Gabriel skuteczny - Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej

Gabriel skuteczny - Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej

Ma swoje metody – przychodzi we śnie i mówi, co robić w trudnej sytuacji. Dwa miliony osób rocznie nawiedzają jego grób. Św. Gabriela Possentiego kochają studenci, ale i jest obiektem westchnień kobiet, patronem księży i młodzieży. Ten święty uśmiechu nigdy nie odmawia pomocy.

Na wzgórzu Gran Sasso w sercu Abruzji na południu Włoch wznosi się jedno z największych sanktuariów we Włoszech. Kościół św. Gabriela Possentiego od Matki Bożej Boleści jest w pierwszej dziesiątce najczęściej odwiedzanych kościołów na świecie i należy do tzw. Świętego Trójkąta: sanktuarium w Loreto, San Giovanni Rotondo i właśnie na Gran Sasso. Aż 13 mln ludzi modli się rocznie na tym obszarze. Każdy, kto przekracza próg kościoła św. Gabriela, nabiera powietrza w płuca na widok tysięcy wotów dziękczynnych.

Za uzdrowienia z raka, za wyjście z nałogu, za narodziny zdrowego dziecka mimo złych diagnoz. Za poczęcie, kiedy medycyna rozłożyła ręce. Włosi mówią, że to wyjątkowo skuteczny święty. Przy tym młody i piękny. Na ołtarze wyniósł go w 1920 r. papież Benedykt XV. Ten święty uśmiechu, opiekun kapłanów i młodzieży, budzi sporo emocji, szczególnie u kobiet. „Zakochałam się w Gabrielu od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się w kościele, gdzie braliśmy z mężem ślub. Wysoki i smukły brunet, z zadziornie uczesaną grzywą, lekko śniady, czarne i żywe spojrzenie, owalna o delikatnych rysach twarz, zmysłowe usta ułożone w uśmiech.

Patrzył na mnie z ołtarza” – pisze Esterina z Rzymu. Mąż Esteriny uległ wypadkowi. „Był rok 1976. Zobaczyłam we śnie znaną mi z kaplicy ślubnej twarz. Młodzieniec powiedział: »Remo będzie zdrów«. I tak się stało. Po 20 latach mąż miał znowu wypadek. Tym razem stan był beznadziejny. Wezwałam Gabriela i stał się cud. Znowu. Ku zdziwieniu lekarzy. Mojemu też, bo uważałam, że Pan Bóg nie może mnie wysłuchać. Byłam po dwóch aborcjach. I kiedy w 1990 r. zaszłam w ciążę po raz trzeci, lekarze powiedzieli, że poród przeżyję albo ja, albo dziecko. Wjeżdżałam na salę operacyjną, ściskając obrazek św. Gabriela w dłoniach. Przeżyłyśmy i ja, i córeczka. Poczułam, że Bóg mi wszystko wybaczył”. Takich historii są tysiące.

Proroctwo mamy

Jest rok 1838, prawie siedemset lat po świętym Biedaczynie. W Asyżu rodzi się inny przyszły święty. Jego ojciec, Sante Possenti, jest burmistrzem miasta. Stół u Possentich ugina się więc pod umbryjskim salami, serami pecorino, truflami i białym winem z Orvieto. Jest tu ciągle mnóstwo gości. Mama przyszłego św. Gabriela, Agnese Frisciotti, nie musi pracować. Dla jedenastego syna wybiera imię najważniejszego w historii miasta obywatela, Franciszka (imię Gabriel przyjął w zakonie). Kiedy chłopczyk ma trzy latka, rodzina przeprowadza się do Spoleto. Tam ojciec obejmuje posadę asesora trybunału. Wkrótce rodzinę Possentich dotyka tragedia. 42-letnia mama nagle umiera. Przed śmiercią zdąży zawołać najmłodszego Franciszka.

Mocno go przytula. – Będziesz święty! – szepce. Po policzkach chłopczyka spływają łzy, ściska rękę mamy. Ostatnie jej słowa, jej proroctwo, tlą się w sercu dziecka. Zapalą się w nim po kilku latach. Franciszek rośnie, jest błyskotliwy i inteligentny. Świetnie się uczy. Zadbany, elegancki. Nosi białą koszulę, zawiązaną pod szyją czarnym fularem, i marynarkę zapiętą na ostatni guzik. Rówieśnicy go uwielbiają – potrafi rozbawić największego gbura, pociesza strapionych. Przyszły święty Gabriel wstępuje do kolegium jezuitów, kiedy ma 13 lat. Tu jest znakomitym organizatorem górskich eskapad, piłkarskich meczy. Wieczorami chłonie powieści Manzoniego. Zabiera swoje siostry to do teatru, to na potańcówki. W mieście mówi się o nim „pierwszy tancerz Spoleto”.

Franciszek jest przy tym uosobieniem dobra i niezwykłej jak na nastolatka mądrości. „Cieszyć się z dobra, które przytrafia się innym – powtarza kolegom. – Jeśli czuję się niezadowolony lub zazdrosny, uważam to za przewinienie; również kiedy odczuwam zadowolenie z siebie lub odruch zarozumiałości”. Possenti jest wrażliwy na ludzką biedę i hojny. Wracając z nocnych eskapad, nigdy nie przechodzi obojętnie obok żebraków. W ich twarzach i spojrzeniach widzi odblask Boga. A dzieląc się z nimi, odczuwa radość. Kiedy rówieśnicy pytają, skąd u niego tyle siły, energii i dobra, odpowiada: z modlitwy. Przychodzi rok 1855. Umiera jego ukochana siostra. Maria Luisa zastępowała mu matkę. Franciszek błąka się samotnie po ulicach.

Po raz pierwszy traci radość. Rok później, 22 sierpnia 1856 r., stoi przed romańską fasadą katedry w Spoleto, przed którą przechodzi doroczna procesja z figurą Matki Bożej. 18-letni Possenti wpatruje się w niesioną przez kilku mężczyzn postać Maryi. Myśli o mamie i ostatnich jej słowach: będziesz święty. W sercu słyszy pytanie: „Franciszku, na co czekasz? Idź za głosem powołania!”. Od jakiegoś czasu waha się, czy wstąpić do zakonu. Po dwóch tygodniach wyjeżdża ze Spoleto. 8 września przekracza próg bazyliki w Loreto. Zanurza się w ciszy domku, w którym według legendy mieszkała Maryja. Dwa dni później wstępuje do zakonu pasjonistów w Maceracie. Tu będzie kontemplował Mękę Jezusa Chrystusa.

Sny i uzdrowienia

„Tatusiu, znalazłem pełnię. Tu jest prawdziwa radość. Piękno, jakiego tutaj doświadczam, trudno jest ująć w słowa. Nie zamieniłbym ani kwadransa z obecnego życia” – pisze w liście do ojca. Święcenia przyjmuje w klasztorze w Gran Sasso. Wybiera imię Gabriel. Jego życie zakonne jest proste, bez nadzwyczajnych wydarzeń. Umiera 27 lutego 1862 r. o wschodzie słońca. Jest chory na gruźlicę. Ma 24 lata. „Obiecuję, że z raju będę pomagał wszystkim” – mówi. Wpatrując się w obraz Matki Bożej, dodaje: „Mamo już czas na mnie”. Pierwsze cuda zaczynają się tuż po śmierci.

Ale głośno o młodym pasjoniście zrobi się dopiero w XX wieku. Najbardziej wstrząsająca w „karierze” świętego jest historia Lorelli Colangelo. Dziewczynka ma 8 lat, kiedy zaczyna się źle czuć, traci siły, rodzice jeżdżą z nią od szpitala do szpitala. Lorella przestaje chodzić. Trafia do kliniki w Anconie. Tu pada diagnoza: leukoencefalopatia, choroba, która powoduje m.in. zanik czynności mięśni. Nogi na zawsze tracą władzę. Mama Lorelli modli się do św. Gabriela. Jest połowa lipca 1975 r., niedziela. Wszyscy pacjenci z pokoju szpitalnego, w którym leży Lorella, idą na Mszę do kaplicy. Dziewczynka zostaje sama. Nagle sala jakby staje się pełna światła. „Zobaczyłam kontury jakiejś postaci. Mężczyzna ubrany w czarny habit. Na ramionach zwisał mu płaszcz, na stopach miał sandały.

Uśmiechnął się. Był piękny, spojrzał na mnie błyszczącymi oczami. Poznałam go – to był św. Gabriel, do którego tak często się modliłam. Powiedział: »Lorella, wstań i podejdź do mnie! Kiedy zaśniesz na moim grobie, znowu będziesz chodzić«. I zniknął”. Dziewczynka nie opowiada nikomu o tym widzeniu. Ale przez następny tydzień ma sen. Najpierw przez trzy dni św. Gabriel powtarza: wystarczy, byś zasnęła na moim grobie. Ale ponieważ Lorella nikomu o tym nie mówi, czwartego dnia Possenti przychodzi do niej już smutny. Aż piątego dnia niecierpliwi się: „Lorella, na co ty czekasz? Jeśli zaśniesz na moim grobie, będziesz znowu chodzić! Rozumiesz?”. Ale dziewczynka nie rozumie. Siódmego dnia, w ostatnim śnie, święty mówi: „Lorella, pospiesz się, zanim czas minie”. Wtedy dziewczynka opowiada wszystko mamie.

Ta nie czeka, biegnie do ordynatora i prosi o pozwolenie na przewiezienie córeczki do sanktuarium św. Gabriela. Lekarz odmawia. Ale matka się upiera. Musi więc podpisać oświadczenie, że o ewentualne pogorszenie stanu zdrowia dziecka nie będzie miała pretensji. 23 czerwca obie są w Gran Sasso. Mama prosi jednego z zakonników o pozwolenie na dojście do grobu Gabriela. Ten nie waha się, bierze dziewczynkę na ręce i kładzie ją na płycie nagrobnej świętego. Dziecko natychmiast zasypia. „We śnie zobaczyłam światło, a w nim Gabriela. Uśmiechał się, trzymał w dłoniach krzyż. »Lorella, wstań i chodź!« Otwarłam oczy.

Wokół stali ludzie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Czułam się tak, jakbym miała pobiec do szkoły. Wstałam. Przede mną stał mój tata. Zaczął krzyczeć na cały kościół: »Ludzie, trzymajcie ją, bo ona upadnie!«. »Tatusiu, nie martw się, już mogę chodzić« – powiedziałam. Tata padł na kolana, płakał i śmiał się. Pobiegłam do kaplicy św. Gabriela podziękować mu”. „Wpatrujcie się w św. Gabriela Possentiego. Niech to będzie wasz wzór!”.

W roku Wielkiego Jubileuszu 2000 do sanktuarium w Gran Sasso po raz pierwszy przyjeżdżają Gabriele z całego świata. To nowy pomysł pasjonistów. Okazuje się strzałem w dziesiątkę. 20 tys. osób zostawia tu wota dziękczynne. Wielu opowiada o bezprecedensowym działaniu w ich życiu św. Gabriela. Kto prosi go o pomoc, dostaje jasne wskazówki. „Zobaczyłam go we śnie w 1987 r. Powiedział mi: odstaw leki. Byłam ciężko chora na epilepsję i wystraszyłam się. Jak to?” – pisze Adele Di Rocco. „Nie miałam odwagi przerwać leczenia. Pomyślałam, że to tylko sen.

Po ośmiu latach trafiłam do sanktuarium św. Gabriela Possentiego w Gran Sasso. Znowu prosiłam o uzdrowienie. I znowu miałam sen. Gabriel powtórzył: odstaw te leki wreszcie! Nie przyznają.c się nikomu, tak zrobiłam. I jestem w pełni zdrowa!”. Jak widać z tysięcy świadectw, św. Gabriel ma swoje metody. We wszystkich świadectwach pojawia się ten sam motyw – snu. Nie ma więc na co czekać. Sądząc po opisie świętego, to może być nie tylko uzdrawiające, ale i czarujące spotkanie. •

gosc.pl
Quas Primas
Przepiękna historia UZDROWIENIA.
---------------------------------
Ale głośno o młodym pasjoniście zrobi się dopiero w XX wieku. Najbardziej wstrząsająca w „karierze” świętego jest historia Lorelli Colangelo. Dziewczynka ma 8 lat, kiedy zaczyna się źle czuć, traci siły, rodzice jeżdżą z nią od szpitala do szpitala. Lorella przestaje chodzić. Trafia do kliniki w Anconie. Tu pada diagnoza: …Więcej
Przepiękna historia UZDROWIENIA.
---------------------------------
Ale głośno o młodym pasjoniście zrobi się dopiero w XX wieku. Najbardziej wstrząsająca w „karierze” świętego jest historia Lorelli Colangelo. Dziewczynka ma 8 lat, kiedy zaczyna się źle czuć, traci siły, rodzice jeżdżą z nią od szpitala do szpitala. Lorella przestaje chodzić. Trafia do kliniki w Anconie. Tu pada diagnoza: leukoencefalopatia, choroba, która powoduje m.in. zanik czynności mięśni. Nogi na zawsze tracą władzę. Mama Lorelli modli się do św. Gabriela. Jest połowa lipca 1975 r., niedziela. Wszyscy pacjenci z pokoju szpitalnego, w którym leży Lorella, idą na Mszę do kaplicy. Dziewczynka zostaje sama. Nagle sala jakby staje się pełna światła. „Zobaczyłam kontury jakiejś postaci. Mężczyzna ubrany w czarny habit. Na ramionach zwisał mu płaszcz, na stopach miał sandały.

Uśmiechnął się. Był piękny, spojrzał na mnie błyszczącymi oczami. Poznałam go – to był św. Gabriel, do którego tak często się modliłam. Powiedział: »Lorella, wstań i podejdź do mnie! Kiedy zaśniesz na moim grobie, znowu będziesz chodzić«. I zniknął”. Dziewczynka nie opowiada nikomu o tym widzeniu. Ale przez następny tydzień ma sen. Najpierw przez trzy dni św. Gabriel powtarza: wystarczy, byś zasnęła na moim grobie. Ale ponieważ Lorella nikomu o tym nie mówi, czwartego dnia Possenti przychodzi do niej już smutny. Aż piątego dnia niecierpliwi się: „Lorella, na co ty czekasz? Jeśli zaśniesz na moim grobie, będziesz znowu chodzić! Rozumiesz?”. Ale dziewczynka nie rozumie. Siódmego dnia, w ostatnim śnie, święty mówi: „Lorella, pospiesz się, zanim czas minie”. Wtedy dziewczynka opowiada wszystko mamie.

Ta nie czeka, biegnie do ordynatora i prosi o pozwolenie na przewiezienie córeczki do sanktuarium św. Gabriela. Lekarz odmawia. Ale matka się upiera. Musi więc podpisać oświadczenie, że o ewentualne pogorszenie stanu zdrowia dziecka nie będzie miała pretensji. 23 czerwca obie są w Gran Sasso. Mama prosi jednego z zakonników o pozwolenie na dojście do grobu Gabriela. Ten nie waha się, bierze dziewczynkę na ręce i kładzie ją na płycie nagrobnej świętego. Dziecko natychmiast zasypia. „We śnie zobaczyłam światło, a w nim Gabriela. Uśmiechał się, trzymał w dłoniach krzyż. »Lorella, wstań i chodź!« Otwarłam oczy.

Wokół stali ludzie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Czułam się tak, jakbym miała pobiec do szkoły. Wstałam. Przede mną stał mój tata. Zaczął krzyczeć na cały kościół: »Ludzie, trzymajcie ją, bo ona upadnie!«. »Tatusiu, nie martw się, już mogę chodzić« – powiedziałam. Tata padł na kolana, płakał i śmiał się. Pobiegłam do kaplicy św. Gabriela podziękować mu”. „Wpatrujcie się w św. Gabriela Possentiego. Niech to będzie wasz wzór!”.
Quas Primas
"Za uzdrowienia z raka, za wyjście z nałogu, za narodziny zdrowego dziecka mimo złych diagnoz. Za poczęcie, kiedy medycyna rozłożyła ręce. Włosi mówią, że to wyjątkowo skuteczny święty. Przy tym młody i piękny. Na ołtarze wyniósł go w 1920 r. papież Benedykt XV."
Ewangelista
Przepraszam, ale zostawię to tutaj: Lis w Kurniku, czyli rzecz o Marcinie Zielińskim
22Cecylia
Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej
Krótkie, bo tylko 24-letnie życie św. Gabriela od Matki Bożej Bolesnej było naznaczone gorącym umiłowaniem Matki Bożej i głębokim rozważaniem Jej boleści.
Franciszek Possenti, bo tak nazywał się św. Gabriel, urodził się w Asyżu 1 marca 1838 roku. Gdy miał 4 lata, zmarła jego matka, Agnieszka Friciotti. Ojciec, Sante Possenti, piastował urząd gubernatora …Więcej
Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej

Krótkie, bo tylko 24-letnie życie św. Gabriela od Matki Bożej Bolesnej było naznaczone gorącym umiłowaniem Matki Bożej i głębokim rozważaniem Jej boleści.
Franciszek Possenti, bo tak nazywał się św. Gabriel, urodził się w Asyżu 1 marca 1838 roku. Gdy miał 4 lata, zmarła jego matka, Agnieszka Friciotti. Ojciec, Sante Possenti, piastował urząd gubernatora Państwa Kościelnego. Ostatecznie wraz z rodziną osiedlił się w Spoleto.
Pierwsze lata nauki Franciszek spędził u Braci Szkół Chrześcijańskich. Gdy miał 12 lat, czyli w roku 1850 wstąpił do kolegium jezuitów. Wtedy też przyjął sakrament bierzmowania, którego udzielił mu ks. arcybiskup Jan Sabbioni. W szkole był bardzo lubiany przez kolegów i nauczycieli. Należał do najlepszych uczniów. Jednak miał również wady: przesadnie dbał o swój wygląd; lubił grę w karty, spotkania towarzyskie, wieczory taneczne i polowania.
W czasie gdy odbywał studia, poważnie zachorował. Obiecał wtedy Bogu, że jeżeli wybawi go z choroby, poświęci się na Jego służbę. Szybko wyzdrowiał i szybko też zapomniał o złożonym Bogu zobowiązaniu. Zachorował po raz drugi i, podobnie jak za pierwszym razem, złożył obietnicę ofiarowania się Bogu. Tym razem jednak chciał dotrzymać słowa i poprosił o przyjęcie do zakonu Jezuitów. W tym czasie jednak zaczął myśleć o wstąpieniu do zgromadzenia Księży Pasjonistów. W wątpliwościach i trudnościach prosił o radę jezuitę, ks. Piotra Tedeschiniego. Ten świątobliwy kapłan kazał mu czekać i modlić się o dalsze wskazówki. Tak też Franciszek uczynił.

Wezwanie Niepokalanej
W tym czasie, w roku 1856, panowała epidemia cholery, która przyniosła straszliwe żniwo. W Spoleto, miejscowości gdzie mieszkał Franciszek, proszono Najświętszą Maryję Pannę o wstawiennictwo, by epidemia nie zagroziła mieszkańcom. Nagle, tuż u bram Spoleto, choroba przestała się rozprzestrzeniać. W dowód wdzięczności za uzyskane łaski, władze miasta wraz z duchowieństwem i ludem wyruszyły ulicami miasta w procesji z figurą Matki Bożej. Procesję tę obserwował Franciszek, bardziej przez ciekawość, niż oddanie. Gdy statua Niepokalanej była przenoszona obok Franciszka, podniósł oczy i jego wzrok napotkał żywe oczy Maryi. Serce Franciszka przeszyło ogniste ostrze. W głębi duszy, usłyszał słowa: „Co ty robisz w świecie? Śpiesz się zostać zakonnikiem”.
Nikt nie widział ani nie słyszał nic nadzwyczajnego. Procesja przeszła, a Franciszek pozostał na kolanach w modlitwie. Dziękował Matce Bożej za tak wyraźny znak. Od tego momentu już nie myślał o niczym innym, niż by spełnić swoje powołanie. Postanowił udać się do Pasjonistów.
Wydarzenie to miało miejsce miesiąc przed ukończeniem przez Franciszka kolegium jezuitów. W tym czasie z wielką determinacją zwrócił się do swojego kierownika duchowego oraz do swojego ojca z prośbą o pozwolenie wstąpienia do zgromadzenia Księży Pasjonistów. Smutek ogarnął serce ojca, gdyż Franciszek miał być podporą na starość, tym bardziej, że najstarszy syn, Alojzy, wstąpił do zakonu dominikanów. Inny syn, Henryk, zaczął studia w seminarium przygotowując się do kapłaństwa. Dwie córki i jeden syn zmarli, a kolejny syn ożenił się i zamieszkał w odległej prowincji. A teraz jego ukochany syn Franciszek, zamierza go zostawić. Ojciec nie chciał się zgodzić. Jednak widząc determinację Franciszka zaproponował, by zamiast surowego życia u Pasjonistów wybrał łatwiejszą regułę i został księdzem diecezjalnym — tym samym mieszkając bliżej domu. Jednak w duszy Franciszka pragnienie służenia Bogu było tak wielkie, że chciał oddać się surowej regule zakonnej. Bardzo kochał swojego ojca, ale ponad wszystko Pana Boga. Gdy ojciec zrozumiał, że syn jest powołany przez Boga, uległ prośbom i pobłogosławił syna. W sercu ojca nie było żadnej skargi, żadnego buntu, pozostała tylko pobożna modlitwa: „Wola Twoja Panie, nie moja”.

Życie zakonne
Franciszek we wrześniu 1856 roku w Morrovalle wstępuje do nowicjatu Pasjonistów i otrzymuje habit. Przybiera imię Gabriel od Matki Bożej Bolesnej. Po 12 miesiącach nowicjatu składa pierwsze śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Zdolny młodzieniec wykonuje najprostsze prace: pielenie grządek, zmywanie naczyń, układanie kwiatów przy figurze ukochanej Matki Bożej. Można powiedzieć, że wykonuje proste prace, które są drobiazgami, ale dla Gabriela drobiazgi składają się na doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostką. Żyje w zakonie, którego celem jest pogłębianie i szerzenie nabożeństwa do męki Pańskiej i do Matki Bożej Bolesnej. Cel ten jest zgodny z pragnieniami młodego zakonnika. Często mawia: „Jezus kocha Maryję. Jezus przyszedł do nas przez Maryję; powinniśmy iść z Nią do Niego”. Jakże ta myśl jest spójna z myślą św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Święty Gabriel ma dwie ulubione książki: „Miłość Maryi” autorstwa jednego z ojców Kamedułów oraz „Uwielbienia Maryi” św. Alfonsa Liguori. Jeden ze współbraci stwierdza: „Po przeczytaniu tych dwóch książek serce Gabriela stało się gorące z miłości do Królowej Niebios; jego umysł był tak przekształcony, że nie mógł już mówić, ani myśleć ani wykonać czegokolwiek bez odwołania się do Maryi”.

Maryjne credo
Swoją maryjną duchowość wyraża w modlitwie przez siebie ułożonej, którą nazywa maryjnym credo:
„Wierzę, Maryjo, że Ty jesteś Matką wszystkich ludzi. Wierzę, że Ty jesteś naszym życiem i, po Bogu, jedyne schronienie grzeszników. Wierzę, że Ty jesteś siłą chrześcijan i ich pomocą, a szczególnie w godzinę śmierci; że za Tobą podążają wszyscy opuszczeni; że modląc się do Ciebie, już nie są opuszczeni; że kto opiera się na Tobie, ten nie upadnie. Wierzę, że jesteś Wspomożycielką tych, którzy Cię wzywają; że Ty jesteś w stanie dać nam więcej dobra, niż możemy sobie wyobrazić. Wierzę, że w Twoim imieniu można znaleźć wszystkie słodkości i że po imieniu Jezus, nie ma żadnego innego imienia, przez które wierni otrzymują tyle łaski, tak wiele nadziei i tyle pociechy. Wierzę, że Ty jesteś naszą Współodkupicielką, że wszystkie łaski, które Bóg rozdaje przechodzą przez Twoje ręce, że nikt nie wejdzie do nieba jak tylko przez Ciebie — słusznie jesteś nazywana Bramą Niebios. Wierzę, że prawdziwe nabożeństwo do Ciebie jest najpewniejszym znakiem zbawienia wiecznego. Wierzę, że w hierarchii stoisz wyżej niż wszyscy święci i aniołowie, i że tylko Bóg przewyższa Cię. Wierzę, że Bóg dał Ci w najwyższym możliwym stopniu, wszystkie łaski, specjalne i ogólne, które możesz przekazywać Jego stworzeniom. Twoje piękno i doskonałość przewyższa wszystkich aniołów i ludzi. Wierzę, że Ty sama doskonale wypełniasz przykazanie miłości Pana, Boga swego i że anioł z nieba, może nauczyć się od Ciebie, jak kochać Boga. Wierzę, że wszystka miłość — którą mają wszystkie matki dla swoich dzieci, wszyscy mężowie i żony, wszyscy aniołowie i święci — nie będzie równa miłości, jaką masz dla jednej duszy.”
Miłość św. Gabriela do Maryi jest tak wielka i oddana, że z łatwością zgłębia nadprzyrodzone tajemnice życia Jezusa i Maryi. Niepokalana Dziewica-Matka jest odbiciem dobroci Boga Ojca, który „tak umiłował świat, że swego jednorodzonego Syna dał, aby ci, którzy wierzą w Niego, nie zginęli, ale mieli życie wieczne” (J 3, 16 ). Maryja jest najwierniejszym odbiciem swego Syna, o którym jest napisane: „Chrystus za nas cierpiał zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w Jego ślady” (1 P 2, 21). Chrystus umierając za nas na krzyżu wyraża swoją miłość do nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. Cierpienia Maryi, jako Współodkupicielki, pobudzają św. Gabriela do jeszcze większej i bardziej oddanej miłości do Jezusa, która nie ma końca. Odtąd jego oderwanie od stworzeń wydawało się absolutne, wspomnienie — coraz bardziej głębokie, a każda cnota — coraz bardziej doskonała.

