O orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r.

W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej znajdują się liczne dokumenty
związane z zainicjowanym przez arcybiskupa Bolesława Kominka słynnym listem o
potrzebie wzajemnego wybaczenia win wystosowanym w 1965 r. przez Episkopat
Polski do Episkopatu Niemiec na zakończenie Soboru Watykańskiego II (m.in.
teczki o sygnaturach 1439/64, 0445/12 t. 1/2, 02011/15). Dokumenty te nie
zmienią zasadniczo wiedzy na temat stanu badań dotyczących orędzia i jego
znaczenia dla stosunków polsko-niemieckich, mogą jednak wzbogacić naszą wiedzę o
funkcjonowaniu i sposobie myślenia władzy w Polsce i roli, jaką w zwalczaniu
religii i Kościoła katolickiego odgrywała policja polityczna PRL. Są to
materiały wytworzone przez polskie służby specjalne oraz tajną policję NRD,
zwaną potocznie Stasi: opinie tajnych źródeł informacji SB odnoszące się do
istoty orędzia, relacje z rozmów z niemieckimi "informatorami" polskich służb,
wyciągi z niemieckiej prasy, analizy wystąpień polskich biskupów broniących
swoich racji wobec zaskoczonych tą inicjatywą wiernych, wyniki badań
socjologicznych prowadzonych wśród polskiej młodzieży szkolnej, a mających
obrazować jej negatywny stosunek do inicjatywy i postępowania Kościoła.

Na początek zacytujmy list premiera PRL Józefa Cyrankiewicza, który zapowiadał
represje wobec Episkopatu. Doskonale charakteryzował on atmosferę, jaka
zapanowała w kręgach komunistycznej władzy po inicjatywie Episkopatu Polski i
niemieckiej reakcji na nią (5 grudnia 1965 roku): "Rozpoczęty w dokumentach
biskupich dialog w przedmiocie granicy polskiej na Odrze i Nysie nie przyniósł
Polsce niczego dobrego. Biskupi niemieccy, ważąc słowa i nie zajmując
bezpośrednio stanowiska w tej sprawie, w sposób pośredni i zdecydowany stanęli
na gruncie rewizjonistycznym. Podjęta w piśmie biskupa Choromańskiego nieudolna
próba zinterpretowania listu biskupów niemieckich jako dokumentu 'o nastawieniu
do naszych Ziem Zachodnich wręcz przeciwnym niż rewizjonistyczne’ jest niestety
zupełnie bezpodstawna. (?) Dla Niemiec 'nieszczęśliwe skutki wojny’ wyrażają się
przede wszystkim w powrocie Polski na ziemie zachodnie i północne i w
przesiedleniu Niemiec z tych terenów. Nutą współczucia dla Niemiec potwierdza to
orędzie biskupów polskich w słowach: 'polska granica na Odrze i Nysie, co
rozumiemy dobrze, jest dla Niemiec gorzkim owocem ostatniej wojny (?) wraz z
cierpieniem uchodźców i wypędzonych Niemców’ (?) Biskup Choromański użył w swym
piśmie zwrotu, że orędzie (?) nacechowane jest 'gotowością przebaczenia’. W
rzeczywistości biskupi polscy, nawet bez uprzedniej prośby (?) wybaczyli Niemcom
wszystkie zbrodnie, jakich dopuściły się Niemcy (?) wobec Polski i narodu
polskiego. Łącznie ze zbrodnią ludobójstwa. Biskupi mówią przecież w swym
orędziu do biskupów niemieckich: 'wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego
się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie’. (?) Żadne
dokumenty biskupie nie mogą wymazać hitlerowskich zbrodni wojennych i zbrodni
przeciw ludzkości. Nie zostaną one ani zapomniane, ani wybaczone. Nie jest to
problem zemsty czy moralności, lecz sprawiedliwości. Prośba autorów orędzia o
udzielenie przez biskupów niemieckich przebaczenia narodowi polskiemu, który nie
ma na sumieniu żadnych win, nie dopuścił się żadnych zbrodni wobec Niemców, a
tylko stanął w obronie swej ojczyzny napadniętej przez Niemcy (?) – jest dla
narodu polskiego wprost obrażająca i poniżająca jego godność. (?) Od hierarchii
kościelnej niczego więcej się nie domagamy, tylko lojalności wobec Polski
Ludowej (?) Jednak część episkopatu, na czele z kardynałem Wyszyńskim, pozostała
na swoich dawnych (?) pozycjach walki z socjalizmem, (?) antykomunizm zaćmił w
ich umysłach poczucie patriotyzmu, zaćmił fakt, że walka z komunizmem uderza
rykoszetem w granice Polski na Odrze, Nysie i Bałtyku, godzi faktycznie w
niepodległy byt narodu polskiego. Kapitalistyczno-obszarnicza Polska zeszła
bezpowrotnie z dziejów historii narodu polskiego. Na mapie Europy państwo
polskie może figurować tylko jako państwo socjalistyczne (?) Rząd PRL, organa
władzy państwowej, nie prowadzą ani nie chcą prowadzić walki z kościołem, (?)
część hierarchii kościelnej na czele z kardynałem Wyszyńskim wyszła z
konstytucyjnych ram (?) podjęła walkę z rządem, z władzami Polski Ludowej, (?)
władze państwowe muszą na to reagować (?) Ta część hierarchii kościelnej, która
gwałci ustawę zasadniczą (?) nie może liczyć na tolerancję ze strony państwa i
opinii publicznej. Nie otrzyma też paszportów (?) dopóki nie zajmie lojalnej
postawy wobec państwa, wobec Polski Ludowej".
PRL-owskie służby specjalne odnotowywały także reakcje na orędzie, jakie
pojawiały się poza granicami Polski. W polu obserwacji znalazły się między
innymi niemiecka Katolicka Agencja Informacyjna (KNA) i, co ciekawe, polskie
wydawnictwa "narodowe" z Francji, które charakteryzowały przyczyny ataku
komunistów na Kościół: "zawziętość tę (?) można tłumaczyć przede wszystkim
obawą, że (?) wykaże światu, iż religia katolicka (?) jest także dziś naczelnym
czynnikiem życia polskiego (?) Komunizm, tak zwany polski, nie jest".
Analizowano też wypowiedzi Herberta Czai, czołowego polakożercy, jak określała
go komunistyczna propaganda.
Występujące w aktach zgromadzonych w IPN dokumenty można podzielić tematycznie
na grupy: dotyczące "spraw niemieckich" i niemieckich reakcji na inicjatywę
polskich biskupów oraz takie, które charakteryzują Kościół w Polsce.
Warto zaznaczyć, że dostępne dziś dokumenty archiwalne są znacznie spokojniejsze
w tonie od reakcji ówczesnych mediów.

