TAJEMNICA RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO – TAJEMNICE BOLESNE: Część 1 www.christusvincit-tv.pl/articles.phpWięcej
TAJEMNICA RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO – TAJEMNICE BOLESNE: Część 1
www.christusvincit-tv.pl/articles.php
www.christusvincit-tv.pl/articles.php
- Zgłoś
Portale społecznościowe
- Umieszczony
Zmień wpis
Usuń wpis
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
O intronizacji Chrystusa na Króla Polski i błędach KEP - Ks. Czesław S. Bartnik
Ataki na ks. Piotra Natanka to tak naprawdę atak na Intronizacje, tak samo był atakowany ks. Tadeusz Kiersztyn, bo on pierwszy zaczął dążyć do przeprowadzenia Intronizacji.
Pamiętajmy również co powiedział znany i ceniony kapłan ks. prof. Czesław Bartnik, cyt. fragm.
”Niektórzy biskupi i niektóre instytucje katolickie …Więcej
O intronizacji Chrystusa na Króla Polski i błędach KEP - Ks. Czesław S. Bartnik
Ataki na ks. Piotra Natanka to tak naprawdę atak na Intronizacje, tak samo był atakowany ks. Tadeusz Kiersztyn, bo on pierwszy zaczął dążyć do przeprowadzenia Intronizacji.
Pamiętajmy również co powiedział znany i ceniony kapłan ks. prof. Czesław Bartnik, cyt. fragm.
”Niektórzy biskupi i niektóre instytucje katolickie korzystają na potęgę z pieniędzy masońskich.
Większość stanowisk i godności kościelnych dla duchownych jest za pieniądze: z góry albo z dołu.
Najwyższe z nich są niemal zarezerwowane tylko dla związanych z Narodem Wybranym.”
...
1. Ks. Abp pisze, że „w roku 1925 Ojciec Święty Pius XI wprowadził do kalendarza liturgicznego Kościoła Powszechnego uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata”.
Otóż jest tu chyba celowe przeinaczenie: Pius XI wprowadził kult oficjalny „Chrystus Króla”, a nie Króla Wszechświata. Dopowiedzenie „Wszechświata” nastąpiło dopiero w r. 1969, kiedy to teologowie liberalizujący chcieli usunąć Chrystusa z konkretnego życia publicznego i religię uczynić sprawą prywatną.
Godzili się zatem na „Króla Wszechświata”, bo to będzie Król Galaktyk, gwiazd, pyłu międzygwiezdnego itd., ale nie będzie miał nic do świata ziemskiego, do Francji, Niemiec, Anglii, Hiszpanii, Italii, Ameryki itd.
Ataki na ks. Piotra Natanka to tak naprawdę atak na Intronizacje, tak samo był atakowany ks. Tadeusz Kiersztyn, bo on pierwszy zaczął dążyć do przeprowadzenia Intronizacji.
Pamiętajmy również co powiedział znany i ceniony kapłan ks. prof. Czesław Bartnik, cyt. fragm.
”Niektórzy biskupi i niektóre instytucje katolickie korzystają na potęgę z pieniędzy masońskich.
Większość stanowisk i godności kościelnych dla duchownych jest za pieniądze: z góry albo z dołu.
Najwyższe z nich są niemal zarezerwowane tylko dla związanych z Narodem Wybranym.”
...
1. Ks. Abp pisze, że „w roku 1925 Ojciec Święty Pius XI wprowadził do kalendarza liturgicznego Kościoła Powszechnego uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata”.
Otóż jest tu chyba celowe przeinaczenie: Pius XI wprowadził kult oficjalny „Chrystus Króla”, a nie Króla Wszechświata. Dopowiedzenie „Wszechświata” nastąpiło dopiero w r. 1969, kiedy to teologowie liberalizujący chcieli usunąć Chrystusa z konkretnego życia publicznego i religię uczynić sprawą prywatną.
Godzili się zatem na „Króla Wszechświata”, bo to będzie Król Galaktyk, gwiazd, pyłu międzygwiezdnego itd., ale nie będzie miał nic do świata ziemskiego, do Francji, Niemiec, Anglii, Hiszpanii, Italii, Ameryki itd.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
NIEZWYKŁA HISTORIA OŚMIU JEZUITÓW OCALAŁYCH z Hiroszimy
[DWA opisy tego zdarzenia, czy cudu. Pierwszy z „Przymierza z Maryją”, nr. 41, drugi z książki „Jezuici”. Nawet tych, którzy nie chcą czytać „o cudach” proszę o przeczytanie II części MD]
Przeżyli wybuch bomby atomowej, która zniszczyła wszystko dookoła. W jaki sposób można wytłumaczyć to niezwykłe wydarzenie?
Jest 6 sierpnia 1945 r. …Więcej
NIEZWYKŁA HISTORIA OŚMIU JEZUITÓW OCALAŁYCH z Hiroszimy
[DWA opisy tego zdarzenia, czy cudu. Pierwszy z „Przymierza z Maryją”, nr. 41, drugi z książki „Jezuici”. Nawet tych, którzy nie chcą czytać „o cudach” proszę o przeczytanie II części MD]
Przeżyli wybuch bomby atomowej, która zniszczyła wszystko dookoła. W jaki sposób można wytłumaczyć to niezwykłe wydarzenie?
Jest 6 sierpnia 1945 r. Amerykański bombowiec B-29 krąży po błękitnym niebie nad japońskim miastem Hiroszima. Niczego niespodziewający się mieszkańcy ledwie spoglądają z ziemi na samolot, nieświadomi tego, że ma on śmiercionośny ładunek, z którego siły rażenia tak naprawdę nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Ładunek, którego moc miała być właśnie na nich wypróbowana. Zrzucona bomba w mgnieniu oka zmiotła miasto z powierzchni ziemi. Domy rozpadły się, a ludzie zwyczajnie wyparowali. Ogromna kula ognia wzniosła się ku niebu, a potworna fala rozgrzanego gazu rozniosła zgliszcza w promieniu kilkunastu kilometrów.
Pośród mieszkańców Hiroszimy był jezuita ojciec Hubert Schiffer. Rankiem 6 sierpnia 1945 r. po odprawionej Mszy św. właśnie zabierał się do śniadania. Kiedy zanurzył łyżeczkę w świeżej połówce grejpfruta, coś nagle błysnęło. Początkowo duchowny pomyślał, że pewnie eksplodował tankowiec w porcie. W końcu Hiroszima była głównym portem, w którym japońskie łodzie podwodne uzupełniały paliwo. Potem, jak powiedział ojciec Schiffer: - Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy. Gdy ojciec znalazł się na ziemi i otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że wokół jego domu nie ma nic. Wszystko zostało zniszczone. Tymczasem on miał zaledwie niewielkie zadrapania z tyłu szyi.
Nieliczna wspólnota, licząca ośmiu jezuitów, do której należał ojciec Schiffer, mieszkała w domu blisko kościoła parafialnego, oddalonego jedynie o osiem budynków od centrum wybuchu. W tym czasie, kiedy Hiroszima była pustoszona przez bombę atomową, wszyscy jezuici zdołali uciec nietknięci, podczas gdy każda inna osoba znajdująca się w odległości do półtora kilometra od centrum wybuchu natychmiast umierała. Dom, w którym mieszkali katoliccy duchowni, stał na swoim miejscu, podczas gdy wszystkie inne budynki rozpadły się niczym domki z kart. W czasie, kiedy to się zdarzyło, ojciec Schiffer miał 30 lat. Ten jezuita nie tylko przeżył, ale cieszył się również dobrym zdrowiem przez następne 33 lata.
W jaki sposób kapłan i pozostali misjonarze mogli przeżyć wybuch atomowy, który spowodował śmierć wszystkich innych w promieniu dziesięciu kilometrów od epicentrum wybuchu, a katoliccy duchowni byli oddaleni od niego zaledwie o jeden kilometr? Jest to absolutnie niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia. Interesującym faktem może się okazać to, że ta grupa była szczególnie oddana przesłaniu fatimskiemu. Jezuici "żyli" nim. Codziennie odmawiali różaniec i czynili pokutę.
Co ciekawe, historia powtórzyła się kilka dni później w Nagasaki, drugim japońskim mieście dotkniętym wybuchem bomby atomowej. Zarówno w Hiroszimie, jak i Nagasaki jedynymi, którzy ocaleli, byli duchowni katoliccy. Jeszcze więcej budynków zostało zniszczonych.
Jednak w obu przypadkach ocalały prawie nietknięte domy misjonarzy.
Wszyscy inni znajdujący się w odległości trzy razy większej od miejsca wybuchu, aniżeli ci duchowni, zginęli natychmiast. Według praw fizyki jezuici - nawet jeśli udało im się jakimś cudem przeżyć - powinni byli zginąć w ciągu kilku minut w następstwie promieniowania. Tymczasem tak się nie stało...
Po kapitulacji Japończyków amerykańscy lekarze powiedzieli ojcu Schifferowi, że jego ciało wkrótce zacznie się rozkładać w następstwie promieniowania. Ku wielkiemu zdziwieniu medyków ciało ojca Huberta nie tylko nie zaczęło się psuć, ale przez 33 lata nie wykazywało najmniejszych oznak napromieniowania ani żadnych innych skutków ubocznych spowodowanych wybuchem bomby jądrowej.
Naukowcy przebadali grupę jezuitów 200 razy w ciągu następnych 30 lat i nie stwierdzili u nich nigdy żadnych skutków ubocznych. Czy mógł to być szczęśliwy traf? Czy konstruktorzy bomby mogli ją tak zbudować, aby nie zabijała amerykańskich obywateli? Nie ma takiej możliwości, by bomba atomowa skonstruowana z uranu 235 pozostawiła nietknięty niewielki obszar, podczas gdy wszystko dookoła znikało z powierzchni ziemi. Jezuici doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kto był "sprawcą" tego cudu. Mówili: - Jesteśmy przekonani, że przeżyliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem fatimskim. Żyliśmy i codziennie głośno odmawialiśmy różaniec w naszym domu.
Ojciec Schiffer był przekonany, że ocalał dzięki opiece Matki Bożej, która uchroniła go od wszystkich negatywnych konsekwencji wybuchu bomby atomowej.
Świeccy naukowcy nie dają wiary tym tłumaczeniom. Są przekonani, że musi istnieć jakieś inne "prawdziwe" wyjaśnienie tej zagadki. Tymczasem minęło ponad 60 lat od zdarzenia i do tej pory nie są w stanie wytłumaczyć tego zjawiska. Z naukowego punktu widzenia to, co się przytrafiło tym jezuitom w Hiroszimie, wciąż przekracza wszelkie prawa fizyki. Trzeba przyznać, że musiała tam być obecna inna siła, której moc była w stanie przemienić energię i materię tak, by były one znośne dla ludzi. A to już przekracza nasze wyobrażenie.
Dr Stephen Rinehart z Departamentu Obrony USA, ceniony na całym świecie ekspert w dziedzinie wybuchów jądrowych, tak to skomentował: Błyskawiczna kalkulacja pokazuje, że w odległości jednego kilometra od wybuchu dominuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi (1 psi to około 69 hektopaskali - przyp. red.).
Jeśli jezuici znajdujący się w obrębie jednego kilometra od epicentrum wybuchu byli poza plazmą bomby atomowej, ich siedziba powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. Konstrukcje żelbetowe, jak i z cegły - z których zwykle zbudowane są centra handlowe - ulegają zniszczeniu w wyniku nacisku 3 psi. Takie ciśnienie powoduje uszkodzenie słuchu i wypadanie okien. Przy 10 psi uszkodzeniu ulegają płuca oraz serce. Z kolei ciśnienie rzędu 20 psi rozsadza kończyny. Głowa eksploduje przy ciśnieniu 40 psi i takiego naporu ciśnienia nikt nie jest w stanie przeżyć, gdyż czaszka zostaje zwyczajnie rozsadzona. Wszystkie bawełniane ubrania zapalają się w temperaturze około 200 stopni Celsjusza, a płuca wyparowują w ciągu minuty od wciągnięcia tak gorącego powietrza. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej - dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu. Widziałem, jak rozpadały się ceglane ściany szkoły podstawowej. Sądzę, że zaledwie kilka osób, które nie uległy całkowitemu spaleniu, przeżyło. Ale umarły one w ciągu następnych piętnastu lat z powodu raka. Rekonesans zdjęć panoramicznego widoku z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś szpital Shima Hospital, w pobliżu domu jezuitów, ujawnił, że pozostały dwa budynki nietknięte. Sądzę nawet, że w budynkach widoczne były okna. Jednym z nich był kościół oddalony kilkaset metrów od pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały, jedynie zniknął dach. Departament Obrony nigdy oficjalnie nie skomentował tego wydarzenia i przypuszczam, że to było sklasyfikowane, ale nigdy nie poruszane w literaturze przedmiotu. Sądzę, że jest możliwe, iż jezuici zostali poproszeni o to, aby nigdy nie wypowiadali się na ten temat. Dla Boga, który stworzył materię i energię, to kwestia woli. Działanie praw, które rządzą tymi zjawiskami, zostało zwyczajnie zawieszone.
To, co się stało w Hiroszimie i Nagasaki, przytrafiło się także w dawnych czasach wiernym sługom Boga: Szadrakowi. Meszakowi i Abed-Nedze, o czym mówi księga Daniela (3. 19-24): Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Związano więc tych mężów w ich płaszczach, obuwiu, tiarach i ubraniach i wrzucono do rozpalonego pieca. Ponieważ rozkaz króla był stanowczy, a piec nadmiernie rozpalony, płomień ognia zabił tych mężów, którzy wrzucili Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Trzej zaś mężowie, Szadrak, Meszak, Abed-Nega, wpadli związani do środka rozpalonego pieca. I chodzili wśród płomieni wychwalając Boga i błogosławiąc Pana.
Oprac. AS
==============================================
[A oto, jak tę sprawę opisał o. Malachi Martin, jezuita, we wspaniałej książce „Jezuici” (Exter, Gdańsk 1994, str. 353 i nast. MD]
....Czterdzieści trzy sekundy później, na wysokości 5.760 metrów powyżej poziomu ziemi Little Boy eksplodował kulą ognia o blasku jaśniejszym niż tysiąc słońc. Od tej chwili Hiroshima przybrała dla Pedro Arrupe nowe oblicze. Stała się krwawym przykładem tego, co może zrujnować bezbożne społeczeństwo; stała się żywym obrazem - akwafortą nakreśloną bólem i cierpieniem - tego, co może osiągnąć zachodnie zepsucie; stała się patetycznym komentarzem do niemożności zrozumienia przez Zachód tak całkowicie odmiennej myśli japońskiej.
"Tego sierpniowego poranka, piętnaście i pół minuty po godzinie ósmej, wszystkie okna w rezydencji Arrupe w Nagatsuka pękły pod wpływem fali uderzeniowej, a niebo wypełniło się blaskiem, który później opisał jako "przygniatający i niosący zgubę". Do czasu gdy, w trzydzieści minut po eksplozji, odważył się wraz z pozostałymi jezuitami wychylić z domu, burza ognia niesiona przez wiejący z prędkością ponad sześćdziesięciu kilometrów na godzinę wiatr otoczyła Hiroshimę. W chwili, gdy wysyłał pierwszą ekipę ratunkową na przedmieścia Hiroshimy - była to pierwsza ekipa medyczna w mieście, choć skromnie wyposażona - zaczął padać błotnisty, lepki, radioaktywny deszcz, przemieniając ciepło powietrza w przepełniający grozą chłód. Tego wieczoru dotarł do domu zakonnego w Nagatsuka jeden z ocalałych po eksplozji - student teologii wysłany przez innego jezuitę, ojca Wilhelma Kleinsorge, któremu w jakiś sposób udało się przeżyć. Od niego Arrupe uzyskał pierwszą relację z wydarzeń. W kolejnych tygodniach, w czasie gdy z innymi członkami zakonu przemierzali zgliszcza niczym anioły miłosierdzia, miał okazję ujrzeć to wszystko na własne oczy.
Tom Ferebee starał się wycelować swą bombę tak, by spadła na Aioi, most w kształcie litery T łączący brzegi rzek Honkawa i Motoyasu. Lecz Little Boy wybrał na miejsce swej nuklearnej śmierci nie ten właśnie most, lecz podwórze szpitala Shimii, 140 metrów na południe od wejścia do świątyni Gokoku i tuż obok dziedzińca koszar wojskowych Churgoku.
Niemal 80.000 osób zginęło na miejscu w centrum wybuchu. Kolejne 120.000 umierało. Spośród 90.000 budynków, 62.000 zostało zrównanych z ziemią. Sześćdziesięciu ze stu pięćdziesięciu lekarzy w Hiroshimie zginęło, większość pozostałych była ranna i umierająca. Z 1.780 pielęgniarek 1.654 zginęło lub odniosło śmiertelne obrażenia. Urządzenia szpitalne i zasoby Hiroshimy zostały zniszczone. A rząd japoński przez pierwsze dwie doby powstrzymywał się od wszelkiej reakcji.
Arrupe widział okaleczone ciała i zniszczone budynki. Podczas wielu tygodni ciężkiej pracy, w rozmowach z hibakusha- „dotkniętymi przez eksplozję" ocalałymi -słyszał z ich ust opisy, w które trudno było uwierzyć, a w ich ciałach widział ślady pozostawione przez genshibakudan - ,,niezwykłą małą bombę", jak przerażona ludność Japonii określała Little Boy'a.
Może wydawać się to zaskakującym, lecz pierwszą reakcją Arrupe na otaczające go przerażające obrazy - widok skóry odchodzącej płatami, niczym wosk, z ramion, nóg, czy z tułowia, przypominającej nieregularne łaty i strzępy gnijącej materii; głowy bez twarzy; poparzenia; szczególny bliznowiec występujący pod skórą; tysiące trupów; smród zgnilizny - nie był wybuch nienawiści do wojny. Tak jak wielokrotnie wspominał, odczuwał oczywiście przerażenie na widok ludzkiego cierpienia. Lecz nie mniejsze przerażenie przepełniało go wówczas, gdy jako jeden z niewielu przedstawicieli kultury Zachodu był, następnego ranka po zrzuceniu Little Boy, świadkiem śmiertelnego pobicia amerykańskiego pilota. Amerykanin, ocalały z katastrofy B-29 nazwanego LonesomeLady, został przez jednego z widzów opisany jako "najprzystojniejszy młodzieniec, jakiego kiedykolwiek widziałem", "o blond włosach, zielonych oczach, białej, gładkiej niczym wosk skórze, silnie umięśniony i wyglądający potężnie niczym lew". Japończycy przywiązali chłopca do pala na moście Aioi i przypięli doń kartkę ze słowami: "Uderz tego amerykańskiego żołnierza zanim przejdziesz". W swym upokorzeniu, cierpieniu i klęsce, przechodzący mieszkańcy Hiroshimy spałowali i wreszcie ukamieniowali umierającego chłopca.
W nozdrzach Arrupe znacznie potężniejszy niż straszny smród rozkładających się ciał umarłych i umierających był "elektryczny zapach" jonizacji wydzielający się po wybuchu bomby. Nowa potęga, która z taką łatwością, w ciągu kilku zaledwie sekund, zamieniła wyasfaltowane ulice w bezkształtną masę, upiekła ziemniaki wciąż jeszcze rosnące w ziemi, wypaliła dynie wciąż wiszące na gałęziach, przemieniła piękne miasto w pełne gruzów cmentarzysko, była dla Arrupe znacznie istotniejszą zapowiedzią nieszczęścia, niż gnijące ciała czy ukamienowanie.
Dwadzieścia pięć lat później, gdy poszukiwał przymiotnika najpełniej oddającego potęgę Chrystusa, użył określenia "super-atomowy". Wraz z pojawieniem się Little Boy'arozpoczęła się według słów Arrupe "nowa epoka wyłaniająca się z tworzenia nowego technologicznego humanizmu" emanującego z bezbożnych kręgów i centrów władzy Zachodu. Dostrzegł także "pojawienie się nowego rodzaju ludzi". Do końca swego życia Pedro Arrupe nie utracił poczucia zdumienia z powodu tych nowych narodzin. "Hiroshima" -jak zwykł mówić - "nie odnosi się do momentu w czasie. Jest związana z wiecznością". W katastrofie tej zauważył coś jeszcze. Przekonał się, jak wiele warci byli Japończycy. Widział ich wytrzymałość, nieposkromioną odwagę, widział jak odporna jest ich kultura. Bomby mogły niszczyć ich miasta, to prawda. Jednak zachodnia myśl, która stworzyła te bomby nie była w stanie zniszczyć ich umysłów. Ta właściwość Japończyków, rodzaj duchowego nastawienia, była dla Arrupe czymś specyficznym. Właśnie ta "nieprzepuszczalność, niemożność dotarcia" - irredenta w klasycznym tego słowa znaczeniu - wywarła naft takie wrażenie.
Ze swej strony, Japończycy nigdy nie zapomnieli Arrupe niezmordowanych wysiłków w niesieniu pomocy, z jaką przyszedł dotkniętej uderzeniem Hiroshimie. Na zawsze pozostało w ich pamięci, że to właśnie jego ekipa jako pierwsza, w kilka zaledwie godzin po wybuchu Little Boy'a, przyszła na ratunek miastu.
Zadziwiającym zrządzeniem losu pomoc niesiona miastu, do którego został wysłany, by znaleźć zapomnienie, spowodowała że po raz pierwszy znalazł się w świetle jupiterów. Japończycy wystosowali publiczne podziękowania Arrupe i zakonowi. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie ich wysiłki w niesieniu pomocy dotkniętemu kataklizmem miastu zaowocowały powojennym sukcesem jezuitów w Japonii.
W czasie dwudziestu lat spędzonych w Japonii po 1945 roku jako wice-prowincjałowi wszystkich jezuitów w tym kraju - Arrupe traktowany był jako pewnego rodzaju znakomitość [...]
[DWA opisy tego zdarzenia, czy cudu. Pierwszy z „Przymierza z Maryją”, nr. 41, drugi z książki „Jezuici”. Nawet tych, którzy nie chcą czytać „o cudach” proszę o przeczytanie II części MD]
Przeżyli wybuch bomby atomowej, która zniszczyła wszystko dookoła. W jaki sposób można wytłumaczyć to niezwykłe wydarzenie?
Jest 6 sierpnia 1945 r. Amerykański bombowiec B-29 krąży po błękitnym niebie nad japońskim miastem Hiroszima. Niczego niespodziewający się mieszkańcy ledwie spoglądają z ziemi na samolot, nieświadomi tego, że ma on śmiercionośny ładunek, z którego siły rażenia tak naprawdę nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Ładunek, którego moc miała być właśnie na nich wypróbowana. Zrzucona bomba w mgnieniu oka zmiotła miasto z powierzchni ziemi. Domy rozpadły się, a ludzie zwyczajnie wyparowali. Ogromna kula ognia wzniosła się ku niebu, a potworna fala rozgrzanego gazu rozniosła zgliszcza w promieniu kilkunastu kilometrów.
Pośród mieszkańców Hiroszimy był jezuita ojciec Hubert Schiffer. Rankiem 6 sierpnia 1945 r. po odprawionej Mszy św. właśnie zabierał się do śniadania. Kiedy zanurzył łyżeczkę w świeżej połówce grejpfruta, coś nagle błysnęło. Początkowo duchowny pomyślał, że pewnie eksplodował tankowiec w porcie. W końcu Hiroszima była głównym portem, w którym japońskie łodzie podwodne uzupełniały paliwo. Potem, jak powiedział ojciec Schiffer: - Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy. Gdy ojciec znalazł się na ziemi i otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że wokół jego domu nie ma nic. Wszystko zostało zniszczone. Tymczasem on miał zaledwie niewielkie zadrapania z tyłu szyi.
Nieliczna wspólnota, licząca ośmiu jezuitów, do której należał ojciec Schiffer, mieszkała w domu blisko kościoła parafialnego, oddalonego jedynie o osiem budynków od centrum wybuchu. W tym czasie, kiedy Hiroszima była pustoszona przez bombę atomową, wszyscy jezuici zdołali uciec nietknięci, podczas gdy każda inna osoba znajdująca się w odległości do półtora kilometra od centrum wybuchu natychmiast umierała. Dom, w którym mieszkali katoliccy duchowni, stał na swoim miejscu, podczas gdy wszystkie inne budynki rozpadły się niczym domki z kart. W czasie, kiedy to się zdarzyło, ojciec Schiffer miał 30 lat. Ten jezuita nie tylko przeżył, ale cieszył się również dobrym zdrowiem przez następne 33 lata.
W jaki sposób kapłan i pozostali misjonarze mogli przeżyć wybuch atomowy, który spowodował śmierć wszystkich innych w promieniu dziesięciu kilometrów od epicentrum wybuchu, a katoliccy duchowni byli oddaleni od niego zaledwie o jeden kilometr? Jest to absolutnie niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia. Interesującym faktem może się okazać to, że ta grupa była szczególnie oddana przesłaniu fatimskiemu. Jezuici "żyli" nim. Codziennie odmawiali różaniec i czynili pokutę.
Co ciekawe, historia powtórzyła się kilka dni później w Nagasaki, drugim japońskim mieście dotkniętym wybuchem bomby atomowej. Zarówno w Hiroszimie, jak i Nagasaki jedynymi, którzy ocaleli, byli duchowni katoliccy. Jeszcze więcej budynków zostało zniszczonych.
Jednak w obu przypadkach ocalały prawie nietknięte domy misjonarzy.
Wszyscy inni znajdujący się w odległości trzy razy większej od miejsca wybuchu, aniżeli ci duchowni, zginęli natychmiast. Według praw fizyki jezuici - nawet jeśli udało im się jakimś cudem przeżyć - powinni byli zginąć w ciągu kilku minut w następstwie promieniowania. Tymczasem tak się nie stało...
Po kapitulacji Japończyków amerykańscy lekarze powiedzieli ojcu Schifferowi, że jego ciało wkrótce zacznie się rozkładać w następstwie promieniowania. Ku wielkiemu zdziwieniu medyków ciało ojca Huberta nie tylko nie zaczęło się psuć, ale przez 33 lata nie wykazywało najmniejszych oznak napromieniowania ani żadnych innych skutków ubocznych spowodowanych wybuchem bomby jądrowej.
Naukowcy przebadali grupę jezuitów 200 razy w ciągu następnych 30 lat i nie stwierdzili u nich nigdy żadnych skutków ubocznych. Czy mógł to być szczęśliwy traf? Czy konstruktorzy bomby mogli ją tak zbudować, aby nie zabijała amerykańskich obywateli? Nie ma takiej możliwości, by bomba atomowa skonstruowana z uranu 235 pozostawiła nietknięty niewielki obszar, podczas gdy wszystko dookoła znikało z powierzchni ziemi. Jezuici doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kto był "sprawcą" tego cudu. Mówili: - Jesteśmy przekonani, że przeżyliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem fatimskim. Żyliśmy i codziennie głośno odmawialiśmy różaniec w naszym domu.
Ojciec Schiffer był przekonany, że ocalał dzięki opiece Matki Bożej, która uchroniła go od wszystkich negatywnych konsekwencji wybuchu bomby atomowej.
Świeccy naukowcy nie dają wiary tym tłumaczeniom. Są przekonani, że musi istnieć jakieś inne "prawdziwe" wyjaśnienie tej zagadki. Tymczasem minęło ponad 60 lat od zdarzenia i do tej pory nie są w stanie wytłumaczyć tego zjawiska. Z naukowego punktu widzenia to, co się przytrafiło tym jezuitom w Hiroszimie, wciąż przekracza wszelkie prawa fizyki. Trzeba przyznać, że musiała tam być obecna inna siła, której moc była w stanie przemienić energię i materię tak, by były one znośne dla ludzi. A to już przekracza nasze wyobrażenie.
Dr Stephen Rinehart z Departamentu Obrony USA, ceniony na całym świecie ekspert w dziedzinie wybuchów jądrowych, tak to skomentował: Błyskawiczna kalkulacja pokazuje, że w odległości jednego kilometra od wybuchu dominuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi (1 psi to około 69 hektopaskali - przyp. red.).
Jeśli jezuici znajdujący się w obrębie jednego kilometra od epicentrum wybuchu byli poza plazmą bomby atomowej, ich siedziba powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. Konstrukcje żelbetowe, jak i z cegły - z których zwykle zbudowane są centra handlowe - ulegają zniszczeniu w wyniku nacisku 3 psi. Takie ciśnienie powoduje uszkodzenie słuchu i wypadanie okien. Przy 10 psi uszkodzeniu ulegają płuca oraz serce. Z kolei ciśnienie rzędu 20 psi rozsadza kończyny. Głowa eksploduje przy ciśnieniu 40 psi i takiego naporu ciśnienia nikt nie jest w stanie przeżyć, gdyż czaszka zostaje zwyczajnie rozsadzona. Wszystkie bawełniane ubrania zapalają się w temperaturze około 200 stopni Celsjusza, a płuca wyparowują w ciągu minuty od wciągnięcia tak gorącego powietrza. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej - dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu. Widziałem, jak rozpadały się ceglane ściany szkoły podstawowej. Sądzę, że zaledwie kilka osób, które nie uległy całkowitemu spaleniu, przeżyło. Ale umarły one w ciągu następnych piętnastu lat z powodu raka. Rekonesans zdjęć panoramicznego widoku z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś szpital Shima Hospital, w pobliżu domu jezuitów, ujawnił, że pozostały dwa budynki nietknięte. Sądzę nawet, że w budynkach widoczne były okna. Jednym z nich był kościół oddalony kilkaset metrów od pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały, jedynie zniknął dach. Departament Obrony nigdy oficjalnie nie skomentował tego wydarzenia i przypuszczam, że to było sklasyfikowane, ale nigdy nie poruszane w literaturze przedmiotu. Sądzę, że jest możliwe, iż jezuici zostali poproszeni o to, aby nigdy nie wypowiadali się na ten temat. Dla Boga, który stworzył materię i energię, to kwestia woli. Działanie praw, które rządzą tymi zjawiskami, zostało zwyczajnie zawieszone.
To, co się stało w Hiroszimie i Nagasaki, przytrafiło się także w dawnych czasach wiernym sługom Boga: Szadrakowi. Meszakowi i Abed-Nedze, o czym mówi księga Daniela (3. 19-24): Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Związano więc tych mężów w ich płaszczach, obuwiu, tiarach i ubraniach i wrzucono do rozpalonego pieca. Ponieważ rozkaz króla był stanowczy, a piec nadmiernie rozpalony, płomień ognia zabił tych mężów, którzy wrzucili Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Trzej zaś mężowie, Szadrak, Meszak, Abed-Nega, wpadli związani do środka rozpalonego pieca. I chodzili wśród płomieni wychwalając Boga i błogosławiąc Pana.
Oprac. AS
==============================================
[A oto, jak tę sprawę opisał o. Malachi Martin, jezuita, we wspaniałej książce „Jezuici” (Exter, Gdańsk 1994, str. 353 i nast. MD]
....Czterdzieści trzy sekundy później, na wysokości 5.760 metrów powyżej poziomu ziemi Little Boy eksplodował kulą ognia o blasku jaśniejszym niż tysiąc słońc. Od tej chwili Hiroshima przybrała dla Pedro Arrupe nowe oblicze. Stała się krwawym przykładem tego, co może zrujnować bezbożne społeczeństwo; stała się żywym obrazem - akwafortą nakreśloną bólem i cierpieniem - tego, co może osiągnąć zachodnie zepsucie; stała się patetycznym komentarzem do niemożności zrozumienia przez Zachód tak całkowicie odmiennej myśli japońskiej.
"Tego sierpniowego poranka, piętnaście i pół minuty po godzinie ósmej, wszystkie okna w rezydencji Arrupe w Nagatsuka pękły pod wpływem fali uderzeniowej, a niebo wypełniło się blaskiem, który później opisał jako "przygniatający i niosący zgubę". Do czasu gdy, w trzydzieści minut po eksplozji, odważył się wraz z pozostałymi jezuitami wychylić z domu, burza ognia niesiona przez wiejący z prędkością ponad sześćdziesięciu kilometrów na godzinę wiatr otoczyła Hiroshimę. W chwili, gdy wysyłał pierwszą ekipę ratunkową na przedmieścia Hiroshimy - była to pierwsza ekipa medyczna w mieście, choć skromnie wyposażona - zaczął padać błotnisty, lepki, radioaktywny deszcz, przemieniając ciepło powietrza w przepełniający grozą chłód. Tego wieczoru dotarł do domu zakonnego w Nagatsuka jeden z ocalałych po eksplozji - student teologii wysłany przez innego jezuitę, ojca Wilhelma Kleinsorge, któremu w jakiś sposób udało się przeżyć. Od niego Arrupe uzyskał pierwszą relację z wydarzeń. W kolejnych tygodniach, w czasie gdy z innymi członkami zakonu przemierzali zgliszcza niczym anioły miłosierdzia, miał okazję ujrzeć to wszystko na własne oczy.
Tom Ferebee starał się wycelować swą bombę tak, by spadła na Aioi, most w kształcie litery T łączący brzegi rzek Honkawa i Motoyasu. Lecz Little Boy wybrał na miejsce swej nuklearnej śmierci nie ten właśnie most, lecz podwórze szpitala Shimii, 140 metrów na południe od wejścia do świątyni Gokoku i tuż obok dziedzińca koszar wojskowych Churgoku.
Niemal 80.000 osób zginęło na miejscu w centrum wybuchu. Kolejne 120.000 umierało. Spośród 90.000 budynków, 62.000 zostało zrównanych z ziemią. Sześćdziesięciu ze stu pięćdziesięciu lekarzy w Hiroshimie zginęło, większość pozostałych była ranna i umierająca. Z 1.780 pielęgniarek 1.654 zginęło lub odniosło śmiertelne obrażenia. Urządzenia szpitalne i zasoby Hiroshimy zostały zniszczone. A rząd japoński przez pierwsze dwie doby powstrzymywał się od wszelkiej reakcji.
Arrupe widział okaleczone ciała i zniszczone budynki. Podczas wielu tygodni ciężkiej pracy, w rozmowach z hibakusha- „dotkniętymi przez eksplozję" ocalałymi -słyszał z ich ust opisy, w które trudno było uwierzyć, a w ich ciałach widział ślady pozostawione przez genshibakudan - ,,niezwykłą małą bombę", jak przerażona ludność Japonii określała Little Boy'a.
Może wydawać się to zaskakującym, lecz pierwszą reakcją Arrupe na otaczające go przerażające obrazy - widok skóry odchodzącej płatami, niczym wosk, z ramion, nóg, czy z tułowia, przypominającej nieregularne łaty i strzępy gnijącej materii; głowy bez twarzy; poparzenia; szczególny bliznowiec występujący pod skórą; tysiące trupów; smród zgnilizny - nie był wybuch nienawiści do wojny. Tak jak wielokrotnie wspominał, odczuwał oczywiście przerażenie na widok ludzkiego cierpienia. Lecz nie mniejsze przerażenie przepełniało go wówczas, gdy jako jeden z niewielu przedstawicieli kultury Zachodu był, następnego ranka po zrzuceniu Little Boy, świadkiem śmiertelnego pobicia amerykańskiego pilota. Amerykanin, ocalały z katastrofy B-29 nazwanego LonesomeLady, został przez jednego z widzów opisany jako "najprzystojniejszy młodzieniec, jakiego kiedykolwiek widziałem", "o blond włosach, zielonych oczach, białej, gładkiej niczym wosk skórze, silnie umięśniony i wyglądający potężnie niczym lew". Japończycy przywiązali chłopca do pala na moście Aioi i przypięli doń kartkę ze słowami: "Uderz tego amerykańskiego żołnierza zanim przejdziesz". W swym upokorzeniu, cierpieniu i klęsce, przechodzący mieszkańcy Hiroshimy spałowali i wreszcie ukamieniowali umierającego chłopca.
W nozdrzach Arrupe znacznie potężniejszy niż straszny smród rozkładających się ciał umarłych i umierających był "elektryczny zapach" jonizacji wydzielający się po wybuchu bomby. Nowa potęga, która z taką łatwością, w ciągu kilku zaledwie sekund, zamieniła wyasfaltowane ulice w bezkształtną masę, upiekła ziemniaki wciąż jeszcze rosnące w ziemi, wypaliła dynie wciąż wiszące na gałęziach, przemieniła piękne miasto w pełne gruzów cmentarzysko, była dla Arrupe znacznie istotniejszą zapowiedzią nieszczęścia, niż gnijące ciała czy ukamienowanie.
Dwadzieścia pięć lat później, gdy poszukiwał przymiotnika najpełniej oddającego potęgę Chrystusa, użył określenia "super-atomowy". Wraz z pojawieniem się Little Boy'arozpoczęła się według słów Arrupe "nowa epoka wyłaniająca się z tworzenia nowego technologicznego humanizmu" emanującego z bezbożnych kręgów i centrów władzy Zachodu. Dostrzegł także "pojawienie się nowego rodzaju ludzi". Do końca swego życia Pedro Arrupe nie utracił poczucia zdumienia z powodu tych nowych narodzin. "Hiroshima" -jak zwykł mówić - "nie odnosi się do momentu w czasie. Jest związana z wiecznością". W katastrofie tej zauważył coś jeszcze. Przekonał się, jak wiele warci byli Japończycy. Widział ich wytrzymałość, nieposkromioną odwagę, widział jak odporna jest ich kultura. Bomby mogły niszczyć ich miasta, to prawda. Jednak zachodnia myśl, która stworzyła te bomby nie była w stanie zniszczyć ich umysłów. Ta właściwość Japończyków, rodzaj duchowego nastawienia, była dla Arrupe czymś specyficznym. Właśnie ta "nieprzepuszczalność, niemożność dotarcia" - irredenta w klasycznym tego słowa znaczeniu - wywarła naft takie wrażenie.
Ze swej strony, Japończycy nigdy nie zapomnieli Arrupe niezmordowanych wysiłków w niesieniu pomocy, z jaką przyszedł dotkniętej uderzeniem Hiroshimie. Na zawsze pozostało w ich pamięci, że to właśnie jego ekipa jako pierwsza, w kilka zaledwie godzin po wybuchu Little Boy'a, przyszła na ratunek miastu.
Zadziwiającym zrządzeniem losu pomoc niesiona miastu, do którego został wysłany, by znaleźć zapomnienie, spowodowała że po raz pierwszy znalazł się w świetle jupiterów. Japończycy wystosowali publiczne podziękowania Arrupe i zakonowi. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie ich wysiłki w niesieniu pomocy dotkniętemu kataklizmem miastu zaowocowały powojennym sukcesem jezuitów w Japonii.
W czasie dwudziestu lat spędzonych w Japonii po 1945 roku jako wice-prowincjałowi wszystkich jezuitów w tym kraju - Arrupe traktowany był jako pewnego rodzaju znakomitość [...]
18 więcej komentarzy od Nemo potest duobus dominis servire !
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Akt poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi
Niepokalana Dziewico, Boga Matko Przeczysta!
Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królowę Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności.
Tobie …Więcej
Akt poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi
Niepokalana Dziewico, Boga Matko Przeczysta!
Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królowę Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności.
Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy.
Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi, ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa.
Niepokalana Dziewico, Boga Matko Przeczysta!
Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królowę Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności.
Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy.
Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi, ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
O Maryjo, swym litościwym sercem obejmij dusze zamknięte w ciemnych więzieniach pokuty, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pamiętał. Najlepsza Matko, wejrzyj swym miłosiernym wzrokiem na te dusze opuszczone, przyjdź im ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim pozostają i pobudź serca wielu wiernych do modlitwy za nie. O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami opuszczonymi …Więcej
O Maryjo, swym litościwym sercem obejmij dusze zamknięte w ciemnych więzieniach pokuty, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pamiętał. Najlepsza Matko, wejrzyj swym miłosiernym wzrokiem na te dusze opuszczone, przyjdź im ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim pozostają i pobudź serca wielu wiernych do modlitwy za nie. O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami opuszczonymi w czyśćcu!
O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wiszące na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy Jego okrutnej śmierci. Polecam Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagam, racz wejrzeć na nie okiem swego miłosierdzia i wyjednaj im wybawienie z mąk. Dla wyproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczam szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy mnie obrazili i przez Twoje wstawiennictwo proszę Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra, łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które mi wyrządzili lub którego mi życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno Święta, ofiaruję Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłosierdzia dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen.
O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wiszące na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy Jego okrutnej śmierci. Polecam Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagam, racz wejrzeć na nie okiem swego miłosierdzia i wyjednaj im wybawienie z mąk. Dla wyproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczam szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy mnie obrazili i przez Twoje wstawiennictwo proszę Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra, łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które mi wyrządzili lub którego mi życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno Święta, ofiaruję Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłosierdzia dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Tajemnica Maryi
Aby się uświęcić, trzeba praktykować cnoty.
Cóż zatem uczynisz, jakie wybierzesz środki, żeby wstępować tam, dokąd cię Bóg wzywa? Środki osiągnięcia zbawienia i świętości znane są wszystkim:
wymienione są w Ewangelii, wyjaśnione przez mistrzów życia duchowego oraz praktykowane przez świętych; są one konieczne dla wszystkich, którzy chcą się zbawić i dojść do doskonałości.
Tymi …Więcej
Tajemnica Maryi
Aby się uświęcić, trzeba praktykować cnoty.
Cóż zatem uczynisz, jakie wybierzesz środki, żeby wstępować tam, dokąd cię Bóg wzywa? Środki osiągnięcia zbawienia i świętości znane są wszystkim:
wymienione są w Ewangelii, wyjaśnione przez mistrzów życia duchowego oraz praktykowane przez świętych; są one konieczne dla wszystkich, którzy chcą się zbawić i dojść do doskonałości.
Tymi środkami są: pokora serca, częsta modlitwa, wszechstronne umartwienie, zdanie się na Opatrzność Bożą i zgadzanie się z wolą Bożą.
Aby się uświęcić, trzeba praktykować cnoty.
Cóż zatem uczynisz, jakie wybierzesz środki, żeby wstępować tam, dokąd cię Bóg wzywa? Środki osiągnięcia zbawienia i świętości znane są wszystkim:
wymienione są w Ewangelii, wyjaśnione przez mistrzów życia duchowego oraz praktykowane przez świętych; są one konieczne dla wszystkich, którzy chcą się zbawić i dojść do doskonałości.
Tymi środkami są: pokora serca, częsta modlitwa, wszechstronne umartwienie, zdanie się na Opatrzność Bożą i zgadzanie się z wolą Bożą.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
[Niepokalanów, 1940]
Pytają się niektórzy, czy modlitwa naprawdę jest tak skuteczna, boć przecież Pan Bóg i tak o wszystkim wie i nic się Jego woli oprzeć nie może. Więc i tak wedle Jego woli wszystko się dziać musi.
Jednak Pan Bóg stworzył też wolną wolę w stworzeniach swoich i tej woli nie gwałci, ale jej daje tylko pewne ograniczenia, poza które wystąpić nie może. Są nimi ogólne niemożliwości …Więcej
[Niepokalanów, 1940]
Pytają się niektórzy, czy modlitwa naprawdę jest tak skuteczna, boć przecież Pan Bóg i tak o wszystkim wie i nic się Jego woli oprzeć nie może. Więc i tak wedle Jego woli wszystko się dziać musi.
Jednak Pan Bóg stworzył też wolną wolę w stworzeniach swoich i tej woli nie gwałci, ale jej daje tylko pewne ograniczenia, poza które wystąpić nie może. Są nimi ogólne niemożliwości, prawa fizyczne albo wypadki pochodzące z wolnej woli innych, którym się dane stworzenie oprzeć nie może. Wolna wola jednak ma duży zasięg, w którym Pan Bóg pozostawia jej swobodę działania. Ściśle zaś rzecz biorąc, jeżeli chodzi nie o wynik zewnętrzny tego działania, ale o działanie samej woli, chcenie lub niechcenie, pokochanie lub wzgardzenie, to trzeba przyznać, że wolna wola nie ma żadnych ograniczeń jak poniekąd wola Boża. Może być więc dobra lub zła bez ograniczeń.
Prosimy: "bądź wola Twoja" [Mt 6,10], by Pan Bóg ograniczył jeszcze bardziej złość wolnej woli tych, co wbrew Jego woli chcą postępować [a]. Pan Bóg co prawda niczego [b] nie dopuści, czego [c] by na dobro obrócić nie potrafił, ale pozostawił duszom wielkie pole do działania w tym, że mogą one używać Jego wszechmocy w zacieśnianiu swobody złej woli tych, co Boga nie kochają.
Oto obszerne pole modlitwy. Bóg chce, by dusze pokorne kochające Go i stąd modlące się, dobrocią i potęgą Bożą rządziły światem, zbawiały i uświęcały dusze i królestwo miłości Bożej w nich rozpalały.
Stąd potęga Niepokalanej, potęga Boża bez żadnego ograniczenia, bo Ona bez skazy, rozciągająca się na wszystko jak dobroć i moc Boga.
Potężna więc jest modlitwa, a już bez granic potężna, jeżeli się do Niepokalanej zwraca, która jako niepokalana jest wszechwładną Królową nawet Serca Bożego.
[O. Maksymilian M-a Kolbe]
Pytają się niektórzy, czy modlitwa naprawdę jest tak skuteczna, boć przecież Pan Bóg i tak o wszystkim wie i nic się Jego woli oprzeć nie może. Więc i tak wedle Jego woli wszystko się dziać musi.
Jednak Pan Bóg stworzył też wolną wolę w stworzeniach swoich i tej woli nie gwałci, ale jej daje tylko pewne ograniczenia, poza które wystąpić nie może. Są nimi ogólne niemożliwości, prawa fizyczne albo wypadki pochodzące z wolnej woli innych, którym się dane stworzenie oprzeć nie może. Wolna wola jednak ma duży zasięg, w którym Pan Bóg pozostawia jej swobodę działania. Ściśle zaś rzecz biorąc, jeżeli chodzi nie o wynik zewnętrzny tego działania, ale o działanie samej woli, chcenie lub niechcenie, pokochanie lub wzgardzenie, to trzeba przyznać, że wolna wola nie ma żadnych ograniczeń jak poniekąd wola Boża. Może być więc dobra lub zła bez ograniczeń.
Prosimy: "bądź wola Twoja" [Mt 6,10], by Pan Bóg ograniczył jeszcze bardziej złość wolnej woli tych, co wbrew Jego woli chcą postępować [a]. Pan Bóg co prawda niczego [b] nie dopuści, czego [c] by na dobro obrócić nie potrafił, ale pozostawił duszom wielkie pole do działania w tym, że mogą one używać Jego wszechmocy w zacieśnianiu swobody złej woli tych, co Boga nie kochają.
Oto obszerne pole modlitwy. Bóg chce, by dusze pokorne kochające Go i stąd modlące się, dobrocią i potęgą Bożą rządziły światem, zbawiały i uświęcały dusze i królestwo miłości Bożej w nich rozpalały.
Stąd potęga Niepokalanej, potęga Boża bez żadnego ograniczenia, bo Ona bez skazy, rozciągająca się na wszystko jak dobroć i moc Boga.
Potężna więc jest modlitwa, a już bez granic potężna, jeżeli się do Niepokalanej zwraca, która jako niepokalana jest wszechwładną Królową nawet Serca Bożego.
[O. Maksymilian M-a Kolbe]
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
[Niepokalanów, 5-20 VIII 1940]
1. Jeśli my Jej, to i nasze wszystko jest Jej i Pan Jezus przyjmuje wszystko od nas, jak od Niej, jak rzeczy Jej. I Ona nie może wtedy pozostawić tych czynności niedoskonałych, ale czyni je godnymi siebie, tj. niepokalanymi bez najmniejszej zmazy. Stąd dusza Jej oddana, chociaż by nawet wyraźnie nie zwracała uwagi na Niepokalaną i wprost ofiarowała Przenajświętszemu …Więcej
[Niepokalanów, 5-20 VIII 1940]
1. Jeśli my Jej, to i nasze wszystko jest Jej i Pan Jezus przyjmuje wszystko od nas, jak od Niej, jak rzeczy Jej. I Ona nie może wtedy pozostawić tych czynności niedoskonałych, ale czyni je godnymi siebie, tj. niepokalanymi bez najmniejszej zmazy. Stąd dusza Jej oddana, chociaż by nawet wyraźnie nie zwracała uwagi na Niepokalaną i wprost ofiarowała Przenajświętszemu Sercu Jezusowemu modlitwę, pracę, cierpienia czy cokolwiek, sprawia Przenajśw[iętszemu] Sercu Pana Jezusa bez porównania więcej przyjemności, niż gdyby tak Niepokalanej nie była oddana.
2. Ponieważ Ona jest najdoskonalej Jezusowa, a Jezus Bogiem i Ojca Przedwiecznego własnością, każda nasza ofiara, chociażby wprost skierowana do Ojca Przedwiecznego, z natury rzeczy oczyszcza się w Niepokalanej i do nieskończonej doskonałości podnosi w Jezusie, i staje się przedmiotem upodobania Trójcy Przenajświętszej.
3. Dlatego szatanowi bardzo na tym zależy, by dusze odwieść od łączności z Niepokalaną Matką Niebieską, bo wie, że dusza wykluczająca to pośrednictwo Niepokalanej ofiaruje Panu Jezusowi dary tak pełne niedoskonałości, że bardziej kary niż nagrody będą godne. - A najgorsze to, że dary są zarażone pychą, że nie potrzebujemy Matki Bożej. - Zaznaczam, że nie dotyczy to czynności ofiarowanych Panu Jezusowi wprost, chociaż nic nie wspominamy o Niepokalanej, jeżeli Jej nie wykluczamy, bo często to, co się samo przez się rozumie, tego już nie mówimy. Tak więc dusza oddana Niepokalanej powinna
swobodnie
iść za natchnieniem serca i o wiele śmielej zbliżać się i do Tabernakulum, i do Krzyża, i do Trójcy Przenajświętszej, bo to już nie ona sama się zbliża, ale z Matką Niebieską, Niepokalaną. Swobodnie tedy modlić się i aktami strzelistymi i innymi modlitwami jak skrzydła miłości unoszą, kędy Duch Święty tchnie, zrywając wszelkie granice. Lucyfer nie chciał oddać hołdu Bogu-Człowiekowi, ale bardziej jeszcze zbuntował się przeciw oddaniu hołdu człowiekowi tylko, choć najczystszemu - Niepokalanej. Echem tego są heretycy, którzy Niepokalanej czci odmawiają i wolnomyśliciele, którzy w pysze swej jadem na Nią bryzgają.
Zgiąć pyszny kark świata do stóp Niepokalanej, oto cel MI, zdobyć Jej cały świat i każdą duszę z osobna i to jak najprędzej, jak najprędzej, jak najprędzej, a królestwo Przenajświętszego Serca Jezusowego zapanuje przez Nią na świecie.
Trzeba koniecznie cały świat dla Niej zdobyć, by panowanie grzechu ustało.
[O. Maksymilian M-a Kolbe]
1. Jeśli my Jej, to i nasze wszystko jest Jej i Pan Jezus przyjmuje wszystko od nas, jak od Niej, jak rzeczy Jej. I Ona nie może wtedy pozostawić tych czynności niedoskonałych, ale czyni je godnymi siebie, tj. niepokalanymi bez najmniejszej zmazy. Stąd dusza Jej oddana, chociaż by nawet wyraźnie nie zwracała uwagi na Niepokalaną i wprost ofiarowała Przenajświętszemu Sercu Jezusowemu modlitwę, pracę, cierpienia czy cokolwiek, sprawia Przenajśw[iętszemu] Sercu Pana Jezusa bez porównania więcej przyjemności, niż gdyby tak Niepokalanej nie była oddana.
2. Ponieważ Ona jest najdoskonalej Jezusowa, a Jezus Bogiem i Ojca Przedwiecznego własnością, każda nasza ofiara, chociażby wprost skierowana do Ojca Przedwiecznego, z natury rzeczy oczyszcza się w Niepokalanej i do nieskończonej doskonałości podnosi w Jezusie, i staje się przedmiotem upodobania Trójcy Przenajświętszej.
3. Dlatego szatanowi bardzo na tym zależy, by dusze odwieść od łączności z Niepokalaną Matką Niebieską, bo wie, że dusza wykluczająca to pośrednictwo Niepokalanej ofiaruje Panu Jezusowi dary tak pełne niedoskonałości, że bardziej kary niż nagrody będą godne. - A najgorsze to, że dary są zarażone pychą, że nie potrzebujemy Matki Bożej. - Zaznaczam, że nie dotyczy to czynności ofiarowanych Panu Jezusowi wprost, chociaż nic nie wspominamy o Niepokalanej, jeżeli Jej nie wykluczamy, bo często to, co się samo przez się rozumie, tego już nie mówimy. Tak więc dusza oddana Niepokalanej powinna
swobodnie
iść za natchnieniem serca i o wiele śmielej zbliżać się i do Tabernakulum, i do Krzyża, i do Trójcy Przenajświętszej, bo to już nie ona sama się zbliża, ale z Matką Niebieską, Niepokalaną. Swobodnie tedy modlić się i aktami strzelistymi i innymi modlitwami jak skrzydła miłości unoszą, kędy Duch Święty tchnie, zrywając wszelkie granice. Lucyfer nie chciał oddać hołdu Bogu-Człowiekowi, ale bardziej jeszcze zbuntował się przeciw oddaniu hołdu człowiekowi tylko, choć najczystszemu - Niepokalanej. Echem tego są heretycy, którzy Niepokalanej czci odmawiają i wolnomyśliciele, którzy w pysze swej jadem na Nią bryzgają.
Zgiąć pyszny kark świata do stóp Niepokalanej, oto cel MI, zdobyć Jej cały świat i każdą duszę z osobna i to jak najprędzej, jak najprędzej, jak najprędzej, a królestwo Przenajświętszego Serca Jezusowego zapanuje przez Nią na świecie.
Trzeba koniecznie cały świat dla Niej zdobyć, by panowanie grzechu ustało.
[O. Maksymilian M-a Kolbe]
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
BOGURODZICA
www.youtube.com/watch
MAM NADZIEJĘ, ŻE POWRÓCI JAKO HYMN POLSKI !Więcej
BOGURODZICA
www.youtube.com/watch
MAM NADZIEJĘ, ŻE POWRÓCI JAKO HYMN POLSKI !
www.youtube.com/watch
MAM NADZIEJĘ, ŻE POWRÓCI JAKO HYMN POLSKI !
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka …Więcej
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka
uczynili z Kościoła jaskinię zbójców,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Nawróć!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Umocnij tych,
którzy na Podniesienie klęczą.
Umocnij tych,
którzy na Komunię klęczą.
Umocnij tych,
którzy podczas Różańca klęczą.
Umocnij duchownych,
którzy głoszą krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Umocnij duchownych,
którzy ufają bardziej Panu Bogu niż polityce.
Umocnij duchownych,
którzy intronizowali Boga
i przez pokorę człowieka
uczynili z Kościoła dom modlitwy,
albowiem wierność ich jest wielka.
Umocnij!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Zegnij kolana tych,
którzy już przed Panem Bogiem nie klękają,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Wzmocnij kolana tych,
którzy przed Panem Bogiem klękają codziennie,
albowiem wierność ich jest wielka.
Ave, Maria.
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka
uczynili z Kościoła jaskinię zbójców,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Nawróć!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Umocnij tych,
którzy na Podniesienie klęczą.
Umocnij tych,
którzy na Komunię klęczą.
Umocnij tych,
którzy podczas Różańca klęczą.
Umocnij duchownych,
którzy głoszą krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Umocnij duchownych,
którzy ufają bardziej Panu Bogu niż polityce.
Umocnij duchownych,
którzy intronizowali Boga
i przez pokorę człowieka
uczynili z Kościoła dom modlitwy,
albowiem wierność ich jest wielka.
Umocnij!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Zegnij kolana tych,
którzy już przed Panem Bogiem nie klękają,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Wzmocnij kolana tych,
którzy przed Panem Bogiem klękają codziennie,
albowiem wierność ich jest wielka.
Ave, Maria.
Ave, Maria!
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Miłujcie Maryję! Z tej miłości nie przestawajcie czerpać siły dla waszych serc. Niech Ona okazuje siędla was i przez was Matką wszystkich, którzy tak bardzo spragnieni są tej macierzyńskiej opieki".
Jan Paweł IIWięcej
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Miłujcie Maryję! Z tej miłości nie przestawajcie czerpać siły dla waszych serc. Niech Ona okazuje siędla was i przez was Matką wszystkich, którzy tak bardzo spragnieni są tej macierzyńskiej opieki".
Jan Paweł II
„Miłujcie Maryję! Z tej miłości nie przestawajcie czerpać siły dla waszych serc. Niech Ona okazuje siędla was i przez was Matką wszystkich, którzy tak bardzo spragnieni są tej macierzyńskiej opieki".
Jan Paweł II
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Bóg nie chce inaczej udzielać się światu, jak tylko z ramion Maryi".
Stefan kard. WyszyńskiWięcej
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Bóg nie chce inaczej udzielać się światu, jak tylko z ramion Maryi".
Stefan kard. Wyszyński
„Bóg nie chce inaczej udzielać się światu, jak tylko z ramion Maryi".
Stefan kard. Wyszyński
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Po Bogu w Trójcy Jedynym, nie mamy nikogo bliższego nad Matkę Słowa Wcielonego. Gdy wiec szukamy w naszych myślach modlitewnych, z kim mielibyśmy rozmawiać, komu mielibyśmy się zwierzyć, z kim naszą samotność dzielić, to chyba z Nią".
Stefan kard. WyszyńskiWięcej
NOWENNA DO MATKI BOŻEJ SZKAPLERZNEJ 07 -15 LIPCA
„Po Bogu w Trójcy Jedynym, nie mamy nikogo bliższego nad Matkę Słowa Wcielonego. Gdy wiec szukamy w naszych myślach modlitewnych, z kim mielibyśmy rozmawiać, komu mielibyśmy się zwierzyć, z kim naszą samotność dzielić, to chyba z Nią".
Stefan kard. Wyszyński
„Po Bogu w Trójcy Jedynym, nie mamy nikogo bliższego nad Matkę Słowa Wcielonego. Gdy wiec szukamy w naszych myślach modlitewnych, z kim mielibyśmy rozmawiać, komu mielibyśmy się zwierzyć, z kim naszą samotność dzielić, to chyba z Nią".
Stefan kard. Wyszyński
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Anna Katarzyna Emmerich o "nowym kościele"
"Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością i oświeconychprotestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej..." (s. 346).
"Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza" (s. 290).
"Widziałam w …Więcej
Anna Katarzyna Emmerich o "nowym kościele"
"Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością i oświeconychprotestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej..." (s. 346).
"Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza" (s. 290).
"Widziałam w ostatnich dniach zdumiewające rzeczy związane z Kościołem. Bazylika Św. Piotra była niemal doszczętnie zniszczona przez sektę, lecz jej działania, z kolei, okazywały się bezowocne, a wszystko co należało do nich, ich fartuszki i narzędzia, palone przez katów na publicznym miejscu hańby.
(...) W tym widzeniu ujrzałam Matkę Bożą gorliwie działającą na rzecz Kościoła, że moje nabożeństwo do Niej niezwykle się wzmogło" (s. 292).
"Ujrzałam jak w Niemczech pośród duchownych kierujących się światową mądrością i oświeconychprotestantów tworzą się plany połączenia wyznań religijnych, zniesienia władzy papieskiej..." (s. 346).
"Zobaczyłam tajne stowarzyszenie podkopujące wielki kościół (św. Piotra), a w pobliżu nich straszną bestię wyłaniającą się z morza" (s. 290).
"Widziałam w ostatnich dniach zdumiewające rzeczy związane z Kościołem. Bazylika Św. Piotra była niemal doszczętnie zniszczona przez sektę, lecz jej działania, z kolei, okazywały się bezowocne, a wszystko co należało do nich, ich fartuszki i narzędzia, palone przez katów na publicznym miejscu hańby.
(...) W tym widzeniu ujrzałam Matkę Bożą gorliwie działającą na rzecz Kościoła, że moje nabożeństwo do Niej niezwykle się wzmogło" (s. 292).
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
O godnym ubiorze w Świątyni
Ostatnia moda
„My Kościoła nie zwyciężymy rozumowaniem, ale psuciem obyczajów” uchwalili na zjeździe masoni. I poczęli siać niemoralność przez teatry, kina, książki, czasopisma, obrazy, rzeźby itd. i przez coraz to bardziej – za przeproszeniem – świńskie mody. Ileż dusz przez to ginie!!!...
Ale niech pomną na „ostatnią modę…” w trumnie, niech do Niepokalanej się …Więcej
O godnym ubiorze w Świątyni
Ostatnia moda
„My Kościoła nie zwyciężymy rozumowaniem, ale psuciem obyczajów” uchwalili na zjeździe masoni. I poczęli siać niemoralność przez teatry, kina, książki, czasopisma, obrazy, rzeźby itd. i przez coraz to bardziej – za przeproszeniem – świńskie mody. Ileż dusz przez to ginie!!!...
Ale niech pomną na „ostatnią modę…” w trumnie, niech do Niepokalanej się uciekają, a otrzeźwieją.
(…) Ojciec Święty Pius XI sam ułożył następującą modlitwę do Niepokalanej o skromność w ubiorze i odpustem 300 dni ją ubogacił:
Maryjo, Niepokalana Dziewico, okryj nas płaszczem swojej świętości, jak się Kościół święty wyraża, abyśmy się okryli świętą czystością obyczajów, opierając się zgorszeniu, pochodzącemu przede wszystkim z nagannej mody w ubiorach, z czytania złych książek i przewrotnych gazet.
Wyjednaj nam, abyśmy dobrym przykładem przyświecali, zwłaszcza w naszym obcowaniu z bliźnimi, w naszym stroju i wyborze książek i pism do czytania, abyśmy pod tym względem nie dawali zgorszenia.
Ofiarujemy Ci te nasze mocne postanowienia, abyś je Boskiemu swemu Synowi przedłożyła w tym celu, żeby Go przeprosić i wynagrodzić za owe zgorszenia, na jakie w obecnych czasach patrzymy, często nawet wśród katolików, a które są zniewagą Boskiego Majestatu. Amen.
„Rycerz Niepokalanej” 2 (1926)
Fragmenty pism św. Maksymiliana Marii Kolbe cyt. za Św. Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i Żydach,Krzeszowice 1998, s. 22 i 56.
Ostatnia moda
„My Kościoła nie zwyciężymy rozumowaniem, ale psuciem obyczajów” uchwalili na zjeździe masoni. I poczęli siać niemoralność przez teatry, kina, książki, czasopisma, obrazy, rzeźby itd. i przez coraz to bardziej – za przeproszeniem – świńskie mody. Ileż dusz przez to ginie!!!...
Ale niech pomną na „ostatnią modę…” w trumnie, niech do Niepokalanej się uciekają, a otrzeźwieją.
(…) Ojciec Święty Pius XI sam ułożył następującą modlitwę do Niepokalanej o skromność w ubiorze i odpustem 300 dni ją ubogacił:
Maryjo, Niepokalana Dziewico, okryj nas płaszczem swojej świętości, jak się Kościół święty wyraża, abyśmy się okryli świętą czystością obyczajów, opierając się zgorszeniu, pochodzącemu przede wszystkim z nagannej mody w ubiorach, z czytania złych książek i przewrotnych gazet.
Wyjednaj nam, abyśmy dobrym przykładem przyświecali, zwłaszcza w naszym obcowaniu z bliźnimi, w naszym stroju i wyborze książek i pism do czytania, abyśmy pod tym względem nie dawali zgorszenia.
Ofiarujemy Ci te nasze mocne postanowienia, abyś je Boskiemu swemu Synowi przedłożyła w tym celu, żeby Go przeprosić i wynagrodzić za owe zgorszenia, na jakie w obecnych czasach patrzymy, często nawet wśród katolików, a które są zniewagą Boskiego Majestatu. Amen.
„Rycerz Niepokalanej” 2 (1926)
Fragmenty pism św. Maksymiliana Marii Kolbe cyt. za Św. Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i Żydach,Krzeszowice 1998, s. 22 i 56.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka …Więcej
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka
uczynili z Kościoła jaskinię zbójców,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Nawróć!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Umocnij tych,
którzy na Podniesienie klęczą.
Umocnij tych,
którzy na Komunię klęczą.
Umocnij tych,
którzy podczas Różańca klęczą.
Umocnij duchownych,
którzy głoszą krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Umocnij duchownych,
którzy ufają bardziej Panu Bogu niż polityce.
Umocnij duchownych,
którzy intronizowali Boga
i przez pokorę człowieka
uczynili z Kościoła dom modlitwy,
albowiem wierność ich jest wielka.
Umocnij!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Zegnij kolana tych,
którzy już przed Panem Bogiem nie klękają,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Wzmocnij kolana tych,
którzy przed Panem Bogiem klękają codziennie,
albowiem wierność ich jest wielka.
Ave, Maria.
Ave, Maria!
Nawróć duchownych,
którzy na Podniesienie każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Komunię każą ludziom stać.
Nawróć duchownych,
którzy na Różaniec każą ludziom siadać.
Nawróć duchownych,
którzy fałszują krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Nawróć duchownych,
którzy bardziej ufają polityce niż Panu Bogu.
Nawróć duchownych,
którzy zdetronizowali Boga
i przez ubóstwienie człowieka
uczynili z Kościoła jaskinię zbójców,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Nawróć!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Umocnij tych,
którzy na Podniesienie klęczą.
Umocnij tych,
którzy na Komunię klęczą.
Umocnij tych,
którzy podczas Różańca klęczą.
Umocnij duchownych,
którzy głoszą krystaliczną Prawdę Ewangelii.
Umocnij duchownych,
którzy ufają bardziej Panu Bogu niż polityce.
Umocnij duchownych,
którzy intronizowali Boga
i przez pokorę człowieka
uczynili z Kościoła dom modlitwy,
albowiem wierność ich jest wielka.
Umocnij!
Ustrzeż nas od pomieszania powszechnego…
Zegnij kolana tych,
którzy już przed Panem Bogiem nie klękają,
albowiem zagubienie ich jest wielkie.
Wzmocnij kolana tych,
którzy przed Panem Bogiem klękają codziennie,
albowiem wierność ich jest wielka.
Ave, Maria.
Ave, Maria!
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Pierwszy Hymn Polski Bogurodzica
W 1946 r. nastąpiło wielkie poświęcenie Narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, a w 1956 r. – odnowienie, po 300 latach, ślubów króla Jana Kazimierza.
Za Prymasem Tysiąclecia Naród ślubował:
„Przyrzekamy uczynić wszystko (...) aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie w życiu osobistym, rodzinnym …Więcej
Pierwszy Hymn Polski Bogurodzica
W 1946 r. nastąpiło wielkie poświęcenie Narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, a w 1956 r. – odnowienie, po 300 latach, ślubów króla Jana Kazimierza.
Za Prymasem Tysiąclecia Naród ślubował:
„Przyrzekamy uczynić wszystko (...) aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie w życiu osobistym, rodzinnym narodowym i społecznym”.
W 1946 r. nastąpiło wielkie poświęcenie Narodu polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, a w 1956 r. – odnowienie, po 300 latach, ślubów króla Jana Kazimierza.
Za Prymasem Tysiąclecia Naród ślubował:
„Przyrzekamy uczynić wszystko (...) aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie w życiu osobistym, rodzinnym narodowym i społecznym”.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Gietrzwałd - polskie Lourdes
www.pch24.pl/gietrzwald---po…
Dowartościowanie języka i kultury oraz motywacja do upomnienia się o należne prawa – tak odczytywali objawienia w Gietrzwałdzie obywatele Rzeczypospolitej pod wszystkimi zaborami. Stanowią one punkt kulminacyjny w historii polskich Warmiaków, którzy od tego momentu zaczęli w sposób zorganizowany prowadzić działalność narodową.
Do jedynych …Więcej
Gietrzwałd - polskie Lourdes
www.pch24.pl/gietrzwald---po…
Dowartościowanie języka i kultury oraz motywacja do upomnienia się o należne prawa – tak odczytywali objawienia w Gietrzwałdzie obywatele Rzeczypospolitej pod wszystkimi zaborami. Stanowią one punkt kulminacyjny w historii polskich Warmiaków, którzy od tego momentu zaczęli w sposób zorganizowany prowadzić działalność narodową.
Do jedynych na terenie Polski zaaprobowanych przez Kościół maryjnych objawień doszło na południu Warmii znajdującej się wówczas pod zaborem pruskim. Trwały one od 27 czerwca do 16 września 1877 roku, a więc w czasach, gdy kanclerz Cesarstwa Niemieckiego, Otto von Bismarck, prowadził z Kościołem katolickim ostrą walkę.
Bijcie Polaków dopóty, dopóki nie utracą wiary w sens życia – nawoływał Żelazny Kanclerz, a prowadzony przezeń Kulturkampf, mający na celu całkowite uzależnienie Kościoła katolickiego od państwa, szybko stał się formą walki z niepodległościowymi dążeniami obywateli dawnej Rzeczypospolitej oraz ich językiem i kulturą.
Germanizacja zbiera żniwo
Dotyczyło to także ziemi warmińskiej, gdzie od wieków żyła obok siebie ludność niemiecko- i polskojęzyczna, gdzie w początkowym okresie zaborów nie dzielono jeszcze tutejszej kultury na przynależną któremuś z narodów, a Polacy cieszyli się większą swobodą niż w pozostałych częściach pozbawionego niepodległości kraju.
Wraz ze wzrostem świadomości narodowej Niemców ich język stał się – także na Warmii – obowiązujący we wszystkich instytucjach publicznych: od urzędów po teatry. W roku 1872 zakazano używania języka polskiego w szkołach, nawet na lekcjach niemieckiego dla uczniów polskich. Rok później, w tak zwanych ustawach majowych, nakazano wręcz księżom katolickim zdawanie egzaminu państwowego ze znajomości kultury niemieckiej, by w ten sposób mogli oni uzyskać od władz świeckich pozwolenie na posługę. Dotyczyło to również każdorazowej pracy duszpasterskiej w kościele innym niż macierzysty. W wyniku tego na samej Warmii trzydzieści sześć kościołów pozbawiono proboszczów, po czym świątynie zamknięto i opieczętowano.
W takich oto warunkach – ograniczania możliwości wyznawania przez katolików własnej wiary, a w przypadku Polaków dodatkowo praktykowania jej we własnym języku i kulturze - we wsi Gietrzwałd ukazała się Najświętsza Maryja Panna. Objawiła się w parafii, w której wszystkie rodziny, za wyjątkiem jednej, były wyznania rzymskokatolickiego, a przeważająca ich część – narodowości polskiej. Maryja przemówiła w języku, w jakim mówiło się w Rzeczypospolitej…
Krajobraz wiary
Jestem Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta– odpowiedziała Matka Boża na pytanie jednej z widzących 1 lipca 1877 roku. A 25 lipca 1877 roku przestrzegała: Jeżeli ludzie będą mniej wierzyć, przyjdą na was jeszcze większe prześladowania, ale to dla waszego dobra.
Zeznania czterech wizjonerek: Justyny Szafryńskiej (13 lat), Barbary Samulowskiej (12 lat), Katarzyny Wieczorek (23 lata) i Elżbiety Bylitewskiej (lat 45) od początku skrupulatnie badał i dokumentował miejscowy proboszcz – ksiądz Augustyn Weichsel, później zaś – także lekarze oraz przedstawiciele władz kościelnych. Nie znaleziono żadnych dowodów, które mogłyby świadczyć, iż zjawiska owe nie pochodzą od Boga.
Podczas z górą stu sześćdziesięciu objawień w Gietrzwałdzie Maryja mówiła o sprawach wiary i moralności. Zachęcała do przemiany życia – szczególnie do zerwania z pijaństwem i rozwiązłością. Prosiła o częste uczestniczenie we Mszy Świętej (jako najważniejszej formie modlitwy) i codzienne odmawianie Różańca, a także o pokutę za grzechy oraz o motywowane miłością dobre uczynki. Nawoływała do mężnego wyznawania wiary, mimo grożących w okresie Kulturkampfu ucisków. Obiecywała, że jeśli ludzie nie ustaną w gorliwej modlitwie, katolicyzm przestanie być prześladowany, a do osieroconych parafii powrócą kapłani.
– Czy Kościół w Polsce będzie oswobodzony? – zapytały widzące 11 sierpnia 1877 roku.
– Tak – odpowiedziała Maryja.
Odzyskana tożsamość
Objawienia w Gietrzwałdzie wywołały poruszenie nie tylko wśród ludności polskiej, ale i niemieckiej; u Polaków notabenenie tylko ze względów czysto religijnych. Polskie słowa na wargach Matki Boskiej stały się dla naszych rodaków tym, czym sto lat później okaże się wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową czy zryw „Solidarności”, a mianowicie: przyczyną narodowego przebudzenia.
– Wyobraźmy sobie ówczesną sytuację – wyjaśnia profesor historii, autor kilku artykułów o Gietrzwałdzie – germanizacja postępuje, już czwarte pokolenie żyje w niewoli, przekonywane o tym, że jego kultura jest gorsza, że jeśli nie wyrzeknie się swoich korzeni, nie ma szans na przyzwoite warunki życia. A tu zaskoczenie: Matka Boża przemawia w języku tych właśnie ludzi! Polacy poczuli się dowartościowani. Tak jak w roku 1979, kiedy emigranci mieszkający na Zachodzie z dumą zaczęli przyznawać, że pochodzą z tego samego kraju co papież i – po latach zacierania swojej tożsamości – wracać do polskiego brzmienia imion i nazwisk.
Znak z nieba
Polacy poczuli się w szczególny sposób zaproszeni do Gietrzwałdu, zwłaszcza ze względu na jeszcze jedno wydarzenie. Otóż 27 czerwca 1877 roku, na kilka godzin przed pierwszym ukazaniem się Maryi,spostrzeżono w różnych okolicach Polski dziwne zjawiska na niebie (…) jasną jakoby drogę świetlaną. Wskazywała ona kierunek z Jasnej Góry – duchowego serca Rzeczypospolitej – do Prus. Owszem, można to zjawisko wytłumaczyć w sposób czysto fizyczny, jednak bez względu na jego pochodzenie – jak napisał na podstawie relacji pielgrzymów ksiądz Franciszek Hipler w wydanym rok po objawieniach opracowaniu – przez to równoczesne pojawienie się onej drogi tego samego dnia, co Matki Boskiej w Gietrzwałdzie, uwaga narodu polskiego od samego początku w niezwykłym stopniu na wypadki gietrzwałdzkie zwróconą została.
Polacy zaczęli więc ściągać do Gietrzwałdu ze wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej: z Warmii, z poznańskiego, z Galicji, a nawet z ziem zaboru rosyjskiego, mimo że od roku 1878 nie zezwalano im na przekraczanie granicy. W spoczywającej w gietrzwałdzkim archiwum Księdze Pielgrzymów z okresu objawień możemy znaleźć dziesiątki tysięcy nazwisk polskich pątników i polskich nazw miejscowości.
Już w roku 1877 zaczęto drukować obrazy maryjne i wybijać medaliki z polskimi napisami. Podczas wędrówki do Gietrzwałdu śpiewano stare pieśni w ojczystym języku, w tutejszym kościele coraz częściej modlono się po polsku (za co ks. Weichsel bywał często karany przez świeckie władze grzywnami i aresztem), a w różnych częściach przedrozbiorowej Polski zaczęły się coraz liczniej pojawiać utwory napisane specjalnie dla tutejszego sanktuarium. Język polski popularyzował się w sposób naturalny.
Jeszcze w czasie trwania objawień lokalny poeta Andrzej Samulowski połączył w jednej ze swych pieśni ukazanie się Matki Bożej ze sprawą polską. W kontekście narodowym przedstawiał je także na łamach krakowskiego „Czasu” wybitny historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, ks. Walerian Kalinka.
Skoro Przenajświętsza Panienka przemówiła do dzieci warmińskich po polsku, to grzechem jest, jeśli ktokolwiek języka ojczystego jako daru Bożego się wyrzeka! – tym argumentem posługiwali się działacze narodowi z południowej Warmii, a jeden z nich, Władysław Pieniężny podkreślał, że objawienia to znak z nieba, żeby język polski i polska kultura nie zostały wyrugowane.
Zaskoczenie
Władze niemieckie bynajmniej nie bezpodstawnie od samego początku obawiały się społecznych skutków objawień w postaci umocnienia wiary katolickiej, a także połączenia ich ze sprawą narodową i przyłączenia Warmii do ruchu polskiego. Nieprzyjazne katolikom gazety już w pierwszych tygodniach (…)pogardą, szyderstwem, kłamstwem i oszczerstwem stłumić [objawienia] usiłowały– relacjonuje ks. Franciszek Hipler.
Rozwój sytuacji rozwścieczył rząd niemiecki. Przecież Polaków miało już nie być! Starannie przygotowywana niemiecka propaganda od lat zabiegała, by ludzie uwierzyli, że element polski na Warmii został zintegrowany z niemieckim imperium. Prawie się udało. A tu Matka Boża przemawia po polsku, ni stąd ni zowąd na Warmii powstają organizacje budzące polskość, a tysiące Warmiaków podpisują petycję do Landtagu, aby ich dzieci uczono w języku polskim.
Polacy do akcji!
Wszelkimi sposobami ograniczano rozgłos Gietrzwałdu i wszystkiego, co się tu wydarzyło w roku 1877. Wystarczy przejrzeć ówczesną prasę niemiecką czy rosyjską, by zauważyć, jak władze próbowały przeciwdziałać pielgrzymkom, wyśmiewając się zarówno z samych objawień, jak i z polskiej kultury. Z każdym rokiem kampania ta przybierała na sile. Na zlecenie Bismarcka wydano zakaz przepuszczania przez granicę grup pielgrzymich z Królestwa Kongresowego.
Mimo tych ataków Polacy z Warmii, w większości dotychczas bierni, zaczęli podejmować walkę. Gromadzący się wokół Gietrzwałdu działacze narodowi tworzą – nieistniejące dotychczas na tych terenach – struktury organizacyjne. Na przykład, w roku 1878 zakładają w Gietrzwałdzie „Księgarnię Katolicką Roman i Samulowski”,rozprowadzającą książki i gazety, później zaś – siedemdziesiąt czytelni rozsianych po całej południowej Warmii, dzięki którym podtrzymuje się wśród Polaków znajomość języka ojczystego, a przez odpowiedni dobór lektur – kształtuje światopoglądowo.
Od 1 kwietnia 1886 roku zaczyna wychodzić „Gazeta Olsztyńska” (numer okazowy wydrukowano w Gietrzwałdzie), w której nawołuje się Polaków do czynnego udziału w życiu politycznym, m.in. do głosowania na rodzimych kandydatów w wyborach) i wyraża przekonanie o odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wkrótce na terenie Warmii pojawiają się też inne gazety. Zostaje również nawiązana współpraca z rodakami na pozostałych ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.
Działalność patriotyczna zapoczątkowana na Warmii po objawieniach w Gietrzwałdzie trwa nieprzerwanie do roku 1945, kiedy ziemie te zostają włączone do Polski.
Chorzy odzyskują zdrowie
Ukazanie się Matki Bożej w Gietrzwałdzie nie było wydarzeniem drugorzędnym w życiu Kościoła. Wnikliwie zbadane i udokumentowane objawienia zostały 11 września 1977 roku oficjalnie uznane za autentyczne. Albowiem – co najważniejsze z punktu widzenia wiary – od samego początku przynosiły konkretne owoce duchowe.
Co się tyczy wypadków z tych pięciu lat upłynnionych,(…)postęp w obyczajowości i gorliwości w służbie Bożej – dokumentował 2 sierpnia 1883 roku ks. Weichsel – wielka gorliwość w uczęszczaniu na nabożeństwa i na wspólne modlitwy, częste przystępowanie do Sakramentów Świętych, szczególne umiłowanie Różańca świętego, który nie tylko w kościele, ale i po domach gorliwie bywa odmawiany, liczne nawrócenia innowierców. Ponadto zanotowano istotny wzrost powołań zakonnych, jak również liczby członków Bractwa Trzeźwości. Ten postęp w prawdziwej pobożności pokazuje się widocznie nie tylko w parafii gietrzwałdzkiej, ale i w dalszych okolicach, aż poza granice pruskie, co nawet i wrogowie Kościoła świętego przyznawają.
Od momentu ukazania się Maryi gromadzono informacje o coraz to nowych uzdrowieniach. Pod wpływem objawień – jak podkreślał o. Honorat Koźmiński – w roku 1878 w Zakroczymiu (zabór pruski) zostało założone zgromadzenie Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej z Mariówki, których charyzmatem było propagowanie abstynencji. W ciągu dwudziestu lat zgromadzenie rozprzestrzeniło się również w Prusach Zachodnich oraz na terenie Cesarstwa Rosyjskiego.
A dzisiaj?
Dziś w Gietrzwałdzie – w przeciwieństwie do innych popularnych miejsc objawień maryjnych – jest zazwyczaj spokojnie. Niemal w każdym miejscu związanym z tamtejszymi objawieniami można w ciszy oddać się refleksji na temat znaczenia dla współczesnych Polaków wydarzeń sprzed stu dwudziestu lat, zarówno w kwestii teologicznej, jak i narodowej.
Dzisiaj wprawdzie nikt nie zakazuje nam mówić po polsku, za to doświadczamy innego zagrożenia – tak zwanej ekonomizacji języka, jak również zastępowania go „kulturą” obrazkową. Ubogi zasób słów, nieumiejętność precyzyjnego wyrażania myśli i postępująca wulgaryzacja sprawiają, że ludziom mówiącym tym samym językiem coraz trudniej się ze sobą porozumieć: we własnych rodzinach, społeczeństwie i państwie.
Nierzadko współcześni Polacy nie potrafią określić celu swego życia, dostrzec, co jest sprawiedliwe, a co nie. Wskutek tego coraz łatwiej gubią się w gąszczu różnorakich koncepcji na życie – koncepcji odbierających wolność wewnętrzną nie mniej skutecznie jak niegdyś – w czasach objawień gietrzwałdzkich – zaborcy odbierali naszym przodkom wolność polityczną.
Polskie Lourdes
Matka Boża, ukazując się w roku 1858 w Lourdes świętej Bernadetcie Soubirous, powiedziała: Ja jestem Niepokalane Poczęcie i wezwała do modlitwy oraz pokuty. Niespełna dwie dekady później Najświętsza Panna zwróciła się z tym samym przesłaniem do dwóch polskich dziewczynek w Gietrzwałdzie. Wieś ta, nazywana „polskim Lourdes” jest do dzisiaj jedynym w naszym kraju zatwierdzonym przez Kościół miejscem maryjnych objawień.
27 czerwca 1877 roku wieczorem trzynastoletnia Justyna Szafryńska, przygotowująca się do Pierwszej Komunii Świętej, ujrzała po raz pierwszy Bożą Rodzicielkę na klonie stojącym obok tamtejszego kościoła. Dziewczynka akurat zdała egzamin z katechizmu i była w drodze do domu, kiedy dostrzegła jaśniejącą postać. Zbliżywszy się, zobaczyła siedzącą na tronie piękną Panią, której składał pokłon zstępujący z nieba anioł.
Nazajutrz Matka Boża ukazała się także dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej, a później, wielokrotnie w tym samym miejscu obu dziewczynkom – po raz ostatni 16 września.
Najświętsza Panna powiedziała dzieciom to samo, co św. Bernadetcie w Lourdes: Jam jest Maryja, Niepokalane Poczęcie. Wzywała też do pokuty, a Jej pierwsze słowa brzmiały: Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec. Polecenie to powtórzyła z naciskiem na zakończenie objawień, podkreślając, że najważniejsze jest uczestnictwo we Mszy Świętej.
Dorota Niedźwiecka
Tekst ukazał się w nr. 20 dwumiesięcznika "Polonia Christiana"
www.pch24.pl/gietrzwald---po…
Dowartościowanie języka i kultury oraz motywacja do upomnienia się o należne prawa – tak odczytywali objawienia w Gietrzwałdzie obywatele Rzeczypospolitej pod wszystkimi zaborami. Stanowią one punkt kulminacyjny w historii polskich Warmiaków, którzy od tego momentu zaczęli w sposób zorganizowany prowadzić działalność narodową.
Do jedynych na terenie Polski zaaprobowanych przez Kościół maryjnych objawień doszło na południu Warmii znajdującej się wówczas pod zaborem pruskim. Trwały one od 27 czerwca do 16 września 1877 roku, a więc w czasach, gdy kanclerz Cesarstwa Niemieckiego, Otto von Bismarck, prowadził z Kościołem katolickim ostrą walkę.
Bijcie Polaków dopóty, dopóki nie utracą wiary w sens życia – nawoływał Żelazny Kanclerz, a prowadzony przezeń Kulturkampf, mający na celu całkowite uzależnienie Kościoła katolickiego od państwa, szybko stał się formą walki z niepodległościowymi dążeniami obywateli dawnej Rzeczypospolitej oraz ich językiem i kulturą.
Germanizacja zbiera żniwo
Dotyczyło to także ziemi warmińskiej, gdzie od wieków żyła obok siebie ludność niemiecko- i polskojęzyczna, gdzie w początkowym okresie zaborów nie dzielono jeszcze tutejszej kultury na przynależną któremuś z narodów, a Polacy cieszyli się większą swobodą niż w pozostałych częściach pozbawionego niepodległości kraju.
Wraz ze wzrostem świadomości narodowej Niemców ich język stał się – także na Warmii – obowiązujący we wszystkich instytucjach publicznych: od urzędów po teatry. W roku 1872 zakazano używania języka polskiego w szkołach, nawet na lekcjach niemieckiego dla uczniów polskich. Rok później, w tak zwanych ustawach majowych, nakazano wręcz księżom katolickim zdawanie egzaminu państwowego ze znajomości kultury niemieckiej, by w ten sposób mogli oni uzyskać od władz świeckich pozwolenie na posługę. Dotyczyło to również każdorazowej pracy duszpasterskiej w kościele innym niż macierzysty. W wyniku tego na samej Warmii trzydzieści sześć kościołów pozbawiono proboszczów, po czym świątynie zamknięto i opieczętowano.
W takich oto warunkach – ograniczania możliwości wyznawania przez katolików własnej wiary, a w przypadku Polaków dodatkowo praktykowania jej we własnym języku i kulturze - we wsi Gietrzwałd ukazała się Najświętsza Maryja Panna. Objawiła się w parafii, w której wszystkie rodziny, za wyjątkiem jednej, były wyznania rzymskokatolickiego, a przeważająca ich część – narodowości polskiej. Maryja przemówiła w języku, w jakim mówiło się w Rzeczypospolitej…
Krajobraz wiary
Jestem Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta– odpowiedziała Matka Boża na pytanie jednej z widzących 1 lipca 1877 roku. A 25 lipca 1877 roku przestrzegała: Jeżeli ludzie będą mniej wierzyć, przyjdą na was jeszcze większe prześladowania, ale to dla waszego dobra.
Zeznania czterech wizjonerek: Justyny Szafryńskiej (13 lat), Barbary Samulowskiej (12 lat), Katarzyny Wieczorek (23 lata) i Elżbiety Bylitewskiej (lat 45) od początku skrupulatnie badał i dokumentował miejscowy proboszcz – ksiądz Augustyn Weichsel, później zaś – także lekarze oraz przedstawiciele władz kościelnych. Nie znaleziono żadnych dowodów, które mogłyby świadczyć, iż zjawiska owe nie pochodzą od Boga.
Podczas z górą stu sześćdziesięciu objawień w Gietrzwałdzie Maryja mówiła o sprawach wiary i moralności. Zachęcała do przemiany życia – szczególnie do zerwania z pijaństwem i rozwiązłością. Prosiła o częste uczestniczenie we Mszy Świętej (jako najważniejszej formie modlitwy) i codzienne odmawianie Różańca, a także o pokutę za grzechy oraz o motywowane miłością dobre uczynki. Nawoływała do mężnego wyznawania wiary, mimo grożących w okresie Kulturkampfu ucisków. Obiecywała, że jeśli ludzie nie ustaną w gorliwej modlitwie, katolicyzm przestanie być prześladowany, a do osieroconych parafii powrócą kapłani.
– Czy Kościół w Polsce będzie oswobodzony? – zapytały widzące 11 sierpnia 1877 roku.
– Tak – odpowiedziała Maryja.
Odzyskana tożsamość
Objawienia w Gietrzwałdzie wywołały poruszenie nie tylko wśród ludności polskiej, ale i niemieckiej; u Polaków notabenenie tylko ze względów czysto religijnych. Polskie słowa na wargach Matki Boskiej stały się dla naszych rodaków tym, czym sto lat później okaże się wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową czy zryw „Solidarności”, a mianowicie: przyczyną narodowego przebudzenia.
– Wyobraźmy sobie ówczesną sytuację – wyjaśnia profesor historii, autor kilku artykułów o Gietrzwałdzie – germanizacja postępuje, już czwarte pokolenie żyje w niewoli, przekonywane o tym, że jego kultura jest gorsza, że jeśli nie wyrzeknie się swoich korzeni, nie ma szans na przyzwoite warunki życia. A tu zaskoczenie: Matka Boża przemawia w języku tych właśnie ludzi! Polacy poczuli się dowartościowani. Tak jak w roku 1979, kiedy emigranci mieszkający na Zachodzie z dumą zaczęli przyznawać, że pochodzą z tego samego kraju co papież i – po latach zacierania swojej tożsamości – wracać do polskiego brzmienia imion i nazwisk.
Znak z nieba
Polacy poczuli się w szczególny sposób zaproszeni do Gietrzwałdu, zwłaszcza ze względu na jeszcze jedno wydarzenie. Otóż 27 czerwca 1877 roku, na kilka godzin przed pierwszym ukazaniem się Maryi,spostrzeżono w różnych okolicach Polski dziwne zjawiska na niebie (…) jasną jakoby drogę świetlaną. Wskazywała ona kierunek z Jasnej Góry – duchowego serca Rzeczypospolitej – do Prus. Owszem, można to zjawisko wytłumaczyć w sposób czysto fizyczny, jednak bez względu na jego pochodzenie – jak napisał na podstawie relacji pielgrzymów ksiądz Franciszek Hipler w wydanym rok po objawieniach opracowaniu – przez to równoczesne pojawienie się onej drogi tego samego dnia, co Matki Boskiej w Gietrzwałdzie, uwaga narodu polskiego od samego początku w niezwykłym stopniu na wypadki gietrzwałdzkie zwróconą została.
Polacy zaczęli więc ściągać do Gietrzwałdu ze wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej: z Warmii, z poznańskiego, z Galicji, a nawet z ziem zaboru rosyjskiego, mimo że od roku 1878 nie zezwalano im na przekraczanie granicy. W spoczywającej w gietrzwałdzkim archiwum Księdze Pielgrzymów z okresu objawień możemy znaleźć dziesiątki tysięcy nazwisk polskich pątników i polskich nazw miejscowości.
Już w roku 1877 zaczęto drukować obrazy maryjne i wybijać medaliki z polskimi napisami. Podczas wędrówki do Gietrzwałdu śpiewano stare pieśni w ojczystym języku, w tutejszym kościele coraz częściej modlono się po polsku (za co ks. Weichsel bywał często karany przez świeckie władze grzywnami i aresztem), a w różnych częściach przedrozbiorowej Polski zaczęły się coraz liczniej pojawiać utwory napisane specjalnie dla tutejszego sanktuarium. Język polski popularyzował się w sposób naturalny.
Jeszcze w czasie trwania objawień lokalny poeta Andrzej Samulowski połączył w jednej ze swych pieśni ukazanie się Matki Bożej ze sprawą polską. W kontekście narodowym przedstawiał je także na łamach krakowskiego „Czasu” wybitny historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, ks. Walerian Kalinka.
Skoro Przenajświętsza Panienka przemówiła do dzieci warmińskich po polsku, to grzechem jest, jeśli ktokolwiek języka ojczystego jako daru Bożego się wyrzeka! – tym argumentem posługiwali się działacze narodowi z południowej Warmii, a jeden z nich, Władysław Pieniężny podkreślał, że objawienia to znak z nieba, żeby język polski i polska kultura nie zostały wyrugowane.
Zaskoczenie
Władze niemieckie bynajmniej nie bezpodstawnie od samego początku obawiały się społecznych skutków objawień w postaci umocnienia wiary katolickiej, a także połączenia ich ze sprawą narodową i przyłączenia Warmii do ruchu polskiego. Nieprzyjazne katolikom gazety już w pierwszych tygodniach (…)pogardą, szyderstwem, kłamstwem i oszczerstwem stłumić [objawienia] usiłowały– relacjonuje ks. Franciszek Hipler.
Rozwój sytuacji rozwścieczył rząd niemiecki. Przecież Polaków miało już nie być! Starannie przygotowywana niemiecka propaganda od lat zabiegała, by ludzie uwierzyli, że element polski na Warmii został zintegrowany z niemieckim imperium. Prawie się udało. A tu Matka Boża przemawia po polsku, ni stąd ni zowąd na Warmii powstają organizacje budzące polskość, a tysiące Warmiaków podpisują petycję do Landtagu, aby ich dzieci uczono w języku polskim.
Polacy do akcji!
Wszelkimi sposobami ograniczano rozgłos Gietrzwałdu i wszystkiego, co się tu wydarzyło w roku 1877. Wystarczy przejrzeć ówczesną prasę niemiecką czy rosyjską, by zauważyć, jak władze próbowały przeciwdziałać pielgrzymkom, wyśmiewając się zarówno z samych objawień, jak i z polskiej kultury. Z każdym rokiem kampania ta przybierała na sile. Na zlecenie Bismarcka wydano zakaz przepuszczania przez granicę grup pielgrzymich z Królestwa Kongresowego.
Mimo tych ataków Polacy z Warmii, w większości dotychczas bierni, zaczęli podejmować walkę. Gromadzący się wokół Gietrzwałdu działacze narodowi tworzą – nieistniejące dotychczas na tych terenach – struktury organizacyjne. Na przykład, w roku 1878 zakładają w Gietrzwałdzie „Księgarnię Katolicką Roman i Samulowski”,rozprowadzającą książki i gazety, później zaś – siedemdziesiąt czytelni rozsianych po całej południowej Warmii, dzięki którym podtrzymuje się wśród Polaków znajomość języka ojczystego, a przez odpowiedni dobór lektur – kształtuje światopoglądowo.
Od 1 kwietnia 1886 roku zaczyna wychodzić „Gazeta Olsztyńska” (numer okazowy wydrukowano w Gietrzwałdzie), w której nawołuje się Polaków do czynnego udziału w życiu politycznym, m.in. do głosowania na rodzimych kandydatów w wyborach) i wyraża przekonanie o odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wkrótce na terenie Warmii pojawiają się też inne gazety. Zostaje również nawiązana współpraca z rodakami na pozostałych ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.
Działalność patriotyczna zapoczątkowana na Warmii po objawieniach w Gietrzwałdzie trwa nieprzerwanie do roku 1945, kiedy ziemie te zostają włączone do Polski.
Chorzy odzyskują zdrowie
Ukazanie się Matki Bożej w Gietrzwałdzie nie było wydarzeniem drugorzędnym w życiu Kościoła. Wnikliwie zbadane i udokumentowane objawienia zostały 11 września 1977 roku oficjalnie uznane za autentyczne. Albowiem – co najważniejsze z punktu widzenia wiary – od samego początku przynosiły konkretne owoce duchowe.
Co się tyczy wypadków z tych pięciu lat upłynnionych,(…)postęp w obyczajowości i gorliwości w służbie Bożej – dokumentował 2 sierpnia 1883 roku ks. Weichsel – wielka gorliwość w uczęszczaniu na nabożeństwa i na wspólne modlitwy, częste przystępowanie do Sakramentów Świętych, szczególne umiłowanie Różańca świętego, który nie tylko w kościele, ale i po domach gorliwie bywa odmawiany, liczne nawrócenia innowierców. Ponadto zanotowano istotny wzrost powołań zakonnych, jak również liczby członków Bractwa Trzeźwości. Ten postęp w prawdziwej pobożności pokazuje się widocznie nie tylko w parafii gietrzwałdzkiej, ale i w dalszych okolicach, aż poza granice pruskie, co nawet i wrogowie Kościoła świętego przyznawają.
Od momentu ukazania się Maryi gromadzono informacje o coraz to nowych uzdrowieniach. Pod wpływem objawień – jak podkreślał o. Honorat Koźmiński – w roku 1878 w Zakroczymiu (zabór pruski) zostało założone zgromadzenie Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej z Mariówki, których charyzmatem było propagowanie abstynencji. W ciągu dwudziestu lat zgromadzenie rozprzestrzeniło się również w Prusach Zachodnich oraz na terenie Cesarstwa Rosyjskiego.
A dzisiaj?
Dziś w Gietrzwałdzie – w przeciwieństwie do innych popularnych miejsc objawień maryjnych – jest zazwyczaj spokojnie. Niemal w każdym miejscu związanym z tamtejszymi objawieniami można w ciszy oddać się refleksji na temat znaczenia dla współczesnych Polaków wydarzeń sprzed stu dwudziestu lat, zarówno w kwestii teologicznej, jak i narodowej.
Dzisiaj wprawdzie nikt nie zakazuje nam mówić po polsku, za to doświadczamy innego zagrożenia – tak zwanej ekonomizacji języka, jak również zastępowania go „kulturą” obrazkową. Ubogi zasób słów, nieumiejętność precyzyjnego wyrażania myśli i postępująca wulgaryzacja sprawiają, że ludziom mówiącym tym samym językiem coraz trudniej się ze sobą porozumieć: we własnych rodzinach, społeczeństwie i państwie.
Nierzadko współcześni Polacy nie potrafią określić celu swego życia, dostrzec, co jest sprawiedliwe, a co nie. Wskutek tego coraz łatwiej gubią się w gąszczu różnorakich koncepcji na życie – koncepcji odbierających wolność wewnętrzną nie mniej skutecznie jak niegdyś – w czasach objawień gietrzwałdzkich – zaborcy odbierali naszym przodkom wolność polityczną.
Polskie Lourdes
Matka Boża, ukazując się w roku 1858 w Lourdes świętej Bernadetcie Soubirous, powiedziała: Ja jestem Niepokalane Poczęcie i wezwała do modlitwy oraz pokuty. Niespełna dwie dekady później Najświętsza Panna zwróciła się z tym samym przesłaniem do dwóch polskich dziewczynek w Gietrzwałdzie. Wieś ta, nazywana „polskim Lourdes” jest do dzisiaj jedynym w naszym kraju zatwierdzonym przez Kościół miejscem maryjnych objawień.
27 czerwca 1877 roku wieczorem trzynastoletnia Justyna Szafryńska, przygotowująca się do Pierwszej Komunii Świętej, ujrzała po raz pierwszy Bożą Rodzicielkę na klonie stojącym obok tamtejszego kościoła. Dziewczynka akurat zdała egzamin z katechizmu i była w drodze do domu, kiedy dostrzegła jaśniejącą postać. Zbliżywszy się, zobaczyła siedzącą na tronie piękną Panią, której składał pokłon zstępujący z nieba anioł.
Nazajutrz Matka Boża ukazała się także dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej, a później, wielokrotnie w tym samym miejscu obu dziewczynkom – po raz ostatni 16 września.
Najświętsza Panna powiedziała dzieciom to samo, co św. Bernadetcie w Lourdes: Jam jest Maryja, Niepokalane Poczęcie. Wzywała też do pokuty, a Jej pierwsze słowa brzmiały: Chcę, abyście codziennie odmawiały różaniec. Polecenie to powtórzyła z naciskiem na zakończenie objawień, podkreślając, że najważniejsze jest uczestnictwo we Mszy Świętej.
Dorota Niedźwiecka
Tekst ukazał się w nr. 20 dwumiesięcznika "Polonia Christiana"
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Ks. kard. Stefan Wyszyński, Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego 26 sierpnia 1956 r.
„...Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym (...) Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach Królowanie Syna Twego Jezusa Chrystusa”.Więcej
Ks. kard. Stefan Wyszyński, Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego 26 sierpnia 1956 r.
„...Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym (...) Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach Królowanie Syna Twego Jezusa Chrystusa”.
„...Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym (...) Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach Królowanie Syna Twego Jezusa Chrystusa”.
Nemo potest duobus dominis servire !
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
WYPOWIEDZI ŚW. JANA VIANNEY' A
"Jeśli nasze ręce dotknęły pachnidła, przeniosą aromat na wszystko, czego się dotkną. Przepuśćmy nasze modlitwy przez ręce Najświętszej Panny. Ona je wonią napełni."Więcej
WYPOWIEDZI ŚW. JANA VIANNEY' A
"Jeśli nasze ręce dotknęły pachnidła, przeniosą aromat na wszystko, czego się dotkną. Przepuśćmy nasze modlitwy przez ręce Najświętszej Panny. Ona je wonią napełni."
"Jeśli nasze ręce dotknęły pachnidła, przeniosą aromat na wszystko, czego się dotkną. Przepuśćmy nasze modlitwy przez ręce Najświętszej Panny. Ona je wonią napełni."