Złoto kornika czyli słowo o insektach żerujących na Polskiej tożasmości.

Obrazek przedstawia Curvidens’a: odmianę kornika.

Na tle wydarzeń wokół Marszu Niepodległości: sprzeciwu Żydów wobec niego i nazywania go „faszystowskim”, odmówienia Polakom przeżycia Mszy Świętej doskonale katolickiej (Wszechczasów), prób przejęcia Marszu Niepodległości przez siły polityczne podporządkowane i uległe żydostwu, można zapoznać się z diagnozą stanu rzeczy napisaną przez znawcę przyczyn tego stanu, Teodora Jeske-Choińskiego.

Znajdziemy w zacytowanym fragmencie także to, co Roman Dmowski uważał za strategiczne działanie publicystów polskich. Dzisiejsi Narodowcy, że jeśli nie będą mieli tej świadomości co Roman Dmowski i świadomie nie będą przeciwdziałali zniszczeniom, jakie się już dokonały, stracą Marsz Niepodległości, a jeśli pozostanie jego forma, stracą Narodowy i Katolicki charakter tej manifestacji polskości, która jak widać jest wstrętna dla wielu. A dla kogo, okiem Teodora Jeske-Choińskiego, popatrzmy:

Zmiana położenia politycznego Królestwa po r. 1864-tym jest pierwszą przyczyną obecnego ruchu nacjonalistycznego żydowskiego. Od słabego odwraca się Żyd wszędzie. A drugą? Drugą, ważniejszą dla urodzonego handlarza, którego bożyszczem jest Mamona, należy nazwać zmianę położenia ekonomicznego Królestwa [Polskiego], na co zwrócił słusznie uwagę Roman Dmowski w swojej broszurze, pt. „Separatyzm Żydów i jego źródła”. Mówi on: „Najgłębsze zmiany zaszły w zakresie naszego ustroju ekonomicznego (w ostatnim czterdziestoletnim okresie). Wywołał je cały szereg faktów, jak przeprowadzenie bezpośrednio po powstaniu reformy włościańskiej, zniesienie na krótko przedtem granicy celnej między Królestwem a Cesarstwem i rozwój wielkiego przemysłu fabrycznego, obliczonego na rynki rosyjskie; rozwój handlu kontynentalnego Europy ze Wschodem, dla którego Warszawa stała się ważną stacją pośrednią; wejście rządu rosyjskiego na drogę szerszej polityki handlowej, przyśpieszające przekształcenie państwa rosyjskiego na jeden wielki organizm ekonomiczny; wreszcie potężny o miedzę rozwój ekonomiczny zjednoczonych w tym okresie Niemiec, dążących do wszechstronnej ekspansji handlowej.”

Królestwo podniosło się ekonomicznie dzięki rozwojowi przemysłu i handlu, pola zarobkowania rozszerzyły się, ale jednocześnie kraj utracił charakter odrębnego organizmu ekonomicznego, został w znacznej mierze cząstką wielkiej całości — państwa rosyjskiego, zainteresowaną w jego polityce handlowej, uzależniając się razem z nim od tych samych czynników zewnętrznych. Wytworzyła się silna zależność naszych interesów ekonomicznych od zawieranych przez Rosję traktatów handlowych i od ogólnopaństwowych taryf celnych, od kursu waluty rosyjskiej, od rosyjskich taryf kolejowych, zależność naszego przemysłu od rynków rosyjskich i zdobywanych przez Rosję rynków azjatyckich, wreszcie, naszego rynku pieniężnego od Berlina.

Krótko mówiąc, kraj się podniósł ekonomicznie, ale utracił swą ekonomiczną samodzielność. W sprawie żydowskiej pociągnęło to ten skutek, że najsilniejsze, a właściwie prawie jedyne węzły, łączące ludność żydowską z naszym społeczeństwem, ogromnie się rozluźniły. Ze wszystkich dziedzin życia ekonomicznego, najściślej są oni związani z handlem i przemysłem, w tej zaś dziedzinie powstało mnóstwo interesów, które, jakkolwiek mają swą siedzibę na naszym gruncie, w rozwoju swym niezależne są od kraju, od społeczeństwa polskiego, a za to pozostają w zależności od Rosji, w pewnej zaś części od Berlina.”

Tej zmianie stosunku ekonomicznego musiała towarzyszyć u Żydów nieunikniona zmiana stosunku moralnego do naszego społeczeństwa. Żyd, nie czujący, że jego byt, jego zyski zależne są od społeczeństwa polskiego i od stanu jego interesów, jako takich, nie ma dostatecznego powodu do wiązania się z społeczeństwem i do rozbijania sobie razem z Polakami głowy w obronie ich narodowych interesów. Niezawodnie, możliwe to jest u Żyda, którego rodzina dawno się już spolszczyła, przejęła polskimi aspiracjami, i który został w tych aspiracjach od dziecka wychowany — ale takich przecież Żydów mamy bardzo niewielu. Dzisiejsza inteligencja żydowska składa się w olbrzymiej większości z ludzi, którzy z domu nic polskiego nie wynieśli.

Żyją oni w kraju polskim, mówią po polsku, bo nasz kraj zanadto jest odrębny kulturalnie, zanadto samodzielny w swej polskości, ażeby łatwe było w nim życie przy posługiwaniu się innym językiem, ale przy słabnącej ich zależności ekonomicznej od społeczeństwa polskiego, coraz mniej mają skłonności do podporządkowania się jego interesom, ideałom, dążeniom, coraz bardziej czują się samodzielni.

Stosunek inteligencji żydowskiej do polskości zmienia się szybko z pokolenia na pokolenie. Najpierwsi jej przedstawiciele mówili: jesteśmy Polakami bezwarunkowo; następne pokolenie już postawiło warunki: jesteśmy Polakami, ale żądamy, żeby polskość była pojmowana w taki a taki sposób; w końcu zjawia się pokolenie, którego znaczna część powiada już po prostu: jesteśmy Żydami i nie chcemy być niczym innym.“

Nikogo, kto zna ‘psychologię Żyda, nie dziwi taka ewolucja. Jest ona naturalnym owocem jego duszy. Żyd nie bawi się nigdy i nigdzie w sentymenty wobec innowiercy, widzi wszędzie i zawsze tylko siebie, swój interes, swoje cele. Zmiana położenia politycznego i ekonomicznego Królestwa przygotowywała stopniowo, powoli grunt dla „litwaków“. Ruchliwsi, zuchwalsi, więcej przedsiębiorczy od naszych Żydów litwacy, zorientowawszy się szybko w położeniu, byli tą iskrą, co, Padłszy na materiał zapalny, wywołuje eksplozję.

Zarzucili oni Warszawę swoimi gazetami żargonowymi, stworzyli cały szereg teatrów żydowskich, urządzali bale „purimowe” i dodali swoją butą, swoją bezwzględnością naszym Żydom odwagi, budząc, podniecając ich drzemiącą, rasową megalomanię, ich odwieczne poczucie „wybraństwa“. Okrzyki „precz z białą gęsią!“ (podczas rewolucji) były pierwszym, jawnym wyskokiem tej przebudzonej megalomanii, drugim zaś — mocniejszym, podkreślonym jeszcze wyraźniej, zachowanie się Żydów warszawskich podczas ostatnich wyborów do Dumy petersburskiej (w październiku 1912 roku).

Teraz chyba nauczył się już każdy inteligentny Polak psychologii Żyda, wie, z kim ma do czynienia. Nasze złudzenia asymilacyjne rozwiały się ostatecznie.

Powie kto: z tłumów żydowskich trzeba wyłączyć inteligencję żydowską. Świeża to inteligencja. Stworzyły ją dopiero czasy popowstaniowe. Gromadnie opuszczała po r. 1863 młodzież żydowska ghetta i hedery, tłocząc się do średnich i wyższych szkół chrześcijańskich. Patenty gimnazjalne, dyplomy uniwersyteckie dawały jej stanowisko społeczne i towarzyskie. Zaroiło się po latach dwudziestu Królestwo od żydowskich: lekarzy, adwokatów, techników, dziennikarzy, w końcu literatów. Pomógł im nastrój chwili — zlew eksperymentów asymilacyjnych i doktryny pozytywistycznej. Eksperymenty asymilacyjne witały ich życzliwie, otwierały im domy polskie, zdejmowały z nich „żółtą łatę” ghetta, doktryna pozytywistyczna, atakująca pod hasłem wiedzy nowoczesnej i upostępowienia narodu, wszystkie dawniejsze „wartości”, całą przeszłość: tradycje, zwyczaje i obyczaje narodu, religię, katolicyzm, księdza, szlachcica — pozwoliła im w skórze inteligenta zostać sobą.

