FiM – Równy, równiejszy, biskup…

Episkopat zamiótł pod dywan wszystkie brudy z przeszłości i zażądał od wiernych, aby ci „nie ulegali próbom podważania moralnego autorytetu Kościoła i Jego Pasterzy”…

Biskupi odfajkowali kwestię swojej lustracji. Definitywnie zamknęli temat, bowiem po żmudnych badaniach okazało się, że podobno żaden z nich nie kooperował z peerelowskimi służbami specjalnymi, nie mówiąc już o jakiejś tajnej współpracy. Przypomnijmy, że gdy nieznośny nacisk społeczny wywołał ich do tablicy, to:
# w październiku 2006 r. Episkopat ustanowił Kościelną Komisję Historyczną składającą się z czterech księży (Jerzy Myszor, Zbigniew Cieślak, Jacek Urban i Bogdan Stanaszek) oraz jednego nieprzypadkowego świeckiego (prof. Wojciech Łączkowski – były prorektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i członek Stowarzyszenia Polskich Prawników Katolickich), powierzając im zadanie „naukowego zbadania – na użytek wewnętrzny Kościoła – dokumentów zawartych w zasobach archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczących inwigilacji i represjonowania duchowieństwa katolickiego przez organa bezpieczeństwa PRL” (tak sprytnie zinterpretował to rzecznik Episkopatu i komisji ks. Józef Kloch);
# komisja zakończyła pracę enigmatycznym komunikatem, że w udostępnionych przez IPN materiałach znalazła wprawdzie informacje o „kilkunastu spośród 132 żyjących biskupów”, którzy zostali „zarejestrowani jako tajni współpracownicy lub kontakty operacyjne bądź informacyjne, a jeden jako agent wywiadu PRL”, ale nie była w stanie „określić zakresu, intensywności i szkodliwości ewentualnej rzeczywistej i świadomej współpracy tych osób z organami bezpieczeństwa PRL” z powodu „znacznego zniszczenia dokumentacji byłej Służby Bezpieczeństwa”, zaś dodatkowym utrudnieniem był fakt, że „od duchownych w zasadzie nie wymagano pisemnej zgody na współpracę oraz nie żądano od nich podpisów”;
# wobec braku twardych dowodów w postaci zobowiązań, pokwitowań odbioru pieniędzy i własnoręcznie sporządzanych doniesień, Episkopat powołał dodatkowy Zespół ds. Oceny Etyczno-Prawnej postaw owych „kilkunastu biskupów”. Trzej księża (Andrzej Szostek, Tomasz Rozkrut i Krzysztof Warchałowski) oraz jeden nieprzypadkowy świecki (adwokat Maciej Bednarkiewicz – członek ściśle związanego z kat. Kościołem Zakonu Kawalerów Maltańskich) napisali w sprawozdaniu przedstawionym swoim mocodawcom, że choć „materiały udostępnione przez IPN, a także niektóre wypowiedzi zainteresowanych biskupów zdają się świadczyć o tym, że niekiedy ich kontakty ze służbami PRL można by uznać – z perspektywy historycznej – za nieroztropne”, to oskarżanie ich dzisiaj „o świadomą i dobrowolną współpracę ze służbą bezpieczeństwa PRL jest merytorycznie bezpodstawne, gdyż pozbawione dowodów”;
# „W związku z zakończeniem działań Zespołu oraz Komisji biskupi uznają, na podstawie dostępnych dziś materiałów, za zamkniętą sprawę odnoszących się do nich materiałów organów bezpieczeństwa PRL” – podsumowali swą autolustrację wielebni w ogłoszonym 22 listopada 2007 roku komunikacie z 342. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski. W tym samym dokumencie dali słowo honoru, że niezwłocznie opublikują „istotne wyniki badań ze względu na ich wielkie znaczenie historyczne oraz zastosowaną metodę zmierzenia się z przeszłością, która może być pomocą dla innych grup społecznych”, zaś w wypowiedzi dla mediów sekretarz generalny Episkopatu bp Stanisław Budzik uściślił, że „owoce prac Zespołu i Komisji… bez nazwisk biskupów, zostaną ujawnione opinii publicznej w formie książkowej w pierwszym kwartale 2008 roku”;
# opracowania końcowe prac obu gremiów badających IPN-owskie archiwalia przekazano w październiku 2008 r. do Watykanu, bowiem tylko tam mogłyby ewentualnie zapaść decyzje personalne wobec hierarchów „nieroztropnie” flirtujących z bezpieką.

###

Obietnice dotyczące ujawnienia choćby części raportów Kościelnej Komisji Historycznej i Zespołu ds. Oceny Etyczno-Prawnej okazały się niewarte funta kłaków. Również Watykan nie zawiódł. Urzędnicy papiescy – opierając się na arbitralnej wersji samych zainteresowanych – uznali, że polscy biskupi „zmierzyli się odważnie z przeszłością okresu komunistycznego” i centrala absolutnie „nie znajduje podstaw do oskarżenia członków Episkopatu o zawinioną i dobrowolną współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL-u”. I tak właśnie napisali w specjalnym oświadczeniu z 11 marca 2009 roku „kardynałowie, arcybiskupi i biskupi obecni na 347. Zebraniu Plenarnym KEP”. Stanowczo podkreślili, że wobec werdyktu najwyższej instancji już nigdy i pod żadnym pozorem nie będą ustosunkowywać się do materiałów wskazujących na ich kolaborację ze specsłużbami oraz wezwali wiernych do „nieulegania próbom podważania moralnego autorytetu Kościoła i Jego Pasterzy”.

Popatrzmy, komu udało się w ten sposób uciec spod gilotyny społecznego osądu:
# ordynariusz diecezji tarnowskiej bp Wiktor Skworc, a według zachowanych akt SB, tajny współpracownik „Dąbrowski” – sam przyznał, że kiedyś „chodził po cienkim lodzie”, utrzymując nieformalne kontakty (sześć spotkań w latach 1979–1980 i siedem w latach 1986–1988) z tajną policją polityczną, która te kontakty zinterpretowała jako tajną współpracę;
# metropolita lubelski abp Józef Życiński, zarejestrowany jako TW „Filozof”, po serii udanych – zdaniem oficerów SB – rozmów zapoczątkowanych wtedy, gdy był jeszcze wikarym na wiejskiej parafii w Gidlach;
# metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński, alias „Henryk” – o jego regularnych „konsultacjach” ze starszym inspektorem „kościelnego” Departamentu IV MSW, pułkownikiem Henrykiem K., pisaliśmy już przed siedmioma laty (por. „Autorytety (a) moralne” – „FiM” 31/2002), aczkolwiek… „O wszystkim dowiedziałem się dopiero teraz z najwyższym zdumieniem” – przekonywał niedawno arcybiskup Katolicką Agencję Informacyjną. Gdy ochłonął, zadał sobie trud odnalezienia oficera i ten wystawił mu zaświadczenie, że zarejestrował swojego rozmówcę „bez jego zgody i wiedzy oraz wbrew jego woli”, czym hierarcha całkiem oczyścił się u kolegów z podejrzeń;
# dawno już sponiewierany niedoszły metropolita warszawski (obecnie profesor KUL-u) abp Stanisław Wielgus, figurujący w kartotekach wywiadu jako informator „Grey”;
# emerytowany ordynariusz łowicki bp Alojzy Orszulik (TW „Pireus”), który sam nieopatrznie przyznał, że będąc jeszcze kierownikiem Biura Prasowego Sekretariatu Episkopatu, niejednokrotnie bankietował i gawędził „w zakonspirowanym mieszkaniu MSW z generałem Zenonem Płatkiem i pułkownikiem Adamem Pietruszką” (szefowie Departamentu IV MSW);
# sufragan lubelski bp Mieczysław Cisło, ps. Rzymianin – oskarżany o to, że przed laty, mając w perspektywie studia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, zaczął kontaktować się z bezpieką w sprawie paszportu;
# metropolita przemyski i przewodniczący KEP abp Józef Michalik – zarejestrowany w 1975 r. (był wówczas wicekanclerzem kurii łomżyńskiej) jako TW „Zefir”;
# ordynariusz włocławski bp Wiesław Mering – zdemaskowany przez ks. prałata Henryka Jankowskiego (ps. Libella, a później Delegat) jako jeden z osaczających go niegdyś agentów SB, a według akt IPN współpracujący też z wywiadem podczas pobytu we Francji;
# ordynariusz łomżyński bp Stanisław Stefanek – rozszyfrowany przez dziennik „Głos Wielkopolski” jako TW „Staszek”;
# emerytowany metropolita poznański abp Juliusz Paetz– zarejestrowany w charakterze TW „Fermo” po cyklu „wywiadów” udzielonych PRL-owskiemu wywiadowi, gdy był jeszcze prałatem Antykamery Papieskiej w Watykanie;
# ordynariusz rzeszowski bp Kazimierz Górny – widniejący w archiwach IPN jako pozyskany w 1979 r. do współpracy TW „Kazek”, a przemianowany później na TW „Tadeusza”;
# bp Tadeusz Pieronek, który okazjonalnie rozmawiał z oficerami SB w sprawach paszportowych, choć w jednym z wywiadów wypsnęło mu się, że konferował z „wyższym funkcjonariuszem” bezpieki – jak to określił – nawet w… Rzymie. Czy coś im podpisywał? „Nie pamiętam. Możliwe, ale nigdy takich rzeczy nie robiłem” – ubezpieczył się hierarcha;
# metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz – jemu nigdy jeszcze się nie wypsnęło, że gdy w latach 80. przyjeżdżał do Polski bez swojego Szefa, to często oczekiwał nań na lotnisku uroczy gawędziarz kpt. Ludwik G. z Departamentu IV, a Dziwisz dzielił się z oficerem informacjami, których ten w gazetach z pewnością by nie znalazł.

###

Po głośnej ostatnio sprawie nuncjusza papieskiego abpa Józefa Kowalczyka, zarejestrowanego w grudniu 1982 r. (był wówczas w Watykanie szefem Sekcji Polskiej Sekretariatu Stanu) przez wywiad jako Kontakt Informacyjny „Cappino”, wszystkie media żyją teraz „Prorokiem”.

„To był najgroźniejszy agent w Watykanie. Działał od końca lat 70. do końca 80. i przekazał bezpiece setki ważnych informacji. Kim był? Jego tożsamość nie jest znana. Wiemy tylko tyle, że zbierał szczegółowe wiadomości dotyczące papieża oraz donosił o konfliktach między Polakami wewnątrz Watykanu i słabościach duchownych” – smuci się w wywiadach ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, najbardziej zawzięty tropiciel byłych agentów w łonie kat. Kościoła.

Kto – w elitarnym gronie kilku oficerów SB – nazywany był „Prorokiem”? Odpowiadamy: wysoki rangą duchowny pracujący w inkryminowanym okresie w watykańskim Sekretariacie Stanu, który później bardzo serdecznie skumplował się z o. Tadeuszem Rydzykiem oraz jego urugwajskim sponsorem Janem Kobylańskim. Mało kto zapewne pamięta, że o abp. Januszu Bolonku, dzisiejszym nuncjuszu apostolskim w Bułgarii, pisaliśmy już przed czterema laty („Tajne – zniszczyć przed przeczytaniem” – „FiM” 23/2005). Ale kto czyta, nie błądzi…

[2009] FaktyiMity.pl Nr 12(472)/2009

Możliwość komentowania jest wyłączona.