daniel.k
102.2K
06:36
Były Iluminat omawia tajemnice omadlania przemysłu muzycznego. Były członek wysokiego stopnia tajnego stowarzyszenia Iluminati, John Todd, odkrywa pewne tajemnice przemysłu muzycznego. www.youtube.com …More
Były Iluminat omawia tajemnice omadlania przemysłu muzycznego.
Były członek wysokiego stopnia tajnego stowarzyszenia Iluminati, John Todd, odkrywa pewne tajemnice przemysłu muzycznego.
www.youtube.com/watch
daniel.k
Opamiętajcie się, Rodacy!
Nie adorujcie “obrazu” apokaliptycznej Bestii!
Nie ulegajcie pochlebcom nikczemnej rozpaczy!
Nie wypędzajcie Chrystusa z polskiej ziemi!
Wdzięk europejskiej ogłady

Czcigodny Księże Arcybiskupie! Niepokoi mnie jedna rzecz. Ksiądz Arcybiskup posiadł wdzięk europejskiej ogłady, o czym świadczy sposób posługiwania się kunsztowną tonacją głosu, umiejętność roztaczania wokół …More
Opamiętajcie się, Rodacy!
Nie adorujcie “obrazu” apokaliptycznej Bestii!
Nie ulegajcie pochlebcom nikczemnej rozpaczy!
Nie wypędzajcie Chrystusa z polskiej ziemi!

Wdzięk europejskiej ogłady


Czcigodny Księże Arcybiskupie! Niepokoi mnie jedna rzecz. Ksiądz Arcybiskup posiadł wdzięk europejskiej ogłady, o czym świadczy sposób posługiwania się kunsztowną tonacją głosu, umiejętność roztaczania wokół siebie uroków swego intelektu i zamieszczanie na łamach liberalno-laicyzujących czasopism tekstów pisanych w duchu modernistyczno-liberalnego światopoglądu. Wydaje mi się, że hierarcha, stanowiący “wielką nadzieję nowej wiary”, nie powinien interesować się jedynie katolewicą, lecz musi poczuwać się do osobistej odpowiedzialności za prawowiernych katolików, oczekujących od niego właściwych pouczeń, elementarnej wyrozumiałości i niekłamanej życzliwości. A jednak na co dzień spotykam osoby, które gorszą się tym, co Ksiądz Arcybiskup mówi w mediach, w jakim stylu pełni swoją posługę pasterską w Kościele polskim, jak traktuje “moherowe berety”. Nie potrafię uspokoić ich rozżalonych serc. W dyskusjach z nimi czuję się bezsilny, niepewny w udzieleniu odpowiedzi na prowokujące pytania, pozbawiony rzeczowych argumentów. Czyżby mnie zdeformowali moi profesorowie i mistrzowie uniwersyteccy? A może powinienem ograniczyć się do korzystania z najważniejszego prawa, które obecnie gwarantuje się księżom – prawa do milczenia? W imię jakich racji mam odrzucić to, co przejąłem z nauczania ks. kard. Stefana Wyszyńskiego – Prymasa Tysiąclecia, który miłował “do szaleństwa” nie tylko Kościół, lecz także Polskę? Szanuję autorytet moralny, którym Ksiądz Arcybiskup cieszy się ze względu na posłannictwo pełnione w Kościele partykularnym. Nie lekceważę faktu, że każdy Pasterz – będąc wybrany do pasienia owczarni Pańskiej – jest sługą Chrystusa i włodarzem tajemnic Bożych, co określa jego styl duszpasterzowania. Akceptuję wyrażane obecnie żądanie, by w naszym czasie biskup pouczał, jak należy oceniać w myśl nauki Kościoła osobę ludzką razem z jej wolnością, społeczność świecką z jej prawami i stanami, wychowanie potomstwa, pracę i wypoczynek, wiedzę i wynalazki techniczne, nędzę i nadmiar dóbr. Powinien również przedstawiać zasady rozwiązywania najbardziej doniosłych zagadnień dotyczących posiadania, wzrostu i należytego rozdziału dóbr materialnych, pokoju i wojny oraz braterskiego współżycia wszystkich narodów. Przeciwstawiam się każdemu, kto próbuje podważać sens urzędu apostolskiego ze względów politycznych i lekceważyć biskupa w imię poprawności politycznej. Należy wszystkim biskupom okazywać cześć i posłuszeństwo w wierze, jeśli trwają w łączności z papieżem – zastępcą Chrystusa na ziemi.

Mądre jest to stwierdzenie! Powołaniem pewnych osób jest sprawianie innym bólu – bólu oczyszczającego i owocującego wewnętrznym pokojem. W tym wypadku bardzo znamienne było postępowanie i nauczania “największego spośród narodzonych z niewiast” – Jana Chrzciciela. Wypowiadał się w sposób bezpośredni, zdecydowany i ostry, co słuchaczy doprowadzało wprost do “kryzysu” spowodowanego przez dogłębnie poruszone serce i odpowiedzi wyrażonej w “tak” lub “nie”. Ojciec Pio, święty stygmatyk, niejednokrotnie sprawiał ból swoim penitentom, którzy najpierw wylewali gorzkie łzy, a potem odradzali się duchowo i zmieniali swoje życie. Nie udało mi się jednak spotkać nikogo, kto by uspokoił się wewnętrznie pod wpływem słów wypowiadanych publicznie przez Księdza Arcybiskupa. I to mnie bardzo niepokoi i zasmuca. Bardzo często otrzymuje telefony i muszę odpowiadać na pytanie, których nie chciałbym nigdy usłyszeć. Zadają je ludzie inteligentni, zaangażowani w życia Kościoła, dumni z naszej Ojczyzny. Przychodzą do mnie starsze osoby w moherowych beretach, by się wyżalić z powodu aroganckich pouczeń, jakie słyszą z ust Księdza Arcybiskupa. Czują się lekceważone. Nie rozumieją stawianych im zarzutów. Boleją nad tym, że w ustroju demokratycznym ogranicza się ich prawo do swobodnego wyrażania swoich przekonań, opinii, niepokojów. Prowadzę trudne i rzeczowe dyskusje z wieloma naszymi parafianami, którzy przynoszą mi teksty publikowane przez znanych i cenionych autorów katolickich – oburzonych i zgorszonych tym, co mówi, pisze i czyni Hierarcha patronujący “oświeconym elitom”, zauroczonym fenomenem michnikowszczyzny. Sytuacja, w jakiej niespodziewanie znalazłem się, zmusza mnie do głębszego przemyślenia tego, co aktualnie dokonuje się w polskiej rzeczywistości religijnej, społecznej i politycznej.

Czytam zatem różne książki w języku polskim i włoskim. Kupuję każda czasopismo, w którym znajduję teksty ks. arcybiskupa Stanisław Wielgusa, o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca, ks. prof. Czesława Bartnika, bo – jak sądzę – trudno podważyć ich dorobek naukowy i dostrzegać u nich “zawężenie horyzontów intelektualnych”. Prowadzą szczere rozmowy ze znanymi osobami, które analizują od lat taktykę, jaką posługują się w swej działalności “przefarbowane lisy” i aroganccy libertyni. Czy to oznacza, że podążam drogą wiodącą do “ciemnogrodu”? Pragnę być szczery! W wielu przypadkach przyznaję rację Rodakom, którzy oceniają krytycznie pewne wypowiedzi i publiczne wystąpienia Księdza Arcybiskupa. Muszę to czynić, bo w ostatnim czasie coraz bardziej “otwierają mi się oczy” w związku z rzetelnym studiowaniem pisanych z proroczym gniewem i żarem książek, w których znani autorzy piętnują fałszywą odnowę w Kościele oraz ukazują istotne przyczyny powiększającej się ciągle liczby pustych świątyń. Moja śmiałość jest tym większa, że Ksiądz Arcybiskup – jak się przypadkowo dowiedziałem – nie odbył regularnych studiów na żadnej słynnej uczelni zagranicznej ani nie prowadził wykładów na renomowanym uniwersytecie katolickim, ani nie opublikował znaczącej pozycji naukowej z zakresu filozofii czy teologii. Artykuły zamieszczane na łamach “Gazety Wyborczej” nie mają nic wspólnego z ukazywaniem nadprzyrodzonego charakteru nauki katolickiej i nie poszerzają moich horyzontów intelektualnych, stąd nie biorę ich w ogóle do ręki. Zapamiętałem prowokującą wypowiedz Eugeniusza Ionesco, jednego z ojców teatru absurdu: “W jednym z kościołów słyszałem takie oto słowa księdza: “Cieszmy się wspólnie, uściskajmy sobie wzajemnie ręce… Jezus serdecznie życzy wam: miłego dnia, dobrego dnia! Jeszcze trochę, a na Komunię będzie się urządzało bar z chlebem i winem, serwowało kanapki i Beaujolais (…). Nic nam już nie pozostaje, nic stałego, wszystko jest w ruchu. A przecież nam potrzebna jest skała”. Benedykt XVI, odnosząc się do tej wypowiedzi, stwierdził: “Myślę, że jeśli będziemy słuchać tych głosów, ludzi świadomych, że żyją w tym świecie, wówczas jasno zrozumiemy, że nie można służyć temu światu przez zwykłe, banalne dostosowanie się do niego. Świat nie potrzebuje konsensusu, potrzebne są mu transformacja i ewangeliczny radykalizm”. Ludzie “potrzebują skały”, Księże Arcybiskupie!