Wybierz Strony
- Kresy Zachodnie
- Odpolszczenie (Entpolonisierung)
- W imieniu Führera
- Pomorze i Wołyń
- Skala zbrodni
- 6 października 2018 r. w centrum Torunia,
Odpolszczenie (Entpolonisierung)
III Rzesza nie chciała powielać „błędów” dziewiętnastowiecznej polityki germanizacyjnej Prus. Polityka Bismarcka nie doprowadziła do likwidacji narodu polskiego. Hitler, uznając takie postępowanie za nieskuteczne, do wynaradawiania i niszczenia polskiej kultury i języka dodał eksterminację. Polski Żyd, Rafał Lemkin, już w czasie wojny stworzył pojęcie ludobójstwo (genocide) pochodzące od greckiego genos – rasa, szczep, plemię i łacińskiego occidere – zabijać. Termin denacjonalizacja (wynarodowienie) był nieadekwatny do opisu niemieckiej okupacji w Polsce, ponieważ zakładał, że Polacy, jako istoty ludzkie, mieli być zachowani przy życiu i że miano im jedynie narzucić narodowe wzory życia Niemców. Przed wkroczeniem do Polski niemiecki aparat terroru przygotował listy z nazwiskami Polaków. Były one stale uzupełnianie już po agresji, głównie dzięki informacjom od volksdeutschów. O ile przyszłość Polski centralnej we wrześniu i na początku października 1939 r. nie była przesądzona, o tyle zachodnie tereny II RP Niemcy uznawali za ziemie rdzennie niemieckie i ich zabór był przesądzony. Głównym celem niemieckiego okupanta było ich „odpolszczenie” (Entpolonisierung). Pierwszą z metod odpolszczenia było ludobójstwo. Po wkroczeniu do Polski Wehrmacht dopuścił się zbrodni na polskiej ludności cywilnej. 3 września w Świekatowie (powiat świecki) rozstrzelano 26 mieszkańców wsi. Dzień później w Serocku żołnierze niemieccy rozstrzelali 66 jeńców wojennych. 8 września we wsi Książki (powiat wąbrzeski) zamordowano 43 osoby. Żołnierzom niemieckim wmawiano, że każdy Polak, nawet kobieta i dziecko, jest potencjalnym powstańcem. Według szacunków – z ok. 16 tys. osób rozstrzelanych w całej okupowanej Polsce we wrześniu 1939 r. 11 tys. zamordowano na Pomorzu.
Główną rolę w eksterminacji ludności pomorskiej odegrali namiestnik Okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie Albert Forster i jego administracja terenowa, których celem było całkowite zniemczenie Pomorza w ciągu pięciu lat. W Wolnym Mieście Gdańsku jeszcze przed wybuchem wojny powołano jednostkę szturmowo- wartowniczą SS-Wachsturmbann „Eimann”, która najpierw uczestniczyła w walkach w Gdyni i na Oksywiu, następnie mordowała obrońców poczty gdańskiej i wysiedlała mieszkańców Gdyni, później brała udział w eksterminacji ludności polskiej w powiecie kartuskim, kościerskim, a także chorych psychicznie w powiecie starogardzkim i wejherowskim. Wraz z Wehrmachtem na Pomorze Gdańskie wkroczyły grupy operacyjne policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa – Einsatzgruppen IV i V, których zadaniem była „pacyfikacja zajmowanego przez armię niemiecką terenu i zwalczanie wszelkich elementów wrogich Rzeszy i antyniemieckich w kraju nieprzyjaciela na tyłach walczących wojsk”. Na początku września 1939 r. Reinhard Heydrich, szef policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, stwierdził, że polskie warstwy kierownicze powinny być unieszkodliwione, ludzi należy rozstrzeliwać lub wieszać, bez dochodzenia. Szlachta (elity), duchowieństwo i Żydzi muszą być „zlikwidowani”. Osobną grupą przeznaczoną do eksterminacji byli powstańcy wielkopolscy. Zamierzano także zamordować członków Polskiego Związku Zachodniego zabiegających o polskość Pomorza, a także wszystkich działaczy narodowych i społecznych – oddolnych budowniczych II RP. Aby zwiększyć liczbę rozstrzelanych, 12 września 1939 r. powołano dodatkowo samodzielny pluton egzekucyjny Einsatzkommando 16, złożony z gdańskich funkcjonariuszy gestapo. Jego komanda mordowały polską ludność cywilną w Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy, Kościerzynie, Starogardzie Gdańskim, Grudziądzu i Brodnicy.
Selbstschutz Westpreussen
Szczególną rolę w aparacie terroru na Pomorzu Gdańskim odegrali miejscowi Niemcy działający pod nadzorem SS. Na początku września zaczęły tam powstawać lokalne oddziały niemieckiej straży obywatelskiej złożone z volksdeutschów. Tylko formalnie miały charakter obronny, a de facto służyły do załatwiania osobistych porachunków z polskimi sąsiadami. 3 września w Bydgoszczy doszło do dywersji niemieckiej. Miejscowi Niemcy zaczęli strzelać do wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego. Dzięki pomocy mieszkańców miasta udało się opanować sytuację. Aresztowania i rozstrzeliwania rzeczywistych oraz rzekomych dywersantów trwały do następnego dnia. Ustalono liczbę 365 ofiar wydarzeń z 3 i 4 września (katolików i ewangelików). Dywersja najprawdopodobniej nie była centralnie inspirowana. Doszło do samosądów, których ofiarami byli też niewinni Niemcy. Propaganda nazistowska wydarzenia bydgoskie nazwała „bydgoską krwawą niedzielą” – barbarzyństwem dokonanym przez Polaków na miejscowych Niemcach. „Bydgoska krwawa niedziela” i „marsz do Łowicza” (ewakuacja Niemców działających na szkodę państwa polskiego z terenów przygranicznych w głąb Polski) zostały odpowiednio wykorzystane do uzasadnienia wcześniej zaplanowanej eksterminacji ludności polskiej na całym Pomorzu Gdańskim. Według propagandy niemieckiej, konieczne było powołanie organizacji „Samoobrony” – Selbstschutz (niem. schützen – chronić). Po naradzie, która odbyła się między 8 a 10 września w kwaterze Hitlera, Heinrich Himmler zdecydował o połączeniu już istniejących lokalnych organizacji i powołaniu Volksdeutscher Selbstschutz. Organizacja miała działać w całej okupowanej Polsce, jednak szczególną rolę odegrała na Pomorzu. Jej szefem został były adiutant Himmlera – Ludolf von Alvensleben. Reichsführer SS traktował Selbstschutz jako namiastkę Einsatzkommando służącą do odpolszczenia niemieckich Prus. Jego adiutant postrzegał zabijanie Polaków jako udział w wojnie światopoglądowej i rasowej. Sprawca był „nordyckim człowiekiem”, ofiary – „słowiańskimi podludźmi”. Członkowie Selbstschutzu po wykonaniu swojego zadania zostali przyjęci do SS i policji porządkowej. Do organizacji na Pomorzu wstąpiło ponad 38 tys. miejscowych Niemców, niemal wszyscy mężczyźni w wieku od 17 do 45 lat.