L e c h
187

Koniec złudzeń! Tekst Magdaleny Środy w „Wyborczej” potwierdza, że landrynkowa promocja aborcji to wstęp do totalnej demolki

Magdalena Środa bez ogródek ujawnia prawdziwe intencje organizacji feministycznych. Nie o prawa kobiet tu chodzi, lecz o wypełnienie lewicowego planu społecznej destrukcji, o złamanie moralnych kręgosłupów, zakopanie chrześcijańskich i narodowych wartości. Landrynkowa kampania „Aborcja jest OK” pokazuje jak ma wyglądać wynaturzony świat bezmyślnych hedonistów. I choć nawet część lewicy odcięła się od tej żałosnej infantylności, Magdalena Środa popiera kampanię swoim profesorskim autorytetem.

Nawet Dominika Wielowieyska i Paweł Wroński próbowali odciąć się od ostatniego numeru „Wysokich Obcasów”, przekonując że „Gazeta Wyborcza” nie ma z tą infantylną kampanią nic wspólnego.

Nie trzeba było długo czekać, by jednak i „Wyborcza” przyklasnęła, że „Aborcja jest OK”. Magdalena Środa opublikowała dziś felieton, w którym podaje kilkadziesiąt powodów, dla których w Polsce aborcja jest OK”:

w kraju, w którym nikt nie wspiera samotnych matek, uważając, że same są sobie winne;
w kraju, w którym dostęp do antykoncepcji jest utrudniony przez nagle rozbudzone i wybiórcze „sumienia” farmaceutów
w kraju, w którym kobiety zmusza się do rodzenia dzieci
w kraju, w którym fanatyczne organizacje parareligijne zamierzają przymus ten uczynić bezwzględnym;
w kraju, w którym kobiety systematycznie pozbawiane są praw,
w kraju, w którym kobiety są ofiarami przemocy domowej
w kraju, w którym kobiety mają systematycznie ograniczaną możliwość wykonania badań prenatalnych
w kraju, w którym zamiast edukacji seksualnej młodzież dostaje sentymentalno-katolicką papkę pełną przesądów
w kraju, w którym rodzi się dla 500+
w kraju, w którym potępia się kobiety, które nie chcą swojego dziecka
w kraju, w którym nie ma dostatecznej ilości żłobków i przedszkoli
w kraju, w którym wmawia się kobietom „syndrom poaborcyjny”
w kraju, w którym obłudni politycy słyszą krzyk mordowanych embrionów…

Wyliczanka Środy trwa jeszcze chwilę…

Jest o fanatyzmie religijnym i zabobonach. Światła profesor etyki nie dostrzega, jak bardzo sama pogrążona jest w ideologicznej ciemnocie i jak uparcie powiela stęchłe tezy dawno pogrzebanych feministek.

Już w 1949 roku Simone de Beauvoir (1908–1986) ogłosiła w swojej książce „Druga płeć” manifest, w którym nawoływała do „zerwania kajdan” i „wyzwolenia się z niewoli macierzyństwa”. Zalecała oddanie się pracy zawodowej i korzystanie z „wolnego seksu”. Buntowała się przeciwko biologicznym konsekwencjom zaspokajania popędów, dlatego domagała się dostępu do aborcji i antykoncepcji. Ciąża jawiła się jej jako okaleczenie, a poczęte dziecko jako pasożyt. W czasach, gdy aborcja była nielegalna, otworzyła w swoim salonie w Paryżu „stację aborcyjną”. Namawiając kobiety do zabijania swoich nienarodzonych dzieci, z dumą mówiła, że sama zrobiła to dwukrotnie. W ten sposób rozpoczęła aborcyjny coming out, w którym wzięły udział także inne znane kobiety, mające na celu zmianę francuskiego prawa. De Beauvoir przekonywała, że kobiecość nie ma żadnych podstaw genetycznych i jest konstruktem społecznym, zjawiskiem płynnym, dowolnie kształtowanym wytworem kulturowym. To od kobiety zależy, jaka się stanie. Jeżeli podda się tradycji i religii, jeśli będzie pasywna, utożsami się ze stereotypem społecznym, stając się żoną i matką. Jeżeli natomiast zdobędzie się na aktywność i odwagę, ma szansę doświadczyć „prawdziwego” wyzwolenia. Dopiero wtedy może się stać panią własnego losu i zmieniać swoje przeznaczenie.

Tak oto „dojrzał” program radykalnego feminizmu, który można sprowadzić do zakwestionowania seksualnych norm moralnych, zanegowania małżeństwa, macierzyństwa i rodziny, uznania aborcji za „prawo człowieka”, bezkompromisowej walki z mężczyznami, nadaktywności zawodowej.

Stare pojęcia wypełniono nową treścią. Stęchła propaganda posypana została brokatem i przewiązana różową wstążką. Dodano puste hasła o równości, równouprawnieniu, wzmocnieniu pozycji kobiet, światowym obywatelstwie, zrównoważonym rozwoju, partnerstwie, edukacji dla wszystkich, zdrowiu seksualnym i reprodukcyjnym, płci kulturowej i bezpiecznej aborcji. Zgnuśniały program firmują uśmiechnięte naiwnie dziewczątka nazywające same siebie „Aborcyjnym Dream Teamem”. I tylko szyderczy rechot Magdaleny Środy przebija zza landrynkowej dekoracji, niczym klątwa baśniowej wiedźmy. Bo nie o szczęście, nie o marzenia, nie o spełnienie idzie w tej smutnej historii…

CZYTAJ TAKŻE: Róż, brokat i radosna pochwała zabijania! „Wyborcza” przekonuje, że „aborcja jest normalna”. Kiedy promocja eutanazji?

autor: Marzena Nykiel

wpolityce.pl/spoleczenstwo/382656-koniec-z…