Sprawy niemieckie
Rzecz charakterystyczna i chyba nieprzewidziana przez nikogo: orędzie stało się
istotnym elementem gry politycznej odnoszącej się do państwowości Niemieckiej
Republiki Demokratycznej. Zwracano uwagę na suwerenność NRD i ważne dla PRL
uznanie przez to państwo granicy na Odrze i Nysie. Inicjatywa polskich biskupów
wywołała niemałe zamieszanie wśród towarzyszy z "pierwszego w historii"
niemieckiego państwa "robotników i chłopów", którzy obawiali się pozytywnego
podejścia polskich czynników partyjnych do próby stabilizowania stosunków
polsko-zachodnioniemieckich, co mogłoby uderzać w pozycję ich "socjalistycznej
ojczyzny". Podobne reakcje co urzędnicy MSZ NRD artykułowali politycy
marginalnych ugrupowań, ale pojawiających się na scenie politycznej w chwilach
napięcia (by legitymizować reżim Waltera Ulbrichta – szefa SED). Ich głosy były
także rejestrowane przez SB. Reprezentanci "Ost – CDU" uznawali za błąd
zwracanie uwagi na orędzie przez władze polskie: "lepiej było listów po prostu
nie zauważyć publicznie, a tylko reagować wewnętrznie". Przyjęcie postawy
konfrontacyjnej musi doprowadzić do złych skutków. W opinii świata,
nieporozumienia między władzą a Kościołem będą wykorzystywane przeciwko partii
na prostej zasadzie: "siły prawdziwie polskie, myślące samodzielnie, jak Kościół
– łatwo porozumiałyby się z Bonn, a tylko wierny Moskwie rząd polski uprawia
antyniemiecką propagandę". Z punktu widzenia polityki i istnienia NRD jako
niezależnego bytu państwowego cała inicjatywa biskupów ignorująca istnienie dwu
państw niemieckich była pozbawiona sensu, uważano bowiem, że między PRL a NRD
żadne problemy i kwestie sporne nie istnieją: "nie trzeba żadnego więcej
'pojednania’ ni 'wybaczenia’". Przy okazji dyskusji o orędziu propaganda PRL
akcentowała udział niemieckiego Kościoła katolickiego w kształtowaniu postaw
żołnierzy Bundeswehry, opisując ten proces jako kontynuację tego, co działo się
wcześniej w Wehrmachcie: "W każdej jednostce (?) jest co najmniej dwóch
kapłanów: jeden rzymskokatolicki i jeden ewangelicki. Jeśli w hitlerowskich
dywizjach na 10-12 tysięcy żołnierzy było dwóch kapelanów, to w Bundeswehrze 1
duchowny przypada na 1500 żołnierzy (?) kapelani wojskowi (?) wychowują również
żołnierzy w duchu tradycji krzyżackich i pruskich, a nawet hitlerowskich". Wraz
z upływem czasu, obserwując uważnie to, co się działo na niemieckiej scenie
politycznej (w tym szczególnie jej kościelnej części), przyznawano, że
inicjatywa "polskiego Kościoła" miała istotne znaczenie dla dialogu
polsko-niemieckiego i kierowała dyskusję na temat powojennych granic naszego
kraju na zupełnie nowe tory. Z drugiej strony zastanawiano się, czy zmiany w
sposobie myślenia w Niemczech nie są efektem akcji o charakterze
"dywersyjno-politycznym, będącej konsekwencją wymiany orędzi między episkopatem
polskim i niemieckim". W aktywności strony niemieckiej dopatrywano się obrony
kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego niemieckojęzyczne media wyraźnie
odróżniały od Gomułki. Dostrzegając w orędziu dokument polityczny, Niemcy nie
uciekali od trudnych dla siebie problemów i pytań stawianych przez polskiego
kardynała. Dotyczyły one efektów wojny, która wepchnęła Polskę "w objęcia
komunizmu i ateizmu", a także tego, że to z ich winy granica polsko-niemiecka
przebiega tak właśnie, jak przebiega.
Te sformułowania zadawały kłam propagandzie komunistów o "wyprzedawaniu" przez
Kościół polskich interesów narodowych. Oczywiście jeden czy drugi tekst na ten
temat zamieszczany w niemieckiej prasie też nie mógł przerwać ataków, bo było na
nie w danym momencie zapotrzebowanie polityczne.
Z analizowanych archiwaliów wynika, że Niemcy doskonale orientowali się w
prowadzonej przez polskich komunistów grze i próbach manipulowania zarówno
jedną, jak i drugą stroną. Dawano temu wyraz w prasie, radiu i telewizji. Część
z tych audycji była monitorowana przez polskie służby dyplomatyczne i tajne.
Klasycznym przykładem jest tu znajdujący się w aktach stenogram dialogu pomiędzy
prezesem Kościoła ewangelickiego w Niemczech Kurtem Scharfem a redaktorem "Die
Zeit" Hansjacobem Stehlem, przeprowadzonego przed kamerami telewizji
zachodnioniemieckiej. Oto fragmenty tej rozmowy:
"Stehle: W oficjalnych komentarzach polskich przypisano panu, panie Prezesie, że
wyczytał pan z listu polskich biskupów, iż są oni gotowi do tego, aby prowadzić
z nimi 'rozmowy w sprawie granic’.
