10:00
CHAOS i NADUŻYCIA LITURGICZNE. www.youtube.com/watchWięcej
CHAOS i NADUŻYCIA LITURGICZNE.

www.youtube.com/watch
Quas Primas
Nie „czują” tradycyjnej Mszy Świętej, bo nie ma na niej atrakcyjnej konferansjerki.
Ksiądz nas nie zabawia.
Zrozumienie istoty Mszy Świętej w ostatnich pięćdziesięciu latach zostało rozwodnione skutecznie w skali masowej.
Trzeba pytać: Co to jest Msza Święta? W Bibliotece ’58 znajdziemy odpowiedź katolicką, czyli prawdziwą.

(Ks. Jacek Bałemba)
Quas Primas
Takie są OWOCE posoborowych zmian!!!
Niech NIKT temu nie zaprzecza, bo sam staje po stronie tych profanatorów....
Jeszcze jeden komentarz od Quas Primas
Quas Primas
" Spodziewaliśmy się po Soborze nowego entuzjazmu, a tak wielu uległo zniechęceniu i rozgoryczeniu.
Spodziewaliśmy się skoku naprzód, a tymczasem znaleźliśmy się w obliczu postępującego rozkładu.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy być świadomi, że tylko jeden Bóg, może OCALIĆ Swój Kościół"
(J. Ratzinger - 1984r
)
Martyna1
Litania czasów pomieszania powszechnego!!!
I szacunek dla sacrum jest dobry
i profanacja też nie jest taka znowu zła.
I szacunek dla sacrum – dobry
i profanacja – dobra.
Więcej
Litania czasów pomieszania powszechnego!!!

I szacunek dla sacrum jest dobry
i profanacja też nie jest taka znowu zła.
I szacunek dla sacrum – dobry
i profanacja – dobra.
m.rekinek
(…) adoracja oznacza, że ludzie przychodzą do kościoła, by uznać swego Pana i oddać Mu cześć. Jest to rzecz podstawowej wagi. Jeśli tego brakuje, może się zdarzyć wszystko. Na przykład fakt, że tabernakulum, na co żali się wielu świeckich, chowa się do kąta, że nie można go w ogóle znaleźć, a w miejscu centralnym stawia się tron dla kapłana. Na to Sobór nigdy nie pozwolił.
Martyna1
Gdzie są teraz Ci Biskupi, którzy pousuwali balaski z Kościołów i wierni muszą klękać na betonie?
Nemo potest duobus dominis servire !
Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć …
„Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? To mówi Pan Zastępów do was, o kapłani:
Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu?
Teraz zaś do was, kapłani …Więcej
Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć …

„Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? To mówi Pan Zastępów do was, o kapłani:

Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu?

Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca” (Ml 1, 6; 2, 1-2).

Pierwszym zadaniem kapłana jest oddawać cześć Panu Bogu.

Najdoskonalej czyni to przez składanie Najświętszej Ofiary Mszy Świętej.

W Kościele powołuje się – spośród kapłanów diecezjalnych i zakonnych – ludzi na funkcje, godności i urzędy. Różne są kryteria promowania ludzi na funkcje, godności i urzędy.

Pytamy poważnie:

Czy w ostatnim dziesięcioleciu w Polsce ktoś został awansowany ze względu na wybitne zasługi w szerzeniu czci i kultu Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie?

Czy w ostatnim dziesięcioleciu w Polsce ktoś został awansowany ze względu na wybitne zasługi w obronie królewskiego zwyczaju przyjmowania Komunii Świętej w postawie klęczącej – w jedności z naszym Ojcem Świętym Benedyktem XVI?

A jeśli ktoś dostąpił tego zaszczytu, to niechaj wystąpi i da świadectwo!

Ilu jest takich kapłanów i zakonników między nami?

- - -

całość: LINK
Nemo potest duobus dominis servire !
Zanik elementarnego pozdrowienia chrześcijańskiego „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”
„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie”
(Mt 22, 37-38)
W ostatnich kilkudziesięciu latach tendencje antropocentryczne w wielu środowiskach kościelnych zdeformowały i zateizowały życie ludzi należących …
Więcej
Zanik elementarnego pozdrowienia chrześcijańskiego „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”

„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie”

(Mt 22, 37-38)

W ostatnich kilkudziesięciu latach tendencje antropocentryczne w wielu środowiskach kościelnych zdeformowały i zateizowały życie ludzi należących do Kościoła. Można odnieść wrażenie jakoby całe życie chrześcijanina miało się obracać wokół relacji człowiek-człowiek, człowiek-świat. Problem aktualny – mniej czy bardziej – we wszystkich sferach życia kościelnego, niestety!

Problem bezczelnego wykreślania Pana Boga z zakresu spraw ludzkich nie jest problemem nowym. Jednakowoż w ostatnich kilkudziesięciu latach przybrał on na sile. Pytamy więc z troską i niepokojem:

Jakie ziarna zostały rzucone na glebę Kościoła, skoro tak się dzisiaj sprawy mają? Jakie moce zostały uruchomione w Kościele, skoro tak się dzisiaj sprawy mają? Kto te ziarna rzucił? Kto te moce uruchomił? Co to są za ludzie? Jakie mają cele?

A o co chodzi? Tylko tytułem przykładu – kilka zaledwie przejawów odwracania się od Pana Boga, nie tylko w Polsce:


zmniejszone zrozumienie obowiązku modlitwy,

alergia na punkcie Tradycji,

bezczelne ujmowanie czci Panu Jezusowi,

rozsiadanie się człowieka w świątyni Pańskiej,

zanik postawy klęczącej przed Bogiem,

odwracanie się tyłem do Pana Jezusa ukrytego wTabernaculum,

Komunie Święte świętokradzkie,

uzurpacja pewnych posług liturgicznych,

zarzucanie tendencji schizmatyckich i sekciarskich katolikom wiernym Tradycji,

wiernym prawowitej katolickiej doktrynie i liturgii (czy jest się katolikiem, jeśli zdradza się Tradycję?),


zanik elementarnego pozdrowienia chrześcijańskiego „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” (diabeł pozaklejał usta polskim katolikom, nawet tym z najbardziej „pobożnych” grup i wspólnot – milczą, dlaczego?).

Jak nas poucza historia konstruowania wieży Babel, nie na wiele się zda nawet najbardziej szlachetnie motywowane majstrowanie wokół polepszenia doczesnych spraw ludzkich, jeśli cześć Boga idzie w odstawkę.

Co jeszcze musi się zdarzyć, aby współczesny Polak i katolik uniżył się i ugiął pokornie kolana przed Panem Bogiem? Czy słyszymy dzisiaj kazania o konieczności – i o pięknie – uniżenia się człowieka przed Panem Bogiem?


Pan Bóg napomina: „Si ergo pater ego sum, ubi est honor meus? Et si Dominus ego sum, ubi est timor meus?, dicit Dominus exercituum ad vos, o sacerdotes, qui despicitis nomen meum et dicitis: «In quo despeximus nomen tuum?»”„Skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? To mówi Pan Zastępów do was, o kapłani: Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu?” (Ml 1, 6).

Tu i ówdzie szuka się odpowiedzi na pytania o drogę Kościoła – co ma być drogą Kościoła? A przecież Pan Jezus już dawnona to pytanie odpowiedział inam powiedział, i jasnopowiedział, że On jest drogą. On sam! „Ego sum via”– „Ja jestem drogą” (J14, 6)!

Do chlubnych wyjątków należy klarowność ewangelicznych sformułowań niektórych pasterzy:

„W chrześcijaństwie nie chodzi na pierwszym miejscu o Kościół lub o człowieka, lecz o Boga. Właściwa orientacja chrześcijańska nie obraca się wokół naszych nadziei, obaw i życzeń, ale wokół Boga, Jego wielkości i mocy. Pierwsze zdanie wiary chrześcijańskiej, zasadnicza orientacja chrześcijańskiego nawrócenia brzmi: jest Bóg”

(Kard. J. Ratzinger, Der Gott Jesu Christi, cyt. za: Służyć prawdzie, 13 IX).

A św. Paweł, wierzący Apostoł, przestrzega: „Si in hac vita tantum in Christo sperantes sumus, miserabiliores sumus omnibus hominibus” – „Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15, 19).

W czasach pomieszania powszechnego i w smutnym, wykoślawionym, antropocentrycznym kontekście pytamy o najbardziej fundamentalną kwestię Ewangelii: o relację człowieka z Panem Bogiem. Konkretniej: o wiarę, nadzieję i miłość. Te cnoty łączą człowieka z Panem Bogiem.

Rozglądamy się za kaznodziejami, którzy nie są chorzy naantropocentryzm.

Rozglądamy się za kaznodziejami, którzy mówią nam o Panu Bogu.

Rozglądamy się za kaznodziejami, którzy prowadzą nas do uniżenia się przed Panem Bogiem.

Rozglądamy się za kaznodziejami, którzy klęczą przed Panem Bogiem.

Rozglądamy się za kaznodziejami, którzy uczą nas klękać przed Panem Bogiem.

Człowiek mądry zastanowi się, dlaczego nasz Ojciec Święty Benedykt XVI w roku kapłańskim dał katolickiemu duchowieństwu przed oczy wzórprzedsoborowego Kapłana, który nie poszedł z duchem czasu. Poszedł z Duchem Świętym! Był w pełni kapłanem. Klęczał przed Panem Bogiem na dwa kolana. Codziennie klęczał. Długo klęczał.

Św. Jan Maria Vianney, wierzący proboszcz z Ars, mówił: „Przyjdzie dzień, gdy ludzie będą tak zmęczeni ludźmi, że wystarczy im powiedzieć o Bogu, żeby zobaczyć u nich łzy”.

Jacy mądrzy są Święci! Mówią nam o Panu Bogu – słowem i życiem. Codzienne czytanie ich życiorysów i ich pism to lektura pożywna. Pouczająca. Teologiczna.Teocentryczna!Pewna i niezbędna.

I jeszcze jedno: w życiu Świętych jasno widać, że nawet w czasachpomieszania powszechnego możliwa jest realizacja Ewangelii. Właśnie w czasach pomieszania powszechnego z większą ostrością nam się ukazuje, jak wiele mamy do zrobienia i jak wiele zrobić możemy w służbie Bogu i Kościołowi. Perspektywy realizacji dobra i perspektywy wierności są szeroko inagląco otwarte!

A wszystko zaczyna się od uniżenia się przed Panem Bogiem. Codziennie.

Wszystko zaczyna się od kolan pokornie zgiętych przed Panem Bogiem. Codziennie.

Mądry rozważy. Wprowadzi w czyn. Codziennie.

- - -

źródło: LINK
Martyna1
Tylko prawda wyzwala 00:26
W tym tygodniu pokażę Wam kilkadziesiąt następnych przykładów. Dzisiaj ze względu na późną porę - jedynie kilka.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pokaż siebie - wielonickowy manipulancie.Więcej
Tylko prawda wyzwala 00:26

W tym tygodniu pokażę Wam kilkadziesiąt następnych przykładów. Dzisiaj ze względu na późną porę - jedynie kilka.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pokaż siebie - wielonickowy manipulancie.
Martyna1
Biniobil, zadaję pytanie po to, byś sam sobie odpowiedział. Ja napisałam, że nie będę odpisywała, bo nie ma sensu.
Nemo potest duobus dominis servire !
-Sobór Trydencki, a zaraz po nim św. Papież Pius V w dekrecie Quo primum (1570), dotyczącym Mszału Rzymskiego, powołując się na wierność Tradycji Apostolskiej swoich poprzedników, nakazał zachować raz ,,na zawsze” ów święty zwyczaj udzielania Komunii św. wiernym wyłącznie z rąk kapłana do ust przyjmującego w postawie klęczącej.
Z tych samych względów wykluczył jakikolwiek udział kobiet w …
Więcej
-Sobór Trydencki, a zaraz po nim św. Papież Pius V w dekrecie Quo primum (1570), dotyczącym Mszału Rzymskiego, powołując się na wierność Tradycji Apostolskiej swoich poprzedników, nakazał zachować raz ,,na zawsze” ów święty zwyczaj udzielania Komunii św. wiernym wyłącznie z rąk kapłana do ust przyjmującego w postawie klęczącej.

Z tych samych względów wykluczył jakikolwiek udział kobiet w służbie ołtarza.

"Jeżeli ktokolwiek mimo to ośmieliłby się spróbować działania sprzecznego z naszym powyższym rozkazem wydanym raz na zawsze, niech będzie mu wiadomo, że narazi się na gniew Wszechmogącego Boga i świętych Apostołów Piotra i Pawła"
(tamże).
Nemo potest duobus dominis servire !
Wypowiedź ks. Josepha Ratzingera z 24 grudnia 1969 roku, na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk:
„Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku.
Wraz ze zmniejszeniem się liczby …Więcej
Wypowiedź ks. Josepha Ratzingera z 24 grudnia 1969 roku, na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk:

„Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku.

Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia.

Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich.

Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali".
Martyna1
Biniobil, czy uważasz, że Ksiądz Roman Kneblewski też się myli???
Uszanowac Dom Boga!
Martyna1
Biniobil, czy wspaniały Abp Fulton Sheen tez się mylił mówiąc to co poniżej podaję?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Odeszliśmy od sztandaru Chrystusa do sztandaru świata.
Nie pytamy samych siebie: "Czy podoba się to Chrystusowi?",
lecz: "czy podoba się to światu?". Zatem będę ubierał się i postępował w taki sposób, aby …Więcej
Biniobil, czy wspaniały Abp Fulton Sheen tez się mylił mówiąc to co poniżej podaję?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

"Odeszliśmy od sztandaru Chrystusa do sztandaru świata.
Nie pytamy samych siebie: "Czy podoba się to Chrystusowi?",
lecz: "czy podoba się to światu?". Zatem będę ubierał się i postępował w taki sposób, aby nie separować się od świata; chcę być ze światem. Poślubiamy tę epokę i wdowiejemy w następnej. Przejmujemy jej gadulstwo, jej modę.
To właśnie dlatego w dzisiejszym Kościele panuje takie rozchwianie: piasek, po którym idziemy, jest ruchomy. Zrezygnowaliśmy ze skały, którą jest Chrystus."

Abp Fulton J.Sheen
Jeszcze jeden komentarz od Martyna1
Martyna1
Biniobil - czy nie jest faktem to, że Domy Boże pozamieniali na teatry rozrywki?
Czy takie rozrywki muszą odbywać się w Kościele?!Więcej
Biniobil - czy nie jest faktem to, że Domy Boże pozamieniali na teatry rozrywki?

Czy takie rozrywki muszą odbywać się w Kościele?!
Nemo potest duobus dominis servire !
Za co dziękować Benedyktowi XVI?
ewapolak-palkiewicz
Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.
Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać …Więcej
Za co dziękować Benedyktowi XVI?

ewapolak-palkiewicz

Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.

Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać msze św. o zmienionym porządku liturgicznym, tzw. novus ordo missae.

Benedykt XVI przywrócił Mszę trydencką w 2007 roku, na mocy Listu apostolskiego, motu proprio Summorum Pontificum.

Dziś, gdy Benedykt XVI opuścił na własne życzenie Stolicę Piotrową i jako „emerytowany papież” pojawił się w Castelgandolfo, o tym fakcie milczą wszyscy komentatorzy. Milczą agencje, milczą watykaniści. Milczą ludzie Kościoła. To najwyraźniej nie jest temat, jaki może być interesujący w takiej chwili, choć jest to czas podsumowań siedmioletniego pontyfikatu.

„Stara Msza”, w kontekście zakończenia posługi Ojca Świętego, tak jak i wcześniej, podczas jej trwania, nikogo prawie nie obchodzi.

To milczenie jest szczególnie wymowne w Polsce, kraju katolickim, gdzie setki tysięcy ludzi katolików pamięta jeszcze z własnego życia tridentinę.

Ich wiara, a także wiara wielu z ich dzieci i wychowanków ukształtowana była właśnie przez nią. Wiara, powtórzmy, a nie nawyki, nie przywiązanie do zewnętrznych form, nie emocje odnoszące się do religijnych przeżyć, nie ogólne wyobrażenia o Bogu. Bo ryt „starej Mszy” zawiera pełnię doktryny Kościoła o zbawieniu i odkupieniu. Zawiera istotę ekskluzywizmu naszej wiary. I jest sercem życia Kościoła. Wyraża pełnię tego, w co jako katolicy wierzymy, a co nie pochodzi od ludzi. Pełnię tego, czego nie da się porównać z żadną inną doktryną religijną. I z żadnym innym kultem. Nie da się dokonać zestawienia katolicyzmu z jakimkolwiek wyznaniem i znaleźć z nim elementy wspólne. Jeśli one istnieją, to jedynie w wymiarze zewnętrznym, całkowicie nieistotnym. Msza rytu trydenckiego W Kościele uznana została za świętą formę liturgii.

Tutaj, w dawnym rytuale – niezwykle precyzyjnie, jasno i mocno oddającym istotę odkupienia nas przez Chrystusa – zawarta jest pełnia duchowej i intelektualnej treści, której jako katolicy potrzebujemy do zbawienia.
Aleksander Grygielski Wnętrze kościoła Maryi Panny w Krakowie (1858).

Rytuał ten uznany został przez sam Kościół – a mianowicie Sobór Trydencki (1545-1563) za doskonały, nie wymagający żadnych uzupełnień i korekt.

Dlatego papież, św. Pius V, ogłosił w roku 1570 w bulliQuo Primum, że Msza św. według rytu rzymskiego może być sprawowana przez kapłanów bez żadnych przeszkód ze strony Kościoła, bez żadnych ograniczeń i kar aż do końca czasów.

Benedykt XVI po czterdziestoletniej posoborowej przerwie, tę naderwaną ciągłość w sprawowaniu Mszy trydenckiej przywrócił.


Oczywiście, przez ten czas była ona w Kościele sprawowana – niestety, tylko sporadycznie. (Jan Paweł II wydał w 1988 roku specjalne pozwolenie, tzw. indult, gdzie formułowano szczegółowe warunki, jakie musiały być spełnione, by ją odprawiać).

Do momentu wydania indultu odprawiana była regularnie tylko poza tzw. misją kanoniczną Kościoła! Od 1988 roku rzadko, na warunkach często upokarzających dla kapłanów (zmuszanych jednocześnie do odprawiania novus ordo missae) i dla pragnących tej Mszy wiernych (w ramach wspólnot Ecclesia Dei).

Pojedynczy kapłani czynili to najczęściej w tajemnicy, albo wśród całkowitej dyskrecji swojego otoczenia.

Prawie zawsze z narażaniem się na szykany ze strony przełożonych.
Msza św. trydencka po soborze była bowiem konsekwentnie w Kościele eliminowana, a nawet – zwalczana. Benedykt XVI ogłosił powrót Mszy według rytu rzymskiego do pełni praw.

Kapłanem, który nigdy nie odprawił zmienionej po soborze watykańskim II Mszy św., novus ordo missae, był wielki święty Kościoła, Ojciec Pio.


Kiedy mówi się o Tradycji w Kościele, ma się na myśli właśnie Mszę trydencką i tradycyjne nauczanie Kościoła, ściśle oparte o Objawienie. Potwierdzone przez Urząd nauczycielski Kościoła. Niezmienne.

Przy okazji żegnania ustępującego papieża słowo „tradycja” pojawiało się w wypowiedziach oficjalnych osobistości i publicystów bardzo często, ale z reguły przyobleczone w odmienną lub tylko fragmentaryczną treść, albo też w niejasnym i zmieniającym jej sens kontekście. Mówiono wiele np. o przywiązaniu Benedykta XVI do pism Ojców Kościoła i o jego katechezie opartej na nich, o umiłowaniu piękna w sztuce sakralnej, zwłaszcza w muzyce. O nawiązywaniu przez niego do „dawnego stylu” sprawowania liturgii. O głębi jego odczytywania Ewangelii, o tradycyjnej moralności, której bronił i zdecydowanym papieskim „nie” wobec nowej etyki dotyczącej sfery przekazywania życia i nowej koncepcji rodziny.

Nie mówiono o istocie rzeczy.

Istotą rzeczy jest w Kościele kult Boga. Kult, który jest wynikiem zrozumienia, Kim Bóg jest oraz wyrazem posłuszeństwa i miłości do Niego.

Dlatego właśnie piękno dawnej liturgii nie ma nic wspólnego z„estetycznymi upodobaniami” ludzi Kościoła, dawnych papieży i kardynałów (choć oczywiście jest także w jakimś stopniu wykwitem dawnej kultury). Z historyzmem, sztuką i celebrowaniem przeszłości. Ma natomiast wiele wspólnego z miłością i szacunkiem wobec Boga.

To nie sentymentalizm, nie rozmiłowanie w starym stylu kościelnym, nie „konserwatywne przekonania”, czy jakaś nieszczęsna i zupełnie nie katolicka przekora albo zgubny, pełen pychy upór kazały grupie kapłanów skupionych wokół dwóch biskupów, Marcela Lefebvre i de Castro Mayera trwać, po soborze watykańskim II, przy „starej Mszy”.
Przeciwnie. Zadecydowały o tym szeroko otwarte oczy i dobra orientacja w doktrynie religijnej Kościoła katolickiego. Zadecydowała wierność tej doktrynie. Przekonanie, że w sprawie w Kościele najświętszej, w dziedzinie Prawdy, nie wolno zawierać kompromisów z tym, co określa się eufemistycznie duchem czasu (a co niekiedy występuje pod nazwą ducha soboru). A co stało się wygodnym narzędziem demontażu katolickiej doktryny i zmiany nauczania przez Kościół odwiecznych prawd, do czego został on przez Boga zobowiązany.

Katolicka doktryna wiary wynikająca z Objawienia i wsparta o naukę św. Tomasza z Akwinu, czyli filozofię realistyczną, jest dziedziną ścisłą. Można ją porównać do matematyki – choć nie jest matematyką. Jeśli wiadomo kim jest Bóg, wiadomo jak nauczać o Bogu, to również wiadomo, w jaki sposób oddawać Mu cześć. W jaki sposób wykonywać to, dla czego Bóg stworzył swój Kościół. Zadaniem Kościoła jest oddawać Bogu hołd i prowadzić ludzi do zbawienia. Nie da się tego czynić bez sprawowania sakramentów, czyli bez przywoływania realnej obecności Boga. Nie da się także czynić tego, bez przypominania ludziom Kim Bóg jest.

Wielkość Kościoła to nie szerokie horyzonty intelektualne duchowieństwa, ich znajomość współczesnych problemów świata, nie programy społeczne, działalność charytatywna, doskonałe zarządzanie strukturami, nie nakłanianie ludzi, aby żyli tak, by było im na ziemi dobrze. Nie dbanie o harmonijne współżycie różnych religii i kultur. Wielkość Kościoła polega na tym, że sprowadza on na ziemię Boga.
O tym wszystkim zapomniano podczas uroczystości pożegnalnych papieża, który jako pierwszy, od ostatniego soboru, o tym zadaniu Kościoła i o jego chwalebnej, nadprzyrodzonej wielkości pamiętał, i do czego samotnie nawoływał.

To prawda, Josef Ratzinger jako Benedykt XVI nigdy sam nie odprawił Mszy trydenckiej. (A może odprawił, tylko nic nam o tym nie wiadomo?) Ale za jego czasów w Watykanie codziennie sprawowane było kilkadziesiąt takich Mszy. W całym zaś świecie – tysiące. Msza Święta Wszechczasów została prawnie „uwolniona”. Ale jaka była odpowiedź ludzi Kościoła na ten wielki gest odchodzącego dziś papieża, w skali powszechnej?

Czy możemy sobie przypomnieć jakąkolwiek oficjalną wypowiedź na ten temat? Czy w Kościele po tej decyzji Benedykta XVI zapanowała radość? Czy wierni czegoś się o starej Mszy dowiedzieli z ambon? A może ktoś sprawował Mszę trydencką w sposób uroczysty i stało się to tematem licznych, pełnych aprobaty i wdzięczności dla Benedykta XVI komentarzy, a także dyskusji, sympozjów i konferencji w katolickich mediach i na katolickich uczelniach, poświęconych Mszy św. Wszechczasów?

Czy któreś z naszych katolickich mediów z aprobatą przywitało decyzję papieża i wprowadziło czytelników w istotę zagadnienia, przedstawiając np. różnice między dawną a obecna liturgią i ich głęboki teologiczny sens? Nie mówiąc już o transmisji tej Mszy św?

Zapadła głucha cisza.

Gest papieża nie został zrozumiany.

A może nie został wcale przyjęty? Może prośba Ojca św., by powracać do tradycyjnej formy liturgii została po prostu zignorowana?


Pośród dzisiejszego entuzjazmu i podziwu zawodowych komentatorów dla „klasy Benedykta XVI”, pośród słów najwyższego uznania dla jego intelektu, na temat powrotu tradycyjnej liturgii Kościoła nie padło ani jedno słowo.

Głównym wątkiem podsumowania stał się natomiast w mediach temat wewnętrznego skażenia Kościoła homoseksualizmem. Zagrożenie przez „lobby homoseksualne”. I stąd „potrzeba oczyszczenia Kościoła”, jak to się ujmuje. Ten temat podsuwał m.in. nieustannie Benedyktowi XVI za czasów jego posługi w Kościele, prowadzący z nim cykliczne rozmowy – których późniejszym efektem były książki – niemiecki dziennikarz Peter Seewald. Czynił to konsekwentnie. Był monotematyczny do znudzenia. Jakby to była właśnie centralna sprawa Kościoła. Jakby nie istniało w Kościele nic ważniejszego. Zagrożenie, zanieczyszczenie, skandal, zgorszenie, molestowanie, patologia, destrukcja. Te słowa odmieniane były przez wszystkie przypadki, wykrzykiwane, szeptane, mielone. Zalewano nimi natychmiast wszystko, co mogłoby spowodować odrodzenie rzetelnej, poważnej i dogłębnej dyskusji doktrynalnej na temat nieodzowności powrotu Kościoła do najbardziej godnego sprawowania kultu Boga, po okresie bezbożnych, a nawet bluźnierczych w swej istocie, liturgicznych eksperymentów, na jakie tylko pozwoliła wyzwolona myśl teologiczna i wyobraźnia modernistów w tej dziedzinie. Ta, która w okresie ostatniego soboru i już po nim znalazła sobie w Kościele miejsce i swobodny dostęp do umysłów duchowieństwa i katolików, których zwodzono koniecznością zasadniczej zmiany w Kościele i dostosowania się do rzekomej „nowej mentalności” ludzi i do warunków świata.

Być może Ojciec Święty w jakiejś mierze uległ temu jazgotowi. Uległ zwyczajnie po ludzku nieustannej psychologicznej presji. Zamiast prawdziwego wroga wiary i Kościoła – a mianowicie zniekształconej przez modernizm doktryny i uproszczonego kultu Boga, co musiało prowadzić do zamętu w umysłach ludzi wierzących, a wręcz i do zafałszowania w nich obrazu Boga – przedstawiano mu wroga zastępczego. W potocznym języku, w kolokwialnej formie, metodę tę nazywa się dryfem. W psychologii istnieją nazwy bardziej precyzyjne.

Gdy chce się komuś uniemożliwić lub skrajnie utrudnić wypełnienie jego misji, jego najważniejszego zadania, trzeba jego umysł zająć czymś drugorzędnym, odpowiednio przejaskrawionym, by swoich prawdziwych zadań nigdy do końca nie wykonał.

By nie starczyło mu na to sił, które wytracane są w walce z urojonym zagrożeniem, z papierowym tygrysem. I nigdy nie należy pozwalać takiemu człowiekowi, by odciął się raz na zawsze od tego ukazanego mu fałszywie, w zwielokrotnionych wymiarach, zastępczego tematu. Narzuca mu się go nieustannie, wciąż od nowa. Urojone lub wyolbrzymione zagrożenie trzeba podsycać na wielu frontach.

Jest to wypróbowana i bardzo skuteczna metoda, którą stosuje się zwłaszcza wobec ludzi Kościoła, i to tych, którzy mają szczególne pole do działania, ogromny autorytet i ważną funkcję w Kościele. W ten sposób uniemożliwia im się prawidłowy osąd sytuacji i odciąga od obowiązków stanu.

Przywrócenie tradycyjnej liturgii Kościoła a wraz z nią nieskażonej błędami modernizmu doktryny było najważniejszym zadaniem, przed jakim stanął w 2005 roku Josef Ratzinger. Wszystko wskazuje na to, że pragnął szczerze je wypełnić.

Zamiast trąbić o homoseksualizmie i tropić go w Kościele, trzeba było przypominać o konieczności powrotu do tradycyjnego nauczania na temat grzechu. Kościół, który konsekwentnie ją wykłada oraz pomaga ludziom w niej wytrwać poprzez sprawowanie sakramentów, czyni to, co trzeba, także na rzecz homoseksualistów. Tymczasem tworzono na bieżąco nową „doktrynę”, czysto partykularną, tylko na użytek chwili. Tak, by Benedykt XVI nie mógł odetchnąć.

Homoseksualizm w Kościele to zasłona dymna – bynajmniej nie jedyna – rozpostarta celowo, by ukryć przed ogółem katolików to, co jest prawdziwym problem Kościoła. By nie padła odpowiedź na pytanie, dlaczego Kościół popadł w sprzeczność ze sobą samym. Dlaczego zamiast jedynej prawdziwej nauki o zbawieniu i odkupieniu głosi dziś, nikomu tak naprawdę niepotrzebne, nauki socjologiczne, polityczne, zabiera głos w sprawach ekonomicznych, psychologicznych, kulturalnych, wypowiada się na temat sportu i turystyki, prasy, radia i telewizji, formułując „orędzie pokoju” i zachętę do budowania „cywilizacji miłości”…
Martyna1
Biniobil - Kard. Ratzinger w/g Ciebie też się mylił?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
" Spodziewaliśmy się po Soborze nowego entuzjazmu, a tak wielu uległo zniechęceniu i rozgoryczeniu.
Spodziewaliśmy się skoku naprzód, a tymczasem znaleźliśmy się w obliczu postępującego rozkładu.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy …Więcej
Biniobil - Kard. Ratzinger w/g Ciebie też się mylił?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

" Spodziewaliśmy się po Soborze nowego entuzjazmu, a tak wielu uległo zniechęceniu i rozgoryczeniu.
Spodziewaliśmy się skoku naprzód, a tymczasem znaleźliśmy się w obliczu postępującego rozkładu.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy być świadomi, że tylko jeden Bóg, może OCALIĆ Swój Kościół"
(J. Ratzinger - 1984r)
Nemo potest duobus dominis servire !
Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii
sacerdoshyacinthus.wordpress.com/…/papieskie-zastr…
Na stronie internetowej Radia Watykańskiego ukazał się niezwykle ważny wywiad z ks. prałatem Nicola Bux: Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii.
Przeczytajmy dokładnie całość wypowiedzi www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp
Rozsyłajmy ten link komu tylko można, bo to wypowiedź od dawna …Więcej
Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii

sacerdoshyacinthus.wordpress.com/…/papieskie-zastr…

Na stronie internetowej Radia Watykańskiego ukazał się niezwykle ważny wywiad z ks. prałatem Nicola Bux: Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii.

Przeczytajmy dokładnie całość wypowiedzi www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp

Rozsyłajmy ten link komu tylko można, bo to wypowiedź od dawna oczekiwania przez katolików.

A oto kilka istotnych fragmentów:

„W liturgii stracono wymiar wertykalny, podobnie zresztą, jak w etyce czy życiu społecznym. A zatem liturgia przestała być rozumiana jako prawo Boga do bycia czczonym tak, jak On sam to ustalił. I stała się naszą uzurpacją do swobodnego tworzenia kultu i sprawowania go według naszych zwyczajów. Jak mówił prorok Izajasz: zamieniliście mój kult na własny, sklecony z waszych zwyczajów.

(…) wielu pojęło reformę jako rewolucję. Czyli wszystko wywracamy do góry nogami, w centrum liturgii stawiamy człowieka zamiast Boga, człowieka ze swymi uzurpacjami, pragnieniami, a także z jego – trzeba to powiedzieć – nieodpartą wolą dominacji, zapominając przy tym, że główną postacią w liturgii jest kto inny: nasz Pan, Bóg. Czcij Pana Boga twego, nie będziesz miał innego Boga poza mną – to jest pierwsze przykazanie.

(…) adoracja oznacza, że ludzie przychodzą do kościoła, by uznać swego Pana i oddać Mu cześć. Jest to rzecz podstawowej wagi. Jeśli tego brakuje, może się zdarzyć wszystko. Na przykład fakt, że tabernakulum, na co żali się wielu świeckich, chowa się do kąta, że nie można go w ogóle znaleźć, a w miejscu centralnym stawia się tron dla kapłana. Na to Sobór nigdy nie pozwolił. Doszło do tego na zasadzie stopniowych ustępstw: najpierw usunęliśmy z centralnego miejsca Pana Boga w Najświętszym Sakramencie, a Jego miejsce zajęliśmy my, duchowni. I to w okresie, gdy my, kapłani, nie mamy się czym chwalić. Będzie lepiej, jeśli pozostaniemy z boku, jak słudzy. Szafarz sakramentu jest przecież tym, kto służy, a nie panuje (…).

Ja na przykład słyszałem, jak jeden z kardynałów odradzał kapłanom, by nie wprowadzali w życie motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum. Czegoś takiego być nie może. Kardynałowie i biskupi muszą zrozumieć, że ich posługa jest ważna tylko wtedy, gdy jest spełniana w jedności z Biskupem Rzymu. Nie mówiąc już o zgorszeniu, jakie powodują wśród wiernych”.

Niech Bóg błogosławi Czcigodnemu Księdzu Prałatowi. Wypowiedział to, co od kilkudziesięciu lat inspirowanej przez wpływowe środowiska i trwającej destrukcji liturgii jest cierpieniem wielu katolików. Słowo prawdy.