Tak, sobą… Bo Żyd, wychowaniec ghetta, Talmudu i „wolnego handlu”, nienawidzi kultury chrześcijańskiej, kłócącej się na każdym kroku z jego pychą, bo Żyd, pozbawiony talentu dodatnio twórczego, lgnie, oświeciwszy się, do wszelkiej negacji, do wszelkiego wywrotu.

Jest on zawsze wszędzie tam, gdzie się w społeczeństwach innowierczych coś rysuje, wali, zapada, czy to będzie zaciekły krytycyzm, czy rewolucja, czy socjalizm albo anarchizm. Budować nie umie.

Benedykt XIV – A quo primum, 1751.pdf do pobrania.

Europejska doktryna pozytywistyczna, adoptowana przez nasze pokolenie popowstaniowe niewątpliwie w dobrej wierze (jako reakcja przeciw fantastyczności romantyzmu), pojęta uczciwie, jako „otrzeźwienie” społeczeństwa, grzeszyła nadmiernym krytycyzmem, który roztopił się ostatecznie w bezsilnym pesymizmie. W swoim rozpędzie reformatorskim zapomniał pozytywizm polski, więcej społeczny niż naukowy, iż naturalna ewolucja narodów nie znosi gwałtownych skoków, gwałtownego burzenia całej przeszłości.

Odnowić, przebudować, zastosować do nowych warunków trzeba stary gmach narodowy, a nie druzgotać go od podwalin. Do dziś cierpi Europa za winy rewolucjonistów francuskich, głównie Żyrondystów, którzy tej prostej prawdy nie rozumieli, którzy chcieli przewrócić świat od razu do góry nogami. Przewrócić od razu, bez żadnego przejścia, do góry nogami, chcieli nasi pozytywiści w swojej młodzieńczej nierozwadze całą naszą przeszłość, wszystkie nasze tradycje, naszą duszę, co się oświeconym Żydom oczywiście bardzo podobało, było im na rękę.

Bo ich, co wyszli dopiero wczoraj z żydowskiego ghetta, odciętego chińskim murem tradycji talmudycznych od świata chrześcijańskiego, nie obchodziła przecież nic kultura chrześcijańska i tradycje narodów aryjskich. Obcymi byli tej kulturze, tym tradycjom, a nie tylko obcymi, lecz wprost wrogimi. (…) Więc rzucili się skwapliwie w objęcia postępu pozytywistycznego, stali się wszyscy żarliwymi postępowcami. Żydzi postępowcami? Któż nie wzrusza ramionami?

Najkonserwatywniejszy, najwsteczniejszy naród na świecie, zastygły, stężały w swoim „wybraństwie“, postępowcem?

Jego rzekomy postęp jest wszędzie tylko vendettą i geszeftem. Vendettą, bo usiłuje zburzyć „domy gojów”, (…); geszeftem, bo gdzie się coś wali, rozpada, można dobrze zarobić. Im więcej wiórów głupi goje rozrzucą dokoła siebie, tym więcej ich mądry Żyd nazbiera łapczywie, czy to będzie gotówka, czy jakieś przywileje.

Skrzętnie pomagali Żydzi naszemu pozytywizmowi. Czego on, Polak mimo swojej postępowości, znieważyć nie śmiał, katolicyzmu i patriotyzmu, to oświecony Żyd swoim dwuznacznym uśmiechem, swoim cynicznym dowcipem wydrwiwał, odzierał z błękitnego płaszcza uroku, jako „przesąd”, „zabobon”, „stęchliznę wsteczniczą”. Jako dziennikarz postępowy opluwał polskiego księdza, polskiego szlachcica, polskiego mieszczanina i chłopa, szydził z „zabobonów” chrześcijańskich, (patrz współczesna Gazeta Wyborcza- przypis red.) ale niech się tylko jakiś „akum” ośmielił dotknąć palcem judaizmu, a choćby tylko rabinatu, zmarszczył natychmiast brwi, nastroszył się, żachnął się on, oświecony, bezprzesądny, bezwyznaniowy i stawał się pospolitym Żydem, dzieckiem hederu; nie tykaj moich świętości, goju; mnie wszystko wolno, tobie nie!…