Zwyciężał siebie
Gabriel od Matki Bożej Bolesnej jako młody zakonnik pokonuje w sposób doskonały i heroiczny niewłaściwe skłonności swojej natury. Wszystko czyni z łaską Boga, o którą nieustannie prosi i z którą sumiennie współpracuje.
● Z natury był porywczy i zdecydowanie skłonny do nieposłuszeństwa; pokonał siebie przez pokorne poddani się i wierne posłuszeństwa wobec przełożonych.
● Z natury był skłonny do lekkomyślności; pokonał siebie przez skupienie podczas pracy, przez wierność i gorliwość w modlitwie i medytacji.
● Z natury był skłonny do próżności i lubił ładne stroje; pokonał siebie żyjąc ubogo i pokornie w surowym zakonie Pasjonistów.
● Z natury był skłonny do korzystania z dobrodziejstw świata, który obiecywał mu błyskotliwą karierę; pokonał siebie zamykając się w klasztorze.

Swoim współbraciom często powtarzał: „Miłość za miłość, krew za krew, cierpienie za cierpienie. Pan Bóg nie patrzy na ilość, ale na jakość. Trzeba służyć Bogu wielkim sercem i płomienną duszą”.

Zachował się notatnik świętego, w którym zapisywał postanowienia coraz to nowych ofiar. Był gotów przyjąć wszystkie, choćby największe męki, byle tylko pocieszyć serce Boże i Jego Matki. Oto niektóre zapiski z notatnika św. Gabriela od Matki Bożej Bolesnej:

1. Ofiarować Bogu wszystko, co czynię w zjednoczeniu z zasługami Jezusa Chrystusa, zarazem ofiarowując samego siebie tak, aby ze mną i moimi pracami mógł uczynić wszystko, co Mu się spodoba. Będę Go zapewniał, że nie pragnę niczego prócz Jego miłości i spełnienia Jego woli.

2. Wyrobić w sobie nawyk czynienia, dla Boga wszystkiego, cokolwiek czynię, odnosząc wszystko do Niego już od samego rana, a potem znów przed rozpoczęciem pracy, podnosząc serce do Boga mówiąc: „Czynię to dla Ciebie, i dla Twojej chwały, bo taka jest Twoja święta wola”. Będę stale mnożył liczbę tych aktów, od rana do wieczora.

3. Ani jednego dnia nie zaniedbywać się w dokładnym wykonywaniu wszystkich moich ćwiczeń duchowych, przeznaczając na każde z nich przepisany czas. Jeśli coś mi przeszkodzi — nadrobię to później. Ze szczególną starannością odprawiać te ćwiczenia: Msza św., rozmyślanie, czytanie duchowe, oficjum, prywatne i publiczne umartwiania.

4. Przyjmować każdą rzecz i w każdych okolicznościach jako zesłaną od Boga dla mojego większego dobra i pożytku, czy będzie to rzecz duża, czy mała i bez względu na to, jak się ona wydarzy. Będę przyjmował wszystko tak, jak gdyby słyszał samego Jezusa mówiącego do mnie: „Chcę, abyś to uczynił”. A ja odpowiadam: Fiat voluntas tua.

5. Trwać w obecności Bożej przy pomocy ponawianych raz po raz aktów strzelistych.

6. Nie zaniedbywać niczego, o czym wiem, że jest wolą Bożą.

7. Będę badał swoje sumienie w tym, co dotyczy nabożeństwa do Maryi. Jeśli stwierdzę, że staję się pod tym względem oziębły, będę się na przyszłość starał o większą żarliwość.

8. Nie pozwalać sobie na żaden niepokój serca, żadne rozdrażnienie, smutek, czy oburzenie, a tym bardziej nie dopuszczać myśli o odwecie, nawet najlżejszym.

9. Nie działać pod wpływem względów ludzkich ani po to, aby być widzianym, ani dla własnej korzyści, pożytku lub przyjemności, a jedynie dla Boga.

10. Nie okazywać żadnych oznak zniecierpliwienia, natomiast pielęgnować w sobie pokój wewnętrzny i okazywać go na zewnątrz tak w słowach, jak w spojrzeniach i uczynkach. Tłumić od razu wszelkie uczucia, nawet nagłe, jak również najmniejsze bodaj pragnienie zakłócające spokój.

11. Będę się umartwiał w zwykłych, codziennych sprawach takich jak jedzenie, czytanie, uczenie się, spacerowanie, rekreacje, słowem we wszystkim, co mam ochotę czynić, starając się najpierw pohamować swoje apetyty i chęci, a potem mówiąc z całego serca: „Panie, nie czynię tego, by dogodzić sobie, ale dlatego, że taką jest Twoja wola”.

12. Umartwiać się przy każdej sposobności, która nadarza się, choć jej nie szukałem, starając się znieść cierpliwie i w ten sposób ją wykorzystać.

13. Nie będę mówił bez potrzeby.

Święta śmierć
Późnym wieczorem 26 lutego 1862 roku zaostrzają się objawy gruźlicy, na którą cierpiał od pewnego czasu. Podano mu Wiatyk. Potem przez całą noc spowiednik, ks. Norbert, czuwa przy umierającym. Gdy nadchodzą ostatnie walki z szatanem Gabriel szybko chroni się w modlitwie i wzywa pomocy Najświętszej Maryi Panny. Przez cały czas trzyma w ręku krucyfiks i obraz Matki Bożej Bolesnej. Niemal bez przerwy powtarza imiona Jezusa, Maryi i Józefa, i swój ulubiony akt strzelisty: „O mój drogi Jezu, miłość za miłość, cierpienie dla cierpienie, krew za krew. Twe rany są moją nadzieją i zbawieniem. O Maryjo, moja najsłodsza Matko, Ty wiesz, że Cię kocham i że należę do ciebie”.
Rankiem 27 lutego 1862 roku, u progu kapłaństwa, spokojnie odchodzi do wiecznej chwały z Jezusem i Maryją. Dzieje się to w dwudziestym czwartym roku jego ziemskiego życia, szóstym roku życia w zakonie Pasjonistów.

Papież św. Pius X ogłosił Gabriela błogosławionym w 1908 roku, a papież Benedykt XV kanonizował w 1920 roku. Papież Pius XI obrał św. Gabriela za patrona młodzieży włoskiej Akcji Katolickiej. W roku 1953 papież Pius XII wyznaczył św. Gabriela na patrona diecezji Teramo i Atri na równi ze św. Bernardynem i św. Reparatą. Jego relikwie znajdują się w sanktuarium św. Gabriela w Isola del Gran Sasso.

militia-immaculatae.org/swiety-gabriel-…
22Cecylia
Patron dzisiejszego dnia.
Monika Gancarz Magdalena Gancarz
Ja też go prosiłam o kontakt bo potrzebuję jego pomocy I rady I żadnego znaku nie widzę od niego itd:(
Nie wiem czy jestem godna jego uwagi .
pytanie (dla czego innym pomaga itd którzy go proszą o pomoc i go widzą we śnie a ja nic nie widzę ,nic nie słyszę) 🥺.
Jakie są wasze odpowiedzi