29 kwietnia 2016

Nie wyjadą, nawet, jeśli przyjdzie im zapłacić życiem

(fot.REUTERS/Omar Sanadiki/FORUM)

„To, co dzieje się w Syrii, jest spowodowane między innymi niedostrzeganiem różnic kulturowych i historycznych między grupami etnicznymi i religijnymi tworzącymi krajobraz syryjskiej ludności” – mówi prof. Michael Abdalla, Syryjczyk mieszkający na stałe w Polsce.

 

Panie Profesorze, z pochodzenia jest Pan Syryjczykiem. W młodości mieszkał Pan w Aleppo. Dziś mieszkając w Poznaniu, może Pan spojrzeć na kryzys na Bliskim Wschodzie z nieco innej perspektywy. Proszę powiedzieć co tak naprawdę dzieje się teraz w Syrii i kto odpowiada za ten chaos?

Wesprzyj nas już teraz!

W każdym kraju Bliskiego Wschodu może dojść do takiej sytuacji, która obecnie panuje w Syrii. Jeśli komukolwiek z zewnątrz uda się interweniować, albo zachęcić jakąś grupę religijną, etniczną, czy też przemycać bojowników, to taka destabilizacja może wystąpić w zasadzie w każdym kraju Bliskiego Wschodu. Są to kraje młode, mało dojrzałe i stosunkowo szybko można pozyskać sympatię tych, którzy żyją mitami, zarówno pośród beduinów, jak i mieszkańców miasta. To, co dzieje się w Syrii, jest spowodowane między innymi niedostrzeganiem różnic kulturowych i historycznych między grupami etnicznymi i religijnymi tworzącymi krajobraz syryjskiej ludności. Jakiekolwiek pęknięcie wykorzystują natychmiast islamiści, którym pomagają inne kraje, bliskie i dalekie, w tym również Stany Zjednoczone.

 

Na temat tego konfliktu są różne teorie. Pomijając narastające napięcia wewnętrzne, niektórzy uważają, że w ten sposób Stany Zjednoczone chciały z jednej strony ukarać niejako reżimy, które były nastawione prorosyjsko, a z drugiej strony – przez dolewanie oliwy do ognia – przedłużyć konflikt i tym samym spowodować emigrację do Europy, która – być może – nie chce w pełni podporządkować się dyktatowi Stanów Zjednoczonych. Nie wykluczam, że w tej teorii może tkwić ziarenko prawdy. Jakiś czas temu widziałem ulotki informacyjne, finansowane podobno przez samego George’a Sorosa, zachęcające do przyjazdu do Europy, nawet z wytyczoną trasą. W tym kontekście to nazwisko przewija się często.

 

Wobec samego reżimu w Syrii można mieć uzasadnione pretensje, jednak w każdym kraju arabskim z władzy najbardziej korzysta grupa, z której wywodzi się prezydent. Ja jestem Asyryjczykiem. W moim domu nie mówiło się po arabsku, ale po aramejsku, języku traktowanym przez władze jedynie jako język mniejszości religijnej, w tym przypadku chrześcijańskiej. Władza uznawała nas jako grupę religijną, nie narodową, a na dodatek rdzenną. Nie pytając nas o zdanie oficjalnie uznawano nas za syryjskich Arabów – tak jest napisane w aktach urodzenia. Jakikolwiek protest nie był dopuszczalny. U świadomych Asyryjczyków to musiało wywołać niezadowolenie.

 

Proszę powiedzieć, jaką rolę odgrywa Turcja w całym kryzysie na Bliskim Wschodzie?

Najdłuższa granica syryjska wynosi ponad 900 km i ciągnie się wzdłuż Turcji. Mieszkańcy tej części przygranicza mówią po arabsku. Te rejony, ze słynnymi miastami chrześcijańskimi, jak Antiochia, Aleksandretta, Edessa i Nisibis, które historycznie i geograficznie stanowiły nieodłączną część Syrii, Zachód przydzielił nowopowstałej Turcji. Nadal na mapach drukowanych i obowiązujących w Syrii jej północno-zachodnia granica przebiega inaczej niż na mapach oficjalnych, międzynarodowych. Na mapie syryjskiej granica północno-zachodnia idzie prosto, obejmując Antiochię i Aleksandrettę, uważając ten obszar za nielegalnie przyłączony do Turcji. Od chwili dojścia Erdogana do władzy Turcja przybrała kierunek islamistyczny i pragnie obalić niesunnickiego prezydenta Syrii. Kolejną kwestią są zaszłości historyczne. Arabska elita raczej nie miała po drodze z Turkami i często była prześladowana. Poza tym, w nagrodę za pomoc udzielaną islamistom, Turcja jest wspierana finansowo przez kraje Zatoki Perskiej. Kiedy dżihadyści opanowali jezydzki rejon Sindżar w północnym Iraku, mieli ze sobą emblematy tureckie. Zresztą to nie pierwszy raz Jezydzi, podobnie jak Asyryjczycy i Ormianie, doznali wiele cierpień, w tym ludobójstwa, ze strony zarówno Turków, jak i Kurdów.

 

Jak Pan myśli, czy konflikt syryjski jest wojną religijna, która może rozlać się na Europę środkową lub zachodnią?

Jeśli chodzi o syryjskich imigrantów, to do Europy dostają się głównie sunnici, którzy w większości są przeciwko władzy syryjskiej. Szyici i alawici zostają w swoich domach i starają się bronić tego państwa i systemu. Oni bronią syryjskości przed islamizmem. Są sygnały, że jeszcze zanim rozpoczął się ten konflikt, Turcja podobno przygotowywała obozy dla przyszłych uchodźców, a także osobne obozy, w których miano szkolić przyszłych dżihadystów, na przykład z Kaukazu, głównie sunnickich Czeczeńców, których kierowano do Syrii. Ogólnie rzecz ujmując, sunnici wydają się być mniej tolerancyjnymi od szyitów. Dla Europy może to stanowić poważny problem.

Wbrew temu, co się mówi, ci imigranci nie są dostatecznie wykształceni (są wśród nich analfabeci), więc nie będą mogli wnieść zbyt wiele do społeczeństw Zachodu, a ich edukacja może być kosztowna. Większość przyzwoitych ludzi raczej woli pozostać na miejscu i walczyć o swój kraj. Ich honor nie pozwala im żyć na zasiłku w Europie. Jeśli politycy europejscy przyjmą kolejne masy imigrantów, powinni postawić im warunek powrotu do kraju, z którego wyjechali, jak tylko sytuacja się uspokoi. Europa powinna także zastanowić się nad dotychczasową procedurą zawierania związków małżeńskich. Wielu młodych uchodźców będzie chciało ożenić się z Europejką, aby bez problemu móc pozostać na Starym Kontynencie. Pamiętajmy, że w krajach muzułmańskich, w tym w Syrii, innowierca nie może poślubić muzułmanki, dopóki nie przejdzie na islam, a muzułmanin, aby ożenić się z muzułmanką, musi mieć sporo pieniędzy.

 

Jak wygląda codzienne życie chrześcijan mieszkających w Syrii? Czy tam w ogóle da się jeszcze żyć? Na co dzień chrześcijanie spotykają się z ogromnymi problemami, których z perspektywy Polski nie możemy sobie dziś nawet wyobrazić.

Jest ciężko, bardzo ciężko. Jednak powszechna u chrześcijan świadomość, że ta ziemia była kiedyś w całości chrześcijańska, powoduje, że duch przetrwania nie zgasł. Wszystko, co piękne na ziemi syryjskiej, jest wytworem rąk naszych pradziadów. Nie chcemy tego zostawić. Zdajemy sobie sprawę, że islamiści, zgodnie z ich barbarzyńską ideologią, już zniszczyli dorobek dziesiątek pokoleń. Było to celowe działanie, bo oni chcą, aby chrześcijanie, jeśli nie pogodzą się ze statusem ludzi poddanych, wyjechali gdziekolwiek. Mimo takiej alternatywy, wielu ludzi zapowiada, że nie wyjedzie, nawet, jeśli przyjdzie im zapłacić za to życiem. Dobrym sygnałem jest stworzenie swego rodzaju milicji chrześcijańskiej; taka powstała na przykład w moim rodzinnym mieście. Chciałbym, aby Europa wspierała chrześcijan, aby nie musieli wyjeżdżać.

 

Rozmawiał Paweł Ozdoba

 

Prof. Michael Abdalla – Pochodzi z Syrii. W połowie lat 80. ubiegłego wieku założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Syryjskiej i Polsko-Libijskiej. Jest autorem książki o relacjach muzułmańsko-chrześcijańskich na terenie Turcji na przełomie XIX i XX w., opartą na rękopisach w języku syriackim (odmiana aramejskiego). Jego dorobek publikacyjny liczy ponad sto pozycji. Duża ich część dotyczy historii, kultury i sytuacji współczesnych Asyryjczyków na Bliskim Wschodzie.

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie