ona
1236

Kiedy legalizacja wszystkofilii?

Kiedy legalizacja wszystkofilii?

Franciszek Kucharczak

Wybór jest taki: albo zasady, albo zasadzki.

Profesor Jan Hartman ma problemy, bo pochwalał kazirodztwo. Oburzyli się nawet lewicowi luminarze życia publicznego w Polsce. Bo nie mają z tym nic wspólnego. Oni się odcinają, oburzają, potępiają.
Guzik prawda. Wcale ich to nie oburza. Oni do tego dążą. Dyskusja o kazirodztwie trwa już w najlepsze w Niemczech, a ideolodzy gender przepychają ten temat wszędzie, gdzie dano im pole działania. Jan Hartman popełnił błąd, bo z pochwałą tej dewiacji w obiegu publicznym wyrwał się za szybko. A to trzeba powoli, w naukowym opakowaniu, stopniowo dozując szok. Najpierw należy oswoić ludzi z myślą, że prawne sankcjonowanie kazirodztwa jest w ogóle możliwe. W drugim kroku trzeba popchnąć przez „Wyborczą” i jej satelity serię łzawych tekstów o nieszczęśliwej miłości brata i siostry, niespełnionej z powodu opresyjnego prawa. Potem jakaś Agnieszka Holland zrobi o tym film, okrzyknięty przed premierą najbardziej kasowym dziełem roku. Gdy co wrażliwszym łzy pociekną na sam dźwięk słowa „kazirodztwo”, przyjdzie czas na kolejny krok: zgłaszanie postulatów i argumentowanie.
A Jan Hartman zaczął od końca – od postulatu i argumentów. Chociaż od zawsze sama natura ostrzegała przed kazirodztwem wadami genetycznymi u potomstwa, „filozof i bioetyk” znalazł na to sposób: „W dobie skutecznej antykoncepcji czas postawić sobie pytanie: co właściwie może dziś służyć za usprawiedliwienie zakazu kazirodztwa?”.
Obrzydliwość tej logiki jest wstrząsająca – i dlatego wybuchł skandal – ale to jest logika uzasadniona, gdy odrzuci się siłę wyższą. Bez uznania Prawodawcy przyjęcie nawet najbardziej zboczonych pomysłów jest tylko kwestią czasu. Dziś w pochwale kazirodztwa widzimy ohydę, tak samo jak 20 lat temu widzieliśmy ją w „małżeństwach” osób tej samej płci i jak 10 lat temu widzieliśmy ją w oddawaniu takim parom dzieci. Dziś tamte rzeczy, ubrane w elegancki kostium tolerancji, stały się „prawem człowieka” i nawet konserwatyści przebąkują o „potrzebie regulacji” tego, co właśnie teraz jest uregulowane. Pomysł, żeby dewiacyjnym związkom oddawać dzieci, nie zatyka już tchu w piersiach i normą jest pochylanie się nad rzekomym powszechnym „prawem do dziecka”.
Profesor Hartman jeszcze dostanie nagrodę za swe „męczeństwo”, i to może już niedługo. Dwa dni po wybuchu afery „kazirodczej” na portalu Tomasza Lisa „Na Temat” ukazał się tekst „analizujący” powody społecznego odrzucenia kazirodztwa. „Dlaczego dorosłym ludziom miałoby się zabraniać wejścia w relację, w której byliby szczęśliwi?” – pyta autorka, aby dojść do wniosku: „Z uprzedzeniami czasem trudniej sobie poradzić niż z czystą biologią”. Niebawem okazało się też, że obecna minister „od równości” Małgorzata Fuszara już dwa lata temu mówiła praktycznie to samo, co Hartman. Tyle że w autorytecie „naukowości”, bo na wykładzie, a nie na blogu.
A zatem – w wojnie z prawem naturalnym kolejny front otwarty. W kolejce na „rozpoczęcie dyskusji” czekają zoofile, dendrofile, nekrofile… Lista otwarta, każde upodobanie ma szanse.
Zwierzę ma lepiej
Premier Ewa Kopacz z okazji obchodzonego 4 października Światowego Dnia Zwierząt, nawiązując do czeskiego pisarza Milana Kundery, napisała m.in.: „Dobroć człowieka może się wyrazić w sposób czysty i wolny tylko w stosunku do tych, którzy są wydani na jego łaskę i niełaskę”. Cóż, było w 2008 roku takie dziecko, zdane na łaskę i niełaskę dorosłych. Ówczesna minister zdrowia wybrała niełaskę i wskazała szpital, w którym maleństwo zabito. No ale przecież to nie było zwierzę, prawda pani premier?
Kredyt zaufania
Satanistyczny zespół Behemoth miał zagrać w studenckim klubie Eskulap w Poznaniu. W wyniku licznych protestów, m.in. mieszkańców Poznania, rektor Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu odwołał koncert. Jego decyzja wywołała z kolei oburzenie samych „artystów”, których szef, Nergal, stwierdził, że stało się to „z powodów politycznych”. W jazgocie wsparły go, rzecz jasna, środowiska „postępu”. Łódzka „Wyborcza” na pociechę poinformowała, że Behemoth, pomimo protestów, zagrał w Łodzi. „To, przed czym przestrzegały portale katolickie, nie miało miejsca. Artysta nie podarł Biblii ani nie pił »krwi«” – ironizował autor tekstu. Ho, ho, to bardzo uprzejme ze strony Nergala, że powstrzymał się przed darciem Biblii. Tylko że wcześniej darł i dalej bezczelnie obraża tych, których wtedy zranił. „Postępowi”, zdaje się, proponują nam taką logikę „doceniania artystów”: Jeśli ktoś ostentacyjnie sprofanował i zniszczył coś bardzo dla ciebie cennego, daj mu coś kolejnego, co bardzo cenisz – i pochwal go, że tym razem ci tego nie zniszczył. O ile, oczywiście, rzeczywiście nie zniszczy. W innym wypadku próbuj dalej. W końcu egzemplarzy Biblii jest bardzo dużo.
ona
Patrząc za okno i na wiadomości w mediach, większośc z nas nie rozumie, dlaczego tak się dzieje ? Dlaczego tak niewielu, rządzi większością? Co jest nie tak z tym światem?
Aby móć zrozumieć, trzeba zajrzeć w głąb siebie o czym mówili nam wszelcy mistrzowie i mistycy. Co jest powodem takiego stanu rzeczy. Okazuje się więc, że my jako jednostka mamy OLBRZYMI wpływ na wszystko wokół, choć tak tego …Więcej
Patrząc za okno i na wiadomości w mediach, większośc z nas nie rozumie, dlaczego tak się dzieje ? Dlaczego tak niewielu, rządzi większością? Co jest nie tak z tym światem?
Aby móć zrozumieć, trzeba zajrzeć w głąb siebie o czym mówili nam wszelcy mistrzowie i mistycy. Co jest powodem takiego stanu rzeczy. Okazuje się więc, że my jako jednostka mamy OLBRZYMI wpływ na wszystko wokół, choć tak tego sami nie definiujemy, wręcz obarczamy innych za ten stan rzeczy, niejako umywając ręce, czując się ofiarami systemu.