O grzesznem milczeniu.


O grzesznem milczeniu.
10 marca 2020

O grzesznem milczeniu.

 

Na niedzielę III Postu.
O grzesznem milczeniu.

„Jest czas milczenia i czas mówienia.” (Eccl. 3, 7.)

W on czas – mówi dzisiejsza Ewangelja święta – wyrzucał Jezus czarta, a on był niemy. Są różni szatani, którzy zawładnęli duszami ludzkiemi; są szatani pychy i nieczystości, gniewu i zazdrości, obżarstwa i opilstwa, oszczerstwa i obmowy; dzisiaj mówi nam Ewangelja święta o szatanie niemym; o szatanie, który każe nam milczeć grzesznem milczeniem tam, gdzieśmy mówić powinni, tam gdzie mówić nakazuje nam Bóg, wiara i sumienie.

Wykracza człowiek przeciw Bogu często zbytniem, niepotrzebnem i grzesznem mówieniem, nie ma bodaj grzechów liczniejszych nad te, które popełniamy językiem; lecz grzeszyć może człowiek także, gdy milczy tam, gdzie mówienie jest świętym obowiązkiem; jest więc „czas milczenia i mówienia” (Eccl. 3, 7.).

I kiedyż to grzeszy człowiek, gdy milczy? Grzeszy w pierwszym rzędzie, gdy wiary świętej i swego wewnętrznego przekonania nie wyznaje tam, gdzie to jest jego świętym obowiązkiem.

Pyta się Pan Jezus uczniów swoich, kim mienią być ludzie Syna Człowieczego i odpowiada Piotr: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego” (Mat. 16, 16.); i mówi mu Pan Jezus: „błogosławionyś jest Szymonie”.

Błogosławieni więc, którzy jawnie i otwarcie wyznają Bóstwo Chrystusowe i Boskość Jego świętej nauki; biada tym, którzy milczą, gdy milczeniem ich cierpi chwała Boża lub bliźni bierze zgorszenie, gdyż milczenie równa się zaparciu się wiary.

Jawne wyznanie wiary jest obowiązkiem katolika; nie ma większego skarbu jak wiara; wiara winna opanowywać całe życie człowieka, tak wewnętrzne jak zewnętrzne, więc jego rozum i wolę, jego przekonania i uczucia, ale i jego słowa i uczynki; bo wewnętrzne życie wiary winno okazywać się i na zewnątrz; jak gatunek drzewa okazuje się w kwiatach i owocu, tak wiara, zamknięta w sercu katolika, winna okazywać się w jego słowach i uczynkach, w jego całem zachowaniu się i życiu; po uczynkach ich poznacie jak mówi Chrystus Pan; lecz i po słowach, po mowie poznać można człowieka.

Samo prawo przyrodzone wymaga, by człowiek swe wewnętrzne przekonanie szczerze i bez obłudy wyznawał; człowiek, który w sprawach doczesnych nie okazuje swego przekonania, uchodzi za człowieka bez charakteru; pogardy godzien chrześcijanin, który nie przyznaje się jawnie i odważnie do tego, co mu najdroższe być powinno, to jest do wiary świętej.

Bóg ma prawo żądać od nas, byśmy mu całą naszą istotą, a więc nie tylko duszą, ale i ciałem służyli; ciałem służyć można Bogu uczynkiem i mową.

Przykład daje nam sam Chrystus Pan; zapytany przez arcykapłana Kaifasza, czy jest Synem Bożym, odpowiada: „tyś powiedział”, chociaż wie, że to wyzwanie jawne będzie powodem Jego śmierci.

Stąd też tak wyraźnie mówi Pan Jezus: „wszelki, który mię wyzna przed ludźmi, wyznam go ja też przed ojcem moim, który jest w niebiesiech, a któryby się mnie zaprzał przed ludźmi, zaprzę się go i ja przed ojcem moim, który jest w niebiesiech” (Mat. 10, 32.); a Paweł święty do Rzymian tak pisze: „Jeślibyś wyznał usty swojemi Pana Jezusa … zbawion będziesz, albowiem … usty się wyznanie dzieje ku zbawieniu” (Rzym. 10, 9, 10.).

