czwartek, 24 stycznia 2019

Biblioteki w Korei Południowej


Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądają biblioteki w Korei Południowej?

Pewnie nie, ale jakbyście się kiedyś zastanawiali to ja Wam tu wszystko powiem. Dzisiejszy post będzie o tym jak wyglądają biblioteki w Korei, co może nas w nich zaskoczyć i o tym czego uczą się tam Koreańczycy.


Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Korei i mój mąż, a wtedy jeszcze mój chłopak zaproponował mi w niedziele pójście do biblioteki, to nie byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona, no bo raz, że w niedziele, a dwa że co za nuda. Ale gdy tylko przekroczyłam próg biblioteki to mocno się zdziwiłam...

Zacznijmy od tego, że większość bibliotek w Korei czynna jest cały tydzień, również w weekendy. W dni powszednie zwykle biblioteki otwarte są od 7 do 23 lub 24, a w soboty i niedziele trochę krócej (moja biblioteka otwarta jest do 21). Zazwyczaj dwa dni w miesiącu biblioteka jest zamknięta i są to przeważnie jakieś dwa poniedziałki no i oczywiście wszystkie święta. Zastanawiacie się pewnie kto normalny poszedłby do biblioteki w niedzielne popołudnie (też się zastanawiałam, a teraz sama chodzę), ale serio niedziela godzina 16 a tu pełne obłożenie i wszyscy siedzą i się uczą! Najciekawsze jest to, że przychodzą tu ludzie w każdym wieku, od 7 do co najmniej 70 lat. 

No ale, co w takiej bibliotece jest, że ludzie tu tak przychodzą?

Przede wszystkim dużo miejsca do nauki, na każdym piętrze mojej biblioteki (a jest tych pięter trzy), znajduje się naprawdę spora czytelnia i to nie taka z popisanymi stolikami i niewygodnymi krzesłami jaką pamiętam np. z Politechniki Śląskiej, ale całkiem profesjonalna, większość biurek ma lampkę i gniazdko elektryczne oraz naprawdę wygodne krzesełko. Wydaje mi się, że w naszych bibliotekach, szczególnie tych mniejszych, tak nie jest. No bo nie zaznaczyłam, moja biblioteka mimo, że ma 3 piętra i ogromną ilość miejsca do nauki, nie należy wcale do dużych bibliotek, nie jest to też biblioteka miejska, a zwykła osiedlowa. Dla zobrazowania Wam czym się tak zachwycam, kilka zdjęć:





Ciekawe jest to, że w koreańskich bibliotekach, mimo że książek jest naprawdę masa i są to w dużej mierze nowe książki w naprawdę super stanie (jakbym umiała ten ich dziwny język na przyzwoitym poziomie to nic tylko bym czytała), to nikt tu się nimi za bardzo nie przejmuje i wszyscy przychodzą z własnymi książkami/komputerami i czegoś się uczą.

Jeśli jednak ktoś chce wypożyczyć książkę, to czeka go w pełni zautomatyzowany system (nie ma pani która przybija pieczątkę z datą zwrotu). Żeby wypożyczyć książkę idziemy do jednej ze stojących przy wyjściu maszyn, skanujemy swoją kartę biblioteczną, kładziemy książki (wszystkie na raz) na półeczce która zaopatrzona jest w jakiś zupełnie nie zrozumiały dla mnie skaner i po kilku sekundach okazuje się, że właśnie wypożyczyliśmy książki, nawet nie trzeba skanować kodów kreskowych, no magia. 


A jakby tego było mało, jeśli już wypożyczyliśmy książki to możemy je sobie jeszcze wysterylizować  w takim ładnym sterylizatorze. 


Chociaż sama z tego nie korzystałam, bo kartę biblioteczną mam od niedawna i zawsze sterylizator jest zajęty jak już znajdę jakąś książkę (z obrazkami), którą chce wypożyczyć.

A propos karty bibliotecznej to obcokrajowcy  też mogą założyć taką kartę, ale tylko pod warunkiem, że przebywają w Korei na wizie innej niż turystyczna i mają Alien Registration Card, ale nawet jeśli jesteście w Korei turystycznie to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do biblioteki wejść i tam posiedzieć, karta biblioteczna potrzebna jest tylko do wypożyczania książek. Inaczej ma się sprawa z bibliotekami uniwersyteckimi bo tam bez legitymacji studenckiej nie wejdziemy – a szkoda bo niektóre są naprawdę super.

Co jeszcze znajdziemy w koreańskiej bibliotece??

W większości bibliotek na pewno znajdziemy miejsce w którym można zrobić sobie przerwę od nauki i spokojnie zjeść. 


Zwykle w bibliotece jedzenia nie kupimy, ale możemy przynieść sobie prowiant z domu i włożyć do czegoś co przypomina lodówkę ale jest podgrzewaczem do jedzenia i służy do tego, żeby włożony tam o 7 rano obiadek o 12 był dalej ciepły i pyszny. Ja nie korzystam bo rzadko zdarza mi się siedzieć w bibliotece dłużej niż 5 godzin, ale niektórzy, szczególnie osoby przygotowujące się do jakiś egzaminów, przychodzą do biblioteki o 7 rano z trzema gotowymi pojemniczkami i mają tam śniadanie, obiad i kolacje. Niezły kosmos nie?

No ale nie samym jedzeniem człowiek żyje, szczególnie gdy się uczy i tak w bibliotekach zwykle jest również kawiarnia. 


W Suwon w większości bibliotek znajdziemy kawiarnie „babciową”. Czemu babciową? Bo pracują tam same babcie ewentualnie dziadkowie. 
Uważam, że jest to naprawdę świetna idea, bo starsze osoby nie dość, że mogą w ten sposób dorobić do emerytury to mają też kontakt z ludźmi, są aktywne i na pewno ciekawie im się tam pracuje, a przychodząc do takiej kawiarni też jakoś cieplej na sercu niż idąc do jakiegoś zwykłego starbucksa (no i jest też znacznie taniej).


Co jeszcze ciekawego?

W każdej czytelni biblioteki panuje bezwzględna cisza, są nawet informacje, żeby nie używać myszek do komputera tylko touchpadów, bo klikanie jest za głośne na panujące tu standardy. Co ciekawe, na korytarzach też jest cicho a jak ktoś głośno rozmawia, to zaraz przychodzi pracownik biblioteki i ucisza, jeśli ktoś jednak musi np. porozmawiać przez telefon to może to zrobić na tarasie na dachu (którego Wam nie pokaże bo zima i zamknęli), albo w takiej oto budce. Czyż nie urocza?


Aha, w wielu bibliotekach jest też strefa relaksu z wygodnymi fotelami i jeśli przyjdziemy po południu to nie ma opcji, żebyśmy nie zobaczyli jak ktoś tam śpi, czasami nawet chrapie (i przy tym chrapaniu to chyba zasada ciszy nie obowiązuje, bo nigdy nie widziałam, żeby ktoś tego chrapiącego delikwenta budził, albo chociaż przewracał na drugi bok 😆).


Chyba już wszystkie atrakcje opisałam więc przejdźmy teraz do tego jak i czego uczą się Koreańczycy w bibliotekach. 

Na początku trzeba zaznaczyć, że znaczna część osób uczy się od rana do wieczora, są to zwykle osoby które przygotowują się do egzaminów. Poznałam kiedyś w bibliotece chłopaka (zobaczył białą twarz i chciał poćwiczyć angielski to zagadał), który powiedział mi, że przychodzi codziennie o 7 a wychodzi o 23 i tak od 2 lat, bo przygotowuje się do egzamin na policjanta, w sumie już rok minął od tamtego czasu a on dalej w bibliotece, więc chyba egzamin znowu nie pyknął… Takich osób w bibliotekach znajdziemy naprawdę sporo, część uczy się do egzaminu na urzędnika państwowego, część na policjanta, niektórzy do matury a niektórzy rzucili swoją starą prace i postanowili znaleźć nową więc uczą się do certyfikatów np. z angielskiego. 
Jak tak patrzę na to czego ludzie się uczą, to angielski to w ogóle obiekt nauki 90 procent osób tutaj – bo potrzebny jest i do egzaminu na urzędnika państwowego i do egzaminu na policjanta i do matury… I tak od 7 do 23 słówka i gramatyka, aż głowa boli na samą myśl i wydaje mi się, że to nawet, że nie zdrowo tak kuć, ale nie mnie oceniać, jak lubią to się uczą. 
Ostatnio moja znajoma określiła uczących się w bibliotece Koreańczyków jako zombie z kolorowymi notatkami i w sumie serio można czasami odnieść takie wrażenie i co do zombie (no bo jak się siedzi cały dzień nad książką to wieczorem przypomina się zombie) i co do notatek. 
Notatki to tu mają naprawdę piękne, ja nie wiem jak oni to robią...Właśnie siedzę w bibliotece i widzę jak dziewczyna od 40 minut sobie notuje, nie to czego się nauczyła, ale to czego się będzie uczyć – taki plan nauki, wygląda to mniej więcej jak tutaj:  

Więc ja się w sumie nie dziwie, że siedzą tu cały dzień, mi samo napisanie takiego planu zajęło by z 7 godzin plus dwie drzemki.

A właśnie drzemki… tak jak już napisałam w strefie relaksu zawsze ktoś śpi, ale też prawie zawsze znajdziemy kogoś kto śpi przy biurku, z książką w roli poduszki… albo specjalną poduszką, bo wiecie,  że ktoś już wynalazł specjalne poduszki do spania na biurku?



I w sumie tak sobie myślę, że już żadne ciekawostki biblioteczne nie przychodzą mi do głowy to może też się zdrzemnę? 

Jak Wam się podoba koreańska biblioteka? Chodzilibyście? 

8 komentarzy:

  1. Chodziłabym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre case study dla dyrektorów naszych polskich bibliotek publicznych, a w zasadzie tych które jeszcze pozostały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby nudny temat, a super napisane, I had fun :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy materiał a z filmem to zupełna rewelacja. Dziękujemy! czy możemy go pokazać na spotkaniach bibliotekarzy w Polsce?
    Stary Ornitolog

    OdpowiedzUsuń
  5. Super biblioteki! Samodzielne wypożyczanie bez bibliotekarki, raj dla introwertyka... maszyna do czyszczenia książek... super. Wygląda też na to że tam naprawdę przestrzega się ciszy. Zazdroszczę! W Krakowie jak chodziłam to w bibliotece szkolnej pani bibliotekarka zawsze gadu gadu z każdym; nawet w dużych oficjalnych bibliotekach jak ludzie chodzą w parami lub grupkach to buzie im się nie zamykają. Niefajnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wpis, jestem emerytowaną bibliotekarką, była to super praca, ale zazdroszczę koreańczykom warunków pracy i nauki...

    OdpowiedzUsuń