EON
106

O. Weinandy: Pontyfikat Waszej Świątobliwości zdaje się upływać pod znakiem ciągłego zamętu

O. Thomas Weinandy, były szef komisji ds. doktrynalnych episkopatu USA i członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej, napisał list do Franciszka. Został po tym poproszony o rezygnację ze swojej funkcji. O sprawie pisały już media, a my publikujemy całość listu.
***
Wasza Świątobliwość,
Piszę ten list powodowany miłością do Kościoła, a także szacunkiem wobec urzędu Waszej Świątobliwości. Jesteście Namiestnikiem Chrystusa na ziemi, pasterzem Jego stada, następcą Piotra, a zatem skałą, na której Chrystus zbuduje swój Kościół. Wszyscy katolicy, zarówno świeccy jaki i duchowni, są względem Was zobowiązani do synowskiego posłuszeństwa opartego na prawdzie. Kościół zwraca się do Was w duchu wiary i nadziei, że poprowadzicie go z miłością.
Jednak pontyfikat Waszej Świątobliwości zdaje się upływać pod znakiem ciągłego zamętu. Światło wiary, nadziei i miłości nie zniknęło, lecz jest zbyt często przysłaniane dwuznacznością wypowiedzi i działań Waszej Świątobliwości, co prowadzi do narastającego niepokoju wśród wiernych. Naraża to szwank ich zdolność do miłowania, radości i pokoju. Pozwolę sobie na przedstawienie kilku przykładów.
Pierwszy dotyczy kontrowersyjnego 8 rozdziału Amoris Laetitia. Nie muszę zgłaszać moich własnych obaw na ten temat. Inni, nie tylko teolodzy, ale także kardynałowie i biskupi, zrobili to za mnie. Głównym powodem niepokoju jest sposób nauczania Waszej Świątobliwości. W Amoris Laetitia Wasze wskazówki czasami zdają się celowo dwuznaczne, pozwalając tym samym na tradycyjną interpretację katolickiej nauki o małżeństwie i rozwodach, a jednocześnie na taką, który dopuszczałaby zmiany w tej kwestii. Jak słusznie Wasza Świątobliwość zauważa, pasterze powinni towarzyszyć i dodawać odwagi osobom pozostających w nieregularnych związkach; jednak pozostaje niejasnym, co takie „towarzyszenie” w rzeczywistości oznacza. Nauczając z taką, na pierwszy rzut oka, celową niejasnością, narażamy się na grzech przeciw Duchowi Świętemu, który jest Duchem prawdy.
Został on dany Kościołowi, a przede wszystkim Waszej Świątobliwości, aby walczyć z błędem, a nie sprzyjać mu. Co więcej, tylko w prawdzie może zaistnieć autentyczna miłość, ponieważ prawda jest światłem, które uwalnia kobiety i mężczyzn od ślepoty grzechu, ciemności, która uśmierca duszę. Jednak Wasza Świątobliwość zdaje się cenzurować i narażać na kpinę tych, którzy interpretują 8 rozdział Amoris Laetitia zgodnie z Tradycją Kościoła, porównując ich do rzucających kamieniami faryzeuszy, będących uosobieniem bezdusznego rygoryzmu. Tego rodzaju kalumnie nie przystoją charakterowi Urzędu Piotrowego. Niektórzy z doradców Waszej Świątobliwości niestety podejmują się takich działań. Przez takie zachowanie można odnieść wrażenie, że Wasze stanowisko nie wytrzymuje teologicznej analizy i musi być podparte argumentami ad hominem.
Po drugie, zachowanie Waszej Świątobliwości zbyt często zdaje się godzić w wartość doktryny Kościoła. Niejednokrotnie przedstawiana jest przez Was jako coś suchego i książkowego, dalekiego od codziennych duszpasterskich trosk. Ale przecież to jest właśnie chrześcijańska doktryna – włączając w to subtelne rozróżnienia w sformułowaniach dotyczących głównych prawd wiary, takich jak dogmaty o Trójcy Świętej, naturze i celu Kościoła, Wcieleniu, Odkupieniu oraz o sakramentach – która uwalnia ludzi od światowych ideologii i daje pewność, że nauczają oni prawdziwej i życiodajnej Ewangelii. Ci, którzy dewaluują doktryny Kościoła, separują się od Jezusa, autora Prawdy. W tym wypadku mogą oni posiadać wyłącznie ideologię – taką, co dostosowuje się do grzesznego i śmiertelnego świata.
Po trzecie, wierni katolicy mogą być co najmniej zbici z tropu z powodu mianowania przez Waszą Świątobliwość pewnych osób na urzędy biskupie – osób, które zdają się być nie tylko otwarte na sprzeczne z wiarą poglądy, ale nawet je popierają lub też bronią. To, że Wasza Świątobliwość nie tylko mianował takich ludzi, ale zdawał się też milczeć na temat ich nauczania i duszpasterskiej posługi, jest powodem zgorszenia dla wiernych oraz niektórych biskupów. Osłabia to gorliwość wielu kobiet i mężczyzn, którzy przez długi czas byli orędownikami prawdziwej katolickiej nauki, często narażając własną reputację i dobro. W rezultacie wielu wiernych, którzy uosabiają sensus fidelium, traci zaufanie w ich najwyższego pasterza.
Po czwarte, Kościół jest jednym ciałem, Mistycznym Ciałem Chrystusa, i sam Pan polecił Waszej Świątobliwości, by krzewić i wzmacniać tę jedność. Jednak słowa i czyny Waszej Świątobliwości zdają się zbyt często świadczyć o czymś zupełnie przeciwnym. Wspieranie koncepcji ‘synodalności’, która pozwala i promuje wielość doktrynalnych i moralnych stanowisk wewnątrz Kościoła może prowadzić tylko do jeszcze większego teologicznego i duszpasterskiego zamieszania. Taka synodalność jest nieroztropna i w praktyce działa przeciwko kolegialnej jedności wśród biskupów.
Z powyższą myślą wiąże się moja ostatnia troska. Wasza Świątobliwość często mówił o potrzebie przejrzystości w Kościele. Podczas ostatnich dwóch synodów, często zachęcaliście wszystkich, szczególnie biskupów, aby śmiało wyrażali własnej opinie, bez obawy, co pomyśli papież. Jednak czy zauważył Wasza Świątobliwość, że większość biskupów na całym świecie dziwnie milczy? Dlaczego tak się dzieje? Biskupi szybko się uczą i wielu już się nauczyło w ciągu Waszego pontyfikatu, że Wasza Świątobliwość nie jest otwarty na krytykę i jej sobie nie życzy. Wielu biskupów milczy, chcąc zachować się względem Was lojalnie, i nie wyraża, przynajmniej publicznie (prywatnie to już inna kwestia) swoich obaw związanych z obecnym pontyfikatem. Wielu boi się marginalizacji lub czegoś gorszego, jeśli zabiorą głos.
Często pytałem siebie: „Dlaczego Jezus na to wszystko pozwala?” Jedyną odpowiedzią, jaka mi się nasuwa jest to, że Jezus chce pokazać, jak słaba jest wiara wielu w Kościele, także wśród biskupów. Jak na ironię, pontyfikat Waszej Świątobliwości dał osobom wyznającym szkodliwe z teologicznego i duszpasterskiego punktu widzenia poglądy przyzwolenie i pewność siebie – wystarczającą, by wyjść z na światło dzienne i ujawnić skrywaną do tej pory ciemność. Rozpoznawszy tę ciemność, Kościół będzie potrzebował pokornej odnowy, aby móc wzrastać w świętości.
Ojcze Święty, nieustannie się modlę w Waszej intencji i będę nadal. Niech Duch Święty prowadzi Was do światła prawdy i żywej miłości, aby Wasza Świątobliwość mógł rozproszyć ciemność, która przesłania teraz piękno Chrystusowego Kościoła.
Oddany w Jezusie Chrystusie
Thomas G. Weinandy, O.F.M., Cap.