Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą covid. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą covid. Pokaż wszystkie posty

Jak legalnie bronić się przed przymusem?




Ostatnio stała się głośna sprawa kapłana, który został aresztowany za płatne pośredniczenie w uzyskiwaniu fałszywego poświadczenia o wiadomym zabiegu. Nie znam szczegółów, ale sprawa jest oczywiście bulwersująca.


Z drugiej strony niestety mamy ze strony przedstawicieli hierarchii nachalne zachęcanie czy wręcz naleganie na poddawanie się wiadomemu zabiegowi. To jest nie mniej skandaliczne pod każdym względem, zarówno zdroworozsądkowym, jak też moralnym i teologicznym. Przygotowuję właśnie swoją teologiczną wypowiedź w tej kwestii. 


Tymczasem na szybko pragnę przedstawić rozwiązanie, o którym się właśnie dowiedziałem, a które w Polsce jest chyba jeszcze nie znane. Prezentuje je austriacka telewizja internetowa AUF1


Po krótce zasady:


1. Przede wszystkim bardzo zachęcam każdego do zapoznania się z ulotką przypisaną do danego preparatu, wydaną przez producenta. Bez jej uważnego przeczytania i zrozumienia, nie należy przyjmować preparatu. Lekarz czy osoba podająca preparat ma obowiązek wyjaśnić wszelkie niejasności i wątpliwości. Tym bardziej nie należy przyjmować preparatu, jeśli osoba podająca go nie okazuje ulotki czy jej nie potrafi wystarczająco wyjaśnić. 


2. W każdej ulotce medycznej przypisanej do danego preparatu jest podane, że nie należy go stosować u pacjentów z alergią na któryś ze składników preparatu. Te składniki oczywiście muszą być również podane. Jest ich zwykle spora ilość. Jeśli nie wiemy, czy nie mamy alergii na którykolwiek składnik - a tego nie wiemy bez specjalistycznego badania, wówczas powinniśmy i mamy prawo odmówić przyjęcia preparatu. Lekarz wydaje wtedy skierowanie na specjalistyczne badanie alergologiczne, za które powinno płacić NFZ. Dopiero gdy zostanie ono wykonane, wówczas może zostać wydana opinia lekarska orzekająca, że dana osoba nie ma alergii na dane składniki i jest tym samym zdolna do przyjęcia danego preparatu. Taka opinia oznacza, że dany lekarz bierze na siebie odpowiedzialność za ewentualne niepożądane skutki przyjęcia preparatu. Raczej trudno będzie znaleźć lekarza, który wyda taką pozytywną opinię popierającą przyjęcie preparatu. 


3. Dopóki nie ma pozytywnej opinii, wystarczy wydane przez lekarza zaświadczenie, że pacjent jest w toku badania zdolności do przyjęcia preparatu. To zaświadczenie chroni prawnie przed przymusem przyjęcia preparatu. W razie groźby utraty pracy czy jej wypowiedzenia mamy w ręce mocne narzędzie dochodzenia swoich praw w sądzie. 


Rozwiązanie to jest oferowane w kilku językach na stronie internetowej liberation express. Niestety nie ma jej jeszcze w języku polskim. Wzywam polskich lekarzy i prawników do stworzenia tego typu pomocy dla tych, którzy nie chcą się poddać przymusowi przyjmowania wiadomego preparatu.



---

Wersja do posłuchania:


https://youtu.be/6NfYItspDes



Czy katolik ma obowiązek sprzeciwu wobec tzw. szczepionki? (z post scriptum)

 


Nie ustaje dyskusja w temacie tzw. szczepionki, nazywanej słusznie experymentalnym preparatem. Używam liczby pojedynczej umownie dla preparatów pochodzących od różnych producentów, gdyż łączy je ten sam problem moralny, mianowicie związek z procederem tzw. aborcji. Pomijam tutaj kwestię czysto medycznej skuteczności i celowości owych preparatów, choć pośrednio ma to także związek z tematem.

Dyskusja jest nakręcana przez dalsze kroki sprawujących władzę, stanowiących de facto zmuszanie do przyjmowania owego preparatu pod rygorem nawet bardzo dotkliwych szykan i sankcyj. Ostatnio pojawiło się w necie wystąpienie przełożonego generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa, mające wyjaśnić i uzasadnić wydane kilka miesięcy temu pisemne stanowisko teologiczne tegoż Bractwa. Już od około roku istnieją także deklaracje wydane przez urzędy watykańskie oraz wypowiedzi Franciszka w temacie. Zdecydowane odrzucenie poddawania się procedurze stosowania owego preparatu pochodzi jedynie od pojedynczych hierarchów. Teologowie moraliści potulnie milczą w temacie, zapewne pod wpływem głosów z Watykanu, tudzież z obawy przed sankcjami kościelnymi i zlinczowaniem ze strony przekaziorów głównego ścieku. 

Pominę tutaj analizę poszczególnych wypowiedzi i stanowisk. Każdy może się sam z nimi zapoznać. Ograniczę się do skrótowego uporządkowania i wniosków. 

Otóż moralna dopuszczalność owego preparatu jest uzasadniana następująco:

1. Związek preparatu z tzw. aborcją jest jedynie pośredni, tzn. preparat nie zawiera komórek dzieci zabitych w wyniku aborcji.

2. Wolno korzystać z czynu złego moralnie (takim jest aborcja), o ile nie ponosi się odpowiedzialności za ów czyn.

3. Sytuacja przymusu do przyjęcia owego preparatu zwalnia z odpowiedzialności za to przyjęcie oraz za implikacje moralne owego preparatu.

Na podstawie zasad katolickiej teologii moralnej, wyłożonej zarówno w tradycyjnych podręcznikach jak też przez św. Tomasza (zwłaszcza Summa Theologiae I-II q. 18) odpowiadam:

ad 1.

Sam fakt, że ów preparat nie zawiera komórek dzieci zabitych w wyniku tzw. aborcji, owszem osłabia związek, jednak go nie niweczy. Nie ulega wątpliwości, że tzw. aborcja jest promowana i dokonywana nie tylko w interesie - specyficznie i wąsko pojmowanym - danej kobiety (i osób powiązanych), lecz także w interesie branży tzw. medycznej i farmaceutycznej. Wszelka korzyść z danego zabicia dziecka stanowi o związku z owym zabiciem, o ile ta korzyść została z góry założona. W tym wypadku korzyść musiała zostać założona, skoro komórki do wyprowadzenia linii komórkowej w celu wyprodukowania preparatów zostały pobrane z żyjącego jeszcze dziecka, które wskutek tegoż pobrania zostało ostatecznie zabite. Zaś korzyść nie musi być rozumiana materialnie jako korzyść finansowa. Korzystaniem są także korzyści zdrowotne (w tym wypadku zresztą bardzo wątpliwe). Innymi słowy: jeśli ktoś korzysta z owego preparatu w celu własnym zdrowotnym, to ponosi także odpowiedzialność za procedurę, która doprowadziła do wyprodukowania tegoż preparatu. 

ad 2.

Tutaj należy odróżnić. Jeśli np. korzystamy z kradzionego mienia nie wiedząc, że pochodzi ono z kradzieży, wówczas nie ponosimy odpowiedzialności moralnej (o to właśnie chodzi św. Tomaszowi, na którego się wielu powołuje). Jeśli natomiast wiemy o pochodzeniu z kradzieży, wówczas niemoralne jest korzystanie. Jedynie w sytuacji extremalnej, tzn. konieczności ratowania życia jest moralnie usprawiedliwione korzystanie z czynu złego bądź jego skutków, tzn. gdy brakuje innych środków czy sposobów ratowania życia (tu wchodzi temat medycznej skuteczności owych preparatów, która jest przynajmniej bardzo wątpliwa). Podobnie jest z owym preparatem: wystarczy wiedzieć o choćby pośrednim związku z tzw. aborcją, by uznać jakiekolwiek korzystanie z niego za niemoralne. Gdyby nikt nie chciał, czy przynajmniej znaczna liczba osób nie chciała korzystać z tak powstałego preparatu, wówczas jego produkowanie byłoby przynajmniej mniej rentowne, co być może pobudziłoby sumienia także innych ludzi. 

ad 3.

Sytuacja przymusu nie zwalnia z odpowiedzialności moralnej, choć może ją pomniejszyć. Nikt nie twierdzi np., że wykonywanie rozkazów nazistów jest usprawiedliwione przez sytuację przymusu instytucjonalnego. Oczywiście są sytuacje dramatyczne, gdy np. ojciec rodziny jest de facto zmuszany do przyjęcia owego preparatu pod groźbą utraty pracy i tym samym źródła utrzymania dla swojej rodziny. Jednak w obecnej sytuacji jest raczej brak rąk do pracy, nawet jeśli nie zawsze można znaleźć pracę w swoim zawodzie. Tym samym wybór nie jest na płaszczyźnie środków utrzymania albo ich braku, lecz na płaszczyźnie komfortu zawodowego i osobistego. Zresztą: gdyby katolicy - począwszy od służb medycznych aż po policję, sądownictwo i wojsko - zwarcie przeciwstali się tzw. reżimowi sanitarnemu, to by władza nie miała praktycznej możliwości jego exekwowania przynajmniej w Polsce.  

Podsumowując:

Nie ma moralnego usprawiedliwienia ani dla promowania owego preparatu (nawet pomijając czysto medyczny aspekt jego skuteczności i skutków ubocznych), ani dla jego przyjmowania. 

Przedstawiciele Kościoła poddający się propagandzie ws. owego preparatu czy wręcz kolaborujący z nią nie tylko wykazują brak teologiczno-moralnej kompetencji, lecz dopuszczają się haniebnej zdrady odwiecznego nauczania Kościoła oraz Bożego Objawienia. 

Obowiązkiem każdego katolika jest

- przeciwstawianie się stosowaniu owego preparatu na sobie i bliźnich,

- uświadamianie bliźnich pod względem zarówno medycznym i zdroworozsądkowym, jak też teologiczno-moralnym.

Na koniec dobre zebranie problematyki w wykonaniu dzielnej niewiasty (Kaja Godek):


I jeszcze inne źródła w temacie:





Post scriptum

Słusznie zwrócono mi uwagę na text znanego amerykańskiego filozofa Edwarda Feser'a, nawróconego ateisty, wykładającego na publicznej uczelni w Kaliforni, w temacie obowiązku sprzeciwu wobec tzw. szczepionki na C19. Autor wprawdzie podaje źródła, na których się opiera. Niestety jednak - mimo pozorów - podchodzi do tematu dość niesolidnie, gdyż 
- nie podaje argumentów, ograniczając się jedynie do wskazania na autorytety, zresztą traktowane pobieżnie i powierzchownie, bez choćby próby analizy i zważenia ich argumentów,
- ograniczając się do żonglowania hasłami takimi jak rygoryzm i laxycyzm, atakując przy tym jedynie emocjonalnie tych, którzy są przekonani o obowiązku sprzeciwu wobec stosowania owego preparatu (mówię zbiorowo o preparatach różnych firm). 

Innymi słowy: text Feser'a jest niegodny rzetelnego myśliciela. Pewnym usprawiedliwieniem może być fakt, że Feser nie jest teologiem i tym samym nie ma obowiązku wyczucia teologicznego, które jest konieczne dla właściwego ujęcia i rozwiązania kwestii. Jednak skoro zabrał głos w temacie teologicznym - choć nie wyłącznie teologicznym - to podlega także odpowiednim kryteriom oceny. Przejdźmy do szczegółów. 

Na początku Feser powołuje się na 

Natomiast warto się zapoznać z textem dominikanów Sullivan i Pereira, opublikowanym w szwajcarskim czasopiśmie teologicznym Nova et Vetera. Autorzy przytaczają podstawowe fakty odnośnie do wykorzystywania ciał dzieci zabitych w ramach tzw. aborcji. Istotne jest, że dzieci przeznaczone do takiego procederu są wyciągane z łona matki żywe, po czym zostają zabijane w pobieraniu komórek z ich ciała: 







Istotne jest także, że wbrew temu, co twierdzi dokument KNW, potwierdzone oficjalnie jest, że komórki wykorzystywane w produkcji tzw. szczepionki na C19 pochodzą od przynajmniej czwórki dzieci, przy czym w celu uzyskania komórek zabito w specyficzny sposób przynajmniej kilkadziesiąt dzieci, a proceder ten nadal trwa. Tak więc autorzy dokumentu z KNW albo nie zapoznali się nawet z danymi ogólnie dostępnymi, albo skłamali w celu pomniejszenia zła związanego z tzw. szczepionką. Jest zresztą oczywiste, że także zabicie choćby jednego dziecka w celu uzyskania jego komórek jest zbrodnią wołającą o pomstę do nieba. 

Autorzy słusznie podkreślają, iż zamiar wykorzystania komórek dzieci zabitych w aborcji do produkcji preparatów medycznych, czyli w zamiarze ratowania życia, nie niweczy ani nie pomniejsza zła aborcji: 


Słuszne jest także porównanie argumentacji na rzecz wykorzystania ciał dzieci nienarodzonych dla produkcji szczepionek do argumentacji zbrodniarzy hitlerowskich prowadzących experymenty pseudomedyczne na więźniach:


Zbrodnicza natura aborcji przechodzi więc na proceder wykorzystywania ciał zabitych dzieci, czyli to wykorzystywanie także jest działaniem złym moralnie:


Dalszy ciąg rozważań autorów tego textu jest słaby teologicznie, gdyż zajmuje się ważeniem autorytetów: dokumentów dykasteriów watykańskich począwszy od Benedykta XVI z jednej strony, oraz wypowiedzi poszczególnych biskupów z drugiej. Warto zauważyć, że dopiero za Benedykta XVI zaczęły się wypowiedzi urzędów watykańskich na korzyść przyjmowania preparatów medycznych powstałych z użyciem materiału pochodzącego ze zbrodniczego procederu aborcji. Wpisuje się to w fakt, że kardynał Ratzinger jeszcze jako prefekt KNW chwalił się posiadaniem tzw. paszportu transplantacyjnego, czyli de facto popieraniem mafii transplantacyjnej z jej kłamliwą teorią tzw. śmierci mózgu, służącą wycinaniu z żywego organizmu organów do przeszczepów. Dopiero gdy był papieżem Watykan oznajmił, że jego paszport transplantacyjny pochodzący z lat 70-ych stracił swoją ważność (źródło tutaj). Widać więc, że Ratzinger był już wtedy przynajmniej niedoinformowany co do procederu przeszczepów, co jest oczywiście skandalem w przypadku duchownego na tak wysokiej pozycji. 

W tym kontekście słuszne jest powiązanie poparcia ludzi z Watykanu dla mafii farmaceutycznej ze sponsorowaniem przez nią wydarzeń w Watykanie i zapewne nie tylko:



Jest to dowód na haniebne praktyki mające obecnie miejsce. 

Słuszna jest uwaga, że wypowiedzi Franciszka nt. szczepionki nie mają żadnej rangi magisterialnej, lecz są jedynie prywatną opinią:


Główna teza autorów brzmi, że dokumenty watykańskie z 2008 i 2020 r. są dokumentami Magisterium Kościoła i według nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego wymagają posłuszeństwa, choć nie są niezmienne. Istotne jest, że orzeczenie o moralnej dopuszczalności poddania się tzw. szczepionkom wyprodukowanym z wykorzystaniem zbrodni aborcji obwarowane jest warunkami tej dopuszczalności:



Tymi warunkami są więc:
1. poważny powód skorzystania z tzw. szczepionki, czyli ratowanie życie i zdrowia,
2. brak innych równie skutecznych metod ochrony życia i zdrowia,
3. unikanie zgorszenia, czyli wyrażenie sprzeciwu wobec sposobu wyprodukowania tzw. szczepionki z wykorzystaniem zbrodniczej aborcji.

Wystarczy zapoznać się z podstawowymi faktami, dostępnymi zwłaszcza poza oficjalną propagandą, by wiedzieć, że te warunki nie są spełnione, gdyż 
- nie jest w żaden sposób wykazane, że tzw. szczepionki na C19 skutecznie ratują zdrowie i życie, 
- nie innych środków leczenia (słynna sprawa dr Bodnara i innych),
- nikt z przedstawicieli hierarchii promujących tzw. szczepionkę nie wyraża sprzeciwu wobec procederu wykorzystywania zbrodni aborcji do produkcji tzw. szczepionek. 
Innymi słowy: głosy z Watykanu werbujące nachalnie i głośno na rzecz tzw. szczepionki wręcz bezczelnie nie przestrzegają nawet dokumentu, na który się obłudnie powołują. 

Autorzy podsumowują następująco:


Tak więc autorzy niestety pomijają następujące istotne aspekty sprawy:

1. Dokumenty z 2008 i 2020 r. nie mają rangi nieomylności i tym samym mają moc wyłącznie o tyle, o ile są zgodne z tradycyjnym nauczaniem Kościoła w kwestii tzw. współpracy do złego (cooperatio ad malum). 

2. To dokumenty nie zwalniają katolika ani z obowiązku przestrzegania stałego, tradycyjnego nauczania Kościoła, ani z osądu własnego sumienia w świetle tegoż nauczania. 

3. Autorytatywność tychże dokumentów watykańskich - dokładniej, ich ranga magisterialna - dotyczy wyłącznie argumentacji z autorytetu, a nie innych dróg poznania jak dedukcja z pewnych zasad czy doświadczenie. Jak wiadomo z teorii poznania, argumentowanie z autorytetu jest najsłabszą drogą rozumowania. Tym samym owe dokumenty bynajmniej nie zwalniają katolika z obowiązku poprawnego, samodzielnego rozumowania w świetle prawd wiary oraz własnego doświadczenia. Owe dokumenty podają bowiem nie prawdy wiary, lecz opinię teologiczną w pewnej aktualnej kwestii moralnej. Swoją moc mogą czerpać jedynie ze zgodności z Bożym Objawieniem oraz z dotychczasowym, odwiecznym nauczaniem Kościoła. 

Rozważając kwestię od strony wewnętrznej, czyli analitycznej oceny moralnej przyjmowania tzw. szczepionki na C19, autorzy operują wprawdzie terminologią tradycyjnej teologii moralnej (jak cooperatio formalis, materialis itd.) i podają poprawną definicję współdziałania formalnego:

Jest istotne, ponieważ katolicka teologia moralna nie dopuszcza formalnej współpracy ze złem, a z drugiej strony dokument KNW z 2020 r. kwalifikuje stosowanie szczepionki na C19 jako materialną współpracę ze złem, która jest moralnie dopuszczalna. 

Następnie jednak, w sprzeczności do powyższego rozumienia, autorzy dochodzą do następujących mętnych i absurdalnych tez odnośnie do kluczowej kwestii:


Tak więc najpierw autorzy podają poprawną definicję współpracy formalnej, która polega na tym, że współdziałający podziela intencję złoczyńczy co do przedmiotu czynu. Według tego każdy, kto podziela intencję dokonania aborcji w celu wykorzystania komórek zabitego dziecka, współdziała formalnie do złego. Tak więc, wbrew temu, co twierdzą autorzy, szczepionka wykonana z wykorzystaniem aborcji, która została dokonana dla uzyskania komórek z ciała zabitego dziecka, jak najbardziej jest związana per se z dokonaną aborcją i tym samym stanowi formalne współdziałanie do złego. Dlatego nie jest istotne, że dana aborcja została dokonana w przeszłości. Istotne jest, że 
- aborcja została dokonana w celu uzyskania komórek wykorzystanych w powstaniu szczepionki, oraz że
- osoba korzystająca ze szczepionki podziela tę intencję, czyli zgadza się na dokonanie aborcji w celu uzyskania komórek wykorzystanych w tworzeniu szczepionki. 
Tym samym własny dobry cel szczepionki, czyli ochrona zdrowia, nie jest w stanie zniwelować zła moralnego, którym jest dokonanie aborcji w celu uzyskania komórek wykorzystanych w tworzeniu szczepionki. Wręcz przeciwnie: taka szczepionka stanowi współpracę w złu, czyli aborcji, i to współpracę formalną, jeśli współpracujący podziela intencję dokonania aborcji w celu uzyskania komórek dziecka. 

Autorzy rozwijają swoją koncepcję dozwoloności tzw. pasywnego materialnego współdziałania ze złem na kilku przykładach z teologii katolickiej. 

Pierwszym przykładem jest nauczanie św. Pawła odnoszące się do spożywania mięsa pochodzącego z pogańskich ofiar. Popełniają tutaj elementarny i poważny błąd logiczny, zrównując moralnie mięso pochodzące z idolatrii pogańskiej z komórkami dzieci zabitych w ramach aborcji. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że idolatria jest złem przeciwnym pierwszemu przykazaniu. Problem polega na tym, że celem składania ofiar bożkom nie jest sprzedaż mięsa na pożywienie. Natomiast aborcja, z której pozyskiwane są komórki dla koncernów farmaceutycznych, jest wykonywana w dany sposób właśnie w celu ich wykorzystania w procesie tworzenia szczepionki. Innymi słowy: analogia między ofiarą dla bożków a aborcją istniała by wtedy, gdyby właściwym celem tych ofiar była sprzedaż mięsa na pożywienie związane z kultem pogańskim. A jest odwrotnie: właściwym celem jest kult pogański, zaś wykorzystanie na pożywienie jest skutkiem ubocznym. Innymi słowy: zwierzęta są zabijane dla ofiarowania bożkom, a wynikiem jest mięso, które mogłoby powstać także bez ofiarowania bożkom. Między kultem a mięsem nie ma koniecznego związku przyczynowo-skutkowego, ponieważ istnieje mięso nie związane z kultem. Dlatego św. Paweł uczy, że należy to mięso traktować jak zwykły pokarm, czyli rzecz neutralną moralnie, mimo że sama idolatria jest grzechem. Zaś z całą pewnością nigdy by nie powiedział, jakoby istniały neutralne moralnie komórki pochodzące z aborcji przeprowadzanej w sposób specyficzny dla wykorzystania w przemyśle farmaceutycznym, ani szczepionka pochodząca w jakikolwiek sposób z tego wykorzystania. Innymi słowy: nie ma komórek pochodzących z żywego płodu ludzkiego, które by zostały uzyskane w sposób moralnie neutralny. Tutaj związek przyczynowo-skutkowy jest konieczny czyli istotny. 

Innymi słowy, istotna i zasadnicza różnica między korzystaniem z mięsa pochodzącego z idolatrii a korzystaniem z komórek dzieci zabitych w aborcji dla wykorzystania w przemyśle farmaceutycznym polega na tym, że korzystanie z mięsa jest czymś naturalnym, podczas gdy korzystanie z komórek zabitych dzieci nie jest naturalne, lecz wręcz diabelsko perwersyjne. Ten zasadniczy fakt pomijają autorzy niestety. 

Drugim przykładem jest nauczanie św. Tomasza zawarte w Summa Theologiae II-II q. 78 dotyczące moralnej dopuszczalności zaciągania pożyczki u lichwiarzy. Oczywiście tłem jest grzeszność lichwy. Autorzy słusznie zwracają uwagę, że według Akwinaty warunkami są: konieczność pożyczki u lichwiarza oraz próba przekonania lichwiarza do pożyczki bez lichwy. To są istotne elementy. Przekładając na kwestię szczepionek, warunkami godziwości są: 
- konieczność korzystania zarówno z komórek dzieci zabitych w aborcji, jak też konieczność przyjęcia szczepionki dla ratowania życia i zdrowia,
- przekonywanie wszystkich biorących udział w tym procederze do niekorzystania z ciał dzieci zabitych w aborcji. 


Fałszywa pandemia a Kościół

 


Jedno ze słynnych powiedzeń pewnego zacnego prałata z Bawarii (zresztą związanego blisko z kręgami ratzingeriańskimi), gdzie spędziłem większość mojego kapłańskiego życia, brzmi:

Niektórzy pasterze przywdziewają owczą skórę, by wyć razem z wilkami.

Słowa te usłyszałem kilka lat temu. Stały się one aktualne i pasujące do rzeczywistości zwłaszcza obecnie. Ich autor miał wprawdzie pierwotnie na myśli układanie się hierarchii niemieckiej z możnymi tego świata pod pozorem troski duszpasterskiej i pozornego wychodzenia na przeciw oczekiwaniom wiernych. W takim właśnie zakłamaniu nastąpiła degradacja, destrukcja i dewaluacja prawdziwego duszpasterstwa katolickiego, którego istotą jest nauczanie wiary i sprawowanie sakramentów świętych. Nastąpiła nie tylko w Niemczech i nie tylko w krajach tzw. zachodnich. Obserwując przemiany w Kościele w Polsce na przestrzeni ostatnich dekad, muszę stwierdzić niestety ślepe czerpanie fałszywych wzorców i tym samym popełnianie tych samych błędów, które doprowadziły do zapaści życia kościelnego w krajach niegdyś katolickich (co nieco poruszyłem już tutaj i tutaj). 

Trwająca od ponad roku sytuacja tzw. pandemii okazała się testem także stanu Kościoła, a to nie tylko poprzez niebywałe w historii Kościoła ingerencje państwa w życie Kościoła jak ograniczanie i wręcz uniemożliwianie wiernym dostępu do sakramentów świętych, zwłaszcza chorym i umierającym. Istotna jest tutaj reakcja pasterzy Kościoła na różnych szczeblach, począwszy od Watykanu aż do parafij. Diagnoza wypada jednoznacznie: poza nielicznymi, odosobnionymi przykładami przedstawicieli hierarchii, dominuje niestety uległość, a nawet wręcz służalczość wobec władz świeckich, wobec ich wręcz absurdalnych, szkodliwych, nawet zbrodniczych rozporządzeń - zbrodniczych dla życia i zdrowia zarówno biologicznego jak też duchowego. 

Bezkrytyczne zachowanie na początku tzw. pandemii rzeczywiście w sytuacji niepewności można by jakoś usprawiedliwić, choćby z powodu ostrożności. Jednak w międzyczasie, znając zarówno absurdalność i szkodliwość jak też nielegalność rozporządzeń obowiązkiem moralnym Kościoła, a zwłaszcza jego hierarchii, jest podnoszenie głosu w obronie ludności skazanej na zakłamany, obłudny i patogenny tzw. reżim sanitarny, jak też na brak dostępu do regularnej opieki medycznej i nawet do dziedziny własnej działalności Kościoła, jaką jest nauczanie wiary, pocieszanie strapionych i udzielanie sakramentów Zbawienia wiecznego. Zachowanie hierarchii zwłaszcza najwyższych stopni - i to w wymiarze powszechnym, globalnym - jest dobitnym autoświadectwem zapaści nie tylko teologicznej, intelektualnej, czy choćby zdroworozsądkowej, lecz także moralnej i w myśleniu duszpasterskim. 

Któż jak nie Kościół powinien się upominać o prawo swoich wiernych do dostępu do sakramentów świętych? Od kiedy dla Kościoła ważniejsze jest życie biologiczne niż zbawienie dusz przez sakramenty święte, zwłaszcza wobec ewidentnie zakłamanego reżimu tzw. sanitarnego? Od kiedy to Kościół ma prawo milczeć, gdy wskutek zarządzeń sprawujących władzę chorzy nie mają dostępu do lekarzy i szpitali, choć całe życie płacą składki na ubezpieczenie zdrowotne, gdy przedsiębiorcom zakazuje się wykonywania pracy i zdobywania środków na utrzymanie swoich rodzin? Czyż to nie Kościół właśnie powinien wołać głośno o sprawiedliwość i rozsądek, by rządzący pod pretextem rzekomej walki z rzekomą pandemią nie nakładali obciążeń na następne pokolenia przez zaciąganie kredytów w imieniu swoich obywateli, zamiast pozwolić im zadbać o siebie i swoje rodziny? Czyż hierarchia nie zna głoszonej przez Kościół zasady pomocniczości państwa, według której państwo ma prawo ingerować w życie indywidualne i rodzinne tylko wtedy, gdy wymaga tego konieczne i nieosiągalne w inny sposób dobro? Czyż ktokolwiek z przedstawicieli Kościoła upomniał się choćby o wyjaśnienie przyczyn śmierci dodatkowych 100 tysięcy Polaków i tym samym skazania ich rodzin na utratę osoby najbliższej? 

Podam jeden przykład. Pewien młody człowiek (21 lat) miał planowaną operację kardiologiczną we wrześniu 2020 r. Operacja się powiodła, pacjent powracał do sił i miał zostać wypisany do domu. Jednak w dzień, w którym miało to nastąpić, lekarz prowadzący tego pacjenta nie przyszedł do pracy i wstrzymano wypisanie. Zamiast wypisania zrobiono temu młodemu człowiekowi tzw. test na obecność rzekomego wirusa, którego wynik okazał się pozytywny. Natychmiast pacjenta umieszczono na oddziale tzw. covidowym pod respiratorem. Jego stan nagle się pogorszył i wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Młody człowiek po 3 tygodniach zmarł (R.i.P.). Rodzina, po pierwszym otrząśnięciu się z bólu i szoku, zażądała od szpitala dokumentacji. Okazało się, że dokumentacja jest niekompletna, gdyż brakuje istotnych dokumentów z ostatnich tygodni życia pacjenta. Za radą prawnika rodzina złożyła zawiadomienie do prokuratury i czeka na wynik. Tak się składa, że brat zmarłego pracuje w służbie zdrowia i to akurat na oddziale tzw. covidowym. Dzisiaj właśnie rozmawiałem z nim i potwierdził, iż twierdzenie o przepełnionych oddziałach i szpitalach jest zwykłym kłamstwem, gdyż na 500 łóżek tylko 100 jest zajętych. 

Gdzie jest głos Kościoła? Kto upomni się o los pacjentów i ich rodzin? 

W sprawie szczepionki

 


Zacznę od podanego cytatu. Najpierw warto zwrócić uwagę na pojęcie "potrzeby", które jest tutaj wieloznaczne i niejasne. Potrzeby mogą być różnego rodzaju, także jako czysto subiektywne czy wręcz irracjonalne uczucie bezpieczeństwa przed zagrożeniem. 

Oczywiście ktoś kupujący szczepionkę czy jej używający nie ma wpływu na proces jej powstania i wyprodukowania. Ma jednak wpływ na czerpanie przez producenta korzyści z tej produkcji. Przyczynienie się do tych korzyści przez kupowanie względnie używanie produktu powstałego w nieetyczny a nawet zbrodniczy sposób (ktoś zabił te dzieci oraz odniósł materialną korzyść ze sprzedaży ich komórek) stanowi także o odpowiedzialności moralnej. Ta odpowiedzialność oczywiście wiąże się z wiedzą na temat powstania danego produktu oraz z możliwością wyboru. Pod tym drugim względem zachodzi specyficzny przypadek pozornego dylematu moralnego: z jednej strony udział w zbrodniczym procederze producenta (względnie zbrodniczego podmiotu, z którym producent jest biznesowo powiązany) mający zapewnić czy dać przynajmniej złudzenie bezpieczeństwa zdrowotnego, a z drugiej (rzekomy) brak zabezpieczenia przed wirusem. Jest oczywiste, że wybór i jego moralna ocena zależy w istotnej mierze od stanu wiedzy także co do szczepionki, jej skuteczności, użyteczności oraz konieczności. Tutaj niewiedza może być jednak zawiniona, co ma również wpływ na moralną ocenę decyzji o poddaniu się szczepieniu. W każdym razie brak wpływu na proces produkcji danej szczepionki nie jest jedynym kryterium moralnej oceny i nie zwalnia z odpowiedzialności moralnej za produkowanie danej szczepionki, a przynajmniej za czerpanie korzyści przez producenta, który posłużył się w tym procesie zbrodniczym procederem. Zaś czerpanie korzyści jest nie tylko kwestią sprawiedliwości dla danego producenta, lecz także w wymiarze społecznym - konkretnie mówiąc, zgorszenia wskutek nie tylko bezkarności lecz wręcz korzyści materialnych w wyniku zbrodniczego procederu, nawet jeśli miał on miejsce jedynie w początkowej fazie produkcji. 

Podsumowując: Nie jest istotna bliskość względnie dalekość związku wyprodukowania szczepionki ze zbrodniczym procederem aborcyjnym, lecz istnienie tego związku jako takiego. Innymi słowy: każdy związek z procederem aborcji, czyli korzystanie z tego procederu i tym samym wspieranie go przynajmniej moralne i pośrednie, dyskwalifikuje szczepionkę pod względem etycznym, niezależnie od technicznych szczegółów tego związku. 

Jest tutaj pewna analogia do kupowania i korzystania z innych produktów powstałych w sposób ewidentnie nieetyczny czy wręcz zbrodniczy. Jeśli np. wiemy, że dana koszulka czy spodnie powstały w wyniku zatrudnienia dzieci czy nawet dorosłych w warunkach bezpośrednio zagrażających ich życiu czy zdrowiu, i to w procesie pracy o charakterze niewolniczym, wówczas kupienie takiego odzienia sprawia współodpowiedzialność za zbrodniczy proceder producenta. 

Nie ma natomiast analogii do korzystania ze zbrodniczych experymentów pseudomedycznych dokonywanych czy to na więźniach obozów koncentracyjnych czy w inny nieetyczny sposób. Otóż wyniki experymentów także dokonywanych w zbrodniczy sposób mogą być wartościowe naukowo - choć etycznie oczywiście należy je zawsze oceniać negatywnie - i stają się tym samym powszechnym dobrem ludzkości (choć brzmi to paradoksalnie, ale taka jest rzeczywistość tego świata). Analogia pojawiłaby się wtedy, gdyby zbrodniarz dokonujący takich experymentów bądź jego spadkobiercy czerpali materialne korzyści z owej wiedzy zdobytej w zbrodniczy sposób. 

Czy katolik ma obowiązek noszenia maseczki?

 

Odniosę się jedynie do obowiązku z punktu widzenia moralnego, czyli odnośnie powinności moralnej, nie prawnej. 

Decydująca jest tutaj kwestia kompetencji danej władzy, czyli zarówno kościelnej jak i państwowej. 

Wiadomo, że władze kościelne w sprawie zasadniczo jedynie wykonują polecenia czy zarządzenia władz państwowych, co jest osobną kwestią. Rezygnacja z autonomii Kościoła w jego sprawach wewnętrznych - jak prawo i obowiązek przyjmowania sakramentów świętych przez wiernych - jest skandalem. 

Oczywiście państwo nie ma prawa ingerować w życie Kościoła, zwłaszcza liturgii. Dlatego próby takiej ingerencji są bezprawne, czyli sprzeczne zarówno z prawem kościelnym jak też naturalnym i państwowym, więc tym samym nie zobowiązują moralnie nikogo. 

Państwo ma wprawdzie prawo i obowiązek podejmowania działań chroniących dobro wspólne, także życie i zdrowie. Jednak nie może się to odbywać kosztem wyższych dóbr i praw, czyli duchowych, jak godność ludzka oraz wolność praktykowania religii. Konkretnie: państwo ma obowiązek chronić społeczność przed szkodliwym czy zagrażającym zachowaniem lub postępowaniem jednostek, jak np. zarażonych zaraźliwą chorobą. Musi być jednak pewne, że dana osoba 

- jest zarażona, oraz

- choroba jest zaraźliwa, stanowiąc poważne zagrożenie dla zdrowia innych. 

Państwo ma prawo podejmować jedynie środki konieczne, a nie dowolne czy wątpliwe. Ciężar dowodu spoczywa na stronie nakładającej ograniczenia (tzw. obostrzenia), czyli na państwie, nie na obywatelach. Poza środkami koniecznymi państwo ma prawo jedynie apelować i zalecać.  

Władze kościelne natomiast nie mają żadnej kompetencji w kwestii nakładania przepisów zdrowotnych oprócz zdroworozsądkowych wskazań. Może jedynie zalecać - albo nie zalecać - stosowanie się przez wiernych do przepisów państwowych, w zależności od ich zgodności prawem naturalnym, czyli koniecznych według podanych wyżej kryteriów. Przepisy wykraczające poza kompetencję państwa oczywiście nie mają żadnej mocy wiążącej dla nikogo, także dla władz kościelnych. Tym samym władze kościelne nie mają prawa zobowiązywać wiernych do ich przestrzegania. 

Ważna jest jednak także kwestia sankcyj grożących za nieprzestrzeganie tzw. obostrzeń. Z punktu widzenia moralnego należy je także brać pod uwagę, by nie narażać siebie czy rodziny na grabież mienia przez niesprawiedliwe - nakładane wbrew prawu przynajmniej naturalnemu - kary. Konkretnie: jeśli grożąca kara jest tego rodzaju, że poważnie szkodzi egzystencji własnej lub rodziny, wówczas moralnie usprawiedliwiona - aczkolwiek nieobowiązkowa - jest uległość wobec takich ustaw, o ile nie godzą one w dobra wyższe czyli duchowe. 


Czy nieprzestrzeganie przepisów COVID-19 jest grzechem?


Pytanie zawiera dwie kluczowe kwestie:
1. obowiązywalność moralną przepisów państwowych
2. obowiązek dbałości o zdrowie swoje i bliźnich

Prawo państwowe nie ma obowiązywalności moralnej samo ze siebie, lecz tylko na mocy zgodności z prawem naturalnym (i tym samym objawionym). Innymi słowy: przepisy państwowe nie obowiązują wtedy, gdy są sprzeczne z prawem moralnym poznawalnym rozumowo.

Konkretnie: jeśli rozumne poznanie prowadzi do wniosku, że przepisy odnośnie COVID-19 nie są konieczne czy przynajmniej pożyteczne, wówczas nie mają żadnej mocy wiążącej moralnie. Wówczas pozostaje jedynie kwestia skutków nieposłuszeństwa wobec nich.

Jeśli rozumne poznanie prowadzi do wniosku, że przepisy te są szkodliwe czy to pod względem zdrowotnym, ekonomicznym czy duchowym, wówczas opór wobec nich jest moralnym obowiązkiem. Jedynie dotkliwe konsekwencje zwalniają z obowiązku oporu.

Dotyczy to także sytuacji, gdy motywacją przepisów jest autentyczna troska o zdrowie obywateli. Państwo bowiem nie ma prawa zastępować decyzji obywateli odnośnie ich troski o własne zdrowie, aczkolwiek ma obowiązek chronić życie i zdrowie innych, oczywiście w zakresie koniecznym i wskazanym przez obiektywny i sprawdzalny stan wiedzy medycznej.

Obowiązek dbałości o zdrowie dotyczy zdrowia własnego oraz podopiecznych (dzieci, chorzy, starsi), oraz unikania zagrożenia także dla innych osób. Ten obowiązek nie jest zależny od przepisów państwowych (aczkolwiek przepisy mogą i powinny być pomocne). Oznacza to, że każdy ma obowiązek unikania niebezpieczeństwa dla zdrowia swojego i bliźnich, o ile nie jest to sprzeczne z dobrem wyższym, czyli z dobrami duchowymi. Istotną rolę w tym obowiązku odgrywa stan wiedzy, przy czym kryterium nie jest osobista wiedza, która może być niedostateczna i błędna, lecz ogólnie dostępne dane z dziedziny wiedzy medycznej.

W konkretnej postawie wobec przepisów moralnie oczywiście nie jest dopuszczalne kłamstwo w znaczeniu mówienia nieprawdy. Jest natomiast dopuszczalna restrictio mentalis, czyli wypowiedź niejednoznaczna, która może być zrozumiana przez odbiorcę na korzyść mówiącego. Na przykład nie jest kłamstwem powiedzenie, że powodem nienoszenia maseczki są względy zdrowotne, że ma się duszności, że miało się chorobę dróg oddechowych (raczej każdy miał kiedyś kaszel) itp.