21 lipca 2015

Bractwa – szkoły duchowego rozwoju

(By Piotrekwas (Own work) [CC BY-SA 3.0 pl (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en)], via Wikimedia Commons)

Gdy w 1605 roku umierał w Neapolu Książę Pepoli, znany ze swego świątobliwego życia, miał powiedzieć, że wszelkie łaski, jakie otrzymał od Boga, zawdzięczał bractwu religijnemu, do którego należał. Wezwał też syna i zwrócił się do niego przed zgonem: Mój synu, proś usilnie, aby cię przyjęto do bractwa Matki Bożej, to mi było najdroższym w życiu i to ci polecam i w spuściźnie pragnę zostawić. A więc – jak pisał ponad wiek temu ks. Jakub Górka – możnowładca ów bardziej cenił sobie przynależność do bractwa, niż to że pochodził z książęcego rodu.

 

Przez całe wieki rozwijały się w kościele bractwa modlitewne i pokutne. Papieże zatwierdzali je i obdarzali odpustami. Św. Franciszek Salezy czy św. Karol Boromeusz zalecali je wiernym w kierowanych przez siebie diecezjach. Jeden z synodów diecezjalnych, zwołanych z inicjatywy św. Karola Boromeusza – wielkiego kardynała i arcybiskupa Mediolanu – mówi: Spowiednik niech doradza swoim penitentom jak najusilniej, aby się zapisali do którego z bractw. Jak arka uchroniła Noego i jego rodzinę od potopu, tak nieraz swe zbawienie zawdzięcza człowiek światowy bractwu religijnemu, do którego się wpisał. Wszystko bowiem, co człowiek sobie „wypracuje”, udzielając się we wspólnocie, będzie mu policzone. A ponadto zawsze można liczyć na współbraci, którzy będą za nami orędować po naszej śmierci. Pamiętam jak moja śp. mama, która wzorem babci od wczesnej młodości należała do Żywego Różańca, często powtarzała: Jak umrę i mało kto będzie o mnie pamiętał, to wiem że przynajmniej siostry z Róży będą mnie wspominały w modlitwie, tak jak teraz wspominany te, które od nas odeszły lata temu. Dla niej niezwykle ważna była świadomość, że ktoś zawsze będzie się za nią modlił. I tę pewność dawała jej przynależność do Róży.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wspólnota – sposób na letarg duchowy

 

Dziś, gdy zewsząd sączy się propaganda, która wmawia nam, że swojego przywiązania do Kościoła nie należy manifestować, że to prywatna sprawa każdego z nas, coraz więcej katolików, nie godząc się na taki stan rzeczy, szuka dla siebie miejsca we wspólnotach, stowarzyszeniach, bractwach  modlitewnych, by jeszcze mocniej zaakcentować swoją wiarę. Wielu też pragnie w ten sposób swoją wiarę pogłębić. Modlitwy wspólne mają tym większą skuteczność. Jeżeli się łączymy w celach szlachetnych, Bożych, jest między nami Chrystus. Kto chodzi na zebrania brackie gorliwie, ten nie popadnie w tę bezmyślność, apatię i letarg duchowy, który z łatwością prowadzi do śmierci wiecznej – pisał na początku ubiegłego stulecia wspomniany już ks. dr Jakub Górka, profesor seminarium biskupiego w Tarnowie. – W bractwach przystępuje się częściej do Sakramentów świętych. Przykład gorliwszych pociąga ozięblejszych. A zwłaszcza Komunia Św. godnie i częściej przyjmowana, leczy w nas słabości duchowe, oczyszcza z grzechów powszednich, a chroni od ciężkich upadków. Bractwa zalecają umartwienie, pokorę, spełnianie uczynków miłosiernych względem ubogich, chorych ludzi, osobliwie względem współbraci – dodawał.

 

Zakapturzeni pokutnicy

 

W Polsce działa bardzo wiele wspólnot i bractw modlitewnych o długiej i pięknej tradycji. Jest też jedno zupełnie wyjątkowe, to Bractwo Pokutne św. Marii Magdaleny przy kościele parafialnym w Zalasie k. Krzeszowic. Ta niewielka wieś oddalona 30 km na zachód od Krakowa może pochwalić się wspólnotą, która działa nieprzerwanie od ponad 300 lat. – Jak na bractwo w ogóle, trzy wieki to mało. Jak na bractwo we wsi, naprawdę sporo. Bo upadały wielkie konfraternie, mające możnych sponsorów, a nasza trwa – mówi Wojciech Kucharski opiekun bractwa, związany z nim od 28 lat. Każdego roku 22 lipca, w święto św. Marii Magdaleny, patronki pokutników, przywdziewa biały lniany strój przepasany sznurem, twarz zasłania spiczastym kapturem z otworami na oczy i usta, wraz z współbraćmi z  zapalonymi świecami w dłoniach bierze udział w uroczystościach odpustowych. Za każdym razem budzą zainteresowanie zgromadzonych wiernych i pielgrzymów, a czasem i niepokój.

 

Bractwo działa od 1709 roku. Zostało powołane do życia z inicjatywy ówczesnego proboszcza, ks. Piotra Gawlikowskiego. Ten gorliwy kapłan i wielki czciciel św. Marii Magdaleny napisał statut konfraterni, który zatwierdził bullą papież Klemens XI. W opublikowanym dokumencie przeznaczonym dla braci znalazł się zbiór litanii, koronek, stacji, godzinek i pieśni ku czci patronki. Jest tam także zamieszczony opis pokutnego stroju oraz rytuału, jakiego bracia są zobowiązani przestrzegać. Podstawowym celem wspólnoty jest rozwój duchowy poprzez indywidualną modlitwę. Odmówienie co najmniej trzech pacierzy – Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu oraz Wierzę w Boga – każdego dnia za żyjących i za zmarłych, za grzechy swoje i członków Bractwa – to najważniejsza powinność członka wspólnoty. Oprócz tego bracia i siostry (kobiety też mogą należeć do Bractwa) winni wedle możliwości brać udział w cotygodniowych nabożeństwach ku czci patronki, w Gorzkich Żalach, uroczystościach Wielkiego Tygodnia i odpustach parafialnych. Ponadto: pomagać biednym, starcom, wdowom, osieroconym dzieciom, dbać o światło w kościele, ołtarz oraz brackie sprzęty. Nade wszystko zaś – dawać swoim życiem dobry przykład. Prócz obowiązków, są też przywileje. Choćby odpusty zupełne: za udział we Mszy w uroczystość św. Marii Magdaleny, za godzinki, litanie, procesje z Najświętszym Sakramentem. Odpustami obłożone są także dobre uczynki np. odciąganie bliźnich od grzechu, przyjmowanie ubogich pod dach i wspieranie jałmużną. Także w godzinę śmierci, po przyjęciu Najświętszego Sakramentu.

Codziennie ktoś się za mnie modli

 

Kiedyś dobroczyńcami i członkami Bractwa Pokutnego św. Marii Magdaleny byli przedstawiciele zacnych rodów: Potockich, Małachowskich, Czartoryskich, Sieniawskich. Dziś w jego szeregi może wstąpić każdy katolik. Wystarczą dobre chęci i przemyślana decyzja. Chętnych nie brakuje. Do bractwa można przystąpić tylko raz w roku, zawsze 22 lipca, w święto czczonej tu od wieków Marii Magdaleny, patronki parafii w Zalasie.

 

Po uroczystej Mszy Świętej chętni podchodzą pod ołtarz. Proboszcz, będący promotorem Bractwa, wpierw zapoznaje kandydatów ze statutem, a następnie kładzie im na ramieniu fioletową stułę na znak przyjęcia w brackie szeregi. To akt nieodwołalny. Wykluczenia z konfraterni bowiem nie przewidziano, jedynie w wypadku ekskomuniki. Tak się jednak jeszcze w historii Bractwa nie zdarzyło.

 

Bractwo działa nieprzerwanie od momentu powstania, nie zagroziły mu zabory, czasy wojen i komunizmu. Choć był okres, w którym z nieznanych powodów przez ćwierć wieku do bractwa nikt nie wstąpił. Taka przerwa miała miejsce w latach 1972–1994. W roku 1995 niespodziewanie wspólnotę zasiliło kilkanaście osób. Od tej pory każdego roku chętnych było przynajmniej kilku. Bractwo liczy obecnie około 50 osób, z czego mniej więcej jedna trzecia to młodzi ludzie, jeszcze uczący się, albo którzy dopiero założyli rodziny.

 

Większość to świeccy, ale są wśród nich także osoby duchowne. Status majątkowy, zawód czy wykształcenie nie mają tu żadnego znaczenia. Większość członków bractwa pochodzi z Zalasu i okolic, ale należą do niego też pokutnicy z daleka – z Krakowa, Radomia, Białegostoku, Przemyśla, a nawet z Ameryki i Australii. Tak jak różne są środowiska, z których pochodzą pokutnicy, tak różne są powody, dla których decydują się wejść w szeregi tej owianej aurą tajemniczości wspólnoty. – Z doświadczenia i obserwacji wiem, że większość z nich kieruje się tradycją. Są przecież całe rodziny należące do bractwa mówi Wojciech Kucharski.


– Ale są i osoby które wstępują spontanicznie, zauroczone klimatem nabożeństwa, chcący przeżyć coś, co w dzisiejszym świecie ma jakąś wartość. Taką wartością jest świadomość, że codziennie ktoś się za mnie modli, i że ja swoją modlitwą mogę komuś pomóc. Mam nadzieję, że także grzechy zostaną nam odpuszczone „łatwiej”, bo przecież grzeszymy jak wszyscy inni – dodaje. A jak mówił św. Alfons Liguori: W jednym człowieku, nienależącym do żadnego stowarzyszenia religijnego, więcej znajdzie się grzechów, niż w dwudziestu, którzy się wpisali do jednego z istniejących bractw.

 

Dorota Matacz‑Bajor





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie