Największa prorokini XX wieku

Misja Siostry Łucji


Pytamy: Dlaczego żyła tak długo? I ze zdumieniem uświadamiamy sobie, że jej misja trwała pełne 90 lat, bo tyle czasu dzieli pierwsze objawienie Anioła od ostatniego, które miało miejsce 13 lutego 2005 r., w dniu śmierci Siostry Łucji. Bóg dał jej 90 lat na wypełnienie zleconego jej zadania. Jakiego?

Łucja de Jesus Maria dos Santos, siódme dziecko Antonia dos Santos i Marii Rosy, przyszła na świat 22 marca 1907 r. w maleńkiej, liczącej trzydzieści trzy domy osadzie Aljustrel w Portugalii. Była to jedna z wiosek, które obejmowała parafia fatimska. Wokół rozpościerały się gaje oliwne i skaliste pastwiska, umiejscowione na niewielkich wzgórzach. Między nimi znajdowały się mniejsze i większe doliny, z których jedną nazywano "Cova da Iria" - Dolina Pokoju. Właśnie to miejsce wybrało Niebo, by przekazać światu niezwykłe przesłanie, które niektórzy określają mianem "najważniejszego objawienia XX w.". Orędzie zostało przekazane trojgu dzieciom, z których rola Łucji była od samego początku najbardziej istotna. Dziecko rodziny Santos jako pierwsze ujrzało postać Anioła poruszającego się nad lasem w 1915 r. Było to dwa lata przed objawieniami w Fatimie. Wówczas przy Łucji nie było ani Hiacynty, ani Franciszka Marto - jej kuzynów, a jednocześnie najserdeczniejszych przyjaciół. Były trzy koleżanki: Teresa Matias, Maria Rosa Matias i Maria Justyna z wioski Casa Vehla, które chyba z powodu ujawnionej plotkarskiej natury (rozpowiadały wszędzie o widzeniach i chełpiły się, że widzą coś, czego nie widzą inni) nie zostały dopuszczone przez Boga do dalszych objawień. Na ich miejscu Pan postawił Hiacyntę i Franciszka, dziś błogosławionych. To oni rok później uczestniczyli wraz z Łucją w preludiach Anioła Pokoju, który przygotowywał dzieci duchowo do spotkania z Królową Nieba.

Od początku mała Łucja była najważniejszym uczestnikiem objawień. Przewodziła zabawom, w naturalny sposób przejęła też inicjatywę w spotkaniach z Gośćmi z nieba. Ale musiało się to zgadzać z planami Bożej Opatrzności, skoro natychmiast zarysowały się wyraźne różnice w relacjach dzieci do Wysłanników Boga, Anioła i Matki Bożej. Najmłodsza, Hiacynta, widziała Maryję i słyszała, co mówi Matka Najświętsza, ale nie rozumiała do końca znaczenia słów. Franciszek tylko widział Matkę Bożą, ale Jej nie słyszał; potem wypytywał kuzynkę i siostrę o to, co powiedziała Piękna Pani. Jedynie Łucja widziała, słyszała i rozumiała, więcej - rozmawiała z Maryją: zadawała pytania, odpowiadała w imieniu wszystkich, kierowała prośby. Bóg uczynił ją głównym powiernikiem orędzia - to ona relacjonowała ludziom treść kolejnych objawień.

Bóg uczynił ją najważniejszym świadkiem, więcej, zlecił jej misję wykraczającą daleko w czasie poza okres wyznaczony przez fatimskie spotkania z Maryją. Już w drugiej rozmowie z Matką Najświętszą padają słowa mówiące o różnym przeznaczeniu Łucji, Franciszka i Hiacynty. Rodzeństwo Marto Matka Boża obiecała wkrótce zabrać do nieba; umrą "niedługo": Franciszek w 1919, Hiacynta w 1920 r. z powodu powikłań po grypie. Inaczej miało być z Łucją. Zgodnie z zapowiedzią Matki Najświętszej wizjonerka miała "pozostać na ziemi jakiś czas". Otrzymała z nieba misję: "Jezus chce posłużyć się tobą, abym była bardziej znana i miłowana. Chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca".

Oto dwa zadania, których wypełnienie miało zająć Łucji "jakiś czas". Ostatecznie jej misja trwała 90 lat! Jest to najdłuższa misja wizjonera w dziejach Kościoła. Nikt wcześniej nie żył tyle po otrzymanych objawieniach! Więcej, żaden wybraniec, który miał szczęście spotkać w życiu Matkę Najświętszą, nie dostąpił tej łaski, że główne objawienia otwierały lawinę następnych, trwających przez wszystkie lata życia, aż po to ostatnie objawienie - spotkanie z Maryją Patronką Dobrej Śmierci.

Życie Łucji było Bogu bardzo potrzebne. Jej zadanie było w planach Bożych niezwykle ważne, decydujące o losach milionów ludzi XX, ale nie tylko XX stulecia. Za jej pośrednictwem Bóg chciał zmienić tor współczesnej historii świata, wpłynąć też na losy następnych pokoleń. Bo choć po objawieniach fatimskich Matka Boża wiele jeszcze razy zstępowała na świat, to jednak wszystkie Jej orędzia i przesłania są tłumaczeniem i uszczegóławianiem Fatimy.

Przyjrzyjmy się chwilę elementom tej misji.

W dniu 13 czerwca 1917 r. Matka Najświętsza zasygnalizowała Łucji zadanie, dla jakiego ma pozostać na ziemi "przez jakiś czas". Jej misja miała być podwójna, ponieważ padają dwa różne zdania. Maryja mówi najpierw: "Jezus chce, bym była lepiej znana i miłowana". Po chwili dodaje: "Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca".

Sprawić, by Maryja była bardziej "znana i miłowana", to misja o fundamentalnym znaczeniu: dla naszego życia i dla losów świata.

Dlaczego? Dla nas, bo kiedy zaczniemy Ją lepiej poznawać i miłować, w naszych sercach zrodzi się duchowe pragnienie bycia z Maryją. Będzie nas ono wciągało coraz głębiej w zjednoczenie z Maryją, aż każdy z nas stanie się Jej dzieckiem i Jej zwierciadłem. Sami o tym nie wiedząc, otworzymy się na tak wielkie morze łask, że jak Maryja będziemy mogli stać się ich pośrednikiem dla innych.

Dla świata, bo ten stanie się lepszy, gdyż czciciele Matki Bożej zaczną lepiej wypełniać wszystkie Jej prośby, od których - jak czytamy w fatimskim orędziu - zależne są dzieje ludzkości. Modlitwa różańcowa będzie doskonalsza, zawierzenie pełniejsze, pokuta i ofiary bardziej świadome i bezinteresowne, nabożeństwo pierwszych sobót powszechne i odprawiane gorliwie. Bez poznania bowiem Maryi i Jej pokochania nie sposób oddawać Jej prawdziwej czci i (na ile może uczynić to człowiek) doskonale wypełniać wszystkie Jej życzenia, pragnienia, żądania. A jak zapewnia Niebo, prawdziwe nabożeństwo do Maryi otwiera dla świata nieskończone skarbnice łask.

"Bardziej znana i miłowana". Ta fatimska prośba jest kluczem do nowego, lepszego świata i nie jest to przesadą. Łucja podejmowała w swym życiu wiele najrozmaitszych inicjatyw, by ludzie lepiej poznali Maryję i bardziej Ją pokochali. Wystarczy zajrzeć w tomy jej korespondencji, by przekonać się, jak wiele uwagi poświęca temu zadaniu.

Dodajmy, że sama Łucja starała się przez całe życie jak najlepiej poznać prawdę o Matce Bożej i zgłębić Jej tajemnicę. O tym, jak głęboko potrafiła wniknąć w tajemnicę Maryi, świadczy niewielki rozdział w ostatnim dziele, które wyszło spod jej pióra, w "Apelach orędzia fatimskiego". Wśród dwudziestu wezwań fatimskich, jakie stara się przybliżyć czytelnikom, w samym środku znalazło się "Wezwanie do nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi" - rozdział inny niż wszystkie pozostałe, pisany tak mistycznym językiem, że aż nieczytelny. Widać, jak doskonale - w tej ograniczonej pełni, która jest dostępna dla człowieka żyjącego na ziemi - poznała Łucja Maryję i jak bardzo Ją umiłowała.

Słusznie w jednym z ostatnich wywiadów ks. Mirosław Drozdek zwrócił uwagę na niemożność zgłębienia orędzia fatimskiego przez tych, którzy przykładają do niego nie wiarę, ale szkiełko i oko. Podobnie jest z poznaniem życia i osoby Matki Najświętszej: kto Jej nie kocha, nie przedrze się przez mur odgradzający świat od Jej wnętrza. A właściwie należałoby powiedzieć inaczej: kto Jej nie kocha, ten ma w sobie mur, który nie pozwala mu wyjść z siebie, by wejść w serce Matki Bożej. Koniunkcja, jaką Maryja złączyła w Fatimie poznanie i miłość, jest nierozerwalna. Kto chce poznać, musi zacząć kochać, a kto kocha, musi pragnąć poznawać pełniej i pełniej. Nie trzeba dodawać, że jest to wskazówka nie tylko dla teologów...

W "Apelach orędzia fatimskiego" Siostra Łucja przepowiada, że podjęcie przez ludzi tego Maryjnego wezwania zaowocuje pojawieniem się "nowego pokolenia", które "zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę". Możemy powiedzieć, że owocem poznania i umiłowania Maryi będzie odkrycie tajemnicy Jej Niepokalanego Serca, które jest pewną drogą do życia wiecznego. Możemy dodać, że pierwszym członkiem tego nowego pokolenia była sama Siostra Łucja. Dołączamy do niej i wraz z nią "tworzymy orszak nowego pokolenia stworzonego przez Boga, czerpiąc życie nadprzyrodzone z tego samego źródła rodzicielskiego, z Serca Maryi". Stajemy się potomstwem "przeznaczonym przez Boga do zmiażdżenia głowy węża piekielnego".

Oto pierwsza misja Łucji: ma sprawić, że Maryja będzie bardziej znana i miłowana, przez co pojawi się na świecie pokolenie ludzi oddanych Niepokalanemu Sercu Maryi, które pokona zło! Słyszymy w Fatimie, że Bóg chce dać światu czas pokoju, ale nie stanie się to za sprawą bezpośredniej interwencji z nieba. Pan chce to uczynić naszymi rękami! Tak jak Matka Boża mówiła do Łucji, że "Jezus chce posłużyć się tobą...", tak jest i z nami. "Jezus chce posłużyć się nami", by na świecie zapanował Jego ład.

Jeszcze nie przebrzmiały słowa o poznaniu i pokochaniu Maryi, a już do uszu Łucji dochodzi następne zdanie mówiące o jej misji. Matka Najświętsza dodaje: "Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca".

Każdy, kto choć trochę zna historię pobożności maryjnej, zdziwiony pokręci głową. Przecież kult Serca Maryi znany był od wieków, a w latach, na które przypadały objawienia w Fatimie, nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi nie tylko istniało, ale było bardzo popularne. Matka Najświętsza zdaje się mówić o jakimś nowym nabożeństwie, przed którym ma ustąpić jego dotychczasowa forma.

O Niepokalanym Sercu Maryi Biblia mówi zaledwie szeptem, ale już w pierwszych wiekach Kościół zaczął zwracać baczną uwagę na Jego rolę w dziejach zbawienia. W średniowieczu Przeczyste Serce Maryi zaczyna być czymś ważnym. Wciąż jeszcze pojawia się tylko w formach prywatnych kultu, ale już staje się motorem świętości. Wiąże się z wielkimi świętymi i wielkimi postaciami w historii Kościoła. Są wśród nich: św. Mechtylda z Hackerborn, św. Gertruda z Hefty, św. Brygida Szwedzka, św. Bernardyn ze Sieny. Ich duchowość znalazła swój szczyt w fenomenie mistycznym zwanym "wymianą serc". Jedna z najstarszych próśb o wymianę serc brzmiała następująco: "O przedziwna Matko, zamiast mojego grzesznego serca umieść swoje Przeczyste Serce, ażeby mógł we mnie działać Duch Święty, i aby wzrastał we mnie Twój Boski Syn". A potem, w XVIII w. pojawił się św. Jan Eudes i rozpoczął starania o oficjalne uznanie przez Kościół kultu Serca Maryi. Przekonywał: "Jej Serce jest początkiem wszystkiego, co szlachetne, bogate i cenne we wszystkich duszach, które tworzą Kościół powszechny w niebie i na ziemi". Po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu (1854 r.) zaczęto mówić wprost o "nabożeństwie do Niepokalanego Serca Maryi". Powstawały zakony związane z kultem Niepokalanego Serca Maryi, propagowano poświęcenie temu Sercu parafii, diecezji i całych narodów. Od 1807 r. czyniono to z oficjalnym poparciem Kościoła. Istniały już zatwierdzone formuły poświęcenia, a samemu aktowi nadano szczególne odpusty. W 1864 r. o poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi całego świata prosiło wielu biskupów. W latach 1908-1914 liczne wielkie kongresy narodowe maryjne inspirowały petycje o publiczny akt poświęcenia Sercu Maryi, podobny do aktu dokonanego przez Leona XIII, a skierowanego do Serca Jezusa. Bez wątpienia w dzieciństwie Łucji jednym z najpopularniejszych nabożeństw było nabożeństwo piętnastu pierwszych sobót miesiąca...

A Maryja ogłasza w Fatimie, że chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do swego Niepokalanego Serca! Dziwne, ale nie możemy tego kwestionować. Pozostaje pytanie, jakie nabożeństwo miała rozpowszechnić na świecie Łucja i czym różni się ono od dotychczas obowiązującego w Kościele.

Jest nim poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi, ale dokonane przez Papieża, w dodatku kolegialnie, czyli w duchowej łączności ze wszystkimi biskupami świata. Akt ten jest ukierunkowany w stronę pierwszego w historii państwa formalnie ateistycznego - Rosji. Ma on uniemożliwić ekspansję komunizmu na cały świat. Tym samym pobożność maryjna otrzymuje wymiar polityczny!

Zdawało się, że misja Łucji, mającej przekonać Ojca Świętego do dokonania takiego aktu, jest po ludzku niemożliwa do zrealizowania. Ale drugi wymiar nowej postaci nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi okazał się jeszcze trudniejszy. Mowa o nabożeństwie pierwszych sobót - nie piętnastu, lecz pięciu - nabożeństwie będącym zaproszeniem do życia duchowego na bazie regularnej spowiedzi i do kontemplacji. Podczas gdy wizjonerce udało się przekonać do aktu zawierzenia Rosji już Piusa XII, i on sam i jego następcy próbowali dokonać aktu spełniającego wszystkie warunki postawione w Fatimie, to nabożeństwo pierwszych sobót wciąż napotyka na przeszkody. Fatimski akt poświęcenia został wypowiedziany w sposób ważny w 1984 r. przez Ojca Świętego Jana Pawła II i zaowocował wielkimi łaskami (m.in. rozpad Związku Sowieckiego), druga prośba Maryi - ustanowienie nabożeństwa pierwszych sobót - wciąż jest niewypełniona. Tym samym w depozycie nieba wiele łask czeka chwili, gdy będzie można udzielić je światu...

Kiedy Siostra Łucja jeszcze żyła, panowało powszechne przekonanie, że karmelitańska zakonnica nie umrze do dnia, w którym wszystkie życzenia Matki Bożej Fatimskiej zostaną spełnione. Dopóki nabożeństwo pierwszych sobót jest zatwierdzone przez zaledwie trzy Episkopaty (wśród nich od 1946 r. jest Polska), dopóty Siostra Łucja będzie wśród nas! Ale odeszła jakby przed czasem. Pozostaje pytanie, dlaczego...

List Ojca Świętego Jana Pawła II do Biskupa Diecezji Coimbra z okazji uroczystości

pogrzebowych Siostry Marii Łucji od Jezusa i Niepokalanego Serca NMP


Czcigodny Brat w biskupstwie

ALBINO MAMEDE CLET

Biskup Diecezji Coimbra

 

Z głębokim wzruszeniem przyjąłem wiadomość o powołaniu przez Ojca Niebieskiego 97-letniej Siostry Marii Łucji od Jezusa i Niepokalanego Serca NMP do wiecznego szczęścia w niebie. W ten sposób osiągnęła cel, do którego zawsze dążyła w modlitwie i ciszy klasztoru.

Liturgia ostatnich dni przypomina nam, że śmierć jest wspólnym dziedzictwem dzieci Adama, a równocześnie zapewnia, iż Chrystus otworzył nam bramy życia wiecznego poprzez Ofiarę Krzyża. Te prawdy wiary przywołujemy w chwili ostatniego pożegnania tej pokornej i pobożnej karmelitanki, która poświęciła swoje życie Chrystusowi, Zbawicielowi świata.

W roku 1917, podczas objawienia Maryi w Fatimie, wraz ze swymi kuzynami Franciszkiem i Hiacyntą otrzymała szczególną misję, której była wierna do końca życia. Pozostawiła nam przykład pełnej wierności Bogu i radosnego pełnienia Jego woli.

Ze wzruszeniem wspominam różne spotkania z nią i więzy duchowej przyjaźni, które z biegiem czasu coraz bardziej się umacniały. Czułem się zawsze wspierany codziennym darem jej modlitwy, zwłaszcza w trudnych chwilach doświadczeń i cierpień. Niech Bóg szczodrze ją wynagrodzi za wielką przysługę, jaką w ukryciu oddawała Kościołowi. Miło mi pomyśleć, że Siostrę Łucję w jej błogosławionym przejściu z ziemi do nieba przyjęła właśnie Ta, którą przed tylu laty widziała w Fatimie. Niech Błogosławiona Dziewica prowadzi duszę Swej pobożnej córki na radosne spotkanie z Boskim Oblubieńcem.

Proszę Cię, czcigodny bracie w biskupstwie, abyś przekazał siostrom zakonnym z Karmelu i z Coimbry zapewnienie o mojej duchowej łączności z nimi, natomiast w tej chwili rozłąki ku pokrzepieniu ich serc udzielam błogosławieństwa, którym pragnę również objąć rodzinę zmarłej, Ciebie, czcigodny bracie w biskupstwie, mojego specjalnego wysłannika kardynała Tarcisio Bertonego i wszystkich uczestników uroczystości żałobnych.

Jan Paweł II, papież

Watykan, 14 lutego 2005

Kalendarium życia i misji Siostry Łucji


22 marca 1907 r. - w Aljustrel urodziła się Łucja, najmłodsza z siedmiorga dzieci Antonia dos Santos i Marii Rosy.

30 marca 1907 r. - Łucja została ochrzczona.

1913 - Pierwsze nadprzyrodzone spotkanie z Maryją. Za radą świątobliwego Padre Cruz Łucja oddała się w dniu pierwszej spowiedzi Najświętszej Maryi Pannie. Kiedy dziewczynka modliła się do Maryi, aby "zachowała tylko dla Boga jej serce", wówczas figura Matki Bożej Różańcowej w kościele parafialnym w Fatimie łagodnie się do niej uśmiechnęła.

1915 - Teresa Matias, Maria Rosa Matias, Maria Justino były towarzyszkami Łucji, kiedy ta miała pierwsze widzenie Anioła w 1915 r. w Cabe�o.

wiosna 1916 - pierwsze widzenie Anioła w Loca do Cabe�o z Hiacyntą i Franciszkiem. "Zobaczyliśmy w pewnym oddaleniu ponad drzewami w kierunku wschodnim światło bielsze od śniegu w kształcie młodzieńca przejrzystego, bardziej jaśniejącego niż kryształ w blasku słonecznym... 'Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju, módlcie się ze mną'".

lato 1916 - Łucja i jej dwoje kuzynów mają drugie widzenie Anioła, tym razem przy studni na ziemi należącej do rodziców Łucji. "Co robicie? Módlcie się dużo. Serce Jezusa i serce Maryi chcą przez was okazać światu wiele miłosierdzia. Ofiarujcie bezustannie Najwyższemu modlitwy i umartwienia... Jestem Aniołem Stróżem Portugalii".

jesień 1916 - trzecie objawienia Anioła, znowu w Loca do Cabe�o. Anioł udziela dzieciom Komunii Świętej: "Przyjmijcie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, okropnie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie ich grzechy i pocieszajcie waszego Boga".

13 maja 1917 r. - pierwsze objawienie Matki Bożej w Cova da Iria.

13 czerwca 1917 r. - Łucja po raz drugi rozmawia z Matką Bożą. Otrzymuje od niej misję:

"Ty jednak zostaniesz tu przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca".

13 lipca 1917 r. - Łucja ogląda wizję piekła: "Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia...". Usłyszałam, że Bóg chce uratować dusze grzeszników za pomocą nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. 'Bóg chce je uratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca'". Wizjonerom zostaje powierzona tajemnica fatimska.

13 sierpnia 1917 r. - Łucja i kuzyni zostają porwani przez administratora i uwięzieni w Vila Nova de Ourem. Dzień później mała wizjonerka ogłasza gotowość na męczeństwo, ale nie zdradzi tajemnicy otrzymanej miesiąc temu od Matki Najświętszej.

19 sierpnia 1917 r. - Łucja rozmawia z Matką Bożą podczas objawienia w Valinhos. "Chciałabym prosić o uleczenie kilku chorych. 'Tak, niektórych uleczę w ciągu roku. Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, nie mają bowiem nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił'".

13 września 1917 r. - Łucja rozmawia z Maryją po raz piąty. Słyszy, że "Bóg jest zadowolony z waszych ofiar. Nie chce jednak, abyście w łóżku nosiły na sobie sznur pokutny. Noście go tylko w ciągu dnia".

13 października 1917 r. - ostatnia rozmowa Łucji z Matką Bożą w Fatimie.

4 kwietnia 1919 r. - Spełnia się zapowiedź Matki Bożej Fatimskiej: umiera bł. Franciszek.

20 lutego 1920 r. - Łucja zostaje sama. W szpitalu w Lizbonie umiera bł. Hiacynta.

17 czerwca 1921 r. - Łucja opuszcza Fatimę i wyjeżdża do szkoły prowadzonej przez Siostry Doroteuszki w Porto.

początek 1925 - Siostra Łucja dostępuje łaski "mistycznej adopcji".

10 grudnia 1925 r. - Matka Boża ukazuje się Łucji i poucza o nabożeństwie pierwszych sobót: "Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał".

15 lutego 1926 r. - Siostra Łucja ma kolejne objawienie związane z nabożeństwem pierwszych sobót: "...Dziecko, zwracając się do mnie, zapytało: 'A ty rozpowszechniasz po świecie to, o co Matka Boża cię prosiła?'. W tym momencie przemienia się w chłopca, od którego bije jasność. Rozpoznałam, że to był Pan Jezus".

24 października 1925 r., Tuy - Łucja wstępuje do postulatu Sióstr św. Doroty.

24 lipca 1927 r. - Siostra Łucja pisze pierwszy list związany z propagowaniem nabożeństwa pierwszych sobót. Adresatem jest jej matka, Maria Rosa.

13 czerwca 1929 r. - w Tuy w Hiszpanii Matka Boża przekazuje prośbę o poświęcenie Rosji przez Papieża Jej Niepokalanemu Sercu.

13 października 1930 r. - Kościół oficjalnie zatwierdza wiarygodność objawień fatimskich. List pasterski D. José Correira da Silva. "Możemy z całkowitą pewnością ogłosić, że widzenia dzieci w Cova da Iria, od 13 maja do 13 października 1917 w Fatimie w naszej diecezji, są godne wiary i oficjalnie zezwalamy na kult Matki Bożej Fatimskiej". Dużą rolę odegrało świadectwo heroicznych cnót Łucji.

13 maja 1931 r. - na skutek sugestii Łucji biskupi i lud Portugalii odbywają wielką pielgrzymkę do Fatimy i poświęcają swój kraj Niepokalanemu Sercu Maryi.

3 października 1934 r. - Łucja składa śluby wieczyste w Zgromadzeniu Sióstr św. Doroty.
druga połowa grudnia 1935 r. - Siostra Łucja zaczyna spisywać swe Pierwsze Wspomnienie (o Hiacyncie).

7 listopada 1937 r. - Łucja zaczyna spisywać swe Drugie Wspomnienie.

20 czerwca 1939 r. - wizjonerka pisała, podkreślając ostatnie słowa: "Najświętsza Maryja Panna obiecała odłożyć bicz wojny na później, jeśli to nabożeństwo będzie propagowane i praktykowane. Możemy dostrzec, że odsuwa Ona tę karę stosownie do wysiłków, jakie są podejmowane, by je propagować. Obawiam się jednak, że mogliśmy uczynić więcej, niż czynimy, i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, aby świat był niszczony przez to oczyszczenie. A nigdy nie było ono tak straszne, straszne".

31 sierpnia 1939 r. - Siostra Łucja kończy pisać Trzecie Wspomnienie (opis dwóch pierwszych części tajemnicy fatimskiej): "Nadszedł moment, by wyjawić pierwsze dwie części tajemnicy fatimskiej... Brudnopis jest już gotowy".

18 sierpnia 1940 r. - opisując owoce poświęcenia Portugalii Niepokalanemu Sercu Maryi, Siostra Łucja podkreśla, że "przyszłaby wojna i komunizm, gdyby nasi biskupi nie zwrócili uwagi na prośby Jezusa i nie modlili się z całego serca o jego Miłosierdzie i o opiekę Niepokalanego Serca Maryi".

22 października 1940 r. - Siostra Łucja pisze do Papieża Piusa XII. Słyszy słowa Jezusa: "Módl się za Ojca Świętego i składaj za niego ofiary, by jego odwaga nie osłabła z powodu przytłaczających go trudności. Utrapienia będą trwały nadal. Ukarzę narody za ich przestępstwa przez wojnę, głód i prześladowanie mego Kościoła, a to obciąży przede wszystkim mego Wikariusza na ziemi. Jego Świątobliwość uzyska skrócenie tych dni udręki, jeśli spełni me życzenia przez dokonanie aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi ze specjalnym wspomnieniem Rosji".

2 grudnia 1940 r. - Siostra Łucja pisze do Papieża Piusa XII słynny list, w którym zapewnia, że każdy kraj, który poświęci się Niepokalanemu Sercu Maryi, otrzyma niezwykłe łaski.

31 sierpnia 1941 r. - Siostra Łucja ujawnia pierwsze dwie części tajemnicy fatimskiej.

8 grudnia 1941 r. - Siostra Łucja kończy swe Czwarte Wspomnienie.

31 października 1942 r. - W odpowiedzi na listy Siostry Łucji Ojciec Święty Pius XII poświęca całą ludzkość Niepokalanemu Sercu Maryi.

8 grudnia 1942 r. - Ojciec Święty Pius XII poświęca Rosję.

4 maja 1943 r. - Siostra Łucja pisze do o. Goncalvesa, że "Bóg obiecał, iż wojna niedługo się zakończy, ze względu na działanie, które Jego Świątobliwość zechciał dokonać".

4 maja 1944 r. - w odpowiedzi na prośby Siostry Łucji Pius XII ustanawia święto Niepokalanego Serca Maryi, które ma być obchodzone w całym Kościele.

17 czerwca 1944 r. - Łucja przekazuje trzecią część tajemnicy fatimskiej.

1946 - Siostra Łucja odwiedza Cova da Iria, Valinhos i Loca do Cabe�o, by dokonać identyfikacji miejsc objawień z 1916 i 1917 r.

17 maja 1946 - 24 marca 1948 r. - Siostra Łucja przebywa w klasztorze Vila Nova de Gaia.

25 marca 1948 r. - za specjalnym pozwoleniem Papieża Piusa XII Łucja odchodzi ze zgromadzenia św. Doroty i wstępuje do zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Coimbrze. Przyjmuje w zakonie imię siostry Marii Łucji od Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi.

31 maja 1949 r. - Siostra Łucja składa uroczystą profesję zakonną w Karmelu.

13 maja 1967 r. - Paweł VI udaje się z jednodniową pielgrzymką do Fatimy, gdzie wygłasza homilię skierowaną do całego świata. Po Mszy Świętej Ojciec Święty przedstawia pielgrzymom Siostrę Łucję. To jej druga wizyta w rodzinnych stronach od czasu opuszczenia Fatimy w 1921 r. i pierwsze spotkanie z Ojcem Świętym.

13 maja 1975 r. - biskupi portugalscy nawiązują do apelu Siostry Łucji z 1931 r. i uroczyście odnawiają akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi.

13 maja 1981 r. - zamach na Jana Pawła II. Siostra Łucja ofiarowuje swoje życie za Ojca Świętego. Odtąd będzie to czynić codziennie, gdyż "Papież jest ważniejszy".

13 maja 1982 r. - Siostra Łucja znowu przyjeżdża do Fatimy, gdzie uczestniczy w dziękczynnej pielgrzymce Jana Pawła II za życie uratowane przez Matkę Bożą Fatimską i jest świadkiem poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi w Fatimie.

25 marca 1984 r. - plac św. Piotra w Rzymie. Poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Maryi przed figurą Matki Bożej sprowadzoną z Sanktuarium w Fatimie. Siostra Łucja ogłasza, że poświęcenie spełnia wszystkie warunki podane przez niebo i jest ważne. "Teraz czekamy na cud" - dodaje.

1989 - Siostra Łucja próbuje przemówić publicznie na temat mających za chwilę dokonać się przemian. Media nie chcą dopuścić jej do głosu.

13 maja 1991 r. - Jan Paweł II odbywa drugą pielgrzymkę do Fatimy i ponownie spotyka się z Siostrą Łucją.

12 lutego 1999 r. - Siostra Łucja pisze Piąte Wspomnienie.

27 kwietnia 2000 r. - spotkanie Siostry Łucji z ks. abp. Tarcisio Bertonem, podczas którego potwierdza autentyczność "swego listu" zawierającego treść trzeciej części tajemnicy fatimskiej i potwierdza, że jej przedmiotem jest Ojciec Święty i walka komunizmu z Kościołem.

13 maja 2000 r. - Jan Paweł II przybywa do Fatimy, gdzie wynosi na ołtarze Hiacyntę i Franciszka. Przed beatyfikacją Ojciec Święty spotyka się z 93-letnią Siostrą Łucją.

16 lipca 2000 r. - ukazuje się książka Siostry Łucji "Apele orędzia fatimskiego".

10 lutego 2005 r. - Siostra Łucja otrzymuje list Ojca Świętego, który wyraża solidarność w jej chorobie.

13 lutego 2005 r. - Siostra Łucja po trzech godzinach spokojnego gaśnięcia wypowiada ostatnie słowa: "Serce Jezusa, Niepokalane Serce Maryi. Z Franciszkiem i Hiacyntą idziemy, idziemy, idziemy...". Była godzina 17.25 - czas, w którym rozpoczynały się fatimskie objawienia. Być może ostatnie objawienie Matki Bożej Fatimskiej miało miejsce w chwili śmierci Łucji.

15 lutego 2005 r. - ks. kard. Bertone przewodniczy uroczystościom pogrzebowym Siostry Łucji i spontanicznie składa hołd wizjonerce z Fatimy, całując na pożegnanie jej trumnę.
oprac.

ABC objawień fatimskich

 

1. Pierwsze objawienie Anioła. Loca do Cabeco - wiosna 1916 r. Anioł uczy dzieci modlitwy: "O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie i kocham Cię. Proszę, byś wybaczył tym, którzy w Ciebie nie wierzą, którzy Ciebie nie uwielbiają, którzy Ciebie nie kochają, którzy Ci nie ufają". Wzywa: "Tak macie się modlić. Serca Jezusa i Maryi słuchają z uwagą waszych próśb".

2. Drugie objawienie Anioła. Przy studni w ogrodzie Łucji - lato 1916 r. Anioł wzywa do składania ofiar za grzeszników: "Ze wszystkiego, co tylko możecie, zróbcie ofiarę w intencji zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest On obrażany i dla uproszenia nawrócenia grzeszników... Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z poddaniem cierpienia, które wam Bóg ześle".

3. Trzecie objawienie Anioła. Loca do Cabeco - jesień 1916 r. Anioł uczy dzieci modlitwy: "Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty, uwielbiam Cię ze czcią najgłębszą. Ofiaruję Ci Przenajdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa obecnego na wszystkich ołtarzach świata na przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest obrażany. Przez niezmierzone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi proszę Cię o nawrócenie biednych grzeszników".

4. Pierwsze objawienie Matki Bożej. Cova da Iria, 13 maja 1917 r. Matka Najświętsza wzywa do ofiarowania cierpień za grzeszników: "Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany i jako prośbę o nawrócenie grzeszników?... Będziecie musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą". Prosi też o codzienny Różaniec: "Odmawiajcie codziennie Różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny".

5. Drugie objawienie Matki Bożej. Cova da Iria, 13 czerwca 1917 r. Maryja powtarza prośbę o codzienny Różaniec i ogłasza pragnienie Jezusa, by była lepiej znana i miłowana; mówi też o swym pragnieniu ustanowienia nabożeństwa do swego Niepokalanego Serca: "Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca". Zapewnia, że nigdy nie opuści Łucji: "Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która zaprowadzi cię do Boga".

6. Trzecie objawienie Matki Bożej, Cova da Iria, 13 lipca 1917 r. Powraca prośba o codzienny Różaniec i składanie ofiar za grzeszników. Maryja przekazuje dzieciom trzyczęściową tajemnicę: o istnieniu piekła ("Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników"), o ocaleniu, jakie jest w Jej Niepokalanym Sercu ("Aby je uratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli zrobi się to, co wam powiem, wielu zostanie przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie"), o prześladowaniu chrześcijan przez komunistów i cierpieniu Ojca Świętego ("Ojciec Święty... doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, zabity został przez grupę żołnierzy... i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi, Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji"). Matka Najświętsza dodaje: "Kiedy odmawiacie Różaniec, mówcie po każdej tajemnicy: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twego miłosierdzia".

7. Czwarte objawienie Matki Bożej. Valinhos, 19 sierpnia 1917 r. Maryja kieruje wielkie wezwanie do modlitwy: "Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, nie mają bowiem nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił".

8. Piąte objawienie Matki Bożej, Cova da Iria, 13 września 1917 r. Matka Boża ponawia prośbę o Różaniec: "Odmawiajcie w dalszym ciągu Różaniec"; potwierdza też znaczenie ofiary: "Bóg jest zadowolony z waszych ofiar. Nie chce jednak, abyście w łóżku nosiły na sobie sznur pokutny. Noście go tylko w ciągu dnia".

9. Szóste objawienie Matki Bożej, Cova da Iria, 13 października 1917 r. Cud słońca. Matka Najświętsza wzywa do modlitwy i nieobrażania Boga: "Nie przestawajcie odmawiać Różańca. Nie obrażajcie więcej Boga, bo już i tak został bardzo obrażony".

Mistyczne dziecięctwo

 

Historia maryjnej pobożności zna "mistyczne zaślubiny z Maryją". Do grona tych niezwykłych wybrańców trzeba najpierw zaliczyć św. Hermana Józefa żyjącego w XIII w. Zachował się opis zaślubin tego świętego z Maryją: "Razu pewnego [Maryja] ukazała mu się z Dzieciątkiem Jezus, a podając mu pierścionek, mówiła: Mój Hermanie! Ponieważ cześć twoja dla mnie i życie twoje niewinne tyle ma podobieństwa do życia Oblubieńca mego niepokalanego Józefa, przeto życzę sobie, żebyś pozostał zawsze mi wiernym i przybrał drugie jeszcze imię Józef". Były też one udziałem bł. Alana de Rupe, któremu w 1464 r. Maryja również wręczyła pierścień, znak duchowych zaślubin. Wśród tych, którzy dostąpili podobnej łaski, jest również XVII-wieczny czciciel Maryi, św. Jan Eudes, najważniejsza postać w historii kultu Niepokalanego Serca. Jest również żyjący w XVII w. Jan Jakub Olier - kierownik duchowy św. Wincentego ? Paulo, wychowawca kapłanów i założyciel wspólnoty kapłańskiej z Saint-Sulpice, "mąż pełen pobożności i zasług, uznawał na każdym kroku zależność swą od Maryi. Do Niej zwracał się ciągle po radę, światło, pociechę. Gdy się zabierał do jakiejkowiek pracy lub nauki, odmawiał najpierw Zdrowaś Maryja". Jest wreszcie Wincenty Pallotti - wielka postać XIX w., założyciel pallotynów.

Trzeba przyznać, że "sposalizio spirituale" ("oblubieńczy związek duchowy") to łaska niezwykła. Czy można porównywać z jakimkolwiek innym wyróżnieniem wybór Matki Najświętszej, która bierze sobie człowieka za swego duchowego oblubieńca? W przypadku szesnastoletniej Łucji mamy do czynienia z równie niezwykłą łaską - z "mistyczną adopcją". Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że nie znamy innych przykładów takiego wybrania. Siostra Łucja wydaje się zupełnym wyjątkiem, szczególną wybranką Maryi, która ukochała ją i wybrała dla siebie bardziej niż swoich największych świętych czcicieli wszystkich wieków Kościoła. To wybranie Łucji ma kapitalne znaczenie dla zrozumienia jej duchowości, jej misji i jej niezwykłych darów.

Kiedy spojrzymy w następne lata życia Siostry Łucji, dostrzeżemy działanie tej niezwykłej łaski. Świadczy o tym jej głębokie zjednoczenie z Maryją, jej nieustanny kontakt z Niebieską Matką i otrzymywanie od Niej rad i pouczeń, które co chwila ujawniają się w jej wspomnieniach i korespondencji. Łaska ta staje się dla nas bardziej zrozumiała, gdy cofniemy się do lata 1917 r. W czerwcu Matka Najświętsza zapewniła wizjonerkę: "Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga".

I rzeczywiście, Łucja doświadczała tej łaski. W liście z 9 stycznia 1940 r. mogła napisać: "Niepokalane Serce Maryi jest moją ucieczką, przede wszystkim w bardzo trudnych chwilach. Tam czuję się bezpieczna. Ta pewność [opieki Maryi] tak mnie pociesza i raduje. W nim [w Sercu Maryi] znajduję pociechę i siłę".

To doświadczenie bycia córką Maryi, wtuloną w Jej Niepokalane Serce, zdominowało całe życie Siostry Łucji. Codziennie słuchała, jak bije Serce Matki, niespokojne o losy powierzonych jej dzieci. Słuchała wezwań Maryi, Jej upomnień, Jej próśb. Była przez Nią prowadzona za rękę, dzień po dniu, godzina po godzinie. Gdy trzeba było, Matka Najświętsza oczyszczała przed nią drogę cudami. Jak ten z 1939 r., kiedy to przesyłając przez granice list zawierający słowa Matki Bożej, ujrzała, że celnicy mają zamiar otworzyć jej korespondencję. Wizjonerka wspomina w jednym z listów: "Pewnego razu musiałam złożyć wszystko w ofierze Panu. Ujrzałam moje pisma na biurku komory celnej. Przeraziłam się, widząc je tam. Rozpoznałam je natychmiast i serce zaczęło mi bić i podeszło mi do gardła z obawy, że strażnicy mogą je zacząć czytać. Ale Matka Najświętsza mnie strzegła. Kiedy wszystko było jak najdokładniej przeglądane, nie zwrócili na to szczególniejszej uwagi. Bóg jest tak dobry!".

Mamy liczne dowody na to, że Matka Najświętsza sama przekazywała Łucji informacje o dziejach świata oglądanych z perspektywy Bożej. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że wizjonerka z Fatimy znała wszystkie detale różańcowej rewolucji na Filipinach z 1986 r.? Żyjąc w karmelitańskim klasztorze, nie miała dostępu do gazet, radia, telewizji, a ks. kard. Sinowi, który ją odwiedził, bardzo szczegółowo opowiedziała o dokonanym w Manili cudzie. Skąd o nim wiedziała? Od swej mistycznej Matki, z którą obcowała na co dzień!

Misjonarka w życiu Kościoła i świata


Rozmowa z ks. kard. Tarcisio Bertonem

Uroczystościom żałobnym Siostry Łucji przewodniczył w katedrze w Coimbrze specjalny wysłannik Ojca Świętego ksiądz kardynał Tarcisio Bertone. Jeszcze jako sekretarz Kongregacji Nauki Wiary wielokrotnie spotykał się on z wizjonerką przed ogłoszeniem tzw. trzeciej tajemnicy fatimskiej w 2000 r. Jej tekst wraz z komentarzem prefekta Kongregacji Nauki Wiary ks. kard. Josepha Ratzingera, dokumentem Siostry Łucji oraz historycznym wprowadzeniem ks. kard. Bertonego ukazał się w wydanej przez Kongregację Nauki Wiary publikacji "Orędzie z Fatimy".

Radio Watykańskie poprosiło papi eskiego wysłannika na uroczystości pogrzebowe Siostry Łucji o rozmowę. Na pytanie, jak wspomina wizjonerkę z Fatimy, ks. kard. Bertone odpowiedział:

- Jest to wspomnienie osoby pogodnej, jaśniejącej, pełnej radości z dzieła, do którego została przeznaczona. Powiedziałbym: misjonarki w życiu Kościoła i świata, którą równocześnie wypełniała przyjaźń: przyjaźń z Jezusem i przyjaźń z Maryją, Matką Jezusa i naszą Matką. Była kobietą wyjątkową i równocześnie prostą, pełną modlitwy, łaski, przyjaźni z ludzkością jako depozytariuszka wielkiej nadziei dla ludzkości.

 

Łucja obrała życie modlitwy i milczenia. Jak, zdaniem Księdza Kardynała, udawało się jej to pogodzić z nadzwyczajnym objawieniem, którego była powierniczką i świadkiem?

- Sądzę, że przeżywała je w wielkiej pobożności maryjnej i w poczuciu misji, w którą została włączona, czyli misji przekazania światu tego orędzia. Myślę, że słuchacze, a także wielu innych chrześcijan, wiedzą, iż jednym z ostatnich opracowań tej wizjonerki z Fatimy, kobiety prostej, ale pełnej Bożej intuicji, jest jej książka "Apele orędzia z Fatimy". Ona bardzo mocno odczuwała to wezwanie do modlitwy, pokuty i nawrócenia. Czuła się wezwana do misji głoszenia i rozpowszechniania orędzia Matki Bożej z Fatimy. Uczyniła to także poprzez tę książkę. Przetłumaczona na kilka języków zawiera całą jej wiedzę i powiedziałbym nawet misję, do której została powołana. O pozwolenie na publikację tej książki zwróciła się do Stolicy Apostolskiej i do Ojca Świętego, aby w ten sposób orędzie fatimskie mogło się rozpowszechnić, docierając do tysięcy ludzi, którzy jej książkę przeczytają.

 

Jakie dziedzictwo duchowe pozostawiła nam Siostra Łucja?

- Moim zdaniem, jest to dziedzictwo wielkiej zażyłości z Bogiem i Maryją, Niewiastą obleczoną w słońce, pierwszą Współpracowniczką Jezusa w głoszeniu królestwa, a poprzez to główną współpracowniczką w dziele zbawienia. Ona widziała Maryję z uwagi na swą prostotę serca, wraz z pozostałymi dwoma pastuszkami została przez Maryję uprzywilejowana. Zostawia nam dokładnie takie wspomnienie i takie zadanie: abyśmy wraz z Maryją byli współpracownikami dzieła zbawienia. Co za tym idzie, pozostawia duchowość "bycia z" i "bycia dla"; bycia z Bogiem dla zbawienia świata poprzez najprostsze formy: modlitwę, uświęcenie życia i pracy, pokutę, wynagrodzenie za grzechy świata... Jest to więc pomoc, która może przemienić serce człowieka w każdej epoce dla zbawienia świata.

 

Kiedy Maryja ukazała się w Fatimie pastuszkom, był rok 1917, epoka zupełnie odmienna. Jednak z czasem napływ pielgrzymów do Fatimy wcale się nie zmniejszył, wprost przeciwnie. Dlaczego tak się dzieje?

- Ponieważ obecność Boga, wołanie Boga do ludzkości jest wołaniem odwiecznym. Wołaniem, które tak samo jak podczas stworzenia, jak w wieku ubiegłym, wzywa ludzi do współpracy z Bożym działaniem. Bóg, nasz Ojciec i Stwórca, stworzył człowieka na swój obraz, rozumnego i wolnego, wezwał go do współpracy w przemienianiu świata. Ponieważ, jak słyszeliśmy w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, pierwsi rodzice powiedzieli Bogu "nie", trzeba temu "nie", które miało tak bolesne konsekwencje dla ludzkości, przeciwstawić "tak", które złączy się z "tak" Jezusa, wcielonego Syna Boga, oraz z "tak" Maryi. Jeśli ludzie każdej epoki i w każdej epoce mówiliby Bogu "tak", świat przemieniałby się, i to przemieniałby się w duchu Ewangelii i w duchu błogosławieństw.

 

Jan Paweł II jest szczególnie związany z maryjnym sanktuarium w Fatimie. Trzykrotnie spotkał się z Siostrą Łucją. Co możemy powiedzieć o tej szczególnej więzi?

- Biskup ubrany na biało z trzeciej tajemnicy fatimskiej od razu został zidentyfikowany przez pastuszków jako Papież. Oni jednak nie wiedzieli, o którego Papieża chodzi. Smutne wydarzenia z 13 maja pozwoliły rozpoznać w Janie Pawle II człowieka w białej szacie, na którym spełniło się proroctwo w czasie zamachu. To było dokładnie 13 maja; na marginesie dodajmy, że i Łucja umarła 13 lutego... Ojciec Święty powiedział, że matczyna ręka Maryi tak poprowadziła kulę, aby nie upadł martwy, jak mówiła przepowiednia, ale był ocalony, według proroctwa, dzięki modlitwie i pokucie ludzkości. Męczeństwo naszego Papieża, którego częścią jest również jego choroba, stanowi dar dla całej ludzkości. Było ono znakiem bliskości Siostry Łucji z tym Papieżem, bez wątpienia z każdym Papieżem, ale szczególnie z Janem Pawłem II.

Rozmawiał G. Peduto

Tekst za Radiem Watykańskim

Matka Przeorysza i Wspólnota Sióstr Karmelitanek Bosych w Coimbrze

 

Drogie Siostry! 

Piszę do Was z Polski, gdzie przeprowadzam wizytację pasterską w naszej krakowskiej prowincji. Dzisiejszego popołudnia, będąc wiele godzin w podróży, po otrzymaniu wiadomości o śmierci naszej Drogiej Siostry Łucji, rozmyślałem na temat jej postaci i tego wszystkiego, co ona przywołuje nam w pamięci. Niemalże siłą rzeczy przypominamy sobie cudowną historię trójki biednych dzieci, których niewinne i pobożne serca zamieniły się w miejsce promieniowania Maryi, Matki zmiłowania i miłosierdzia.

Jesienią 2003 r., z okazji 75-lecia pierwszej profesji Siostry Łucji, miałem szczęście celebrować Eucharystię wraz z Waszą Wspólnotą. Spotkanie to pozwala mi dać osobiste świadectwo. Wraz z dziękczynieniem za jej powołanie, które wtedy uczciliśmy, najbardziej zachwyciła mnie prostota i naturalność jej osoby. Niewątpliwie głęboko przeżywała modlitwę wstawienniczą i dziękczynną oraz nosiła w swym sercu intencje przesłania z Fatimy. Jednak wszystko to odbywało się w największej prostocie. Do tej naturalności i spontaniczności należało jej poczucie humoru. Jednocześnie podczas Eucharystii, a także podczas późniejszego spotkania na rekreacji, promieniowała radością, świadczącą o jej prostoduszności, wielkiej ufności oraz duchu braterstwa. Wierzę, że św. Teresa od Jezusa była jak najbardziej usatysfakcjonowana z takiej postawy naszej Siostry. A tym samym, co najważniejsze, jej postawa bez wątpienia odzwierciedla postawę Maryi z Nazaretu, naszej Matki i Siostry w wierze i naszego duchowego wzoru oddania się Jezusowi i Jego królestwu braterstwa i sprawiedliwości.

Nie ukrywamy radości z faktu, że Siostra Łucja była w sposób szczególny naszą Siostrą. Cieszymy się, że fatimskie przesłanie zostało przeżyte przez nią w sposób tak ludzki, prosty i głęboki. W tym momencie pragnę przekazać Wam, poprzez to osobiste świadectwo, że cały Karmel łączy się z Waszą Wspólnotą, Kościołem oraz całym narodem portugalskim. Przed tron łaski zanosimy naszą Siostrę, a zarazem my sami polecamy się jej wstawiennictwu.

 

Luis Aróstegui,

przełożony generalny

Zakonu Karmelitów Bosych

Przemyśl, 14 lutego 2005 r.

Upomnienia, ostrzeżenia, apele Siostry Łucji

 

"Wszystko idzie na opak... Cnota jest ścigana, występek sławiony, prawdy nie ma, kłamstwo ma trzy języki... księgi są bez mędrców, a mędrcy bez ksiąg... Zwierzęta udają ludzi, a ludzie zwierzęta". Te słowa, napisane w wiekach średnich, są jak proroctwo, które wypełnia się w naszych czasach. Można by uczynić je mottem obfitej korespondencji Siostry Łucji, która począwszy od lat 30. XX wieku nie przestawała upominać świata, że droga wybrana dziś przez ludzkość prowadzi ku zagładzie.

Nie trzeba być teologiem, by dostrzec, jak bardzo świat współczesny odszedł od Boga; więcej, jak bardzo pewne środowiska zabiegają o to, aby zepchnąć Boga na margines naszego życia. Wiele wskazuje na to, że rzeczywiście działa w świecie jakiś "system" będący wrogiem naszego zbawienia. Jeśli on istnieje, to chce zniszczyć to, co dla człowieka najważniejsze - usunąć z jego życia drogę do nieba! Czy Siostra Łucja - wizjonerka i misjonarka Fatimy - mogła patrzeć obojętnie, jak zamyka się ludziom drogę do życia wiecznego? Nie, nie mogła. Z polecenia Jezusa i Jego Matki sięga po pióro...

"Pan Jezus nadal przekazuje swoje słowa mej duszy" - pisała 1 grudnia 1940 r. Dlatego nie wystarczy zapoznać się z treścią objawień w 1917 r. w Fatimie. Powinniśmy przyjrzeć się temu, co ze swej klasztornej celi Siostra Łucja przekazywała światu. Jej korespondencja była ogromna, a pozostawione przez nią zapiski tak liczne, że to, co znamy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej... Poznajmy apele Siostry Łucji skierowane do jej umiłowanej ojczyzny, a zobaczymy, do jakiego stopnia odnoszą się one także do jej "drugiej ojczyzny" - Polski.

