Michał Kramek: Abp. Stanisław Wielgus – człowiek który wystraszył elity
Inspiracją do napisania pracy w oparciu o nauczanie księdza arcybiskupa Stanisława Wielgusa był jego niedoszły ingres z dnia 7 stycznia 2007 roku.
Jeszcze tego samego dnia wydarzenia te następująco skomentował kardynał Józef Glemp: „Cóż to za sąd nad arcybiskupem, bez świadków, bez możliwości obrony? Sąd oparty na świstkach i wątpliwych kserokopiach, mikrofilmach!”. Głośne i donośne wołanie w katedrze słowa ,,nie” było zaprzeczeniem lawiny oszczerstw, jakie spadły na arcybiskupa Wielgusa.
Ksiądz arcybiskup nie współpracował z SB, gdyż aby taka współpraca mogła mieć miejsce – zdaniem ks. prof. Tadeusza Guza – musi być wolny wybór prowadzący do ściśle określonego celu. Nie było żadnych notatek, jedynie podpis na wielokrotnie kopiowanej kartce papieru, którego nikt nie zbadał. Arcybiskupowi nie postawiono żadnych zarzutów, nie miał obrońców, a tylko rozwścieczonych oskarżycieli. Siły wrogie arcybiskupowi osiągnęły swój cel: nie dopuściły do objęcia warszawskiej stolicy arcybiskupiej. Poza tym, zniszczyły go psychicznie i duchowo. Podczas ingresu dokonano swoistego medialnego mordu na osobie czcigodnego arcybiskupa. Jednym nienawistnym głosem przemawiali dziennikarze, publicyści, komentatorzy, a także niektórzy duchowni
Nie przedstawiono żadnego dowodu, który by obciążał arcybiskupa Wielgusa. Jego obrońca, mec. Sebastian Karczewski, mówił wówczas tak: „Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus nie był tajnym współpracownikiem SB (…). Sprawa jego oskarżenia o współpracę (…) została celowo sprowokowana przez grupę osób, które postanowiły nie dopuścić do objęcia przez ówczesnego biskupa płockiego urzędu metropolity warszawskiego ze względu na fakt, że nominacja dokonana przez Benedykta XVI nie odpowiadała ich oczekiwaniom”1.
Słowa wypowiedziane w warszawskiej archikatedrze przez Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego tuż przed jego aresztowaniem pasują do sytuacji z 7 stycznia 2007 roku: „Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdy będą mówili, że Prymas działa przeciwko Narodowi i własnej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej” (Warszawa, 25 listopada 1953).
To „nie wierzcie” chciałoby się wielokrotnie dzisiaj jeszcze głośnej zawołać w stosunku do abp. Stanisława Wielgusa. Zniszczono wielkiego człowieka prawdziwie kochającego Boga, Ojczyznę, Kościół i człowieka. Największego w Polsce mediewistę, naukowca, wychowawcę i odpowiedzialnego duszpasterza.
Wybrałem temat „Humanizm chrześcijański w nauczaniu abp. Wielgusa”, gdyż w nim zawarta jest wielkość człowieka i godność osoby ludzkiej związana z Bogiem w świetle objawienia chrześcijańskiego. Przyjmuję zatem, że wartości religijne i dążenia transcendentne nie tylko nie są sprzeczne z jakimkolwiek humanizmem godnym tego miana, ale że czynią go pełnym i autentycznym. Humanizmem na czasy dzisiejsze jest całe nauczanie Jana Pawła II na temat wolności, równości, sprawiedliwości, godności ludzkiej, szacunku dla różnych dziedzin działalności człowieka, o które opiera się nauczanie księdza arcybiskupa Wielgusa.
W pierwszym rozdziale, opierając się na nauczaniu arcybiskupa Wielgusa, starałem się dać odpowiedź na pytanie „kim jest człowiek?”. Drugi rozdział poświęciłem temu, co dla księdza Wielgusa jest najważniejsze: ojczyźnie, narodowi, rodzinie i nauce. W trzecim rozdziale ukazałem ideologie zła, które niszczą człowieka. Wnioski oraz podsumowanie całej pracy zawarłem w zakończeniu.
Chrześcijanin wobec nowych ideologii niszczących chrześcijański humanizm
„Nowa ideologia zła”, którą Jan Paweł II często nazywał cywilizacją śmierci, wyrosła z dawnych ateistycznych i anarchistycznych filozofii: z Marksa, Nietzschego, Trockiego, Freuda i wielu innych. Jej dynamiczny rozwój rozpoczął się na Zachodzie od 1968 roku. To wówczas młodzi ludzie zaczęli masowo występować pod hasłami: „Zabrania się zabraniać czegokolwiek”, „Niszczcie to, co was niszczy, a niszczy was obecny porządek prawny, niszczy was państwo i religia, niszczą was wszelkie urzędy i wychowawcze instytucje, niszczą was uniwersytety, szkoły, rodzina, małżeństwo”[1].
Ci nowi ideologowie krzyczeli, że należy zbudować nowy, wolny świat, świat pozbawiony starych zasad moralnych, politycznych i kulturalnych; świat, w którym każdy będzie mógł robić, co mu się podoba. Policja stłumiła manifestacje, ale nie spowodowało to zmiany mentalności ludzi, którzy po wielu latach w demokratycznych wyborach dostali władzę. Pokolenie roku 1968 nie potrzebuje obecnie aktów przemocy dla realizacji swoich starych haseł. Ma bardziej skuteczne metody działania: ustanawianie prawa godzącego w rodzinę, małżeństwo, akceptującego aborcję, eutanazję, małżeństwa homoseksualne. Ludzie ci świadomie obalają wartości, na których zbudowane było życie społeczne całych narodów od tysięcy lat. Nowa ideologia zła nie posiada charakteru zorganizowanej potężnej partii czy też innej struktury, ale prezentuje tak jak dawne zbrodnicze ideologie, karykaturę historii zbawienia i jest o wiele nawet groźniejsza, gdyż działa podstępnie, opierając się na fałszywej antropologii. Wykorzystuje olbrzymie wpływy polityczne, finansowe, oraz potężne i bardzo skuteczne w swoim działaniu liberalne media. Celem agresji tej nowej ideologii zła nie jest, jak kiedyś, inny naród, obca rasa, lecz biblijny obraz człowieka. W taki oto sposób arcybiskup przedstawił proces rodzenia się nowych ideologii zła, które są skierowane przeciw naturze i kulturze, które niszczą przyszłość współczesnych pokoleń, ale i przed nimi nie ma żadnej przyszłości, bo opierają się na kłamstwie, oszustwie, niesprawiedliwości i pogardzie dla biednych, słabszych i bezbronnych.
Postmodernizm
Twórcy postmodernizmu twierdzą, że ich filozofia zrodziła się z rozczarowania religią, nauką, nacjonalistycznymi ideologiami, które głosiły istnienie prawdy obiektywnej, która doprowadziła do wojen, prześladowań religijnych i narodowościowych, stała się ostoją zła i nieszczęścia ludzkiego. Odrzucenie prawdy obiektywnej ma ich zdaniem zapewnić powszechną zgodę, miłość i braterstwo.
Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus nie uznaje postmodernizmu za nową ideologię, tylko uważa ją za powstałą na podwalinach pradawnych mitów o utraconym tzw. złotym wieku, który pojawia się w starożytnej gnozie. W szczególności ks. Wielgus powołuje się na wizje XII-wiecznego autora Joachima de Fiore, który w historii ludzkości wyróżnił trzy epoki: Ojca, Syna i Ducha – epokę wiecznego spokoju.
Od kilkudziesięciu lat kraje rdzennie chrześcijańskie opanowuje nowa ideologia tzw. postmodernizm. Miliony ludzi uznało tę filozofię życia, często nie zdając sobie nawet sprawy z nazwy prądu, który wyznają. Głosi on zupełnie inną wizję świata i człowieka, niż chrześcijaństwo. Propaguje całkowity relatywizm poznawczy i moralny, skrajny indywidualizm, praktyczny materializm, agnostycyzm, irracjonalizm i szczególnie hasło nieograniczonej wolności: od wszystkiego i do wszystkiego.
Arcybiskup wyjaśnia, co kryje się za tymi pojęciami. Każdy człowiek ma swoją subiektywną prawdę, gdyż nie istnieje prawda obiektywna, każdy w sprawach moralnych postępuje tak, jak mu wygodnie, ponieważ nie istnieją żadne absolutne kryteria obejmujące cała ludzkość, ani pod względem moralnym, ani poznawczym. Eliminuje pojęcie grzechu i różnicę między dobrem a złem. Człowiek musi być wolny od prawdy, moralności, przekonań i religii. Człowieka nie może ograniczać rodzina, narodowa kultura, historia, czy wychowanie. Taki postmodernistyczny człowiek nie pracuje nad własnym charakterem, obca jest mu asceza czy jakiekolwiek poświęcenie dla drugiego człowieka Taki człowiek musi nieustannie dążyć do przyjemności, konsumpcji. Taki człowiek sam siebie uważa za tolerancyjnego, ale w rzeczywistości jest to tolerancja tylko wobec osób tak samo myślących jak on, nie toleruje osób mających inne poglądy.
Postmodernizm występuje przeciwko religii, która stawia jakieś wymagania moralne swoim wyznawcom i głosi trwałe, niezmienne i niepowtarzalne prawdy. Postmodernizm akceptuje te kościoły chrześcijańskie, które uległy temu nurtowi wprowadzając „chrześcijaństwo ułatwione, klubowe, rezygnujące z obowiązku zachowania chrześcijańskich norm moralnych, odrzucające wiarę w piekło i szatana, czasem już wiarę w samego Boga, udzielają natomiast ochoczo ślubów homoseksualistom i lesbijkom”[2]. Natomiast nie akceptuje kościołów z twardym i niezmiennym nauczaniem dotyczącym wiary. Kościół przestaje być sumieniem społeczeństwa. Religi jeszcze są skłoni powiedzieć „tak”, natomiast Kościołowi mówią „nie”.
Dalej arcybiskup Wielgus podkreśla, że religia – zdaniem postmodernistów – winna pełnić rolę terapeutyczną, podejmować działania charytatywne i zapewniać człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Bóg ma służyć człowiekowi, a nie człowiek Bogu. Religia ma akceptować wolność człowieka „do wszystkiego” i „od wszystkiego”. Ma dostarczać radosnych przeżyć, ma bawić i pocieszać, jeśli natomiast zacznie narzucać jakieś normy moralne czy też zacznie żądać od człowieka ofiarności i wyrzeczenia, to taką religię należy odrzucić. Człowiek zaczyna wówczas szukać czegoś innego i tak staje się ofiarą sekt czy też zaczyna wierzyć w astrologię, magię, okultyzm albo parapsychologię. Jako przykład, ksiądz Wielgus podaje sektę New Age, która głosi, że ludzkość przechodzi z epoki pełnej nienawiści i wojen chrześcijańskich – tzw. epoki Ryb do pozachrześcijańskiej epoki (tzw. epoki Wodnika) charakteryzującej się wiecznym spokojem i miłością. New Age zaciera różnice między Stwórcą a stworzeniem, między dobrem i złem, odrzuca pojęcie grzechu, a w konsekwencji prowadzi do destrukcji społecznej. Przyszłość świata widzi w gwiazdach. Człowiek tego nowego prądu wierzy w horoskopy i wróżby, a nie wierzy w zbawienie, uważa, że po śmierci panteistycznie wtopi się w kosmos.
„Współczesny angielski poeta Steave Turner w swoim pełnym ironii wierszu zatytułowanym »Credo«, tak przedstawia światopogląd współczesnego, zachodniego, poddanego ideologii postmodernizmu człowieka:
Wierzy tylko w to, że Jezus był dobrym człowiekiem, podobnie jak Budda, Mahomet i my sami.
Wierzy, że był niezłym kaznodzieją, choć nie uważa, żeby wszystkie jego morały były dobre i potrzebne.
Wierzy, że wszystkie religie są w zasadzie takie same, ponieważ wszystkie wierzą w miłość i dobroć, a różnią się jedynie takimi drobiazgami jak: stworzenie świata, grzech, niebo, piekło, Bóg i zbawienie. Wierzy w to, że po śmierci jest tylko nicość, a jeśliby tam jednak coś było, to bez wątpienia będzie to niebo dla wszystkich; no może z wyjątkiem Hitlera, Stalina i Dżyngis-chana.
Wierzy w seks przed, po i w czasie małżeństwa.
Wierzy, że cudzołóstwo to frajda.
Wierzy, że „seks inaczej” też.
Wierzy, że tabu jest tabu.
Wierzy, że wszystko idzie ku lepszemu. Wbrew temu, na co wskazują dowody.
Wierzy, że coś jednak jest w horoskopach, w UFO i wygiętych na odległość przez medium łyżeczkach.
Wierzy w końcu głęboko w to, że nie ma żadnej prawdy absolutnej – z wyjątkiem prawdy, że nie ma absolutnej prawdy”[3]
Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus wyraża opinię, że jeśli ludzie utracą jakikolwiek wspólny język, jakąkolwiek wspólną wizję świata, która ich łączyła, gdy każdy z nich będzie miał swoją prawdę i własne spojrzenie na dobro moralne, to konsekwencją tego może być „wojna każdego z każdym, nieustająca, nie do zakończenia, okrutniejsza niż jakkolwiek inna, prowadzona wyłącznie według praw dżungli, bez nadziei na jakikolwiek pokój. Tak łatwo budzi się w ludziach, pozbawionych oparcia w niewzruszonej prawdzie i moralności, Kainowe dziedzictwo”[4].
Tylko życie w oparciu o zasady chrześcijańskie prowadzi do miłości i pokoju, żadna inna do tej pory wymyślona ideologia tego nie zapewnia.
Sekularyzm
Sekularyzm „(łac.: saecularis,-e: świecki; saeculum,-i: świat ziemski,przemijający) – ideologia negująca wszelkie elementy religijne tak w życiu społecznym człowieka, jak i w całej kulturze; swoista filozofia życia o charakterze ateistycznym propagująca koncentrację uwagi na sprawach doczesnych człowieka”[5].
Pierwsze oznaki sekularyzmu można zaobserwować już w okresie renesansu i narodzin kultury nowożytnej, które następnie wsparte zostały przez m.in. takich filozofów jak: Kartezjusz, Kant i Hegel oraz Marks, Nietzsche i Freud.
Podstawową zasadą tej ideologii było twierdzenie, że postęp ludzkości można osiągnąć poprzez wykorzystanie sił ludzkiego rozumu bez pomocy ze strony religii. Początkowo relacji sekularyzmu do religii nie cechowała wrogość, utrzymana była bardziej w klimacie milczącej separacji. Dopiero współczesny sekularyzm przyjął charakter sekularyzmu wojującego, dążącego do wyeliminowania Boga i rzeczywistości religijnej ze świata, poprzez wprowadzenie nowego stylu życia. Człowiek ma się skupić na życiu tu i teraz, wyłączając wszelkie relacje z Bogiem. Sekularyzm jest negatywnie nastawiony do religii, jest antyreligijny. Nie uznaje istnienia uniwersalnych norm postępowania, jak również ludzkich wartości, które by mogły posiadać stałe znaczenie. Sekularyzm akcentuje potrzebę zaangażowania się poznającego człowieka w proces dostosowania się do swojego środowiska i wykorzystania swojej wiedzy, jako praktycznego środka w zaspokajaniu własnych potrzeb i pragnień. Sekularyzm ma głębokie przekonanie, że człowiek jest z natury dobry, a więc natura ludzka nie jest skażona przez jakiś grzech. Szczęśliwą przyszłość ludzkość osiągnie dzięki cudom techniki.
Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus mówi o dwóch sposobach rozumienia i realizowania sekularności w relacji do religii: europejskim i amerykańskim. Europejski model laickości został ukształtowany przez francuski i angielski ateizm oświeceniowy oraz rewolucję francuską. Model ten odrzuca transcendentny wymiar rzeczywistości, to kult państwa, które ma być ostateczną instancją w tworzeniu prawa i struktur społecznych oraz w kształceniu i wychowywaniu młodych pokoleń. Religia i wiara mają zostać albo całkiem wyeliminowane, albo ograniczone wyłącznie do sfery życia prywatnego.
Drugi model laickości wywodzi się z myśli filozoficzno-społecznej, rewolucji i konstytucji amerykańskiej. Stany Zjednoczone zbudowane zostały przez ludzi głęboko religijnych, a rewolucja amerykańska nie miała nic wspólnego z ateizmem. Co wpłynęło na fakt, że podstawę amerykańskiego modelu laickości stanowi teza, że tym, co ogranicza władzę państwową są prawa obywateli, które swoją moc czerpią z prawa naturalnego, które ma pierwszeństwo przed prawem państwowym, jak i prawem jednostki. Mowa o rzeczywistość transcendentnej, która stanowi ostateczną instancję i ostateczną gwarancję dla życia społecznego narodu amerykańskiego. Dlatego w życiu tego narodu i w jego prawie do dziś zachowało się – mimo coraz to gwałtowniejszych ataków ateistycznego liberalizmu – bardzo wiele treści religijnych i odwołań do Boga.
Wspomniane modele laickości wpłynęły znacząco na dwa współczesne rozumienia nowoczesności. Pozostająca pod wpływem francuskiego modelu nowoczesność ma opierać się na materialnej sferze natury, eliminując sferę rzeczywistości nadprzyrodzonej, ma opierać się wyłącznie na rozumie ludzkim, który stanowi o wszelkich normach w prawie, w życiu społecznym, kulturalnym, politycznym, po prostu o każdej sferze życia człowieka. Amerykański model nowoczesności zachował swoje dotychczasowe odniesienie do sacrum, mimo że jest przedmiotem ataków ze strony neomarksizmu oraz postmodernizmu. W państwach współczesnej zachodniej Europy dominuje francuski model nowoczesności, który dąży do uwolnienia społeczeństwa od religii, a tym samym od zasad moralnych wynikających z zasad wiary katolickiej.
„Za szczególnie groźny znak czasu, wskazujący na nadzwyczajną aktywizację sił zła w naszej epoce, uznał zmarły Papież zjawisko ateistycznego, wrogiego religii, a zwłaszcza katolicyzmowi, sekularyzmu, eliminującego z życia ludzkiego – indywidualnego i społecznego – nadprzyrodzony wymiar rzeczywistości i prowadzącego wprost do takiej współczesnej cywilizacji, która nie waha się mordować milionów niewinnych istnień ludzkich w aborcji, eutanazji i zbrodniczych doświadczeniach genetycznych, obłudnie przy tym, i całkowicie fałszywie, ogłaszając się za wykwit nowoczesnego, oświeconego postępu oraz za jedyną obrończynię wolności, godności i praw człowieka”[6].
Arcybiskup jeszcze dokładniej wskazuje na konsekwentnie realizowany cel niszczenia religii, w wyniku zaplanowanych, skoordynowanych i wprowadzanych w życie działań. A celem tym jest zastąpienie etosu judeochrześcijańskiego nihilizmem i kompletnym relatywizmem ideologii poprawności politycznej. Cel ten jest możliwy do osiągnięcia, gdyż w działania te zaangażowane są siły polityczne, najbardziej wpływowe media z tysiącami redaktorów gotowych do walki z religią, pieniądze. Dodatkowo, działania te są wspierane przez nauczycieli akademickich, artystów i wielu innych ludzi gotowych do wyszydzania świętości chrześcijańskich.
Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus trwoży się, kiedy powiada, że sekularyzm to życie bez Boga, a najbardziej przerażające jest, to że, ci ludzie nie mają potrzeby Boga, uważają, że bez Niego żyje im się lepiej. Ludzie, którzy ulegli sekularyzmowi nie boją się umierać bez Boga, bez sakramentów świętych. Codzienne życie bez Boga im nie przeszkadza, nie mają z tego powodu żadnego dyskomfortu psychicznego.
Nowoczesny sekularyzm nie odwołuje się do nauki, ma cechy pragmatyzmu. Odrzuca wszystko to, co nie przynosi korzyści człowiekowi, przestał się zajmować szukaniem odpowiedzi na pytania o egzystencję człowieka. Interesuje się wyłącznie formułowaniem wskazówek, mających prowadzić do uniknięcia cierpienia i niesprawiedliwości.
W ostatnich kilku latach, zauważa arcybiskup, nasilił się atak mający na celu eliminację resztek elementów religii z obyczajowości i z życia publicznego. Z sądów wyrzucane są tablice z Dekalogiem, a ze ścian sal lekcyjnych usuwane się krzyże. Zakazuje się dzieciom i młodzieży noszenia jakichkolwiek symboli religijnych. Problemem okazują się szopki świąteczne, a ze świątecznych kartek pocztowych usuwa się wzmiankę o Bożym Narodzeniu i o Wielkanocy. Liberalne media na siłę wtłaczają, jak to było w czasach komunizmu, w świadomość milionów ludzi obrzędowość świecką zamiast religijnej. Wszystko to dzieje się publicznie, często przy aprobacie rządzących, powołujących się na postęp, pokój społeczny, tolerancje i wolność.
„Sekularyzm jak ongiś komunizm, dąży do tego, by stać się ogólnoświatowym światopoglądem. Podobnie również jak komunizm nie znosi żadnej konkurencji, a w stosunku do symboli chrześcijańskich i Boga reaguje z nieukrywaną nienawiścią i agresją. Karmi się antychrześcijańską ideologią oświeceniową, ale zajmuje wobec religii jeszcze bardziej skrajne niż ona stanowisko. Jeden z ojców europejskiego sekularyzmu, Voltaire, twierdził jeszcze, że wiara w Boga jest konieczna dla człowieka i że gdyby Bóg nie istniał, to należałoby Go wymyślić jako gwaranta moralności jednostek i społeczeństw. Współcześni kontynuatorzy oświeceniowego sposobu myślenia idą dalej niż Voltaire. Głoszą, że gdyby nawet było pewne, że Bóg istnieje, to należałoby o Nim milczeć i postępować tak, jakby nie istniał. »Hipoteza Boga« – powtarzają za jednym z dawnych przyrodników, jest już współczesnemu światu niepotrzebna. Dlatego też jakakolwiek wzmianka o Bogu nie powinna się, ich zdaniem, pojawiać w dokumentach publicznych – prawnych, politycznych, społecznych i innych. Zakazane winno być także publiczne używanie symboli religijnych i modlitw, ponieważ stanowią one poważne naruszenie praw ateistów i agnostyków. W dziwny sposób wyznawcy ateistycznego sekularyzmu nie zauważają, że takie zakazy naruszają żywotne prawa ludzi wierzących i że odbierając im prawo do publicznego wyznawania swojej wiary – stanowią jawną dyskryminację dokonywaną z powodów religijnych, naruszającą wiele międzynarodowych umów podpisywanych w majestacie prawa przez rządy demokratycznych krajów”[7].
Arcybiskup dostrzega jednocześnie w wielu krajach pewne zatrzymanie się rozwoju sekularyzmu, który osiągnął swoje apogeum w XX wieku, a obecnie się załamuje i religijność (niekoniecznie chrześcijańska) wraca do społeczności, które wcześniej religię wyrzuciły ze swego życia. Jednak obraz powracającego Boga jest często niechrześcijański. Nie uważa się Boga za przyczynę wszystkiego, co dzieje się w życiu ludzi i całego świata. Przyjmuje się immanentną transcendencje Boga, uważa się, że Bóg działa w człowieku niezależnie od Kościoła. Wobec tego odrzuca się hierarchię Kościoła, kapłaństwo, posłuszeństwo nakazom i zakazom religijnym, lekceważy się grzech i pokutę. Nie wierzy się w ingerencje Boga w los ludzi i świata, w Jego opatrzność i działanie.
Nawet współcześni badacze życia publicznego zaczęli doceniać znaczenie religii dla trwałości małżeństw, rodzin, przyjaźni, gdyż przekonali się, że tylko ona stoi na straży godności człowieka, nie traktuje osoby ludzkiej w charakterze środka do zaspokojenia czyichkolwiek celów. Współczesny myśliciel José Casanova traktuje ten temat następująco: „Podczas gdy od konserwatywnych, religijnych osób oczekuje się tolerowania zachowań, które mogą oni uznawać za moralnie odrażające, takich jak homoseksualizm, liberalni, laiccy Europejczycy głoszą otwarcie, że europejskie społeczeństwa nie powinny tolerować zachowań religijnych ani zwyczajów, które są moralnie odrażające, bo sprzeczne ze współczesnymi, liberalnymi, europejskimi normami… Tym, co sprawia, że nietolerancyjna tyrania laickiej liberalnej większości daje się usprawiedliwić, jest nie tyle demokratyczna zasada rządów większości, ile raczej sekularne, celowościowe założenie wbudowane w teorię modernizacji, według którego jeden zestaw norm jest reakcyjny, fundamentalistyczny i nienowoczesny, a drugi – postępowy, liberalny i nowoczesny”[8].
Sekularyzacja oddziela sacrum od profanum, co wg arcybiskupa nie jest czymś wrogim chrześcijaństwu, gdyż sam Jezus taki podział wprowadził mówiąc „co Bożego Bogu, a co cesarskiego cesarzowi”, broniąc jednocześnie tego, co należy do Boga. Jezus nie wyraża zgody na to, by cesarz zasiadał na ołtarzu i miał wpływ na ludzkie sumienia i dusze, aby decydował o prawdach wiary i o ludzkiej moralności. Bóg oddał cały świat człowiekowi w jego władanie, nakazując zarazem, aby rozwijał swoje talenty i czynił sobie ziemię poddaną. Bóg akceptuje działania i owoce tych działań na ziemi .Ostatecznie sekularyzacja, zdaniem arcybiskupa Wielgusa, może doprowadzić do przejęcia rozumu, wolności, ziemskich planów człowieka, z wykluczeniem jakiejkolwiek perspektywy religijnej .
Pluralizm i liberalna demokracja
„Pluralizm – (łac.), pluralizm polityczny, doktryna polityczna głosząca potrzebę stworzenia warunków ustrojowych do swobodnego ujawniania różnorodnych opinii dotyczących życia zbiorowego oraz tworzenia organizacji reprezentujących różne interesy grupowe (partii, stowarzyszeń)’’[9].
Pluralizm polityczny jest zasadą, zgodnie z którą wszystkie partie niezależnie od wyznawanych i głoszonych poglądów mają prawo bytu, a obywatel może znaleźć opcję właściwą dla siebie. Pluralizm polityczny jest więc związany z tolerancją. Dzięki niej współistnieć mogą przeciwne bloki i partie polityczne. Pluralizm powinien gwarantować dojście do porozumienia. Pluralizm i tolerancja, te dwa pojęcia wywodzą się z jednego korzenia i spełniają podobną rolę – wyznaczają pewne zadanie społeczne, pokazują, iż można żyć i współpracować z ludźmi, którzy mają kompletnie inne poglądy niż my. Oczywiście, wszystko ma swoje granice. Pluralizm polityczny akceptuje partie, które działają w zgodzie z ustalonymi normami społecznymi, które np. nie szerzą haseł nazistowskich, rasistowskich. Nie można tolerować i akceptować czegoś, co jest z natury rzeczy złe i zakazane. Tolerancja, jako pojęcie bywa nadużywane, a przez to traci na wartości. Nie możemy tolerować rzeczy, które są złe i naganne moralnie. Nie oznacza to, że nie powinniśmy chcieć ich zrozumieć, wręcz przeciwnie. Wszelkie odstępstwa nie zostaną zniwelowane, dopóki nie zrozumiemy ich podłoża i genezy. Jak mówi stare przysłowie: „aby zniszczyć wroga należy go najpierw poznać”. Wszystkie wielkie systemy polityczne miały swoje początki w teorii pozytywnej, co oznacza, iż nie miały w zamyśle niszczenia dorobku ludzkiego i wszelkich jego tworów. Tolerancja powinna mieć ograniczenia, nie powinna zezwalać na szerzenie zła i nienawiści. Powinna stać na twardych podstawach, a jednocześnie stać się źródłem inspiracji dla przyszłych pokoleń. Człowiek jest z natury rzeczy jednostką dobrą, stąd nie możemy mieć pewności, że wszystkie jego działania pozbawione będą treści i sensu. Jest to z pewnością, uogólnianie, a generalizacja, jak każdy wie, nie przynosi niczego pozytywnego. Sobór Watykański II zaakceptował pluralizm jako prawo do swobodnego rozwoju różnych grup społecznych, jak również zaakceptował politykę państwa, która uwzględnia w swoich decyzjach głos tych grup .
Arcybiskup Wielgus podkreśla, że pluralizm winien się opierać na tolerancji, która pozwala różniącym się światopoglądowo, religijnie i narodowościowo żyć obok siebie w pokoju i wzajemnym szacunku, gdzie każdy ma mieć zagwarantowaną wolność, nie naruszając wolności innych ludzi. Jednak arcybiskup jednocześnie dodaje, że w państwach demokratycznych nie powinno się pluralizmu gloryfikować ani demonizować. Pluralizm to nie lekarstwo na wszystkie problemy społeczne, za pomocą tej ideologii nie da się samoczynnie ich rozwiązać, w co wierzą liczni liberalni politycy i ich media. Pluralizm, który akceptuje wszelkie różnice, w tym przeróżne skrajności polityczne, ideologiczne, etyczne i światopoglądowe nie jest siłą integrującą społeczeństwo do wspólnych celów, a przecież od wspólnego dobra zależy byt całego narodu. W tym wypadku pluralizm staje się siłą dezintegrująca społeczeństwo, przy akceptacji wolności od wszystkiego i do wszystkiego. To w konsekwencji prowadzi do rozpadu narodu, gdyż nie ma on wspólnego działania i wspólnego celu, ponad wszystkimi podziałami i różnicami. Ratunkiem może być wspólna płaszczyzna działania, którą mogą być wartości etyczne, od których demokracja nie powinna się odwracać i o nich zapominać. Wszystkich parlamentarzystów winien obowiązywać jeden powszechnie akceptowany kodeks niezmiennych wartości, niezależnych od żadnej opcji politycznej, w oparciu o który nie doszłoby do ustanowienia praw godzących w podstawowe prawa człowieka, praw sprzecznych z Dekalogiem i prawem naturalnym. A tak, nieliczni wybrani do parlamentu, decydują o losach całego narodu, wbrew ich woli. Tam gdzie nie ma ram etycznych, tam możliwa jest zupełna dowolność dająca pole do działania przeróżnym manipulacją prawnym, politycznym i społecznym. Jak miało to miejsce w hitlerowskich Niemczech, gdzie zgodnie z prawem zabijano upośledzonych Żydów, Cyganów, Słowian. Te trwałe, niezmienne normy etyczne i wartości odwołujące się do Boga i niezależne od woli ludzkich ustawodawców i jego instytucji, broniące godności osoby ludzkiej, chroniące życie od poczęcia do naturalnej śmierci, chroniące małżeństwo, jako związek mężczyzny i kobiety, chroniące rodzinę, jako podstawową komórkę społeczną, powinny się znaleźć u podstaw każdej konstytucji w demokratycznym państwie. Uwzględnienie tych wartości w niczym nie ogranicza właściwie rozumianego pluralizmu, a wprost przeciwnie, wzmacnia go. Prawdziwy pluralizm jest w stanie obronić społeczeństwo przed nihilizmem i relatywizmem, gdyż ma on korzenie chrześcijańskie, bo wyrastał z Bożego i naturalnego prawa, oraz opierał się na przekonaniu o obiektywnym, absolutnym charakterze prawdy i dobra. Ksiądz arcybiskup zauważa, że współczesny postmodernistyczny pluralizm stwarza jedynie pozory poszanowania dobra każdego. Dysponująca władzą polityczną mniejszość
narzuca swoje prawa większości powodując, że liczni biedni i słabi stają się jeszcze słabsi i biedniejsi, gdy nieliczni bogaci stają się jeszcze bogatsi i silniejsi. W państwach demokratycznych, w tym i w Polsce, olbrzymia grupa ludzi nie ma żadnego wpływu na życie w kraju ani żadnych szans na zmianę tego stanu rzeczy. Silne grupy interesów, dysponujące olbrzymim kapitałem i mediami nie pozwalają na swobodne zaistnienie sił społecznych, które inaczej myślą i inaczej widzą rzeczywistość niż oni. Siły te dążą do dechrystianizacji narodów, dążą do urzeczywistniania ateistycznej wizji rzeczywistości. „I to jest w nim elementem stałym, wszystko inne jest subiektywne, indywidualne i relatywne. Ludzi w nim nie łączy nic stałego. Ani religia, ani rozum, ani prawda, ani wspólne dobro, ani natura, ani ojczyzna. Wszystko zostało już zakwestionowane. I wszystko jest dozwolone”[10]. Prawdziwy pluralizm, zdaniem księdza arcybiskupa, sięga swoimi korzeniami do Chrystusa, który dokonał rozdziału sacrum od profanum. Sięga również do średniowiecznej doktryny o dwóch władzach: papieskiej i cesarskiej oraz do czasów reformacji, kiedy król Zygmunt August wbrew powszechnie obowiązującej na Zachodzie zasadzie „czyj kraj, tego religia” przeciwstawił się jej i wprowadził w życie swoje stanowisko mieszczące się w słowach: „Nie jestem panem waszych sumień. Prawdziwy pluralizm wyrasta z prawa Bożego i naturalnego oraz z przekonania o absolutnym charakterze prawdy i dobra. Nie ma prawdziwego pluralizmu tam, gdzie bogata, dobrze zorganizowana mniejszość zdominowała większość”70. „»Demokracja«, to ustrój polityczny, w którym źródło władzy stanowi wola większości obywateli, przy respektowaniu praw mniejszości. Gwarantem istnienia demokracji jest konstytucja. Obecnie powszechną formą ustroju demokratycznego jest demokracja parlamentarna”[11]. „Liberalizm to kierunek polityczny głoszący, iż szeroko rozumiana wolność jest nadrzędną wartością. Odwołuje się on do indywidualizmu, stawiając wyżej prawa jednostki niż znaczenie wspólnoty. Głosi nieskrępowaną (aczkolwiek w ramach prawa) działalność poszczególnych obywateli we wszystkich sferach życia zbiorowego. Liberalizm wywodzi się z epoki oświecenia. Skupiał on zwolenników tej epoki i związanych z nią nurtów filozoficznych. Postulował m.in. przeprowadzenie szeregu reform społeczno-politycznych, takich jak: zniesienie ustroju feudalnego, ograniczenie przywilejów szlacheckich, zastąpienie pańszczyzny wolnością gospodarczą, wprowadzenie równości obywateli wobec prawa,
ograniczenie roli Kościoła, zniesienie monarchii i absolutyzmu, wprowadzenie demokracji opartej na konstytucyjnej zasadzie trójpodziału władzy czy też respektowanie praw człowieka, swobód obywatelskich i zasad tolerancji”[12]. Dla arcybiskupa Wielgusa pojęcie liberalizmu jest wieloznaczne. U podstaw wszystkich jego odmian znajduje się tzw. liberalizm filozoficzny, głoszący całkowite wyzwolenie jednostki od jakichkolwiek więzów narzucanych przez państwo, Kościół, religię czy instytucję. Człowiek sam tworzy normy moralne, nie licząc się z Dekalogiem ani z prawem naturalnym, stoi ponad nimi. Na bazie tego liberalizmu wyrósł liberalizm teologiczny, głoszący przesadny indywidualizm, dążący do usunięcia wszelkich zewnętrznych zakazów, nakazów i autorytetów, które by ograniczały wolność jednostki. Człowiek nasiąknięty tego typu liberalizmem nie uznaje żadnej prawdy obiektywnej, żadnych powszechnie obowiązujących norm moralnych ani żadnych autorytetów. Za szczególnie groźny dla współczesnego człowieka – uważa arcybiskup – liberalizm etyczny i moralny, prowadzący do całkowitego egoizmu, hedonizmu i utylitaryzmu, a w konsekwencji prowadzący do ukształtowania człowieka bez sumienia, niewrażliwego na dobro wspólne. Ten typ liberalizmu łączy się z liberalizmem ekonomicznym wprowadzającym do życia społecznego i gospodarczego bezwzględne prawo dżungli. Zdaniem księdza arcybiskupa liberalizm jest wrogi człowiekowi tak, jak marksistowski kolektywizm. Czyni z człowieka niewolnika materii, koncentrującego się na zaspokojeniu cielesnych popędów, który odrzuca wszelkie formy samoopanowania i ascezy, a nawet pracy nad własnym charakterem. Prowadzi to w konsekwencji do braku sensu istnienia, gdyż człowiek nie wierzy w wymiar nadprzyrodzony. Tak jak pluralizm, tak i demokracja nie zapewni szczęścia ludziom na ziemi. O wartości danego ustroju nie decyduje sposób wyłaniania posłów czy mechanizmy sprawowania władzy, lecz wizja człowieka i hierarchia wartości, na której dany ustrój się opiera. Demokracja będzie wartościowym systemem władzy, jeśli będzie opierała się na prawdzie o człowieku, będzie broniła godności człowieka i umożliwi wychowanie mądrych, dobrych i pracowitych obywateli. Demokracja ma służyć człowiekowi a nie prowadzić do upadku społeczeństwa. Na naszych oczach dokonywany jest zamach na fundament demokracji, który stanowi chrześcijańska wizja człowieka, jako osoby świadomej, wolnej i odpowiedzialnej. Wielu polityków odrywa demokrację od tych wartości, traktuje człowieka niemal jak zwierzę. W świecie zwierząt toczy się nieustanna walka o byt, a wygrywa 56
silniejszy. Takie same zasady zaczyna stosować współczesna demokracja europejska, gdzie uchwalane prawo (przy pomocy demokratycznych procedur) bardziej broni przestępców niż ich ofiary. Mordercy mają gwarancję, że żadne państwo nie pozwoli ich zabić, natomiast dzieci w fazie rozwoju prenatalnego czy osoby starsze już takich gwarancji nie mają. Konsekwencją takiej wizji człowieka jest zdegenerowanie systemu demokratycznego i pojawienie się w to miejsce barbarzyńskiej, wypaczonej demokracji, opierającej się na wypaczonej hierarchii wartości. Arcybiskup podkreśla, że wypaczona demokracja jest niezdolna do wychowania młodego pokolenia, do rozwoju na wysokim poziomie kultury. Prowadzi to do sytuacji, w których władzę przejmują cwaniacy, karierowicze, a nawet przestępcy. Z mechanizmu demokracji może korzystać jedynie człowiek dobrze wychowany, bo w przeciwnym razie doprowadzi to do nadużycia władzy i ochrony skorumpowanych polityków. Wypaczona demokracja rodzi w ludziach rozczarowanie. Większość ludzi nie czuje się wtedy obywatelami, którzy współdecydują o losie państwa, a jedynie wyborcami, o których politycy przypominają sobie jedynie w trakcie kampanii przedwyborczej. W konsekwencji obserwujemy coraz większą obojętność obywateli na sprawy państwa i coraz niższą frekwencję w wyborach. Już teraz partie polityczne, mające większość w parlamencie, reprezentują mniejszość obywateli. Ksiądz arcybiskup kreśli smutną wizję przyszłości Polski. Jeśli nie zaczniemy znowu kierować się prawdą o człowieku i nie powrócimy do podstawowych wartości, takich jak: miłość, mądrość, odpowiedzialność, uczciwość, pracowitość, patriotyzm, to obecna forma demokracji przyniesie jeszcze większe rozczarowanie niż dotąd. Mieliśmy już demokrację ludową, obecnie promowana jest demokracja liberalna, ale demokracja normalna zaistnieje dopiero wtedy, gdy większość obywateli i wybranych przez nich przez nich polityków, postawi w centrum człowieka i jego godność dziecka Bożego
[1] S. Wielgus, Nowa ideologia zła, PIW, Płock 2006, s. 13.
[2] Idem, Moja umiłowana…, ed. cit., s. 161.
[3] Idem, Ducha nie gaście…, ed. cit., ss. 320-321.
[4] Idem, Moja umiłowana…, ed. cit., s. 162.
[5] P. Mazanka, Sekularyzm [online] www.ptta.pl/…/sekularyzm.pdf (dostęp: 21.04.2011).
[6] S. Wielgus, Wobec wojującego sekularyzmu, PIW, Płock 2006, s, 5.
[7] Ibidem, ss. 10-11.
[8] Ibidem, s. 13.
[9] Encyklopedia PWN, [online] encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4009536 (dostęp: 26.02.2011).
[10] S. Wielgus, Ducha nie gaście…, ed. cit., s. 337.
[11] M. Bankowicz, Demokracja. Zasady, procedury, instytucje, Wydawnictwo UJ, Kraków 2006
[12] Z. Rau, Liberalizm. Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, Fundacja Aletheia, Warszawa 2000.