Scharf: To jest nieporozumienie ze strony rządu warszawskiego. Ja nigdy nie
przypuszczałem, że polscy katoliccy biskupi myślą w tym przedmiocie inaczej
aniżeli rząd i naród polski. Ja chciałem jedynie nawiązać do słowa: 'dialog’,
które jest zawarte w liście biskupów polskich, i wyraziłem z tego powodu swoją
radość, że problem granic jako całość ponownie ma być przedyskutowany w
rozmowie, w dialogu.
Stehle: Co miał pan tutaj na uwadze, mówiąc: problem granic?
Scharf: Mówiąc to, mam na uwadze problem prawa mniejszości, uzyskanie prawa do
własności dla ludności mieszkającej zarówno po jednej, jak i drugiej stronie
granicy, a także zagadnienia indywidualnego, prywatnego zadośćuczynienia dla
polskich obywateli za krzywdy, jakie spotkały ich ze strony
narodowosocjalistycznych władz okupacyjnych. Z problemem granic powiązanych jest
wiele zagadnień natury prawnej, w tym zagadnień kontaktów kulturalnych, i o tych
sprawach trzeba prowadzić rozmowy".

Opinie o polskim Kościele
Kościół charakteryzowano z "własnego", komunistyczno-esbeckiego punktu widzenia,
między innymi na podstawie rozpoznania i rozpracowania operacyjnego. Jeszcze
przed podpisaniem orędzia przez kard. Stefana Wyszyńskiego bardzo uważnie
obserwowano, co dzieje się w Rzymie, gdzie przebywali polscy biskupi.
Szczegółowo informowano na przykład o ilości i zawartości korespondencji, jaką
otrzymywali hierarchowie przebywający na Soborze Watykańskim II.
Jak sądzę, nie bez przyczyny w policyjnych dokumentach, które przeglądałem,
znalazła się niedatowana notatka: "Aktualne problemy polityki kościoła i zadania
organizacji partyjnych". Opisywano w niej dobre i złe strony "współżycia"
komunistycznego państwa z instytucjami katolickimi. Rzecz jasna złych stron było
znacznie więcej niż dobrych, a cała wina za pogarszanie się atmosfery leżała po
stronie katolików i hierarchii kościelnej wzmagającej od dłuższego czasu
"ofensywę polityczną wymierzoną przeciw władzy ludowej, obliczoną na skłócenie
ludzi wierzących i niewierzących (?) rozbicie jedności narodu zajętego twórczą,
pokojową pracą (?) Aspiracje polityczne hierarchii kościelnej (?) stanowią
przyczynę trudności w normalizacji stosunków między kościołem a państwem".
Wyraźnym przykładem chęci dominowania nad władzą świecką i zdobywania
zwolenników miała być pielgrzymka Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej po Polsce:
"Dotychczasowy przebieg tej wędrówki ujawnia pozareligijne cele, jakie przy tej
okazji usiłuje osiągnąć episkopat. Staje się ona bowiem 'unowocześnioną’ metodą
nawracania na wiarę przy pomocy środków antykomunistycznych". Według anonimowych
autorów dokumentu, do zwalczania komunistów i ich wpływów używano też ustawy
dopuszczającej aborcję. Zadziwiające, ale argumenty za tą ustawą używane w roku
1965 niczym nie różnią się od tych, które są stosowane w celu jej poparcia
dzisiaj: "kampania ta zaczęła się od napaści biskupów na ustawę o
dopuszczalności przerywania ciąży i politykę świadomego macierzyństwa (?)
propagujemy planowanie rodziny (?) by nie było tragedii matek obarczonych
nadmierną liczbą dzieci, którym rodzice nie mogą zapewnić minimum utrzymania.
Nie propagujemy wcale przerywania ciąży, przeciwnie, uważamy je za środek
szkodliwy dla zdrowia kobiety, dopuszczalny tylko w ostateczności". Warto też
zwrócić uwagę na to, że w przytaczanym fragmencie piszący przyznawali się,
prawdopodobnie zupełnie nieświadomie, do słabości ekonomicznej PRL i
niespełnionych obietnic socjalnego dobrobytu i bezpieczeństwa polskich rodzin.
Równocześnie wskazywano na pozytywne przykłady współpracy innych wyznań z władzą
(w pozostałych krajach socjalistycznych i PRL), konfrontując je od razu z
pozycją i postawą Kościoła katolickiego w Polsce.
W sumie odmawiano Kościołowi prawa do zabierania głosu w jakichkolwiek sprawach
związanych z życiem społecznym w Polsce: "Kto jak kto, ale właśnie hierarchia
rzymskokatolicka nie ma jakiegokolwiek prawa mówić o trosce o ludzi pracy i
wysuwać oskarżeń wobec władzy ludowej".
W prezentowanych materiałach pojawiły się też dwa interesujące anonimowe
opracowania (jedno z 20 grudnia 1965 roku, drugie zaś z 10 stycznia 1966 roku)
pokazujące, w jakim kierunku powinna iść propaganda komunistyczna w omawianiu
interesującej nas problematyki. W pierwszym z tych dokumentów przyjęto
następujące założenia: orędzie było skutkiem "nacjonalistycznej" postawy
Kościoła podczas obchodów (Olsztyn, Szczecin, Opole i szczególnie Wrocław)
20-lecia obecności polskiej administracji kościelnej na terenach, które
przypadły Polsce po wojnie. Efektem tej postawy były naciski kurii rzymskiej i
niemieckich biskupów. Według wspomnianego dokumentu: "kard. Doepfner stwierdził,
że pojednawczy ton listu jest jego zasługą, gdyż dwukrotnie rozmawiał z
Wyszyńskim, tłumacząc mu niewłaściwość wystąpień episkopatu polskiego we
Wrocławiu". W efekcie polski Episkopat odszedł od "tonacji wrocławskiej" i
zaczął usprawiedliwiać się przed niemiecką opinią publiczną, zdradzając de facto
polskie interesy narodowe. To z kolei, według autorów dokumentu, wywołało
ogromne społeczne wzburzenie, które miało być wielkim zaskoczeniem dla
Episkopatu. Sygnalizowano przy tym napisy, jakie pojawiały się w miejscach
publicznych, w tym na świątyniach: Rybnik – budynek szkoły: "Nie chcemy biskupów
niemieckich", Bielsko – na budynkach: "Chcemy wyjaśnień, dlaczego zdradzili",
"Precz z episkopatem", w Krakowie na kościele: "Precz z arcybiskupem zdrajcą", w
Szczecinie – na drzwiach kościoła: "Precz". Z satysfakcją obserwowano też
postawę środowisk katolików świeckich: "posłowie w Sejmie; Tyg. Powszechny – nie
chce przeciwko Wyszyńskiemu, ale obawia się władz; przyjęto kompromis – zrobić
artykuł; cenzura go zdjęła – cieszą się, że mają wobec Państwa alibi (chcieli,
ale cenzura nie dała), a stosunków z Wyszyńskim nie zadrażniono; Pax –
początkowo wyczekiwanie, później włączenie się".
W kolejnym opracowaniu, noszącym charakter "naukowego", którego tezy miały
służyć uzasadnianiu ataków na Kościół, zwracano uwagę na zawarte w orędziu błędy
"historyczne", np. zwrócenie się z przesłaniem głównie do Niemców, a nie do
Czechów: "Przecież Dobrawka, na którą powołuje się 'orędzie’, była księżniczką
czeską, skoro więc za jej wpływem Mieszko przyjął chrzest – to wypadało zaprosić
przede wszystkim biskupów czeskich". Ten ton kontynuowano także w odniesieniu do
opisywanego w orędziu podziału administracyjnego Polski piastowskiej, a także
działań politycznych pierwszych Piastów zbliżających nasz kraj do Zachodu, które
w oczach autorów "Tez" dystansowały wręcz Polskę od Cesarstwa Ottona III i tym
samym wzmacniały jej suwerenność w sferze politycznej i kulturowej. Orędzie więc
w swej istocie było i musiało być antypolskie i antypaństwowe: "to sformułowanie
jest dla Polski, dla polityki piastowskiej, zwłaszcza polityki Mieszka I i
Bolesława Chrobrego, krzywdzące; Polska byłą suwerenna, swą suwerenność
utwierdzała i nie była żadnym 'członkiem Imperium Romanum Ottona III’, zwłaszcza
Ottona III. (?) W długim akapicie 'orędzia’ (?) podkreśla się przesadnie i
jednostronnie zasługi niemieckie dla kultury polskiej. Bez mała się twierdzi, że
kultura polska jest powtórzeniem kultury niemieckiej. Historycy kultury polskiej
wykazali, że tak nie jest". Biskupi zaś wzorem Stanisława ze Szczepanowa stali
się (publikując orędzie) faktycznymi zdrajcami, skutkowało to uwagą zamieszczoną
w dokumentach: "Uwaga praktyczna. Nie należy śpiewać 'Gaude Mater Polonia’ (?)
Pieśń bowiem sławi Stanisława ze Szczepanowa, który był klasycznym zdrajcą racji
stanu".
W dalszym ciągu wywodów pojawiają się też argumenty z najnowszej historii
naszego kraju. Ukazują one, co najbardziej "bolało" ówczesne władze w orędziu.
Były to nie tylko inne niż nakazywane przez komunistów opinie o kształtowaniu
stosunków polsko-niemieckich, ale także podkreślanie suwerenności Kościoła wobec
władzy państwowej, zupełnie odmienna od oficjalnej interpretacja końca i efektów
wojny dla Polski i Polaków. W końcu zaś pojawienie się Kościoła jako
samodzielnego podmiotu na arenie politycznej, który miał swoje, odmienne niż
władze, zdanie na wiele spraw istotnych dla narodu. Totalitarna władza (której
istotą był strach przed wolnością) nie chciała w żadnym wymiarze dzielić się
czymkolwiek z kimkolwiek, uważając, że ma monopol na prawdę i "rząd dusz". Każda
metoda łącznie z kłamstwem i manipulacją (w tym szczególnie odmawianie
patriotyzmu i zarzut ulegania wrogim Niemcom), by wykluczać krzyż z życia
publicznego i dyskredytować Kościół, była dobra.
Analizowano także opinie niemieckie odnoszące się do Kościoła, hierarchów i
katolicyzmu w Polsce. Cytowano wypowiedzi Herberta Czai, wspominającego w sposób
"tendencyjny i jadowity" trudny los polskiego Kościoła, gnębionego podobnie jak
w ZSRS podatkami. Wierni chcący chodzić na Msze św. i prowadzić pracę formacyjną
są narażeni na liczne trudności w pracy. Przy okazji Czaja poświęcał nieco
miejsca "księżom patriotom", określając ich rolę jako niewielką. Odnotowywał też
znaczny wpływ "Urzędu do Spraw Wyznań oraz tajnej policji na zagadnienia
kościelne". Kościół jednak swoją postawą, różną od Paxu i lewicowych
prawowiernych katolików "Znaku", powodował, że wielu wiernych stoi przy nim
twardo, przeciwstawiając się silnym prądom laickim. Polski katolicyzm poniósł w
czasie wojny i okupacji ogromne straty, a Polacy zostali zdemoralizowani "na
skutek warunków stworzonych przez Rosjan". Opisując sytuację w Polsce i postawę
Kościoła, zwracał też Czaja uwagę na elementy antysemityzmu: "Nie mówię tego
bynajmniej dlatego, aby potworności Oświęcimia porównywać z polskim
antysemityzmem, co usiłuje się w ostatnim czasie czynić z niektórych stron.
Uważam podobne porównania za niemożliwe". Ważne to w aspekcie dzisiejszej
dyskusji wywołanej przez niedawne publikacje w "Spieglu".
Konkluzją jego wystąpienia było stwierdzenie, że należy pracować w duchu
zjednoczonej Europy i starać się nawiązywać dialog z polskimi "braćmi w wierze",
a także udzielać im i Kościołowi w Polsce możliwie dużej pomocy we wszelkim
wymiarze, z położeniem nacisku na "dialog". Gdy przy okazji wspominał o tym, by
władze RFN troszczyły się bardziej o Polaków w Niemczech (jakże to aktualny
postulat!), to niewątpliwie oprócz humanistycznych przesłanek przyświecały mu
względy praktyczne: "Polskie życie organizacyjne zależne jest od państwa, a to
chciałoby w ogóle bezojczyźnianych obcokrajowców chętnie wykorzystywać dla
swoich służb informacyjnych". Przytaczając oceny polskiego Kościoła za krajową
prasą, nie stroniono też w niemieckich mediach (co znajdowało szerokie odbicie w
przeglądanych przeze mnie teczkach) od cytowania fragmentów paszkwilanckich,
zupełnie nieprzyzwoitych opinii mających dyskredytować hierarchię kościelną.
Odbywało się to trochę tak, jak w całkiem niedawnej przeszłości III RP: pojawiał
się artykuł w polskiej prasie, który był podchwytywany w Niemczech, a potem
odnoszono się do tych cytatów w Polsce. Wpisywało się to doskonale w proceder
przypisywania Kościołowi hierarchicznemu tendencji faszystowskich i
antysowieckich. I tak agencja KNA w komunikacie z 22 stycznia 1966 roku w ślad
za "Trybuną Robotniczą" pisała o kardynale Auguście Hlondzie, że był zagorzałym
zwolennikiem sojuszu z III Rzeszą i przeciwnikiem paktu Rzeczypospolitej z ZSRS
zawartego w 1932 roku, a niedawne wystąpienie biskupów było tylko powtórzeniem
pomysłów kardynała.
Odnotowywano też próby obrony stanowiska zajętego przez Kościół: "Stefan
Kardynał Wyszyński rozgoryczony zareagował obecnie ostro na ataki rządu, który
twierdzi, że biskupi mieszają się w sprawy polityki zagranicznej (?) sekretarz
polskiego episkopatu biskup Choromański zaatakował postępowanie rządu polskiego
(?) Rząd domaga się od kościoła polskiego, aby podzielił jego nienawiść do
Niemiec. Ale kościół nie mówi marksistowskim, komunistycznym językiem". Władza
spodziewała się, że atakowani biskupi podejmą akcję obronną. Według informacji
pochodzących od agentury "kontrakcja hierarchii kościelnej" miała polegać na
wysyłaniu petycji i protestów do władz w obronie kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Inicjowano tydzień modlitw na Jasnej Górze w intencji obrony kardynała. W tej
samej intencji modlono się w kościołach i kaplicach, wykorzystując te spotkania
do "zapoznawania wiernych z ideą 'orędzia’; propagowania kościelnych
uroczystości milenijnych". Planowano także wysłanie depesz solidarnościowych do
atakowanego przez komunistów Prymasa. Władza bardzo uważnie obserwowała te
poczynania. Efektem tych działań była między innymi statystyka wypowiedzi
biskupów: w tabeli ujęto imię i nazwisko konkretnego biskupa, formę wypowiedzi
(tu określano ją jako pozytywną lub negatywną na forum publicznym i prywatnym),
jej ewentualny brak i to, czy "orędzie" zostało przez konkretnego członka
Episkopatu podpisane. Wypowiedzi biskupów zgodnych z duchem i intencjami
Kościoła odnotowano 56, a przeciw "orędziu" 20, z czego 19 nieoficjalnie.
Warto przy okazji zorientować się, jak odnosił się do problemu Episkopat Polski.
