Trzy stany życia duchowego, Cz. 3 – SPOCZYNEK


 

3. Trzecim składnikiem naszego zwyczajnego stanu jest spoczynek, stanowiący pozorne przeciwieństwo zmęczenia, o którym mówiłem. Jednak nie powinniśmy wyobrażać sobie tego spoczynku w postaci zawieszenia broni lub wolności od zmęczenia.

To by się sprzeciwiało samemu pojęciu życia duchownego.

Spoczynek, o którym mówię, jest prawdziwszy, wznioślejszy, o całe niebo różny od tamtego.

Posiada on pięć znamion.

Pierwszym jest jego nadprzyrodzoność. Znużona natura nie może być jego źródłem. Nie byłby w ogóle spoczynkiem, gdyby nie wywodził się z nieba. Jeśli może być serce ludzkie, które go daje, to jest nim jedynie Serce Boga-Człowieka.

Po wtóre, trwa on krótko. Jest jakby muśnieniem skrzydeł anielskich w przelocie.

Mimo swojej krótkości jest on, po trzecie, trwały w swych skutkach. Orzeźwia on nas i ożywia w drodze tak, iż żadna ziemska pociecha nie jest w stanie go naśladować, nie mówiąc o zrównaniu. To istny chleb mocy w pielgrzymce na szczyty Boże.

Jest on, po czwarte, spokojny. Nie wywołuje poruszenia. Nie tyka żadnego z dawnych nabożeństw i praktyk duchownych. Nie mąci naszego powołania, ani roztropności.

Wreszcie jednoczy nas z Bogiem, a czymże jest to zjednoczenie, jeśli nie udziałem w Jego wiecznym pokoju, jeśli nie przedsmakiem onego wiekuistego Sabatu na Jego ojcowskim łonie?

 

Szkicując odmiany tego pożądanego i słodkiego spoczynku, przestrzegam, byś nie upadał na duchu, jeśli ukażę ci go w rzeczach, tobie na razie niedostępnych. Myśl, że jesteś na drodze, która wiedzie na te wyżyny. Może niewielkie na niej zrobiłeś postępy. Niemniej jednak, już się na niej znajdujesz; postępując nią, odnajdziesz spoczynek; będzie on rósł w miarę twego postępu, nie przestając ani na chwilę być łaską twego czułego Ojca w niebiesiech.

 

WYZWOLENIE OD STWORZEŃ

Boski ten spoczynek zależy, po pierwsze, na wyzwoleniu się od stworzeń.

W miarę wzrostu w świętości, słabną nasze przywiązania do stworzeń, te zaś które się ostają, ogniskują się w Bogu.

Świętość nie polega na zobojętnieniu.

Spojrzyj na św. Franciszka Salezego, jak leży powalony na ziemię w pokoju, gdzie skonała matka, i szlocha jak gdyby serce mu się rwało w kawały. Anioły, patrzące na złamanego ciosem Świętego, nie bluźnią jego boleści, gdyż jego smutek to wyraz nie tyle ludzkiej słabości, ile raczej ludzkiej świętości. W tej nawałnicy cierpienia ani na włos nie odstąpił, jak sam wyznał, od zgody z najwyższą wolą Bożą.

Z naszych przywiązań opada tylko wszystko to, co nieumiarkowane, ziemskie, zmierzwione. Czujemy tylko ukojenie wszelkiego rodzaju gwałtownych uczuć w naszym sercu i to ukojenie jest spoczynkiem, gdyż gwałtowne po ziemsku uczucia są prawdziwą katuszą.

 

WYZBYCIE ŚWIATOWYCH DĄŻNOŚCI

Po wtóre, pozbywamy się światowych dążności; dlatego nic nas już nie może wytrącić z pokoju.

Bo i czegóż mamy pożądać? Czy może łatwego wzbogacenia się? Czy też zdobycia poczesnego stanowiska, na którym widzieliśmy się już nieraz okiem ambitnej wyobraźni? Czy może ziszczenia naszych marzeń? –

Te wszystkie pragnienia nie mają nic wspólnego z życiem duchownym. Człowiek duchowny wie o nich tylko tyle, że się z nimi rozstał już dawno. Zdeptał je i przeszedł mimo.

Nawet dzieła miłosierdzia nie mogą być celem dla siebie, celem, w którym można by spocząć. To tylko kładki przerzucone przez ziemskie roztopy dla chwały Boga i Jego Aniołów, by po nich przechodzić nad ziemią i błogosławić jej nędzy. Wytchnieniem dla nas być winna praca dla nadprzyrodzonego celu, a trudy jej – najwyszukańszym spoczynkiem. Lecz ten spoczynek nie należy do tych, którzy gonią za świeckimi celami, chociażby nic zdrożnego w sobie nie zawierały.

 

UKOJENIE

Świętość, po trzecie, przynosi ukojenie, ponieważ uwalnia nas nawet od duchownych ambicyj, jakiekolwiek by one były.

Jak powiedziałem, samo nieuporządkowane dążenie do cnoty jest wadą, a niecierpliwa chęć rychłego wyzbycia się wszystkich niedoskonałości – złudzeniem samolubnej miłości.

Pragnienie nadprzyrodzonych przywilejów graniczy z grzechem, a modlitwa o nadprzyrodzone znaki świadczy o nieroztropności.

Obecna chwila łaski jest nie tylko polem naszej pracy, ale i przystanią spoczynku. Musimy ufać Bogu i po dziecięcemu doń się odnosić, nawet gdy chodzi o postęp duchowny.

Sporządźmy sobie łoże z naszej nędzy, a poduszkę z naszych niedoskonałości, a nic nie zakłóci naszego spoczynku, skoro nim będzie pokora. Ambicja nie przestaje być złą, ani chciwość nie poczyna być mniej odrażającą przez to, że się przenoszą na teren duchowny.

Gdy Bóg nas karmi swą dłonią, czyż jest miejsce na okazywanie swej zachłanności?

Spokój znajdziemy dopiero wówczas, gdy nasza duchowna ambicja zostanie umartwiona nie przez zobojętnienie, ale przez cierpliwość, modlitwę i spokojną ufność.

GOTOWOŚĆ NA ŚMIERĆ

Owocem takiego usposobienia jest gotowość na śmierć i to jest czwarte źródło spokoju.

Cóż może nas więzić na ziemi? Po cóż więdnąć tu dłużej? Czy ośmielimy się prosić ze św. Marcinem, byśmy tu dłużej zostali i mogli pracować, jeśli tego żądają potrzeby ludu Bożego? A może skłonniśmy uwierzyć, że nam zwierzona ta sama misja, co Matce Najświętszej po Wniebowstąpieniu lub św. Janowi Ewangeliście przed upływem pierwszego wieku?

Gdy wybieramy się w podróż, ile bieganiny, ile krzątania, zanim staniemy gotowi do odjazdu. Robi się ostatnie przygotowania, wydaje ostatnie rozkazy, żegna znajomych. Wreszcie, gdy wszystko gotowe, a chwila czasu zostaje, siadamy spokojnie i odpoczywamy. Pustką stoją pokoje, to już nie nasze mieszkanie, wszak wyjeżdżamy; nasze manatki spakowane na kształt uczynków, zasług i odpuszczonych grzechów konającego człowieka. Jedynym uczuciem, które mąci nasz spokój, jest co najwyżej niecierpliwość.

Lecz dla człowieka duchownego taka niecierpliwość przed skonem byłaby znacznym nieumartwieniem. Gotowość na śmierć, wolna od niecierpliwości, oznacza więc dla niego zupełny spokój. Utrudzone zwierzę, które w skwarny dzień kładzie się w cieniu, nie zażywa spoczynku z większą rozkoszą, niż dusza nieśmiertelna, zrywająca odważnie z wszystkim, co ziemskie.

 

BÓG PUNKTEM ODNIESIENIA

Właściwością naszej natury jest pokładać spoczynek w celach, nie w środkach do nich wiodących. Tu znajdujemy piąte źródło spokoju.

Wszystko bowiem cokolwiek da się odnieść do Boga, jest celem, jakkolwiek tylko pośrednim. Istotnie, jest celem także i w tym znaczeniu, które przekracza wartość czysto ziemskich rzeczy, gdyż uczestniczy w tym, co jest celem wszystkich celów i ostatecznym spoczynkiem wszystkich rzeczy, w samym Bogu.

Zatem i nasza walka i samo nawet znużenie jest przedmiotem, na którym może spocząć nasze pożądanie, gdyż i jedno i drugie zawiera mnóstwo rzeczy, z których każda, wzięta w sobie, jest przedmiotem spoczynku, jest celem.

Któż z nas nie doznał niekiedy, choć z rzadka, uczucia radości, zalewającej serce na myśl, że nie masz w nas własnej woli ni własnych pragnień?

Wszystko zaspokojone, bo wszędzie Bóg. Szukaliśmy Boga i znaleźliśmy Go; nic nam już więcej nie pozostaje do szukania i pożądania.

Świadomość nieszczęść, które nas mogły spotkać, a nie spotkały, tylko uwypukla pełnię naszej, nie zakłóconej nimi szczęśliwości. Serce nasze spokojne. Żaden ziemski powiew jego harfy nie trąca. Każdą na świecie rzecz umie skierować do swego celu. Wszędzie może spoczywać, gdyż wszystko, odnoszone przezeń do Boga, staje się łożem spoczynku. Budzi się pragnienie, by ten stan spoczynku trwał nieco dłużej – lecz Bóg wie, co robi. Jemu trzeba to zostawić, gdyż sama chęć przedłużenia tej ciszy zdolna jest zatruć słodycz tego niebiańskiego spokoju.

 

POKORA

Szóste źródło naszego ukojenia stanowi pokora, a to dwojakim sposobem.

Przede wszystkim ona to sprawia, że jesteśmy zadowoleni nawet z naszej słabości, a niezadowoleni z siebie. To ostatnie podoba się Bogu. My zaś stajemy się bezpretensjonalni, skromni i prości po dziecięcemu; stąd wynika dla duszy niczym nie zakłócony spokój w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.

Jest jeszcze inny sposób, w jaki rozlewa pokora owo ukojenie po duszach naszych. Ona nie tylko utrzymuje nas w poczuciu naszej nicości, lecz także opromienia nas światłem łaski, dając nam poznać, jak dalece zależymy od Boga.

Czy widział kto serce pokorne, miotane niepokojem? Wyjąwszy przelotne chwile smutku i doświadczeń, z pewnością nikt! Pokora jest ukojeniem słodkim i bezpiecznym, które nie zna żalów ani złowieszczych obaw; jest ukojeniem, dostępnym dla najmniejszego spośród nas.

 

URZECZENIE BOGIEM

Jest jeszcze siódme źródło spokoju, o którym mówić trudno, gdyż słowem określić go niepodobna. Słowa to jeno symbol jego, dający słabe o nim pojęcie. Jest nim ukojenie, płynące z myśli o Bogu, lub raczej sama myśl o Bogu.

Niekiedy, zwłaszcza w południowych krajach, spotyka się widok tak cudny, iż umysł nasz, serce i zmysły są nim wprost oczarowane; stajemy jak urzeczeni, nie zdając sobie z tego sprawy i chłoniemy ów zachwycający widok, znajdując w jego uroku pełne nasycenie i spoczynek ducha. Kto błądząc po stokach Etny, wstąpi na cudne wzgórze Taorminy i usiądzie w cieniu rozłożystego drzewa, jest wprost urzeczony widokiem, który się stamtąd roztacza. Znajduje tam wszystko, co najpiękniejszego mogły stworzyć lasy i wody, skały i wzgórza, lśniące niebo i kryształowe powietrze pospołu z wielkimi duchami przeszłości. To się nie da zanalizować ani wytłumaczyć. Piękno chwyta nas w swe sidła, oczarowuje nas; samo jego wspomnienie wypełnia nas szczęściem, trwającym godziny.

To szczęście jest tylko słabym obrazem onego ukojenia, które płynie z wielkiej, wszystko sobą przesłaniającej myśli o Bogu.

Ukojenie to jest pełne nie tylko dlatego, że chodzi tu o Istotę wszechmocną, najświętszą i najmądrzejszą, nie tylko dlatego, że jest ona tak po ojcowsku nam bliska, ale po prostu i jedynie dlatego, że ona jest Bogiem.

Tej prawdy żadne tłumaczenia nie objaśnią. Bóg pozwala nam niekiedy jej zakosztować; w jej niebiańskiej atmosferze nasza walka i zmęczenie przedstawiają się nam jaśniej od sycylijskiego nieba, przejrzyściej od wodotrysku Aretuzy.

Jakkolwiek mniej lub więcej Bóg nam tej łaski udzieli, prawdą pozostanie, iż stanem zwyczajnym naszego życia duchownego jest walka i zmęczenie, po których a nawet i podczas nich świta nam nieraz szabat ludu Bożego, niosąc spoczynek naszej stęsknionej miłości już tu na ziemi, zanim się nie przeniesiemy na wiekuiste łono Boga.

 

Trzy stany życia duchowego, Cz. 1 – WALKA

Trzy stany życia duchowego, Cz. 2 – ZMĘCZENIE

O. Faber – POSTĘP DUSZY


O. Fryderyk William Faber, Postęp duszy, czyli wzrost w świętości. Z oryginału angielskiego przełożył ks. Wacław Zajączkowski SI, Kraków 1935.


ZASADY PUBLIKOWANIA KOMENTARZY
Prosimy o merytoryczne komentarze. Naszym celem jest obnażanie kłamstwa, a nie przyczynianie się do potęgowania zamętu. Dlatego bezpodstawne opinie zaprzeczające obiektywnej prawdzie publikujemy wyłącznie, gdy zachodzi potrzeba reakcji na fałszywe informacje.

Skomentuj

Create a website or blog at WordPress.com