Szczególne zestawienie bezwyznaniowości i żydowszczyzny… Prawie każdy oświecony Żyd, oderwawszy się od ghetta i hederu, staje się bezwyznaniowcem, zawisa w powietrzu między mozaizmem a chrystianizmem, między kulturą żydowską a chrześcijańską, a mimo to zdobywa się nie wielu z tych świeżych „filozofów” na odwagę stanowczego zerwania z tradycjami swojej krwi. Nawet Baruch Spinoza nie przestał być w duszy swojej Żydem. Tak •potężną jest tradycja długiego szeregu pokoleń. Swoje tradycje szanuje nawet najoświeceńszy Żyd, co mu się chwali, ale cudze obłoci z wielką przyjemnością, ilekroć się do tego sposobność nadarzy, na co się oczywiście żaden naród zgodzić nie może.

Sposobności do obniżania i poniżania naszych „przesądów” było dużo w ostatnim okresie czterdziestoletnim naszego rozwoju. Pod płaszczykiem „niezawisłej” wiedzy atakowano nasamprzód religię, rozumie się chrześcijańską…

Polacy robili to oględnie, zadowalając się biernym indyferentyzmem religijnym, gazeciarze zaś żydowscy bez ceremonii.

Skutkiem tej roboty był frazes: przyznawanie się do uczuć religijnych jest u człowieka oświeconego świadectwem słabości, ciasnoty jego umysłu.

Zdawkowy ten frazes onieśmielił przeciętnego inteligenta, chcącego uchodzić za niezawisłego myśliciela, nauczył go albo ukrywać wstydliwie ową „słabość“, ową „ciasnotę”, albo przyznawać się jaw nie do bezwyznaniowości. A potem kler… Był on solą, pieprzem w oku nie tyle polskiego pozytywisty, ile żydowskiego postępowca. Naturalnie! Bo kler ociera się ciągle, bezpośrednio, najbliżej o szerokie masy ludu i może „postępowi” dużo zaszkodzić. I jeszcze szlachcic, raczej ziemianin…

Dwór wiejski jest najstarszą, najtrwalszą skarbnicą tradycji historycznych — czyli w pojęciach „postępowych”, mchem porosłym mamutem, urodzonym zacofańcem i t. d. Przeto trzeba księdza i ziemianina zepchnąć z jego stanowiska, odsunąć go od rządów moralnych społeczeństwa. Robili to systematycznie pozytywiści, a wtórowali im głośno żydowscy oświeceńcy. zacierając z radości ręce. Pierwszy lepszy gazeciarz, mający o wsi i jej warunkach taki wyobrażenie, jakie ma analfabeta o filozofii, uczył księdza i ziemianina gospodarstwa i postępowania z ludem.(…)

A zdrowy rozwój ekonomiczny? Rozwój ekonomiczny narodów chrześcijańskich będzie właśnie dopiero wówczas zdrowym, kiedy się otrząśnie ze szczególnego rodzaju etyki ekonomicznej i kupieckiej Żyda, za którą idzie ruina, nędza innowierców, nieszczęście i grzech.

Czysty kapitalizm” żydowski nie uzdrowił nigdzie przemysłu -i handlu.

Napełniał tylko kieszenie żydowskie. A o to głównie chodzi wszędzie i zawsze Żydowi. „Moes Zur Seschusi“ (pieniądz to siła mej mocy,) modli się Żyd, jak poświadcza H. Lenz, pisarz niemiecki; „celem Żydów jest pieniądz i panowanie nad wszystkimi ludźmi”, mawiał francuski Żyd, Cremieux, oświecony chyba, bo minister. I dlatego to taka złość, taki lament, gdy gdzie goje mądrzeją i zaczynają się bronić przeciw chciwości Judy.

Miarka się ostatecznie przebrała. Z całym impetem zdrowej, świadomej swoich celów siły zabrała się gromadka publicystów pod komendą, Romana Dmowskiego do pokazania Żydom, iż można istnieć bez nich, bez ich kultury i mądrości ekonomicznej.

Szczęść im, Boże..”

Fragmenty książki
Teodor Jeske – Choiński – Poznaj Żyda!pdf .

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