W komunikacie wydanym 15 grudnia 1965 roku biskupi informowali opinię publiczną
i władze PRL o swoim stanowisku, szczegółowo je wyjaśniając. Twierdzono, że
wiele elementów orędzia przedstawiano z pełnym niezrozumieniem spraw, jakie
zostały w nim poruszone. Broniono się także przed oskarżeniami o wyprzedaż
polskich interesów narodowych: "List uwydatnia krzywdy wyrządzone Polsce w
czasie drugiej wojny światowej i dążność do biologicznego wyniszczenia narodu
polskiego". Biskupi nie poprzestali na wydaniu komunikatu. Sami podczas Mszy św.
i spotkań z alumnami seminariów duchownych charakteryzowali i opisywali
przyczynę swojej "akcji". Powtarzali, że orędzie nie miało charakteru
politycznego, lecz moralny i chrześcijański, bo taki jest duch panujący w
Kościele katolickim: "biskupi nie są politykami, a wychowawcami w duchu
moralności chrześcijańskiej" – mówił arcybiskup Karol Wojtyła w grudniu 1965
roku w Krakowie. Podkreślano też bardzo mocno prawo Kościoła do wypowiadania się
w kwestiach dotyczących polskiego życia narodowego i państwowego, zwłaszcza że
między władzami PRL a RFN widoczny był brak chęci porozumienia. "Jeżeli nie mogą
dogadać się rządy, to dogadają się katolicy" – mówił w grudniu 1965 roku w
Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach biskup Jan Jaroszewicz. Wspominano o
konieczności chrześcijańskiego przebaczenia Niemcom i zastanowienia się nad
błędami i wyrządzonym złem (dotyczyło to i Polaków, i Niemców). Ważnym elementem
tych wypowiedzi było podkreślanie polskiego patriotyzmu biskupów i tego, że z
biegiem czasu po złej propagandzie nie pozostanie śladu, a inicjatywa Episkopatu
nie tylko będzie przynosiła dobre owoce, ale także pokaże, kto lepiej i mądrzej
służył Polsce i Polakom. Podkreślano też inną formę walki Kościoła i jego
hierarchów o prawa Polski do ziem zachodnich niż ta realizowana przez
komunistów. Definiowano przyczyny tak gwałtownej reakcji władzy na inicjatywę
Kościoła. Starano się tłumaczyć wiernym fakt pojawienia się "własnej" inicjatywy
Kościoła w polityce zagranicznej. Zwracano także uwagę na złą rolę, jaką w całej
sprawie odgrywały PRL-owskie media, w tym szczególnie prasa manipulująca tekstem
orędzia.
***
Omówione pokrótce archiwalia odkrywają kuchnię komunistycznej manipulacji,
pokazują obszary, które najbardziej interesowały władze PRL po stronie
niemieckiej, odsłaniają także obawy i postawy Niemców wobec zdarzeń roku 1965.
Dokumenty prowokują do postawienia nowych pytań: jak media w PRL realizowały
zalecenia władz wobec Kościoła katolickiego "po orędziu"? Dobrze byłoby opisać
reakcje społeczne, jakie miały miejsce w Polsce po inicjatywie polskich
biskupów. Należy domagać się rozpoczęcia programu badawczego określającego, czy
miała miejsce i jak wyglądała współpraca między komunistycznymi służbami PRL i
NRD w akcji przeciwko polskiemu Kościołowi w interesującym nas aspekcie i
momencie historycznym, czy Stasi próbowała w tej grze być niezależnym podmiotem
(tu, i nie tylko tu, potrzebne są badania archiwów w Instytucie Gaucka).
Niezbadana jest też rola, jaką komuniści wyznaczali, nieświadomym tego, innym
Kościołom chrześcijańskim w Polsce w rozgrywce z Kościołem katolickim.
To wszystko są pytania, na które – chcąc zrozumieć naszą najnowszą historię –
powinniśmy sobie w sposób pełny odpowiedzieć.

 

 Dr Piotr Łysakowski (IPN Centrala)

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl