Teza z Cassiciacum w skrócie

rpguerard

O. Guérard des Lauriers OP, który sformułował tezę z Cassiciacum

Wstęp

Gdy modernistyczna rewolucja w Kościele, planowana przez dekady pokątnie, a energicznie tępiona i potępiona przez św. Piusa X, na dobre wybuchła wraz z nowymi doktrynami i reformami Soboru Watykańskiego II, świeccy i duchowni na całym świecie stawili jej opór. To, co było zrazu intuicją katolicką, wyrazem sensus catholici, przybrało z czasem różne formy oporu i argumentacji stojącej za nim (różne podejścia „tradycjonalistów” zostały opisane tutaj).

Jednym ze stanowisk, które już w czasie soboru wysunęło się na pierwszy plan (pisze o tym m.in. x. Ricossa w swym artykule z 2003 roku), było to, według którego okupanci Stolicy Apostolskiej nie mogą posiadać władzy Chrystusowej, normalnie nieodłącznej od osoby zajmującej ową Stolicę. Stanowisko to z czasem zaczęło być nazywane sedewakantystycznym (od wakatu stolicy, sede vacante) i taka nazwa się przyjęła.

Tekst niniejszego artykułu został nieznacznie poprawiony. Jego aktualna wersja znajduje się na stronie Stowarzyszenia im. Ks. Zygmunta Goliana „Myśl Katolicka” (w związku z powstaniem której blog Pelagiusza nie będzie już aktualizowany). Tam również proszę kierować pytania dotyczące tekstu i tezy z Cassiciacum.

Pelagiusz 

20 comments on “Teza z Cassiciacum w skrócie

  1. Hozjusz pisze:

    Teza ks. bp Guerarda des Lauriesa ma w sobie coś z Mentewakantyzmu ks. bp Williamsona ale wnioski inne.

    Jan XXIII- Franciszek nie popełnili (udowodnionej, pewnej) herezji formalnej bo są nieświadomi swojego antykatolickiego nauczania.

    uporczywy (pertinax): ten jest uporczywy kto, chociażby przez krótki czas, swój prywatny osąd przedkłada nad autorytet Boga i osąd Kościoła;

    I. Herezją nazywa się w Kościele katolickim wszelka nauka, wprost przeciwna jednemu z dogmatów, podawanych przezeń za objawione przez Boga. Katolik, staje się heretykiem materialnym, gdy bezwiednie wyznaje jakąś naukę wierze objawionej przeciwną, staje się zaś formalnym heretykiem, gdy naukę przeciwną przyjmuje dobrowolnie i świadomie, a tym samym uporczywie.

    Czyli nauczanie papieży posoborowych nie zgadza się z Nauczaniem Kościoła Katolickiego ale dowodów brak na herezje formalną w ich nauczaniu?
    Trochę tu lefebryzmu – „papież nie może być heretykiem”.

    Czy Franciszek jest członkiem Kościoła Katolickiego wg tej tezy?

    Wg Cassicianum „papież-elekt” nie może zmienić prawa kanonicznego zasad konklawe ( np 80letni „kardynałowie-elekci” nie mogą głosować ) czy te konklawe nie powinny być nieważne?

    Tym bardziej nie może się rzymski papież chlubić, ponieważ może być sądzony przez ludzi – a raczej, można wykazać, że już został osądzony, jeśli «utraci swój smak» popadając w herezję; gdyż ten, kto nie wierzy już został osądzony.” Papież Innocenty III
    Cytaty ze świętych nie są nieomylne, ale mamy nieomylną wypowiedź papieża.

    • 1. Teza a „mentewakantyzm”.

      Wstępnie: „udowodniona”, „pewna”, „formalna” to nie to samo.

      Jest to temat, który tylko przypadkiem (przypadłościowo) dotyczy tezy, nie dotyczy zaś jej samej i nie stanowi zarzutu wobec tezy. Stanowi on raczej obronę stanowiska sedewakantystycznego simpliciter przeciwko tezie. Ta ostatnia bowiem rozpatruje fakt braku autorytetu u modernistycznych okupantów Rzymu, który jest nie do pogodzenia z zaobserwowanym brakiem obiektywnej intencji zabiegania o dobro Kościoła. Co do sprawy „Papieża heretyka” autorzy przyjmujący tezę zwracają uwagę na to, że ten argument pozbawiony jest pewności w ogóle i konieczności w obecnej sytuacji.

      Więc to ja jestem zmuszony wysunąć wobec Pana zarzut.

      Bp Williamson twierdzi, że modernistyczni okupanci Watykanu (co się tyczy zresztą modernistów w ogóle) nie są świadomi swoich herezji, ponieważ mają chory umysł, skażony liberalizmem. Otóż niemożność dowiedzenia herezji formalnej w Kościele nie polega na przyczynach w podmiocie, ale na stwierdzeniu tego faktu przez Kościół. Herezja materialna, nawet gdy jest ciężko zawiniona nie jest jeszcze herezją formalną (Merkelbach, Summa theologiae moralis, tom I, §744).

      Samo dobrowolne opieranie się nauczaniu Kościoła (czyli wypowiadanie twierdzeń przeciwnych prawdom objawionym bez przymusu z zewnątrz) to herezja materialna, która nie jest we właściwym znaczeniu herezją (… sic distinguitur haeresis proprie dicta et formalis ab haeresi mere materiali, ibid., podkreślenie moje). Forma herezji polega na uporczywości, czyli dobrowolnym przedkładaniu swojego prywatnego osądu nad osąd Boga i osąd Kościoła (ibid., tom I, §744, 746, 748). Gdzie jest dziś ów osąd Kościoła, skoro tylko magisterium w akcie, żywe, to hic et nunc, jest jedyne autorytatywne gdy chodzi o osądzanie swych podwładnych?

      Dowodów nie brak na herezję materialną w „nauczaniu” modernistów, ale brak jej formy. Dowiedzenie uporczywości stanowi o formie, a dowieść jej może tylko Władza Kluczy, a nie Wacek czy Zbychu, ani nawet bp Sedewacki. Może tego dokonać tylko ktoś, kto uczestniczy we władzy Kościoła.

      Sama zaś teza nie ma nic wspólnego z lefebryzmem ani nawet problemem „Papieża heretyka” (czyli deponendus/depositus). Stawia ona problem autorytetu na kompletnie innym poziomie. Wcale nie wchodzi w dywagację o herezji osobistej (formalnej czy materialnej). O. Guerard des Lauriers i inni autorzy omawiają ten problem tylko dlatego, żeby wykazać, iż nie jest on decydujący w tej sprawie.

      Oczywiście Bergoglio i spółka są heretykami, ale nie w znaczeniu ścisłym i formalnym, chyba że wyznają to wyraźnie, że sprzeciwiają się nauczaniu Kościoła ogłoszonemu jako wynikające z objawienia (np. Hans Kung jest z pewnością heretykiem formalnym i gdyby go wybrali na Papieża, wybór byłby nieważny).

      2. Przynależność do Kościoła
      Jest to związane z tym, co wyżej, czyli władzą Kościoła tu i teraz. Otóż tylko magisterium obecne, żyjące, sprawowane tu i teraz jest z ustanowienia Boskiego, aby wykładać w sposób autentyczny przedmiot wiary i co on za sobą pociąga w sposób obowiązujący. Niestety, i to jest kolejnym skutkiem lefebryzmu, „tradycjonaliści” różnej maści zapoznają zazwyczaj rolę Papieża w Kościele, tego żywego głosu Chrystusa na ziemi, moralnie jednej osoby z niewidzialną Głową Kościoła.

      Bergoglio wobec prawa kościelnego pozostaje członkiem Kościoła, nawet jeśli wobec Boga nie jest on katolikiem. Tyle, że nie nam oceniać, co definitywnie jest erga Deum, ale Kościołowi, który w tej chwili pozbawiony jest autorytetu (władzy Chrystusowej) w akcie. To prawo kościelne precyzuje i określa prawo boskie w sposób obowiązujący wszystkich swoich podwładnych (wiernych i duchownych katolickich).

      Od razu uprzedzę zarzut, że „według tezy Bergoglio jest katolikiem i zarazem nie jest katolikiem, co jest absuralne”. Pod zupełnie inny kątem, z zupełnie innego punktu widzenia jest, i nie jest, dokładnie tak, jak małżonkowie (vide analogia wyżej). Jeśli wszystkie warunki zewnętrzne zostały zachowane, a ślub katolicki nastąpił wobec kapłana, małżeństwo jest materialnie ważne, w świetle prawa kościelnego jest ważne, ale jeśli zachodziła jakaś przeszkoda unieważniająca, małżeństwa formalnie nie ma, wobec Boga nie ma.

      Tyczy się to nie tylko Bergoglio, ale i wszystkich, którzy nie są sedewakantystami. Niesedewakantysta nie oznacza od razu, automatycznie i z konieczności niekatolik. O tym traktuje Aneks III książki x. Lucien.

      3. Władza wyznaczania piastuna władzy a władza jurysdykcji
      Dotyczy to rozróżnienia, które poczyniłem w artykule, a mianowicie między władzą w sensie ścisłym a „władzą” wskazywania czy wybierania piastuna władzy. Obie się formalnie różnią, a trudność polega na nazywaniu obu tym samym słowem (po polsku: „władza”, bp Sanborn pisze po angielsku w obu przypadkach o „power”). Są to jednak inne pojęcia, odpowiadające innym rzeczywistościom, nawet jeśli brak nam dwóch różnych terminów do ich określenia. Uważam, że wielce pomocna jest tu łacina, zatem w pierwszym znaczeniu chodzi o auctoritas, a w drugim uważame, że najlepiej oddaje to słowo facultas (designandi, eligendi).

      W klasycznej filozofii istotą władzy jest zabieganie o dobro wspólne wspolnoty (społeczności), nad którą się ma pieczę, a piastujący władzę czyni to za pośrednictwem prawa (prawo to rozporządzenie rozumu praktycznego wydane przez tego, który ma pieczę nad społecznością, dla dobra wspólnego – lex est quaedam ordinatio rationis ad bonum commune ab eo qui curam habet communitatis). Stąd nie każde rozporządzenie jest prawem w sensie ścisłym (vide np. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, tom I, o ile pamiętam, gdzieś pod koniec).

      Dalej, jurysdykcja nie stanowi istoty władzy (auctoritas), ale jej właściwość (proprium). Istnieje tylko w tym, który posiada (prawowicie) władzę i tych, którym on ją deleguje.

      Natomiast „władza” albo raczej uprawnienie wybierania tego, który ma dzierżyć władzę, nie jest władzą w sensie ścisłym i nie jest przedmiotem prawa w sensie ścisłym, ale rozporządzeń.

      Dlatego materialny okupant Stolicy Apostolskiej, nie posiadający władzy, nie mogący wydawać praw, nie mogący zobowiązywać członków Kościoła, ma jednak uprawnienia do wydawania i zmieniania rozporządzeń dotyczących sposobu wybierania swych następców. Byleby to było w granicach prawa (czyli nie może zdecydować, że na Papieża można wybrać kobietę, dziecko albo heretyka [formalnego]). Jest to ściśle związane z ciągłością ustroju Kościoła, który musi być niezmienny aż do skończenia świata.

      4. „Nieomylne” cytaty z „nieomylnych” Papieży
      Znowu, nie dotyczy to tezy, ale obrony stanowiska sedewakantystycznego, które utrzymuje wakat na podstawie herezji osobistej „Papieża”, więc vide punkt 1. Sęk w tym, jak rozumiemy słowo „herezja”. Jak je rozumie choćby Merkelbach (i inni teologowie, których zbytecznie przytaczać), napisałem wyżej.

      • Janek pisze:

        Pisze Pan: „Bergoglio wobec prawa kościelnego pozostaje członkiem Kościoła…”

        Bergoglio nie jest członkiem Kościoła, bowiem jest jawnym heretykiem. Jawni heretycy nie są członkami Kościoła, nawet jeśli herezja jest „tylko” materialna.

        Billot S. J. Tractatus de Ecclesia Christi
        „Wyraźnie i dobitnie jest nam wiadomo iż biskup z powodu herezji [ukrytej] nie traci władzy, chyba, że głosi herezję i otwarcie ją wyznaje. (…) Biskup, który jest heretykiem w tajemnicy wciąż posiada władzę «związywania i rozwiązywania», natomiast traci swą władzę biskupią i moc ekskomunikowania od momentu, gdy zaczyna otwarcie głosić herezję”.
        http://www.ultramontes.pl/kiedy_nestoriusz.htm

        Św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice, II, 30
        „Papież, będący jawnym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła, jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem oraz członkiem Kościoła. Z tego powodu może być on sądzony i ukarany przez Kościół. Jest to zgodne z nauką wszystkich Ojców [Kościoła], którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję”.

        Wilhelm (1913), Catholic Encyclopedia. New York: Encyclopedia Press 1913, 7, 261.
        „Sam papież, jeśliby był notorycznie winnym herezji, przestałby być papieżem, ponieważ przestałby być członkiem Kościoła”.

        X. Wernz, P. Vidal (1943), Ius Canonicum. Romae: Gregorianum 1943, 2, 453
        „Gdyby poprzez notoryczną i otwarcie okazywaną herezję papież miał stać się heretykiem, przez sam ten fakt (ipso facto) uważa się go za pozbawionego całej władzy prawodawczej (jurysdykcji), nawet przed wydaniem przez Kościół deklaracji [o utracie urzędu] (…) papież popadając w herezję przestaje być ipso facto członkiem Kościoła, a co za tym idzie przestaje też być jego głową”.

        x. Cekada, „Tradycjonaliści, nieomylność i papież”

        • Szanowny Panie,

          Teza z Cassiciacum, którą niestety poznałem dość późno (co powinienem był zrobić wcześniej), pomaga wprowadzić porządek umysłowy w rozważaniach na temat obecnego kryzysu w Kościele.

          Po pierwsze, cytowanie teologów jest bardzo ryzykownym manewrem, przede wszystkim przez świeckich, którzy nie mają pojęcia o zawartości książek z teologii.

          Po drugie, wraz ze swym arsenałem tomistycznym teza z Cassiciacum plasuje się w długiej tradycji najlepszej teologii Kościoła. Lepszej od molinizmu, Suareza i innych jezuickich (ale nie tylko) „modyfikacyj”. Zarówno lefebryzmowi jak i sedewakantyzmowi „ścisłemu” brak tego właśnie.

          Choć kard. Billot nie jest zaliczany do ścisłych tomistów, podobno z czasem odszedł od doktryn Suareza i zbliżył się do św. Tomasza.

          1) Co do cytatu z De Ecclesia Christi
          Ciekawe, że przypadek Nestoriusza właśnie stanowi przykład zastosowania tezy z Cassiciacum. Katolicy zerwali z Nestoriuszem gdy tylko zaczął publicznie głosić herezję, zarówno świeccy jak i duchowni. Już w 428 roku. Przestał być członkiem Kościoła erga Deum, wobec Boga, jak się wydaje. Wykluczony z Kościoła został w 431 roku i wtedy dopiero wobec prawa kościelnego przestał być członkiem Kościoła, wtedy też dopiero można było obsadzić kimś innym zajmowaną przezeń materialnie (i nieprawowicie) stolicę w Konstantynopolu. Sam cytat z Billota, który Pan przytacza to właśnie mówi: publiczny heretyk Nestoriusz utracił jurysdykcję. To mówi teza z Cassiciacum odnośnie Montiniego i jego następców, najpóźniej od 7 grudnia 1965, choć prawdopodobnie wcześniej (prawdopodobnie też JXXIII). Stracili jurysdykcję, nie posiadają władzy Chrystusowej, ale materialnie nadal okupują Stolicę Rzymską.

          Dalej, jako że jesteśmy przy De Ecclesia Christi kard. Billota, oto kilka innych zdań, które pomogą rozjaśnić tę kwestię, którą tylko teza z Cassiciacum w obecnej sytuacji (posoborowej) adeque wyjaśnia:
          a) Herezja ogólnie, w odróżnieniu od zwykłej niewiary (infidelitas): „Ratio vero haeresis determinate addit recessum a sociali magisterio quod fuit divinitus constitutum, ut esset in coetu christianorum organum authenticum ad proponendam revelationem.” Dalej, „Haeresis vero opponitur eidem fidei prout peculiari modo in christiano esse debet sub regimine et dependentia illius auctoritatis, cuius est vice Dei societatem credentium gubernare”. (Thesis XI) Tego „organum authenticum ad proponendam revelationem” i tej „auctoritatis cuius est … gubernare” właśnie nie ma w akcie. Więc sprawa nie ma się dokładnie tak, jak do tej pory.
          b) Następnie kard. Billot omawia rozróżnienie na heretyków materialnych i formalnych. Całego fragmentu nie będę przytaczał, ale tylko ostatnie zdanie wywodu: „Proinde adhuc possunt [haeretici materiales] pertinere voto ad Ecclesiae corpus, et alias habere conditiones requisitas ad salutem” (Thesis XI).
          c) „quamvis Ecclesiae fidem nusquam ex professo abdicaverint, et cum categorice de sua religione interrogantur, sponte sua sese catholicos declarent” (Thesis XI) – moderniści uważają się za katolików. Nie jest to prawdą oczywiście, ale potrzeba autorytetu Kościoła, aby całkowicie usunąć tu wszelką wątpliwość wobec Kościoła jako społeczności doskonałej i jego porządku prawnego.
          d) „unitas professioni fidei, eaque dependens a visibili regula viventis magisterii, est essentialis proprietas qua Ecclesiam suam in perpetuum ordinatam esse voluit Christus…” (Thesis XI, §1). Tej właśnie „regula viventis magisterii” nie ma w obecnej sytuacji, więc sprawa nie ma się dokładnie tak, jak wcześniej. Moderniści siebie uważają za tę „regułę czy zasadę żywego magisterium”. Następnie, dwa zdania dalej, widzimy kolejny element argumentu: „Sed notorii haeretici ii sunt qui professione sua non sequuntur regulam magisterii ecclesiastici”. Skoro brak tej „regula magisterii ecclesiastici” quae est „regula viventis magisterii”, trudno mówić o heretykach notorycznych w przypadku modernistów w obecnej sytuacji. A właśnie o heretykach notorycznych mówi w tym akapicie kard. Billot.
          e) W następnym akapicie (dalej w Thesis XI, §1) kard. Billot przytacza św. Roberta Bellarmina, który posługuje się cytatem z listu św. Pawła do Tytusa, III, 10: „Haereticum hominem post unam et secundam correptionem devita, sciens quia subversus est qui eiusmodi est, et delinquit, cum sit proprio iudicio condemnatus”, co stanowi jedno ze źródeł biblijnych tezy z Cassiciacum. Notabene, stanowi to główne przesłanie mojego bloga od samego początku, można więc powiedzieć, że byłem „tezistą”, przynajmniej in voto, jeszcze zanim stałem się sedewakantystą (humor Boży). Wyjaśniając ten ustęp ze św. Pawła św. Bellarmin mówi m.in.: „Et addit rationem, quia talis pertinax haereticus est proprio iudicio condemnatus, id est, ut Hieronymus exponit, non est eiectus ab Ecclesia per excommunicationem ut multi alii peccatores, sed ipse seipsum ab Ecclesia eiicit”. Chodzi o to, że heretyk „pertinax” czy „notorius” sam siebie wyklucza z Kościoła, własnym sądem, co nie wyklucza orzeczenia urzędu nauczycielskiego Kościoła. To orzeczenie jest jednak konieczne, aby stało się zadość porządkowi prawnemu Kościoła i to stwierdza teza z Cassiciacum, nawet jeśli wobec Boga moderniści nie są członkami Kościoła, w świetle prawa, w sytuacji braku autorytetu w akcie sprawowanego („regula magisterii viventis”, „regula magisterii ecclesiastici”). Tyle też oznacza, że Bergoglio (jak i jego poprzednicy przeklętej pamięci) jest „papieżem” materialiter. Póki nie ma wyroku, nikt inny nie może zająć jego miejsca. Nawet jeśli w świetle prawa Bożego nie jest członkiem Kościoła.

          Thesis XII również odnosi się do naszego problemu, mówi bowiem o odcięciu od komunii Kościelnej, zarówno ze strony podmiotu (primo per ipsius hominis factum), jak i poprzez wykluczenie za pomocą aktu Kościoła (ekskomuniki) (deinde per sententiam ecclesiasticae auctoritatis).
          a) Omawiając tę tezę kard. Billot zauważa, pod koniec, że można być poza Kościołem simpliciter oraz alio modo: „Verum in [haereticis] vitandis perfecta est et consummata excommunicatio, et hac de causa ipsi sunt simpliciter extra Ecclesiam, non secus ac haeretici et schismatici, quamvis alio modo”.
          b) Dwa zdania dalej: „Etenim haeretici et schismatici etiam mere materiales, ipso iure divino naturali a communione Ecclesiae Catholicae sunt separati.” Neomoderniści są odcięci od komunii kościelnej, dokładnie to mówi teza z Cassiciacum, a przyjmujący ją duchowni odcinają się od komunii z Bergoglio i nie wymieniają jego imienia w kanonie Mszy św. Tyle że argumentacja kard. Billot i bpa Guerard des Lauriers jest inna (opinia kard. Billot opiera się na herezji materialnej, co jest opinią teologiczną, z tego, co wiem, a teza z Cassiciacum opiera się na czym innym, co opisane jest w powyższym artykule).
          c) Wcześniej w tej Thesis XII kard. Billot stwierdza, że nie każdy ekskomunikowany (przez Kościół) jest poza Kościołem: „Sed nec a longe repetenda quaestionis solutio, quae tota dependat ex positiva legis canonicae dispositione.” Bowiem nie każda ekskomunika „plenam ac perfectam excommunicationis rationem obtineat”. Chodzi o to, że nie można w tych kwestiach dotyczących heretyków i schizmatyków całkowicie pomijać „positivae legis canonicae dispositionum”. I to podkreśla teza z Cassiciacum, biorąc pod uwagę to, że sytuacja obecna nie ma dokładnego precedensu w historii Kościoła.

          2) Co do cytatu św. Roberta Bellarmina i innych przytoczonych przez Pana

          Widzi Pan, że cytat ten, jeśli ma stanowić dowód czegokolwiek, potwierdza tezę, że publiczny heretyk, nawet Papież, przestaje być członkiem Kościoła (ale jak dokładnie?) i wtedy może być sądzony przez Kościół. Wobec Boga prawdopodobnie (wszystko na to wskazuje) Bergoglio nie jest członkiem Kościoła, ale potrzeba tu sądu Kościoła, aby osiągnąć absolutną pewność dla Kościoła.

          Idem z pozostałymi cytatami.

          Jednakże cała ta dyskusja, w której Bellarmin i inny wybitni teologowie (Suarez, Kajetan, Jan od św. Tomasza) biorą udział, nie jest ostatecznie rozwiązana, stąd i argumentacji na niej opartej brak pewności absolutnej.

          A to dlatego, że (w tej części opieram się na dziele x. Lucien):
          a) Cała ta debata depositus/deponendus trwa w kontekście rozważań nad tym, czy nad Papieżem istnieje jakakolwiek władza na ziemi. Nie należy tego tracić sprzed oczu.
          b) Bellarmin osobiście uważa, że Papież nie może stać się heretykiem, ale rozważa różne opinie i obstaje za jedną z nich, którą często sedewakantyści przytaczają (cytat, który i Pan przywołał). Jednakże dalej kard. Bellarmin, znowu komentując Tit. III, 10, zauważa, że jawna uporczywość nastaje po dwóch przestrogach. Tym bardziej, że gdy krytykuje opinię drugą o „papieżu heretyku” (wedle której „Papież-heretyk ukryty nie jest Papieżem”), stwierdza to, co następuje: „Nie zgadzam się. Bowiem jurysdykcja dana jest Papieżowi przez Boga, ale nie bez współuczestnicwa ludzi, co jest oczywiste, bowiem to za pośrednictwem ludzi ten człowiek, który nie był Papieżem, zaczyna nim być. Zatem nie jest odebrana przez Boga inaczej jak za pośrednictwem człowieka (a Deo nisi per hominem). Ale heretyk ukryty nie może być osądzony przez ludzi i sam zresztą nie chce spontanicznie (dobrowolnie) porzucić swej władzy” (De Romano Pontifice, liber II, cap. XXX)
          c) Jan od św. Tomasza, wierny myśli swego mistrza w filozofii i teologii, stwierdza, że nie można uważać, iż Papież z samej racji herezji przestaje być Papieżem przed deklaracją ze strony Kościoła, nawet jeśli wydaje się, że taką opinię przyjmowali niektórzy. Sprawą opinii, mówi dominikański uczony, pozostaje to, czy deklaracja ze strony Kościoła dotycząca herezji Papieża powoduje złożenie go z urzędu, mocą samego faktu, przez Chrystusa (depositus), czy też taka deklaracja ze strony Kościoła jest konieczna (deponendus). Obstaje przy tym, że przed taką deklaracją ze strony Kościoła należy takiego Papieża uważać za Papieża.

          Chodzi o to, podsumowując, że argument o Papieżu heretyku publicznym tracącym urząd mocą samego faktu nie jest nauczaniem Kościoła, nie cieszy się jednomyślną zgodą teologów i stąd brak mu wymaganej przez powagę sprawy pewności.

          Należy zatem inną drogą dowodzić braku władzy u Bergoglio, co jest faktem oczywistym dla tych, którzy w tej epoce zamętu zachowali światło wiary, sensus catholicus, integralną wiarę katolicką. Tą drogą jest teza z Cassiciacum, której nie brak znamiona pewności.

          Więcej na temat hipotezy „Papieża heretyka” nie będę dyskutował w komentarzach. Będą po prostu kasowane, jako poza tematem.

          In Christo Rege,
          Pelagiusz

          • św. Franciszek Salezy, Doktor Kościoła:
            „Otóż kiedy Papież jawnie jest heretykiem, IPSO FACTO traci swą godność i wyklucza się z Kościoła….”

            Wernz-Vidal, Ius Canonicum, t. II: De Personis, s. 453)
            „Gdyby poprzez notoryczną i otwarcie okazywaną herezję papież miał stać się heretykiem, przez sam ten fakt (IPSO FACTO) uważa się go za pozbawionego całej władzy prawodawczej (jurysdykcji), nawet przed wydaniem przez Kościół deklaracji [o utracie urzędu] (…) papież popadając w herezję przestaje być IPSO FACTO członkiem Kościoła, a co za tym idzie przestaje też być Jego głową.”

            A. Vermeersch – Epitome Juris Canonici)
            „Zgodnie przynajmniej z bardziej rozpowszechnionym nauczaniem rzymski Papież jako prywatny nauczyciel może popaść w jawną herezję. Wtedy to, bez żadnego deklaratywnego wyroku (jako że najwyższa Stolica nie jest sądzona przez nikogo), automatycznie (IPSO FACTO) utraciłby tę władzę, której ten, kto nie jest już członkiem Kościoła nie jest zdolny posiadać.”

            1917 CODEX IURIS CANONICIS
            Can 188. Ob tacitam renuntiationem ab ipso iure admissam quaelibet officia vacant ipso facto et sine ulla declaratione, si clericus:
            4ş A fide catholica publice defecerit;

            Polskie tłumaczenie:
            ‚Wszystkie urzędy winny być opróżnione IPSO FACTO (bez wymaganej deklaracji) przez milczącą rezygnację… w wyniku publicznego odstępstwa od wiary katolickiej’ (Codex Iuris Canonici, Canon 188 nr 4)

            Każda z cenzur jest albo latae sententiae albo ferendae sententiae.

            Ferendae sententiae

            Jest wtedy, gdy grzesznik dopiero po udzielonym kanonicznym napomnieniu za pomocą wyroku kompetentnego sędziego ma w nią popaść; prawo zatem, które taką cenzurę przepisuje, przypomina tylko sędziemu i upoważnia go, aby występek karał cenzurą.

            Latae sententiae

            Wtedy ma walor, gdy grzesznik z woli przełożonego ma popaść w cen­zurę tym samem, że przeciw przepisom wykroczył bez ka­nonicznego napomnienia, bez dochodzenia występku, bez wyroku sądowego.

            Wypadki te naznacza ustawa taką lub podobną klauzulą: eo ipso, ipso iure, ipso facto… itd.

            Mniemanie Gersona i innych, jakoby cenzura latae sententiae nie następowała ipso facto tuż po przestąpieniu prawa, lecz dopiero po wyroku sądowym, — bo nikt niby nie jest zobowiązany sam na siebie wymierzać kary — zostało odrzucone przez Piusa VI w Bulli Auctorem fidei z d. 28 sierpnia 1794:

            Łacina. “47. Item, quae tradit, necessarium esse iuxta leges naturales et divinas, ut sive ad excommunicationem sive ad suspensionem praecedere debeat examen personale, atque adeo sententias dictas ipso facto non aliam vim habere, nisi seriae comminationis sine ullo actuali effectu: falsa, temeraria, perniciosa, ecclesiae potestati iniuriosa, erronea.”

            Angielski. “47. Likewise, the proposition which teaches that it is necessary, according to the natural and divine laws, for either excommunication or for suspension, that a personal examination should precede, and that, there-fore, sentences called „ipso facto” have no other force than that of a serious threat without any actual effect, false, rash, pernicious, injurious to the power of the Church, erroneous.”
            W takich razach nie potrzeba wyroku sądowego: wyrok sądowy jest tylko wtenczas potrzebny, jeżeli chodzi o zewnętrzną karę, która się dokonuje w pozytywny sposób przez nałożenie jakiego sztrofu, jak więzienia, grzywna. Cenzura zaś jest karą duchową, dotyczącą się w pierwszej mierze duszy człowieka, działa negatywnie przez pozbawienie pewnych praw i dóbr kościoła i dlatego dokonuje się sama przez się, bez pośrednictwa sędziego, albo jak mówi Inocenty III: executionem secum trahit; ten zaś, co ją na siebie ściąga, zachowuje się biernie.

            W myśl prawa kanonicznego o cenzurach a iure latae sententiae, prawo samo, grożące cenzurą, dostatecznie promulgowane, ustawicznym jest dla wszystkich napomnieniem. W takim razie nie potrzeba żadnego osobistego napomnienia. Bo kto z świadomością i wolą prawo przekracza, nie mniej Kościołowi wypowiada posłuszeństwo i jego przykazaniami gardzi, jak ten, co nie zważa na otrzymane napomnienie.

            Do popadnięcia w cenzurę latae sententiae nie potrzeba żadnej formalności, ani napomnienia, ani cytacyi, ani dowodu winy: w takie cenzury popada się ipso facto i wystarcza, aby winowajca wiedział, że na występek, ja­kiego się dopuścił, nałożona jest cenzura.

            Szymon Klucznik

            • Szanowny Panie,

              Jednomyślności teologów w tej sprawie nie ma, więc opinia, nawet większości, może być co najwyżej pomocna w argumentacji, ale nie decydująca.
              Pomocna jest rzeczywiście, co zdaje się negować wielu tradycjonalistów, którzy wykluczają w ogóle taką możliwość, by Papież mógł być heretykiem.
              To po pierwsze.

              Po drugie, A) Papież jako Wikariusz Chrystusa na ziemi jest tym, od którego wszelkie prawo kościelne bierze swoją moc sprawczą. Osoba Papieża jest źródłem wszelkiej jurysdykcji w Kościele. Ten, kto zaciąga cenzurę kościelną (niezależnie od sposobu, latae czy ferendae) musi być poddanym tego, który cenzurę wydaje. Papież nie jest niczyim poddanym. Stąd też Papież nie podlega prawu kościelnemu. Więc cała masa cytatów przez Pana przywołanych jest poza tematem.

              B) Ponadto nawet ekskomunika latae sententiae nie pociąga za sobą automatycznie utraty jurysdykcji. Vide kan. 2264. Potrzeba do tego orzeczenia. To tylko na dodatek, bo i tak ekskomunika jakakolwiek nie obejmuje Papieża, bowiem on nie podlega prawu kościelnemu.

              Polecam lekturę rozdziału VIII („Argument Papieża heretyka: rozwiązanie kanoniczne?”) dzieła x. Lucien, które wspomniałem, i zawarte tam cytaty. Także w piśmie „Sodalitium” jest sporo artykułów poruszających ten wątek.

              To, że podlega prawu bożemu, nie ulega wątpliwości, bowiem całe stworzenie mu jest podległe. Niemniej jednak w Kościele determinacje prawa bożego określane są przez prawo kanoniczne i bezpośrednie rozporządzenia prawowitej władzy. W materii „hipotezy Papieża heretyka” takich rozporządzeń nie ma, więc: albo Bergoglio jest Papieżem (co prowadzi do herezji i wręcz bluźnierstwa), albo rozwiązanie tej nowej sytuacji jest inne. Na pewno nie jest nim jakiś obierający buraki ukryty przed światem Gieniek czy Józio.

              Chyba też już pisałem gdzieś, że przytaczanie angielskich tłumaczeń świadczy o dyletantyzmie Pana i Pana stronników. Dla inteligentnej dyskusji z tymi, którzy cokolwiek na te tematy wiedzą wystarczy oryginał po łacinie, ewentualnie tłumaczenie polskie (choć i tak na prostaczków takie trudne tematy „nie działają” – normalną drogą poznawania tych prawd jest autorytet, czy to prawny, ale w tych czasach go nie ma, czy choćby w moralnym tego słowa znaczeniu. O tym względzie pedagogicznym pisze o. Woroniecki w U podstaw kultury katolickiej, w rozdziale „Moralność a religia”, s. 105 wydania z 1935 roku).

              In Christo Rege,
              Pelagiusz

    • Janek pisze:

      Panie Hozjuszu, Pan błędnie zakłada, za Bractwem i innymi oszustami fałszującymi nauczanie Kościoła, że aby papież utracił urząd musi być heretykiem formalnym. Nic bardziej mylnego. Wystarczy, aby herezja była jawna/notoryczna/publiczna – nie musi być formalna, wystarczy materialna, byle by jawna. Dlatego w przypadku hipotetycznego „papieża-heretyka” nie potrzeba żadnego sądu Kościoła, aby stwierdzić, iż taki jawny heretyk przebrany za papieża nie jest papieżem. Jawna herezja ipso facto pozbawia członkostwa w Kościele katolickim – a ten, kto nie jest członkiem Kościoła, nie może pełnić w nim żadnego urzędu.

      Billot S. J. Tractatus de Ecclesia Christi
      „Wyraźnie i dobitnie jest nam wiadomo iż biskup z powodu herezji [ukrytej] nie traci władzy, chyba, że głosi herezję i otwarcie ją wyznaje. (…) Biskup, który jest heretykiem w tajemnicy wciąż posiada władzę «związywania i rozwiązywania», natomiast traci swą władzę biskupią i moc ekskomunikowania od momentu, gdy zaczyna otwarcie głosić herezję”.
      http://www.ultramontes.pl/kiedy_nestoriusz.htm

      Św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice, II, 30
      „Papież, będący jawnym heretykiem automatycznie (per se) przestaje być papieżem i głową Kościoła, jako że natychmiast przestaje być chrześcijaninem oraz członkiem Kościoła. Z tego powodu może być on sądzony i ukarany przez Kościół. Jest to zgodne z nauką wszystkich Ojców [Kościoła], którzy nauczali, że jawni heretycy natychmiast tracą wszelką jurysdykcję”.

      Ktoś, kto jawnie wyznaje herezję, w świetle nieomylnej nauki Magisterium, nie jest członkiem Kościoła.

      Mystici Corporis Christi (29 czerwca, 1943):
      „Wszakże do członków Kościoła tylko tych zaliczyć można, którzy są ochrzczeni i wyznają prawdziwą wiarę i ani sami nie wyłączyli się na swe nieszczęście z jedności Ciała, ani też dla bardzo ciężkich przewinień nie zostali z niej wykluczeni przez prawowitą władzę. (…) Jak tedy w prawdziwym związku wiernych istnieje tylko jedno Ciało, jeden Duch, jeden Pan i jeden chrzest, tak też może być tylko jedna wiara. Kto zatem Kościoła słuchać nie chce, tego z nakazu Pana uważać należy jako poganina i celnika (Mat. 18, 17). Ci więc, którzy różnią się wiarą lub uznawaną przez siebie władzą, nie mogą żyć w tym samym Ciele, ani też być ożywieni jednym jego Bożym Duchem”.

      Ktoś, kto nie jest członkiem Kościoła nie może posiadać w Kościele żadnego urzędu:

      Wilhelm (1913), Catholic Encyclopedia. New York: Encyclopedia Press 1913, 7, 261.
      „Sam papież, jeśliby był notorycznie winnym herezji, przestałby być papieżem, ponieważ przestałby być członkiem Kościoła”.

      X. Wernz, P. Vidal (1943), Ius Canonicum. Romae: Gregorianum 1943, 2, 453
      „Gdyby poprzez notoryczną i otwarcie okazywaną herezję papież miał stać się heretykiem, przez sam ten fakt (ipso facto) uważa się go za pozbawionego całej władzy prawodawczej (jurysdykcji), nawet przed wydaniem przez Kościół deklaracji [o utracie urzędu] (…) papież popadając w herezję przestaje być ipso facto członkiem Kościoła, a co za tym idzie przestaje też być jego głową”.

      • Szanowny Panie,

        Za P. Hozjusza nie będę odpowiadał, ale jeśli chodzi o mnie, to już wyjaśniłem, jak się sprawa ma z tym „nauczaniem Kościoła” o jawnym heretyku tracącym urząd.

        To, że Bergoglio nie jest członkiem Kościoła simpliciter: nego.
        Że nim nie jest erga Deum: concedo, osobiście jestem tego pewien.
        Że nim nie jest erga Ecclesiam ut societatem iuridicam: nego.
        Że nie posiada władzy papieskiej/jurysdykcji: concedo.
        Ale nie wynika to z jego osobistej herezji bezpośrednio, ale z jego zewnętrznie wyrażonej intencji działania przeciwko dobru wspólnemu Kościoła.
        Że nie jest Papieżem simpliciter: distinguo. Nie jest Papieżem formalnie, pozostaje nim materialnie (jako „papież” materialiter).

        In Christo Rege,
        Pelagiusz

  2. Hozjusz pisze:

    1. Sedewakantyzm podstawowy a sedewakantyzm „Cassicianum” wspólny mają wniosek. Pierwszy udowadnia herezję formalną posoborowych papieży drugi wprost przeciwnie.
    Oczywiście stwierdza fakt czynu, grzechu herezji.
    Ekskomunika za herezję formalną jest automatyczna, więc Kościół nie musi nic ogłaszać.

    jw
    „Katolik, staje się heretykiem materialnym, gdy bezwiednie wyznaje jakąś naukę wierze objawionej przeciwną, staje się zaś formalnym heretykiem, gdy naukę przeciwną przyjmuje dobrowolnie i świadomie, a tym samym uporczywie.”
    KS. JULES DIDIOT
    Inna definicja, czy Jan XXIII, Paweł VI nie byli świadomi jaka jest Nauka Kościoła. Jesli są nieświadomi to mentewakantyzm.

    Gdyby Franciszek był nieświadomy to odpisałby na „Dubio” pozytywnie i poprawiłby swoją encyklikę. A tu głucha cisza.

    Modernista też ma zapewnioną automatyczną ekskomunikę. Może to nie moderniści tylko mający poglądy modernistyczne?

    2. Bergoglio jest katolikiem materialnie ale nieformalnie:)
    Analogia z małżeństwem jest niewłaściwa. Mąż, ksiądz i cała rodzina od początku wie że żona nie chce mieć dzieci.

    4. To jakaś dziwaczna ironia z nieomylności ?
    Skoro Papież jest nieomylny to ten cytat jest zarzutem Tezy Cassiciacum.

    Jeśli trzeba interpretacji słowa herezja (formalna) to zmierza to w kierunku lefebryzmu lub sedewakantyzmu „Cassiciacum”.
    Teolodzy nie są nieomylni więc ich definicje też nie są rozstrzygające.

    Dziwna maniera, że jeśli trzeba poprzeć tezę to przywołujemy cytaty świętych a jeśli teza jest przeciwna to „znowu te cytaty świętych”.

    Czy możemy usprawiedliwić Jana Pawła II z powodu ignorancji? Oczywiście, że nie. Byłoby absurdem twierdzić, że człowiek wyedukowany w przedsoborowych instytucjach kościelnych, w integralnie Katolickiej Wierze, mógłby być nieświadomym nauczania Kościoła katolickiego. Podczas, gdy możemy sobie wyobrazić podobną ignorancję u zwykłej osoby świeckiej, byłoby nieprawdopodobne zakładać tego rodzaju ignorancję u byłego profesora seminarium, jak to ma miejsce w przypadku Jana Pawła II, który posiada doktorat Papieskiego Uniwersytetu „Angelicum”. Jeżeli uznalibyśmy taką osobę za nieświadomą, wtedy któż mógłby być winnym herezji lub apostazji?
    http://www.ultramontes.pl/Apostazja.htm

    Bp Dolan musi być sedewakantystą „prostym”.

    Problem chyba można sprowadzić czy papieże posoborowi posiadali/ją wiedzę o Nauczaniu Katolickim. Jeśli byli maluczkimi, nieukami to nie są heretykami formalnymi.

    • Szanowny Panie,

      Sedewakantyzm „podstawowy” (niech już tak będzie, dla argumentu) nie udowadnia herezji formalnej, bo od tego jest właśnie władza kościelna. To stanowisko co najwyżej twierdzi, że herezja publiczna zachodzi, ergo automatyczna utrata władzy papieskiej. Ale: herezja publiczna a formalna to nie to samo, a stwierdzenie herezji formalnej nie leży to w gestii kogokolwiek. Argument tego stanowiska nie posiada znamiom absolutnej pewności.

      Wniosek obu stanowisk, o których tu mowa, jest tylko częściowo tożsamy (formalnie, co istotne): wakat formalny, ale nie materialny. Formalnie sedewakantyzm „podstawowy” zgadza się z tezą z Cassiciacum.

      Na punkt 2 nawet nie ma sensu odpowiadać, bo widać, że Pan nie ma pojęcia, czym jest forma a czym materia, co wyjaśniłem jednak w artykule. Analogii też najwyraźniej Pan nie zrozumiał, bo nie chodzi o to, kto co wiedział, czy czego nie wiedział, tylko o władzę Kościoła.

      Punkt 4. Oczywiście, że wiele rzeczy trzeba wyjaśniać, co wcale nie znaczy, że taki czy inny Papież wyraził się niejasno. Cały czas brak tu jakiejkolwiek dyskusji merytorycznej, bo Pan nie rozumie chyba, że w tym wszystkim chodzi o to, JAK JEST, a nie o to, CO KTO POWIEDZIAŁ. Niejedno twierdzenie z Ojców czy Magisterium zostało później rozwinięte właśnie przez teologów, do których to należy. A sprawa „słowa rozstrzygającego” nie ma z tym nic wspólnego.

      To, że istnieje coś takiego jak materia i forma i czym są, tego dowodzi zdrowy rozsądek i filozofia. Jako że są to pojęcia analogiczne, stosują się one nie tylko do bytów cielesnych (jak w kosmologii tomistycznej), ale i do władzy, w tym władzy papieskiej, o czym pisali m.in. Bellarmin czy Kajetan (ut supra). Nie potrzeba tu „słowa rozstrzygającego”, aby posiąść pewność absolutną. Jednakże aby jakieś twierdzenie obowiązywało w Kościele, potrzeba rzeczywiście rozstrzygnięcia władzy Kościelnej. Dlatego przyjmujący tezę z Cassiciacum nie uważają tych, którzy jej nie przyjmują za niekatolików tylko z samego faktu nieprzyjmowania tezy.

      Słowo zaś herezja ma przecież kilka znaczeń, a terminologia wśród różnych autorów nie jest jednolita. Herezja może być materialna lub formalna, tajna (ukryta) lub jawna (publiczna), etc. Znowu, nie chodzi tu o to, co kto powiedział, czy żonglowanie cytatami ze świętych, ale o to, jak jest. Jednak teologowie stosują rozróżnienie na materię i formę w przypadku herezji (jak i w przypadku władzy papieskiej) i nie potrzeba, by to było zawarte w jakimś nieomylnym orzeczeniu Kościoła.

      Wreszcie, cytaty z Papieży, świętych, teologów nie dostarczają argumentu pewnego co do utraty papiestwa przez osobę piastującą ów urząd z racji herezji. Dostatecznie jasno wykazali to autorowie tacy, jak x. Lucien czy P. da Silveira. Można tylko póki co gdybać, która opinia jest bardziej prawdopodobna, ale nic więcej. A cała dyskusja z Panem dotyczy tylko i wyłącznie tego tematu, a nie tezy z Cassiciacum. Wydaje mi się więc, że dalsza dyskusja na ten temat pozbawiona jest sensu…

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

      • Hozjusz pisze:

        Rzeczywiście nie wie Pan czym jest sedewakantyzm. Sam bp Sanborn pisał o dowodach na herezję formalną papieży posoborowych.
        To, że bp Sanborn nie podziela już argumentów sedewakantyzmu „podstawowego” to nie znaczy że te argumenty są nieprawdziwe i nie są przeciwne wobec Cassiciacum.

        Tak samo z kard. Bellarmine, czy papież tylko za herezję publiczną jest automatycznie exkomunikowany czy za formalną? Pan sugeruje że za materialną, co jest nielogiczne.

        Sztandarowe cytaty usunął Pan ze strony główej bo stały się „niewygodne”…

        pkt 2 Nie rozumie Pan czym jest analogia, nie ma Pan pojęcia czym jest logika, ta „analogia” jest nieudolna szczególnie jeśli miała bronić „Cassiciacium”.

        Bezsensowna jest z Panem „dyskusja”, zarzutów nie potrafi Pan obalić, topornie broni Pan swojego nowego stanowiska. Pan teraz bardziej przypomina lefebrystów, nie na temat, brak merytorycznej dyskusji, wycieczki osobiste, brak minimum pokory etc. Szkoda z Panem tracić czas.

        • Trudno mi będzie znaleźć czas, by odeprzeć tyle zarzutów zawartych w jednym komentarzu, a mianowicie i) brak zrozumienia czym jest sedewakantyzm, ii) sugerowanie, że Papież ekskomunikowany jest za herezję materialną, czego zresztą nie twierdzę, iii) wynikający z tego brak logiki, iv) nieuczciwość wynikającą z usunięcia cytatów, v) brak zrozumienia, czym jest analogia, vi) i inne osobiste braki i niezdolności, włącznie z brakiem pokory.

  3. Hozjusz pisze:

    O ile się nie mylę, ksiądz biskup Donald Sanborn jest przedstawicielem sedewakantyzmu formalno-materialnego Cassiciacum,
    wcześniej podzielał sedewakantyzm podstawowy, prosty (AD 1993)
    Sam dostarczył argumentów na obalenie sedewakantyzmu formalno-prawnego – Tezy z Cassiciacum. Moim zdaniem, to wywołuje zamieszanie. Cassiciacum pięknie wyjaśnia filozoficznie i prawnokanoniczo brak Papieża, tylko nie wyjaśnia problemu herezji(formalnej). Proponuje błędne koło moderniści mają przeprowadzić proces prawnokanoniczny o herezję przeciwko modernistom. Szanse są po ludzku żadne.

    http://ultramontes.pl/sanborn_jp2.htm

    Zdecydowany sprzeciw wobec prawdziwości mniejszej przesłanki argumentacji polega na tym, że Jan Paweł II nie jest w stanie formalnej herezji i dlatego nie podlega ekskomunice. Dlatego też może być nadal legalnie wspominany podczas Mszy.

    Odpowiadam na ten zarzut w następujący sposób: 1) istnieją mocne dowody na to, że znajduje się on w stanie formalnego przylgnięcia do herezji; 2) prawo Kościoła domniemywa winę (tj. formalność) w publicznym głoszeniu herezji, o ile nie dowiedzie się, że jest przeciwnie; 3) praktyką Kościoła jest uważanie wszystkich, którzy publicznie przylgnęli do herezji za formalnych heretyków na forum zewnętrznym, bez względu na to, czy na forum wewnętrznym są lub nie moralnie winni swojej herezji; 4) uznawanie Jana Pawła II za członka katolickiego Kościoła burzy teologiczne podstawy oporu wobec zmian. Zbadajmy teraz oddzielnie każdą z tych odpowiedzi.

    • Szanowny Panie,

      Zamieszanie to powodują sedewakantystyczni działacze internetowi w Polsce, w zasadzie chyba wszyscy niestety…

      Tłumaczenie na język polski powyższego artykułu w sytuacji, gdy:
      1) nie znajduje się on już na stronie źródłowej (a to ponieważ:)
      2) bp Sanborn by go już dziś nie napisał
      jest co najmniej nieuczciwe intelektualnie. Należałoby w tej chwili przetłumaczyć teksty bpa Sanborna o tezie, czego Redakcja strony Ultramontes na pewno nie uczyni…

      Po raz kolejny zatem (z przykrością należy stwierdzić) strona Ultramontes wprowadza zamieszanie, a znani internetowi kopiści (nie potrafiący nic innego) powielając ten artykuł tylko pogłębiają zamieszanie, zwłaszcza wśród uczciwie szukających prawdy. Dowodzi to także znowu i dobitnie, że redakcja strony Katolik, pomimo mgra teologii na swym czele, nie rozumie tezy z Cassiciacum, którą ponoć przyjmuje, i to od lat. Umieszczając (różne) artykuły sprzeczne z tezą, którą uważa się za prawdziwą, jest dowodem niezrozumienia tezy albo czegoś gorszego.

      W Polsce po prostu brak ludzi, ów element „materialny” mocno szwankuje i tym się tłumaczy sytuacja katolicyzmu dziś w Polsce. Przede wszystkim roztropność, ale i rozeznanie, obowiązki stanu, praca umysłowa (dla zdolnych do niej oczywiście), odpowiednia i równoległa praca nad cnotami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi, to są wszystko kierunki, które należałoby obrać i wytrwałe przy nich trwać. Nawet za cenę całkowitego zaprzestania działalności publicznej. Mało kto to jednak dziś widzi, taka jest prawda. Choć skutki widzi praktycznie każdy. Niektórym się nadal jednak wydaje, że za mało modlitwy…

      Bp Sanborn w znakomity sposób opisał tezę z Cassiciacum, gdzie też poprawia niektóre swe błędne poglądy wcześniejsze. Tylko krowa nie zmienia poglądów, jak się mówi, a rzecz w tym, by coraz lepiej poznawać prawdę (która często wcale nie jest łatwa do poznania, o czym należy pamiętać). Znany wszystkim o. Noel Barbara, pionier katolickiego sprzeciwu wobec soborowego modernizmu w Kościele, nawet atakował przez wiele lat tezę z Cassiciacum po to, by ją w końcu przyjąc, zrozumiawszy swój błąd. To dopiero wymagało pokory, i to wielkiej. Wielu członków FSSPX porzuciło stanowisko abpa Lefebvre’a po to, aby przyjąć stanowisko sedewakantystyczne, etc. etc. etc. Należy mieć to ciągle przed oczyma, że sytuacja powstała wskutek Soboru Watykańskiego II jest wyjątkowa i sama w sobie pociąga za sobą olbrzymie zamieszanie, właśnie wskutek braku (privatio) autorytetu w Kościele. Nie dziw więc, że to, co jednym zajęło mniej czasu innym zajęło go więcej. A dogłębne zbadanie problemu autorytetu zajęło kilkanaście lat, choć pierwotna „intuicja” już istniała wcześniej.

      Wracając do owego nieszczęsnego i nieuczciwego tłumaczenia na j. polski, artykułu tego w języku angielskim nie sposób znaleźć nie tylko na stronie źródłowej, ale w ogóle w Internecie. Bp Sanborn na pewno nie popierałby tłumaczenia swego starego artykułu, w którym zawarte były poglądy, które od lat uważa za błędne. Ba, na pewno wymagałby usunięcia takiego tłumaczenia.

      Gdy chodzi o jakieś meritum, ponieważ cały czas kręcimy się tylko i wyłącznie wokół herezji materialnej/formalnej (co nawet nie jest przedmiotem tezy in directo), następujący cytat w przywołanym tekście x. Sanborna dowodzi raczej konieczności procesu kanonicznego, skoro podejrzany o herezję (formalną) musi się bronić:

      „Mogą jednakże zaistnieć okoliczności, które usprawiedliwiają daną osobę albo od całej odpowiedzialności, albo od ciężkiej odpowiedzialności. Na forum zewnętrznym należy wykazać istnienie tych usprawiedliwiających okoliczności, natomiast ciężar dowodu spoczywa na osobie, której działanie spowodowało powstanie domniemania herezji. W przypadku braku takiego dowodu, zakłada się, że żadne wytłumaczenia nie istnieją. Kiedy zadowalający dowód zostanie przedstawiony, prawne przypuszczenie ustępuje wobec faktu i dana osoba zostaje ogłoszona wolną od herezji i nie podlegającą karze kościelnej”

      I jeszcze dwie rzeczy, które Pan porusza: istota argumentu tezy z Cassiciacum wyjaśnia tylko po części filozoficznie brak władzy papieskiej w sytuacji obecnej, korzystając z tomistycznej filozofii autorytetu (władzy), na pewno teologicznie, ale nie prawnokanonicznie. Nie wyjaśnia zaś problemu herezji formalnej, ponieważ to zostało wyjaśnione w wielu przedsoborowych podręcznikach do teologii moralnej. Korzysta z tych danych, by zwrócić uwagę na brak absolutnej pewności argumentacji innych sedewakantystów, ale samo w sobie, jak już kilka razy powiedziałem, nie stanowi to żadnego elementu argumentacji samej tezy, tylko jej corrolarium. Teza więc nie rości sobie pretensji do rozwiązywania tego problemu, który wymaga interwencji władzy kościelnej.

      Po drugie, błędnego koła nie ma wcale, a to zrozumiałby Pan, gdyby przeczytał mój artykuł. Uzyskanie władzy Chrystusowej, możliwe po usunięciu przeszkody stojącej na drodze otrzymania jej, jest możliwe tak co do osoby posiadającej ważny tytuł do Stolicy Piotrowej jak i co do osób posiadających ważne tytuły do innych stolic. Pisał też o tym x. Ricossa w swym artykule:

      „Teza owszem postuluje interwencję niedoskonałego soboru powszechnego, aby ogłosić, że ‘papież materialiter’ przestaje również materialnie okupować Stolicę. Według TC miałoby to być niemożliwe, ponieważ otrzymanie lub odzyskanie jurysdykcji przez kardynałów i biskupów, samych także tylko materialiter, byłoby niemożliwe. Odpowiadamy, że jeśli jest to możliwe w przypadku Papieża, to tym bardziej w przypadku episkopatu. Że w każdym bądź razie wspomniana jurysdykcja może pochodzić od Boga, jak w hipotezie wysuniętej przez o. Zapelenę na przykładzie Soboru w Konstancji. Że zarówno w przypadku Papieża, jak i w przypadku episkopatu kryteria są dalekie od bycia subiektywnymi: przeszkodą bowiem w przyjęciu Autorytetu jest przyjmowanie Soboru Watykańskiego II i jego reform oraz że, aby odzyskać autorytet, konieczne i wystarczające jest publiczne potępienie Soboru Watykańskiego II i ogłoszenie jego reform za nieważne. Może to z łatwością i w niepodważalny sposób być stwierdzone przez wszystkich.” (https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2017/01/10/ricossa-tc-4/)

      Więc ważny element w dyskusji umknął Panu dwa razy, a do tego ponieważ cały czas kręcimy się wokół herezji materialnej/formalnej, wydaje mi się, że dalsza dyskusja w tym temacie nie ma większego sensu.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  4. Romano pisze:

    Panie Pelagiuszu, proszę o odpowiedź, który Kodeks Prawa Kanonicznego obowiązuje katolików czy ten z 1917 roku, czy „lolkowy z 1983”, oraz jak powinno być, bywało przd SWII z sakramentem małżeństwa, gdy na Sobota wypadała w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, lub w Sobotę Suchedniową,

    • Szanowny Panie,

      Katolików obowiązuje kodeks z 1917 roku, ponieważ ten z 1983 nie został promulgowany przez władzę Kościelną. Takie jest stanowisko sedewakantystów.

      Jednakże, jeżeli ktoś uważa, że JPII był Papieżem w 1983 roku, obowiązany jest w sumieniu przestrzegać kodeksu z 1983, a nie jak czyni FSSPX cytując oba, czasami tylko pierwszy, czasami drugi… W normalnej sytuacji nowy kodeks zastępuje stary.

      Dlatego dyskusyj z niesedewakantystami na pewno nie należy zaczynać od tego, że grzeszą, ponieważ nie zachowują starych przepisów, etc. W każdym bądź razie potrzeba światłych kapłanów do roztrząsania wielu rzeczy, bowiem i prawo kanoniczne tu i dziś obowiązujące katolików nie ma tej siły wiążącej w sytuacji braku autorytetu aktualnie sprawowanego w Kościele. Argumentacja ta zawarta jest w dodatku artykułu x. Ricossy o zmianach w liturgii przedsoborowej: https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2017/04/10/reforma-jana-xxiii-ricossa/. Wielu sedewakantystów niestety tych spraw nie rozumie…

      Drugiego pytania nie rozumiem. Proszę rozwinąć lub jaśniej je wyrazić.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  5. Romano pisze:

    Czy sakrament małżeństwa mógł być dawniej, czyli przed SW II udzielony w Sobotę suchedniową, lub Wigilię Zesłania Ducha Świętego, czyli dni postne,a urządzenie zabawy hucznej.
    Dotyczy to Suchych Dni letnich lub jesiennych.

    Wracając do kwestii Prawa Kanonicznego, u modernistów sprawa „bytności masonów w kościele” jest bagatelizowana, skoro podejście do nich zmieniło się w 1983 roku.

    • Szanowny Panie,

      W rubrykach mszalnych jest to, co następuje:
      1. Małżeństwo zawierać wolno w każdym okresie roku.
      2. Tylko uroczyste błogosławieństwo małżeństwa zakazane jest od I niedzieli Adwentu do Bożego Narodzenia oraz od Środy Popielcowej do Niedzieli Wielkanocnej włącznie.
      3. Ordynariusz miejsca może, zachowawszy prawa liturgiczne, również w wyżej wymienionych okresach pozwolić, ze słusznego powodu, na uroczyste pobłogosławienie małżeństwa, napomniawszy małżonków, aby wstrzymali się od zbytecznej pompy (ut a nimia pompa abstineant).
      (Missale romanum z 1924 roku, De Anno et ejus Partibus, De Nuptiarum celebratione)

      Wynika stąd, że tylko w Adwencie i Wielkim Poście do Wielkiejnocy włącznie nie wolno urządzac hucznych zabaw przy okazji zawarcia sakramentu małżeństwa.

      X. Bączkiewicz w Prawie kanonicznym (tom II, wydanie III z 1958) mówi dokładnie to samo (Księga III. Rzeczy kościelne, Część I. Sakramenty, Tytuł VII. Małżeństwo, Rozdział XIII. Czas i miejsce zawarcia małżeństwa – ustęp ten odnosi się do kanonów 1108-1109 rzymskie KPK). Czyli nic się nie zmieniło. Dalej jednak, mniejszym drukiem podaje to, co następuje:

      „Sobór trydencki zabraniał uroczystych ślubów w obydwu okresach czasu zakazanego o cały tydzień dłużej, aniżeli obecnie. Prawo zwyczajowe niektórych krajów, między innymi w Polsce, zakazywało w tych czasach nawet nieuroczystego ślubu oraz głoszenia zapowiedzi. Zakaz ten uchodził dawniej za przeszkodę tamującą czasu zakazanego, tempus clausum, vetitum, sacrum, feriatum. Partykularne zakazy zawierania małżeństwa w niektóre dni w ciągu roku np. w sobotę popołudniu lub wieczorem należy uważać za zniesione w myśl kan. 6 n. 1.” (ibid., s. 307)

      W Suche Dni zatem wolno było (i wolno nadal) zawierać małżeństwo nawet z uroczystym błogosławieństwem. Niemniej jednak post obowiązuje, ale zakaz hucznej zabawy już nie. Nie wiem tylko, czy ordynariusz przed Soborem Watykańskim II mógł zwalniać diecezję czy poszczególne osoby od postu w takie dni, przypuszczalnie tak.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

  6. Wanda Małgorzata pisze:

    Hipotezy , tezy ..dyskusje , roztrząsanie – zamieszanie – niepewność racji –
    po której stronie Prawda a Pan Jezus naucza ” Niech wasza mowa będzie : Tak , tak : nie , nie. A co nadto jest , od Złego pochodzi.” [Ew. św. Mat.5 ,37].
    Warto mieć w pamięci ostrą i jednoznaczną ocenę dokonaną przez Pana Jezusa w stosunku do osoby I Papieża św. Piotra :”Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą . bo myślisz nie na sposób Boży , lecz na ludzki.”Ew. św.Mat.
    16,23].
    Króluj nam Chryste !

    • Rozumuje Pani jak rasowa protestantka. Radzę, raz jeszcze, sięgnąć do katechizmu, bo sprawy, które Pani porusza, są poważne. Z drugiej strony, niektóre artykuły mogą być za trudne do zrozumienia, lepiej więc sięgać po strawę odpowiednią dla żołądka, jak by powiedział św. Franciszek Salezy.

      In Christo Rege,
      Pelagiusz

Zostaw komentarz