18 kwietnia 2019

Grzegorz Kucharczyk: Trzy szaty Zbawiciela

Dwie z nich założono Mu, aby urągać, naigrywać się na różne sposoby. Brutalnie, po żołdacku, odziewając ubiczowanego Pana w purpurę. Chodziło o to, aby tym bardziej Go upokorzyć, a jednocześnie nakręcać własną agresję. Brutalni, wojujący na całego bezbożnicy wszystkich epok. Wandale niszczący przybytki Pańskie, profanujący to, co najświętsze – począwszy od Ciała Pańskiego ukrytego pod postacią chleba, a skończywszy na naczyniach i szatach liturgicznych. Kolejne pokolenia „nieznanych sprawców” podpalających większe i mniejsze świątynie. Napadający na kapłanów, aż do rozlewu ich krwi.

 

Purpura narzucona na umęczonego Zbawiciela działała na oprawców jak płachta na byka. Tym bardziej się znęcali i jak przystało na żołnierzy imperium włożyli w to nie tylko całą swoją siłę fizyczną, ale i pomyślunek – ironię i finezję, na jaką było stać legionistów służących w odległej prowincji. Chcieli fizycznie i duchowo złamać Skazańca. Stąd między kolejnymi ciosami, przyklękania i okrzyki „Ave Cezar!”. I tak przez kolejne pokolenia wojujących bezbożników, którzy terror fizyczny i wandalizm wobec dzieł sztuki sakralnej łączyli z prześmiewczą propagandą piętnującą „wstecznictwo i zabobon” tych, których kolejne imperia „obiektywnych sił dziejowego postępu” skazywały na śmierć za pozostanie wiernymi do końca.

Wesprzyj nas już teraz!

 

To chłostanie złośliwością i podłością zaczęło się już wcześniej. Pierwszy był Herod traktujący Zbawiciela jako dziwowisko. Ewangelista Łukasz nie przekazał, jakie to były pytania, którymi głupkowaty królik z łaski Rzymian zasypywał Pana. Jak bardzo były one idiotyczne, a może bluźniercze – tego nie wiemy. Potężna była jednak wymowa znaku milczenia Chrystusa w obliczu tej błazenady. Nie milczał przed sanhedrynem i arcykapłanami. Podjął nawet dialog z rzymskim namiestnikiem. Niosącymi zbawienie słowami przemówił do współukrzyżowanego skazańca. Jednak milczał przed błaznem, naigrywającym się ze świętości.

 

Jedynym odwetem, na jaki błazna było stać, to przywdzianie Króla Żydowskiego w lśniącą szatę. Jak rzadko ta chwila Męki Pańskiej jest przedstawiana w chrześcijańskiej ikonografii! Na Taborze Jego szaty stały się lśniąco białe, odbijając Boską chwałę Tego, który je nosił. W Wielki Piątek Zbawiciel wziął natomiast na siebie „blask” wszystkich „uciesznych happeningów” w rodzaju krzyżowanych misiów lub przebierańców udających motyla przed procesją Bożego Ciała. Wziął na siebie „blask” karykatur wykpiwających wszystkie świętości w gazetach i internecie. Został odziany w „blask” tzw. nowoczesnej sztuki prześcigającej się w pomysłach na jeszcze większe bluźnierstwo. Wziął to na siebie i milczy. Nie rzuca się wszak pereł przed świnie.

 

Jak pisał arcybiskup Fulton Sheen: „Potomkowie Heroda przetrwali do obecnych czasów; postawieni przed oskarżającą Prawdą, uspokajają swoje sumienia, ubierając Chrystusa w szaty głupca. Zło nie może znieść widoku Dobroci, ponieważ jest ona wyrokiem na zło, wyrzutem dla pozbawionej skruchy podłości, dlatego zawsze będzie się spotykać ze znęcaniem i szkalowaniem”.

 

I była ta trzecia szata. Ta przesiąknięta krwawym potem czuwania w Ogrójcu. Ta, w której rozpoczynał Zbawiciel swoją Mękę i w której wstępował na Golgotę. Ona miała swoje miejsce w historii zbawienia, bo ukrzyżowawszy Pana oprawcy rzucali o nią losy, tak aby do końca, w każdym szczególe wypełniło się Pismo. Szata jednolita, utkana najprawdopodobniej przez Matkę Najświętszą. Ona była przy początku publicznej działalności Syna w Kanie Galilejskiej i wytrwała do końca. Tak jak utkana przez Nią szata była na początku i końcu Jego Męki.

 

Trzy szaty Zbawiciela. A może była czwarta? Może Pełna Łaski Matka Bolesna miała przygotowaną jeszcze jedną szatę, zwiniętą w kłębek, którą przekazała Nikodemowi i Józefowi z Arymatei składającym ciało Syna do grobu? Mistrzyni Wiary musiała przecież wierzyć, że to nie koniec, a trzeciego dnia o poranku powstający Król – Zwycięzca będzie musiał mieć gotową szatę. Nie byle jaką, bo przygotowaną przez ręce Niepokalanej. Może wszystko zaobserwował uważny świadek Męki – św. Jan, który trzeciego dnia rano biegnąc z Piotrem do grobu, nachyliwszy się i zobaczywszy szczególny układ chust zauważył coś jeszcze, że czegoś brakuje. Zobaczył i uwierzył.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie