Ewelina Anna
3502

Liturgia duchem Kościoła zachowującym wiarę.

Msza Święta została przepracowana tak, aby odejść od pierwotnego wskazywania na obiektywną wartość Boga. Liturgia Mszy Świętej nie została zreformowana, lecz przepisana od nowa jako ludzki i płytki pomysł na usunięcie drażniących protestantów elementów, mogących uniemożliwiać im powrót do Kościoła. Nie wierzę, że wszyscy kapłani mieli złą wolę, przyjmujący tę reformę i nowy rytuał Mszy Świętej. Oni byli w większości przekonani władzą i autorytetem urzędów Kościoła, ale także argumentacją, że zmiana stanie się elementem nawracania. Wmówiono im, że "reforma" będzie elementem zachęcającym do zbliżenia tych, którzy zostali przez luteranizm zwiedzeni i duchowo urobieni.

Jednakże luteranizm w swojej istocie nie jest oparty na rozumnej i logicznie spójnej wierze. Sam sobie doktrynalnie zaprzecza. Tam, gdzie żywa wiara, czyli owocna w wypełnianie przykazań i nauki Boga zaprzecza ideologii luterańskiej, pomija się naukę Chrystusa i Apostołów. Na rzut oka zupełnie niefachowej osoby, już na podstawowym, sztandarowym poziomie „Sola scriptura ” wiara protestantów jest nielogiczna. jest tak, ponieważ odrzuca się obiektywizm przykazań Bożych, które weryfikują wiarę, ale i duchowość, czy jest obiektywnie dobra czy zła. Bez tych odniesień do owoców wiary, rezygnuje się ze zdrowej ludzkiej rozumności która odróżnia człowieka od innych stworzeń..

"Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna? Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym? Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała. I tak wypełniło się Pismo, które mówi: Uwierzył przeto Abraham Bogu i policzono mu to za sprawiedliwość, i został nazwany przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary." Jk 2, 20-24

– oto tak mówi Pismo Święte. Skoro tak mówi, to czemu kolejna zasada luterańska jest sprzeczna z Pismem Świętym?
Sola fide - tylko wiara – eliminuje rozeznanie i w ogóle znosi konieczność oceniania swoich decyzji, walki duchowej i zmagania się ze słabościami. Sola gratia - tylko łaska – również sprowadza każde zdarzenie i wrażenie do objawienia woli Bożej. Ponieważ jednak nie ma powodu, by walczyć ze sobą, odmawiać pożądaniom, wymagać od siebie umartwień by wykonać przykazania, łatwo przyjmować jako łaskę to, co jest przyjemne i jako działanie szatana to, co jest jakimś trudem i zmartwieniem.

W ten sposób Bóg staje się jakąś siłą, wartością, która zaspokaja i cieszy, niezależnie od postępowania człowieka. Osobą, która jest zawsze dla człowieka, spełnia ludzkie prośby i potrzeby. Niczego nie wymaga. Niczego nie narzuca. Jest to duchowość pozbawiona obiektywnego kryterium. Religijność oderwana od refleksji, nie skierowana ku wiecznym i obiektywnym prawom i prawdom, jest pozbawiona rozumności.

Rozumność uruchamia się tam, gdzie napotyka na obiektywne prawdy i prawa. Już rozum ludzki przedchrześcijański rozpoznawał świat jako stworzenie Boga wszechmocnego, Boga doskonałego i osobowego, który jest pełnią dobra i piękna, na mocy tylko obserwacji wiedział i rozpoznawał porządek w jakim Bóg stworzył wszystko. Ludzki umysł filozofów widział porządek i obiektywne istnienie sił nie podlegających manipulacji ludzkiego rozumu, ludzkich mniemań. Mógł poznawać, mógł usiłować dostosować się do prawdy i wtedy ocena rozumowa stawała się wartościowa. Ludzki rozum umiał bowiem rozpoznać działania i ich konsekwencje. Dobro i zło. Na mocy samego siebie, stworzonego przez Boga, umiał odróżniać dobro od zła, nawet nie mając autorytetu boskiego objawienia. Na odsiecz takiemu rozeznaniu szedł porządek natury i konsekwencje czynów, które przecież pojawiają się z całą obiektywną wagą, odpowiadającą na czyny – porządku, życia, własności, szczęścia, piękna, umiejętności lub nieładu, śmierci, biedy, nieszczęścia, brzydoty, głupoty....
Bóg ujął w Dekalogu porządek, w którym człowiek został stworzony. Gdy ludzka duchowość dojrzała, wypełnił to prawo poprzez przyjście Chrystusa, i potem poprzez przyjście Ducha Świętego, który wydoskonalił poznanie prawdy Bożej, i pozwolił w głębi, coraz pełniej zrozumieć Objawienie, jego pokłady dla każdej dziedziny życia duchowego, moralnego, rodzinnego, społecznego, państwowego....

Ryt katolicki ten porządek oddawał. Skierowany był na prawdę o Bogu. Paradoksalnie służyło to człowiekowi, ludzkiej rozumności. Rytuał Mszy Świętej tworzonej w pełni przez ducha Kościoła, przez Ducha Świętego, służył oglądowi przez człowieka wartości Boga i wartości życia, jakie powinien prowadzić na Ziemi i tego, które pragnąłby po śmierci osiągnąć. Widział w tym rycie konsekwencję.

Ryt ten oddając Bogu co boskie, najpełniej jak to możliwe, będąc zwrócony w stronę adoracji Boga, tworzył ludzkiego ducha, wzmacniał go, karmił go mocą znaków przesiąkniętych Duchem Świętym. Jak Logos – Słowo Boże ubrane w ludzkie ciało, składało się rękami kapłana na ołtarzu, tak Paraklet – Duch Święty Ożywiciel, ubrany w gesty święte i wzniosłe, oddawał chwałę w ofierze Chrystusa Wszechmogącemu Bogu. Tam, gdzie sama ludzka natura nie umiałaby oddać Bogu należnego szacunku, tam Duch Święty w wytworzonych przez Kościół znakach, sam się modlił w wielowiekowych słowach.

Paraklet z greckiego παρακλητος – to termin którego Pan Jezus użył w odniesieniu do Ducha Świętego. To termin ścisły i oznacza osobę wspomagającą, wezwaną do pomocy prawnej oskarżonego w procesie. Parakletos występował i przemawiał w imieniu oskarżonego, był jego obrońcą. Nazwa „Pocieszyciel” używana powszechnie jest nieścisłym tłumaczeniem, ale zgodnym z protestanckim podejściem do Osoby Ducha Świętego, którego zadaniem według luterańskiej wiary jest uzdrawiać, wzbudzać ekstazy, radość i uszczęśliwiać ludzi.

Jakże to zupełnie inna wizja Ducha Świętego. Jest Wspomożycielem, Wyrazicielem i Obrońcą, przychodzi człowiekowi z pomocą tam, gdzie same ludzkie siły nie są w stanie unieść człowieka do godności Boga. Obrońca to osoba poważna, przed którą czuje respekt i zaufanie każdy, kto kiedykolwiek stawał w sądzie. Wie, jak wiele od niego zależy, gdy małe są ludzkie siły przeciwko oskarżycielom. Dlatego poznanie Ducha Świętego jako Wyraziciela i Rzecznika człowieka, który sam siebie obronić nie umie, sam w swojej sprawie przemówić nie umie, jest zrozumieniem wartości rytu natchnionego przez tegoż Ducha, tworzącego i ożywiającego Tradycję, i Kościół, w wierności pierwotnemu Objawieniu Boga.

Ryt zmieniony po soborze był ludzkim pomysłem na szukanie jedności z pominięciem tej roli twórczej Kościoła, któremu został dany Duch Święty. Duch Święty mówiący w imieniu Kościoła, w imieniu ludzi, zwracający się do Boga został zastąpiony płytkimi pomysłami na jedność z tymi, którzy przez wielosetletnie odstępstwo rozumienie języka Ducha Świętego zatracili. Konsultowano się z luteranami co zmienić, żeby ich Msza Święta nie raziła, a zapomniano, że Msza Święta jest samym sercem i samym materialnym, duchowym słowem Boga, że forma tej Mszy Świętej stworzona jest przez Tradycję i że sama w sobie jest przeniknięta tchnieniem Ducha Świętego, który tę Mszę w słowach i gestach, w Kościele, przez wieki, jak w łonie matki, ukształtował.

Dlatego właśnie, po zmianie liturgii, i zaakceptowaniu jej powszechnie, upadł ludzki rozum. Nieoświecony już tchnieniem Ducha Świętego nie oślepł od razu, bo przecież jeszcze ludzie pamiętali i modlili się z tą wiarą, którą kształtowała Msza zwana dzisiaj trydencką. Pokolenie rodziców i dziadków przekazywało pokoleniu dzieci i wnuków coraz bardziej uszczuplony depozyt wiary, gdzieniegdzie zamilczany ale jeszcze zakodowany w moralności i słowach. Jednak już nie przez gesty i ryty święte, nie poprzez natchnione słowa i sacrum. Było ono w świadomości i wierze ukształtowanych kapłanów i wiernych. Dlatego może krach nie był widoczny tak od razu. Ale był.

Aż doszliśmy do takiego rozumienia Mszy Świętej, w której nie ma już mowy o Ofierze, w której tej Ofiary nie widać. Doszliśmy do momentu, gdzie Ducha Świętego uważa się za Pocieszyciela, który ekspresowo uzdrowi z czego trzeba, a przynajmniej da ekstazę i radość, wspólnotowe przeżycie, nadzwyczajne poruszenia wywołane orgiastycznym brzmieniem gitar i perkusji działający na układ nerwowy znieczulająco i oszałamiająco, jest interpretowane jako działanie Ducha Świętego z mocą. Nie ma mowy o grzechu tam, gdzie Bóg mnie tak kocha, że daje mi takie mistyczne przeżycia! Czy to możliwe, żebym nie była święta, skoro zlewa na mnie takie oceany wzruszenia, skoro tak Go kocham, tak Go czuję?
I już... nie ma potrzeby rozpoznawania Boga w Jego prawdziwym Obliczu. On mnie rozpoznaje, pieści łaskami, przeżyciami na wpół mistycznymi, On mnie tak kocha... a niechby ktoś zaprzeczył, ja sama wiem, jak autentyczne jest moje przeżywanie, jak osobista i intymna jest moja więź z Jezusem....

Nic więc dziwnego, że zmiana rytuału, który przemawiał znakami na wszelki sposób mówiącymi zmysłom o istnieniu Osoby całkowicie przekraczającej ich zasięg, spowodowała kryzys rozumu. Ryt Mszy przestał przemawiać znakami uruchamiającymi duszę do poszukiwania prawdy. Przestał pociągać do Boga i budzić do Niego szacunek znakami uruchamiającymi wrażliwość duszy na obiektywną potęgę, powagę i wielkość majestatu Bożego, mimo Jego prze-czułej i ofiarnej miłości. Duch Święty mówiący w liturgii adoruje Ojca w Ofierze doskonałej Syna. Duch Święty prowadzi oczy duszy na Obecność Boga, na wartość i przerażającą wielkość Ofiary.

Miłość Boga którą przekazuje tradycyjny rzymski ryt, gdy człowiek uświadamia ją sobie podczas celebracji Ofiary, nie powoduje szaleństwa zmysłów ale budzi pokorę pełną uszanowania i czci. Nie ma możliwości, by klepać Ducha Świętego po ramieniu i wzywać dla usłużenia człowiekowi, zabawienia gawiedzi, spełniania posługi polepszania nastroju, uzdrowienia i zaspokojenia uczuć.

Obiektywna wielkość Boga przemawia w rycie liturgii rzymskiej. Dlatego podtrzymuje rozum i wiedzę o rzeczywistości.
Dlatego także ci, którzy karmią się tylko zdeformowaną pod wpływem konsultacji z luteranami liturgią i którzy w niej znaleźli wystarczające źródło swojej religijności są narażeni na coraz większe odchodzenie od rozumności. Widać to nawet u hierarchów, tych, którzy teologię studiowali a mimo to potracili umiejętność widzenia obiektywnej prawdy. Ludzie w kolejnym pokoleniu wychowani w sprotestantyzowanej liturgii są narażeni na mijanie się z oczywistą prawdą, nawet dotyczącą już rzeczy naprawdę egzystencjalnych jak konieczność obrony przed inwazją wiary, kultury agresywnej, nastawionej ziszczenie Wiary katolickiej i nawet fizyczną eliminację "niewiernych". Widać załamanie rozumu choćby w dopuszczaniu do sakramentów Kościoła grzeszników, czy uznawania za problem "rodzinny" homoseksualizmu, do czego stręczą same kręgi watykańskie.

Widać upadek rozumu hierarchów Kościoła w zaprzeczeniu istnienia cielesnej, materialnej Obecności Boga w Eucharystii, Który istotowo nie może mieć nic z grzechu w sobie, Którego nie można połączyć z żadną nieczystością.
Pokusy i planowanie zmian, jakie słychać gdzieniegdzie, rozeznawania sytuacji konkubentów w konfesjonale bez porzucenia konkubinatu, świadczą o tym, że obiektywnie rozum katolicki przez manipulacje na samym sercu Kościoła jaką jest modlitwa Kościoła, czyli święta liturgia, utracił zdolność widzenia rzeczy Bożych. Nic nie pomoże „wyciąganie ręki” do grzeszników seksualnych. Nie pomoże im to się podnieść. Jest to krok do zupełnego zapomnienia Kim jest Hostia po przeistoczeniu.

Jest to efektem odejścia ludzkiego rozumu od wpatrywania się w Boga w czasie świętego rytuału Kościoła, jakim jest Msza Święta, Ofiara uobecniająca się w Kościele poza czasem. Zawsze ta sama, Ofiara Chrystusa, Boga, w Którym wszystko zostało stworzone i wszystko istnieje.

Widzimy naocznie uzasadnienie twierdzenia, że modlitwa Kościoła jest prawidłem Jego wiary.
Protestancka liturgia uczyniła wielkie szkody, nieodwracalne po ludzku. Ludzie widzą swoje potrzeby i religia ma odpowiadać ich pragnieniu sacrum. Ma zapełniać pustkę duszy, która została stworzona nieśmiertelna i bez odniesienia do Boga żyć nie umie. Dusza ludzka cierpi z tęsknoty za Bogiem, bo bez Niego zawsze jest zraniona. Nic nie wypełnia pustego miejsca które Bóg zostawił w ludzkiej duszy. Ale ponieważ zamgliło się serce, oślepli ludzie poddani duchowi nie Świętemu, poddani nie duchowi Kościoła tworzącemu Tradycję, tłumaczącemu na nowo zawsze nieimienne Objawienie, ukazującemu nowe pokłady znaczeń, ożywiającemu nowe pokolenia wyznawców Chrystusa. Zamgliły się oczy pozbawione oglądania Boga w modlitwie Kościoła. Człowiek nie był nigdy dotąd aż tak bardzo ślepy. Zawsze był grzesznikiem ale wiedział jakim jest, i umiał nazwać swój grzech.

Teraz jednak przyszedł czas, w którym przeżycie religijne zastępuje Boga. Przeżycie religijne całkiem poddane ludzkiej subiektywnej nawet nie ocenie, ale przeżywaniu zastępuje prawdziwego Boga. Ale że świat dobrze wie, gdzie Bóg złożył Prawdę i Życie, a każdy człowiek chce w swojej ślepocie nazywać siebie zbawionym. Protestancka duchowość skierowana na człowieka mówi, że człowiek ma prawo do szczęścia, do rozkoszy, do zdrowia i dobrobytu. Przy tym każdy grzesznik rozpoznaje, że w Kościele leży zbawienie i wieczne życie. Dlatego nie poddając się prawu Chrystusa na które oślepł, żąda od Kościoła gwarancji zbawienia. Modlitwa Kościoła zniszczona pod potrzeby herezji nie umacnia intelektu widzeniem Boga, ogląd majestatu Boga jest obecnie bardzo zamglony, zadymiony, stąd ludzie nie rozumieją, Kim On jest. Jednocześnie żądają potwierdzenia, że subiektywne odczucie i przeżycie jest gwarantem zbawienia.

Taką drogą stworzenie nowego rytuału Mszy Świętej, najważniejszej modlitwy Kościoła, doprowadziło dzisiaj, ileś pokoleń od deformacji liturgii, do prawie powszechnego zatracenia rozumienia i wiary w obecność Boga w konsekrowanej Hostii. Kościół nie raz widział cud przemiany Hostii w prawdziwe umierające Ciało Serca Chrystusa, ale nawet te znaki nie umieją poruszyć sumień ludzkich, zmusić do powrotu czci Najświętszego Sakramentu – który jest przecież samym Bogiem.
Wprowadzenie rozeznawania konkubinatów w konfesjonale, sam taki pomysł świadczy o ślepocie diabelskiej. Zatrważającej ślepocie, gdy się patrzy z perspektywy niezmiennej i prawdziwej nauki Kościoła, która nie jest wymysłem ludzkim ale objawieniem, które Bóg pieczętował faktami. Które potwierdzał nie tylko swoim Słowem ale Ciałem widocznym i krwawym.

Cóż robić? Kto całkiem nie oślepł, niech wraca do Tradycji i Rytuału w którym przemawia Kościół głosem Ojców, Świętych i Męczenników, w którym Duch Święty przemawia sam; do Tradycji, której jest sam Przyczyną i Stworzycielem.
Kto nie oślepł całkiem może przetrze tam oczy. Bo ludzka natura ma tę właściwość, że z czasem do wszystkiego się przyzwyczaja i ślepnie coraz bardziej. Trudność jest tym straszniejsza, że promocja pobłażania dla grzechów nieczystych skutkuje całkowitą ślepotą na jakiekolwiek prawdy duchowe. Jeśli ktoś w takich grzechach ugrzęźnie, przy dzisiejszej propagandzie, przemilczeniu i zapomnieniu Ewangelii Chrystusa, który sam jest Słowem Boga, Prawdą obiektywną i Niezmienną, nie będzie miał motywacji do walki o czystość i całkowicie oślepnie.

Wtedy już nie będzie dziwiło układanie Hostii na chodnikach, dawanie psom jak za rewolucji luterańskiej pół tysiąca lat temu, ani dawanie grzesznikom sodomskim Komunii Świętej.

W świetle tego, Kim jest Bóg, ludzkość osiąga całkowite głębiny masowej, w Kościelnych strukturach sformalizowanej, profanacji Boga. Gdzieniegdzie ta zbrodnia przybiera formy niepojęte a jednocześnie brak reakcji hierarchii w jej większości, w jej urzędach mających Boga przez pokolenia ludziom ukazywać, zatrważa i przeraża. Trzeba ratować i odnawiać umysł na odtrutkę karmiąc go tylko tym, co wypływa z Ducha Świętego danego w katolickim Kościele, Ducha Świętego Parakleta Obrońcę i Wyraziciela a nie protestanckiego ducha, mającego pocieszać i sprawiać przyjemność, i odrywać przez to od obiektywnej prawdy o stanie własnej duszy.

Trzeba wracać do rozumności świętych, którzy uświęcali się adorując Boga w rycie Mszy Świętej, którego Twórcą jest sam Duch Święty, będący przyczyną i źródłem Tradycji. On, ucząc nas, jak się modlić, jednocześnie uzdalnia i przenika nasz rozum, i oświetla go rozumieniem zasad w jakich wszystko zaistniało. Dlatego, rozum widzący choć w części Kim jest Bóg, jednocześnie umie rozpoznawać dobro i zło, przez co wola umie unikać grzechów.

Rozum widzący Boga bardziej wyraźnie, nie widzi słabości i grzechu jako niepokonanej przeszkody, bo im lepiej widzi Boga, tym więcej Go kocha, podziwia i pragnie. Tym mniej się przejmuje barierami, które się w świetle prawdy kruszą jak słomki. Coś, co w zaciemnionym rozumie zdaje się niepokonanym murem przeszkód, w świetle z góry, staje się zaledwie niewielką gałązką.

Prawdą jest, że Bogu ani taki ani inny ryt nie jest potrzebny. Jemu nasze ofiary niczego nie mogą dodać. Ale kult i cześć, jaką my Jemu składamy ma moc nas oczyszczać, zmieniać i uświęcać i sprawiać nas godnymi zamieszkania w Domu Ojca, w którym żadne nieprawości się nie znajdą. Kult w jakim zwraca się do Boga Kościół tworzy przestrzeń widzenia siebie samego i świata, zjawisk i naszych zadań w prawdziwej, realnej perspektywie, i dlatego jest ratunkiem przez zupełnym ogłupieniem i subiektywizmem, zupełnym szaleństwem i bałaganem, który pozbawia rozumności i stwarza z człowieka tylko ciało poddane popędom. Takie zaś ciało życia wiecznego nie odziedziczy, dlatego śpieszmy się kształtować, przemieniać i dać przenikać Duchowi Kościoła, tworzyć swój umysł od nowa w odwiecznej prawdzie Mszy Świętej Wszechczasów, która wyraża wiedzę, że Komunia przyjmowana niegodnie, w grzechu ciężkim zamiast dawać życie staje się potępieniem, która wyraża fakt, że nie wypełniając przykazań czynami - idzie się na potępienie.

Potrzeba nam wracać do wiedzy jaką nam Kościół daje, do prawdy o Bogu którą mówi Duch Święty w Kościele:

Domine Iesu Christe, Fili Dei vivi, qui ex voluntate Patris cooperante Spritu Sancto, per mortem tuam mundum vivificasti: libera me per hoc sacrosanctum Corpus et Sanguinem tuum ab omnibus iniquitatibus meis et universis malis: et fac me tuis semper inhaerere mandatis: et a te nunquam separari permittas: qui cum eodem Deo Patre et Spiritu Sancto vivis et regnas Deus in saecula saeculorum. Amen.

Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, który z woli Ojca za sprawa Ducha Świętego, przez śmierć Swoją świat ożywiłeś, wybaw mnie przez to Przenajświętsze Ciało i Krew Twoją od wszelkich nieprawości moich i od wszelkiego zła i spraw, bym zawsze strzegł przykazań Twoich i nie dozwól, bym się kiedykolwiek odłączył od Ciebie, który z tymże Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg na wieki wieków. Amen.

Perceptio Corporis tui, Domine Iesu Christe, quod ego indignus sumere praesumo, non mihi proveniat in iudicium et condemnationem: sed pro tua pietate prosit mihi ad tutamentum mentis et corporis, et ad medelam percipiendam. Qui vivis et regnas cum Deo Patre in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. Amen.

Przyjęcie Ciała Twego, Panie Jezu Chryste, które ja, niegodny sługa, spożywać się ważę, niechaj mi się nie obróci na sąd i potępienie, lecz niechaj raczej posłuży mi ku obronie i uzdrowieniu duszy i ciała: który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem w jedności Ducha Świętego Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Ewelina Anna
Najstraszniejszym objawem tego zaślepienia jest postępujące niezrozumienie wartości Ciała i Krwi Boga w Kościele obecnego realnie po przeistoczeniu i traktowanie ich jak przedmiotów z którymi możemy robić w Kościele co nam się podoba.
Ewelina Anna
Usłyszałam teraz jak ktoś powiedział: do ludzi argument nie trafia, posługują się tylko emocją. Emocją która ma zmanipulować drugiego do przyjęcia jego stanowiska, nawet jeśli jest zupełnie nieprawdziwe. To jest jakaś zbiorowa hipnoza. Że dotyczy świata, w rozumiem, ale przerażające jest to, że zasnuwa umysły ludzi Kościoła. Dlaczego?
Jeszcze jeden komentarz od Ewelina Anna
Ewelina Anna
Coraz bardziej mam wrażenie, że poruszamy się w gęstej, ciemnej duchowej zupie i światło bardzo trudno przebija się przez ten mrok. Uczucie wielu jest takie, że argumenty odwołujące się do obiektywnych wartości już nie są dla wielu argumentem. W tym tekście zastanawiam się, co jest tego przyczyną.