Chrześcijaństwo - ocaleniem człowieczeństwa.

Co ma wspólnego zbezczeszczenie kościoła w Warszawie z tolerancją, do której odwołują się feministki?

Co ma wspólnego z tolerancją „Marsz Równości” mający w planach przejść po ziemi szczególnie świętej dla katolików- w pobliżu Jasnej Góry, stolicy duchowej Narodu Polskiego?

„Duch czasu” przekonuje kobietę, że jest kobieca kiedy jest obnażona, kiedy uwodzi odkrytym, zgrabnym ciałem. Kiedy ma co obnażyć, czuje się atrakcyjna i godna pożądania. Kiedy widzi za sobą spojrzenia pożądliwe i zaciekawione mężczyzn, czuje się wartościowa. Ten dreszcz zna chyba każda niebrzydka dziewczyna. I to swoje odbicie jakie widzi się w zawieszonym na sobie spojrzeniu mężczyzny sprawia satysfakcję, przyjemność. I wszystko jest dobrze, dopóki sytuacja jest w ramach jakie stworzyła nam nasza wielowiekowa chrześcijańska kultura. Mężczyźni nie zachowują się jak dzikusy i przynajmniej na ulicach opanowują swoje , obudzone przez widok półnagich ciał, pożądliwości. Panie pławią się w przyjemnym dreszczyku budzenia w mężczyznach żądzy, a jednocześnie do głowy im nie przychodzi, że mogłyby zaznać brutalnej konsekwencji swojej kokieterii. Właśnie dlatego, że nasza kultura jest przez wieki kształtowana przez chrześcijaństwo, które nauczyło ludzi panowania nad sobą, szacunku dla kobiet, kultury i tolerancji dla ludzi o odmiennych wartościach i spojrzeniu na rzeczywistość.

W duchu może ktoś sobie scharakteryzować taką czy inna osobę i określić jej wartość, ale nie okazuje tego, by jej nie sprawić przykrości, publicznie. Jest to jednak zachowanie, które zostało ukształtowane przez chrześcijańskiego ducha, przez chrześcijańską kulturę, z którą walczą wszyscy postępowcy, począwszy od feministek a skończywszy na homoseksualistach. Wszyscy oni swoje manifestacje przeciwne kulturze osobistej, skromności, moralności i zdrowiu psychicznemu mogą manifestować tylko dlatego, że pozwala im na to wielowiekowa tradycja europejska, którą kształtowała wiara w Chrystusa, ucząca trzymania na uwięzi swoich instynktów, pracy nad charakterem, zachowaniem. I może wiele z tego zostało zaprzepaszczonym, ale ten przekaz kulturowy funkcjonuje nadal jak kulturowe chrześcijańskie DNA i z nim walczą i feministki, i środowiska LGBT.

Dobrze wiedzą, że w innej kulturze, na przykład islamu, nie mieliby szans na spektakularne manifestacje, gdyż bardzo nielitościwie i radykalnie poradziłaby sobie ona z prowokacją. Za takie zachowania, jakim zapewnia bezpieczeństwo nasza kultura, w innej można by było pożegnać się z życiem.

Czasem zdarza się i w naszej kulturze że kobieta trafia na nieokrzesanego troglodytę, który wyłamie się z tego kulturowego kodu i wtedy nagle przychodzi zasmakować tej „wolności”, „atrakcyjności”, jakiej się domagała swoim zachowaniem. Napastowana kobieta uświadamia sobie, jak bardzo chciałaby odwrócić czas, i zachować się inaczej, ubrać się inaczej, powstrzymać spojrzenie czy gest. Przychodzi wstręt do samej siebie za to, że stała się przedmiotem, rzeczą, poniżoną i wykorzystana jak samo ciało, które usiłowała eksponować. Czasem wiele godzin usiłuje zetrzeć z siebie dotyk czy zmyć ślady człowieka, który ją sponiewierał. Ale to się nie udaje. Brudny dotyk, pozostaje. Brud psychiczny, nie dający się zmyć, pozostaje. Wstręt do siebie pozostaje.

Tak samo nie odczuwają niestosowności swoich manifestacji homoseksualiści, którzy celowo ranią poczucie przyzwoitości i moralności zwykłych ludzi. Gdyby w rewanżu obrażeni katolicy weszli całą masą wielomilionowej siły do ich domów, do miejsc, w których się spotykają, poznają i bawią, z symbolami swoich przekonań i wiary, byłoby to adekwatnym rewanżem. Lecz homoseksualiści nie widzą żadnej niestosowności w tym, że narzucają się ze swoimi aberracjami większości, którą ich zachowania mierżą, brzydzą, i gorszą.

Gdyby feministkom tak pomalować prywatne posesje jak one zniszczyły mury kościoła w Warszawie, może by zobaczyły, że ta ich osławiona „tolerancja” jest tylko pustym hasłem mającym zamykać usta ludziom normalnym. Ludziom ukształtowanym przez chrześcijaństwo, które zabezpiecza prawa nawet łajdaków do bezpiecznego chodzenia po ulicy. Walczą z kulturą, której zawdzięczają bezpieczeństwo i swobodę nawet obrażania innych ludzi i nie ponoszą konsekwencji swojego łajdactwa. Walczą z rzeczywistością, która uznaje w nich ludzi nawet wtedy, kiedy osiągają poziom samego dna, zupełnego zeszmacenia, nawet wtedy chrześcijaństwo ma dla nich litość, mimo że jest przez nich uważane za wroga.

Przyjdzie czas, że poniewierający chrześcijaństwem uświadomią sobie, że tylko dlatego mogli tak niszczyć i być bezpieczni, że mieli do czynienia z moralnością Kościoła. Każdy inny system zmiótłby ich bezlitośnie, ale teraz nie widzą, że są użyci dla rozwalenia jedynej moralności, która się o nich upomina. Kiedy wykonają swoje zadanie, zostaną nawozem dla nowych formacji, takim samym, w jaki chcą zamienić chrześcijan, których poniżają, poniewierają ich świętościami i obrażają.

Nawet nie widzą, że walczą z jedyną rzeczywistością, która pośród ich samozniszczenia do końca widzi w nich człowieka.
Weronika..S
Takie zachowanie feministek jest możliwe, gdy jest przyzwolenie z zewnątrz. Podejrzewam, że feministki ,,zostały zmobilizowane,, spolegliwą postawą PiSu i poczuły swą siłę, gdy Sejm głosował zgodnie z ich intencjami w sprawie aborcji. Czymś karygodnym jest zaproszenie przez biskupów na uroczystość Maryjną marszałka Kuchcińskiego, który głosuje w Sejmie zgodnie z życzeniami feministek. To wyraźny …Więcej
Takie zachowanie feministek jest możliwe, gdy jest przyzwolenie z zewnątrz. Podejrzewam, że feministki ,,zostały zmobilizowane,, spolegliwą postawą PiSu i poczuły swą siłę, gdy Sejm głosował zgodnie z ich intencjami w sprawie aborcji. Czymś karygodnym jest zaproszenie przez biskupów na uroczystość Maryjną marszałka Kuchcińskiego, który głosuje w Sejmie zgodnie z życzeniami feministek. To wyraźny polityczny i religijny relatywizm, brak jednoznaczności.