Kolejny znak wskazujący na to, że oskarżenia wysuwane przeciwko kard. George'owi Pellowi są nieprawdziwe. Okazuje się, że historia rzekomego molestowania, którą przedstawił mężczyzna mając być napastowanym przez Pella, wykazuje zadziwiające podobieństwo do... opisanej w australijskiej prasie innej historii. 

W grudniu 2018 roku ława przysięgłych sądu w Melbourne uznała, że kardynał Pell jest winny zarzucanych mu czynów pedofilskich wobec dwóch chłopców. Do publicznej wiadomości informację o tym werdykcie podano dopiero wczoraj.

Czego miał dopuścić się kardynał? W latach 1996/1997 molestował rzekomo dwóch trzynastolatków. Po jednej z niedzielnych mszy świętych miał rzekomo w zakrystii (sic!) zmusić chłopca do stosunku oralnego, a drugiego wykorzystać w inny sposób. Po kilku miesiącach miałby ponownie molestować obu chłopców w katedralnym korytarzu. Jedna z domniemanych ofiar już nie żyje. W 2014 roku zmarła z powodu przedawkowania heroiny. Drugi z rzekomo molestowanych powiedział o sprawie dopiero po niemal 20 latach, w roku 2015. Nie jest publicznie znana jego tożsamość. 

Okazuje się jednak, że zanim pojawiły się oskarżenia wobec Pella, amerykański magazyn ,,Rolling Stone'' opublikował historię przypadku molestowania, która... jest niemal identyczna z tym, co zarzuca się Pellowi. Porównania obu spraw dokonał Keith Windschuttle, australijski historyk i dziennikarz.
,,Rolling Stone'' opublikował historię molestowania przez pewnego amerykańskiego księdza w 2011 roku. Zarzuty wobec Pella pojawiły się w roku 2015. Co się okazuje?

- w obu przypadkach nadużycie dokonuje się w zakrystii po niedzielnej mszy świętej;
- w obu przypadkach ofiary (chłopcy) pily wino mszalne, gdy zostały w zakrystii nakryte;
- w obu przypadkach chłopcy asystowali przy ołtarzu;
- w obu przypadkach duchowny miał obmacywać genitalia chłopców;
- w obu przypadkach chłopcy mieli uklęknąć przed kapłanem;
- w obu przypadkach chłopcy mieli zostać zmuszeni do stosunku oralnego;
- w obu przypadkach ofiary były jedynymi świadkami całej sprawy.

Jak komentuje to Windschuttle, obie historie są ,,niemal identyczne, co czyni prawdopodobieństwo oryginalności wersji australijskiej niemal niewiarygodnym''.

Ta sprawa dochodzi do całej gamy podnoszonych już wcześniej kontrowersji.

Na łamach australijskiego ,,Herald Sun'' ukazał się artykuł autorstwa Andrewa Bolta, według autodeskrypcji niebędącego ani katolikiem, ani nawet chrześcijaninem. Bolt wskazuje, że zmarły heroinista za życia deklarował publicznie, iż nigdy nie został wykorzystany seksualnie. Drugi z kolei przez prawie 20 lat trzymał wszystko w tajemnicy, a dziś nie znamy nawet jego tożsamości - rzekomo wykorzystany w dzieciństwie mężczyzna żyje w ukryciu. Według Bolta opis wydarzeń, który zaprezentował ów człowiek, jest tymczasem skrajnie niewiarygodny. Kardynał Pell miałby bowiem wykorzystać chłopców bezpośrednio po mszy świętej w katedralnej zakrystii. Tymczasem, wskazuje autor, zakrystia jest miejscem nieledwie publicznym, gdzie po mszy zwykle znajduje się wiele osób. Co więcej, oprócz zeznania jednego człowieka nie ma ani jednego świadka, który mógłby potwierdzić jego słowa. Tymczasem tuż po mszy świętej katedra była jeszcze pełna ludzi. Co więcej jest w podobnych przypadkach normalne, że prawdziwy pedofil dopuszcza się czynów zabronionych wielokrotnie. Tymczasem w przypadku Pella nie ma o tym mowy.

Bolt przypomina, że w przeszłości kardynał był już oskarżany o czyny pedofilskie, ale okazywało się zawsze, że zarzuty są wyssane z palca. Zarzucano mu popełnianie przestępstw, których nie mógł popełnić, bo nie było go w ogóle tam, gdzie miało do nich jakoby dochodzić.

W obronie Pella stanął też znany amerykański watykanista, Edward Pentin. Jak powiedział mediom, większość ludzi w Kurii Rzymskiej nie wierzy w winę hierarchy. Wygląda raczej na to, powiedział Pentin, że kardynał padł ofiarą spisku zorganizowanego przez jego wrogów. A o tych nie trudno - jako kierownik watykańskich finansów Pell zajmował się między innymi walką z korupcją. Stąd przez wiele osób w Watykanie był darzony skrajną niechęcią, zajmując się ,,kruszeniem'' starego systemu finansowego, wskazał Pentin.

Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku o niewiarygodności stawianych Pellowi zarzutów pisał biograf św. Jana Pawła II, publicysta George Weigel. Jak sugerował, w Australii panuje bardzo niezdrowy, antyklerykalny klimat, w którym łatwo o pochopne sądy. W artykule opublikowanym z kolei wczoraj na łamach ,,National Review'' Weigel zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. W przypadku Pella to nie ofiara sama zgłosiła się na policję - została raczej ,,wyszukana''. Zanim jeszcze pojawiły się jakiekolwiek oskarżenia, policja w Melbourne publikowała ogłoszenia w gazetach, informując, że szuka wiadomości na temat ewentualnych nadużyć seksualnych w tamtejszej katedrze... Oskarżenia się znalazły. 

Weigel pisze, że doniesiono mu, iż w kontekście absurdalności zarzutów i braku dowodów nawet sędzia był zaskoczony werdyktem ławy przysięgłych.

bsw/lifesitenews