Konieczność zadośćczynienia
Do wszystkich tych hołdów, w szczególności zaś do tego tak płodnego w owoce poświęcenia, potwierdzonego niejako przez uroczyste świętowanie Chrystusa- Króla, należy dołączyć inny jeszcze hołd, o którym, Czcigodni Bracia, pragniemy pomówić z Wami obszerniej: należy dołączyć obowiązek godnego zadośćczynienia czyli wynagradzania Najśw. Sercu Jezusowemu.
Albowiem jeśli poświęcenie się ma na celu głównie i przede wszystkiem odwzajemnianie się Stwórcy miłością za miłość, wynika stąd, że należy się zadośćuczynienie tej samej Miłości odwiecznej (1) za krzywdy, wyrządzone jej bądź przez niedbalstwo i zapomnienie, bądź przez obrazę czynną, co nazywamy pospolicie obowiązkiem wynagrodzenia.
Pobudki ogólne do zadośćczynienia.
Jeśli zaś te same racje pobudzają do spełniania jednego i drugiego obowiązku, to jednak bardziej nagląca pobudka sprawiedliwości i miłości domaga się od nas w szczególniejszy sposób wynagrodzenia i ekspiacji. Jest to pobudka sprawiedliwości — aby zadośćuczynić za obrazę wyrządzoną Bogu naszemi przewinieniami i przywrócić pokutą naruszony porządek. Jest to pobudka miłości — aby współczuć z Chrystusem cierpiącym i nasyconym zelżywościami, i by pocieszyć go nieco w miarę naszej nieudolności.
Ponieważ bowiem wszyscy jesteśmy grzesznikami i obciążają nas liczne wykroczenia, winniśmy oddawać Bogu nie tylko cześć adoracji, składając Najwyższemu jego Majestatowi należne mu hołdy, nie tylko cześć modlitwy, która uznaje jego najwyższe panowanie, nie tylko cześć dziękczynienia, która sławi jego szczodrobliwość bezgraniczną; winniśmy nadto czynić zadość Bogu mścicielowi za nasze niezliczone grzechy, przewinienia i zaniedbania. Do ofiary zatem, którą się Bogu oddajemy i dla której uchodzimy za poświęconych Bogu, z świętością i stałością, stanowiącą według Doktora anielskiego (2-a 2-ae qu. 81, a. 8-c) cechę ofiary, dołączyć należy zadośćuczynienie, które maże całkowicie nasze grzechy, dołączyć należy dlatego, ażeby świętość najwyższej sprawiedliwości nie odtrąciła nas jako niegodnych i bezwstydnych i nie odrzuciła raczej naszego daru, zamiast przyjąć go z upodobaniem.
Obowiązek zadośćuczynienia dla całego rodzaju ludzkiego.
Ten zaś obowiązek ekspiacji ciąży na całym rodzie ludzkim, ponieważ, jak uczy nas wiara chrześcijańska, po opłakanym upadku Adama skażony został zmazą dziedziczną, poddany pożądliwości, znieprawiony w sposób godny pożałowania i miał być skazany na wieczne zatracenie. Wprawdzie niektórzy zarozumiali mędrcy współcześni, idąc za starym błędem Pelagjusza, przeczą tej prawdzie i wychwalają jakąś cnotę wrodzoną naturze ludzkiej, która jakoby własną siłą prowadziła ku coraz wyższej doskonałości. Atoli apostoł odrzuca tę błędną naukę pychy ludzkiej, pouczając nas, iż byliśmy z przyrodzenia synami gniewu (Ef. 2, 3). I rzeczywiście od samego początku ludzie jakby uznawali ten obowiązek wspólnego zadośćczynienia i wiedzeni jakimś zmysłem przyrodzonym, poczęli go wprowadzać w czyn, składając Bogu nawet publiczne ofiary przebłagalne.
Ofiara Chrystusa.
Atoli żadna moc stworzona nie była zdolna odpokutować za zbrodnie ludzkie, gdyby Syn Boży nie był przyjął natury człowieczej, by ją naprawić i podźwignąć. Pan nasz i Zbawiciel sam to przepowiedział przez usta psalmisty:
Nie chciałeś ofiary i objaty, aleś m i ciało sposobił. Całopalenia i za grzech nie spodobały ci się. Wtedym rzekł: Oto idę (Żyd. 10, 5— 7). I zaprawdę prawdziwie choroby nasze on nosił, a boleści nasze on odnosił; zranion jest za nieprawości nasze (Iz. 53, 4 — 5), i sam na ciele swem grzechy nasze nosił na drzewie... (1 Piotr 2, 24), zmazawszy, który był przeciwko nam, cyrograf dekretu, który był nam przeciwny, i ten zniósł z pośrodku, przybiwszy go do krzyża… (Kol. 2, 14), abyśmy umarłszy grzechom, żyli sprawiedliwości (1 Piotr 2,24).
