ona
1464
Pocztówki z Donbasu: Co robi polskie mięso armatnie w Siewierodoniecku i dlaczego tam trafiło? Wyjaśniają I. Girkin i A. Morozow. Najnowsze wieści z Siewierodoniecka nieco mnie zaskoczyły, jak zapewne …Więcej
Pocztówki z Donbasu: Co robi polskie mięso armatnie w Siewierodoniecku i dlaczego tam trafiło? Wyjaśniają I. Girkin i A. Morozow.

Najnowsze wieści z Siewierodoniecka nieco mnie zaskoczyły, jak zapewne każdego. Cóż to za wieści? Oto Ukraina rzuciła do kontrofensywy w mieście liczne oddziały przeprawione nocą przez Siweierski Doniec pod nosem Rosjan – ponoć przez uszkodzony, lecz nie zniszczony most. Dodajmy jeszcze, że wywiad elektroniczny ŁRL (jak donosi Igor Girkin) poinformował, że wśród transmisji najemników dominuje język polski, jest nieco komunikatów angielskich. Swoiste szyderstwo historii – polscy idioci stali się mięsem armatnim banderowców rządzonych przez Żydów lokalnych i tych z mafii globalnej. To już nie jest upadek moralny i intelektualny, a zdrada narodowa. Ci kretyni walczą tam przeciw Rosjanom, czyli wrogom naszych realnych i śmiertelnych wrogów (banderowcom i żydowskiej mafii ukraińskiej i globalnej). Rozsądek nakazywałby minimum nie przeszkadzać w tym zbożnym dziele Rosjanom. Ale nie, to nie kretynizm polskich przygłupów mnie zaskoczył – historia uczy, że żadne dno głupoty nie jest nie do przebicia przez Polaka.

Cóż takiego zaskakującego w tej ofensywie miejskiej? Otóż jest to w dziejach operacji militarnych pierwszy przypadek ofensywy na przyczółku mostowym, w sytuacji, gdy cały obszar po drugiej stronie rzeki jest zagrożony odcięciem, a z przyczółka nie ma ani jak, ani dokąd iść. I wrócić z niego także może nie być łatwo. Ponieważ dowodzący siłami ukraińskimi nie są idiotami, należy wnioskować, że takie działanie czemuś służy. Skoro do Siewierodoniecka wysłano mięso armatnie z misją samobójczą (dlaczego samobójczą wyjaśni za chwilę „Murz”), znaczy to, że amerykańskie dowództwo uznało, że posiada nadwyżkę personelu militarnego, którą można „spalić”. Jakie są potencjalne zyski?
1. Zrujnowanie kolejnego miasta i wymordowanie kolejnej porcji ludności cywilnej to zysk propagandowy USA i marionetkowej Ukrainy. USA i rząd w Kijowie grają na odwrócenie sentymentów ludności południowo-wschodniej Ukrainy – to perfidna i ludobójcza strategia, ale w przypadku części populacji może być skuteczna. Poza tym – każde zrujnowane miasto to obciążenie Rosji kosztami odbudowy – czyli gra na załamanie gospodarcze Rosji po wojnie. Jeśli Rosja zajmie Donbas i południe Ukrainy, ma ono, wg doktryny USA, być jednym wielkim gruzowiskiem i najlepiej pustynią bez ludzi.
2. Zmuszenie strony rosyjskiej do wysłania bardzo szczupłych rezerw (albo, co wielce prawdopodobne, ogołocenia jakiegoś odcinka frontu z wojsk), by gasić pożar w mieście – to pozwoli opóźnić zamknięcie kotła (patrz mapy poniżej).
3. Maksymalne wykrwawienie strony rosyjskiej w trudnym taktycznie terenie, gdzie strona rosyjska nie ma możliwości pełnego wykorzystania przewagi w artylerii. To jest racjonalne, szczególnie biorąc pod uwagę to, że Ukraina ma pod bronią 700 tys. ludzi, a FR, ŁRL i DRL razem – może 250 tys. i niestety bez możliwości szybkiego wzmocnienia tych sił.

Wniosek płynący z tego, że taki kontratak ma miejsce, jest dość ponury. Amerykańscy dowódcy przy użyciu polskiego mięsa armatniego właśnie sprawdzają, czy moment przesilenia na froncie już nadszedł, czy jeszcze nie. Moment przesilenia to moment, kiedy strona nacierająca całkowicie wypali swój potencjał ofensywny i będzie zmuszona, z braku rezerw, przejść do obrony. Jeśli Ukraińcy przeprowadzą udaną kontrofensywę, w której np. odtworzą pozycje z 23.02.2022, będzie to katastrofa polityczna Putina i może dojść do upragnionej przez USA rewolucji w Rosji, w ramach której, jak arogancko zakładają amerykańscy planiści – dojdzie do zainstalowania w Moskwie marionetek USA pokroju Nawalengo czy Chodorkowskiego.

Jeszcze niedawno byłem umiarkowanym optymistą. Widziałem bezsens szturmowania Donbasu, ale przewidywałem, że zamknięcie przynajmniej tak niewielkiego kotła jak ten Lisiczańsko-Siewierodoniecki będzie szybkie – i pomyliłem się. Dopiero lektura nowych wpisów A. Morozowa-„Murza” wyjaśniła sytuację. Ofensywa jest prowadzona „ostatkiem sił”, „rzutem na taśmę”. Brak rezerw, więc naciera się przy niekorzystnym stosunku sił – z oczywistym skutkiem dla ponoszonych strat. Ponieważ DRL i ŁRL wyskrobały już ostatnich dostępnych rekrutów z rezerw mobilizacyjnych, wina za ten stan rzeczy nie leży po stronie Republik. W FR o mobilizacji nikt jeszcze nie słyszał, a niektórzy z całych sił wzbraniają się od przyjęcia do wiadomości, że bez mobilizacji w FR nic już nie da się osiągnąć – poza spaleniem bitnych i zmotywowanych rezerw ludzkich ŁRL i DRL – i to bez uzyskania czegokolwiek w zamian. A wojska z FR mają w znaczącej części bardzo niskie morale i bardzo niską wolę walki, więc nie będą pełnowartościowym zamiennikiem Milicji Ludowych. Kiedy NATO przez 8 lat szkoliło i na potęgę wyposażało armię Ukrainy w nowoczesne systemy łączności, obserwacji, lotnictwo taktyczne, kamizelki kuloodporne itp., FR traktowała nancenniejszy militarnie zasób ludzki – „milicjantów” z donieckich republik – kompletnie po macoszemu. Gdy wybuchła wojna zabrakło tam nawet „automatów Kałasznikowa” dla poborowych, rozdano im karabiny Mosina-Naganta wz. 1891. Obiecano, że tak „wyposażeni” pójdą na tyły – a posłano ich na pierwszą linię, m. in. na szturm Mariupola. Do dziś głównym źródłem kamizelek kuloodpornych dla ML są … zabici i wzięci do niewoli „UKROPianie”.