kardynal64
2360

List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 83

Drodzy Przyjaciele i Dobroczyńcy!
Przed siedemnastu laty kard. Józef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, przedstawił swoją wizję przyszłości Kościoła. Wydawała się ona wtedy bardzo pesymistyczna, bo przewidywała, że nastąpi takie rozdrobnienie Mistycznego Ciała, które zredukuje Je do zbioru małych, ale wciąż żywotnych grup egzystujących pomimo powszechnego rozkładu.
Być może musimy się rozstać z ideą Kościoła skupiającego całe narody. Możliwe, że stoimy na progu nowej, zmieniającej wszystko epoki w dziejach Kościoła, w której chrześcijaństwo znów będzie jak ziarnko gorczycy, a jego wyznawcy skupiać się będą w niewielkich grupach, pozornie nie mających większego znaczenia, które jednak z całą mocą będą występować przeciw złu i wniosą dobro w świat…1.
[Kościół] mniej będzie tożsamy ze społeczeństwem, bardziej stanie się Kościołem mniejszości, żyjącym wśród niewielkich, ale żywych kręgów ludzi rzeczywiście przekonanych do wiary, oddanych jej i działających w jej świetle. Właśnie dzięki temu Kościół znowu stanie się «solą ziemi», jak powiada Pismo święte2.
Czy ta wizja jest owocem osobistej przenikliwości kard. Ratzingera, czy też czerpie z innego źródła, np. Tajemnicy fatimskiej? – to może nam zdradzić tylko autor tych słów. Tak czy inaczej, zwłaszcza od czasu II Soboru Watykańskiego, jesteśmy świadkami stopniowego upadku Kościoła takiego, jakim był on przez przynajmniej 1500 ostatnich lat, to znaczy wspólnoty głęboko przenikającej całe życie człowieka, całe społeczeństwo, starającej się żyć w głębokiej harmonii z władzą doczesną, choć ta często próbowała ingerować w duchową władzę Kościoła. Od czasów rewolucji francuskiej można zauważyć nie tylko rozdzielenie tych dwóch władz, ale także bezwzględną wolę walki i zmniejszenia tak bardzo korzystnego wpływu Kościoła na społeczeństwo. Od zakończenia soboru nastąpił zatrważający spadek liczby powołań kapłańskich, utracono setki tysięcy zakonników i zakonnic ofiarujących życie Bogu i bliźnim, przez co obecność Kościoła w szkołach, szpitalach i w życiu społecznym i politycznym niemal ustała. Nie zostały podjęte żadne poważne kroki mające powstrzymać ten katastrofalny zanik obecności Kościoła w społeczeństwie; został on zredukowany niemal do zakrystii. Co gorsza, nawet w krajach, którym Kościół nie skąpił błogosławieństw i które niegdyś nazywano chrześcijańskimi, nawet tam kościoły i zakrystie są puste… Niewiele dzieli nas od realizacji niemal proroczej wizji kard. Ratzingera.
Ale te elementy zewnętrzne łączą się jeszcze z innymi, charakterystycznymi dla wewnętrznego życia Kościoła; są oznaką słabości wobec wroga już nie tyle zewnętrznego, ale odtąd wewnętrznego. Coraz bardziej kruszą jedność wiary i jedność rządu w Kościele świętym. W zakresie jedności liturgicznej, przez dokonane w nowej Mszy otwarcie na „kreatywność”, szczególnie przez mnożenie modlitw eucharystycznych, już od dawna jest ona rozbita. W obszarze moralności, ostatni synod poświęcony rodzinie jest tragicznym świadectwem wzrostu panujących w tej dziedzinie sprzecznych opinii, których władza [kościelna] zdaje się nie być w stanie już sama powstrzymać, o ile sama ich nie wspiera…
Nie ma wątpliwości, że pośrodku tej katastrofy, którą dostrzega wielu obserwatorów, nasza mała wspólnota jawi się jako „niewielka grupa, pozornie nie mająca większego znaczenia, która jednak z całą mocą występuje przeciw złu i wnosi dobro w świat…”. Chociaż opłakany stan Kościoła głęboko nas zasmuca, to i tak codziennie śpiewamy Magnificat dziękując za te wprost cudowne osiągnięcia, na które pozwala nam Wszechmogący.
* * *
W kilku kolejnych zdaniach chcielibyśmy dokonać przeglądu tego, jak rozwija się Bractwo, które – mimo że ze wszystkich stron otrzymuje ciosy – wciąż szerzy łaskę Bożą, umacniając wiernych w ich trudnej i niebezpiecznej pielgrzymce do nieba. Od dawna mamy świadomość, że szczególną uwagę należy poświęcić chrześcijańskiej rodzinie, świętemu domowemu ognisku, w którym dzieci rodzą się nie tylko do życia na ziemi, ale też do życia w niebie. Jest coś przerażającego i diabolicznego w wyrafinowanym okrucieństwie, użytym żeby uderzyć w to sanktuarium, w życie nienarodzonego dziecka w łonie jego matki.
Widząc tak wiele rodzin spokojnie pielęgnujących cnoty i szukających chwały Bożej, nie zaniedbujących, a wręcz przeciwnie, poważnie podchodzących do swoich obowiązków wobec przyszłych pokoleń i społeczeństwa, możemy tylko błogosławić naszego Pana i podziwiać tak skuteczne działanie łaski! Tak, Drogie Rodziny, skoro chrześcijańskie życie ma swoje wymagania, to pomoc Boża, łaska, nigdy nie zawodzi, bez względu na okoliczności, które często wymagają pewnego heroizmu. Przez sam fakt Waszego chrześcijańskiego życia i poprzez Wasze wysiłki dajecie dowód, że takie życie jest nadal możliwe, i że porzucający przykazania Boga w poszukiwaniu innego życia, bardziej zgodnego ze współczesnym światem, są defetystami pozbawionymi ducha wiary, który powinien ożywiać każdego chrześcijanina.
To życie wiarą wymaga ochrony, a żeby się rozwijać potrzebuje katolickiej szkoły. Zawsze ważnym przedmiotem troski Kościoła było usilne przynaglanie rodziców do zapewnienia katolickiej edukacji ich własnym dzieciom – zaniedbującym ten obowiązek nawet dziś grożą kary!3.
Jest to bardzo poważny problem praktyczny: gdzie można dziś znaleźć prawdziwie katolickie szkoły, w których wszystkie dziedziny wiedzy przenika nauka wiary? Gdzie znaleźć instytucje, w których przygotowuje się przyszłych rodziców do koniecznej na tym świecie walki o niebo?
Dlatego jeden z naszych największych wysiłków skupia się na szkołach. Wszędzie, gdzie jesteśmy obecni, poświęcamy temu większą część naszych zasobów, zarówno ludzkich, jak i materialnych. Dzięki temu ponad sto różnej wielkości szkół kształci na przyszłość tysiące przekonanych chrześcijan.
Skoro rodzina i szkoła zapewniają ochronę formowanym młodym ludziom, to co zrobić, aby wesprzeć tych, którzy opuszczają dom rodzinny i wchodzą w świat? Jest naszą wielką troską podtrzymanie tych młodych ludzi w dobru i cnocie, utrzymanie ich dusz w stanie łaski w tak bardzo zdeprawowanym świecie. Także tutaj trudno o doskonalszy środek zaradczy od Ćwiczeń duchowych św. Ignacego, które w poczuciu pewności uznajemy za jeden z największych skarbów i środków uświęcenia, jakie zostały złożone w naszych rękach – zaraz po Mszy św. Rzeczywiście, są one wprost stworzone dla naszych czasów; dodają odwagi, siły i heroizmu, tak dziś niezbędnych wszystkim ludziom dobrej woli. Dlatego nieustannie apelujemy, byście nie zaniedbywali tych środków, które stoją do Waszej dyspozycji. Prowadzenie ćwiczeń duchowych jest bez wątpienia jedną z najważniejszych inicjatyw Bractwa i przyczyną tego cudu łaski, który buduje dziś chrześcijańskie życie.
Ale życie nadprzyrodzone nie byłoby możliwe bez kapłana, uprzywilejowanego narzędzia, wybranego i powołanego przez Boga do oddania się bez reszty Mistycznemu Ciału, zwłaszcza przez składanie Najświętszej Ofiary Mszy. Głęboka więź, która musi spajać kapłana i Mszę, to testament, jaki pozostawił nam abp Lefebvre. Msza jest bowiem źródłem wszelkiej świętości i to przede wszystkim kapłan musi z niej czerpać, aby następnie obdarowywać powierzone mu dusze: „A za nich ja poświęcam samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie” (J 17, 19).
Ta tajemnica stanowi ośrodek życia naszych seminariów. Strzeżemy jej zazdrośnie i troszczymy się o wszystko, co może przyczynić się do upiększenia ceremonii liturgicznych. Piękno znaków i gestów odzwierciedla największe tajemnice, przez które dokonuje się nasze Odkupienie. Stąd te ceremonie, wspaniałe i intymne zarazem, są jak przedsionek Nieba.
To codzienna radość i przywilej naszych blisko 200 seminarzystów, a także około 40 przedseminarzystów obecnych w sześciu seminariach Bractwa zlokalizowanych na czterech kontynentach. Rosnąca liczba kandydatów do kapłaństwa wymaga od nas budowy kolejnych – w USA, w stanie Wirginia, nowe seminarium powinno zostać zadaszone na wiosnę przyszłego roku.
Do tego dochodzi jeszcze budowa wielu kościołów na całym świecie, co pokazuje dynamizm wiary. Tak, rzeczywiście, wiara może przenosić góry! Wierzę, że tylko wiara może wyjaśnić ten fenomen przerastający ludzkie siły. To, co udało się nam osiągnąć zawdzięczamy łasce Bożej, Waszej nieustającej hojności i gorliwości. Bardzo dziękujemy. Możecie być pewni wdzięcznej modlitwy seminarzystów, kapłanów, zakonników i zakonnic, którzy każdego dnia proszą Boga, żeby stukrotnie Wam wynagrodził.
Niech Matka Boża zachowuje Was wszystkich w miłości i pokoju, Drodzy Przyjaciele, a Jej Niepokalane Serce prowadzi ku wiecznej szczęśliwości.
21 listopada 2014 r., w święto Ofiarowania N.M.Panny
bp Bernard Fellay
Źródła
Lettre aux Amis et Bienfaiteurs de la Fraternité Saint-Pie X – n°83
Inquisitor
Już wcześniej ten list wysłałem:
List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 83
Ale dobrze jest. Powtórzenie nie zaszkodzi. :)Więcej
Już wcześniej ten list wysłałem:
List do Przyjaciół i Dobroczyńców nr 83

Ale dobrze jest. Powtórzenie nie zaszkodzi. :)
tahamata
Jak mawia klasyk: "Kościół nigdy nie miał się lepiej": "Od zakończenia soboru nastąpił zatrważający spadek liczby powołań kapłańskich, utracono setki tysięcy zakonników i zakonnic ofiarujących życie Bogu i bliźnim, przez co obecność Kościoła w szkołach, szpitalach i w życiu społecznym i politycznym niemal ustała. Nie zostały podjęte żadne poważne kroki mające powstrzymać ten katastrofalny …Więcej
Jak mawia klasyk: "Kościół nigdy nie miał się lepiej": "Od zakończenia soboru nastąpił zatrważający spadek liczby powołań kapłańskich, utracono setki tysięcy zakonników i zakonnic ofiarujących życie Bogu i bliźnim, przez co obecność Kościoła w szkołach, szpitalach i w życiu społecznym i politycznym niemal ustała. Nie zostały podjęte żadne poważne kroki mające powstrzymać ten katastrofalny zanik obecności Kościoła w społeczeństwie; został on zredukowany niemal do zakrystii. Co gorsza, nawet w krajach, którym Kościół nie skąpił błogosławieństw i które niegdyś nazywano chrześcijańskimi, nawet tam kościoły i zakrystie są puste…"