 

"Mamy powody do obaw"

 

Siostra Łucja surowo ocenia swój naród: "Patrząc na nas w ogólności, mając na uwadze nasz kraj jako całość, mamy wszelkie powody do obaw. Czy przestaliśmy obrażać Boga? Czy zamiast grzesznego życia, jakie dotychczas prowadziliśmy, rozpoczęliśmy życie pokuty, której domaga się prawdziwe zadośćuczynienie? Czy modlimy się z pokorą, skruchą i wytrwałością? Małe grupy tak. Większość, jako całość, nie. Widząc to wszystko, mamy powody do obaw" (list z 19 października 1943 r.).

Jakie grzechy są najpoważniejsze? Łucja wymienia najpierw grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu: "Starajmy się wyrugować grzech nieczystości, musimy rozważnie podjąć wszelkie kroki, jakie mamy do dyspozycji, by położyć mu kres...". Ale nie mniej wołają o pomstę do nieba grzechy przeciw bliźnim: "Niesprawiedliwość, brak miłosierdzia wobec biednych, wdów i sierot, ludzi prostych i bezradnych tysiąc razy cięższe i obraźliwe w oczach Boga. Ale nikt na to nie baczy..." (list z 1961 r.).

Apele wizjonerki sprawiły, że w 1967 r. podczas poświęcenia Matce Bożej zarządów miast portugalskich ludzie wyznali swoje narodowe grzechy: "Łamie się prawa, nadużywa władzy. Rodzina jest rozbijana, lekceważy się przełożonych, unika się odpowiedzialności, depcze się ludzi prawa, bogaci roztrwaniają majątki, zapomniano o ubogich i pokornych. Nęka się sprawiedliwych, gorszy niewinnych. Zatracono Boski i wieczny sens tego, co ludzkie, ograniczono życie do zajmowania się rzeczami tego świata, odsuwając na bok odkupienie i zbawienie w Chrystusie".

Obraz naszej Ojczyzny odbija się w tych słowach jak w lustrze...

 

Ratunek w Niepokalanym Sercu Maryi

 

Poniższe słowa napisała Łucja 19 października 1943 r. Dziś możemy odczytać je jako mówiące o naszej Ojczyźnie...

"Co się tyczy trudnych czasów, przez które przechodzimy, to pamiętajmy, że Bóg jest jedynym, który może nas uratować za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!

Ufności! Ale, jak wiecie, obietnica jest warunkowa: jeśli przestaną obrażać Boga, jeśli będą czynić pokutę, jeśli poświęcą się modlitwie".

Fatimska wizjonerka najbardziej podkreśla znaczenie modlitwy. 1 lipca 1958 r. pisała: "Musimy więcej się modlić i prosić Boga, aby nas nie karał, lecz aby nas ocalił, tak w życiu doczesnym, jak i wiecznym". Natomiast 29 września 1958 r. zanotowała: "Modlimy się i błagamy Boga o pokój, nie tylko dla narodu, ale dla niespokojnych duchów i sumień". O co należy się modlić? W tym samym liście Siostra Łucja podaje intencję: "Niech Bóg oświeci ślepych... i da pokorę pysznym, by mogli dostrzec właściwą drogę i uniknąć zła".

Jednak modlitwa, by była skuteczna, musi iść w parze z czynem. 29 lipca 1968 r. Łucja pisała: "Najbardziej musimy się modlić i prosić Matkę Najświętszą o pokój na całym świecie. Trzeba go jednak także wysłużyć, a tego prawie nikt nie chce zrozumieć. Jest wiele nieporozumień, nawet wśród tych, którzy mają obowiązek wiedzieć, co jest dobre, i być dobrymi... Bóg jest dobry i ma wiele sposobów, przez które może nas zbawić, nie mam jednak wątpliwości, że domaga się On od nas współpracy". Jak pisze 12 czerwca 1967 r., "kiedy wszystko wydaje się stracone, wtedy zdarza się cud... Tu leży moja ufność, ale ufność domaga się modlitwy, pokuty, a nade wszystko tego, co prowadzi do porzucenia grzechu. To właśnie jest najbardziej konieczne do uzyskania łaski. Niech Bóg sprawi, aby wszyscy to zrozumieli".

"Jeżeli nie chcemy zejść z tych dróg - dodaje w innym liście - to jak możemy oczekiwać, że Bóg i Najświętsza Maryja Panna nas zbawią?! Dobrze wiem, że Miłosierdzie Boże jest większe od wszelkiej ludzkiej nędzy i wszelkiego zła. Wiem jednak i to, że On domaga się naszej współpracy i naszej pokuty!".

 

Apel do kapłanów i zakonników

 

W liście z 1 grudnia 1940 r. wizjonerka pisze, jak bardzo miłe jest Jezusowi i Sercu naszej ukochanej Matki Niebieskiej postanowienie odnowienia poświęcenia diecezji i parafii Niepokalanemu Sercu Maryi. Jednak, dodaje Łucja, "pomimo to serca Pana Jezusa i naszej Niebieskiej Matki są wciąż smutne i bolejące. Portugalia, jako całość, nie odpowiada na ich łaski i miłość. Często ubolewają nad grzesznym życiem, jakie prowadzi większość ludzi, nawet ci, którzy uważają się za praktykujących katolików. Ale przede wszystkim narzekają bardzo na letniość, obojętność i wygodne życie kapłanów i zakonników". W objawieniu, jakie miało miejsce 29 marca 1942 r., Maryja skupia się właśnie na tym temacie. Mówi do Łucji: "Zwróć uwagę na obojętność, letniość i szukanie wygody tych dusz, które powinny nieść światło narodom i ludzkości, a które zamiast tego są magnesem przyciągającym na nas Bożą sprawiedliwość". To dlatego w niemal każdym liście Siostry Łucji pojawia się apel o taką zmianę życia osób zakonnych i kapłanów, by stali się oni czytelnym znakiem Bożego królestwa.

 

Obowiązki rządzących

 

Siostra Łucja wiele razy wskazuje na rolę rządzących państwem, oni bowiem mają władzę zdolną postawić tamę złu. W jednym z listów Łucji czytamy: "Gdyby rząd Portugalii w zjednoczeniu z wszystkimi biskupami ogłosił dni pokuty i publicznej modlitwy, które byłyby odmawiane na ulicach w czasie zbliżającego się karnawału, i zarzuciłby pogańskie zabawy, uzyskaliby łaskę pokoju dla Portugalii i Europy".

Wątek rządzących krajem powraca raz po raz w listach fatimskiej wizjonerki. "Musimy ufać i skierować nasze modlitwy do nieba, większe niż kiedykolwiek przedtem, prosząc Boga i Matkę Najświętszą, aby opiekowała się tymi, którzy nami rządzą, i udziela im siły i mądrości... Trzeba koniecznie wypędzić z kraju publiczne życie w grzechu i wszystko, co je promuje i popiera: rozwody, domy rozpusty, nielegalne związki itd.". Wielką rolę mają tu do odegrania władze, ale i zwykli obywatele mogą zrobić wiele. Pisząc pod koniec grudnia 1961 r. do hiszpańskiej przyjaciółki, Łucja stwierdza: "aby otrzymać bardziej skuteczną pomoc z nieba, konieczna jest całościowa reforma społeczeństwa prowadząca do lepszego życia. Pracujmy w tym kierunku; niech każdy robi wszystko, co jest w zasięgu jego możliwości".

Wspomnijmy jeszcze, że według Siostry Łucji jednym z najpoważniejszych grzechów jej ojczyzny było odrzucenie imienia Bożego w konstytucji z 8 lipca 1959 r. Jej zdaniem, przez to przestępstwo "Portugalia oficjalnie odżegnała się od poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi", które zapewniło pokój podczas II wojny światowej. Dlatego, ostrzegała wizjonerka, "Portugalia będzie cierpieć skutki obcych wojen".

 

Zadania środków masowego przekazu

 

Choć obraz kreślony przez wizjonerkę z Fatimy nie napawa optymizmem, jest wiele powodów do nadziei. Zdaniem karmelitanki z Coimbry, wśród grzeszników kwitną święci. "Nigdy grzech, rozpusta i zbrodnia nie rozrosły się w świecie tak jak dziś - pisze w jednym z listów - ale nigdy też jednak nie było tylu świętych co współcześnie. W ogrodzie Kościoła zawsze, nawet wśród największych burz, kwitną kwiaty. Trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób ich odnaleźć". Dodaje z uśmiechem, że trzeba nam pamiętać, że święci, głęboko pokorne dusze, nie interesują dziennikarzy. Nie o nich mówią nagłówki gazet i pierwsze wiadomości telewizyjnych dzienników. Co nie znaczy wcale, że ich nie ma i że nie odgrywają oni roli ważniejszej niż wielcy tego świata.

 

Apel o narodową kampanię

 

Dnia 21 kwietnia 1961 r. Łucja pisała: "Konieczna jest wielka ogólnonarodowa kampania przeciwko szerzącemu się złu i w obronie dobra, które stopniowo znika z życia narodu. Dlaczego nie stworzyć grup kobiet i młodych ludzi we wszystkich rejonach kraju, którzy pracowaliby dla tej sprawy, sami zaczynając dawać dobry przykład? Modlitwa jest konieczna, ale nie dyspensuje ona od działania. Jedno złączone z drugim doprowadzi do zwycięstwa, ale muszą być one połączone". Łucja przypomina słowa anioła wypowiedziane do Tobiasza: "'Kiedy grzebiesz umarłego, ja zanoszę twoje modlitwy do Boga'. Z pewnością kopanie grobów zmarłym nie jest, mówiąc właściwie, modlitwą ustną czy myślną, jest jednak wypełnieniem obowiązku miłosierdzia względem bliźniego, podjętym z miłości do Boga. W ten sposób wszelka praca przemienia się w modlitwę, którą nasz anioł ofiaruje Bogu za nas i w naszych intencjach. Mamy przeciwstawiać się fałszywym naukom, uczyć ludzi odwracania się od złych uczynków i kierować ich kroki ku drodze sprawiedliwości rozumianej jako to miłosierdzie, w którym człowiek poświęca się i ofiaruje się dla dobra innych, by pomagać sobie nawzajem. Wszystko to może służyć jako idea dla nowego moralnego przebudzenia, które wielce przysłuży się pokojowi dla naszego ludu i naszego kraju".

Tak więc - apeluje Siostra Łucja - trzeba, nie zważając na nic, zacząć od siebie, bo "jeśli w Sodomie i Gomorze znalazłoby się dziesięciu sprawiedliwych, oba miasta ocalałyby mimo swoich przerażających grzechów.

 

Głos wizjonerki niewygodny dla świata

 

Ojciec Święty naucza, że "znajdujemy się w samym centrum historii zbawienia", dlatego wezwania dobiegające z Fatimy nabierają szczególnej wagi. Skoro - jak mówi Papież - "wskazówki dziejowego zegara (...) odsłaniają nie tylko opatrznościowe przemiany w dziejach całych narodów, ale nowe i stare zagrożenia", to przesłanie fatimskie musi być głoszone z nową mocą. W czasach obecnych, uczy Jan Paweł II, "Sanktuarium fatimskie jest miejscem szczególnym, o niezwykłej wartości: niesie z sobą orędzie ważne dla epoki, w której żyjemy".

To orędzie - i jego współczesne owoce - trzeba nam "ogłaszać na dachach", bowiem poznanie tego, co kryje się za aktualnymi wydarzeniami, otwiera ludzkie serca na przyjęcie kolejnego wylania łaski. Dostrzeżenie działania w świecie "wulkanu nadprzyrodzoności" umożliwia Bogu jeszcze pełniejsze objawienie mu swego miłosierdzia.

W tym kontekście przypomnijmy, jak zareagowała Siostra Łucja, kiedy dokonany przez Papieża Jana Pawła II w 1984 r. akt poświęcenia miał ujawnić z wielką mocą owoce wstawiennictwa Niepokalanego Serca Maryi w świecie, i co wówczas zrobiły światowe media. Czytamy w dokumentach fatimskich, że wizjonerka "stała się bardzo niespokojna, że prawda ta nie dotrze do świata". Siostra Łucja pragnęła, by świat uznał rolę Serca Maryi w zmianach dokonujących się w świecie. W 1989 r. chciała "wystąpić publicznie", by przekonywać ludzi o prawdziwym źródle zachodzących przemian. Czytamy w dokumentacji: "Siostra Łucja niepokoiła się, że świat nie rozpozna w wydarzeniach po 1989 r. wstawienniczej mocy Niepokalanego Serca Maryi, któremu został zawierzony pokój".

Jak czytamy we wspomnianych dokumentach, "Siostra Łucja wie, że jej czas, w którym może wypełnić swe powołanie do bycia Bożym narzędziem zaprowadzenia na świecie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi, jest teraz ograniczony", usiłuje więc wykorzystać każdą chwilę swego życia, odpowiedzieć na każdy znak, jaki daje jej Pan. Lawina wydarzeń po 1989 r. każe jej publicznie zabrać głos...

Tymczasem, co bardzo znamienne, żadne pismo i żadna stacja telewizyjna nie chciały mówić o roli Maryi w przemianach po 1989 r. Możemy pytać, dlaczego wielcy tego świata nie chcieli ogłosić tej wielkiej prawdy. Czego się lękali? Czyżby bali się religijnego przebudzenia ludzkości, nowej wiosny chrześcijaństwa, wielkiego kroku w poznaniu i umiłowaniu Matki Najświętszej, a tym samym przybliżenia godziny zwycięstwa Jej Niepokalanego Serca?

Siostra Łucja była przekonana, że wszyscy powinni odkryć rolę Matki Bożej w wydarzeniach na świecie. W ten sposób Niepokalane Serce Maryi odebrałoby należną mu cześć na całym świecie - tak jak pragnie tego Bóg. Kontestacja tej prawdy okazała się jednak ogromna.

A dziś? Czy znowu media nie zatrzymały się tylko na tym, co zewnętrzne i co trąci sensacją? Nikt nie stawia publicznie pytania o prawdziwą misję Siostry Łucji, misję, dla której żyła i cierpiała przez 90 lat. Nikt nie chce postawić pytania o rolę Serca Maryi w zmianach dokonujących się w świecie...

 

Godzinę śmierci wyznaczył Pan

 

Mówiło się, że miała żyć, aż spełni się całość fatimskich zapowiedzi. Żyła, bo nabożeństwo pierwszych sobót wciąż pozostawało niezatwierdzone dla całego Kościoła. Ale Bóg ją zabrał jakby przed czasem. Czy zawiesił realizację obietnic ogłoszonych w Fatimie? A może w ogóle poddał się, widząc, że w naszych czasach dla ludzkości "nie istnieje"? Czy po śmierci Siostry Łucji mamy spodziewać się ognia z nieba, apokaliptycznych wstrząsów, klęski głodu i opętania ludzkości duchami wojny?

Teraz Siostra Łucja żyje już pełnią życia. Zgodnie z obietnicą, którą usłyszała 13 czerwca 1917 r., droga, którą szła, zaprowadziła ją do nieba. Tego możemy być pewni, choć Kościół przez najbliższych kilka lat formalnie nie ogłosi jej błogosławioną. Pamiętamy jednak słowa Maryi: "Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga". I bez wątpienia zaprowadziła!

Od razu pojawia się jeden z przepięknych wątków fatimskich, tych, które czynią orędzie z Cova da Iria tak doniosłym i wciąż aktualnym. W Fatimie Matka Boża pokazała nam drogę, która w sposób absolutnie pewny doprowadzi nas przed bramy nieba. Kto na nią wstąpi i będzie nią kroczył przez wszystkie dni, ten nie zbłądzi. W chwilach trudnych droga zamieni się w bezpieczny azyl, w biblijne miasto ucieczki, gdzie każdy grzesznik znajduje schronienie przed karą. To szlak Niepokalanego Serca Maryi. Dziwnie może brzmi połączenie serca i drogi, ale przecież w duchowości chrześcijańskiej serce to przede wszystkim postawa, zespół cnót, a więc to, co wyznacza kierunek myślenia, sposób odczuwania, rodzaj zachowań. Niepokalane Serce jest drogą doskonale świętą, drogą obcą grzechowi, szlakiem nieustannego wzrastania w łasce. Siostra Łucja wkroczyła na nią w dzieciństwie i nigdy z niej nie zboczyła ani na moment. Stąd niewzruszona pewność: ona jest już w niebie! Podobną pewność mamy wobec nas samych: jeśli będziemy kroczyć drogą fatimską, naszym udziałem będzie królestwo Boże!

Siostra Łucja otrzymała już swoją nagrodę za 98 lat życia wiernego Bogu, z których 90 było związanych z misją przekazaną jej przez Maryję. Ktoś powie: Ale fatimska wizjonerka nie wypełniła swej misji do końca! Czy Bóg nie skarci jej za to surowo w dniu sądu?

Właśnie, czy misja Siostry Łucji została do końca wypełniona, czy nie? Jeśli tak, to rozumiemy, dlaczego umarła: gdy wykonała to, co jej zlecono, Bóg wezwał ją do swego odpoczynku. Ale jeśli powołanie, jakie było udziałem Łucji, nie zostało w pełni zrealizowane? Co wtedy?

Przypomnijmy, że Siostra Łucja mogła właściwie umrzeć już w maju 1981 r., w dniach, kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II walczył o życie. Wtedy ofiarowała swe życie za życie Papieża, gdyż - jak powiedziała - "on jest ważniejszy". Bóg nie przyjął jej ofiary, bo jej nie potrzebował, ale nie zdziwiłoby nas, gdyby Ojciec Święty przeżył kosztem daru złożonego z życia wizjonerki. Ona mogła już odejść, wiedziała bowiem, że Papież, któremu życie zostało na nowo darowane, który czuje się dłużnikiem Matki Najświętszej i który całym sobą zwrócił się w stronę Fatimy, tam odnajdując sens swego cudownego ocalenia - ten Papież na pewno (!) podejmie zadania, które Najświętsza Maryja Panna nałożyła na Stolicę Świętą. Mogła być pewna, że Jan Paweł II poświęci Rosję Niepokalanemu Sercu, że prędzej czy później zatwierdzi nabożeństwo pierwszych sobót. Świadomość tego faktu pozwalała jej śpiewać za Symeonem: "Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze twemu w pokoju, bo oczy moje ujrzały zbawienie".

Mogła też przejść przez próg wieczności trzy lata później, kiedy Jan Paweł II wypełnił naglące żądanie Pani z Fatimy i poświęcił Niepokalanemu Sercu Maryi Rosję i cały świat. Sama zresztą Łucja pisała wówczas, że "poświęcenie Rosji jest pierwszym triumfem Niepokalanego Serca Maryi". Jeśli przypomnimy sobie, że według zapowiedzi fatimskich ów triumf jest zwieńczeniem całości orędzia, nagrodą za zaangażowanie całego Kościoła w realizację przesłania z Fatimy i znakiem zwycięstwa Boga nad szatanem usiłującym zawładnąć światem, to wzmianka Siostry Łucji o pierwszym triumfie nabiera kapitalnego znaczenia. W dniu 25 marca 1984 r. na skutek działania Ojca Świętego Jana Pawła II Bóg już uruchomił proces, który prowadzi niechybnie do objawienia się pełni zwycięstwa Niepokalanego Serca Jego Matki. Boży zegar zaczął pchać wskazówki czasu, godzina dwunasta - godzina zwycięstwa - wcześniej czy później wybije, nikt i nic nie jest już w stanie przeciwstawić się Bożemu postanowieniu, by na naszych oczach dokonał się triumf Niepokalanej. Zapowiadały go liczne objawienia, głosili go niezliczeni święci z naszym Maksymilianem Kolbem na czele. Triumf nadejdzie, właściwie już się zaczął, więc Siostra Łucja może odejść. Miała prawo, w końcu liczyła już 77 lat. Zapowiadany triumf Niepokalanego Serca Maryi był już tak blisko, że widać go było z wyżyn świętości. Dlatego fatimska wizjonerka mogła opuścić ziemię.

Ale Bóg znowu pozostawił ją na "jakiś czas". My zaś znowu stawiamy pytanie: dlaczego? Czy chodziło o to, by wspomniany triumf był jeszcze pełniejszy? Skala Boża wydarzeń jest duża i - podobnie jak morze łask wylane przez Pana - może wielka lub nieskończenie wielka. Pewnie niektórzy z nas znają ten ciekawy wątek z objawień przy Rue du Bac z 1830 r., gdzie Bóg uzależnił od naszych modlitw skalę swoich darów płynących przez ręce Maryi, ale łatwiej powołać się na samą Fatimę i przypomnieć słowa Matki Najświętszej z sierpnia 1917 r. Maryja ogłosiła, że zapowiedziany na październik "cud, aby wszyscy uwierzyli", miał być o wiele większy niż odnotowany późnej przez historię. Jednak postępek masońskiego administratora z Ourem, który porwał dzieci z miejsca objawień, uczynił cud wiele mniejszym, niż planowało Niebo. Pamiętajmy, omawiana zasada działa dwustronnie: współpraca ludzi może cud powiększyć, łaski pomnożyć, zwycięstwo uczynić jeszcze pełniejszym i dłuższym.

A więc Bóg zachował nam jeszcze Siostrę Łucję, by powiększyć rozmiary zwycięstwa Niepokalanego Serca Maryi? Być może, a na potwierdzenie tego możemy przytoczyć co najmniej kilka faktów.

Po pierwsze, być może potrzebna była jeszcze jej modlitwa i ofiara, jakże ważna w realizacji jej fatimskiej misji. (Ten wątek zostanie omówiony oddzielnie.)

Po drugie, może orędzie fatimskie miało nabrać niespotykanej dotąd świeżości i czytelności. Lata po roku 1984 przyniosły ze sobą najpierw nowe wspomnienia o matce, o ojcu Siostry Łucji. Książki te, napisane w latach 90., dały światu zgodnie z zamierzeniem autorki wzór świętego życia w rodzinie. W czasach, kiedy "przyszłość Kościoła idzie przez rodzinę" (Jan Paweł II), ostatnie wspomnienia wizjonerki z Fatimy mają naprawdę kapitalne znaczenie.

Po trzecie, w Roku Jubileuszowym 2000 Kościół wyniósł na ołtarze dwoje pastuszków: Franciszka i Hiacyntę. W ten sposób jasno sformułował czytelne przesłania dla ludzkości. Okazuje się, że już małe dzieci mogą wspiąć się na wyżyny świętości, co w konsekwencji oznacza, że w procesie wychowawczym należy dać im szansę przeżywania największej przygody życia - zdobywania heroicznych cnót. W świecie, który nie stawia wymagań i ze wzgardą odwraca się od pracy nad sobą, fatimska droga okazuje się wielką szansą na zmianę mentalności przyszłego pokolenia.

Po czwarte, w tym samym 2000 r. Ojciec Święty ujawnił treść trzeciej części tajemnicy fatimskiej mówiącej o największych w historii Kościoła prześladowaniach chrześcijan w wieku XX, ukazującej rolę Papieża jako przewodnika zagubionej ludzkości, tłumaczącej rolę Matki Najświętszej w powstrzymywaniu kary Bożej należnej naszemu pokoleniu.

Po piąte, również w 2000 r. została opublikowana książka napisana przez Siostrę Łucję. Jej "Apele orędzia fatimskiego" nie tylko systematyzują i konkretyzują przesłanie Matki Bożej z Fatimy, ale też jednoznacznie wskazują na jego niekończącą się aktualność.

Dodajmy, że wszystkie te "nowe" wątki fatimskie wciąż czekają na pogłębioną refleksję chrześcijan. Gdy ta zostanie pełniej podjęta, orędzie fatimskie stanie się aktualne bardziej niż kiedykolwiek, konsekwentnie nasze zaangażowanie w nie będzie większe niż w poprzednich latach, czas triumfu przyspieszony, zaś wielkość zwycięstwa Niepokalanego Serca znacznie powiększona.

Być może istnieje jeszcze jedna zasadna interpretacja śmierci Siostry Łucji. Ona sama zapewniała wielokrotnie, że wszystkie swoje cierpienia ofiarowuje każdego dnia w intencji Ojca Świętego, bo on jest "ważniejszy od niej". Już tylko w świetle tej wypowiedzi możemy mieć niemal pewność, że karmelitanka z klasztoru w Coimbrze ofiarowała swą chorobę i ostatnie dni życia w intencji zdrowia Papieża Jana Pawła II. Możemy zaryzykować stwierdzenie, że Siostra Łucja dalej by żyła, gdyby nie ostatnia choroba Ojca Świętego. Wiemy już, że media nie przekazywały pełnej prawdy o zdrowiu Jana Pawła II - że jego stan był bardzo poważny, że otarł się o śmierć. Siostra Łucja ofiarowała swe życie w zamian za życie Papieża. I tym razem Bóg ofiarę przyjął!

Jeśli mielibyśmy rację, że tak właśnie było, konsekwencje odejścia Siostry Łucji są bardzo znaczące. Oznaczałoby to, że Ojciec Święty rodem z Polski ma jeszcze coś do zrobienia w sprawie Fatimy! Tak jak jego pontyfikat miał być związany z aktem poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, tak być może ten sam Papież ma zatwierdzić dla całego Kościoła nabożeństwo pierwszych sobót! Bóg po raz kolejny darował mu życie za wstawiennictwem Pani Fatimskiego Orędzia, by przedłużona posługa Ojca Świętego zaowocowała kolejnym wielkim wydarzeniem związanym z orędziem z Fatimy. Oznaczałoby to także, że skoro Jan Paweł II ma do spełnienia ważną misję, powinniśmy pójść w ślady Siostry Łucji i zwiększyć nasze modlitwy w jego intencji, ofiarować za niego nasze trudy i bóle, podjąć wyrzeczenia i posty, a nawet sięgnąć po największą wartość - nasze życie, by złożyć je w rękach Boga w zamian za przedłużenie czasu świętej posługi Papieża naznaczonego piętnem fatimskim.

W tym momencie dotykamy najważniejszego chyba wątku powiązanego z misją Siostry Łucji, wątku dotyczącego każdego z nas. Chodzi o naszą współpracę, o nasze zaangażowanie w orędzie fatimskie.

Siostra Łucja wielokrotnie wspominała o tym, że każda z obietnic ogłoszonych w Fatimie jest warunkowa. Wypełnienie się orędzia z Cova da Iria zależy od zaangażowania się w orędzie fatimskie nie tylko Ojca Świętego, lecz także poszczególnych wiernych. Również my jesteśmy nie tylko przedmiotem objawień (jako uczestnicy i twórcy historii XX w. i lat następnych), ale i ich podmiotem: Maryja zaprasza nas do jego realizacji. W jaki sposób mamy podjąć fatimski apel? Najpierw przez wsparcie Ojca Świętego - modlitwą, pokutą i ofiarą, solidarnością i wsparciem. Potem przez osobiste życie orędziem fatimskim.

Tak należy rozumieć słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który w książce "Przekroczyć próg nadziei" pisze, że "Bóg zawierzył ludziom zbawienie ludzi". Papież dodaje: "Chrześcijaństwo jest religią Bożego działania i oraz ludzkiego działania". W ten sposób mamy naśladować samą Najświętszą Maryję Pannę, która czynnie zaangażowała się w wypełnianie planów Bożych. Jan Paweł II uczy: "Udział w tajemnicy nie oznaczał dla Maryi jedynie Jej biernego przyjęcia i zachowania, ale skłaniał Ją do osobistego wysiłku".

"Jeżeli uczyni się to, co wam powiem..." Bóg i człowiek, a ściślej miłość Boga i współdziałanie człowieka, składają się na "rzeczywistość, która współtworzy historię, a zarazem wyjaśnia jej głęboki sens w perspektywie duchowej, niechętnie przyjmowanej przez współczesną mentalność, pozostającą pod silnym wpływem racjonalizmu". To słowa ks. kard. Tarcisio Bertonego, głównego celebransa wtorkowych uroczystości pogrzebowych w Coimbrze. Również on zwraca uwagę na obowiązek zaangażowania się każdego z nas w misję, która była udziałem Siostry Łucji.

Religia współdziałania... Ta definicja Jana Pawła II odnosi się w pełni do tego elementu chrześcijaństwa, jakim od stulecia stała się Fatima. Dzieje Fatimy to współdziałanie Boga i człowieka. Bóg otworzył przed ludzkością nowe drogi, wskazał nowe horyzonty. Jednak to, jak pobiegły losy świata nakreślone w objawieniach fatimskich, zależało (i zależy!) już od każdego z nas.

Oto ludzka godność! Człowiek jest partnerem Boga. Jest współodpowiedzialny za dzieje świata. Od jego "liberum veto" zależy zrealizowanie się lub nie Bożych planów wobec ludzkości.

Co obiecuje niebo?

 

Przypomnijmy sobie wielką obietnicę związaną z nabożeństwem pierwszych sobót. Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła Siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej części tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.

10 grudnia 1925 r. objawiła się Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce. Dzieciątko powiedziało: "Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał". Maryja powiedziała: "Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię Świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia".

 

Przypomnijmy sobie intencje związane z nabożeństwem pierwszych sobót.

 

W jednym ze swych listów Siostra Łucja pisze o tym, co zostało jej objawione.

"Córko moja - powiedział Jezus - chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:

 

1obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,

2.   przeciw Jej Dziewictwu,

3.   przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,

4.   obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,

5.   bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach".

 

Może należałoby uzupełnić rachunek sumienia spojrzeniem na swe postępowanie w świetle tego, co obraża Niepokalane Serce Maryi? Pomoże nam to w pełniejszym zjednoczeniu z Bogiem - na wzór Maryi. Poniższy rachunek sumienia nie stawia wszystkich pytań związanych z grzechami przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi, ale nawet niewielka próba oceny naszego stosunku do Matki Najświętszej może nam pomóc w lepszym umiłowaniu Maryi.

 

...przeciw Niepokalanemu Poczęciu

 

- Czy znam treść prawdy o Niepokalanym Poczęciu? Czy rozumiem jej sens i znaczenie dla Kościoła i dla każdego człowieka? Czy umiem jej bronić?

- Czy w swoich modlitwach uwielbiam Boga za Niepokalane Poczęcie Maryi? Czy modlę się do Niej pod tym tytułem?

- Czy Maryja Niepokalana jest moim wzorem w dążeniu do świętości?

- Może poprzez złożone przyrzeczenia, śluby, przynależność do bractwa czy stowarzyszenia jestem zobowiązany do obrony dogmatu o Niepokalanym Poczęciu? Czy wywiązuję się ze swych zobowiązań?

- Czy szanuję i kocham każde poczęte życie? Czy widzę w nim dar Boga?

- Czy przeciwstawiam się polityce antyrodzinnej zmierzającej do ograniczenia liczby urodzeń?

- Czy szanuję i kocham moich rodziców za dar poczęcia?

 

...przeciw Dziewictwu

- Czy znam treść dogmatu o wieczystym Dziewictwie Maryi i rozumiem jego znaczenie? Czy umiem go bronić?

- Czy w swoich modlitwach uwielbiam Boga za Maryję zawsze Dziewicę? Czy modlę się do Niej pod tym tytułem?

- Czy Maryja Dziewica jest dla mnie wzorem traktowania nie tylko mojego ciała, ale i mojej duszy?

- Czy jako rodzic wychowuję swoje dzieci w szacunku do czystości?

- Czy uznaję naukę Kościoła związaną z pożyciem przed- i pozamałżeńskim? Czy postępuję według jej wskazań?

- Czy szanuję czystość, czy uznaję ją za cnotę?

- Czy przeciwstawiam się tendencjom do ośmieszania dziewictwa?

 

...przeciw Bożemu Macierzyństwu

 

- Czy znam treść dogmatu o Bożym Macierzyństwie? Czy rozumiem jego sens i znaczenie dla Kościoła i dla każdego człowieka? Czy umiem go bronić?

- Czy w swoich modlitwach uwielbiam Pana za Wcielenie Syna Bożego? Czy modlę się do Maryi pod tytułem Bożej Rodzicielki?

- Czy życie człowieka jest dla mnie świętością? Czy służę mojemu Panu w bliźnich?

- Czy macierzyństwo jest dla mnie wspaniałym darem Bożym?

 

...przeciw maryjnemu wychowaniu dzieci

 

- Czy Maryja jest dla mnie wzorem w wychowywaniu dzieci? Czy umiem bronić Maryi jako modelu wychowania?

- Czy staram się przekazać dz ieciom niepopularne wartości, takie jak pokora, służba, posłuszeństwo i oddanie Bogu?

- Czy moje wychowanie podporządkowuję sukcesowi na tym świecie, zamiast przygotować dzieci do "gromadzenia skarbów w niebie"? Czy pozwalam, aby dzieci stawiały sobie za wzór idoli kreowanych przez świat mediów?

- Czy uczę dzieci miłości i czci do Matki Najświętszej?

- Czy rozmawiam z nimi o Matce Bożej i uczę je, jak bronić Jej w środowisku, które usiłuje wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść do Maryi?

 

...przeciw Maryjnym wizerunkom

 

- Czy dobrze rozumiem naukę Kościoła o obrazach Matki Bożej i umiem jej bronić?

- Czy w moim domu wisi obraz Matki Bożej? Czy pamiętam o nim? Czy jest on dla mnie znakiem obecności Maryi w moim domu? Czy przypomina mi o obowiązku modlitwy do Matki Zbawiciela?

- Czy dbam o przydrożną kapliczkę maryjną?

- Czy nie wstydzę się ośmieszanej przez wielu pobożności ludowej?

- Czy czynię maryjne obrazy przedmiotem handlu i zarobku?

 

I. Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca

 

Zalecane jest, by spowiedź miała miejsce w pierwszą sobotę, nie jest to jednak warunek ważności odprawiania nabożeństwa pierwszych sobót. Można przystąpić do sakramentu pojednania kilka dni wcześniej. Czytamy w zapiskach wizjonerki z Fatimy, że Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektóre dusze miały co do spowiedzi w sobotę, i prosiła, aby spowiedź święta mogła być osiem dni ważna. Jezus odpowiedział:

"Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, że ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują, i że mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi".

