Źródła w sprawie o. Wenantego

23 II 1928 r. zeznał Wojciech Patynek, komendant posterunku Policji Państwowej w Kalwarii Pacławskiej, brat wujeczny o. Wenantego (ojciec o. Wenantego i matka Patynka – brat i siostra), lat 40. W latach 1914 i 1915 w Dalniczu powiat Żółkiew, trzecia wioska, kilometrów około 8-9 od Obydowa.

Józef Katarzyniec, urodzony w Obydowie powiat Kamionka Strumiłłowa, syn Jana i Katarzyny z Jackuła [1], w roku 7 X 1889. Ojciec był małorolnym, około 1-2 morgów, trudnił się krawiectwem. Domek własny. Ojciec „chodząca pobożność”. Twierdził, że przeszedł ogień piekielny w chorobie. Matka pobożna. Jaś uczciwy od maleńkości, choć lichszego zdrowia i bogobojny. Zwyczaj, chrzczą 1-3 tygodni po urodzeniu.

Józef – na wakacje do Dalnicza, jeździli, nakładali siano, zabawy, opowiadał żywoty świętych (św. Katarzyny, o pierwszych chrześcijanach, ich męczeństwach), uczył się łaciny, w Kamionce Strumiłłowej ubierał się na księdza, a my mu do Mszy służyli, około 12-13 lat.

4 klasy ludowe w Obydowie.

3 klasy wydziałowe w Kamionce Strumiłłowej. Następnie we Lwowie opowiadał, że chce zostać księdzem i rodzice do tego dążyli. „Zawsze unikał swawolnych, sprośnych; więcej myślący, skromny, zastanawiał się”. „W domu klękało się i modlili się”. Na Anioła Pański rano, południe, wieczór zdjął czapkę i mówił Anioł Pański; jest kapliczka. Odsuwał się, gdy było jakie wystąpienie sprośniejsze. Z Obydowa przyjeżdżali jego bracia cioteczni i wyrażali się o nim, że niewart, bo pobożny. Szturkania aż dobrze [2]. Najskromniejszemu, najwięcej się dostanie. Zawsze podał się dobrowolnie temu, co go spotkało, nie odcinał się. Jadł maleńko i nie przebierał. Był bieglejszy w rachunkach, w dwóch minutach obliczał, ile razy koło obróci się jadąc do Lwowa z Kamionki Strumiłłowej, albo ile najstarszy ma lat. – W tej wiosce po robotach wieczorem odprawiał się różaniec. Bywał i tam. Tenże zwyczaj w Obydowie, zwłaszcza w październiku i maju. Nie był zdolny do zrobienia komukolwiek przykrości. Na nic sprośnego lub swawolnego nie mógł się zdobyć. Nic świeckiego.

Był tam 2-3 razy jako chłopiec.

U pierwszej Komunii św. w 7. roku życia. Do Komunii świętej chodził bardzo często. Co dzień wstępował do kościoła, idąc do Kamionki.

W nowicjacie odwiedziłem go, w roku 1913, mało rozmawiał. Co się pytałem, odpowiadał: „Bogu dzięki, dobrze”. O sprawach politycznych mało mówił, jakby obojętny i w mowie o sprawach duchownych ożywiał się; w sprawach zwyczajnych to go nie zajmowało.

Byłem w Innsbrucku w wojsku, to on wyświęcając się w roku 1914 zwrócił się do mnie, czybym nie mógł wspomóc go datkiem na obrazki prymicyjne. Posłałem 15 koron. Przesłał mi za to podziękowanie.

Byłem u niego też w roku 1917 we Lwowie podczas wojny. Bardzo się ucieszył. Przyjął w klasztorze. Przyszedł o. gwardian [3], przyjmowali mnie. Byłem 2 lub 3 godziny. Wypytywał się, jak tam na wojnie. Cieszył się, że jeszcze żyje. Pytał się o każdego w szczególności, piszą czy nie piszą o mnie.

Ostatni raz byłem u niego na Kalwarii 2 razy, a trzeci raz już nie zastałem, w roku 1919.

