Saul i Dawid: odrzucenie i wybór

Fragmenty książki "Król Dawid"

Saul i Dawid: odrzucenie i wybór

Bruna Costacurta

Król Dawid

ISBN: 978-83-60703-30-4

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007


Fragmenty dostępne na naszych stronach:


Konferencja 1

Saul i Dawid:
odrzucenie i wybór

Dzieje Dawida przekazane w 1 i 2 Księdze Samuela to typowa historia człowieka nieznanego, który wspina się na najwyższe szczyty władzy i godności, a zarazem klasyczny przykład wybrania osoby z pozoru mało znaczącej, bez wielkich możliwości, wobec której Bóg dokonuje wielkich rzeczy. Dzieje Dawida są bardzo długie, dlatego w książce omówione zostaną tylko wydarzenia najważniejsze.

Najpierw musimy się przyjrzeć dwóm postaciom: Dawidowi i Saulowi, które są symbolem odrzucenia i wyboru. Saul był pierwszym królem Izraela. Lud prosił Boga o króla, a Bóg wskazał na Saula, dlatego Samuel namaścił go na króla. Mogłoby się wydawać, że historia ta niesie pozytywne treści: Izrael ma króla! Tymczasem Saul jest postacią złożoną, kontrowersyjną.

Rozważając historię Saula, musimy zrozumieć, dlaczego Izraelici chcieli mieć władcę, dlaczego prosili Samuela o nowego króla. Po osiedleniu się w ziemi obiecanej Izraelici żyli w całkowitej zależności od Boga, który był prawdziwym przywódcą Izraela, królem. Był ich przewodnikiem na pustyni, a teraz stał się przewodnikiem Izraela na jego ziemi. Prowadząc swój lud, Bóg posługuje się sędziami — charyzmatycznymi postaciami, przez które działa. Powołuje sędziów wtedy, gdy trwa wojna, kiedy pokolenia Izraela wdają się w spór, gdy jest Mu potrzebne ludzkie pośrednictwo. To Bóg jest przywódcą, a sędzia tylko chwilowym pośrednikiem. Pełni swą funkcję dopóty, dopóki jest potrzebny.

Izraelici żyli więc w całkowitej zależności od Boga. Prosząc Go o króla, mówili, że „tak jak jest u wszystkich innych ludów”1, Izraelici chcą mieć króla podobnego do innych królów, pragną państwa stworzonego na wzór krajów sąsiednich. Chcą żyć zwyczajnie, mieć państwo podobnie jak inne ludy.

Dobrze jest mieć Boga za króla, ale ten stan wywołuje poczucie odmienności, wymaga posłuszeństwa wobec prawa różnego od tego, którym kierują się inni ludzie, i opartego na innych kryteriach. Są to kryteria Boże, a podążanie drogą zgodną z nimi jest trudne i męczące, wymaga czujności, każe samotnie iść pod prąd. Izrael czuje się samotny i opuszczony, gdy zbliżają się wrogowie — Ammonici. Izraelici wiedzą, że mają Boga, ale ich Bóg jest niewidzialny, tymczasem wróg stoi pod murami miasta. Bóg jest królem Izraela, ale Go nie widać, natomiast król Ammonitów jest widoczny i budzi strach. To dlatego Izraelici chcą mieć króla, który pójdzie na czele wojska i będzie walczył w obronie swojego ludu.

Bóg walczy lepiej niż król, jest od niego silniejszy, więc Izraelowi opłaca się mieć Boga za króla, ale mieć Boga za króla oznacza też nigdy nie wiedzieć, co On zrobi: czy będzie za nich walczył, czy poczeka? Myśli Boże różnią się od naszych, dla Niego wygrać, znaczy czasem przegrać, dlatego nigdy nie wiadomo, czy Bóg pokona Ammonitów, czy nie. Król-człowiek jest słabszy od Boga, ale przynajmniej można mieć pewność, że spróbuje walczyć, tak jak chcą poddani. Dlatego Izrael prosi o takiego króla, jakiego mają inni.

Samuel ostrzega ich jednak przed tym, co zrobi nowy władca, tłumacząc, że wprawdzie król będzie za nich walczył, ale jednocześnie skorzysta ze swojej władzy. „Będzie zabierał wasze dobra, będzie brał waszych synów do swojego wojska, weźmie wasze córki i uczyni z nich swe niewolnice, zbierze owoce z waszych pól dla własnego dworu. Będzie brał”2 — powtarza Samuel. I to będzie jego królewskie prawo. Tak więc będzie to władca, który bierze jak inni królowie, tak różny od Boga, który daje, zamiast brać.