Ileś to razy w życiu obraził Boga grzesznemu milczeniem, bo nie umiałeś otworzyć ust swych ku wyznaniu świętej wiary, ku obronie Chrystusa tam, gdzie oczy wszystkich były zwrócone na ciebie.

Przy pracy, w podróży, na zebraniach, na wiecach lżono religję i wyśmiewano się z wiary, Kościoła, jego urządzeń, ceremonij, chwała Boża była zagrożona; setki obecnych słuchało zgorszenie, a tyś milczał; nie miałeś odwagi wystąpić w obronie Chrystusa.

Dziwna rzecz; synowie ciemności mają odwagę wobec setek katolików wystąpić zaczepnie i wrogo przeciw świętej wierze, a katolicy nie mają odwagi bronić swych świętych przekonań; i stąd się też dzieje, że nieraz jedna parszywa owca, jeden płatny agent niewiary i przewrotu, jeden wysłannik piekła zaraża całe gminy i miasta, usposabia je przeciw miłości i sprawiedliwości społecznej i zapędza tysiące przekonanych katolików w szeregi socjalistów i wywrotowców.

Synowie tego świata mają odwagę mówić przeciw Chrystusowi Panu i Jego świętej woli, choć muszą kłamać i mówić przeciwko przekonaniu, bo przeciw Chrystusowi ten tylko może mówić, kto kłamie, a synowie światłości nie umieją mówić w obronie Chrystusa, choć mówić w obronie Chrystusa i wiary, znaczy mówić prawdę i z przekonaniem.

Gdzie szukać powodu tego grzesznego milczenia? Oto w braku miłości odwagi; brak im miłości ku świętej wierze; nie wiedzą, że wiara to klejnot najdroższy, który zdobi serce człowieka; o przedmiocie swego kochania ludzie zawsze mówią; kobieta, która posiada drogi klejnot, wszędzie i do każdego o nim mówi i chełpi się nim i chwali; czemu? Bo go kocha, bo jest do niego przywiązana; komu wiara droga jest jako klejnot najdroższy, ten o niej mówić będzie, i bronić jej będzie, gdy ją zaczepią.

Najczęściej jednak wykracza katolik grzesznem milczeniem z braku odwagi, z bojaźni przed ludźmi.

O wy mali sercem, którzy, nie bojąc się Boga, boicie się ludzi, sądów ludzkich, opinii ludzkiej!

„Któżeś ty, – mówi Izajasz prorok – abyś się miał bać człowieka śmiertelnego, który jako trawa uwiędnie …? Zapomniałeś Pana, Stworzyciela swego, który rozciągnął niebiosa i założył ziemię” (Izaj. 51, 12, 13.).

O wszechmożna opinio ludzka, którabyć tyle dobrego mogła zrobić na świecie, a robisz tyle złego!

Opinia publiczna jako sąd zbiorowej ludzkości, gdy jest zdrowa i dobra, jest jednym z najważniejszych czynników wychowania jednostek i społeczeństwa; nawiązuje ona do dobrych tradycyj społeczeństwa; jest wyrazem jego wiary i moralności, wałem ochronny przeciw złemu, które grozi zalewem.

Zdrowa i dobra opinia publiczna, jest dowodem zdrowego i dobrego społeczeństwa; bo podtrzymuje moralność, pochwala dobro, potępia zło, budzi sumienie, karci występki, rodzi ambicję, zapala do dobrego, wznosi człowieka na wyżyny ideałów; z nizin życia wprowadza na drogi szlachetne.

Biada społeczeństwu, w którem zamarła opinia publiczna; biada społeczeństwu, w którem robak złego podciął korzenie opinii publicznej; zła opinia to grób życia społecznego; społeczeństwo bez zdrowej i dobrej opinii to twierdza, w której zniesiono wały ochronne, to miasto zagrożone zalewem fal.

Niestety u nas w Polsce brak opinii publicznej; u nas wszystko zło idzie w zapomnienie; ludzi o niskie, nieraz żadnej wartości moralnej rozgrzesza się i stawia na świeczniku, ludzi, których sumienie ciężko nieraz jest obarczone, wysuwa się w społeczeństwie, by wywierali mocarny wpływ na jego życie.

