaga największego wkładu pracy i troskliwości. Dlatego najgoręcej zachęcamy przede wszystkim Was, Czcigodni Bracia, byście zachowywali szkoły w bezbłędnej wierze, a w razie potrzeby ustawicznie dążyli do jej przywrócenia zarówno w tych, które powstały dawniej, jak i w nowych, i to nie tylko w podstawowych, lecz także średnich i akademickich. Zaś wszyscy katolicy na Waszym terenie winni przede wszystkim starać się i osiągać to, by w sprawie kształcenia młodzieży były zachowane i zapewnione prawa rodziców i prawa Kościoła.
W tej dziedzinie trzeba uczynić wszystko, co jest możliwe. Przede wszystkim szkoły katolickie, szczególnie zaś dla chłopców, nie powinny być mieszane, lecz wszędzie osobne. Wiele bowiem niebezpieczeństw kryje w sobie takie nauczanie, w którym religia jest skażona lub wcale jej nie ma, co często się zdarza w szkołach zwanych mieszanymi. Nie można bowiem łatwo i bez szkody kształcić ducha w pobożności bez nauki. Jeżeli zaś żadna dziedzina życia czy to publicznego czy też prywatnego nie może się obyć bez pomocy religii, tym mniej można odmawiać tej pomocy w tej grupie wieku, w której sądy są pochopne a serca gorące i wystawione na tyle pociągających postaci zła. Kto więc tak kształtuje program nauczania, by nie miał nic wspólnego z religią, ten niszczy same zarodki tego, co piękne i szlachetne i zamiast pomocy dla ojczyzny przygotowuje zepsucie i zagrożenie dla rodzaju ludzkiego. Jeżeli usunie się Boga, to co będzie skłaniało młodych do pełnienia obowiązku lub przywoływało na drogę cnoty, gdy z niej zeszli lub wpadli w otchłań nałogów?

Dlatego konieczne jest nie tylko nauczanie religii dla młodych w pewnych godzinach, lecz kształtowanie całego wykształcenia w duchu chrześcijańskiej pobożności. Jeżeli tego zabraknie i to święte uczucie nie będzie obecne w umysłach uczących, to niewielkie korzyści będzie można uzyskać z jakiejkolwiek nauki zaś szkody często będą niezmierne. W każdej bowiem nauce kryją się inne niebezpieczeństwa i trudno będzie uchronić od nich młodzież, jeżeli ich umysłów nie wyposaży się w pewne Boże kryteria a dusz nie napełni wstrzemięźliwością. Trzeba więc jak najbardziej dbać o to, by to, co jest najważniejsze – kult sprawiedliwości i pobożności nie schodził na dalsze miejsce, by młodzież zacieśniona tylko do tego, co jest dostępne dla oka, nie utraciła wszystkich nerwów cnoty, by nauczyciele przekazując pracowicie szumne twierdzenia nauki i drobiazgowe analizy nie zapominali o tej mądrości, której początkiem jest bojaźń Boża, a której przykazaniom pod każdym względem winna odpowiadać praktyka życia. Troska o kształtowanie ducha winna więc obejmować poznanie wielu rzeczy, każde zaś nauczanie, jakiekolwiek by było, winna podbudowywać i panować nad nią religia oraz tak je ogarniać swoim majestatem i dobrocią, by pozostawiła w duszach młodzieży jakby bodźce.

Pragnieniem Kościoła było zawsze ścisłe powiązanie wszelkich studiów z religijnym wychowaniem młodzieży i dlatego nauczanie religii winno mieć nie tylko swoje miejsce i to szczególne, lecz tak ważnego zadania nie może spełniać nikt, kto nie zostanie uznany jako odpowiedni do tego decyzją i autorytetem samego Kościoła.
Religia domaga się swoich praw nie tylko w szkołach chłopców. Był taki czas, kiedy przepisy akademii szczególnie paryskiej postanawiały, że wszelkie studia winny być tak zgodne z teologią, by o nikim nie twierdzono, że osiągnął szczyt mądrości, jeśli nie miał tytułu w tej dyscyplinie. Wielki odnowiciel wieku, Leon X, i inni Nasi poprzednicy po nim pragnęli, by rzymskie ateneum i inne uniwersytety były silne jak twierdze, gdy srożyły się bezbożne wojny z religią i by w nich pod kierownictwem i nadzorem chrześcijańskiej mądrości kształcono młodzieńców. Taki porządek studiów, który stawiał na pierwszym miejscu Boga i sprawy sakralne przyniósł niemałe owoce i z pewnością sprawił, że młodzieńcy ci lepiej spełniają swe obowiązki. Sukces ten będzie też Waszym udziałem, jeśli wszelkimi siłami będziecie się starali, by w szkołach zwanych średnimi, gimnazjach, liceach i akademiach były zachowane prawa religii.

