sierpnia 13, 2021

Homilia na Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


"Niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu". Znamy ten obraz. Przede wszystkim z przekazu Apokalipsy św. Jana, a także z wielu dzieł sztuki, inspirowanych biblijnym tekstem, zarówno wielkich arcydzieł, jak i figurek, kupowanych w odpustowym kramie.

Matka Boża w koronie z gwiazd i jej pełna pokoju twarz, czyste spojrzenie. Maryja i świat, w którym żyje - świat pokory i czystości, służby i zaufania Bogu. Kiedy chodzimy ulicami naszych miast, patrzymy na plakaty, na których muskularne dłonie zaciśnięte w pięści, lśniące samochody i karabiny, kiedy podchodzimy do witryn kiosków i zmuszani jesteśmy do oglądania roznegliżowanych kobiet w wyzywających pozach, kiedy siadamy przed telewizorem i widzimy dziesiątki i setki bezmyślnych filmików, w których bohaterowie przeżywają porywy uczuć, namiętności, sprzeczają się o fortuny i majątki posuwając się aż do zbrodni, kiedy widzimy to wszystko, to pytamy.czy ten świat ma coś wspólnego ze światem Maryi?

Czy radosna wieść o Matce Jezusa, którą Bóg przyjął do nieba, nie jest tylko pobożną historyjką dla małych dzieci, a te kolorowe figurki, to tylko przedmiot wzruszeń starszych pań z kółka różańcowego.

Zdawać by się mogło pozornie, że to są już dwa różne światy. Z jednej strony kolorowy świat biznesu, komputerów, luksusu, a z drugiej świat dewocji, nudnych nabożeństw i nieustannego przypominania - "nie wolno!". Taki podział, kreowany przez dużą część mass mediów, utrwalił się w świadomości wielu z nas.

Przed kilku laty, ambasada amerykańska w Warszawie, umieściła w gablotach przed swoją rezydencją fotoreportaż, przedstawiający życie przeciętnego Amerykanina, kierowcy wielkiej ciężarówki. Ludzie chętnie zatrzymywali się, aby obejrzeć zdjęcia. Był to jeszcze czas komunizmu i Ameryka, w sposób szczególny, symbolizowała niemalże urzeczywistnienie raju. Ludzie, przechodząc od gabloty do gabloty podziwiali, jakim samochodem jeździ Amerykanin, jaki spożywa obiad w przydrożnym motelu, jak wypoczywa po pracy w swoim przydomowym ogrodzie.

Oglądający zdjęcia nie szczędzili słów zachwytu, a nawet westchnień podziwu: " Ale im się żyje, zobacz, jaki dom, jaki basen w ogrodzie". Niemała konsternacja następowała przy ostatniej gablocie, gdzie umieszczone było zdjęcie, ukazujące jak bohater fotoreportażu zgromadzony z rodziną przy stole, wspólnie z żoną i dziećmi odmawia modlitwę. Oglądający zdjęcia nagle milkli i cisza, jaka zapadała pełna była zaskoczenia i zdziwienia - "To oni się wspólnie modlą? W tym dobrobycie, kiedy wszystko już mają?"

To prawda, że cały świat zachodni ogarnięty został głęboką dechrystianizacją. Ale daleki od prawdy byłby pogląd, że tam, gdzie nowoczesność i bogactwo, Boga już nie ma. Że tylko jeszcze u nas, w zacofanej Polsce, Kościół chce zabronić ludziom wejścia w świat dobrobytu i w ogóle normalnego życia.

Wielu ludzi ulega jednak pewnej propagandzie i wydaje im się, że figurka Matki Bożej Wniebowziętej, to symbol rzeczywistości, która jest i na pewno powinna być już za nami, a przed nami roztacza się kolorowy raj ziemi obiecanej, Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych. W ilu domach widziałem zakurzone statuetki Maryi, pamiątki po zmarłej babci, lub przywiezione z dawnej pielgrzymki do jakiegoś maryjnego sanktuarium. Stoją gdzieś z boku na regale i są takie blade w porównaniu z blaskiem wielkiego kolorowego ekranu telewizyjnego.

I nawet nie wiemy, uwikłani w pogoń za dobrobytem, jak piękny jest ten świat Maryi i Jej Syna. Nie wiemy tego z różnych powodów. Bo może nigdy tam nie byliśmy, bo może wprowadzono nas w tę rzeczywistość w bardzo nieudolny sposób, a może daliśmy sobie wmówić natarczywej propagandzie, że takie słowa jak "Kościół", "religia", "przykazania", zwiastują jedynie duchowy zaduch, tandetę i moralny terror. W codziennych rozmowach wielu krytykuje Kościół, odcina się od jego drogi, ale przecież oni sami często nie przeżyli nigdy piękna kilkudniowych zamkniętych rekolekcji, nie przeczytali żadnej wspaniałej książki o Jezusie, Maryi, nie dotknęli się piękna życia w prawdziwie chrześcijańskiej wspólnocie. Dla tysięcy ludzi kościół i religia kojarzy się może z niezbyt ciekawymi lekcjami, księdzem, który spieszy się chodząc po kolędzie, kolejką przed konfesjonałem, przy którym nie ma czasu i możliwości na dłuższą i głęboką rozmowę. Ktoś powie, że to właśnie wina księży, że taki jest często poziom naszego duszpasterstwa, który niezbyt zachęca do chrześcijańskiego życia i zapewne tak w pewnym stopniu jest rzeczywiście, ale czy jednocześnie ludzie, o których mówię, skorzystali z możliwości, by wejść w ten piękny świat życia duchowego, a tych możliwości jest naprawdę wiele.

Przecież obok zaniedbanych odcinków pracy duszpasterskiej, są księgarnie katolickie, pełne ciekawych książek. Prasa katolicka zawiera wiele zaproszeń na rekolekcje, pielgrzymki, spotkania, pogłębiające życie duchowe. Są to często drzwi, prowadzące do tego fascynującego świata, do spotkania z żywym Bogiem. Jaka szkoda, że tysiące ludzi mija je z obojętnością, nie wierząc zupełnie w to, że w tym świecie poczuliby się naprawdę wspaniale. Jedni całkiem świadomie pragną brnąć w kolorową tandetę, jaką oferuje świat, inni, może nawet nie ze złej woli, nie wierzą, że to zaproszenie do naprawdę chrześcijańskiego życia jest skierowane właśnie do nich, i że oni mają je zrealizować.

Przypomina mi się tutaj pewne, może nie tak istotne, ale dość znamienne wydarzenie. W pewnym domu w podtarnowskiej miejscowości, organizowana była wieczerza wigilijna, na którą zjechała rodzina z całej okolicy. Kolacja wigilijna zapowiadała się tak, jak co roku, z jednym tylko wyjątkiem. Miała w niej bowiem wziąć udział córka gospodarzy, która od kilku lat była w zgromadzeniu zakonnym i teraz, ze względu na stan zdrowia rodziców, otrzymała przyzwolenie, by święta spędzić w domu rodzinnym. Obecność osoby duchownej zmobilizowała gospodarza, by zrezygnować z corocznej tradycji i nie stawiać na stole wigilijnym karafki z wódką. Bardzo się to nie spodobało niektórym gościom, zwłaszcza kilku panom, którzy nie wyobrażali sobie spędzenia całego wieczoru bez alkoholu. Sytuacja zrobiła się nawet trochę nieprzyjemna, ktoś wspomniał, że chyba wróci do domu, ale mimo to gospodarz nie ugiął się i wspierany przez swoją córkę, siostrę zakonną, postanowił, że ta wigilia będzie bez wódki. W sumie wieczór upłynął pod znakiem wspomnień, śpiewania kolęd i coraz częstszego, głośniejszego i radosnego śmiechu.

Następnego dnia, już przy świątecznym śniadaniu, panowie zgodnie przyznali, że takiej wigilii nie przeżyli nigdy w życiu i nawet nie wiedzieli, że ten wieczór może być aż tak piękny, jeden z nich powiedział z dumą: "Po świętach powiem chłopakom w pracy, że na wigilię nie wypiłem ani kieliszka i śpiewałem kolędy. Ale czy oni mi uwierzą, że to jest takie piękne?"

Drodzy bracia i siostry.

Wielu z nas żyje w świecie jeśli nie grzechu to pewnej duchowej miernoty i nawet nie wiemy o tym, że stać nas na dużo więcej, że w świecie Jezusa i Maryi poczulibyśmy się naprawdę wspaniale. Niejedno małżeństwo nie wie o tym, że wspólne odmówienie różańca wniosłoby w ich życie radość, jakiej nie doznali od lat.

Niejedna rodzina nie zdaje sobie sprawy, że wspólny spacer, w zamian za nieustanne siedzenie przed telewizorem, mógłby naprawić coś, co popsuło się już tak dawno. I są tacy ludzie, którzy mieliby nawet ochotę wejść w ten świat - miłości, dobroci, ale boją się tego zrobić na oczach innych, którzy za pomocą kpiny i ironii skrupulatnie pilnują, by nikt nie wyrwał się z powszechnie przyjętych obyczajów.

Patrzymy dzisiaj na Wniebowziętą Maryję, stojącą u boku swojego Syna i widzimy prawdziwego człowieka. Zapamiętajmy mocno ten obraz. Dziś pod pozorami prawdy, ukazuje się w prasie, telewizji najczarniejsze strony życia ludzkiego: chciwość, bestialstwo, wyuzdanie i mówi się: "Taki jest człowiek, tacy są ludzie, tacy są wszyscy. Politycy, duchowni, wykształceni i prości. Tacy są naprawdę, choć bardzo często wypowiadają publicznie wzniosłe słowa".

