Edward7
2215

"Trzeba być dzieckiem Boga wbrew tyranom"

Objawienia z życia Jezusa i Maryi.
Fragment; "Koniec czasów" Marii Valtorty
Napisane 5 listopada 1943. Mówi Jezus:
Kiedy człowiek nawet jeśli jest z dala od znajomości prawdziwego Boga, ale posiada przekonanie, dzięki wzniesieniu prawej duszy, że musi istnieć Bóg - w swoim sercu wznosi ołtarz dla nieznanego Boga, o którym mówi Paweł, wtedy jest on o wiele bliżej Boga niż ci, którzy po tym, jak ich pouczono o istnieniu Boga, zapragnęli ludzkimi teoriami wyjaśnić cudowne dzieła Boże.

O wiele większymi bałwochwalcami i jeszcze bardziej przeklętymi są ci, którzy uwielbiają swą bezwartościową myśl lub myśl bez znaczenia innych ludzi im podobnych, niż ci, którzy adorują gwiazdę albo zwierzę. Ci drudzy nazywani są dzikusami żyjącymi w ciemnościach. Tymczasem to ci pierwsi, choć są ludźmi cywilizowanymi, robią z siebie dzikusów. Stają się podobni do tych, którzy kaleczą siebie nagle, odcinają sobie część szlachetniejszą i świętą i odrzucają ją jakby była częścią bez znaczenia.

Spójrzcie na sprawy Boże oczyma uczciwymi i z myślą uczciwą. Ujrzycie wtedy, jak w nich Bóg jaśnieje. Po co badać prawa życia i tajemnice wszechświata bez wyznania najpierw, że ten wszechświat i te prawa są niezaprzeczalnym dowodem na to, [że istnieje] Bóg? Czyż cały wasz postęp zdoła dodać choćby jedno źdźbło trawie na łące, która wam daje swą zieleń? Czy waszej wiedzy może się udać zrodzić nowe zwierzę, z wyłączeniem tych praw, które Bóg ustanowił, kiedy stworzył samców i samice? A czy dzięki waszym eksperymentom, które napełniają was zarozumiałością, zdołacie - nie mówię już: stworzyć życie, ale - zatrzymać śmierć?

Nie. Udaje wam się tylko zapłodnić jaja najprostsze pośród milionów istniejących zwierząt. Odnosicie sukces, podtrzymując bicie embrionalnego serca. Ale nie zdołacie zrobić tego, co Bóg uczynił: człowieka z niczego. Nie powiedzie się wam utrzymanie bicia serca, które umiera, kiedy Bóg mówi do prochu, że ma się na nowo obrócić w proch, a do duszy - że ma powrócić do Niego. Bez nasienia nie spowodujecie, że wyrośnie choćby źdźbło trawy. Przy pomocy całej waszej elektryczności nie zdołacie wlać energii w zgasłe ciało. Umiecie tylko rodzić zaraźliwe choroby i śmierć, rzezie i nieszczęścia. Nic z tego wam się nie udaje i powiększacie tylko zamieszanie na ziemi i w sumieniach. Nie umiecie też już w waszym najgłębszym ja wzbudzić tej Wiary, bez której błąd staje się nieunikniony. Wykolejacie się. Tworzycie sobie religie, ale nie macie Religii.

Kochacie dziecko, męża, krewnego bardziej niż Boga. Tracicie miłość i szacunek do Boga, jeśli wam ich zabiera. Kochacie, raczej: czcicie jak boga nędznego człowieka, który sam siebie ogłasza bogiem, a jest trzykroć większym błotem niż wy. Przed nim zginacie nie tylko grzbiet -to byłoby niewielkim złem - ale naginacie swój osąd, a przede wszystkim wasze sumienia. Grzeszycie, aby mu sprawić przyjemność. Jeśli mogę jeszcze współczuć tym, którzy grzeszą z nieuporządkowanej miłości do krewnego, to nie przebaczam temu, kto sprzedaje siebie i kto sprzedaje swoje sumienie mocy wrogiej Bogu. Trzeba być dzieckiem Boga - nawet wbrew tyranom - i przyjąć wszystko bez palenia [w ofierze] swej duszy przed bożyszczami z błota. Kiedy człowiek porzuci święty kult prawdziwego Boga i popada w bałwochwalstwo wobec istot równych sobie lub niższych od siebie -psując w sobie cudny szlachetny kamień, który go upodabnia do Boga -wszystko w nim się psuje. Nie ma przesady w powiedzeniu, że czasy, w których żyjecie, są wzorem zepsucia. Niczego im nie brakuje. Do moich ołtarzy - o chrześcijańscy kłamcy, którzy z chrześcijan macie tylko wygląd, ale nie jesteście nimi w waszym wnętrzu - podchodzi wielu, którzy nie są takimi, jakimi być powinni.

Jest to złem dla człowieka, który powinien umieć nie cudzołożyć i - kiedy ciało swoim głosem krwi spina go ostrogami - wybrać sobie współmałżonka [lub współmałżonkę] bez czekania na starość, aby dać mu swe ciało nieskalane. [Tego wymaga] sprawiedliwość - ponieważ tego się oczekuje od drugiego, i miłosierdzie - ponieważ skażenia zawsze niosą ze sobą zagrożenia: w ciele, które się niszczy, i w duszy, która się psuje. Istnieje często choroba, która czyni was trędowatymi i ten trąd przekazujecie współmałżonkowi lub współmałżonce i niewinnym [dzieciom].

To podwójne zło dla kobiety stanąć przed Bogiem, przed ołtarzem Boga, aby złożyć przysięgę mężczyźnie, z najbrzydszą skazą, jaka może plamić kobietę. Kłamiąca wobec Boga, wobec mężczyzny - swego towarzysza -wobec świata, domaga się błogosławieństwa, opieki i szacunku, a nie jest tego godna. Błogosławieństwo nad nią zmieni się w karę, ponieważ Boga się nie oszukuje. Na podstawie swoich win będzie sądzona jako złodziejka i cudzołożna. Jako złodziejka, gdyż pozbawia swego towarzysza jego prawa i wykrada jego ufność, której nie jest godna. Bogu zaś wykrada błogosławieństwo, którego jest jeszcze mniej godna. Skradła swoim nienarodzonym dzieciom ich prawa i matkę. W jej martwej duszy nie ma najmniejszego drżenia na myśl o tych dzieciach, które usunęła, nim nadszedł świt ich życia, lub które opuściła na początku ich życia, jak błąkające się szczeniaki. [Będzie sądzona także jako] cudzołożna, ponieważ "ta, która patrzy na mężczyznę pożądliwie, już cudzołoży", i popełniła cudzołóstwo, gdyż nie umiała poskromić pragnienia ciała, lecz syciła je w swym zepsutym głodzie. Kiedy żyjecie w bałwochwalstwie, łatwo wam przychodzi przelewanie krwi w morderstwach pojedynczych lub w morderstwach zbiorowych, jakimi są wojny. Te niemal zawsze - a te obecne wszystkie - są niczym innym, jak kradzieżami i oszustwami, których żaden powód nie usprawiedliwia. Jesteście złodziejami ziem i praw bliźniego oraz mordercami jego dzieci. Jesteście kłamcami i oszustami na małą lub dużą skalę. Nie ma już uczciwości w życiu. Słowo człowieka jest pozbawione honoru, dopuszczacie się ze spokojem dzieł hańbiących. Jesteście zepsuci w myślach, w upodobaniach, w dziełach, w zmysłach; zepsuci aż do głębi - bardziej niż ciała pochowane od czterdziestu dni w grobie. Macie popsute nawet to, co Ja stworzyłem jako nie psujące się: ducha, któregoście zabili. On cały roi się od robaków brudnych myśli i brudnych dzieł.

Sami jesteście zepsuci i psujecie innych: waszych bliźnich wielkich i małych. Nie szanujecie już nawet dzieciństwa, wobec dzieci bowiem uprawiacie z obojętnością nierząd czynem i słowem, brudząc te pączki lilii waszą zgnilizną. One otworzą się już brudne i wydadzą odór śmierci, który będzie wzrastał, bo wy będziecie je psuć coraz bardziej. Nawet wasza sztuka
jest popsuta: sztuka, znak waszej godności królewskiej w stosunku do zwierząt; znak waszej natury półbogów, którzy otrzymali od prawdziwego Boga, waszego Stwórcy, iskrę Jego twórczej Myśli. Sztuka jest zepsuta i psuje, i wywołuje wstręt u tych, którzy - rzadsi od samotnej pinii górskiej - umieją jeszcze przypomnieć sobie Niebo i dążyć do Nieba. Jesteście niewierni. Niewierni Bogu, ojczyźnie, rodzinie, współmałżonkowi lub współmałżonce, dzieciom, krewnym, przyjaciołom. Judasze, którzy sprzedają wszystko dla błysku pieniądza albo dla uśmiechu kobiety-węża, wy już nawet nie wiecie, czym jest wierność. [Nie znacie wierności,] która sprawia, że duch jest ufny w woli uczczenia Boga za wszelką cenę i ponad wszystko; która budzi w sercu heroizm w obronie chorągwi; która powoduje, że miłość jest szczera wobec tego, kto was kocha, a przyjaźń stała w odniesieniu do tego, kto wam ufa. Jesteście kłótliwi. Przy każdej okazji dajecie upust waszemu instynktowi dzikiego zwierzęcia, wybuchając gwałtownie i zatapiając kły w braterskiej krwi.

Jesteście kłamcami, gdyż mówicie o miłowaniu Boga, ojczyzny i rodziny, ale mówicie to wargami gotowymi zdradzić wszystko i wszystkich, jeśli spodziewacie się osiągnąć z tego korzyść na ziemi. W waszej zaślepionej duszy uważacie, że od Boga mało można otrzymać, dlatego używacie Go jako trampoliny, aby pozyskać ludzi mówieniem o Bogu. O kozły zakłamane, pełne grzechu! Działacie obłudnie, aby uchodzić za dobrych i otrzymać to, czego pożądacie, od ludzi oszukanych waszym wyglądem jagniąt.

Jesteście gnębicielami ponieważ, nie - idąc za moim prawem Miłosierdzia - stosujecie w sposób nieunikniony prawo przeciwne. Uważacie za dozwolone to, co jest zabronione, byle tylko osiągnąć wygodę. Dlatego nienawidzicie waszych bliźnich i uciskacie ich. A gdy równi wam co do twardości serca umieją stawić wam czoła, wtedy uciskacie tych, którzy się wam nie przeciwstawiają, ponieważ są "dziećmi Bożymi" w prawdziwym sensie tego słowa. Zakażacie wszystko, czego dotykacie. Nawet spojrzenie, wasze spojrzenie zaraża, ludzie pełni nikczemnych pragnień. Słowem - jakby sykiem waszego prawdziwego ojca: piekielnego Węża - usiłujecie jedynie zwodzić. Myśl zaś rodzi dzieła, które są trucizną dla umysłów i oczu. Jad waszej trucizny mąci także uczucia i rozbudza zmysły. Wykrzywieni jesteście w waszych pragnieniach zmysłowych. Nigdy homoseksualizm nie był tak rozpowszechniony jak obecnie - owoc trwania przez wieki w nałogu. Sprawia on, że jesteście niżsi od dzikich zwierząt. Ale wy tej skłonności nie zwalczacie. Przeciwnie, ponieważ jesteście zepsuci, cieszycie się nią i wyzyskujecie nawet dla pieniędzy. Do was czują wstręt nawet złe duchy. I nie mówię więcej z szacunku dla przekazicielki mojego głosu.

Rodzi się w was bałwochwalstwo zmysłowości i władzy. Praktykujecie je obecnie tak zaciekle i oddajecie się mu nie myśląc o tym, że zostaniecie za nie i za jego owoce ukarani przez Tego, który widzi. Ja nie jestem bogiem z ciała ani z gliny, który nie zawsze jest obecny albo nie ma oczu, aby patrzeć. Jestem Tym, który jest, i jest wszędzie, i z wysokości mojego tronu badam i notuję dzieła ludzi. Jestem Tym, który mówił, aby przekazać wam sposób na pokierowanie sobą. To, co powiedziałem, powiedziałem. To się nie zmieni nawet wtedy, gdy minie tysiąc lat. Ja Jestem Wiecznym, Jedynym Bogiem. Jestem Panem Bogiem waszym i nie ma innego takiego samego. Jestem jedyny w mojej Najświętszej Trójcy. Przeklęci są ci,
którzy nie troszczą się o Mnie i odtrącają Mnie, aby pójść za Bestią.

Jeśli się chcecie nawrócić do Boga całym sercem, to usuńcie spośród siebie obcych bogów Napisane 1 sierpnia 1943. Mówi Jezus:

(...) "Jeśli się chcecie nawrócić do Boga całym sercem, to usuńcie spośród siebie obcych bogów; przygotujcie wasze serca dla Pana i służcie tylko Jemu, a On was uwolni z rąk Filistynów" - mówi Księga. Ludowi nie wystarczy do ocalenia niewinna ofiara tego, który umiera z bólu, bo widzi, jak Bóg jest obrażany i jak winowajcy są dotknięci Bożą sprawiedliwością. Trzeba,
aby cały lud powrócił do Pana.

Powiedziałem: "Nie ci, którzy Mi mówią: Panie, Panie, ale ci, którzy czynią dzieła nakazane przeze Mnie, zostaną wysłuchani i wejdą do mojego Królestwa". Czy jednak czynicie teraz dzieła, które Ja polecam dla waszego dobra? Nie. Ten lud czci Mnie wargami, ale ich serce jest daleko ode Mnie.

Nie, to nie Ja króluję w waszych duszach. Miejsce to zajmują kłamliwe bóstwa, które was niszczą, a wy nie umiecie się od nich uwolnić. Wasza pycha przeszkadza waszym sercom rozerwać się w bólu z powodu obrażania Boga i wycisnąć z nich oczyszczającą wodę płaczu. Wasz brak powściągliwości wobec bodźców ciała staje na przeszkodzie, by z waszych serc wychodziły czyste myśli.

Wasza zaciętość przeszkadza waszym sercom być litościwymi, a kto nie jest miłosierny, ten nie dostąpi miłosierdzia od Boga. Iluż bogów macie w sercu zamiast Boga prawdziwego! Dlatego właśnie nie mogę uwolnić was z rąk Filistynów: uwolnić was, dając pełnie wyzwolenia. Jeden z waszych wrogów upada, a powstaje dwóch [nowych]. Czy jestem niesprawiedliwy? Nie. Czyż i wy nie postępujecie podobnie: wy, którzy usuwacie - jeśli usuwacie - jedną wadę z waszego serca, a wkładacie do niego siedem i trzy razy po siedem innych? Och! Dzieci, dzieci, zmuszające Mnie do ukarania was, do wymierzenia wam wszystkim kary, gdyż aby ugodzić kraj, który popadł w potrójny i siedmiokrotny grzech, muszę dotknąć w nim także świętych! To Ja ocieram łzy świętych, natomiast łzy buntowników - wywoływane nie przez ból świętego ducha, ale przez ciężki ból ciała cierpiącego jak u zwierzęcia, - którzy w płaczu buntują się i przeklinają swego sprawiedliwego Boga, zostaną wysuszone oddechem złych duchów. Zapewniam was, że spadający z góry z waszych piekielnych maszyn ogień, który teraz was pali, jest niczym w porównaniu z tamtym płomieniem, który spowoduje waszą największą z udręk: tę, że już na wieki nie ujrzycie waszego Boga.

Jezus mówi jeszcze:
Jeśli rozważycie moje słowa: "Zaprawdę powiadam wam, celnicy i nierządnice będą was poprzedzać w Królestwie Bożym", możecie zrozumieć, jaką moc ma wiara, kiedy jest absolutna i prosta co do intencji. Mówię to i wam, abyście nie osądzali żadnego z waszych braci i abyście nie mówili głupio: "Jestem spokojny, co do mojej duszy, ponieważ nie popełniłem ciężkiego grzechu".

Nie, zaprawdę wy popełniacie grzech większy niż celnicy i nierządnice, ponieważ oni byli we władzy cielesnych namiętności, gdy tymczasem w was jest nieład dążeń umysłu. Znieważacie Miłosierdzie i dlatego obrażacie Boga, brak wam pokory i dlatego budzicie Jego obrzydzenie, brak wam skruchy i z tego powodu wywołujecie Jego surowość. Biedny celnik, biedna nierządnica - których tyle czynników mogło doprowadzić do tego, czym są - kiedy napotykają spojrzenie Boga, wierzą Mu i przychodzą do Niego z całą siłą swej wiary, miłości, pokory, żalu. Wtedy dokonuje się nie tylko powierzchowne obmycie, ale nasycenie moją Mocą, która ich leczy i czyni bohaterami.

Ale wy!... Tak mało zdolni do mocnej wiary w waszego Boga! Spójrz, Mario, dusze spadają z powodu braku wiary tak jak ten śnieg, który pada płatkami z chmur. Wcześniej ten opad śniegu był powolny, teraz staje się coraz intensywniejszy, jak burza. Biedne dusze! Tak bardzo powinny uważać, aby uratować coś ze swego ducha, już tak zranionego! Tymczasem nie potrafią już czuwać.

A w co wierzą, gdy nie wierzą już we Mnie, Wiecznego? Żyć bez wiary to niemożliwe. Kto nie wierzy w Boga, w Boga prawdziwego, musi wierzyć w innych bogów. Kto nie wierzy w żadnego boga będzie wierzył w bożki: uwierzy w ciało, uwierzy w pieniądz, uwierzy w siłę broni. Nie można jednak obyć się bez wiary w cokolwiek. Gorsze niż ciemności otaczające niewidomego są ciemności duszy, która nie wierzy ani w to co ludzkie, ani w nadludzkie. Nie pozostaje jej nic, jak tylko zabić duszę i ciało, zadając im nagłą śmierć.
Kiedy Judasz już nie wierzył ani we Mnie, ani w zadowolenie z pieniądza, ani w opiekę ludzkiego prawa, zabił się. Wyrzuty sumienia z powodu zbrodni? Nie. Gdyby tak było, popełniłby samobójstwo zaraz po tym, jak pojął, że Ja [wszystko] wiedziałem. Ale nie [uczynił tego] ani wtedy, ani po haniebnym pocałunku i po moim pełnym miłości pozdrowieniu, ani też wtedy, gdy ujrzał Mnie oplwanego, związanego, ciągniętego drogą, pośród tysięcy obelg. [Judasz] zabił się dopiero wtedy, gdy zrozumiał, że moc i pieniądz nie przyszły albo były zbyt nędzne, aby dać szczęście; [zabił się] wtedy, gdy zrozumiał, że prawo go nie chroniło: biedne prawo ludzkie, które często wywołuje zbrodnię lub podżega do niej, a potem nie interesuje się jej wykonawcami i wspólnikami i, w razie potrzeby, przeciwstawia się im i po posłużeniu się nimi doprowadza ich do milczenia na zawsze, usuwając ich.

[Judasz] był w ciemności nicości. Rzucił się w ciemności piekła. Świat staje się chaosem bez światła, ponieważ w sercach światło wiary gaśnie coraz bardziej. To śmierć duchowa, która wywołuje przerażenie duchów żyjących we Mnie. Dlatego mówię wam, że jeśli celnik albo nierządnica uwierzą we Mnie, poprzedzą was [w drodze] do mojego Królestwa. Kto bowiem rzeczywiście wierzy we Mnie, ten jest posłuszny mojemu Słowu. Jeśli grzeszył, dostępuje odkupienia, jeśli był bez winy, wystrzega się grzechu. W tym i w drugim świecie Ja, Przebaczenie i Miłość, czekam na tego, kto wierzy we Mnie, aby go ukoronować chwałą.

JAM JEST PAN, BÓG TWÓJ Napisane 21 października 1943. Jezus mówi:

Wrócę do tematu dusz przyjmowanych do Czyśćca. To, czy ty już pojęłaś całkowity sens moich słów, nie ma znaczenia. Te stronice są dla wszystkich, gdyż wszyscy mają w Czyśćcu osoby drogie i prawie wszystkim - z powodu życia, jakie prowadzą - jest przeznaczone zatrzymanie się w tym miejscu. Kontynuuję więc [ten temat] dla jednych i dla drugich.
Powiedziałem, że dusze czyśćcowe cierpią tylko z miłości i wynagradzają miłością. A oto powody tego sposobu odbywania pokuty. Gdybyście wy, ludzie nierozważni, zastanowili się uważnie nad moim Prawem, nad jego radami i nakazami, zobaczylibyście, że ono całe oparte jest na miłości: na miłości do Boga, miłości do bliźniego.

W pierwszym przykazaniu Ja, Bóg wymagam od was miłości i szacunku -z całą powagą, jakiej godna jest moja Natura, w porównaniu z waszą nicością: "Jam jest Pan, Bóg twój".
Zbyt wiele razy zapominacie o tym, o ludzie, którzy uważacie siebie za bogów. Tymczasem gdybyście nie mieli w sobie ducha ożywionego łaską, bylibyście prochem i zgnilizną, zwierzętami, które ze zwierzęcością łączyłyby przebiegłość inteligencji, jaką posiada Bestia, która by was nakłaniała do popełniania dzieł zwierzęcych i gorszych od nich: dzieł demonicznych. Powtarzajcie sobie rano i wieczorem, mówcie w południe i o północy, mówcie to sobie, jedząc, pijąc, idąc spać, budząc się, pracując, odpoczywając, mówcie to sobie, kiedy kochacie, mówcie, kiedy zawieracie przyjaźnie, powtarzajcie to sobie, kiedy nakazujecie coś innym i kiedy okazujecie innym posłuszeństwo, powtarzajcie to sobie zawsze: "Ja nie jestem Bogiem. Pokarm, napój, sen nie są Bogiem. Praca, odpoczynek, zajęcia nie są Bogiem. Działania umysłu nie są Bogiem. Kobieta - lub gorzej: kobiety - nie są Bogiem. Przyjaźnie nie są Bogiem. Przełożeni nie są Bogiem. Jeden tylko jest Bogiem: to Pan mój, który mi dał to życie, abym przez nie zasłużył na Życie nie umierające; który mi dał odzież, pokarm i mieszkanie; który mi dał pracę, żebym zarobił na życie, i zdolności, aby świadczyły, że ja jestem królem tej ziemi; który dał mi zdolność kochania oraz osoby do miłowania w sposób święty, a nie pożądliwie; który dał mi władzę, autorytet, abym uczynił je środkiem do uświęcenia, a nie do potępiania.

Mogę się do Niego upodobnić, bo On powiedział: 'Jesteście bogami', ale tylko wtedy, gdy żyję Jego Życiem, czyli Jego Prawem; tylko wtedy, gdy żyję Jego Życiem, czyli Jego Miłością. Jeden jest tylko Bóg: On. Ja jestem Jego synem i poddanym, dziedzicem Jego Królestwa. Kiedy jednak odstępuję i zdradzam, i tworzę sobie królestwo własne, w którym chcę, na sposób ludzki, być królem i bogiem, wtedy tracę Królestwo prawdziwe, a mój los syna Boga wali się i zamienia się w los syna szatana. Nie można bowiem jednocześnie służyć egoizmowi i miłości; kto służy pierwszemu, ten służy nieprzyjacielowi Boga i traci Miłość, czyli traci Boga." Usuńcie z waszego umysłu i z waszego serca tych wszystkich fałszywych bogów, których tam umieściliście, począwszy od boga brudu, którym sami się stajecie, gdy nie żyjecie we Mnie. Przypomnijcie sobie, co jesteście Mi winni za wszystko, co wam dałem - a dałbym wam jeszcze więcej, gdybyście swoim stylem życia nie związali rąk swemu Bogu - co wam dałem na życie codzienne i dla życia wiecznego. Bóg dał wam swego Syna, by został ofiarowany, jak baranek bez skazy, i zmył swą Krwią wasze długi, aby już nie spadały, jak w czasach mojżeszowych, nieprawości ojców na ich synów, aż do czwartego pokolenia grzeszników, którymi są ci, którzy Mnie nienawidzą. Grzech jest zniewagą Boga, a kto znieważa, ten nienawidzi.

Nie wznoście innych ołtarzy bogom nieprawdziwym. Miejcie - nie tyle na ołtarzach kamiennych, ile na żywym ołtarzu waszego serca - tylko jedynego Pana Boga waszego. Jemu służcie i składajcie prawdziwy kult miłości, miłości, miłości, o, dzieci nie umiejące kochać, a wypowiadające, wypowiadające, wypowiadające słowa modlitwy, jedynie słowa, i nie czyniące miłości waszą modlitwą, jedyną, którą Bóg przyjmuje z upodobaniem. Pamiętajcie, że prawdziwe tchnienie miłości, które wznosi się jak obłok kadzidła z płomieni waszego serca kochającego Mnie, ma dla Mnie wartość nieskończenie większą niż tysiące modlitw i ceremonii, podejmowanych z sercem letnim lub zimnym. Przyciągajcie moje Miłosierdzie swoją miłością. Gdybyście wiedzieli, jak skuteczne jest i wielkie moje

Miłosierdzie dla kochających Mnie! Jest falą, która przychodzi i zmywa to, co w was tworzy plamę. Daje wam ono śnieżnobiałą szatę na wejście do Nieba, gdzie jak słońce jaśnieje Miłość Baranka, który ofiarował się za was.

Nie używajcie Imienia Świętego z przyzwyczajenia lub dla przydania mocy waszemu gniewowi, dla dania upustu waszej niecierpliwości, dla wzmocnienia waszych przekleństw; a nade wszystko nie stosujcie nazwy "bóg" do stworzenia ludzkiego, które kochacie z powodu głodu zmysłów lub przez kult rozumu. To Imię należy tylko do Jednego: do Mnie. I Mnie należy je mówić z miłością, z wiarą, z nadzieją. Wtedy to Imię będzie waszą mocą i waszą obroną. Cześć dla tego Imienia usprawiedliwi was, bo kto działa - kładąc pieczęć mego
Imienia na swoich czynach - nie może popełniać złych czynów. Mówię o tych, którzy działają szczerze, a nie o kłamcach, którzy usiłują okryć samych siebie lub swe czyny oślepiającym blaskiem mojego trzykroć świętego Imienia. A kogo chcą oszukać? Mnie nie można zmylić. A nawet ludzie, przez porównanie dzieł kłamców z ich słowami, pojmują -jeśli nie są chorzy umysłowo - że są one fałszywe i odczuwają pogardę i wstręt.

Wy, którzy nie potraficie kochać nikogo oprócz siebie i waszych pieniędzy - i zdaje się wam zmarnowana każda godzina nie poświecona zadowoleniu ciała lub napełnianiu sakiewki - umiejcie zatrzymać się na chwilę w waszym doznawaniu przyjemności lub w pracy jak zwierzęta lub chciwcy. To da wam sposobność pomyślenia o Bogu, o Jego dobroci, o Jego cierpliwości, o Jego miłości. Powinniście - powtarzam to - mieć zawsze Mnie obecnego [w swoich myślach], cokolwiek czynicie. A ponieważ nie umiecie pracować z duchem skierowanym na Boga, przerwijcie działanie jeden raz w tygodniu, aby myśleć wyłącznie o Bogu. To, co może się wam wydawać niewolniczym prawem, jest w istocie próbą waszej miłości do Boga. Wasz dobry Pasterz wie, że jesteście wrażliwymi mechanizmami, które zużywają się z powodu stałego działania. Dlatego zabezpieczył potrzeby waszego ciała - nawet jego, gdyż i ono jest Jego dziełem - dając wam przykazanie udzielenia mu odpoczynku, w ciągu jednego dnia z siedmiu, aby mu zapewnić potrzebne pokrzepienie.

Bóg nie chce waszych chorób. Gdybyście pozostali Jego dziećmi, naprawdę Jego, począwszy od Adama nie poznalibyście chorób. Wraz z bólem i śmiercią są one owocem waszego nieposłuszeństwa Bogu. Jak grzyby zrodziły się one i rodzą się na korzeniach pierwszego nieposłuszeństwa, Adamowego, i wyrastają jedne na drugich z tragicznego kiełka, jaki pozostał wam w sercu, z trucizny piekielnego Węża, który wzbudza w was gorączkę zmysłowości, skąpstwa, łakomstwa, lenistwa i zawinionych nieroztropności.
Zawinionym brakiem roztropności jest zmuszanie siebie do stałej pracy, dla zarobku. Jest nim również nadmierne zaspokajanie podniebienia lub zmysłów i sycenie siebie ponad miarę, jak zwierzęta w bagnie, zamiast poprzestawania na pokarmie koniecznym do życia i na towarzyszce potrzebnej do przedłużenia rodzaju ludzkiego. Jest [nieroztropnością] wyczerpywanie się i poniżanie siebie jak zwierzęta - a nawet bardziej od nich, gdyż one nie są podobne, lecz wyższe od was w swoim związku, w którym poddają się posłusznie prawu natury; poniżanie siebie bardziej niż zwierzęta: jak demony, nieposłuszne świętym prawom zwykłego instynktu, rozsądku i Boga.

Zepsuliście wasz instynkt i odtąd prowadzi on was do wybierania zgniłych pokarmów rozwiązłości, którą profanujecie swe ciało - moje dzieło i waszą duszę - moje arcydzieło. Zabijacie zarodki życia, zabraniając im żyć, gdyż likwidujecie je dobrowolnie przed czasem lub [giną] z powodu waszych chorób, będących śmiertelną trucizną dla rodzącego się życia. Ileż dusz przywołuje z Nieba wasze zmysłowe pragnienie, aby potem zamknąć przed nimi drzwi do życia! A ileż jest takich, którym uniemożliwiacie wejście do Nieba, bo zaledwie
przychodzą na świat, a umierają lub już są umarłe! Ileż jest takich, którym nakładacie ciężar bólu, który nie zawsze mogą unieść, bo ich życie jest naznaczone chorobami bolesnymi i wstydliwymi! Ileż [jest dzieci], które nie potrafią stawić czoła takiemu niechcianemu męczeństwu, które wy im przyłożyliście jak ogniste piętno do ciała. Zrodziliście je bowiem bez zastanowienia się nad tym, że kiedy jest się zepsutym jak grób pełen zgnilizny, wtedy nie ma się już prawa rodzić dzieci, bo się je skazuje na ból i odrazę w społeczeństwie! Ileż dzieci, nie mogąc znieść takiego losu, odbiera sobie życie! Jak wam się zdaje? Czy Ja potępię je za tę ich zbrodnię przeciw Bogu i przeciw sobie? Nie. One grzeszą tylko przeciw Bogu i przeciw samym sobie, wy zaś je przewyższacie, bo grzeszycie jeszcze przeciw niewinnym, których rodzicie, doprowadzając do rozpaczy. Zastanówcie się nad tym. Pomyślcie nad tym dobrze.

Bóg jest sprawiedliwy i kiedy ocenia winę, to patrzy także na jej przyczyny. A w tym wypadku przyczyny zmniejszają ciężar oskarżenia za samobójstwo i czynią surowsze oskarżenie was, prawdziwych zabójców waszych zrozpaczonych dzieci. W dniu spoczynku, który Bóg umieścił [pośród dni] tygodnia, On dał wam za przykład swój odpoczynek. Pomyślcie: On, nieskończony Sprawca, Rodzący, który Sam z siebie stale się rodzi, ukazał wam potrzebę odpoczynku. Dla was to uczynił, aby być waszym Nauczycielem życia. Ale wy, tak słabi, nie chcecie na to zważać, jakbyście byli mocniejsi od Boga! W tym dniu odpoczynku dla waszego ciała, które się załamuje pod nadmiernym ciężarem, zajmijcie się powinnościami i prawami waszej duszy: prawem do prawdziwego Życia.

Dusza umiera, gdy trzyma się ją w oddaleniu od Boga. Niedzielę dajcie swej duszy, ponieważ nie umiecie tego czynić przez wszystkie dni i w każdej godzinie. W niedzielę niech dusza karmi się Słowem Bożym, niech syci się Bogiem, aby mieć zdolność do życia przez pozostałe dni pracy. Jakże miły jest odpoczynek w domu ojcowskim dla syna, którego praca zmuszała do przebywania w oddaleniu przez cały tydzień! Dlaczego nie dajecie swej duszy tej słodyczy? Dlaczego hańbicie ten dzień rozpustą i pożądliwością, zamiast uczynić go czystym światłem dla otrzymania błogosławieństwa teraz i potem? A po [okazaniu] miłości temu, Kto was stworzył, [niech ujawni się] miłość do tego, kto was zrodził i do tego, kto jest wam bratem. Skoro Bóg jest Miłością, jak możecie mówić, że jesteście w Bogu, jeśli nie staracie się upodobnić do Niego w miłości? Jak możecie mówić, że jesteście do Niego podobni, jeśli kochacie tylko Jego samego, a nie kochacie innych ludzi, stworzonych przez Niego? Tak, Bóg powinien być kochany bardziej niż wszyscy, lecz nie można mówić, że kocha się Boga, kiedy lekceważy się miłowanie tych, których Bóg kocha.

Kochajcie przede wszystkim tych, którzy przez to, że was zrodzili, są drugorzędnymi stwórcami waszego ziemskiego bytu. Stwórcą najwyższym jest Bóg, który formuje wasze dusze i jako Pan Życia i Śmierci pozwala wam przyjść do życia. Drugorzędnymi stworzycielami są ci, którzy z dwóch ciał i z dwóch krwi czynią nowe ciało, nowe dziecko Boże i nowego przyszłego mieszkańca Niebios. Dla Nieba zostaliście stworzeni, dlatego dla Nieba powinniście żyć na ziemi. O, jakże wzniosła jest godność ojca i matki! To święte biskupstwo -powiedzmy słowem śmiałym, lecz prawdziwym - które konsekruje nowego sługę dla Boga krzyżmem miłości małżeńskiej, obmywa łzami rodzicielki, przyodziewa pracą ojca, czyni nosicielem Światła, budzi poznanie Boga w dziecięcych umysłach i miłość do Boga w niewinnych sercach. Zaprawdę powiadam wam, że niewiele mniejsi od Boga są rodzice przez stwarzanie nowego Adama. A kiedy potem potrafią oni z nowego Adama uczynić nowego małego Chrystusa, wtedy ich godność jest niewiele mniejsza od Wiecznego. Miłością mniejszą jedynie od tej, jaką winniście Panu Bogu waszemu, kochajcie ojca i matkę - ten podwójny obraz Boga, który miłość małżeńska czyni "jednością". Kochajcie ich, gdyż ich godność i działania są najbardziej podobne do Bożego odniesienia względem was. Są waszymi rodzicami, waszymi ziemskimi stwórcami, i całą swą istotą powinniście ich za to czcić. Kochajcie wasze potomstwo, o, rodzice. Pamiętajcie, że każdemu obowiązkowi odpowiada prawo. Dzieci mają obowiązek widzieć w was dostojeństwo największe po Bogu i darzyć was miłością największą po tej, która ma być okazywana Bogu, wy natomiast macie obowiązek być doskonałymi, aby nie umniejszać dobrej opinii [o was] i miłości, jaką darzą was dzieci.

Pamiętajcie, że zrodzić ciało to wiele, ale równocześnie - nic. Także zwierzęta rodzą ciało i w wielu wypadkach troszczą się o nie bardziej od was. Wy macie rodzić mieszkańców Nieba.
Tym powinniście się zajmować. Nie gaście światła w duszach dzieci, nie pozwalajcie, by perła duszy waszych dzieci przyzwyczaiła się do błota, gdyż to przyzwyczajenie nie pobudzi ich do podniesienia się z błota. Okazujcie miłość, miłość świętą waszym dzieciom, zamiast głupich trosk o piękno fizyczne, o ludzką wiedzę. Nie. To o piękno ich duszy, o wykształcenie ich ducha powinniście się troszczyć.

Życie rodziców jest ofiarą podobną do poświecenia kapłanów i nauczycieli, przekonanych o swej misji. Te trzy grupy to "wychowawcy" tego, co nie umiera: ducha lub - jeśli wolicie - psychiki. Wziąwszy pod uwagę, że duch jest w stosunku do ciała tak jak tysiąc do jednego, zważcie, jaką doskonałość powinni osiągnąć rodzice, nauczyciele i kapłani, aby być rzeczywiście takimi, jakimi być powinni. Mówię: "doskonałość", nie wystarczy bowiem samo "kształtowanie". Mają formować innych, lecz aby ich formować jako niezniekształconych,
muszą ich kształtować według doskonałego modelu. Ale jak będą mogli wymagać tej [doskonałości], gdy sami będą niedoskonali? I w jaki sposób staną się doskonałymi, jeśli nie będą się wzorowali na Doskonałym, którym jest Bóg?

Miłość. Zawsze miłość. Jesteście jak bezkształtna ruda żelaza. Miłość jest paleniskiem, które was oczyszcza i roztapia, i czyni płynnymi, aby przez nadprzyrodzone kanały odlać formę Boga. Wtedy będziecie "kształtującymi" drugiego, kiedy zostaniecie uformowani według Bożej doskonałości. Wiele razy dzieci ujawniają duchowy upadek rodziców. Przez dzieci widać, ile są warci rodzice. Zdarza się, to prawda, że ze świętych rodziców rodzą się dzieci zepsute. Ale to jest wyjątkiem. Na ogół przynajmniej jedno z rodziców nie jest święte, a ponieważ łatwiej naśladuje się zło niż dobro, dlatego dziecko naśladuje mniej dobrego [rodzica]. Jest też prawdą, że czasem z zepsutych rodziców rodzi się święte dziecko. Lecz jest to trudne, gdy rodzice są zepsuci. Dzięki prawu wynagradzania lepszy z dwojga przez modlitwy i łzy działa za obydwoje i formuje dziecko dla Nieba.

Dzieci, jacy by nie byli wasi rodzice, mówię wam: nie osądzajcie, a kochajcie, przebaczajcie, bądźcie posłuszne, z wyjątkiem tych spraw, które są sprzeczne z moim Prawem. Posiadacie zasługi za posłuszeństwo, za miłość i za przebaczenie: przebaczenie dziecięce, Mario. Ono przyspiesza przebaczenie Boże dla rodziców, a tym bardziej przyspiesza, im bardziej jest ono pełne. Rodzice mają być odpowiedzialni i sprawiedliwie osądzać czy to w tym, co was się tyczy, czy to w tym, co należy się Bogu: Bogu, jedynemu Sędziemu. Zbyteczne to wyjaśniać, że zabijanie stanowi uchybienie miłości. Jest to uchybienie Miłości do Boga, któremu odbieracie prawo [decydowania o] życiu i śmierci jego stworzenia oraz prawo, które posiada jako Sędzia. Jedynie Bóg jest Sędzią: Sędzią świętym. On pozwolił człowiekowi tworzyć sędziowskie zespoły, aby dać wam hamulce zarówno w przestępstwie, jak i w wymierzaniu kary. Jednak biada wam, jeśli uchybiacie sprawiedliwości człowieka tak samo, jak uchybiacie Sprawiedliwości Boga, przypisując sobie prawo do osądzania waszego bliźniego, który w czymś wam uchybił lub wydaje się wam, że uchybił. Myślcie o tym, o biedne dzieci, że zniewaga, ból wstrząsają umysłem i sercem, że gniew i ból kładzie zasłonę na wasze rozumne widzenie: zasłonę, która uniemożliwia wam dostrzeganie autentycznej prawdy i miłości. Bóg wam je ukazuje, abyście mogli zachować miarę w waszym nawet słusznym gniewie i nie czynić go niesprawiedliwym przez nieubłagane potępianie.

Przebadajcie surowo samych siebie. Pomyślcie, czy żadna kobieta nie może was oskarżyć o to, że jesteście prawdziwymi zabójcami dziecka, które usunęła, gdyż po chwilach wesołości, uchyliliście się od honorowego zobowiązania. A jeśli jesteście bez zarzutu, możecie być surowi. Jeśli - po waszym zrodzonym z intrygi lub rozwiązłości grzechu przeciw stworzeniu - chcecie uzyskać przebaczenie Tego, który się nie myli i nie traci pamięci w miarę upływu lat [waszego] poprawnego życia - po błędzie, którego nie chcieliście naprawić, lub po dokonanej przez was zbrodni - bądźcie przynajmniej aktywni w zapobieganiu złu. Czyńcie to zwłaszcza tam, gdzie kobieca lekkomyślność i nędza otoczenia z góry usposabiają do upadku i dzieciobójstwa.

Bądźcie święci nawet wtedy, gdy was pali doznana zniewaga. Wtedy pamiętajcie przede wszystkim o Bogu. I wy również, sędziowie ziemscy, bądźcie świeci. Macie w rękach najbardziej rażące potworności ludzkie. Badajcie je okiem i umysłem przenikniętym Bogiem. Patrzcie na prawdziwe "dlaczego" niektórych "nędz". Myślcie o tym, że - nawet jeśli są to prawdziwe "nędze" upadłej ludzkości - to liczne są przyczyny, które je wywołują. W ręce, która zabija, szukajcie siły, która nią porusza do zabójstwa, i pamiętajcie, że wy też jesteście
tylko ludźmi. Pytajcie samych siebie, czy zdradzeni, opuszczeni, rozgniewani, bylibyście lepsi od tego człowieka, który stoi przed wami, czekając na wyrok. Pamiętajcie, o, ludzie, że Ja, Czysty, nie odmawiałem zbawienia kobietom pozbawionym czci. Sprawiałem, że w miejsce honoru, który straciły, w ich duszach jak kwiat na zbezczeszczonej ziemi wyrastał żywy kwiat ocalającej skruchy. Okazałem moją miłosierną miłość tym biednym nieszczęśliwym istotom, które tak zwana "miłość" rzuciła w błoto. Moja prawdziwa miłość ocaliła je od rozwiązłości, którą w nie wszczepiła tak zwana miłość. Gdybym je przeklął i przepędził, byłyby zgubione na zawsze. Kochałem je także za świat, który po doznaniu od nich przyjemności, okrył je obłudnym urąganiem i wzgardą. Zamiast grzesznych pieszczot dałem im pieszczoty mojego czystego spojrzenia; w miejsce słów majaczenia miałem dla nich słowa miłości; zamiast monety, haniebnej zapłaty za ich pocałunek, dałem im bogactwo mojej Prawdy. Tak się postępuje, ludzie, aby wyciągnąć z błota tego, kto się w błocie pogrążył. Nie czepia się jego szyi, aby nie zginąć razem z nim, ani nie rzuca się kamieniami, bo jeszcze bardziej się pogrąży. Miłość zawsze ocala.

Już mówiłem i nie będę powtarzał, przynajmniej w tej chwili, jakim grzechem przeciw miłości jest cudzołóstwo. Bardzo dużo można by powiedzieć o tym przypływie zwierzęcości, niewiele jednak byście pojęli, gdyż zdradzaniem ogniska rodzinnego chełpicie się. Milczę jednak z litości dla mojej małej uczennicy. Nie chcę osłabiać sił wyczerpanego stworzenia i mącić jej duszy zatwardziałością ludzi, gdyż - będąc blisko mety - ona myśli jedynie o Niebie. Kto kradnie, ten oczywiście uchybia miłości. Gdyby kradnący pamiętał, że nie wolno mu czynić drugiemu tego, czego nie uczyniłby sobie, i gdyby kochał bliźnich jak siebie samego, wtedy nie odebrałby przemocą i oszustwem tego, co należy do jego bliźniego. Nie uchybiałby wtedy miłości, jak uchybia, kiedy kradnie towar, pieniądz lub pracę. Ileż kradzieży popełniacie, ograbiając przyjaciela ze stanowiska lub kolegę z wynalazku! Czyniąc to jesteście złodziejami, po trzykroć złodziejami. Jesteście nimi bardziej, niż gdybyście ukradli portfel lub klejnot, gdyż bez tego można jeszcze żyć, natomiast bez pracy dla zarobku się umiera i wraz z okradzionym z pracy umiera z głodu jego rodzina.

Dałem wam [zdolność posługiwania się] słowem: znak wyższości nad wszystkimi zwierzętami na ziemi. Powinniście więc kochać Mnie także słowem, moim darem. Czy jednak mogę powiedzieć, że kochacie Mnie słowem, kiedy z tego daru Niebios czynicie broń, aby zniszczyć bliźniego fałszywą przysięgą? Nie, nie kochacie ani Mnie, ani bliźniego, kiedy przysięgacie fałszywie. Wtedy nienawidzicie nas. Nie zastanawiacie się nad tym, że słowo [fałszywego oskarżenia] zabija nie tylko ciało, ale również dobrą opinię o człowieku. Kto
zabija, ten nienawidzi; kto nienawidzi, ten nie kocha. Zazdrość nie jest miłością; stanowi ona jej zaprzeczenie. Kto pragnie w sposób nieumiarkowany rzeczy należącej do drugiego człowieka, ten jest zawistny i nie kocha. Bądźcie zadowoleni z tego, co posiadacie. Myślcie też o tym, że pod pozorem radości kryją się często cierpienia, które Bóg widzi: cierpienia zaoszczędzone wam, pozornie mniej szczęśliwym od tych, którym zazdrościcie.

Kiedy przedmiotem waszego pożądania jest czyjaś żona lub mąż, wtedy -wiedzcie o tym - do grzechu zazdrości dołącza się grzech rozwiązłości i cudzołóstwa. Wtedy po trzykroć grzeszycie przeciwko miłości Boga i bliźniego. Jak widzicie, wykraczając przeciw Dekalogowi, wykraczacie przeciw miłości. Tak samo jest z udzielonymi wam przeze Mnie radami, które są kwiatami na krzewie Miłości. Wykraczając przeciw Prawu, wykraczacie przeciw miłości, oczywiste więc jest, że grzech jako uchybienie miłości musi być wynagrodzony miłością. Miłość, której nie umieliście Mi okazać na ziemi, musicie Mi dać w Czyśćcu. Dlatego mówię, że Czyściec jest cierpieniem z miłości. Przez całe życie mało kochaliście Boga, [nie wypełniając] Jego Prawa. Odrzuciliście myśl o Nim, żyliście kochając wszystkich, a mało kochając Jego. Sprawiedliwe to zatem, żebyście - nie zasłużywszy na Piekło, ale i nie zasłużywszy na Raj - zasłużyli na niego, rozpalając się teraz miłością, płonąc z powodu waszej letniości na ziemi. To sprawiedliwe, żebyście przez tysiące godzin wynagradzającej miłości tęsknili za Tym, za którym tysiące razy nie tęskniliście na ziemi: za Bogiem, najwyższym celem stworzonych [istot] rozumnych.

Każdej chwili, w której odwróciliście się od miłości, odpowiadają lata i wieki płynącej z miłości tęsknoty [w Czyśćcu]: lata lub wieki - zależnie od ciężaru waszej winy. Mając już pewność [posiadania] Boga, poznawszy najwyższe piękno Boga przy przelotnym spotkaniu w chwili pierwszego sądu - którego wspomnienie powraca do was, aby ożywić gorące pragnienie miłości -wzdychacie do Niego, opłakujecie oddalenie od Niego i to, że staliście się sami przyczyną tego oddalenia. Smucicie się i napełniacie skruchą i coraz bardziej przenika was ten płonący ogień Miłości, rozpalony dla waszego największego dobra. Kiedy - dzięki modlitwom żyjących, którzy was kochają - zasługi Chrystusa są rzucane jak olejki podsycające święty ogień Czyśćca, wtedy żar miłości przenika was coraz mocniej i coraz głębiej. Pośród jasnoczerwonych płomieni coraz bardziej jaśnieje w was wspomnienie Boga, widzianego [wcześniej] w mgnieniu oka. Jak w życiu ziemskim, im bardziej wzrasta miłość, tym lżejsza staje się zasłona zakrywająca przed żyjącym Bóstwo, tak i w tym drugim królestwie, im bardziej wzmaga się oczyszczenie, a tym samym rośnie miłość, tym bliższe i bardziej widoczne staje się oblicze Boga. Już przeziera i uśmiecha się w blasku świętego ognia i zbliża się coraz bardziej jak Słońce.

Jego światło i ciepło niweczy coraz bardziej blask i żar oczyszczającego ognia. Od zasłużonej i błogosławionej udręki ognia przechodzicie do zwycięskiej i błogosławionej ulgi posiadania; przechodzicie od płomienia do Płomienia, od światła - do Światła. Wznosicie się, aby być światłem i płomieniem w Nim, wiecznym Słońcu - jak iskra wchłonięta przez słup ognia i jak [płonąca] lampa, pochłonięta przez pożar. O, najwyższa to radość, kiedy zostaniecie uniesieni do mojej Chwały, po przejściu z tego królestwa oczekiwania do Królestwa tryumfu! O, doskonałe poznanie Doskonałej Miłości! To poznanie, o, Mario, jest tajemnicą, którą umysł może poznać z woli Boga, lecz nie można jej opisać ludzkimi słowami. Wierz, że warto cierpieć całe życie, aby ją posiąść w godzinie śmierci. Wierz, że nie ma większej miłości niż zapewnić ją modlitwami tym, których kochaliście na ziemi, a którzy teraz rozpoczynają oczyszczenie miłości, przed którą tyle razy za życia zamykali drzwi swego serca. Nabierz odwagi, błogosławiona, przed którą są odsłaniane ukryte prawdy. Podążaj naprzód, działaj i wznoś się, dla siebie i dla tych, których tam kochasz. Pozwól Miłości strawić nić twego życia. Wylej swą miłość na Czyściec, aby otworzyć bramy Nieba tym, których kochasz. Błogosławiona jesteś, jeśli umiesz kochać aż do spalenia tego, co słabe i grzeszne. Do ducha oczyszczonego przez ofiarę miłości przychodzą Serafini i uczą go śpiewać wieczne "Sanctus", u stóp mojego tronu.
MEDALIK ŚW. BENEDYKTA
''(...)Spójrzcie na sprawy Boże oczyma uczciwymi i z myślą uczciwą. Ujrzycie wtedy, jak w nich Bóg jaśnieje. Po co badać prawa życia i tajemnice wszechświata bez wyznania najpierw, że ten wszechświat i te prawa są niezaprzeczalnym dowodem na to, [że istnieje] Bóg? Czyż cały wasz postęp zdoła dodać choćby jedno źdźbło trawie na łące, która wam daje swą zieleń? Czy waszej wiedzy może się udać …Więcej
''(...)Spójrzcie na sprawy Boże oczyma uczciwymi i z myślą uczciwą. Ujrzycie wtedy, jak w nich Bóg jaśnieje. Po co badać prawa życia i tajemnice wszechświata bez wyznania najpierw, że ten wszechświat i te prawa są niezaprzeczalnym dowodem na to, [że istnieje] Bóg? Czyż cały wasz postęp zdoła dodać choćby jedno źdźbło trawie na łące, która wam daje swą zieleń? Czy waszej wiedzy może się udać zrodzić nowe zwierzę, z wyłączeniem tych praw, które Bóg ustanowił, kiedy stworzył samców i samice? A czy dzięki waszym eksperymentom, które napełniają was zarozumiałością, zdołacie - nie mówię już: stworzyć życie, ale - zatrzymać śmierć?(...)''
MEDALIK ŚW. BENEDYKTA
''(...)Pamiętajcie, że zrodzić ciało to wiele, ale równocześnie - nic. Także zwierzęta rodzą ciało i w wielu wypadkach troszczą się o nie bardziej od was. Wy macie rodzić mieszkańców Nieba.
Tym powinniście się zajmować. Nie gaście światła w duszach dzieci, nie pozwalajcie, by perła duszy waszych dzieci przyzwyczaiła się do błota, gdyż to przyzwyczajenie nie pobudzi ich do podniesienia się z …Więcej
''(...)Pamiętajcie, że zrodzić ciało to wiele, ale równocześnie - nic. Także zwierzęta rodzą ciało i w wielu wypadkach troszczą się o nie bardziej od was. Wy macie rodzić mieszkańców Nieba.
Tym powinniście się zajmować. Nie gaście światła w duszach dzieci, nie pozwalajcie, by perła duszy waszych dzieci przyzwyczaiła się do błota, gdyż to przyzwyczajenie nie pobudzi ich do podniesienia się z błota. Okazujcie miłość, miłość świętą waszym dzieciom, zamiast głupich trosk o piękno fizyczne, o ludzką wiedzę. Nie. To o piękno ich duszy, o wykształcenie ich ducha powinniście się troszczyć.(...)''