Lud nie słucha jednak głosu Samuela, a wtedy Bóg wskazuje na Saula, który zostaje namaszczony na króla Izraela. Jego historia okaże się tragiczna, bo Saul zachoruje na władzę. Władza może stać się chorobą. Przekonują nas o tym dwa ważne wydarzenia opisane w rozdziałach trzynastym i piętnastym w 1 Księdze Samuela.

Pierwsze wydarzenie ma miejsce wówczas, gdy Izrael znów przeżywa trudny moment, bo następni nieprzyjaciele — Filistyni — nadciągają wielką armią. Samuel poleca Saulowi poczekać na siebie, żeby złożyć ofiarę, zanim rozpocznie się wojna. Saul czeka. Mija ustalonych siedem dni, a Samuela nie widać, więc król decyduje, że sam złoży ofiarę, bo lud żyje w strachu i wojsko zaczyna się rozchodzić. Saul myśli, że uroczystość religijna będzie miała pozytywny wpływ na wojsko i na lud, przywróci ufność i poczucie bezpieczeństwa. Przez tę ofiarę stara się zjednoczyć swoich poddanych, umocnić ich w wierze, aby mogli lepiej walczyć, zwracając się do Boga. Prawda jest jednak taka, że Saul nie czeka na czas wybrany przez Boga, zatem okazuje Bogu nieposłuszeństwo, a wtedy ofiara staje się środkiem, w którym Saul szuka ocalenia. Saul zwraca się do Boga przez ofiarę, ale sam chce decydować o tym, jak znaleźć ocalenie. Przez złożenie ofiary stara się sprowokować Boga, by ratował lud. Szuka pomocy według własnego planu, zamiast trwać w postawie ufności i wiary. Ucieka się do Pana, ale zaniedbuje to, co najważniejsze, co stanowi fundament jego władzy nad Izraelem, czyli posłuszeństwo Bogu. Poprzez nieposłuszeństwo Saul nadużywa swojej władzy królewskiej i wkracza w sferę sacrum, wykorzystując ją do wzmocnienia własnej władzy. To jest pierwsze kontrowersyjne wydarzenie w historii Saula.

Później Saul nie zgładzi Amalekitów — innego wrogiego narodu. Izrael ma wielu wrogów, ale Amalekici zajmują wśród nich szczególne miejsce, bo to oni w czasie wędrówki Izraela do ziemi obiecanej przeciwstawili się Bożemu planowi zbawienia, zdradziecko atakując Izraelitów na pustyni. Teraz Saul powinien zniszczyć tego nieprzyjaciela, aby uwidocznić zwycięstwo Boga nad tymi, którzy Mu się sprzeciwiają. Dlatego Bóg polecił Saulowi, by wyniszczył Amalekitów. Oczywiście, jest to fakt symboliczny ukazujący, że ten, kto przeciwstawia się Bogu, wybiera śmierć i niszczy samego siebie. Amalekici sprzeciwili się Bogu i to powinno stać się przyczyną ich śmierci. Tymczasem Saul nie zabija wszystkich Amalekitów, Bogu składa w ofierze całopalnej ich zwierzęta, które oszczędził.

Może się wydawać, że jest to sposób oddania czci Bogu, ale to tylko pozory. Saul składa Bogu ofiarę, ale w rzeczywistości ponownie okazuje Mu nieposłuszeństwo. Tak naprawdę nie czyni tego, by uczcić Boga, lecz po to, by uhonorować samego siebie jako króla. Poprzez tę wielką ofiarę Saul mógł uroczyście świętować zwycięstwo nad Amalekitami, przemieniając je w celebrację triumfalną. O zwycięstwie tak fetowanym lud pamiętałby zawsze, a więc zawsze pamiętałby o Saulu. W ten sposób król uwieczniłby swoje imię, a lud miałby radość ze świętowania. Dlatego król chce dać satysfakcję żołnierzom, ale przede wszystkim chce umocnić swoją władzę. I tak Saul stopniowo oddala się od Boga i od własnej misji. Ulega pokusom władzy i szaleństwa, a zatem Bóg oznajmi mu za pośrednictwem Samuela, że odrzuca go jako króla.