W kolejne pierwsze soboty można przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag wobec Niepokalanego Serca Maryi, o których mówi Jezus, lub za każdym razem wynagradzać za zniewagi w ogólności. Można wzbudzić intencję podczas przygotowywania się do spowiedzi lub w trakcie otrzymywania rozgrzeszenia. Przed spowiedzią można odmówić taką lub podobną modlitwę:

"Boże, pragnę teraz przystąpić do świętego sakramentu pojednania, aby otrzymać przebaczenie za popełnione grzechy, szczególnie za te, którymi świadomie lub nieświadomie zadałem ból Niepokalanemu Sercu Maryi. Niech ta spowiedź wyjedna Twoje miłosierdzie dla mnie oraz dla biednych grzeszników, by Niepokalane Serce Maryi zatriumfowało wśród nas".

Można także podczas otrzymywania rozgrzeszenia odmówić akt żalu:

"Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, szczególnie za moje grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi".

 

II. Komunia święta w pierwszą sobotę miesiąca

 

Po przyjęciu Komunii świętej należy wzbudzić intencję wynagradzającą. Można odmówić taką lub podobną modlitwę:

"Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja! Jednocząc się z Twoim Synem, pragnę wynagradzać Ci za grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu.

Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko, by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę, Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać. Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego, że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy, abyś przez wszystkich była czczona i kochana.

Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nie wiedząc, co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś błogosławioną między niewiastami, Matką Boga, której Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego człowieka. Amen".

 

III. Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca

 

Dla ważności nabożeństwa pierwszych sobót wystarczy odmówić jedną część Różańca, czyli pięć wybranych tajemnic.

Po każdym dziesiątku należy odmówić Modlitwę - Akt wynagrodzenia:

 

"O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy,

zachowaj nas od ognia piekielnego,

zaprowadź wszystkie dusze do nieba

i pomóż szczególnie tym,

którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia".

 

Zaleca się odmawianie specjalnego Różańca wynagradzającego za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Odmawia się go tak jak zwykły Różaniec, z tym że w Zdrowaś Maryjo po słowach "...teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen" włącza się poniższe wezwania, w każdej tajemnicy inne.

 

1. Prosimy: Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje Niepokalane Poczęcie!

2. Prosimy: Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje nieprzerwane Dziewictwo!

3. Prosimy: Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoją rzeczywistą godność Matki Bożej!

4. Prosimy: Zachowaj i pomnażaj w nas cześć i miłość do Twoich wizerunków!

5. Prosimy: Rozpłomień we wszystkich sercach żar miłości i doskonałego nabożeństwa do Ciebie!

 

IV. Piętnastominutowe rozmyślania nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca

 

To najtrudniejszy - i najważniejszy! - element nabożeństwa. Ten, kto przyjmie zaproszenie Maryi do uczestnictwa w Jej rozmyślaniu, stanie się uczestnikiem kontemplacji oblicza Chrystusa wspólnie z Matką Najświętszą!

 

Wincenty Łaszewski

NASZ DZIENNIK

Sobota-Niedziela, 19-20 lutego 2005, Nr 42 (2147)

Największa prorokini XX wieku

Misja Siostry Łucji trwa

 

Siostra Łucja to postać, której Bóg zawierzył orędzie mające ocalić ludzkość. Otrzymała ona od Maryi zadanie - niezwykłe i trudne. Jak jedna, nikomu nieznana zakonnica miała przekonać Ojca Świętego do zaangażowania największego autorytetu w Kościele i poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi? Jak Łucja miała przekonać ludzi do praktykowania nabożeństwa pierwszych sobót? Jakimi metodami posłużyła się wizjonerka w swym wieloletnim apostolacie? Jaki testament nam pozostawiła? Pytania ciekawe, a odpowiedzi fascynujące.

Zacznijmy od spojrzenia w dół i zapatrzmy się wraz z fatimskimi pastuszkami w wizję piekła, która poprzedziła orędzie mówiące o mocy nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Widzimy królestwo szatana, któremu Matka Najświętsza wypowiedziała walkę; ta zaś - szatan wie o tym - skończy się jego druzgocącą klęską.

Właśnie, warto zwrócić uwagę na jego zachowanie. Cudowny Medalik - wielki dar nieba - potrzebował sześciu lat, by miliony ludzi skorzystały z jego potęgi. Orędzie Miłosierdzia Bożego - wspaniała manifestacja łaski - potrzebowało na to lat mniej niż dziesięciu. A nabożeństwo do Niepokalanego Serca? Minęło 70 lat i jak pisała sama Łucja, "niewiele się dzieje w tym temacie".

Co to oznacza? Dlaczego tak się dzieje? W tym fatimskim darze nieba musi być coś zupełnie niezwykłego, skoro szatan czyni wszystko, by nie dopuścić do jego rozpowszechnienia. Cóż takiego kryje się w nabożeństwie do Niepokalanego Serca, że ks. kard. Ratzinger powagą najważniejszej kongregacji watykańskiej ogłasza, że jest ono ratunkiem dla świata, że jest ono silniejsze od pancernych dywizji? Szatan boi się tego nabożeństwa i czyni, co w jego mocy, by pozostało tylko w zamysłach Bożej Opatrzności. Fakt pozostaje faktem: reakcja piekła świadczy o tym, że w nabożeństwie pierwszych sobót musi kryć się nawet więcej łask niż w Cudownym Medaliku, w różańcu, w orędziu Bożego Miłosierdzia.

 

Misja Siostry Łucji trwa

 

Co jest skarbem tego nabożeństwa? Może jego mistyka? Może jego kontemplacja? Nabożeństwo pierwszych sobót może zetrzeć w proch bardzo wygodny dla diabła mit mówiący o tym, że doświadczenie mistyczne jest zarezerwowane tylko dla wybranych, a kontemplacja stanowi domenę jedynie zakonników i zakonnic. Nagle te najpiękniejsze skarby wiary okazują się w zasięgu każdego, kto ma odwagę wyciągnąć po nie rękę! Nie dopuścić do tego, ośmieszyć, zasunąć zasłonę milczenia, piętrzyć trudności - oto cel wysiłków szatana. Można by rzec, iż diabeł przesunął swoje czarne dywizje w to jedno miejsce, osłabił inne odcinki frontu, byleby nie zostało zaprowadzone na świecie to nowe nabożeństwo, które pozwoli ludziom "dotknąć nieba". Wspomniane siedemdziesiąt lat opóźnienia to znak odwrotny, niż próbuje nam wmówić logika upadłego anioła. Długa zwłoka to nie argument za tym, by uznać to nabożeństwo za niepotrzebne, lecz dowód na strach szatana przed potęgą Niepokalanego Serca Maryi. Nie trzeba o tym pisać, każdy sam znajdzie odpowiedź, gdy nabożeństwo pierwszych sobót okaże się jego drogą do mistycznego doświadczenia, więcej - drogą do świętości!

Te prawdy miała nam przekazać Siostra Łucja. Po to została na ziemi "jakiś czas". Rzeczywiście, od początku czuła się przynaglona, by dać ludziom ten skarb niebieski. Zaczyna działać. Pierwsze dwadzieścia lat stosuje metodę genialną, ale... nieskuteczną. Opór zła okazuje się zbyt wielki.

Dziś możemy domniemywać, że wybór tej metody nie należał do Siostry Łucji, lecz do Maryi...

Natchnienie, jakie zrodziło się w sercu zakonnicy, było cudowne. Siostra Łucja zrozumiała, że skoro nabożeństwo pierwszych sobót jest tak wspaniałym doświadczeniem, to każdy będzie chciał się nim dzielić z innymi jak wielkim skarbem. Wybrała więc drogę, zdawałoby się - najlepszą i najbardziej skuteczną - drogę osobistego świadectwa. Nic tak nie pociąga jak właśnie ono; nie ma sensu głosić orędzia o nabożeństwie do Niepokalanego Serca na stadionach i w zapełnionych po brzegi katedrach. O nim nie należy słyszeć, ale należy je przeżyć - zostać zaproszonym do tego przez osobiste świadectwo przyjaciela, który kładzie rękę na twoim ramieniu i dzieli się z tobą tym, co jest dla niego bezcennym odkryciem. Gdy uwierzysz świadectwu bliskiej osoby, człowieka, którego cenisz i któremu ufasz, gdy sam posmakujesz, czym jest to nabożeństwo, przekonasz się, podobnie jak "poprzednik", o niezwykłości tego skarbu i będziesz pragnął podzielić się tym pięknem z ludźmi, których kochasz i których dobra pragniesz. Tak powstaje swoisty "łańcuszek św. Antoniego". Logika jest oczywista: Siostra Łucja złoży świadectwo wobec trzech osób, każda z nich opowie o swym doświadczeniu następnym dwóm, trzem czy czterem, z kolei tamte również zapragną dzielić się swym odkryciem ze swoimi przyjaciółmi i... wkrótce cały świat będzie "ozdobą tronu Maryi".

Siostra Łucja zaczyna pisać: do matki, do chrzestnej, do znajomych księży. Uruchamia machinę... Niestety, metoda okazała się nieskuteczna; w którymś momencie łańcuszek zaczyna się rwać i rozpowszechnianie nabożeństwa się zatrzymuje.

To była prosta metoda Matki Bożej, by sprawdzić, czy świat jest przygotowany do przyjęcia tego daru z nieba. Nie, w tamtych latach nie był. Świat nie był jego godny. Przede wszystkim dlatego, że okazał się zbyt słaby wobec potęgi szatana robiącego wszystko, by nie dopuścić do spełnienia fatimskiej prośby Maryi.

Wówczas Siostra Łucja decyduje się wejść na inną drogę apostolatu. Skoro opór szatana niweczy wszelkie wysiłki jej samej i tych, którzy próbowali uruchomić "lawinę świadectwa", czas sięgnąć po ostateczne rozwiązanie. Kiedyś Apostołowie nie potrafili normalnymi metodami - w innych sytuacjach zawsze skutecznymi - wypędzić złego ducha z opętanego chłopca. A Pan Jezus uczynił to bez trudu, zaś na ich pytanie, dlaczego oni nie mogli, odpowiedział, że tego rodzaju duchy wypędza się tylko postem i modlitwą. Siostra Łucja, znów za natchnieniem Maryi, odnosi te słowa do nabożeństwa pierwszych sobót i zmienia formę działania. By odciągnąć diabła od nabożeństwa pierwszych sobót, sięga po ostateczne środki: po post i modlitwę. Zamyka się w klasztorze klauzurowym o bardzo surowej regule: wstępuje do Karmelu. Tam rozpoczyna się drugi etap działalności Siostry Łucji: fatimska wizjonerka podejmuje wielki egzorcyzm, który trwa aż do jej śmierci. Chyba właśnie jej zgon był ostatnią ofiarą, jaka bezlitośnie przegnała szatańską blokadę. Oto ludzie zaczynają pytać o "niespełnioną misję" Siostry Łucji i interesują się nabożeństwem pierwszych sobót. Chcą rozpakować ten skarb, którego blask oślepi szatana!

Dziś Siostra Łucja działa w niebie - nowymi środkami. Ewangeliczne świadectwo, które Matka Najświętsza poleciła jej składać na ziemi, a także podjęte przez nią post i modlitwa pozostają aktualne - w nas, wciąż jeszcze żyjących w strumieniu historii.

 

Niepokalane Serce ocali świat

 

"Bóg jest jedynym - pisała Siostra Łucja - który może nas uratować". Chce to uczynić "za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, naszej niebieskiej Matki, która jest taka dobra!". To Niepokalane Serce "jest silniejsze od karabinów i broni wszelkiego rodzaju" - powiedział ks. kard. Ratzinger. A Siostra Łucja dodała: "Jej serce jest pewnym, bezpiecznym schronieniem. Cześć oddawana Niepokalanemu Sercu Maryi jest środkiem zbawienia na trudne czasy Kościoła i świata".

Słów o roli Niepokalanego Serca Maryi i związanego z nim nabożeństwa jest w listach Siostry Łucji wiele, a ich ton podobny. Gdy Siostra Łucja powtarza słowa Matki Bożej, upominającej świat za jego grzechy, gdy ostrzega przed konsekwencjami odwrócenia się od Boga i wzywa do zmiany postępowania, przede wszystkim kieruje uwagę na zawierzenie naszej bezradności Niepokalanemu Sercu Maryi. Jej listy nie wymagają specjalnego komentarza. Przeczytajmy w skupieniu kilka fragmentów, które ukazują nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi jako drogę do naszego ocalenia.

 

"Najświętsza Maryja Panna obiecała odłożyć bicz wojny na później, jeśli to nabożeństwo będzie propagowane i praktykowane. Możemy dostrzec, że odsuwa Ona tę karę stosownie do wysiłków, jakie są podejmowane, by je propagować. Obawiam się jednak, że mogliśmy uczynić więcej niż czynimy i że Bóg, mniej niż zadowolony, może podnieść ramię swego Miłosierdzia i pozwolić, aby świat był niszczony przez to oczyszczenie. A nigdy nie było one tak straszne, straszne".

(list z 20 czerwca 1939 r.)

 

"Módl się za Ojca Świętego [Łucja cytuje słowa Pana Jezusa] i składaj za niego ofiary, by jego odwaga nie osłabła z powodu przytłaczających go trudności. Utrapienia będą trwały nadal. Ukarzę narody za ich przestępstwa przez wojnę, głód i prześladowanie mego Kościoła, a to obciąży przede wszystkim mego Wikariusza na ziemi. Jego Świątobliwość uzyska skrócenie tych dni udręki, jeśli spełni me życzenia przez dokonanie aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi ze specjalnym wspomnieniem Rosji". (list z 22 października 1940 r.)

 

"Proś i proś ponownie [Łucja cytuje słowa Jezusa] o promulgację Komunii Wynagradzającej Maryi w pierwsze soboty. Nadchodzi czas, kiedy gniew mej sprawiedliwości ukarze przestępstwa różnych narodów. Niektóre z nich zostaną nawet unicestwione. W końcu ciężar mej sprawiedliwości spadnie na tych, którzy chcą zniszczyć moje królowanie w ludzkich duszach". (list z marca 1939 r.)

 

"Zgodnie z niebieskim objawieniem, Bóg obiecał położyć kres prześladowaniom w Rosji, Wasza Świątobliwość winna polecić, aby wszyscy biskupi katolickiego świata podjęli wspólnie uroczysty i publiczny akt wynagrodzenia i poświęcenia Rosji Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi oraz winna aprobować i polecić praktykowanie nabożeństwa wynagradzającego, na które składa się Komunia święta, odmówienie różańca, odprawienie piętnastominutowego rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi, a wszystko to w pierwszą sobotę pięciu kolejnych miesięcy". (list z 1937 r. o. Bernardo Gonzalvesa do Piusa XI o "zakonnicy, wizjonerce z Fatimy")

 

"Wasza Świątobliwość - pisali w 1938 r. do Ojca Świętego biskupi portugalscy na zakończenie odprawianych w Fatimie rekolekcji - Kardynał Patriarcha Lizbony, jak też arcybiskupi i biskupi Portugalii, zebrani w sanktuarium w Fatimie u stóp Najświętszej Maryi Panny, by odnowić swe poświęcenie Niepokalanemu Sercu, które zostało wcześniej dokonane, w duchu dziękczynienia za ocalenie Portugalii szczególnie w ciągu dwóch ostatnich lat przed groźbą komunizmu, radując się wielce z powodu tak wielkiej łaski tak cudownie udzielonej przez Matkę Najświętszą, pokornie korzą się przed Waszą Świątobliwością, by błagać, aby Wasza Świątobliwość poświęcił cały świat temu Najczystszemu Sercu, aby raz na zawsze został on uwolniony od grożących mu zewsząd niebezpieczeństw i aby za wstawiennictwem Matki Bożej w królestwie Chrystusa zapanował pokój Chrystusowy".

"Ileż bym dała, by Jego Świątobliwość przekonał się do uczynienia tego kroku [poświęcenia Rosji]! Być może za pomocą tego aktu z serca Bożego, za przyczyną Niepokalanego Serca Maryi mógłby spłynąć pokój na udręczony świat". (20 czerwca 1941 r.)

 

"Bóg obiecał, iż wojna niedługo się zakończy, ze względu na działanie, które Jego Świątobliwość zechciał dokonać". (4 maja 1943 r.)

 

"Cieszę się, że wszędzie rozwija się nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Ono ocali nas we współczesnych czasach". (3 marca 1945 r.)

 

Papież musi cierpieć!

 

Może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale Ojciec Święty Jan Paweł II nie miał wyboru: w jego pontyfikat miało zostać wpisane cierpienie, więcej nawet, ostatecznie miało go ono zdominować. Wszystko zaczęło się późnym popołudniem 13 maja 1981 r., kiedy trzy kule poleciały w stronę Papieża. Każda z nich została muśnięta dłonią Maryi, tym samym stając się ze śmiertelnego pocisku kulą "darowanego życia". Pisano już o tym wiele; dziś ta data jest dla nas zaledwie punktem wyjścia do zrozumienia papieskiego stygmatu cierpienia.

Przypomnijmy tamte dni. Zamach, cierpienie, długi powrót do zdrowia - to czas, który pozwolił Ojcu Świętemu ujrzeć naglące wezwanie z Fatimy. Jan Paweł II dostrzegł zbieżność daty pierwszego objawienia w Cova da Iria (Dolinie Pokoju) i zamachu na jego życie na placu św. Piotra. Ojciec Święty zrozumiał, dlaczego życie zostało mu darowane... Potem Ali Agca dopytywał się niecierpliwie: "Fatima? Co to takiego?". Miał słuszność. Ocalenie przyszło z Fatimy. Matka Boża Fatimska - to było Jej dzieło. Dodajmy od razu: dzieło uratowania życia Papieża, nie jego cierpienia. Ból został tylko przez Nią zapowiedziany - dobitnie i głośno. Miał się on stać podwójnym znamieniem obecnego pontyfikatu.

Już w 1981 r. nie było innej drogi Kościoła w nowe tysiąclecie jak droga cierpienia. W odwiecznych zamiarach Bożej Opatrzności nie istniał inny środek: do drugiego brzegu, który po ludzku jest nieosiągalny, brzegu "wiosny chrześcijaństwa", początku cywilizacji miłości można dopłynąć tylko przez cierpienie. Wielkie inicjatywy apostolskie Kościoła, wspaniałe przemówienia i homilie, nawet gorliwe szafarstwo Bożych sakramentów - wszystko to jest bardzo ważne i niezbędne. Kiedy jednak pojawia się ostateczna przeszkoda zamykająca drogę: przepaść wód, nad którymi panuje zło, wówczas pozostaje jedno - wsiąść do łodzi męczeństwa... Wie o tym Papież.

W tym - zdaniem niektórych - okołoapokaliptycznym pontyfikacie spotkały się ze sobą bolesne zapowiedzi Maryi z Fatimy z gotowością Jana Pawła II na przyjęcie cierpienia.
 

Jego piętno pojawiło się niemal natychmiast.

 

To fizyczne, jak zamach z 1981 r. i śmiercionośny atak wirusa cytomegalii podczas pierwszej hospitalizacji w klinice Gemelli. Jak wielki ból z wiosny 1994 r. spowodowany złamaniem panewki i następne pobyty w szpitalu, i walka z obolałym, odmawiającym posłuszeństwa ciałem. I zawsze towarzyszące Papieżowi słowa "Totus Tuus".

A przede wszystkim cierpienie duchowe, jak odtrącenie jego nauki przez rodaków w 1991 r. (kiedy głosił nam Dekalog), jak osamotnienie w trudnych chwilach, kpiny z jego gestów. I zawsze ofiarowanie tego cierpienia Matce Bożej w intencjach nawrócenia świata.

O faktach cierpienia nie trzeba pisać. Są znane, widoczne, nagłaśniane (także przez media niechętne Ojcu Świętemu, życzące sobie nowego, bardziej liberalnego pontyfikatu). Ale trzeba głosić na dachach o towarzyszącym mu "Totus Tuus". Bo te dwa krótkie słowa są jak fatimskie światło, które przed niemal stu laty objawiło pastuszkom z Aljustrel prawdę o Bogu i człowieku. O Bogu, który kocha, i o człowieku, który zamknął się w egoizmie. O Bogu, który chce wiecznego szczęścia dla każdego człowieka, i o tym ostatnim, któremu marzy się tylko sukces na tym świecie. O Bogu, który umiera za wszystkich, i o człowieku, za którego mają umierać inni. Papieskie "Totus Tuus" objawia nam te same prawdy o Bogu i współczesnym człowieku. Jest w nim bezgraniczne zapomnienie o sobie, by pamiętać o tych, "którzy najbardziej potrzebują Bożego miłosierdzia". Jest w nim ofiara z całego siebie, by cofnąć mroczne zapowiedzi z Fatimy.

 

Zacznijmy od 1917 r., od tajemnicy fatimskiej i obecnej w niej zapowiedzi cierpienia Papieża.
 

Znamy ten tekst. Maryja mówi: "Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je ratować". W jaki sposób? Przez rozpowszechnienie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Ono ma moc zmienić ludzkie serca i odwrócić je od zła. (Nie rozwijając tego wątku, powiedzmy tylko, że ostatnie wypowiedzi Siostry Łucji i komentarz ks. kard. Ratzingera potwierdzają ten po ludzku dziwny wątek). Dalej Maryja ogłasza, że jeśli to nabożeństwo nie stanie się powszechne, a co za tym idzie, jeśli ludzie nie odwrócą się od grzechu, przyjdzie "kara na świat za liczne jego zbrodnie". I od razu słyszymy, co ona oznacza: czeka nas "wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego".

Cierpienie Ojca Świętego ma być karą za grzechy świata? Tak, bo Papież jest jak Sługa Jahwe z księgi proroka Izajasza - on przyjmuje na siebie nasze grzechy i dźwiga nasze słabości... Zaraz stanie się to bardziej jasne.

Oto znowu Maryja zapowiada, że przyjdzie raz jeszcze, by prosić ludzkość o przyjęcie oferowanej przez niebo pomocy: o praktykowanie nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca. Jeśli znowu apel nieba pozostanie bez odpowiedzi, "bezbożna propaganda rozszerzy swe nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Ojciec Święty - dodaje Matka Boża - będzie wiele cierpiał". Po czym dzieci oglądają wizję miasta na poły zburzonego, przez które idzie procesja z Papieżem na czele. "Biskup w bieli", pogrążony w modlitwie, idzie "na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem", a w końcu zostaje zabity u kresu swej drogi, pod krzyżem, przy którym upadł na kolana.

Przez wiele lat tylko wizjonerzy z Fatimy (potem sama Siostra Łucja) znali te zapowiedzi. Po ich ujawnieniu zaczynamy rozumieć, dlaczego Ojciec Święty stanął w centrum orędzia. Nie czas to szczegółowo udowadniać, przypomnijmy tylko, że bł. Hiacynta "zawsze, ile razy Panu Jezusowi swe ofiary składała, dodawała: 'I za Ojca Świętego'", a "po skończeniu Różańca odmawiała zawsze trzy Zdrowaś Maryjo w intencji Ojca Świętego". Dzieci pozostały tej praktyce modlitwy za Papieża wierne aż do śmierci. Także Łucja, która od czasu objawień przeżyła blisko 90 lat, do końca modliła się za Ojca Świętego i wszystko ofiarowała w jego intencji.

 

Słusznie stawiamy sobie pytanie, dlaczego.

 

Wydaje się, że zło świata skupia się przede wszystkim na Ojcu Świętym, w niego chce uderzyć, jego zniszczyć, ośmieszyć, zabić. Przypomnijmy sobie wizję św. Jana Bosko, w której nieprzyjaciele celują w Papieża - dowódcę świętego statku płynącego ku dwom filarom ocalenia: Eucharystii i Maryi Niepokalanej. Świat, który sprzysiągł się z mocami ciemności i wybrał drogę do piekła ukazanego przez Maryję, próbuje zabić Papieża. Zawsze i przede wszystkim jego. Jeśli ktoś rzuca oszczerstwo, to kieruje je w stronę Ojca Świętego. Jeśli ktoś podnosi pięść, wymachuje nią w stronę Watykanu. Jeśli sięga po broń, wypisuje na niej, jak Cornanciola (nawrócony przez Maryję podczas objawienia w Tre Fontane w 1947 r.): "śmierć Papieżowi". Tak oto prześladowanie Kościoła najbardziej dotyka Ojca Świętego. W takim świecie jak ten Papież musi cierpieć. Czasy zdominowane przez zło to czasy cierpienia Ojca Świętego. Zapowiedziała to Matka Boża Fatimska.

Ale powiedziała coś ponadto. Oto trzecia część sekretu z Fatimy kończy się wizją dwóch aniołów, którzy cierpieniu Ojca Świętego (i wiernego mu Kościoła) nadają wymiar zbawczy, przemieniający świat. Czytamy w notatce Łucji: "Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga". Ta krew nabrała mocy oczyszczania ludzi z grzechu, stała się więc zaczynem nowego świata. Jest ona ofiarą konieczną, by Bóg mógł ocalić "biednych grzeszników".

Tak, na drugi, niemożliwy do osiągnięcia brzeg można się dostać przez cierpienie Ojca Świętego.

Jan Paweł II wybrał drogę wierności Chrystusowi i stanął pod Jego Krzyżem. Stanął wraz z Maryją, do czego odwołał się już w swym herbie biskupim, który potem stał się herbem papieskim. Klęczy pod krzyżem, w którego cieniu kryją się już aniołowie z konewkami z kryształu. Całe życie szedł ku niemu świadomie, dojrzewający do ofiary za Kościół i świat, za nas...

Dojrzałość Jana Pawła II liczy już wiele lat. Wpisała się w jego życie wraz z wyborem zawołania na każdą chwilę daną mu przez Boga - zawołania "Totus Tuus". Oznacza ono bowiem nie tylko zgodę na cierpienie, które naznacza drogę wierności Chrystusowi, ale i świadome jego wybranie. Karol Wojtyła powiedział "tak" cierpieniu, którym chciał naznaczyć go Bóg, i oddał je całe Matce Najświętszej. Przypomnijmy sobie kartki wypełnione jego pismem (te, które znamy, choćby strony z "Tryptyku rzymskiego", czy pierwsze słowa napisane po wybudzeniu z narkozy w miniony czwartek). Zawsze znajdują się tam słowa "Totus Tuus". Wszystko jest oddane Maryi. Także cierpienie, a może przede wszystkim ono. Przecież taka była pierwsza prośba Matki Bożej Fatimskiej, która 13 maja 1917 r. pytała trójkę pastuszków: "Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle...?". I dodała: "Łaska Boża będzie waszą siłą". Od tych Maryjnych dwóch zdań rozpoczyna się fatimska posługa Jana Pawła II.

"Chrześcijaństwo jest religią współdziałania człowieka z Bogiem" - powtarza Ojciec Święty. To współdziałanie oznacza dawanie Bogu więcej, niż On prosi. Taka jest logika świętości, taka jest zasada związana z Maryjnym wybraństwem, którą pierwszy raz oglądamy jak na dłoni w 1836 r. w Paryskiej Notre Dame de Victoires, gdzie ks. Desgenettes słyszy prośbę Matki Bożej, by poświęcił parafię Jej Niepokalanemu Sercu, a on czyni to plus coś więcej, wiele więcej, i Niebo daje obficiej niż pierwotnie zamierzało, bo nikomu nie da się prześcignąć w hojności. Kiedyś będziemy odwoływali się do nowszego przykładu: do posługi Jana Pawła II, który próbował być hojniejszy w swym oddaniu niż Bóg, a Bóg gotów był czynić cuda, byleby mieć ostatnie słowo w swej szczodrości! Kiedyś poznamy owoce tego świętego pontyfikatu, w którym Papież wysłuchał wielką prośbę Matki Bożej Fatimskiej i poświęcił Rosję Jej Niepokalanemu Sercu. W 1984 r. uczynił więcej, niż kazało niebo - oddał Sercu Matki nie tylko samą Rosję, ale cały świat! Ale to zaledwie jeden z dziesiątków przykładów...

Dlaczego Jan Paweł II jest gotów wejść na drogę cierpienia wskazaną przez wielki fatimski sekret? Rozumie bowiem to, czego nie pojmuje świat: że w ostatecznych sytuacjach jedynym ratunkiem jest przyjęcie cierpienia i ofiarowanie go Bogu. Argument cierpienia - który Bóg zna z Golgoty i Krzyża swego Syna - zawsze okazuje się decydujący dla Boskiej Opatrzności. Bóg nie potrafi milczeć, kiedy ktoś przechwytuje karę, jaka należy się innym, by tamtych ocalić. Dlatego znów "kara śmierci" z trzeciej części tajemnicy fatimskiej (nomen omen nawiązująca do kary wymierzonej Sodomie) zostaje nam zamieniona na surowe "więzienie pokuty". By tak się stało, Papież musi cierpieć. Jak sam mówił w maju 1994 r., "Papież musi być przedmiotem ataków, musi cierpieć", by pokazać, "że istnieje... wyższa Ewangelia: Ewangelia cierpienia, która przygotowuje przyszłość...".

Droga w przyszłość, droga ku niebu, wiedzie przez cierpienie. To droga Papieża i wszystkich semper fidelis (zawsze wiernych), o których też jest mowa w tajemnicy z Fatimy: idziemy za Ojcem Świętym, a jest wśród nas "wielu innych biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic... oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji". Idziemy, przejmując misję Siostry Łucji, która modliła się za Papieża, cierpiała za niego i ofiarowywała za niego swoje życie. Zabrakło jej wśród nas, czas więc, byśmy wypełnili sobą to puste miejsce. Ta "pustka" wokół Papieża, na którą nałożyło się nowe cierpienie Ojca Świętego - a wszystko to wpisane w czas Wielkiego Postu - stanowi dla nas wielkie wezwanie. Nasze modlitwy, ofiary i cierpienia, składane wzorem pastuszków z Fatimy "za nawrócenie grzeszników, za Ojca Świętego i za wynagrodzenie Niepokalanemu Sercu Maryi", zmieniają oblicze ziemi!

 

Maryjo, strzeż i chroń Jana Pawła II

Nie zapominajcie o mnie!

Módlcie się za mnie!

Jan Paweł II, 24 X 1978 r.

1. Te słowa Ojca Świętego otwierały Jego pontyfikat przed 27 laty. Była to prośba skierowana do Kościoła powszechnego o modlitwę za Jana Pawła II.

2. Zamach na życie Ojca Świętego w dniu 13 maja 1981 r. był rodzajem jedynego i niepowtarzalnego alarmu wzywającego wszystkich ludzi "dobrej woli" do modlitwy o cud! Prośba o ratunek i zdrowie zjednoczyła ludy i narody. Znikły mury i bariery wyznań. "Jeżeli istnieje Bóg..." - wszyscy po swojemu zwracali się do Niego o pomoc i ratunek. Miliony ludzi zginało kolana, prosząc o cud ocalenia życia Ojca Świętego Jana Pawła II.

Wiemy z 3. części tajemnicy fatimskiej: "Papieża, leżącego u wrót śmierci, podźwignęła ręka Matki Bożej Fatimskiej i życie zostało Mu na nowo darowane". Mówił też o tym Ojciec Święty w Polsce - w Zakopanem 7 czerwca 1997 r., gdy konsekrował kościół Matki Bożej Fatimskiej, który tam został wybudowany jako "wotum dziękczynne za ocalenie życia".

Wymowny jest również komentarz ks. kard. Josepha Ratzingera do 3. części tajemnicy fatimskiej. "Tamtego dnia znalazł się bardzo blisko granicy śmierci i sam tak wyjaśniał potem swoje ocalenie: 'macierzyńska dłoń kierowała biegiem tej kuli i Papież (...) w agonii (...) zatrzymał się na progu śmierci'". Fakt, iż "macierzyńska dłoń" zmieniła bieg śmiercionośnego pocisku, jest tylko jeszcze jednym dowodem na to, że nie istnieje nieodwołalne przeznaczenie, że wiara i modlitwa to potężne siły, mogące oddziaływać na historię, i że ostatecznie modlitwa okazuje się potężniejsza od pocisków, a wiara od dywizji.

3. Ufamy i jesteśmy wewnętrznie przekonani w oparciu o doświadczenia modlitwy tamtych dni o "cud", że w sytuacji choroby Ojca Świętego, przez pośrednictwo Matki Bożej Fatimskiej i błogosławionych Hiacynty i Franciszka, ogólnoświatowa modlitwa Apostolatu Fatimskiego przyniesie nowe światło nadziei i wyprosi łaskę zdrowia dla Ojca Świętego.

4. Dzień 5 marca br. to pierwsza sobota miesiąca - czas praktykowania nabożeństwa poleconego przez Matkę Bożą. Dla wielomilionowej rzeszy wiernych i ludzi zjednoczonych w ramach Międzynarodowego Apostolatu Fatimskiego dzień ten jest właściwym do rozpoczęcia nowenny. Do wszystkich członków Międzynarodowego Apostolatu Fatimskiego kierujemy niniejszy apel. Rozpoczynamy dziś Nowennę do Matki Bożej Fatimskiej przez pośrednictwo bł. Hiacynty i Franciszka o "cud zdrowia" dla Jana Pawła II. W ramach tej nowenny prosimy wszystkich o odmówienie przez dziewięć dni przynajmniej jednej części różańca i przystąpienie do sakramentów świętych z pełnym udziałem w Eucharystii. Przywołując pomocy i wstawiennictwa Matki Bożej Fatimskiej oraz pastuszków fatimskich, poddajemy się ufnie woli Bożej i planom Bożej Opatrzności. Tymczasem chcemy złożyć świadectwo naszej wierności wobec Najwyższego Pasterza Kościoła Jana Pawła II, aby Go wesprzeć w cierpieniu naszą modlitwą.

o. Luis Kondor SVD, wicepostulator ds. kanonizacji Hiacynty i Franciszka, Fatima, Portugalia

ks. Mirosław Drozdek SAC, kustosz S anktuarium Matki Bożej Fatimskiej, dyrektor Sekretariatu

Fatimskiego Sanktuarium w Zakopanem, Polska

Fatima - Polska - Rzym, 5 marca 2005 r.

Modlitwa o zdrowie dla Ojca Świętego

 

Wszechmogący, wieczny Boże, który uczyniłeś Jana Pawła II Najwyższym Pasterzem Twojego Kościoła i w niewypowiedzianych planach swej Opatrzności powierzyłeś jego posługę macierzyńskiej opiece Matki Twego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa, za wstawiennictwem Niepokalanego Serca Maryi i za przyczyną bł. Hiacynty i Franciszka objaw swą potęgę i moc, i udziel Janowi Pawłowi II łaski powrotu do zdrowia, by mógł służyć Tobie i Twemu ludowi, a otrzymanym cudem świadczyć przed ludźmi o Twojej nieskończonej chwale, w której żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

 

Wincenty Łaszewski

NASZ DZIENNIK

Sobota-Niedziela, 5-6 marca 2005, Nr 54 (2159)

 

 

Czas "nowego pokolenia" i zwycięstwa Niepokalanego Serca

Refleksje nad opieczętowanymi zapiskami Siostry Łucji

Fatima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jestem przekonany, że tak jak w przeszłości wiele doniosłych wydarzeń zostało związanych z Fatimą, tak samo i w przyszłości jeszcze coś bardzo ważnego się wydarzy (...). Wydaje mi się, a mówię to bez zarozumiałości, że Fatima będzie wielkim znakiem naszych czasów.
 

ks. Luciano Guerra,
rektor sanktuarium w Fatimie
 

Nikt z nas nie zajrzał do środka celi Siostry Łucji. Dostępu chroni podwójna zapora. Po pierwsze, pokój fatimskiej wizjonerki znajduje się za ścisłą klauzurą karmelitańskiego klasztoru, tam, gdzie nikt obcy nie ma wstępu. Po drugie, cela została opieczętowana, a do znajdujących się w niej notatek, zapisków i prowadzonego przez Łucję dziennika ma dostęp tylko kilku teologów, którzy otrzymali specjalne uprawnienia z Watykanu.

Możemy powiedzieć, że w kolejnej fazie rozwoju fatimskiego orędzia pojawia się ten sam motyw tajemnicy, który towarzyszył Fatimie od początku. Zauważmy, jak charakterystyczny jest ten rys Fatimy! Już podczas objawień w 1917 r. ludzie dostrzegają, że serca dzieci kryją jakiś sekret, którego nie chcą ujawnić nawet wtedy, gdy administrator okręgu straszy je wrzuceniem do kotła z rozżarzonym olejem. Ale kto nadstawił ucha na rozmowy małych wizjonerów, ten już za życia Hiacynty i Franciszka wiedział, że przekazana 13 lipca 1917 r. tajemnica ma związek z kultem Niepokalanego Serca Maryi, z koniecznością ratowania grzeszników i z cierpieniem Ojca Świętego. Potem, w 1939 r., Łucja na polecenie Matki Najświętszej ujawnia dwie pierwsze części tajemnicy, pozostawia jednak zasłonę na części trzeciej. Do połowy 2000 r. ludzie snują domysły co do jej treści. I znowu ten, kto uważnie wczytał się we wspomnienia Siostry Łucji, przede wszystkim zaś podjął wysiłek zapoznania się z jej korespondencją, ten mógł przeczuć jej główne wątki: moc Niepokalanego Serca Maryi ratującego świat, wielkie cierpienie Ojca Świętego, wezwanie do świętości, jakie Bóg stawia osobom zakonnym i duchownym, powołanie świeckich do składania świadectwa. Przez ostatnie kilka lat tajemnica Fatimy wydawała się rozwiązana i ludzie zaczęli mówić o niej w czasie przeszłym dokonanym. I nagle znowu ujawnia się wątek niepoznanego sekretu. Okazuje się, że Siostra Łucja coś pozostawiła...

Pewnie kiedyś nowy sekret też zostanie ujawniony. Ale czy wówczas nie pojawi się jakaś kolejna "tajemnica"? Pewnie tak, bo nawet temat ostateczny: zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi, pozostawać będzie zawsze "jakby w zwierciadle, niejasny" - aż się urzeczywistni w nas i wokół nas.

Na Fatimie znów spoczęła Boża tajemnica. Czy - podobnie jak w poprzednich przypadkach - mamy możliwość uchylić nieco jej rąbka? Raz jeszcze spoglądamy na słowa wizjonerki, które opuściły klasztor w Coimbrze. Czytamy jej "Apele orędzia fatimskiego", analizujemy jej listy. Przypominamy też sobie wypowiedzi tych, którzy mieli osobisty kontakt z Siostrą Łucją. I zastanawiamy się: czy nie ma w nich czegoś, co musi nas zastanowić?

.

Fatimskie światło

.

Czy nie zastanawia nas na przykład to, o czym mówi sam Zbawiciel w Pontevedra w 1925 r. - w objawieniu udzielonym Siostrze Łucji, o tyle szczególnym, że bezpośrednio związanym z Fatimą, zapowiedzianym bowiem w lipcu 1917 r.? W Pontevedra Jezus ogłasza, że grzechy, które bolą Go najbardziej, wiążą się z wystąpieniem przeciwko Jego Matce i szydzeniem z Jej Niepokalanego Poczęcia, z Jej Bożego Macierzyństwa i z Jej Wieczystego Dziewictwa. Więcej, mówi On o wyśmiewaniu czczenia Maryi w Jej świętych wizerunkach i o walce, by z serc dzieci wyrwać pobożność maryjną!

Zauważmy: te obelgi, o których mówi Zbawiciel, nie nabrały jeszcze charakteru szatańskiej "epidemii". Z jednej strony, poprzednim pokoleniom zostało oszczędzone programowe wystąpienie przeciwko Królowej Nieba i Ziemi, z drugiej, możemy zaryzykować twierdzenie, że objawione w Pontevedra nabożeństwo pierwszych sobót nie było w minionych dziesięcioleciach tak aktualne jak dziś. Może więc słowa Jezusa dotyczą naszych czasów. Może grzechy i obelgi skierowane przeciwko Maryi staną się groźną chorobą epoki dzisiejszych chrześcijan. Stawiamy ostrożne pytanie: czyżby czekały nas czasy prześladowania tego, co Maryjne?

Mając to pytanie w sercu, zaglądamy do "Apeli" Siostry Łucji. W przepięknym rozdziale omawiającym znaczenie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi wizjonerka pisze, że "Maryja jest matką nowego pokolenia... które się narodzi z tej Niewiasty zapowiedzianej przez Boga i zatriumfuje w walce z pokoleniem szatańskim, miażdżąc mu głowę". Siostra Łucja powtarza kilkakrotnie swą zapowiedź pojawienia się "nowego pokolenia", które z Serca Maryi czerpać będzie siłę do walki z szatanem. Wśród zdań, jakie wyszły spod pióra wizjonerki, mamy zdumiewające nawiązanie do raju: "Maryja jest Matką tego nowego pokolenia, podobnie jak była tym nowym drzewem życia, zasadzonym przez Boga w rajskim ogrodzie świata, aby wszystkie dzieci mogły się żywić jego owocami". Dobrze wiemy, co stało się w raju. Szatan nie dopuścił, by drzewo życia karmiło Boże dzieci! Zwiódł pierwszych rodziców swoimi obietnicami i pozbawił ludzi dostępu do wielkiego drzewa życia! Czyżby Siostra Łucja sugerowała, że dziś powtarza się ta sama sytuacja: Bóg daje nam Niepokalane Serce Maryi - Drzewo Życia, a szatan uczyni wszystko, by odsunąć nas od niego? Jeśli tak, to pytamy: jakim środkiem posłuży się tym razem? Jaką pokusą będzie chciał zwieść ludzkość? Co uczyni, by Maryja "nie istniała" w ludzkim życiu, a konsekwentnie, by nie stała się "Matką tego potomstwa przeznaczonego przez Boga do zmiażdżenia głowy węża piekielnego"? Musimy też postawić jeszcze jedno bardzo bolesne pytanie: czy powtórzy się sytuacja z raju? Czy szatan wygra? Na szczęście znamy ostateczną odpowiedź: nie, bo Niepokalane Serce zwycięży! A więc pojawi się zapowiadane przez Siostrę Łucję "nowe pokolenie", którym posłuży się Bóg, by doprowadzić do zapowiedzianego triumfu Serca swej Matki.

Głos rektora Fatimy

 

Szukamy dalej wskazówek pozwalających zajrzeć w głąb fatimskich zapowiedzi. Teraz wsłuchujemy się w głos świadków. Zatrzymujemy się nad słowami, które wypowiedział rektor sanktuarium w Fatimie zimą 2002 r. i 2004 r.

Wydaje się, że układają się one w prosty schemat, który mówi o zapowiadanym w Pontevedra przyjściu czasów zmasowanego ataku na cześć Maryjną. Co więcej, wypowiedzi księdza rektora zdają się sugerować, że niektóre narody stawią opór poniżaniu godności Matki Najświętszej. Posłużmy się cytatami księdza rektora i w skupieniu prześledźmy poniższe rozumowanie:

1. Ksiądz Luciano Guerra jest przekonany, że historia Fatimy nie zakończy się ze śmiercią wizjonerki, przeciwnie, czeka nas kolejny "przełom fatimski" w dziejach świata, gdyż: "Fatima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jestem przekonany, że tak jak w przeszłości wiele doniosłych wydarzeń zostało związanych z Fatimą, tak samo i w przyszłości jeszcze coś bardzo ważnego się wydarzy (...). Wydaje mi się, a mówię to bez zarozumiałości, że Fatima będzie wielkim znakiem naszych czasów".

2. Ksiądz rektor uważa, że rozwój Fatimy stanie się możliwy przede wszystkim dzięki narodom słowiańskim, gdyż: "Europa była zawsze pilotem roznoszącym nowe idee, cywilizację. Ale narody Europy Zachodniej wyczerpały już chyba swoją misję. Zaś narody słowiańskie? One nie powiedziały jeszcze najważniejszego słowa. Powtarzam, że nie jestem prorokiem, ale wydaje się, że Bóg chce wykorzystać narody słowiańskie do nadania nowego impulsu rozwojowi orędzia fatimskiego, przede wszystkim do nawrócenia Rosji".

3. Ale, co dla strażnika sanktuarium fatimskiego oczywiste, szatan i oddani mu ludzie uczynią wszystko, by narody słowiańskie nie odegrały roli wyznaczonej im w planach Bożych, by nie pojawiło się tam "nowe pokolenie Maryi". Zło uderzy w maryjność słowiańską i..."Polskę czeka czas katakumb".

4. Ale, tak jak było w minionych czasach prześladowań, atak na Maryjny Kościół tylko umocni i oczyści go, gdyż... "Jeśli jakiś naród ma być Bożym narzędziem w nawróceniu świata, sam najpierw musi się nawrócić. Jeżeli naród ma się nawrócić, muszą najpierw nawrócić się ludzie, którzy go stanowią...".

5. Wreszcie, mówi ks. Guerra, Polacy przetrwają tę próbę zwycięsko, gdyż... "Nie znam przyszłości, ale powtarzam: Bóg z pewnością wyznaczył Polsce szczególną rolę".

Tyle ksiądz rektor sanktuarium fatimskiego, który w przyszłość Fatimy wprowadza polski element. Teraz czas przyjrzeć się omawianym zapowiedziom z szerszej perspektywy.

Maryjne skrzydło Kościoła

 

Znana jest wypowiedź ks. kard. Suenensa, który powiedział, że "Kościół jest jak samolot. Ma dwa skrzydła. Jedno ma na imię 'Piotr', drugie - 'Maryja'". Jedno to hierarchia: Ojciec Święty, biskupi i kapłani, i związane z ich posługą sakramenty. Drugie to wymiar charyzmatu: Maryja i życie duchowe, i mistyka, i cnoty.

Jesteśmy już świadkami tego, jak wrogowie Boga usiłują podważyć autorytet duchowieństwa i w ten sposób maksymalnie ograniczyć pole działania i wpływy Kościoła. Mnoży się oskarżenia przeciwko kapłanom, podważa się świętość Eucharystii, wprowadza światowe mody kwestionujące wartość sakramentów. (Nie ma tu potrzeby o tym pisać, temat jest znany i boleśnie odczuwany przez wielu z nas). Ale to tylko pierwsze skrzydło! Być może szybciej, niż się spodziewamy, wrogowie uderzą w drugie, niebieskie skrzydło Kościoła - w Maryję i Jej czcicieli. Historia uczy bowiem, że nawet tam, gdzie prześladowania zniszczyły widzialny Kościół z jego hierarchią i życiem sakramentalnym, wiara była w stanie przetrwać w sercach ludzi nawet kilkaset lat - jeżeli tylko pozostała w nich miłość do Matki Najświętszej. Tak było w Japonii, Wietnamie, Chinach, tak było w Związku Sowieckim... Wrogowie naszego zbawienia uczą się z doświadczeń historii. Wiedzą, że maryjność jest kapsułą, w której przetrwa chrześcijaństwo. Słusznie uważa się Maryję za "berło prawowiernej nauki", "gwarancję ortodoksji", "pewną drogę zbawienia". Kto odrzuci Matkę Najświętszą, ten przestaje być chrześcijaninem. Bo - jak nauczał Paweł VI - "chrześcijański znaczy Maryjny".

Wie o tym nieprzyjaciel. Dlatego wcześniej czy później przeprowadzi zmasowany atak na maryjność Kościoła. W ten sposób będzie próbował położyć tamę rozwojowi orędzia z Fatimy. W ten sposób będzie chciał nie dopuścić do narodzenia się "nowego pokolenia", które zmiażdży jego głowę.

Pierwsze znaki
 

Czy nie widzimy już dziwnego oporu, jaki zaczyna dziś rodzić kult Matki Bożej? Czy nie widzimy pierwszych prób ataku na to, co maryjne? Czy nie dostrzegamy, że maryjność i jej potęgę zmieniającą świat zły chce - w imię tego, co nowe - zepchnąć do lamusa historii?

Chce, aby wszystko, co o Maryi, było już tylko w czasie przeszłym. Aby mówiąc o Maryi, zaczynać zdanie od "kiedyś".

Kiedyś święci powtarzali: "O Maryi nigdy dość". Kiedyś niemal wszystkie świątynie, jakie budowano pod niebem, nosiły tytuły chwały Matki Najświętszej. Kiedyś ludzie umierali za posiadanie różańca, a włożenie na siebie szkaplerza - szaty Matki Bożej - uważano za większy zaszczyt niż najwyższe odznaczenia. Kiedyś ludzie układali litanie do swej Opiekunki i Pośredniczki, a Kościół z upodobaniem obdarzał je odpustami. Kiedyś poeci prześcigali się w układaniu pieśni na cześć Matki Jezusa, a udany wiersz o Maryi uważali za zwieńczenie całego twórczego życia. Kiedyś kazania o Najświętszej Maryi Pannie odmieniały życie najbardziej zatwardziałych grzeszników. Kiedyś, ale dzisiaj Maryja nie jest już nam potrzebna.

Nie zgódźmy się z diabelską sugestią, że dziś radzimy sobie sami i nie potrzebujemy Jej pomocy, Jej wskazówek, Jej korekt, a już na pewno, że nie potrzebujemy Niepokalanego Serca Maryi. Przecież jest Ono "jedynym środkiem ocalenia świata" (Siostra Łucja), jest "silniejsze od karabinów i broni wszelkiego rodzaju" (ks. kard. Ratzinger)! Ale uwaga: szatan już odniósł pierwszy sukces, te szokujące słowa przeszły bowiem bez echa, nie zwróciły naszego pytającego spojrzenia w stronę Matki Najświętszej...

Ale to tylko pierwsza potyczka, która nie przesądza o niczym. Ostatecznie to my zwyciężymy, nie szatan!

Tylko wytrwajmy przy Niej. Bądźmy gotowi na czas katakumb, byleby tylko nie wyrzec się swej wiary i miłości do Maryi. Nie poddajmy się atakom, które idą ze stolicy Nowego-Ładu-Bez-Boga!

Bo Maryja to droga najpiękniejsza. Bo Maryja to droga najpewniejsza. Bo Maryja to życie nowe, życie, które się nie kończy.

Nawet wśród prześladowań, nawet w opuszczeniu, nawet będąc otoczonym przez grono prześmiewców. My wiemy, że nasza droga zawsze będzie zwycięska!

To tylko garść autorskich refleksji... Nie, to coś więcej. To również zapewnienie, które płynie do nas z Fatimy.

 

Wincenty Łaszewski

NASZ DZIENNIK

Wielkanoc, 26-28 marca 2005, Nr 72 (2177)

.

.

.

.

.

.