Nasze zadośćczynienie łączy się z zadośćuczynieniem Chrystusa.
Zapewne obfite odkupienie Chrystusa szczodrze darowało nam wszystkie grzechy (Kol. 2, 13). Jednakże przedziwny porządek mądrości Bożej chce, byśmy na ciele naszem wypełnili, czego niedostawa utrapieniom Chrystusowym za ciało jego, które jest Kościół (Kol. 1, 24).
Toteż z daniną chwały i zadosyćuczynienia, którą Chrystus złożył Ojcu w imieniu grzeszników, możemy a nawet powinniśmy łączyć nasze również pochwały i wynagrodzenia.
Zawsze jednak winniśmy pamiętać o tem, że wszystka moc ekspiacji płynie z jedynej krwawej ofiary Chrystusa, która ponawia się bezustannie w sposób bezkrwawy na naszych ołtarzach, albowiem jest to jedna i ta sama ofiara, ten sam, który ofiaruje się obecnie przez posługiwanie kapłanów i który ofiarował kiedyś sam siebie na krzyżu, a tylko odmienny jest sposób ofiarowania (Sobór Tryd. sess. 22, r. 2). Dlatego z tą najdostojniejszą ofiarą eucharystyczną winno jednoczyć się ofiarowanie się kapłanów i innych wiernych, by oni również ofiarowali się jako ofiary żyjące, święte, przyjemne Bogu (Rzym. 12, 1).
Św. Cyprjan nie waha się nawet twierdzić, że ofiara Pańska nie spełnia się z należytą świętością, jeśli oddanie się nasze i nasza ofiara nie odpowiada jego Męce (Ep. 63, n. 381). Dlatego to żąda apostoł, abyśmy zawsze umartwienie Jezusa z sobą nosząc w ciele naszem (2 Kor. 4, 10) i pogrzebani z Chrystusem i wszczepieni weń przez podobieństwo do śmierci jego (Rzym. 6, 4 — 5), nie tylko krzyżowali swe ciało z jego namiętnościami i pożądliwościami (cf. Gal. 5, 24), unikając skażenia tej pożądliwości, która jest na świecie (cf. 2 Piotr 1, 4), lecz aby i żywot Jezusów w naszych ciałach był okazany (2 Kor. 4, 10) i abyśmy, uczestnicząc w jego wiecznem kapłaństwie, ofiarowali dary i ofiary za grzechy (Żyd. 5, 1). Albowiem do uczestniczenia w tem tajemniczem kapłaństwie i urzędzie zadośćczynienia i ofiarowywania dopuszczeni są nie tylko ci, których pośrednictwa używa nasz Arcykapłan, Jezus Chrystus, przy składaniu Imieniowi Boskiemu czystej ofiary, mającej się składać w każdem miejscu od wschodu słońca aż do zachodu (Mai. 1, 11), lecz również i cały lud chrześcijański, nazwany słusznie przez księcia apostołów rodzajem wybranym, królewskiem kapłaństwem (1 Piotr 2, 9), powinien zarówno za siebie, jak i za cały ród ludzki składać ofiary za grzechy (cf. Żyd. 5, 1), podobnie jak każdy kapłan i arcykapłan z ludzi wzięty, dla ludzi bywa postanowiony w tem, co do Boga należy (Żyd. 5, 1).
Im bardziej zaś nasza ofiara i nasze poświęcenie upodobni się do Pańskiej ofiary, t.zn. im doskonalej złożymy ofiarę z własnej miłości i z namiętności i ukrzyżujemy swe ciało owem duchowem krzyżowaniem, o którem mówił apostoł, tem obfitsze owoce pojednania i zadośćuczynienia spłyną na nas i na innych.
Cudowne bowiem obcowanie łączy wszystkich wiernych z Chrystusem, podobne do tego, które istnieje między głową a innemi członkami ciała. Przez tę tajemnicę obcowania świętych, którą wyznaje wiara katolicka, jednostki i ludy połączone są nie tylko między sobą, lecz również i z Tym, „który jest głowa Chrystus, z którego wszystko ciało złożone i spojone będąc podług miary każdego członka i tak czyni pomnożenie ciała ku zbudowaniu samego
siebie w miłości (Efez. 4, 15— 16). O to też sam Pośrednik między Bogiem i ludźmi, Jezus Chrystus, prosił Ojca w obliczu śmierci: Ja w nich, a Ty we mnie, aby doskonałą osiągnęli jedność (Jan 17, 23).
Jak tedy poświęcenie się jest wyznaniem i umocnieniem jedności z Chrystusem, tak znów ekspiacja za-początkowuje to zjednoczenie, zmywając winy, udoskonala je przez uczestniczenie w cierpieniach Chrystusowych i wieńczy je przez ofiary na rzecz braci. I to zaiste było zamiarem miłosiernego Jezusa, gdy raczył nam okazać swe Serce, noszące znaki Męki i opromienione płomieniem miłości, w tym mianowicie celu, byśmy zrozumiawszy bezbrzeżną ohydę grzechu i podziwiając bezgraniczną miłość Odkupiciela, znienawidzili tern silniej grzech i tem gorętszą odwzajemnili się jemu miłością.
W czci Serca Jezusowego zadośćuczynienie odgrywa główną rolę.
W istocie duch ekspiacji czyli zadośćczynienia odgrywa główną rolę w nabożeństwie do Najśw. Serca Jezusowego i nic tak nie odpowiada pochodzeniu, istocie, skuteczności i praktykom, właściwym tej formie nabożeństwa, jak to potwierdzają dzieje i zwyczaje a niemniej liturgja święta i akty najwyższych Pasterzy Kościoła.
Albowiem gdy Chrystus objawił się Małgorzacie- Marji, pouczając ją o nieskończonej swojej miłości, żalił się z bólem w takich słowach, które oby zapadły do dusz pobożnych i nigdy nie były przez nie zapomniane, na niezliczone i niesłychane zniewagi, które mu niewdzięczność ludzi zadaje.
Patrz! oto Serce, mówił, które tak wielce umiłowało ludzi i tak hojnie obsypało ich wszelkiemi darami, a które wzamian za swą miłość bezgraniczną, nie tylko nie doczekało się wdzięczności, lecz doznaje zapomnienia, wzgardy i obelgi i to niejednokrotnie ze strony tych, którzy byliby obowiązani do szczególniejszej miłości.
Dla zmazania tych win wśród wielu środków wskazał dwa jako sobie najmilsze, aby ludzie w zamiarze ekspiacji przyjmowali t. zw. „komunję wynagradzającą” i aby się przez całą godzinę oddawali modlitwie i błaganiu, co słusznie nazwano „Świętą Godziną”. Te nabożne ćwiczenia Kościół nie tylko zatwierdził, lecz także obdarzył nader obfitemi łaskami.
Nasze zadośćuczynienie jest pociechą dla cierpiącego Chrystusa.
Lecz jakżeż tego rodzaju pobożne zadośćuczynienia mogą pocieszyć Chrystusa, który w chwale króluje w niebiosach? Na to odpowiemy słowami św. Augustyna, które można tu dobrze zastosować. „Przywołaj mi takiego, co kocha, a zrozumie, co mówię” (In loan. Evang. Tract. XXIV, 4).
Ktokolwiek bowiem miłuje prawdziwie Boga, ten patrząc w przeszłość, widzi i ogląda w rozmyślaniu, jak Chrystus cierpi za człowieka, znosi bóle i katusze, jak dla nas ludzi i dla naszego zbawienia prawie jest zmiażdżony smutkiem, udręką ducha i zniewagami a wreszcie starty za nieprawości nasze (Iz. 53, 5), uzdrawia nas swą sinością.
A wszystkie te rozmyślania dusz pobożnych opierają się na tem głębszej podstawie, iż grzechy i nieprawości, popełnione przez ludzi każdego czasu, były powodem, że Syn Boży został wydany na śmierć, i że one teraz również stałyby się powodem jego śmierci, połączonej z takim samym bólem i z taką samą męką, bo każdy z tych grzechów wznawia niejako Mękę Pana, na nowo krzyżując Syna Bożego i na pośmiewisko go mając (Żyd. 6, 6).
Jeśli zaś z powodu naszych grzechów, przyszłych wprawdzie i przewidzianych, smutna była dusza Chrystusa aż do śmierci, to bez wątpienia i pociechy niejakiej doznawała, widząc przyszłe także zadośćuczynienia nasze, gdy ukazał się mu anioł z nieba (Łuk. 22, 43), aby pocieszyć jego Serce przygnębione utrapieniem i boleścią. Dlatego też możemy i powinniśmy to Najśw. Serce, które niewdzięczni ludzie ranią bezustannie grzechami, i teraz pocieszać. Dziwny to wprawdzie sposób pocieszania, wszelako prawdziwy, jeśli, jak czytamy w liturgji św., sam Chrystus żali się przez usta psalmisty, iż go przyjaciele jego opuścili: Serce moje pełne jest urągania i nędzy; czekałem, by ktoś współczuł, a nie było, by ktoś pocieszył, a nie znalazłem żadnego (Ps. 68, 21).
Cierpienia Chrystusa w Kościele.
Dodajmy, że Męka zadośćczyniąca Chrystusa wznawia się a poniekąd trwa i dopełnia się w jego ciele mistycznem, którem jest Kościół. Albowiem, że znowu użyjemy słów św. Augustyna (In Ps. 86), wycierpiał Chrystus, co miał wycierpieć; już mierze jego cierpień nie brak niczego. A więc wypełniły się cierpienia, atoli w głowie; pozostają jeszcze cierpienia Chrystusa w ciele.
Co też sam Pan Jezus raczył oświadczyć, gdyż mówiąc do Szawła, dyszącego jeszcze groźbami i morderstwem przeciw uczniom jego (Dzieje 9, 1), rzekł: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz (Dzieje 9, 5), wskazując niedwuznacznie, że prześladowania, skierowane przeciw Kościołowi, godzą w samą Boską Głowę jego i ranią ją.
Słusznie zatem Chrystus, cierpiący dotychczas w swem ciele mistycznem, pragnie, byśmy byli towarzyszami jego ekspiacji, czego się zresztą domaga nawet nasz ścisły do niego stosunek, albowiem jeśli jesteśmy ciałem Chrystusa i jego członkami (1 Kor. 12, 27), potrzeba, aby, co cierpi głowa, cierpiały z nią wespół wszystkie członki (1 Kor. 12, 26).
Nieodzowność zadośćczynienia w naszych czasach.
Jak wielka zachodzi konieczność tego rodzaju zadośćuczynienia w naszych czasach, nie ujdzie uwagi nikogo, kto przejrzy okiem i duszą ten świat pogrążony — jak powiedzieliśmy na początku — w nieprawości (1 Jan 5, 19). Zewsząd bowiem dochodzą nas jęki i wołania narodów, których książęta i kierownicy prawdziwie powstają i łączą się przeciw Panu i przeciw jego Kościołowi (Cf. Ps. 2, 2). Widzimy, jak w tych krajach podeptano prawa boskie i ludzkie, jak burzą i niszczą świątynie Pańskie, jak wyganiają zakonników i zakonnice z ich klasztorów, lżąc ich i morząc srodze głodem i więzieniem; jak odrywają szeregi chłopców i dziewcząt od łona Matki Kościoła, zmuszając ich do wyparcia się Chrystusa, do bluźnierstw i do najgorszych występków nieczystości; jak cały lud chrześcijański, srodze zmordowany i rozprószony, żyje w ciągłem niebezpieczeństwie albo odstępstwa od wiary albo śmierci najokrutniejszej.
Wszystko to tak jest smutne, że podobny stan rzeczy zdaje się już teraz zapowiadać te początki bólów, które wznieci człowiek grzechu, wynoszący się ponad wszystko, co zwie się Bogiem i otoczone jest czcią (2 Tes. 2, 4).
Jeszcze bardziej należy ubolewać, Czcigodni Bracia, że nawet wśród wiernych, obmytych na chrzcie św. krwią niewinnego Baranka i uposażonych bogato łaską, znajduje się tylu ludzi wszelkiego stanu, którzy w swej niebywałej nieznajomości rzeczy boskich zarażeni błędną nauką i zaplątani w sieć grzechów, zdała od domu Ojca wiodą życie, którego nie opromienia światło prawdziwej wiary ani nie osładza nadzieja przyszłej szczęśliwości ani też nie wzmacnia i nie rozgrzewa żar miłości, tak że wydają się oni pozostawać naprawdę w ciemnościach i cieniu śmierci.
Wzmaga się nadto coraz bardziej wśród wiernych zaniedbywanie karności kościelnej i dawnych urządzeń, na których opiera się całe życie chrześcijańskie, a które kierują życiem ro- dzinnem i ochraniają świętość węzła małżeńskiego; wręcz zaniedbane lub zniewieściałością wypaczone jest wychowanie dzieci, a Kościołowi odjęta możność wychowania chrześcijańskiej młodzieży; w życiu i ubiorze, zwłaszcza niewieścim, zapomniano o wstydliwości chrześcijańskiej; panuje nieposkromiona pożądliwość dóbr doczesnych, bezwzględna walka partyjna, nie liczące się z sumieniem ubieganie o poklask ludu, poniżenie prawowitej władzy, wreszcie nieposzanowanie słowa Bożego, przez co i wiara się podkopuje albo wystawia na wielkie niebezpieczeństwa.
Szczytem niejako tych wszystkich nieprawości jest tchórzliwość i ospałość tych, którzy za przykładem śpiących i uciekających uczniów, zachwiani w wierze, nędznie opuszczają Chrystusa, gdy go ogarniają smutki i otaczają słudzy szatana, jak również przewrotność tych, którzy na wzór zdrajcy Judasza, bez zastanowienia się i świętokradzko zbliżają się do Stołu Pańskiego, lub też przechodzą do obozu nieprzyjaciół. Dlatego to nasuwa się mimo woli myśl, że nadeszły te czasy, o których Pan nasz przepowiedział: Ponieważ wezbrała się nieprawość, oziębnie miłość wielu (Mat. 24, 12).
Różne formy zadosyćczynienia.
Być nie może, aby wierni, którzy pobożnie rozważą to wszystko, nie zapłonęli miłością ku Chrystusowi bolejącemu i nie zabrali się z większym zapałem do odpokutowania swych własnych i cudzych win, do przywrócenia czci Chrystusowi i do pracy nad wiecznem dusz zbawieniem. I zaprawdę słowa apostoła: Gdzie wzmógł się grzech, tam obficiej wzmogła się łaska (Rzym 5, 20) godzi się zastosować w pewnej mierze także, kreśląc obraz naszyeh czasów. Albowiem w miarę, jak wzrasta przewrotność ludzka, tak równocześnie cudownym sposobem przy pomocy Ducha Św. wzrasta również liczba wiernych, mężczyzn i niewiast, którzy usiłują z większym zapałem zadośćuczynić Boskiemu Sercu za tyle krzywd mu wyrządzanych, a nawet nie wahają się poświęcić samych siebie w ofierze dla Chrystusa.
Bo jeśli kto rozważa z miłością w duszy swojej, cośmy dotąd powiedzieli, i przejmie się tem do głębi, to niechybnie nie tylko będzie unikał najpilniej wszelkiego grzechu, jako największego zła, ale nadto odda się całkowicie woli Bożej. Taki będzie usiłował naprawić znieważoną cześć Boskiego Majestatu, modląc się nieustannie, ćwicząc się w umartwieniu, znosząc cierpliwie zdarzające się przykrości i całe życie swoje zaprawiając duchem ekspiacji.
Miesiąc z Sercem Jezusa
Encyklika Ojca św. Piusa XI o w spólnym naszym obowiązku wynagradzania Najśw. Sercu Jezusowemu. (Fragment) Źródło : NABOŻEŃSTWO
DO NAJŚWIĘTSZEGO SERCA JEZUSA W PRAKTYCE I W TEORJI. KRAKÓW 1933 WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW
1.) To znaczy: tej Miłości twórczej niedocenianej i obrażanej począwszy od upadku pierworodnego tylu grzechami i taką niewdzięcznością. Papież nie określa tutaj bliżej przedmiotu właściwego nabożeństwa do Najśw. Serca, lecz zaznacza obowiązki, jakie nakłada: obowiązek jednoczenia naszej konsekracji i naszych wynagrodzeń z ofiarą ekspiacyjną, którą Chrystus w swem człowieczeństwie składał Ojcu od samego przyjścia swego na ten świat, następnie zaś na krzyżu i na ołtarzu; dalej obowiązek poświęcenia się Boskiemu Sercu i wynagrodzenia za krzywdy, które w rzeczywistości zasmucały to Serce ludzkie tak bardzo kochające.
Nagłówki, położone na poszczególnych ustępach, nie znajdują się w tekście oryginalnym encykliki.
Skomentuj