Ci, którzy chcą nam przekazać taką "prawdę" o człowieku, chcą nam tym samym powiedzieć: "Nie wysilaj się, nie próbuj i ty taki musisz być, bo tacy są wszyscy. A kiedy przyjdzie do ciebie Kościół, by zaprosić cię do świętości, nie daj się nabrać, kler też chce na tobie zbić swój własny interes, to tylko zręczna polityka."

Drodzy bracia i siostry.

Nie będę w ten świąteczny dzień podejmował polemik z tą powszechną propagandą. Poproszę jeszcze raz, popatrz na Wniebowziętą Maryję. To jest prawdziwy człowiek, mocny człowiek. I ty taki możesz być. Św. Jan Bosco powiedział: "Jeśli nie będziesz święty, będziesz nikim".

Przed kilku laty wybrałem się z grupą przyjaciół na górską wycieczkę. Słońce tego dnia świeciło niezwykle mocno i po kilku godzinach wspinaczki zaczęło brakować nam sił. Ktoś zaproponował żeby wracać i przyjść tu kiedy indziej, kiedy pogoda okaże się nieco łaskawsza. Wszyscy z radością podjęliśmy ten pomysł i tylko jeden z nas, młody wysportowany człowiek powiedział: "Do szczytu pozostało już niewiele, usiądźcie tu, a ja wejdę do końca i zobaczę, czy warto w ogóle tam się wspinać. Zgodziliśmy się i wtedy ten śmiałek, z godną podziwu zręcznością, nie tyle wszedł, co wbiegł na szczyt. Kiedy rozejrzał się dokoła, to krzyknął do nas: "Chodźcie! Stąd jest niesamowity widok!". Mówił to z tak niekłamanym entuzjazmem, że my sami, nie wiadomo skąd wykrzesaliśmy jeszcze siły i też wdrapaliśmy się na górę. To, co zobaczyliśmy, było rzeczywiście ucztą dla oka.

Kiedy patrzymy dziś na Maryję, to widzimy właśnie człowieka, który wszedł na szczyt świętości, człowieczeństwa. Maryja zdaje się nam mówić: "Chodźcie! Stąd jest wspaniały widok! Stąd widać Dom Boga, wieczność, inny świat!"

Jak potrzebne są nam te słowa! Przecież tak często sobie mówimy: "Taki już jestem i taki pozostanę, tłumacząc się właśnie fałszywym argumentem - wszyscy są tacy, a może nawet jeszcze gorsi. Kradnę i już chyba będę tak kradł do końca, zdradzam, ale przecież już tyle razy próbowałem się z tym uporać i nic nic pomogło, więc tak już chyba zostanie. Nie modlę się, ale przecież to nie taki wielki grzech". Tak sobie wmawiamy i wijemy sobie gniazdko w tym świecie miernoty i przeciętniactwa. A Maryja mówi: "Chodźcie! Nie ustawajcie! Pokochasz uczciwość, czystość, modlitwę, pokochasz Boga!".

Mówi się dziś, bracia i siostry, że ludzie się zrobili zachłanni, że każdy chce zagarniać tylko ku sobie. Pytam, a co my chcemy mieć? Dom, piękne meble, samochód, wyjechać gdzieś za granicę. Wszystko to dobre pragnienia, ale czy tylko tyle chcesz mieć? Tylko dom i tylko samochód? Tak mało? Otóż w ten dzisiejszy, świąteczny dzień życzę tobie i sobie, takiej Bożej zachłanności, żebyś pragnął samego nieba. Żebyś pragnął spotkać tam Jezusa, Matkę Bożą, ale także i swoich zmarłych, swojego tatusia, brata, tych wszystkich, których żegnałeś kiedyś nad grobem. Chrystus chce ich wszystkich oddać.

Matki, babcie patrzą się z troską na swoje dzieci i wnuki i mówią: "Żeby mi to dziecko tylko zdrowe było, żeby mi nie chorowało".

Bracia i siostry.

Nie możemy uciekać od prawdy, śmierć nas kiedyś wszystkich rozłączy, ale spotkanie Maryi ze swoim Synem w Niebie jest zapowiedzią tego, że my wszyscy kiedyś spotkamy się przy stole w domu Ojca. To nie bajka, bo ten cudowny świat zaczyna się już tu, kiedy wśród domowych zajęć, pracy i wypoczynku, wśród bliskich i obcych możemy powiedzieć - "jestem wierny Jezusowi". Wtedy, wielka to tajemnica, ale choć nie brakuje krzyża, to już jesteś w niebie. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger