Zbrodnia Pomorska

Wybierz Strony

Odpolszczenie (Entpolonisierung)

III Rzesza nie chciała powielać „błędów” dziewiętnastowiecznej polityki germanizacyjnej Prus. Polityka Bismarcka nie doprowadziła do likwidacji narodu polskiego. Hitler, uznając takie postępowanie za nieskuteczne, do wynaradawiania i niszczenia polskiej kultury i języka dodał eksterminację. Polski Żyd, Rafał Lemkin, już w czasie wojny stworzył pojęcie ludobójstwo (genocide) pochodzące od greckiego genos – rasa, szczep, plemię i łacińskiego occidere – zabijać. Termin denacjonalizacja (wynarodowienie) był nieadekwatny do opisu niemieckiej okupacji w Polsce, ponieważ zakładał, że Polacy, jako istoty ludzkie, mieli być zachowani przy życiu i że miano im jedynie narzucić narodowe wzory życia Niemców. Przed wkroczeniem do Polski niemiecki aparat terroru przygotował listy z nazwiskami Polaków. Były one stale uzupełnianie już po agresji, głównie dzięki informacjom od volksdeutschów. O ile przyszłość Polski centralnej we wrześniu i na początku października 1939 r. nie była przesądzona, o tyle zachodnie tereny II RP Niemcy uznawali za ziemie rdzennie niemieckie i ich zabór był przesądzony. Głównym celem niemieckiego okupanta było ich „odpolszczenie” (Entpolonisierung). Pierwszą z metod odpolszczenia było ludobójstwo. Po wkroczeniu do Polski Wehrmacht dopuścił się zbrodni na polskiej ludności cywilnej. 3 września w Świekatowie (powiat świecki) rozstrzelano 26 mieszkańców wsi. Dzień później w Serocku żołnierze niemieccy rozstrzelali 66 jeńców wojennych. 8 września we wsi Książki (powiat wąbrzeski) zamordowano 43 osoby. Żołnierzom niemieckim wmawiano, że każdy Polak, nawet kobieta i dziecko, jest potencjalnym powstańcem. Według szacunków – z ok. 16 tys. osób rozstrzelanych w całej okupowanej Polsce we wrześniu 1939 r. 11 tys. zamordowano na Pomorzu. 

Główną rolę w eksterminacji ludności pomorskiej odegrali namiestnik Okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie Albert Forster i jego administracja terenowa, których celem było całkowite zniemczenie Pomorza w ciągu pięciu lat. W Wolnym Mieście Gdańsku jeszcze przed wybuchem wojny powołano jednostkę szturmowo- wartowniczą SS-Wachsturmbann „Eimann”, która najpierw uczestniczyła w walkach w Gdyni i na Oksywiu, następnie mordowała obrońców poczty gdańskiej i wysiedlała mieszkańców Gdyni, później brała udział w eksterminacji ludności polskiej w powiecie kartuskim, kościerskim, a także chorych psychicznie w powiecie starogardzkim i wejherowskim. Wraz z Wehrmachtem na Pomorze Gdańskie wkroczyły grupy operacyjne policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa – Einsatzgruppen IV i V, których zadaniem była „pacyfikacja zajmowanego przez armię niemiecką terenu i zwalczanie wszelkich elementów wrogich Rzeszy i antyniemieckich w kraju nieprzyjaciela na tyłach walczących wojsk”. Na początku września 1939 r. Reinhard Heydrich, szef policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, stwierdził, że polskie warstwy kierownicze powinny być unieszkodliwione, ludzi należy rozstrzeliwać lub wieszać, bez dochodzenia. Szlachta (elity), duchowieństwo i Żydzi muszą być „zlikwidowani”. Osobną grupą przeznaczoną do eksterminacji byli powstańcy wielkopolscy. Zamierzano także zamordować członków Polskiego Związku Zachodniego zabiegających o polskość Pomorza, a także wszystkich działaczy narodowych i społecznych – oddolnych budowniczych II RP. Aby zwiększyć liczbę rozstrzelanych, 12 września 1939 r. powołano dodatkowo samodzielny pluton egzekucyjny Einsatzkommando 16, złożony z gdańskich funkcjonariuszy gestapo. Jego komanda mordowały polską ludność cywilną w Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy, Kościerzynie, Starogardzie Gdańskim, Grudziądzu i Brodnicy.

Selbstschutz Westpreussen

Szczególną rolę w aparacie terroru na Pomorzu Gdańskim odegrali miejscowi Niemcy działający pod nadzorem SS. Na początku września zaczęły tam powstawać lokalne oddziały niemieckiej straży obywatelskiej złożone z volksdeutschów. Tylko formalnie miały charakter obronny, a de facto służyły do załatwiania osobistych porachunków z polskimi sąsiadami. 3 września w Bydgoszczy doszło do dywersji niemieckiej. Miejscowi Niemcy zaczęli strzelać do wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego. Dzięki pomocy mieszkańców miasta udało się opanować sytuację. Aresztowania i rozstrzeliwania rzeczywistych oraz rzekomych dywersantów trwały do następnego dnia. Ustalono liczbę 365 ofiar wydarzeń z 3 i 4 września (katolików i ewangelików). Dywersja najprawdopodobniej nie była centralnie inspirowana. Doszło do samosądów, których ofiarami byli też niewinni Niemcy. Propaganda nazistowska wydarzenia bydgoskie nazwała „bydgoską krwawą niedzielą” – barbarzyństwem dokonanym przez Polaków na miejscowych Niemcach. „Bydgoska krwawa niedziela” i „marsz do Łowicza” (ewakuacja Niemców działających na szkodę państwa polskiego z terenów przygranicznych w głąb Polski) zostały odpowiednio wykorzystane do uzasadnienia wcześniej zaplanowanej eksterminacji ludności polskiej na całym Pomorzu Gdańskim. Według propagandy niemieckiej, konieczne było powołanie organizacji „Samoobrony” – Selbstschutz (niem. schützen – chronić). Po naradzie, która odbyła się między 8 a 10 września w kwaterze Hitlera, Heinrich Himmler zdecydował o połączeniu już istniejących lokalnych organizacji i powołaniu Volksdeutscher Selbstschutz. Organizacja miała działać w całej okupowanej Polsce, jednak szczególną rolę odegrała na Pomorzu. Jej szefem został były adiutant Himmlera – Ludolf von Alvensleben. Reichsführer SS traktował Selbstschutz jako namiastkę Einsatzkommando służącą do odpolszczenia niemieckich Prus. Jego adiutant postrzegał zabijanie Polaków jako udział w wojnie światopoglądowej i rasowej. Sprawca był „nordyckim człowiekiem”, ofiary – „słowiańskimi podludźmi”. Członkowie Selbstschutzu po wykonaniu swojego zadania zostali przyjęci do SS i policji porządkowej. Do organizacji na Pomorzu wstąpiło ponad 38 tys. miejscowych Niemców, niemal wszyscy mężczyźni w wieku od 17 do 45 lat.