„Samo noszenie szkaplerza nie daje nieba. Nie jest to bowiem paszport z wizami do nieba, za okazaniem którego, po życiu pełnym lenistwa, minimalizmu i duchowej letniości - dzisiaj tak szeroko obecnej w życiu - można byłoby osiągnąć życie wieczne. Nie można szkaplerza traktować jak amulet, czy talizman, mający noszącym go zapewnić bezpieczeństwo i zbawienie. Byłoby to magią i zabobonem. Nie można zbawić się na zasadzie jakiegoś "przywileju" czy dyspensy, ale jedynie w oparciu o łaskę Chrystusa Pana i dojrzałą wiarę. "Szkaplerz to przestrzeń wiary głębokiej, wiary wyrastającej w cieniu Tej, która uwierzyła i poprzedza nas w wierze. To wiara wyzwala moc tej szaty".
Szkaplerz nie może być tylko formułką zewnętrzną, jak nalepka na fałszywym towarze, lecz musi wyrażać autentyczne życie chrześcijańskie, pobudzać do czynów miłości Boga i bliźniego. Nie może być znakiem pustym, bez pokrycia. Nie można pokładać całej ufności w kawałku materiału, który przecież sam z siebie zbawić nie może. Inaczej rodziłoby to zadufanie, próżność, pewność siebie, niezdrową dewocję czy nawet fanatyzm religijny. Szkaplerz wzywa do współpracy z łaską Bożą i do ewangelicznej świętości.
Ten widzialny zewnętrzny znak wprowadza nas w kontakt z najlepszą Matką, która przyoblekła Chrystusa swoim ciałem, a teraz chce nas przyoblec swoją szatą, chce, abyśmy świadomie żyli w pełnym przyobleczeniu się w Chrystusa, które dokonało się na chrzcie świętym. Szkaplerz ma w tym nam dopomóc, abyśmy stali się nowymi ludźmi, porzucając dawnego starego człowieka.
