Iakob
63,6 tys.

List katolika do biskupa - po doświadczeniu "przemocy duchowej i wymuszeń" w tzw. "misjach drogi neokatechumenatu"

Tłumacznie z : thoughtfulcatholic.com

Niedawno otrzymałem kopię listu od pewnego katolika z innego kraju do jego biskupa, w odniesieniu do "przemocy duchowej i wymuszeń", której doświadczył w na neokatechumenalnych konwencjach. Na jego prośbę, nie podaję pewnych szczegóły, które mogłyby zidentyfikować jego osobę. Osoba ta z którą mam kontakt podała swój list po wyjaśnieniu mi sytuacji w jego kraju.

Mieszkam w kraju, który jest dość słabo zaludniony, z bardzo nielicznym Kościołem Katolickim, a jeszcze mniejszą liczba to rodzimi katolicy. Katolicy mojego rodzinnego miasta mieszkają w diasporze, prawie wszyscy są imigrantami, więc w moim rodzinnym mieście nie ma żadnego rodzimego wyznawcy katolicyzmu. Obecnie wyznawcy „Drogi Neokatechumenatu” stali się większością w moim rodzinnym mieście.

To jest list do biskupa o moim doświadczeniu:


---------------------------------------

„Jestem byłym luteraninem, bierzmowanym w XXXXXXX. W moim rodzinnym mieście znajduje się w diaspora, ale Msza była dla mnie pocieszeniem zarówno przed, jak i po moim bierzmowaniu. Kiedy Ojciec ----------- przybył do mojego rodzinnego miasta, ucieszyłem się, że na pewno będzie Msza Św. raz w tygodniu, a także częstsza możliwość spowiedzi św. Myślałem też, że to wpłynie pozytywnie, że rodziny misyjne „drogi neokatechumenatu” przybyły do mojego rodzinnego miasta.

Jednak po ich przybyciu zaczęły się problemy, które osiągnęły punkt kulminacyjny w ostatnim tygodniu. Rodziny misyjne kilkakrotnie zapraszały mnie na ich katechezy i wydarzenia. Nie odwiedziłem ich, odmówiłem grzecznie, być może zbyt dwuznacznie. Nie jestem pewna, czy chodzi o różnicę kulturową, ale myślę, że powinni zrozumieć, że nie jestem zainteresowany.

Kilka tygodni temu niektórzy członkowie „drogi” i nowo przybyły Ojciec ---- zaprosili mnie na rekolekcje, które rozpoczynały się w piątek i miały zakończyć w niedzielę. Nie powiedziano mi, że jest to wydarzenie tzw. „drogi neokatechumenatu”. Przypuszczałem, że być może pojawią się podczas rekolekcji, być może w pieśniach i modlitwach itp., ale dopiero po przybyciu na miejsce docelowe dowiedziałem się, że to był wyłącznie neokatechumenat i że od początku do końca to była akcja neokatechumenatu. Nie byłem o tym poinformowany i nie wyraziłam na to zgody.

"Rekolekcje" odbył się w odległym miejscu, w letnim obozie, który został wynajęty i do którego było około dwie godziny jazdy od mojego rodzinnego miasta. Nie miałem samochodu, przybyłem tam z rodziną z ruchu neokatechumenalnego. Były obecne tam trzy rodziny zaangażowane w ruch „droga neokatechumenatu” oraz Ojciec -------, a także słowacka rodzina katolicka, która nie była częścią „drogi neokatechumenatu”. Prawdę mówiąc, te "rekolekcje" były godzina za godziną, każdego dnia ciągiem indoktrynacji w nauczanie „drogi neokatechumenatu”.

Wszystkie śpiewy były piosenkami „drogi” i uważam je za manipulacyjne. W tekstach w sposób monotonny powtórzono ten sam temat,
„Jak Pan opuścił część Izraela na pustyni, ponieważ nie znali Jego DROGI".
Również "Pieśń Abrahama", w której Abraham spotyka Pana w Mamre, a Abraham prosi, aby Pan "nie przeszedł".

Czy to może być zrozumiane w jakikolwiek inny sposób, z wyjątkiem tego, że "rekolekcje" były szczególną okazją, której nie można zlekceważyć bo istnieje niebezpieczeństwo, że Pan nas opuści na pustyni (a więc nigdy nie dotrzemy do Ziemi Obiecanej) jeśli nie poznamy "Drogi" to Pan może "odejść".

Po zakończeniu „rekolekcji” w niedzielę pytano mnie oraz tą słowacką rodzinę i dwojga dzieci z rodzin członków „drogi neokatechumenatu”, czy chcemy kontynuować "Drogę". Najpierw zadano to pytanie dwójce dzieci z neokatechumenatu, a następnie dzieciom słowackiej rodziny, a później ich rodzicom i na końcu mnie. Myślę, że zdawali sobie sprawę z mojego krytycznego nastawienia i dlatego zapytali mnie na końcu, żebym nie złamał łańcucha odpowiedzi "tak" i że możliwe, że gdy usłyszę tak wiele odpowiedzi "tak" z rzędu zmusi mnie to do odpowiedzi "tak".

Było kilka dobrych rzeczy w tych "rekolekcjach", ale w całości było to bardzo przygnębiające i opresyjne. "Lider/prezydent/" sytuacji (nie był kapłanem) zapytał, czy pomyślałem, że wspólnota („droga neokatechumenatu”) pomoże mi w życiu chrześcijańskim. Czułem, że zostało mi zaprezentowane chore i wypaczone myślenie, dylemat (ang. sick and distorted dichotomy): gdybym odpowiedział „tak”, musiałbym być członkiem "Drogi", jeśli odpowiedziałbym „nie”, to miało zostać zrozumiane jakbym chciał powiedzieć, że nie potrzebuję ich jako braci i sióstr w Chrystusie. Być może powinienem był wyraźnie odpowiedzieć "NIE", ale cała sytuacja była tak opresyjna, że odpowiedziałem: "potrzebuję więcej czasu, aby myśleć".

W odpowiedzi na to "lider" (członek rodziny neońskiej) powiedział mi: "Kiedy Gabriel przybył do Maryi z dobrą nowiną, czy Maryja powiedziała, że potrzebuje więcej czasu, aby pomyśleć?". Myślę, że to jest duchowe wymuszenie i duchowa przemoc.

Wcześniej w czasie tych "rekolekcji" pewien członek rodziny neokatechumenalnej powiedział nam w ten sposób, że cel "rekolekcji" i tej "drogi" jest taki: "Droga, którą pójdziemy, będzie długa, ale w końcu to oczekuje na nas (wskazując na symbol krzyża ruchu neokatechumenalnego).

W kierunku tej miłości dążymy z pomocą Boga. Jeśli nie chcesz zostać członkiem tzw. "Drogi", to w porządku. Nie jesteśmy tutaj, żeby nikogo zmusić, jesteś wolny. Ale jeśli nie chcesz należeć do "Drogi", oznacza to, że jesteś już doskonały, że jesteś podobny do Chrystusa i że go nie potrzebujesz.

Uważam to za duchową przemoc i wymuszenie. Było jasne, że "Droga naokatechumenatu" to jedyna "droga", droga do osiągnięcia celu chrześcijańskiego życia i zwykły katolicyzm już nie wystarczy. Jeśli ktoś nie przystąpi do tej neokatechuemenalnej drogi, wówczas musi uznać, że jest już doskonały.

Oto lista dziwnych nauk, jakie usłyszałem (tematem "rekolekcji" miała być Eucharystia):

1. "Pierwotny kościół" gromadził się tylko w katakumbach i domach i był naprawdę mały, aż Konstantyn obrócił chrześcijaństwo w religię państwową w 314 r. Również "pierwotny kościół" był moralnie lepszy niż późniejszy.
2. po tym „pierwszym kościele” liturgię Kościoła objęto "nadmiarem" rytuałów, a "sedno i znaczenie" eucharystii, chrztu itd. zostały utracone i ukryte przed ludem

3. Sobór Trydencki wstrzymał całkowicie rozwój Kościoła aż do Soboru Watykańskiego II
4. Dopiero po Soborze Watykańskim II i nowemu ruchowi neońskiemu utworzonemu przez Kiko Arguello rdzeń i serce „wczesnego kościoła” zostało ponownie objawione, „droga neońska” jest praktycznie tym, co Sobór Watykański II ogłosił, a przynajmniej jego najbardziej autentycznym wyrazem
5. Ezdrasz i Nehemiasz zostali wspomnieni, bo tak, jak odbudowano Jerozolimę i świątynię, tak ruch Kiko odbudowuje Kościół, który został utracony i zniszczony przez ponad 1500 lat (a dokładniej od 314 do 1962 r. czyli na 1648 lat)

6. Gospodarz eucharystii (przyp. tłum. członek wspólnoty odpowiedzialny za pieczenie neokatechumenalnych ciast eucharystycznych) był przedmiotem pogardy i użyto względem niego poniżającego słownictwa (nie mogę sobie przypomnieć dokładnie, co to było), ponieważ nie dostarczył "właściwego chleba".
7. Twierdzono, że pierwszy kościół nie miał chrztu niemowląt (był to najdziwniejszy i nie jestem pewien, czy rzeczywiście chcieli to znaczyć ... ale tak było powiedziane)
8. Nowoczesny judaizm był wykorzystywany jako źródło w arbitralnej rekonstrukcji "wczesnego kościoła" z wizji „drogi neokatechumenalnej”

9. Nauczanie o "soli”, „o soleniu, oświecaniu i o Judaszu" ... Członkowie ruchu neońskiego to sól, ci pod ich wpływem to posoleni/oświeceni a ludzie spoza tego wpływu to "Judasze". Ci "Judasze" są to ludzie, którzy są przeciwko nim, z którzy "trudno żyć " (to przypomniało mi rzeczywistą katechezę, którą otrzymałem w trakcie moich przygotowań do Rzymsko-katolickiego chrztu, gdzie Ojciec - twierdził, że chociaż wielu katolików przychodzi na Mszę Św., może tylko 1% z nich jest solą, a 99% to"niemowlęta","dzieci", tzn. że nie są to jeszcze "dojrzałymi katolikami" to te 99% katolików, którzy przychodzą na Mszę. Myślę, że to stoi w sprzeczności z Ewangelią, gdzie Chrystus mówi: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" oraz "Jeśli się nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do królestwa bożego")

10. Modlących się wiernych, którzy pobożnie składają dłonie, uważano za gorszych. Według ich nauczania "lepiej" modlić się tak, że ręce są po bokach lub przed tobą, ale zawsze z otwartymi dłońmi.
11. Podczas neokatechumenalnej "liturgii" powiedziano mi, że Ciało Chrystusa nie może być spożywane natychmiast i że dlatego nie zostanie ono bezpośrednio podane do ust. Zawsze uważałem, że wierni zawsze mają wolność przyjmowania Eucharystii bezpośrednio do ust.
12. Podczas modlitw eucharystycznych w ogóle nie było klęczenia


13. Na wzór protestanckiej ewangelii sukcesu (ang. prosperity gospel) , według nich "ewangelia" zaleca się modlić się za "konkretnymi rzeczami" (sukces w szkole, pracy, życiu rodzinnym), nie wspomniano o sprawach duchowych, takich jak nawrócenie serca.
14. Członkowie ruch neońskiego twierdzili, że otrzymali "specjalne pozwolenie", aby śpiewać Alleluja w okresie Wielkiego Postu. Nie wiem, czy jest to dozwolone, ale biorąc pod uwagę wszystko inne co zostało powiedziane, jestem dość sceptyczny.
Oto lista niektórych spraw, które pamiętam z "rekolekcji", lista byłaby znacznie dłuższa, ale teraz nie pamiętam wszystkich szczegółów. Muszę zauważyć, że ojciec ---------- nie potwierdził, większości z tych rzeczy, ani nie powiedział rzeczy wymienionych powyżej, które były przemocą duchową. Był jednak tym, który przetłumaczył wszystko słowackiej rodzinie, więc powinien był poprawić to co było powiedziane.

O "rekolekcjach" i słowackiej rodzinie, którzy przybyli tutaj, do obcego kraju, mając niewielu znajjomych, znają XXXXXXXX tylko kilka słów, a ich angielski był słaby. Są tu, oddzieleni od rodziny, od swoich przyjaciół i katolików z ich kraju. W okolicy jest niewiele katolików, a jedynie większość "aktywnych" członków ruchu Neońskiego. Nie mogę wytłumaczyć tego w inny sposób jak tylko, że są to to drapieżne zachowania i żerowanie na tym, że mają oni w niestabilną sytuację życiową i sytuacja ta została wykorzystana. Rozumiem, że "rekolekcje" mogą być organizowane w spokojnym miejscu. Myślę jednak, że to jest chore, że tego typu wydarzenia lokalizowane tak daleko. Moim zdaniem to była próba konwersji i prania mózgu katolikom.

Neokatechumenat wywiera również wpływ na celebrację zwyczajnej Mszy św. Podczas Mszy członkowie neokatechumenatu nie klęczą nawet podczas modlitwy eucharystycznej. To powoduje tarcia i podziały na Mszy Św., ponieważ gdy klękam, zaczynam się winić i oskarżać, "mam nadzieję, że nie spróbuję myśleć że jestem lepszy od nich". Kolejna zmiana to to, że brakuje teraz koncentracji na Mszy Św. Czuję, że nie mam "duchowej przestrzeni" na Mszy Św. Były przypadki, w których ludzie, którzy przyjeżdżają rzadko na Mszę, są zdezorientowani, ponieważ większość ludzi na Mszy Św. systematycznie zaczyna inaczej się zachowywać.