Publiczne bluźnierstwa uchodzą bezkarnie, niemoralność w prasie, teatrze, kinach i tańcach panuje nad tłumami, zgubne mody, które nie są niczem innem, jak zepsutą opinią publiczną, panują wszechwładnie; biedna Europa jęczy pod panowaniem zgangrenowanej opinii publicznej.

A katolicy? Względom ludzkim ofiarują zasady i przekonania; milczą; nie mają odwagi podnieść głosu w obronie wiary i moralności; niemądrzy, wzgardzając Chrystusem, kłaniając się bożkom, nie rozumieją, że zepsutej opinii świata trzeba przeciwstawić opinię dobrą, opartą o zasady wiary i moralności chrześcijańskiej, nie rozumieją, że świętych zasad życia chrześcijańskiego bronić trzeba jawnie nie tylko w ciasnem kółku życia prywatnego, lecz przede wszystkiem publicznie na szerokiej arenie życia.

Jak wielu jest ludzi, którzy nie mają odwagi mówić nawet w małem kółku swych znajomych o Bogu i religii; wstydzą się wymówić Imienia Boga, podczas gdy nieprzyjaciele Chrystusa mają odwagę zaczepiać nieraz najświętsze ich przekonania.

A jednak jak wyraźnie mówi Chrystus Pan: „a któryby się mnie zaprzał przed ludźmi, zaprę się go i ja przed ojcem moim, który jest w niebiesiech” (Mat. 10, 3, 3.); „bo ktoby się wstydził mnie i słów moich, tego się Syn człowieczy wstydzić będzie, kiedy przyjdzie w majestacie Swym i Ojcowskim i Świętych aniołów” (Łuk. 9, 26.).

Boją się katolicy opinii publicznej, boją się sądu ludzi; jak często się słyszy „ja bym to zrobił, ja bym już wystąpił odpowiednio, ale co powiedzą ludzie?”; lecz czemże są ludzkie sądy, czem jest opinia ludzka? Czy to nie liść, który dziś jest na drzewie, zielony, świeży, a jutro wiatr miota nim po ziemi? Czemże jest opinia ludzka, która dziś chwali, pod niebiosy wynosi, laurem zdobi, a jutro gani, potępia, z błotem miesza? Czy warto brać ją pod uwagę? Czy warto się na nią oglądać?

Wszystko na świecie jest niestałe, zmienne, lecz nie znam rzeczy mniej stałej jak opinia ludzka, która kieruje życiem tak wielu jednostek; na piasku domu nie buduj, bo kruchy, bo wnet w rozsypkę pójdą fundamenty; buduj na skale, a dom twój wiecznie trwać będzie; nie na opinii ludzkiej buduj przybytek życia, lecz na skale Piotrowej, na wierze Chrystusowej, której „bramy piekielne nie przemogą”.

Wykracza przeciw woli Bożej grzesznem milczeniem, kto nie występuje przeciw złu, mimo że jest do tego zobowiązany wyraźnem nakazem Boga i Kościoła świętego.

Tu należeliby w pierwszym rzędzie biskupi i kapłani, którzyby nie karcili występków i nie stawali w obronie Chrystusa i Jego nauki; wyraźnie pisze Paweł święty do Tymoteusza: „przepowiadaj słowo, nalegaj w czas, nie w czas; karz, proś, łaj, z wszelaką cierpliwością i nauką” (II. Tim. 4, 2.). Mówiąc o winach wodzów ludu, którzy grzeszą milczeniem tam, gdzie stróżami być powinni, mówi Izajasz prorok: „Stróżowie ślepi …; psy nieme, szczekać nie mogące, którzy widzą próżne rzeczy, śpią, a sny miłują” (Izaj. 56,10.).

Tu należą rodzice i opiekunowie, wychowawcy i pracodawcy, których jedno i to samo obowiązuje przykazanie, przykazanie czwarte Boże, które nakazuje czuwać i wychowywać, siać ziarno dobre, a tępić złe w duszach ich pieczy powierzonych; „nakazał był ojcom naszym, iżby oznajmili synom swoim, że pokładać mają w Bogu swą nadzieję i nie zapominać spraw Bożych i pytać się o przykazania Jego” (Ps. 77, 67.).

Stąd ciężko grzeszą rodzice i przełożeni, gdy milczą tam, gdzie mają obowiązek oznajmiać dzieciom i podwładnym sprawy Boże; usta rodziców to książki, z których dzieci powinny uczyć się prawa Bożego, mówi święty Chryzostom; „masz syny – mówi mędrzec Pański, – ćwicz je, a nalegaj od dzieciństwa ich” (Eccl. 7.); stąd ciężko grzeszą rodzice i wychowawcy, którzy nie wychowują dla Boga, nie strofują błędów i grzechów, nie karzą, gdzie karać trzeba, gdzie kary wymaga sam Bóg.

Jeżeli Apostoł wymaga od swego ucznia, biskupa Tymoteusza, by „nalegał w czas, karał, prosił”, o ileż więcej wymaga tego Bóg od rodziców i przełożonych: „kto miłuje syna swego, – mówi mędrzec Pański, – ustawicznie go biczem wzbiera, kto ćwiczy syna swego, będzie chwalon z niego” (Eccl. 30, 1, 2.).

Religia katolicka nie wzbrania więc kary cielesnej, owszem nakazuje ją; czem w rękach troskliwego ogrodnika jest nóż, tem jest rózga w rękach matki ojca; wyrzucenie rózgi z domu rodzicielskiego, a co za tem idzie, ze szkoły, to wymysł nie katolicki, lecz ludzi stojących poza Kościołem.

Grzeszą milczeniem ci wszyscy, którym przykazanie miłości bliźniego nakazuje otworzyć usta ku chwale Bożej i ku pożytkowi dusz odkupionych Krwią Najświętszą Zbawiciela; „a jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, – mówi święty Paweł – idź, a karz go między tobą a onym samym; jeśli cię usłucha, pozyskasz brata twego, a jeśli cię nie usłucha, weźmij z sobą jeszcze jednego albo dwóch … a jeśli ich nie usłuchał, powiedz Kościołowi, a jeśliby Kościoła nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik” (Mat. 18, 15-17.).

Nie wolno więc obojętnie patrzeć na występki współbraci, nie wolno milczeć, gdzie słowo dobre może stanowić o zbawieniu duszy. Tak to człowiek milczeniem może obrazić Boga.

Lecz znam jeszcze jedno milczenie, najgorsze i najniebezpieczniejsze; najgorsze, bo jest jednym z najcięższych grzechów, najniebezpieczniejsze w swych skutkach, bo sumienie zabija, rozpacz rodzi, bramę do piekła na rozcież otwiera.

Pytacie, cóż to za milczenie? Wspomina o nim psalmista Pański, gdy mówi: „iżem grzech zamilczał, pościerały się kości moje od wołania całodziennego” (Ps. 31, 3.); mamy na myśli milczenie w Sakramencie Pokuty świętej, więc tam, gdzie człowiek winien wyznać grzechy swoje, by mu były odpuszczone.

O straszne to milczenie, które zbawienia pozbawia, od Boga duszę oddala, piekłu potępieńców przysparza; a jednak, jak wielu nieszczęśliwców tą zbrodnią obraża Pana Boga, tając grzechy na spowiedzi świętej z bojaźni lub fałszywego wstydu! Zbrodnią mówimy, bo tający grzech na spowiedzi świętej staje się winien Krwi najdroższej Jezusowej, która w Sakramencie Pokuty świętej z krzyża spływa na niego, która w Komunji świętej płynąć ma ku zbawieniu, a płynie ku potępieniu świętokradcy.

Od tego milczenia strzeż nas o Panie! Modlimy się przed Najświętszym Sakramentem: od powietrza, głodu, ognia, wojny, od nagłej, a niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie; a ja dodałbym do tych suplikacyj jeszcze jedną prośbę: od grzechu świętokradztwa, od zatajenia grzechu na spowiedzi świętej i od świętokradczej Komunji świętej, wybaw nas Panie. Amen.

x. Ignacy Czechowski, Krótkie kazania na niedzielę i święta całego roku, Poznań 1930.

« wróć