23 sierpnia 2019

Jak Pius X rozbił się na niemieckich modernistach

( Fot. Wojciech Matusik/ Forum)

Katolicki świat zadziwia współcześnie gwałtowne przekształcanie Kościoła w Niemczech w skrajnie liberalną wspólnotę wzorowaną otwarcie na herezji protestanckiej. Jeszcze większą konsternację budzi akceptacja Stolicy Apostolskiej dla zmian w wierze i praktyce duszpasterskiej, jakie wprowadza się za Odrą. Niemoc Watykanu wobec reformistycznych działań Niemców ma wszakże długą tradycję. Jednym z jej najwymowniejszych przykładów jest rezygnacja Piusa X z narzucania teologom niemieckim przysięgi antymodernistycznej.

 

Ofensywa Piusa X

Wesprzyj nas już teraz!

Giuseppe Sarto wstąpił na tron Piotrowy w samym środku nawały modernistycznej, w sierpniu 1903 roku. Już w grudniu na Indeks Ksiąg Zakazanych trafiła praca „Ewangelia i Kościół” czołowego francuskiego modernisty, Alfreda Loisy’ego. Po czterech latach Święte Oficjum wydało  dekret Lamentabili sane exitu, który wymienił 65 heretyckich tez modernistycznych, zwłaszcza z książek Loisy’ego; rzecz opierała się w dużej mierze na Syllabusie Piusa IX i zyskała sobie miano Nowego Syllabusa. We wrześniu tego samego 1907 roku Pius X ogłosił słynną encyklikę Pascendi dominici gregis, gdzie z wielką celnością rozprawił się z modernistyczną herezją. W listopadzie ogłosił z kolei, że każdy, kto szerzyłby jedną z tez potępionych w Lamentabili lub Pascendi, ściąga na siebie ekskomunikę ipso facto. Działania te nie wystarczyły do zdławienia błędu. Stąd 1 września 1910 roku święty papież wydał motu proprio Sacrorum antistitum, nakładając na duchownych obowiązek składania Przysięgi antymodernistycznej. Jej tekst bazował na nauczaniu Soboru Trydenckich oraz na dwóch nowszych dokumentach, Lamentabili i Pascendi. Przysięgę opracowali dwaj wybitni ludzie Kościoła, późniejsi kardynałowie Louis Billot SJ oraz Willem van Rossum CssR.

 

Niemcy – fałszywa „wyspa ortodoksji”

W Niemczech nie było tedy jeszcze tak jawnych modernistów jak Alfred Loisy we Francji, George Tyrrell w Anglii czy Romolo Murri we Włoszech. Za wiodącego przedstawiciela tego nurtu uchodził na Renem w gruncie rzeczy jedynie historyk dogmatów z Monachium, Joseph Schnitzer. Stąd panowało w Niemczech przekonanie, że modernizmu w tym kraju w ogóle nie ma! Taką tezę forsował niemiecki episkopat i katoliccy publicyści oraz zaangażowani w debatę liberalni teologowie. A skoro w kraju nie ma nikogo, kto reprezentowałby całość modernizmu rozumianego jako pewien system filozoficzno-teologiczny, to problem nie istnieje.

 

Takie tłumaczenia były oczywistą manipulacją. W Pascendi św. Pius X pisał: „[…] moderniści, tak ich bowiem ogólnie a słusznie nazywają, w sposób nader przebiegły, zapatrywań swoich nie przedstawiają w pewnym porządku i systematycznie, lecz rozrzucają je i rozrywają jedne od drugich, aby się wydawało, że one nieokreślone i jakby chwiejne, lubo ustalone są i niewzruszone”. Niemcy stosując wspomniane wybiegi próbowali skłonić Watykan do rezygnacji z narzucania przysięgi antymodernistycznej. Obowiązek jej składania natrafił w kraju na gigantyczny wręcz opór. Przysięgę krytykowała zajadle liberalna prasa; w landowych parlamentach zastanawiano się, czy Watykan nie narusza wolności uniwersytetów – zwłaszcza, że większość niemieckich teologów pracowała w placówkach państwowych. Z przysięgą Piusa X walczyli też wściekle protestanci, szermując troską o swobodę badań teologicznych. Sążniste filipiki przeciwko przysiędze tworzył między innymi sławny heretycki teolog, Adolf von Harnack. Uczonych katolickich, którzy złożyli dobrowolnie przysięgę, poddawano ostracyzmowi: nie wybierano ich do żadnych kolegiów uniwersyteckich, a kilka rządów landowych uznało nawet, że nie wolno powoływać ich już na stanowiska wykładowców. Krytycy przysięgi grozili nawet zamykaniem wydziałów teologii katolickiej na publicznych uniwersytetach w geście protestu wobec rzekomego autorytaryzmu Watykanu.

 

Niemieccy biskupi rozpoczęli dialog z Kurią Rzymską – i zwyciężyli. Mieli wsparcie wizytatora apostolskiego Austrii i nuncjusza apostolskiego w Bawarii w jednej osobie, dominikanina abp. Andreasa Früwirtha. Chcąc uniknąć eskalacji sporu Stolica Apostolska zgodziła się udzielić dyspensy od składania przysięgi tym teologom niemieckim, którzy pracowali na uczelniach państwowych i których aktywność ograniczała się do sfery naukowej, nie obejmując duszpasterstwa.

 

Zarażenie protestantyzmem

Był to krok niezwykle brzemienny w skutki. Niemiecka teologia już w tamtych latach cierpiała na śmiertelną chorobę – zarażona ukutym przez protestanckich filozofów idealizmem, przede wszystkim systemem Immanuela Kanta promującego autonomię moralną i subiektywizm, pożerała samą siebie. Kant na grunt filozofii przeniósł błędy Marcina Lutra; przeszczepienie jego myśli do teologii katolickiej oznaczało podłożenie bomby pod prawdziwą wiarą.

 

Kuria Rzymska doskonale o tym wiedziała. Nawet jeżeli w Niemczech nie ujawnił się żaden wielkiej miary jawny modernista, to niemieccy teologowie choćby ze względu na swoje bardzo bliskie i częste kontakty z uczonymi protestanckimi byli niemal automatycznie predysponowani do stania się rozsadnikiem herezji. „Teoria modernistów wiedzie licznymi drogami do ateizmu i do zniweczenia wszelkiej religii. Na tę drogę wstąpił naprzód błąd protestancki; kroczy nią błąd modernistyczny; podąży nią niebawem ateizm” – pisał w Pascendi św. Pius X. Z perspektywy czasu widać, że miał całkowitą rację.

 

Moderniści przeżyli Przysięgę

Błędy Watykanu z czasów Piusa X próbował naprawić jego następca, Benedykt XV, potwierdzając w roku 1918 przysięgę antymodernistyczną i przypominając o jej obowiązywaniu. Niemieccy teologowie jednak unikali jej składania, a jeżeli to już wypełniali powinność – to tłumacząc sobie rzecz tak, by w ogóle nie przeszkadzała im ani w niewłaściwie prowadzonych badaniach, ani w szerzeniu błędów modernistycznych.

 

Jak wspomina jeden z progresywnych teologów, ks. Peter Neuner z Monachium, przysięgę odbierał od niego w 1965 sam kardynał Julius Döpfner. Nie po to jednak, by przekonać się o prawowierności przyszłych księży, wprost przeciwnie. Kardynał zaprezentował młodym teologom szczególną wykładnię przysięgi: miałoby w niej rzekomo chodzić o uświadomienie sobie grzeszności Kościoła katolickiego oraz jego ziemskiej niedoskonałości, a kwestie szczegółowe byłyby jedynie historycznego znaczenia. Seminarzyści pokolenia ks. Neunera w ogóle nie przejmowali się przysięgą.

 

Na to, że w Niemczech modernizmu w ogóle nie udało się powstrzymać ani nawet zahamować pokazuje najlepiej inny, nader wymowny przykład. Już cztery lata po zniesieniu przysięgi (co stało się w 1967 roku) ukazała się w RFN praca „Autonome Moral und christlicher Glaube” ks. Alfonsa Auera – skrajnie modernistyczne dzieło, które w opinii znawców zakończyło poniekąd proces przenoszenia na grunt teologii katolickiej twierdzeń Kanta. Okazało się zatem jawnie, że polityka ustępstw i chowania głowy w piasek w nadziei na samoczynne rozwiązanie problemu nie przyniosła dobrych skutków.

 

Wyznanie wiary kardynała Ratzingera

Dziś każdy dostrzega pilną potrzebę nowej ofensywy przeciwko progresistom, będącym w istocie współczesnymi modernistami. Narzędzia już są. Z powodu pustki powstałej po zniesieniu Przysięgi antymodernistycznej Kongregacja Nauki Wiary pod kierunkiem kard. Józefa Ratzingera wprowadziła w 1989 roku nową przysięgę, przysięgę wierności; towarzyszyło jej szerokie wyznanie wiary. Rzecz znana jest łącznie pod nazwą Professio fidei et Iusiurandum fidelitatis. Wyznanie wiary, oprócz Credo, zawiera bardzo jednoznaczne stwierdzenia: że wierzy sięmocno w to, co jest zawarte w słowie Bożym, spisanym lub przekazanym przez Tradycję, a co Kościół, jako objawione przez Boga, podaje do wierzenia, tak w Nauczaniu uroczystym, jak i w zwyczajnym Nauczaniu powszechnym”. Wyznający stwierdzają, iż przyjmują i uznają „wszystkie i poszczególne prawdy, które Kościół w sprawach wiary i moralności podaje w sposób ostateczny” oraz przyjmują „z religijnym posłuszeństwem woli i umysłu naukę głoszoną przez Papieża czy też przez Kolegium Biskupów sprawujących autentyczny Urząd Nauczycielski, także wtedy, gdy nie jest ona podawana z intencją definitywnego jej określenia [podkreślenie autora]”. W przysiędze wierności z kolei każdy obejmujący kościelny urząd zapewnia iż, będzie zachowywać „nienaruszony depozyt wiary” i będzie go „wiernie przekazywał i objaśniał”, odrzucając „wszelkie jemu przeciwne doktryny”. Przy tym składający przysięgę zapewnia, że będzie zachowywać i umacniać „dyscyplinę wspólną dla całego Kościoła” i będzie troszczyć się o „przestrzeganie praw kościelnych, w szczególności tych, które zawiera Kodeks Prawa Kanonicznego”.

 

Nie byłoby dopuszczania do Komunii świętej rozwodników i protestantów, gdyby kościelni hierarchowie czuli się związani zacytowanymi sformułowaniami; nie byłoby likwidacji moralności, nie byłoby parcia do znoszenia celibatu i otwierania diakonatu oraz prezbiteriatu dla kobiet. Niestety, Stolica Apostolska nie wymusza ortodoksji. Wprost przeciwnie; niemieccy progresiści są dziś silnie promowani i otrzymują wielkie możliwości szerzenia swoich błędów. Przeprowadzenie Synodu Amazońskiego Ojciec Święty powierzył biskupom i teologom z szeroko pojętego niemieckojęzycznego katolicyzmu; to modernistycznie uformowani duchowni mają w październiku tego roku nadać „nową, amazońską twarz” Kościołowi. Polityka tolerancji wobec modernistycznych błędów wydaje się osiągać dziś swoje apogeum. Można mieć tylko nadzieję, że gdy ukaże się jawnie spustoszenie, do jakiego ona doprowadziła i niewątpliwie jeszcze doprowadzi, nastąpi otrzeźwienie, a Rzym raz na zawsze odetnie się od heretyków. Kiedy to nastąpi, próżno dziś pytać.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie