mk2017
1226

Kolonizacja kulturowa – droga do zniewolenia .

Kolonizacja kulturowa – droga do zniewolenia

Źródło: pixabay.com

Słowo kolonializm nie cieszy się dziś dobrą prasą. Kojarzy się bowiem z rasizmem, patriarchalizmem, pychą białego człowieka, wyzyskiem, niewolnictwem, apartheidem et cetera. Po 1960 roku – „Roku Afryki” – żaden poważny kraj nie przyznaje się do posiadania tradycyjnie rozumianych kolonii. Wszystkie rasy, cywilizacje, narody są wolne i równe – głosi oficjalna retoryka. To jednak tylko maska dla nowej kolonizacji. W pewnym sensie gorszej, bo ukrytej.

Na zło wynikające z globalnej kolonizacji zwrócił niedawno uwagę papież Franciszek. Ojciec Święty potępił przejawy wcielania w życie ideologicznej utopii. Jego zdaniem posiadają one istotne cechy wspólne: odbieranie wolności, burzenie historii i pamięci narodu oraz narzucanie młodzieży nowego systemu wychowawczego.

Dążenie do wymazania historii i zdławienia wolności nie było obce już starożytnym. Świadczy o tym przykład Machabeuszy sprzeciwiających się przemocy pogańskiego władcy, określanego mianem „korzeń wszelkiego grzechu”. Wieki później, dążenie to wróciło do łask za sprawą Rewolucji Francuskiej. W XX wieku zaś „ożywiły” je narodowy socjalizm i komunizm.

-Wszystkie (dyktatury) postępują w ten sposób. – mówił Franciszek w przemilczanym przez wielkie media przemówieniu – Niektóre także w białych rękawiczkach: jakiś kraj, naród prosi o kredyt „tak, mogę ci go udzielić, ale ty, w swoich szkołach musisz uczyć tego, tego i tamtego” i narzucają podręczniki; podręczniki, z których wymazano wszystko, (co mówiło o tym), co Bóg stworzył i jak to uczynił. Zacieranie różnic, wymazywanie historii: od dziś trzeba myśleć tak. Kto tak nie myśli, jest marginalizowany, a nawet prześladowany – dodał.

Gender i feminizm
To prosty, ale cenny opis kolonizacji ideologicznej. Jednym z jej przejawów jest ideologia feminizmu i gender, narzucana przez świat zachodni poprzez jego wpływowe instytucje (vide Rada Europy i jej konwencja przemocowa). Takie fantazmaty służą oderwaniu od naturalnego porządku. Oderwanie to dokonało się już w znacznym stopniu w „centrach” współczesnego świata. Obecnie jest przenoszone prośbą i groźbą na jego „peryferie”. Wymaga to mniej lub bardziej subtelnego, quasi-kolonialnego, przymusu. Wynaturzone ideologie takie jak gender czy feminizm, trafiają bowiem na podatny grunt jedynie u ludzi żyjących w rozwiniętym, stechnicyzowanym świecie.

W społecznościach przednowoczesnych, albo nowoczesnych ale ubogich, różnice między płciami są bowiem widoczne gołym okiem. Mężczyźni pracują, zazwyczaj fizycznie. Kobiety rodzą i zajmują się licznym potomstwem. To ono zajmie się rodzicami na starość, a wcześniej podejmie pracę. Role społeczne są jasno określone. Nikt nie dąży do oddzielania płci społecznej od biologicznej, gdyż konsekwencje byłyby zbyt ciężkie. W takim świecie feminizm domagający się podjęcia przez kobietę pracy na równi z mężczyznami jawi się jako czysty absurd. Rozbija się bowiem o dostrzegalną gołym okiem wyższość mężczyzny pod względem siły fizycznej.

Technologia pozwala jednak na przymknięcie oczu na te biologiczne różnice. Z jednej strony praca z fizycznej coraz częściej staje się intelektualną. Tu nadal obowiązują różnice między-płciowe. Kobiety lepiej radzą sobie na przykład w zawodach związanych z relacjami interpersonalnymi, a mężczyźni w tych wymagających abstrakcyjnego myślenia. Różnice te są jednak trudniej dostrzegalne, niż te związane z siłą fizyczną. Ponadto posiadanie dzieci przestało być kwestią pierwszej potrzeby. Prawo nie pozwala im pracować, a „opiekę” na starość zapewniają systemy emerytalne. Tak się przynajmniej wydaje.

Zachodni system społeczno-ekonomiczny to dla powstania ideologii gender czy feminizmu warunek konieczny, jednak nie wystarczający. Społeczeństwo wysokorozwinięte może zbierać jedynie dobre owoce swego rozwoju, jeśli trzyma się właściwej antropologii, zgodnej z naukami chrześcijaństwa. Jednak w znacznej mierze współczesny Zachód tę antropologię odrzuca. Stąd bierze się popularność feminizmu czy ideologii gender. Wyższość ekonomiczna i technologiczna umożliwia zaś jego narzucanie innym krajom i narodom.

Owa ideologiczna kolonizacja staje się zatem karykaturą działalności misyjnej prowadzonej przez Zachód w dawnych wiekach. Dziś jednak prowadzona jest w służbie zła. Nie dziwne zatem, że Franciszek we wspomnianym przemówieniu określił ideologiczną kolonizację mianem bluźnierczej.

Feminizmu i genderyzmu nie wolno lekceważyć. Stanowią one bowiem swego rodzaju współczesne gnozy, a więc arcy-herezje. Jak bowiem zauważył Benedykt XVI „człowiek kwestionuje dziś swoją naturę. Jest on teraz jedynie duchem i wolą. Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje się tutaj podstawowym wyborem człowieka co do samego siebie. Istnieje teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który dopiero sam wybiera dla siebie coś jako swoją naturę. Męskość i żeńskość kwestionowane są jako wzajemnie dopełniające się formy osoby ludzkiej, będącej wynikiem stworzenia. (…). Tam gdzie wolność działania staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi do zanegowania Stwórcy, a przez to ostatecznie dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzenia Bożego, jako obrazu Boga”.

Kontrola ludności
Niemniej niebezpiecznym przejawem ideologicznej kolonizacji stanowią dążenia do depopulacji. Nakłanianie do ograniczenia liczby ludności to szczególnie perfidna postać rewolucji - choćby z powodu rasistowskich przesłanek stojących u podstaw tego koceptu. Rasistowskie poglądy głosiła wszak Margaret Sanger (1879-1966), założycielka Planned Parenthood – do dziś czołowej organizacji aborcyjnej.

Amerykańska organizacja odpowiedzialna za pomoc zagraniczną krajom uboższym (USAID) to dziś największy na świecie sponsor antykoncepcji. Pomoc finansowa służy jej za narzędzie kontroli ludności. Nie jest to strategia przypadkowa. Wszak przyjęte przez Radę Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych pod przewodnictwem Henry’ego Kissingera w 1974 roku „National Security Study Memorandum 200”, zaleca wspieranie ograniczenia przyrostu demograficznego w wybranych krajach rozwijających się.

Niemniej istotnym źródłem ideologicznej kolonizacji jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. Teoretycznie to instytucja zapewniająca równość narodów. W praktyce jednak finansują ją – i dominują – kraje rozwinięte. Oczkiem w głowie współczesnych włodarzy ONZ jest zrównoważony rozwój. Zgodnie z ONZ-owską Agendą 2030 należy na świecie zapewnić „prawa reprodukcyjne i seksualne”, a więc możliwość zabijania dzieci poczętych i promocji sztucznej kontroli poczęć.

Działalność depopulacyjna to także domena prywatnych fundacji, przede wszystkim „Fundacji Społeczeństwa Otwartego” George’a Sorosa, ale także choćby Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Założyciel Microsoftu zalecił, by rozprowadzane przez jego fundację w krajach trzeciego świata szczepienia służyły… kontroli ludności.

Tymczasem, jak zauważyli ksiądz Shenan Boqet i dr Brian Clowes, twierdzenie o związku między gęstością populacji, a ubóstwem został wyolbrzymiony. Wszak w bogatej Korei Południowej populacja jest dwa razy „gęstsza”, niż w głodującej Korei Północnej. Ponadto biedna Afryka, zwłaszcza w rejonie Sahary, cechują się niską gęstością zaludnienia, w przeciwieństwie do rozwiniętych Hong-Kongu czy Singapuru. Z kolei John Henry Westen zauważył, że możliwe byłoby zlokalizowanie każdego mieszkańca globu w państwie wielkości… Teksasu i zapewnienie każdej rodzinie domu! Skąd zatem to dążenie do wyludnienia Trzeciego Świata?
Raczej nie z życzliwości.

W jaskini popkultury
Kolonizacja ideologiczna dokonuje się także w bardziej subtelny sposób, za sprawą kultury masowej. Działa ona w bardziej perfidnie niż propaganda sowiecka. Ta bowiem do osiągnięcia swych celów stosowała jawne, niekiedy aż do bólu, pranie mózgu. Nie ukrywała swojego ideologicznego charakteru. Wręcz przeciwnie – epatowała nim.

Tymczasem propaganda dokonywana za sprawą kultury masowej odznacza się znacznie bardziej subtelnym charakterem. Nie wymusza, lecz uwodzi. Kusi rzekomą atrakcyjnością – każdego w inny sposób. Jednym oferuje miraż szczęścia zbudowanego na pieniądzu – zazwyczaj pożyczonym. Innym zaś oferuje romantyczną, łatwą i złudną wizję miłości. Kolejnym proponuje opium rzeczywistości wirtualnej.

Swoją propozycję kieruje do każdego: od dziecka po starca. Najbardziej atakuje jednak młodzież, gdyż to od niej zależy przyszłość. Rozbudza pychę, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo. Kultura masowa działa dzięki sile rozpędu, jednak jej centra mieszczą się Zachodzie. Może służyć dobrym celom i czasem to się zdarza. Nader często jednak rozbudza niskie pobudki i prowadzą do ujednolicenia.

Pozornie „neutralna światopoglądowo” usypia czujność i zdobywają sympatyków na całym globie. Kultowe produkcje i popularne seriale niekoniecznie jawnie negują chrześcijaństwo. Zamykają jednak widza w świecie ignorującym Jego istnienie, niczym w platońskiej jaskini. Serialowe postaci uganiają się za cieniami władzy, bogactw et cetera i nawet nie rozważają możliwości istnienia wyższego świata. Cały glob ulega temu wabiącemu, a fałszywemu śpiewowi.

Z największą siłą sączy go Hollywood. Goniony przez Indie i Chiny nadal kontroluje około 60 procent światowego rynku kinematograficznego. Jego „przesłanie”, a więc rozbite małżeństwa, afery, kult pieniądza, jest raczej obce tradycyjnym kulturom. Jednak sączą się do nich, próbując ujednolicić na swoją modłę.

Jakże więc aktualne są dziś słowa Piusa XI z encykliki o kinematografii zawarte w „Vigilanti cura” z 1936 roku. Jak podkreślał w liście do amerykańskich biskupów „te widowiska są jakoby szkołami, które, skuteczniej niż rozumowe argumenty, większość ludzi do cnoty albo też do nieprawości pobudzić mogą. Niech służą więc chrześcijańskiej myśli i obyczajom i niech wystrzegają się wszystkiego, co by wywrzeć mogło wpływ demoralizujący.

Powszechnie wiadomo, jak destrukcyjnie działają złe filmy, przez gloryfikację namiętności stają się okazją do grzechu, młodzież sprowadzają na drogę złą, w fałszywym świetle przedstawiają życie i pomniejszają ideały, niszczą czystą miłość, świętość małżeństwa i zamiłowanie do życia rodzinnego. Mogą też narzucić fałszywe i potępione już poglądy nie tylko poszczególnym jednostkom, ale całym warstwom społeczeństwa i całym narodom”.

To samo można odnieść do znacznej części współczesnej muzyki popularnej. Na pozór „światopoglądowo neutralna” rozbudza niższe części duszy, tłumiąc wyższe. Jak zauważył Alan Bloom w „Umyśle zamkniętym”, rock zagłusza głos tradycji, głos Wielkich Ksiąg.

Dziś jednak jeszcze silniejszym narzędziem dokonywanej przez liberalny Zachód kulturowej kolonizacji jest przemysł gier wideo. Ludzie z pokolenia „Z” (urodzeni po 2000 roku) niemal rodzą się z komputerem, a z pewnością dorastają z nim. Wirtualna (nie)rzeczywistość pociąga ich często bardziej, niż symbole buntu ich rodziców. Nie dążą ani do założenia rodzin ani nawet do związków na kocią łapę. Coraz bardziej realistycznie przedstawiony świat wirtualny staje się dla nich celem samym w sobie. Do niego to uciekają przy każdej sposobności.

Także oni stają się ofiarami kulturowej kolonizacji. Także oni potrzebują nań remedium: silnej tożsamości i głębokiej wiary.

Marcin Jendrzejczak

Read more: www.pch24.pl/kolonizacja-kul…
Nemo potest duobus dominis servire !
żyjemy w matriksie
jedna wielka manipulacja diabelska
kłamstwo to prawda
zło to dobro
a tylko jeden jest PAN
ON JEST DROGĄ PRAWDĄ I ŻYCIEM
JEZUS CHRYSTUS KRÓL
ZAPAMIĘTAJCIE TO FAŁSZYWE BISKUPY, OD DNI JUDAIZMU, ISLAMIZMU I SATANIZMU
Więcej
żyjemy w matriksie

jedna wielka manipulacja diabelska

kłamstwo to prawda

zło to dobro

a tylko jeden jest PAN

ON JEST DROGĄ PRAWDĄ I ŻYCIEM
JEZUS CHRYSTUS KRÓL

ZAPAMIĘTAJCIE TO FAŁSZYWE BISKUPY, OD DNI JUDAIZMU, ISLAMIZMU I SATANIZMU