Byłem przydzielony na Kalwarii i zostałem przeniesiony do Dobromila w marcu. Nie leżał w łóżku. Przyjął mnie w celi. O. gwardian [4] mnie zaprowadził i pozostawił i rozmawialiśmy. Przyjął prawie obojętnie, pytał, co ojciec robi, nie zajmowało go wiele życie poza klasztorne. Wypytywał się, cieszył się, że tutaj jestem, ale ożywiony nie był, tylko przyjmował do wiadomości. Zawsze uściskał, pocałowaliśmy się, rozeszliśmy się. Korespondował z matką, więc wiedział, jak się powodzi.

Drugie odwiedziny. Już leżał w łóżku, było to w roku 1920. Jak przyszedłem, mnie się łza zakręciła w oczach i jemu. Leżał wychudły, jednym słowem, jak chory człowiek. Zaraz mi zwrócił uwagę, gdym go chciał pocałować, bym był ostrożnym, bo on ma chorobę płucną, a ta jest przenośna. Usiadłem blisko łóżka. Mówiłem, że źle wygląda, że Pan Bóg da, to wyzdrowieje. Ale odrzekł, że nie, że „ja już wiem, nawet tego pragnę”.

Przyszedłem i pytałem się o zdrowie. Odrzekł:
- Dobrze, Bogu dzięki.
Mówię:
- Przecież chory jesteś, źle wyglądasz.
- To nic. Jestem przygotowany.
Pytałem się, czy rodzice piszą. Powiedział, że nie chciałby donosić, że on jest chory.
- Słuchaj, Józiu, ja napiszę do taty i mamy, że ty jesteś chory.
- Ja ciebie bardzo proszę, nie rób tego, ja nie chcę, bo się bardzo zmartwią, co Pan Bóg chce dać, to i tak da.
Rano. Pytał się uśmiechając się:
- Jakżeż tobie się teraz powodzi, czy ciężka służba, czy dużo masz się uczyć?
W ten sam dzień będąc chory, miał przyjąć Pana Jezusa.
- Teraz może będziesz tutaj, będę Pana Jezusa przyjmował.
- Może to nie można?
- Bądź, to nie szkodzi.

Z namaszczeniem i pobożnością przyjmował. Można był zauważyć mimo boleści błogie usposobienie na twarzy, takie wzięcie. Wyszedłem w czasie spowiedzi. Ksiądz gwardian ukończył Mszę św. i miał przynieść Pana Jezusa i Oleje święte. – Dwa czy trzy dni potem zmarł.

Był bardzo osłabiony, nie chciałem więc go zbytnio przemęczać mową.

Prefektem był obecny proboszcz, wówczas jako wikary.

Franciszek Katarzyniec, brat stryjeczny z Obydowa, powiat Kamionka Strumiłłowa.

Przypisy:

[1] Rodzice Józefa: Jan i Katarzyna z domu Kozdrowicka.
[2] Zadnie niejasne.
[3] O. Paweł Pelczar.
[4] O. Kazimierz Siemaszkiewicz.
olek19801
Piękne życiorysy, waleczne i pobożne dusze wielbiące Jezusa Chrystusa. A wiecie, że w "katolickiej" Polsce pogaństwo nabiera konkretnych działań?
chwiladlapupila.pl/…/okno-zycia-juz-…
I tak rodzaj ludzki został zrównany ze zwierzętami, niebawem będziemy prawnie usankcjonowani niżej od zwierząt.Więcej
Piękne życiorysy, waleczne i pobożne dusze wielbiące Jezusa Chrystusa. A wiecie, że w "katolickiej" Polsce pogaństwo nabiera konkretnych działań?
chwiladlapupila.pl/…/okno-zycia-juz-…

I tak rodzaj ludzki został zrównany ze zwierzętami, niebawem będziemy prawnie usankcjonowani niżej od zwierząt.
Anieobecny
Współbrat św. Maksymiliana Marii Kolbego...?
Chyba się nie doczekał pierwszego wydania Rycerza Niepokalanej
Nie pamiętam...
Ale o. Wenanty wielkim wojownikiem był...
i jest do tej pory...