22Cecylia
3207K

Ściek w pigułce, czyli coś o „tranie”

Brudna prawda o „czystym norweskim tranie” i jego genialnym polskim zamienniku niszczonym przez zachodnie koncerny i polską biurokrację. Łykałem kapsułki z „tranem” jak cała masa ludzi. Jak się …More
Brudna prawda o „czystym norweskim tranie” i jego genialnym polskim zamienniku niszczonym przez zachodnie koncerny i polską biurokrację.
Łykałem kapsułki z „tranem” jak cała masa ludzi. Jak się okazuje, łykałem przy okazji jedną wielką ściemę z domieszką najprawdziwszego złocistego syfu… Nie wiedziałbym o „tranie” pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie przypadek.
A zaczęło się to tak…
Pewnego dnia mój wieloletni kolega zaprosił mnie na spotkanie, by poprosić mnie o pomoc w ponownym wprowadzeniu na rynek polskiego przełomowego preparatu – opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano najlepszą na świecie, najczystszą esencję kwasów Omega-3 z oleju lnianego. I choć deklasuje wszystko, co istnieje w sprzedaży, za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby tranowego oraz ludzkiej niewiedzy i naiwności.
– Jakiej niewiedzy?! Jakiej naiwności?! Tran, to tran! Ryby są zdrowe! Sam jem i biorę! Ludzie piją go od zawsze i działa. O co Ci chodzi? – zapytałem.
Popatrzył na mnie …More
Adrianna7 shares this
1
Sprawy Kościoła.
Sprawy KościołaMore
Sprawy Kościoła.

Sprawy Kościoła
22Cecylia
Na dnie morza pod hodowlami znajdują się warstwy szlamu złożone z karmy, odchodów i środków chemicznych grube na 15 metrów. To istna bomba chemiczna o ogromnej toksyczności.
Najwięcej toksyn zawierają jednak nie same pestycydy podawane łososiom bezpośrednio do wody, ale pasza, którą są tuczone.
Jérôme Ruzzin z uniwersytetu w Bergen zbadał te pasze i wnioski płynące z jego analiz są zatrważające …More
Na dnie morza pod hodowlami znajdują się warstwy szlamu złożone z karmy, odchodów i środków chemicznych grube na 15 metrów. To istna bomba chemiczna o ogromnej toksyczności.
Najwięcej toksyn zawierają jednak nie same pestycydy podawane łososiom bezpośrednio do wody, ale pasza, którą są tuczone.
Jérôme Ruzzin z uniwersytetu w Bergen zbadał te pasze i wnioski płynące z jego analiz są zatrważające – granulaty będące pokarmem łososi hodowlanych zawierają dioksyny, dieldrynę, PCB, aldrynę i toksafen. Niektóre wspomniane pestycydy, czy PCB nie rozkładają się, dlatego nazywane są Trwałymi Zanieczyszczeniami Organicznymi.
Do paszy dodaje się również etoksykinę, jako przeciwutleniacz – to pestycyd wyprodukowany przez Monsanto pierwotnie do ochrony drzew kauczukowych. Norma w żywności dla człowieka to 50 mikrogramów na kilogram – w łososiach hodowlanych jej stężenie sięgnęło już nawet 1000 mikrogramów!
Według badań innej uczonej z Bergen – Victorii Bohne etoksykina może przekraczać barierę krew-mózg, co samo w sobie jest już bardzo niebezpieczne. Etoksykina po dotarciu do mózgu podejrzewana jest bowiem o działanie silnie rakotwórcze. Po ogłoszeniu tego odkrycia pani Bohne nagle straciła pracę na uczelni i status uczonego, co zaskutkowało zakazem publikowania przez nią badań naukowych.
Na skrajną toksyczność paszy wpływa również jej częściowe pochodzenie. Pasza dla łososi w 20% składa się z ryb wyłowionych z Bałtyku, które jest jednym z najbardziej toksycznych mórz świata. W Szwecji ostrzega się klientów w sklepach przed spożywaniem ryb z Bałtyku częściej niż raz w tygodniu, a kobietom w ciąży i dzieciom całkowicie odradza się ich spożywania. Już mała ilość toksyn znajdujących się w bałtyckich rybach może zachwiać pracą układu hormonalnego i powodować raka. Kobiety planujące zajść w ciążę powinny ograniczyć spożywanie śledzia i łososia z Morza Bałtyckiego. Wskazane roczne spożycie to dwie, trzy ryby w roku (!!!) – ogłosiła w komunikacie szwedzka Agencja ds. Żywności, o czym polski konsument naturalnie nie jest informowany.
W efekcie takiego karmienia i takiego sposobu hodowli połowa dorszy ma widoczne mutacje genetyczne – zniekształcone szczęki, które nie dają się zamknąć. Poza tym cierpią one na krwawe wybroczyny skórne i zniekształcenia szkieletu. Również ich mięso ma inną, łamliwą strukturę w porównaniu z rybami dziko żyjącymi. Nie widać tego rzecz jasna kupując filet z dorsza norweskiego. Podobnych mutacji u łososia również nie widać, gdy kupujemy jego cienkie wędzone plastry. Osobniki niezmutowane trafiają do sklepów w całości na otwarte lady z lodem, jako dowód jakości ryby.
Dziki łosoś ma 5-7% tłuszczu, a hodowlany od 15 do 34% – toksyny natomiast gromadzą się właśnie w tłuszczu. Badania na myszach wykazały, że te którym dodawano do karmy łososia hodowlanego cierpiały na znaczną otyłość i cukrzyce. Toksyny zawarte w tłuszczu tych ryb powodują odkładanie się tłuszczu i zaburzenia hormonalne u organizmów, które je spożywają.
22Cecylia
Może warto zacząć od ryb, jako takich. I to najlepiej właśnie tych norweskich. Bo przecież zdrowych i w ogóle…
Kiedyś, gdy morza i oceany były czyste, a ryby poławiano – nie hodowano, stanowiły one nieocenione źródło pożywienia, ale również niezbędnych kwasów Omega-3 i witamin rozpuszczanych w tłuszczach.
To jednak już przeszłość. Historia, którą możemy wspominać jedynie z sentymentem. Dziś …More
Może warto zacząć od ryb, jako takich. I to najlepiej właśnie tych norweskich. Bo przecież zdrowych i w ogóle…
Kiedyś, gdy morza i oceany były czyste, a ryby poławiano – nie hodowano, stanowiły one nieocenione źródło pożywienia, ale również niezbędnych kwasów Omega-3 i witamin rozpuszczanych w tłuszczach.
To jednak już przeszłość. Historia, którą możemy wspominać jedynie z sentymentem. Dziś 60-70% ryb (dorsze, łososie) sprzedawanych w sklepach pochodzi z hodowli. Reszta to odłowione przetrzebione resztki z często skrajnie zanieczyszczonych wód przybrzeżnych.
Norweskie wody wciąż należą do jednych z najczystszych, jednak to właśnie norweskie hodowle zaopatrują europejski rynek w ryby tak złej jakości, że przez niektórych naukowców nazywane są najbardziej toksycznym pokarmem na Ziemi!

Hodowle
To ogrodzone baseny z siatki zanurzone w morzach norweskich fiordów. Hodowane tam ryby żyją w wielkim zagęszczeniu, przez co łatwo chorują i wzajemnie zarażają się bakteriami i pasożytami.
By temu zapobiec, na przemysłową skalę „zasila” się te otwarte baseny w płynne pestycydy (difluorobenzuron) przeciwko pasożytom, takim jak wesz łososiowa.
Rzecz w tym, że poza ich zdolnością do eliminowania pasożytów charakteryzują się one niezwykle silnym działaniem neurotoksycznym. Nie wypłukują się z organizmów ryb, więc zjadając je przyjmujemy wraz z mięsem czy tłuszczem również pestycydy oddziałujące bezpośrednio na nasz układ nerwowy.
One more comment from 22Cecylia
22Cecylia
Pewnego dnia mój wieloletni kolega zaprosił mnie na spotkanie, by poprosić mnie o pomoc w ponownym wprowadzeniu na rynek polskiego przełomowego preparatu – opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano najlepszą na świecie, najczystszą esencję kwasów Omega-3 z oleju lnianego. I choć deklasuje wszystko, co istnieje w sprzedaży, za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby …More
Pewnego dnia mój wieloletni kolega zaprosił mnie na spotkanie, by poprosić mnie o pomoc w ponownym wprowadzeniu na rynek polskiego przełomowego preparatu – opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano najlepszą na świecie, najczystszą esencję kwasów Omega-3 z oleju lnianego. I choć deklasuje wszystko, co istnieje w sprzedaży, za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby tranowego oraz ludzkiej niewiedzy i naiwności.
– Jakiej niewiedzy?! Jakiej naiwności?! Tran, to tran! Ryby są zdrowe! Sam jem i biorę! Ludzie piją go od zawsze i działa. O co Ci chodzi? – zapytałem.
Popatrzył na mnie, jak na idiotę. A później zaczął mówić…
…a im więcej mówił, tym szerzej otwierały mi się oczy. Później zacząłem czytać. I jeszcze więcej czytać. Dotarłem też do filmów dokumentalnych obnażających ten temat.
Z zebranych informacji wyłonił się obraz światowego gigabiznesu wartego ponad dwadzieścia miliardów dolarów rocznie (sama Omega z oleju rybiego), który ma tyle wspólnego ze zdrowiem, co z ekologią.
To, co kiedyś nazywane było tranem (zgodnie z definicją – olej z wątroby dorsza i ryb dorszowatych), dziś w 79% jest substancją będącą efektem zmielenia i chemicznego oczyszczenia sardeli poławianych w Peru i Chile, z wód bardziej przypominających kanały ściekowe, niż czyste wody Norwegii.
– No, ale przecież tran jest z Norwegii?!!
Też tak sądziłem… W nazwie „Tran Norweski” nie ma nawet połowy prawdy, a i ta mała część budzi wielkie wątpliwości. Największe fabryki przetwarzające sardele właśnie w Peru, takie jak Copeinca czy Austral, to własność Norwegów. Jest to więc produkt „norweski”, co nie znaczy, że pochodzi z Norwegii. I na pewno nie jest to tran, który znamy z dzieciństwa!