Czuje się z tym strasznie kiedy muszę to powiedzieć, ale ponieważ ojciec ---------- jest również moim spowiednikiem, a nie tylko uczestnikiem "rekolekcji", wątpię żebym mógł mu ufać w 100%, oraz w to, że tajemnica spowiedzi nie zostanie złamana. Ufam, że nic co powiedziałem podczas sakramentu spowiedzi nie zostało zdradzone, ale nadal myślę, czy niektóre rzeczy zawarte w "rekolekcjach" nie zostały skierowane do mnie, ze względu na to co powiedziałem podczas spowiedzi... To jest tylko założenie i nie mogę tego z pewnością stwierdzić, że tak się stało.

Nie sądzę, że jest to zdrowa i etyczna praktyka wiary chrześcijańskiej. Nie rozmawiałem o tym z członkami „drogi neokatechumenatu”, ponieważ czuję się bardzo zmęczony psychicznie po tych "rekolekcjach" i jestem duchowo załamany.

Ojcze, nie wiem co robić.

Z poważaniem,

??????????????

-------------------------------------

Więc to było moje świadectwo o ruchu „droga neokatechumenatu” i taki wysłałem list do biskupa. Mam nadzieję, że coś robi.

Źródło: thoughtfulcatholic.com
Iakob
+KoraliKa +Agnieszka -C To co piszecie to niestety smutna prawda.
Ale jest wielu takich, którym nawet przez myśl nie przyjdzie, że w kościele może czaić się niebezpieczeństwo a co dopiero sekta i to jeszcze taka podstępna.
Katechiści często na "zaproszeniach" nawet nie napiszą, że chodzi o katechezy neokatechumenatu.
Ich świadectwa są tak naiwne, szablonowe i puste, wątpię żeby było w nich coś z …Więcej
+KoraliKa +Agnieszka -C To co piszecie to niestety smutna prawda.
Ale jest wielu takich, którym nawet przez myśl nie przyjdzie, że w kościele może czaić się niebezpieczeństwo a co dopiero sekta i to jeszcze taka podstępna.
Katechiści często na "zaproszeniach" nawet nie napiszą, że chodzi o katechezy neokatechumenatu.
Ich świadectwa są tak naiwne, szablonowe i puste, wątpię żeby było w nich coś z prawdy. Dalsze przechwalanie się jakie to katechiści piastuje poważane urzędy i który nich ma więcej dzieci, odrażające... Obłudne obietnice, że oni - katechiści otworzą nam ludziom małej wiary oczy, że nauczą odmawiać nas modlitwę pańską "Ojcze nasz..." itp. - sama pycha. Herezje od pierwszej katechezy - aż szkoda pisać bo dzieje się zwykle przy milczącej obecności osoby podającej się za katolickiego duchownego...

Mężczyzna który napisał ten list, nie załamał się całkowicie, ale bardzo zraził i rozważa czy nie lepiej przejść do Kościoła prawosławnego.
KoraliKa
Współczuje temu człowiekowi. Zostałam raz po Mszy świętej na której zaproszono chętnych na pierwszą naukę neokatechumenatu, to było straszne uczucie, pustka, nawet te świadectwa tych ludzi dawały świadectwo pobłądzenia w ciemność, w neokatechumenat, dlatego jestem pewna że ta nauka neokatechumenatu wkrada się do Kościoła rzymskokatolickiego bocznymi drzwiami jak złodziej aby niszczyć wiarę …Więcej
Współczuje temu człowiekowi. Zostałam raz po Mszy świętej na której zaproszono chętnych na pierwszą naukę neokatechumenatu, to było straszne uczucie, pustka, nawet te świadectwa tych ludzi dawały świadectwo pobłądzenia w ciemność, w neokatechumenat, dlatego jestem pewna że ta nauka neokatechumenatu wkrada się do Kościoła rzymskokatolickiego bocznymi drzwiami jak złodziej aby niszczyć wiarę prawdziwą, pomniejszać oddawanie czci i uwielbienia dla Boga, Matki Najświętszej. To tylko wykład ludzki, i nie ma w nim Boga. Ja nie czułam w tym wykładzie Boga, Jego miłości, ale do dziś czuje niesmak i dziwi mnie strasznie fakt głoszenia tak dziwnego ''prania mózgu'' w Kościele Jezusa Chrystusa. To jest okropne.
Agnieszka -C
To smutny list , obrazujący stan dzisiejszego Kościoła Katolickiego, dzięki Bogu są jeszcze kapłani, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji w Kościele i starają się tę prawdę przekazać innym
molot
O, dzięki! Skopiuję go sobie, chciałbym go komuś pokazać.
molot
Był taki list chyba anonimowy jakiegoś księdza, w którym żalił się, że był wysyłany z parafii do parafii, wysyłany na jakieś sesje psychologiczne (okultystyczne) itd. i że nie wytrzymał presji. Nie mogę tego artykułu znaleźć, a szkoda byłby pomocny. Ciekawe czy nie został on usunięty z glorii...