Arsenał rosyjskiego imperializmu


Prof. Andrzej NOWAK

Historyk, sowietolog, członek Narodowej Rady Rozwoju. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN. Laureat Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego, Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Rosja argumentuje, że zabezpiecza swoim wyzwoleniem, w imię ideologii postępu, kolejne kraje przed nazizmem. Towarzyszy temu propaganda wykorzystująca postkolonialną mentalność części elit w Brukseli, Paryżu i Berlinie – pisze prof. Andrzej NOWAK

Angielski historyk Geoffrey Hosking trafnie porównał niegdyś Niemcy i Rosję. Jeśli posiada się imperium, to można ewentualnie z niego zrezygnować, rozstać się z nim. Natomiast jeżeli jest się imperium, to rozstanie z imperium jest zniszczeniem tożsamości, zagładą własnego „ciała”, a być może nawet wspólnoty narodowej, opartej przede wszystkim na imperialnej władzy i kontroli nad innymi.

Od tej uwagi warto zacząć próbę refleksji nad stosunkiem Rosji do państw sąsiednich. Moskwa traktuje je bowiem jako obszary, które powinny być jej zwyczajnie podporządkowane. Na ogół jest to ujmowane w formie „wyzwolenia spod opresji innych”, którzy następnie stają się takimi samymi sąsiadami, których dalej trzeba „wyzwalać”. I tak w kółko.

Kiedy powstało to zjawisko i jaki ma ono związek z Ukrainą? Na początku tej historii nie ma oczywiście ani Ukrainy, ani Rosji – jest Ruś. Tą nazwą obejmowana jest pierwsza wspólnota polityczna Słowian wschodnich, która powstała w IX w. i miała jako jedno z dwóch swoich centrów Kijów. Drugim był Nowogród Wielki na północy, Moskwy przez następne 300 lat jeszcze nie było.

Kijów, centralna osada handlowa, zostawia swój symboliczny ślad w pamięci następnych pokoleń Słowian. Miasto staje się szybko nie tylko głównym ośrodkiem politycznym Rusi, ale także jednym z największych miast europejskich. Około roku 1000 Kijów jest miastem większym od Paryża czy Londynu, rosnąc na niezwykle efektywnym handlu między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym w kierunku Bizancjum, ówczesnego centrum cywilizacji.

Stąd bierze się niezwykle ważne, symboliczne znaczenie Kijowa, ujęte w haśle „Kijów, matka grodów ruskich”. Jest bowiem Kijów najstarszym z wielkich ośrodków kulturowych, gospodarczych i politycznych symboli Rusi. I choć dla Polaków jasne jest rozróżnienie między Rusią i Rosją, należy stale się pilnować, by nie pomylić tych dwóch pojęć. To trudne zwłaszcza dla Niemców czy Anglików, gdzie pojęcia „Rus” i „Russia” czy „Rus” i „Russland”, mające ten sam rdzeń, stają się przyczyną przekonania, że Ruś to po prostu Rosja. A tak nie jest.

Ruś jest kolebką trzech różnych współcześnie istniejących wspólnot politycznych: Ukrainy, Białorusi i Rosji. Rosja powstaje dopiero wtedy, kiedy Ruś najeżdżają Mongołowie na początku XIII w., zadając jej śmiertelny cios i okupując jej tereny przez dwa i pół stulecia. Wtedy właśnie centrum życia politycznego i w jakiejś mierze ekonomicznego owej pierwotnej Rusi przenosi się daleko na północ, ponieważ Ruś została zniszczona przez najeźdźców. W tym czasie wyrasta niejako pod skrzydłami Mongołów, którzy okupują większość ziem ruskich, Moskwa, nowe wielkie księstwo, zasilane setkami tysięcy ludzi, którzy uciekają z pustoszonych przez Mongołów ziem Rusi.

Około 1330 r. Moskwa po raz pierwszy wysuwa aspiracje podporządkowania sobie wszystkich ziem dawnej Rusi i ogłasza program owego „wyzwalania”. Paradoks polega na tym, że to księstewko mogło wyzwalać tylko inne księstwa ruskie, bo Ruś rozpadła się na bardzo wiele księstewek pod dominacją mongolską. Moskwa mogła wyzwalać te księstwa, jedynie niszcząc ich dynastie, niszcząc tożsamości rozwijające się wówczas równolegle w tych księstwach.

W XIV w. obszar dzisiejszej Ukrainy znalazł się już pod wpływem Litwy. To Litwa stworzyła pierwsze imperium na obszarze Europy Wschodniej, kiedy osłabła władza Złotej Hordy. Księstwo Litewskie opanowało bez militarnych zwycięstw, na zasadzie dobrowolnego podporządkowania, księstwa ruskie od terenów Rusi Białej do wybrzeży Morza Czarnego. A ponieważ później Litwa połączy się unią z Polską, moment ten otworzy niejako ziemie ruskie dzisiejszej Ukrainy i Białorusi w końcu XIV w. na stale płynące wpływy Europy Zachodniej. Symbolem tego były pomniki: w 1818 r. w Kijowie zbudowano pomnik Praw Magdeburskich. To pomnik związku Kijowa i ziem ukraińskich z cywilizacją zachodnią, z wpływami, które przez Polskę szły na Ukrainę. Podobny pomnik zbudowano na Białorusi, już u progu wieku XXI. To właśnie sprawia, że różnice między tym, co wytwarza się na miejscu Rusi Kijowskiej po upadku wpływów mongolskich, a Moskwą, która podbija ziemie na północy Rusi, szybko narastają.

Moment wewnętrznego kryzysu, do którego dochodzi w państwie polsko-litewskim, prowadzi do buntu ludności ukraińskiej. Powstanie Chmielnickiego wywołuje przejściowe sprzymierzenie się liderów kozackich z Moskwą. Rok 1654, nazywany w Rosji ponownym zjednoczeniem, jest traktowany w niej jako moment symboliczny, który daje jej niejako prawo do panowania nad Ukrainą. Bohdan Chmielnicki, lider tego wielkiego powstania kozaków w połowie XVII w., zdecydował się na taktyczny sojusz z Moskwą, jednak błyskawicznie się z niego wycofał.

Rosja nie chce tego przyznać, by udowodnić swoje prawo do Ukrainy. Dla Chmielnickiego szokiem był sposób traktowania go w relacji z władzą moskiewską, sposób niezwykle charakterystyczny dla państwowości moskiewskiej, autokracji, która rozwijała się w Moskwie. Chmielnicki przyzwyczajony był do stosunków, jakie panowały w państwie polsko-litewskim, gdzie zamiast poddanych byli obywatele, szlachta, z której sam się wywodził. W Rzeczypospolitej to obywatele zawierali umowę z władcą. W państwie moskiewskim nie było obywateli, w państwie cara byli tylko niewolnicy. I ten sposób traktowania Ukrainy przez Moskwę już wówczas wywołał sprzeciw Kozaków.

Korzenie rosyjskiego imperializmu

Rosja od początków wieku XVIII dokonuje zwrotu ku Zachodowi. Do tej pory opierała swoją tożsamość na fundamentalnie ważnej dla niej nienawiści do Zachodu i wszystkiego, co z Zachodu przychodzi. Owa nienawiść opierała się na różnicy wyznania. Ruś przyjęła obrządek z Bizancjum, sąsiednia Polska – z Rzymu. Konflikt dwóch wyznań, prawosławnego i katolickiego, świata greckiego i łacińskiego, był niewątpliwie bardzo ważnym zjawiskiem kulturowo-politycznym od XI wieku. Moskwa występuje w nim jako obrońca prawosławia przeciwko cywilizacji łacińskiej. Na Zachodzie bardzo często przyjmuje się ten punkt widzenia. Wyraża się to stwierdzeniem, że „może rzeczywiście nasz świat zachodni za daleko się zapuszcza swoimi wpływami na wschód Europy. Może Rosja ma rzeczywiście prawo do wyzwalania owych ziem, na które zaczęły wpływać łacińskie tradycje”.

Jednak prozachodni zwrot Rosji jest jedynie taktyczny, „antyzachodniość” państwa carów została jedynie taktycznie zawieszona w momencie, kiedy do władzy doszedł car Piotr I w 1689 r. Zrozumiał on potrzebę gwałtownej modernizacji państwa. Jeżeli to państwo ma dalej dokonywać skutecznych podbojów, musi mieć nowoczesną armię, nowoczesne instytucje. Warto wspomnieć, że w Rosji wtedy nie ma żadnej drukarni, ani jednego uniwersytetu. W Polsce są wówczas setki drukarni i trzy uniwersytety.

Piotr I zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie mógł stworzyć imperium bez nowoczesnych narzędzi. Stąd przyjęcie roli „ucznia” Zachodu, zwłaszcza północnego zachodu Europy, czyli Anglii, Holandii i północnych Niemiec. Stamtąd czerpie wzorce do zmiany Rosji, tworzy nową stolicę – Petersburg. Stopniowo Rosja zaczyna przyjmować te wzory w kulturze. Istotę tego zwrotu wyraził sam Piotr I: „Nam Europa potrzebna jest na kilka dekad, a potem odwrócimy się do niej zadem”.

Modernizacja kulturowa i otwarcie na Zachód w wieku XVIII przynosi podwójny efekt. Po pierwsze, Rosja zaczyna tworzyć własną kulturę, inspirowaną przez wpływy zachodnie. W XIX wieku przyniesie to wspaniałe rezultaty, jak wielka literatura rosyjska, wspaniałą muzykę opartą na pewnych wzorach przyjętych z Europy Zachodniej. Rosja w ten sposób zaczyna imponować Zachodowi jako ważne centrum kultury, z jednej strony trochę odmiennej, ale z drugiej zrozumiałej i fascynującej.

Drugim aspektem tego zwrotu w XVIII w. jest dosłownie kupienie za łapówki niezwykle wpływowych ideologów oświecenia zachodniego, którzy propagują obraz Rosji jako kraju, który wyzwala zacofanych, ciemnych sąsiadów, jak Polska. Choć do końca XVIII w. w Rosji produkowano dwukrotnie mniej książek niż w Polsce. Owi kupieni filozofowie, twórcy opinii zachodnioeuropejskich salonów, jak Wolter, Diderot, baron Grimm, tworzyli obraz zafałszowany, lecz niezwykle korzystny dla Rosji. Schemat dzikiego, wschodniego końca Europy jest w czasach oświecenia upowszechniony i trwa do dziś na salonach paryskich.

Modernizująca się na modłę zachodnią Rosja likwiduje Rzeczpospolitą, ogromne państwo, w toku rywalizacji geopolitycznej w końcu wieku XVIII. To jest czas, kiedy Rosja próbuje zniszczyć jakąkolwiek alternatywę dla rozwoju Europy Środkowej, Ukrainy czy Białorusi. Alternatywę, jaką przez ponad 400 lat, bo tyle trwała unia Litwy z Polską, była Rzeczpospolita Obojga Narodów. Rozpad polsko-litewskiego państwa był ostatecznym zniszczeniem cywilizacyjnej i kulturowej alternatywy dla ludności Ukrainy i Białorusi.

Kultura w służbie imperium

Najwięksi twórcy rosyjskiej kultury w wieku XIX służyli wiernie ideologii ekspansji i podbijania innych narodów. Najlepiej istotę tej służby wyraził Michaił Lermontow. W jednym ze swoich wczesnych dzieł napisał: „Nadejdzie czas i z dumą powiesz sam: Niech będę niewolnikiem, ale niewolnikiem cara wszechświata”. Lermontow w genialnym skrócie oddaje swoistą ofertę, jaką przedstawia imperialna Rosja podbijanym narodom. „Stajecie się niewolnikami, tak jak wszyscy są niewolnikami, ale możecie być dumni z tego, że możecie być niewolnikami najpotężniejszego władcy świata. To może być rekompensata duchowa za to, że służycie największemu despocie, największemu imperium na świecie”. Ta pociecha działa niestety skutecznie w odniesieniu do pokoleń Rosjan i po części także elit podbijanych przez Rosję narodów.

Uzasadnienie ekspansji ziem ruskich ma oczywiście swoje granice. Te granice kończą się tam, gdzie kończą się ziemie Rusi Kijowskiej. Moskwa zbudowała jednak dwa inne uzasadnienia swojej ekspansji.

Pierwsze przemawia do zachodnich realistów, zwłaszcza w byłych imperiach Europy Zachodniej. Rosja, powiększając swój obszar, a nie ma zamorskich kolonii, robi to w sposób ciągły przez podbój na największym lądzie na kuli ziemskiej. W ten sposób Rosja rozwijała się w tempie 70 tys. km kw. rocznie przez 300 lat (obszar porównywalny do Belgii i Holandii). Było to tempo rozwoju imperium moskiewskiego, które sięgnęło Oceanu Spokojnego na początku XVII w. i które z drugiej stronny dochodzi do Niemiec. Kiedy tworzy się tak gigantyczne państwo, największe od wieku XVIII, pojawia się mnóstwo nowych sąsiadów dookoła, w tym innych imperiów. Wtedy Rosja mówi: „Nasze bezpieczeństwo wymaga strefy naszych wpływów, bo mamy tylu niebezpiecznych sąsiadów, którzy nas otaczają, że musimy ubezpieczyć jakoś nasze granice”. Tak rozwija się rosyjska ekspansja. Strefa bezpieczeństwa, zwana strefą neutralną albo pośredniego panowania, niejednokrotnie stawała się strefą bezpośredniego panowania Rosji.

Dziś zwłaszcza realiści amerykańscy mówią: „To jest zrozumiałe. Rosja ma prawo do strefy bezpieczeństwa, do której powinna należeć nie tylko Ukraina, ale również Polska, Czechosłowacja”. W Paryżu czy Londynie do niedawna przyjmowało się ten argument za słuszny, bo jeśli Zachód wkroczy swoimi wpływami na teren Polski czy Ukrainy, to Rosja może czuć się zagrożona. Amerykański politolog John Mearsheimer jest w ślad za Kissingerem głównym eksponentem tego rodzaju teorii, która odpowiada ekspansjonizmowi rosyjskiemu. Realiści amerykańscy mówią: „My też nie chcielibyśmy, by Meksyk został przejęty przez wpływy chińskie. W takim razie musimy zrozumieć, że nie wolno Ukraińcom wybierać orientacji zachodniej”.

Cały fałsz tego rozumowania można obalić jednym pytaniem – czy ktoś słyszał o tym, aby Meksykanie głosowali masowo za tym, aby przyłączyć się do Chin czy Rosji? Łajdactwo tego rozumowania stosowanego przez Rosję i przyjmowanego na Zachodzie polega na tym, że ludność takich krajów jak Ukraina, a tym bardziej Polska, Finlandia czy Litwa, gdzie świadomość niepodległości jest bardzo głęboko zakorzeniona, absolutnie nie godzi się na zwierzchność rosyjską i chce być związana z kulturą, z którą związana była od zawsze – kulturą łacińską. W przypadku Polski są to całe jej dzieje, w przypadku Ukrainy bardzo duża część jej historii.

Prócz owego realizmu Rosja wytworzyła w kontaktach z mocarstwami, domagając się podziału na strefy wpływów, inny sposób uzasadnienia swojej ekspansji – ideologiczny. To ideologia Moskwy – trzeciego Rzymu, stworzona na początku XVI w., kiedy Moskwa była jedynym państwem prawosławnym na świecie i rzuciła hasło wyzwalania nie tylko ziem ruskich, ale wszystkich ziem, na których mieszkali prawosławni. To były ziemie nie tylko państwa polsko-litewskiego, ale także ziemie na Bałkanach aż po Grecję. W pełnej wersji doktryny trzeciego Rzymu Moskwa ma prawo wyzwolić cały świat dla jedynie słusznej wiary – prawosławia. Skoro Moskwa jest źródłem i jedynym obrońcą prawdziwej wiary, a co za tym idzie, jedynej szansy zbawienia dla ludzi, to zdobycie całego świata staje się nawet obowiązkiem.

Ta ideologia powstała w XVI w. w oparciu o wyłączność prawosławia. W pewnym sensie podobnym i jeszcze bardziej skutecznym narzędziem działającym na tej zasadzie stała się ideologia komunistyczna, kiedy zatriumfowała w Rosji w 1917 r. wraz z powołaniem Trzeciej Międzynarodówki, stowarzyszenia partii komunistycznych całego świata, w Moskwie w 1919 r. Ta organizacja wraz ze swoją nazwą – Trzecia Międzynarodówka – stała się wyraźnym echem dawnej koncepcji Moskwy – trzeciego Rzymu. Teraz jednak komuniści całego świata mieli służyć imperialnym celom Moskwy, ponieważ Rosja Lenina, a później Stalina była przez kilkadziesiąt lat jedynym centrum politycznym komunizmu, dopóki nie zaczęła wytwarzać swoich komunistycznych kopii w krajach podbitych przez Armię Czerwoną. Ideologia komunistyczna daje nowe narzędzie „wyzwalania” sąsiadów, uzasadnienie niesienia postępowej ideologii, dzięki której można wyzwolić masy.

Znów jak w przypadku Woltera i ideologii oświecenia, którą rzekomo miały nieść armie rosyjskie w XIX w. na podbijane tereny, pojawia się to samo rozumowanie na Zachodzie w kołach lewicowych. „Przecież Związek Sowiecki niesie wyzwolenie narodom, które były pod panowaniem reakcyjnych reżimów”. Tu właśnie pojawia się hasło, którego używa dziś Władimir Putin jako uzasadnienia wkroczenia na Ukrainę – denazyfikacja. Rosja dokonuje ekspansji, tak jak Związek Sowiecki dokonywał jej w imię ideologii komunistycznej, pod hasłem usunięcia niebezpiecznych reakcyjnych wpływów, które zostały skojarzone oczywiście z XX-wiecznym źródłem zła, czyli doświadczeniem hitleryzmu, nazizmu. Rosja uważa, że zabezpiecza swoim wyzwoleniem, w imię ideologii postępu, tak jak kiedyś Związek Sowiecki, kolejne kraje przed nazizmem. W wielu krajach lewicowych jest to odbierane ze zrozumieniem, zwłaszcza że towarzyszy temu propaganda rosyjska wykorzystująca ową postkolonialną mentalność części elit w Brukseli, Paryżu i Berlinie. Uważają one, że kraje Europy Wschodniej w naturalny sposób są zacofane, gorsze i nie rozumieją wzorca postępu, jaki obowiązuje teraz na Zachodzie, i w związku z tym wschodnioeuropejska ciemnota wymaga jakiegoś rodzaju wyzwolenia. Wciąż jest pouczana przez Paryż, Berlin czy Brukselę, jakie są aktualne wzory postępu.

Skoro więc Rosja wkracza pod hasłami obrony przed nazizmem, to ta sugestia pada na podatny grunt, niejako przygotowany przez ową postkolonialną mentalność elit francuskich, niemieckich czy brukselskich. Pamiętajmy, że Belgia była centrum najbardziej zbrodniczego kolonializmu w historii Europy końca XIX w., w wyniku którego wymordowano 10 mln mieszkańców Konga Belgijskiego. O tym się nie pamięta, jednak te rzeczy nie przemijają bez śladu. Trudno dostrzec w Brukseli kompleks winy z powodu tamtych zbrodni, jednak jak najbardziej mówi się o zacofaniu i ciemnocie mieszkańców Europy Wschodniej, którzy nigdy w żadnym kolonialnym eksperymencie nie uczestniczyli. To właśnie wykorzystanie owej mentalności kolonizatorów z Brukseli, Paryża czy Berlina, mentalności, która traktuje państwa młodej Unii jako zacofanych, młodszych braci, których trzeba nauczać, jest doskonałym gruntem dla propagandy Putina, który mówi: „Wschodnia Europa to kraje zacofane, a my musimy pilnować, by nie wrócił tu nazizm”.

To swoista metoda, która uzupełnia cały arsenał imperializmu rosyjskiego, doskonale łącząc tradycje prawosławnej idei Moskwy – trzeciego Rzymu – wyzwalającej w imię zbawienia wiecznego, prawosławnego imperium oraz tradycję realizmu imperialnego, a więc uzasadnienie podbojów potrzebą zachowania strefy bezpieczeństwa wokół największego na świecie terytorium państwowego. I wreszcie owa ideologia, czyli komunistyczna, podtrzymywana w centrum państwowym Rosji w latach 1917–1991. Wszystko to razem jest syntezą, której dokonuje Władimir Putin w swoich kolejnych, propagandowych uzasadnieniach ekspansji, także w stosunku do Ukrainy.

Andrzej Nowak
Tekst ukazał się w nr 40 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].
templariusz tem
Watacha putlerka to nie żaden rząd światowy.
@franciszek44
franciszek44
RZADY swiatowe,MEDIA - KLAMIA, by wywolac wielka swiatowa wojne !