Niech nigdy nie będzie tak, by zamiary nawet najlepsze były daremne a podejmowana praca bezskuteczna, gdy potrzebna jest jedność umysłów i zgodność w działaniu. Czego bowiem dokonają podzielone siły dobrych przeciw zjednoczonemu atakowi wrogów? Albo na co się zda cnota jednostek, gdy nie ma wspólnej dyscypliny? Dlatego usilnie zachęcamy, by po usunięciu kłopotliwych kontrowersji i sporów grupowych, które łatwo mogą dzielić umysły, wszyscy jednym głosem wyrazili zgodę dbać o dobro Kościoła i połączonymi siłami jedno mieli na myśli i jeden wysiłek woli troszcząc się o zachowanie jedności ducha w więzi pokoju (Ef 4, 3).
Takie myśli nasuwa pamięć i wspomnienie wielkiego Świętego i oby jego wspaniałe przykłady utkwiły w umysłach, budziły jego miłość mądrości, która nigdy nie przestawała troszczyć się o zbawienie ludzi i obronę godności Kościoła. Ufamy zaś, Czcigodni Bracia, że Waszym pierwszym staraniem będzie to, by mieć jak najwięcej współtowarzyszy chwalebnej pracy spośród najbardziej uczonych mężów. Tę szlachetną sprawę będą mogli mieć jakby w swoim łonie ci, którzy zostali postawieni przez Bożą Opatrzność na czele wspaniałego dzieła kształcenia młodzieży. Jeśli będą pamiętali o tym, co podkreślali starożytni, że wiedzę oddaloną od sprawiedliwości trzeba nazwać raczej przebiegłością niż mądrością a jeszcze lepiej, gdy utrwalą sobie w duszy to, co mówi Pismo Święte: „próżni są... wszyscy ludzie, w których brak wiedzy Bożej” (Mdr 13, 1) i nauczą się korzystać z oręża nauki nie dla własnej korzyści, lecz dla wspólnego zbawienia. Będą mogli zbierać owoc pracy i umiejętności, jaki osiągnął kiedyś Piotr Kanizjusz w swych kolegiach i instytutach, a mianowicie dobrych i przykładnych młodzieńców odznaczających się szlachetnością obyczajów i z daleka unikających przykładów bezbożnych ludzi oraz zabiegających w równym stopniu o wiedzę jak i cnotę. W ich umysłach, w których pobożność zapuści głębsze korzenie nie będzie obawy skażenia przewrotności opinii lub odstąpienia od pierwotnej cnoty. Kościół i społeczeństwo świeckie będą miały najlepszą nadzieję posiadania znakomitych obywateli, dzięki nauce, zaradności i roztropności których będzie mógł być zachowany porządek rzeczy świeckich oraz spokój życia domowego.

Resztę polecamy w modlitwach Bogu najwyższemu i najlepszemu, który jest Panem nauk, Jego Matce Dziewicy nazywanej Stolicą Mądrości oraz orędownictwu Piotra Kanizjusza, który tak bardzo zasłużył się chwałą nauki dla Kościoła katolickiego, by pozwolił Wam stać się uczestnikami zamiarów, które powzięliśmy dla wzrostu samego Kościoła oraz dla dobra młodzieży.
Umocnieni tą nadzieją, każdemu z Was, Czcigodni Bracia, oraz duchowieństwu i całemu Waszemu ludowi udzielamy miłościwie apostolskiego błogosławieństwa jako zadatek niebieskich darów oraz dowód Naszej życzliwości.

Dan w Rzymie u Świętego Piotra, 1 sierpnia 1897, w dwudziestym roku Naszego pontyfikatu.
Leon XIII

TUTAJ ALBUM DO PRZEMÓWIEŃ PAPIESKICH

TUTAJ ALBUM DO ENCYKLIK PAPIESKICH