Na jego miejsce Pan wybiera Dawida, króla według serca Bożego. To odrzucenie Saula stanowi dla nas problem, ponieważ Bóg najpierw go wybrał, teraz go odrzuca. Dzieje się tak dlatego, że to Saul odrzucił Boga. Historyczna postać Saula staje się zarazem postacią, w której objawia się coś z wymiaru eschatologicznego. Jako egocentryczny przedstawiciel władzy zamyka się w niej, a to prowadzi do odrzucenia go przez Boga. To odrzucenie nie jest jednakże potępieniem eschatologicznym Saula-człowieka, ale staje się objawieniem Bożego potępienia wobec władzy, która zamyka się w sobie, staje się arogancka, stawiając siebie na miejscu Boga.

Samuel zostaje posłany do Betlejem, gdzie ma namaścić innego króla (1 Sm 16), co nie jest proste, bo król Saul wciąż żyje. Samuel wie, że Saul jest niebezpiecznym człowiekiem, i wie, ile ryzykuje, udając się do Betlejem. Król dowiedział się bowiem od Samuela, że Bóg chce, by na jego miejscu był ktoś inny, dlatego uważnie obserwuje sytuację, wiedząc, że jego panowanie jest zagrożone. Jeśli dowie się o tym, co ma się stać, prorok będzie zgubiony. Samuel odpowiada więc Bogu: „Jakże pójdę? Usłyszy o tym Saul i zabije mnie” (1 Sm 16, 2). Prorok boi się, próbuje uciec przed zadaniem powierzonym mu przez Boga, ale Bóg nalega i wskazuje mu drogę. Samuel pójdzie do Betlejem pod pretekstem złożenia ofiary. To nie kłamstwo, prorok złoży ofiarę, ale w istocie najważniejszą sprawą nie będzie ofiara, lecz namaszczenie nowego króla.

Samuel wyrusza w drogę, aby wykonać polecenie. To Bóg decyduje o wszystkim, a on jest tylko pośrednikiem. Bóg powiedział mu: „Ja wtedy powiem ci, co masz robić: wtedy namaścisz tego, którego ci wskażę” (1 Sm 16, 3). Samuel ma być tylko posłuszny. Po raz drugi jest zmuszony dokonać namaszczenia króla, czego nigdy nie zamierzał uczynić. Nie chciał, żeby Izrael miał króla, więc nie chciał namaścić Saula, a tym bardziej nie chce czynić tego powtórnie, bo pierwszy król, którego Samuel nie chciał, wciąż istnieje i jest niebezpieczny. Samuel wprawdzie boi się ryzykować, ale skoro był posłuszny za pierwszym razem, także drugi raz daje się przekonać i w tym posłuszeństwie jest naprawdę prorokiem i pośrednikiem. Jest pośrednikiem zbawienia, bo jest posłuszny.

Samuel dociera do Betlejem i zaprasza do udziału w ofierze Jessego z rodziną, aby pośród jego synów znaleźć nowego króla. Teraz narracja staje się powolna, poznajemy szczegóły spotkania Samuela z synami Jessego. Jesse przedstawia mu pierworodnego Eliaba. Jako pierworodny Eliab jest najważniejszy, więc prawdopodobnie to on powinien być królem. Co więcej, jest nie tylko najważniejszy, lecz także najwyższy, a to jest zaleta, bo wysoki król ma większy autorytet, wydaje się dysponować większą siłą i odwagą niż niski władca, a zatem budzi podziw, także wśród innych narodów. Samuel widzi wysokiego Eliaba i myśli: „To on. To on jest królem!”3, pamiętając, że również Saul był tak wysoki, że przewyższał wszystkich o głowę. Wielki król! Samuel myśli: „Skoro Bóg wybrał wysokiego Saula, teraz także będzie chciał wysokiego króla”.

A tymczasem Bóg stosuje inne kryteria; mówi do Samuela: „Nie patrz na jego wygląd ani na jego wzrost. Nie wybrałem go”4. Bóg nie patrzy bowiem tak, jak patrzą ludzie. Bóg nie patrzy na wzrost, tylko na serce. Samuel jest prorokiem, więc powinien umieć zobaczyć rzeczywistość oczyma Boga. Prorok to ten, kto widzi tak jak Bóg. Samuel nie myśli teraz jak prorok, bo pozostaje w niewoli starych schematów związanych z wyobrażeniem wielkiego, potężnego króla. A Bóg myśli inaczej. W tej chwili trzeba poszukać kogoś innego, pozwolić, żeby to Bóg zdecydował. Posłuszeństwo Samuela, tak jak posłuszeństwo każdego z nas, musi być ciągle odnawiane. Nie wystarczy, że już raz zrozumieliśmy, trzeba wciąż słuchać, pozwalać się nauczać, stale być posłusznym.

I tak przechodzi przed Samuelem siedmiu synów Jessego, jeden za drugim. Za każdym razem Samuel pyta Boga, czy to jest Jego wybraniec, i w każdym wypadku musi odkryć, że to nie ten. Po przejściu kolejnego syna zmartwiony Samuel musi powiedzieć: „Pan go nie wybrał”. Za każdym razem ma nadzieję, że to będzie ten, i za każdym razem mówi: „nie”. Po przejściu wszystkich synów Jessego Samuel nie wie, co robić. Uporczywie trwając w nadziei, pyta Jessego: „Czy to już wszyscy młodzieńcy?” (1 Sm 16, 11). Okazuje się, że nie, nie wszyscy, pozostał jeszcze jeden.

Czytelnik o tym nie wiedział, bo nie wiedział o tym nawet Samuel. Był jeszcze jeden syn — chłopiec, który pasł stado. Był najmniejszy z rodzeństwa, najbardziej niepozorny i dlatego nawet go nie zawołano, gdy składano ofiarę. Może wręcz zapomniano o tym, że chłopiec istnieje. Samuel chwyta się szansy i każe mu przyjść. Może nie ma już nadziei, ale ufa Bogu. Chłopiec przychodzi. Dowiadujemy się, że miał rude włosy, piękne oczy i miły wygląd. I wtedy Pan mówi: „Wstań i namaść go, to ten” (1 Sm 16, 12). Samuel namaszcza go, a Duch Pański zstępuje na niego. Wtedy autor mówi nam, że chłopiec ma na imię Dawid.

Kryteria Boże różnią się od kryteriów ludzkich. Jego pomazaniec nie jest wielki, nie jest ważny, jest tylko chłopcem, który właśnie ze względu na swoją małość nadaje się do tego, by stać się znakiem mocy Bożej wśród Jego ludu. Zgodnie bowiem z jedną z głównych cech historii zbawienia właśnie małość jest uprzywilejowana w wybieraniu i objawianiu tego, co Boże. Wystarczy wspomnieć o Ablu, Jakubie, Gedeonie, Jeremiaszu, a także o kobietach — tradycyjnie uważanych za nieważne i słabe — takich, jak Debora, Judyta, Estera. To poprzez te słabe kobiety Bóg ukazuje swoją moc, aż do tej młodej kobiety, Dziewicy Maryi. I tak jest aż do ostatecznej manifestacji mocy Bożej w absolutnej słabości krzyża i w tajemnicy Człowieka, który umiera. Także On, jak Dawid, narodził się w Betlejem, także On był uważany za kogoś słabego, z kim nie trzeba się liczyć, a tymczasem to On jest ostatecznym Pomazańcem Pańskim, prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym, który zbawia świat. Dawid jest tylko Jego figurą, ale figurą ważną, dlatego uważnie będziemy śledzić historię Dawida, chłopca o rudych włosach i pięknych oczach.

1"Ustanów raczej nad nami króla, aby nami rządzi?, tak jak to jest u innych narodów" (1 Sm 8, 5).

2"Synów waszych będzie on brał do swego rydwanu i swych koni (…) Przygotowywać też będą broń wojenną i zaprzęgi do rydwanów. Córki wasze zabierze do przyrządzania wonności oraz na kucharki i piekarki. Zabierze równieź najlepsze wasze ziemie uprawne, winnice i sady oliwkowe, a podaruje je swoim sługom. Zasiewy wasze i winnice obciąży dziesięciną i odda ją swoim dworzanom i sługom. Weźmie wam również waszych niewolników, niewolnice, waszych najlepszych młodzieńców i osły wasze i obarczy pracą dla siebie" (1 Sm 8, 11-16).

3"Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i powiedzia?: ŤZ pewnością przed Panem jest jego pomazaniecť" (1 Sm 16, 6).

4"Pan jednak rzekł do Samuela: ŤNie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż odsunąłem goť" (1 Sm 16, 7).

opr. aw/aw



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama