mkatana
2292

Jaki rozdział państwa i Kościoła?!

Jaki rozdział państwa i Kościoła?!

Krystian Maj/FORUM

Jeżeli Kościół stanowczo interweniował w czasach, gdy społeczeństwa żyły wiarą, tym bardziej musi to robić dziś. Niefrasobliwością ze strony hierarchów byłoby pogrążenie się w bierności i patrzenie jak agenci cywilizacji śmierci przemieniają świat. Niestety, karmieni propagandą antyreligijną Polacy, bardziej skłonni są przyjąć tezę, że duchowni broniąc prawa naturalnego „wtrącają się do polityki” niż fakt, że to państwo przekracza swe kompetencje.

Przez ostatnie ćwierć wieku wszelkie wypowiedzi hierarchów katolickich w Polsce, przestrzegające polityków przed łamaniem zasad moralnych, nieodmiennie spotykają się z krytyką zarówno ze strony adresatów jak i lewicowych mediów. Ostatnio nieprzychylne komentarze wywołało kazanie wygłoszone na Jasnej Górze przez abpa Wacława Depo. Metropolita częstochowski odpierał w nim demagogiczne zarzuty, jakoby Polsce groziło przeistoczenie się w państwo wyznaniowe. Jednocześnie wskazywał na sztuczność prób radykalnego oddzielenia spraw Kościoła i państwa.

Wbrew głosom krytyki, należy się z wypowiedzią hierarchy zgodzić. Jeżeli bowiem można coś polskiemu episkopatowi zarzucić, to raczej zbytnią powściągliwość w krytyce działań partii i środowisk godzących w prawo naturalne, niż podejmowanie prób zdobycia realnego wpływu na rządzenie państwem.

Kościół od wieków głosi konieczność zachowania autonomii przez obie władze – świecką i duchową. Tak pisał o tym papież Leon XIII w encyklice „Immortale Dei”: Bóg powierzył troskę o rodzaj ludzki dwom władzom, tj. władzy kościelnej i władzy świeckiej, oraz ustanowił jedną dla spraw Bożych, zaś drugą dla spraw ludzkich. Obie są najwyższymi władzami w swojej dziedzinie: każda ma dobrze ograniczone granice, w których się porusza, granice zakreślone przez własną jej naturę i jej własny przedmiot bliższy i bezpośredni.

Niestety, obecnie Kościół traktowany jest przez hołdujące lewicowym przesądom elity polityczne i medialne, nie jak strażnik fundamentów duchowych, na których została zbudowana nasza cywilizacja, lecz jedna z zabobonnych grup religijnych, które „światli” liberałowie trzymają na smyczy, by swym fanatyzmem nie szkodziły w budowie „nowego ładu”. Tymczasem, Kościół, który został ustanowiony przez Boga dla prowadzenia ludzkości ku zbawieniu, nie może wyrzec się swego posłannictwa i w milczeniu asystować niszczeniu społeczeństwa dokonywanemu m.in. za pomocą niemoralnych uregulowań prawnych czy destrukcyjnych działań organów państwa.


A swoją drogą zarzut, że Kościół wtrąca się w politykę, nie jest niczym nowym. Przeciwnie, towarzyszy Kościołowi nieomal od początku jego misji na ziemi. Już władze rzymskie miały „problem” z chrześcijanami, którzy odrzucali takie normy rzymskiego społeczeństwa, jak: rozwiązłość seksualna, rozwody, dzieciobójstwo, nieludzkie traktowanie niewolników itd.

Przyjęcie chrztu przez władców i ludy Europy nie zapobiegło tarciom na linii państwo-Kościół. Wspomnijmy chociażby konflikt między Bolesławem Śmiałym a biskupem krakowskim Stanisławem ze Szczepanowa. Zasłużony wszak dla reformy kościelnej władca złamał normy moralne, co zmusiło hierarchę do zabrania głosu i wytknięcia mu, że przekroczył prawo Boże. Niestety, powodowany pychą król zamordował bpa Stanisława. Nie był to w średniowiecznej Europie wypadek odosobniony. W podobny sposób zakończył się konflikt między królem Henrykiem II i biskupem Tomaszem Becketem w Anglii.

Oskarżenia Kościoła o zbytnie wtrącanie się w politykę, pojawiały się także w czasach nowożytnych. W przeciwieństwie do wspólnot protestanckich, które wzorem Kościoła bizantyjskiego silnie uzależniły się od władców świeckich, świat katolicki trwał przy rozdziale kompetencji obu władz – duchowej i świeckiej. Postępująca drogą demokracji szlacheckiej Rzeczypospolita pełna była namiętności i zacietrzewienia. Na padające, nie tylko zresztą z ust innowierców, zarzuty o ingerencję Kościoła w sprawy publiczne kraju odpowiadał m.in. ks. Piotr Skarga. Na kartach „Wzywania do pokuty obywatelów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa” tłumaczył: Rzecze kto: ksiądz się wdawa w politykę. Wdawa się i wdawać się winien nie w rządy jej, ale w zatrzymanie, aby jej grzechy nie gubiły, a wykorzenione z niej były, a dusze ludzkie w niej nie ginęły. A bo nie słyszym, co Pan Bóg do Jeremjasza mówi: „o tom cię postanowił nad narodami i królestwy, abyś wykorzeniał, psował i gubił grzechy i złości, a budował i szczepił bojaźń Bożą i cnoty święte, i dobre uczynki, i pokutę, którą by się pomsta Boża od królestw oddalała i polityka nasza nie ginęła”.

Jeżeli Kościół nieraz mocno interweniował w czasach, gdy społeczeństwa żyły wiarą, tym bardziej musi to robić dziś, gdy świat został zdegenerowany przez kolejne rewolucje: oświeceniową, bolszewicką, i tą z 1968 roku. W tej sytuacji niefrasobliwością ze strony hierarchów byłoby pogrążenie się w bierności i patrzenie jak agenci cywilizacji śmierci przemieniają świat. Oznaczałoby to skazanie następnych pokoleń na życie w warunkach bardzo niesprzyjających zbawieniu. Powrót do stanu z pierwszych wieków naszej ery, gdy bycie katolikiem oznaczało wykluczenie społeczne, narażenie na aresztowanie, a może nawet eksterminację. Tym bardziej, że obecnie mamy do czynienia z państwem-molochem, prawdziwym Lewiatanem, usiłującym kontrolować jak najwięcej sfer życia ludzkiego i wykorzystującym dostępne sobie środki (wpływ na edukację, możliwość kształtowania rynku medialnego) do formowania po swojemu sumień ludzkich.

Niestety, karmieni propagandą antyreligijną Polacy, bardziej skłonni są przyjąć tezę, że duchowni broniąc prawa naturalnego (do życia, narodzin itp.) nadużywają swej władzy niż twierdzenie odwrotne, że to przecież państwo przekracza swe kompetencje, przyjmując przepisy dopuszczające zabijanie dziecka poczętego, ułatwiające rozwody, legalizujące związki osób tej samej płci itp. Tymczasem jak napisał kard. Joseph Höffner, w podręczniku katolickiej nauki społecznej: Prawo Boże i naturalne zakreślają nieprzekraczalne granice prawu państwowemu. Poważne naruszenie tych niezmiennych norm musi więc w końcu zwolnić obywateli z obowiązku ich przestrzegania oraz posłuszeństwa państwu.

Adam Kowalik

Read more: www.pch24.pl/jaki-rozdzial-p…
m.rekinek
Polsce nigdy nie groziło bycie państwem wyznaniowym. W PRL-u, by robić karierę na wysokich stanowiskach, trzeba było wyrzec się Kościoła albo przynajmniej kryć się z wiarą. W III RP we władzy ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej i medialnej nie zasiadają księża. Wielkie biznesy, zbudowane często na zblatowaniu z władzą i złodziejskiej prywatyzacji, nie należą do Kościoła, ale do ludzi raczej …Więcej
Polsce nigdy nie groziło bycie państwem wyznaniowym. W PRL-u, by robić karierę na wysokich stanowiskach, trzeba było wyrzec się Kościoła albo przynajmniej kryć się z wiarą. W III RP we władzy ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej i medialnej nie zasiadają księża. Wielkie biznesy, zbudowane często na zblatowaniu z władzą i złodziejskiej prywatyzacji, nie należą do Kościoła, ale do ludzi raczej z zupełnie innej bajki. Biskupi i księża korzystają z wolności słowa i w przestrzeni publicznej zabierają głos w różnych sprawach związanych m.in. z moralnością i dobrem wspólnym. Mają nie tylko takie prawo, ale i duszpasterski obowiązek.
mkatana
Karmieni propagandą antyreligijną Polacy, bardziej skłonni są przyjąć tezę, że duchowni broniąc prawa naturalnego (do życia, narodzin itp.) nadużywają swej władzy niż twierdzenie odwrotne, że to przecież państwo przekracza swe kompetencje, przyjmując przepisy dopuszczające zabijanie dziecka poczętego, ułatwiające rozwody, legalizujące związki osób tej samej płci itp. Tymczasem jak napisał kard …Więcej
Karmieni propagandą antyreligijną Polacy, bardziej skłonni są przyjąć tezę, że duchowni broniąc prawa naturalnego (do życia, narodzin itp.) nadużywają swej władzy niż twierdzenie odwrotne, że to przecież państwo przekracza swe kompetencje, przyjmując przepisy dopuszczające zabijanie dziecka poczętego, ułatwiające rozwody, legalizujące związki osób tej samej płci itp. Tymczasem jak napisał kard. Joseph Höffner, w podręczniku katolickiej nauki społecznej: Prawo Boże i naturalne zakreślają nieprzekraczalne granice prawu państwowemu. Poważne naruszenie tych niezmiennych norm musi więc w końcu zwolnić obywateli z obowiązku ich przestrzegania oraz posłuszeństwa państwu.