Św Antoni Padewski - młot na heretyków 13 czerwca

Fernando de Bulhões – bo tak nazywał się przed przystąpieniem do konfraterni biedaczyny z Asyżu – pochodził z rycerskiej rodziny zamieszkałej w Lizbonie, w czasach, gdy stolicą Portugalii była jeszcze Coimbra. Od początku był sposobiony do powołania, jakie Pan Bóg dla niego przygotował. Jego dziecięce serce lgnęło do Boga na wszelkie dostępne mu sposoby, w modlitwie i chłonąc tyle z nauki objawionej, ile było w stanie wówczas pojąć.
Nieprzyjaciel ludzkiego zbawienia widział, że to dziecko odbije kiedyś mnóstwo dusz z jego rąk, dlatego wcześnie zaczął „kręcić się” wokół niego. Pewnego razu, gdy chłopiec modlił się w pustym kościele, nagle zgasły świece i nastała ciemność; zrozumiał on w lot, iż nie stało się to bez przyczyny, lecz diabeł próbuje go zniechęcić do modlitwy – tym żarliwiej zatem natężył ducha, uczynił palcem na marmurze znak krzyża świętego i zobaczył jak światło ponownie rozjaśnia przestrzeń kościoła, a zawstydzony wróg musiał odejść bez satysfakcji.
Młody Ferdynand około piętnastego roku życia zdecydował się na obranie stanu duchownego i wstąpił do zgromadzenia Kanoników Regularnych św. Augustyna w Coimbrze. Tam odkrył pasję studiowania Pisma Świętego, miłując się szczególnie w konkordancjach, czyli tematycznym zestawieniu fragmentów, porządkującym nauczanie ksiąg świętych. Z fascynacją odkrywał, jak dokładnie proroctwa Starego Testamentu odpowiadają życiu i nauce Boskiego Mesjasza.
W Coimbrze pełnił funkcję furtiana, z powodu której w większości nabożeństw mógł uczestniczyć jedynie duchowo, łącząc się w modlitwie z Najświętszą Ofiarą i padając na kolana, gdy dzwonek obwieszczał dokonujący się na ołtarzu cud Przeistoczenia. Pan Bóg znalazł wkrótce nietypowy sposób na wynagrodzenie gorliwości swego sługi. Otóż po pewnym czasie współbracia ze zdziwieniem stwierdzili, że Antoni, mimo iż nie ruszał się z furty, wie dokładnie, co działo się w kościele i zna czytane fragmenty Pisma Świętego. Okazało się, że na czas nabożeństw grube klasztorne mury oddzielające Świętego od kościoła przestawały stanowić przeszkodę dla jego zmysłów, ale po prostu rozstępowały się na jego oczach, tak że widział on i słyszał, co dzieje się w prezbiterium.
Świętemu, z racji ... Złotousty młot na heretyków - Antoni Padewski