V.R.S.
1913

Gdy katolik ucieka od strasznych czasów (5)

Fajkowe ziele i nieprzyjaciel nieprzyjaciela

W norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit... (J. R. R. Tolkien)

---
Bardzo byłbym zły, gdyby mahometanie próbowali pozbawić resztę z nas picia wina" - [piszesz] i słusznie (...), gdyż mahometanie byliby winni niesprawiedliwości. Krzywdziliby nas, pozbawiając nas, wbrew naszej woli, udziału w prawie każdego człowieka do wstrzemięźliwego korzystania z wina (projekt listu Tolkiena do C. S. Lewisa z 1943 roku)
---

I poszedł chłopiec, a razem z nim anioł, a także i pies wyszedł z nim i podróżował razem z nimi. Tak podróżowali obaj i zastała ich pierwsza noc, i przenocowali nad rzeką (Tb 6,1)


---

Jak próbowano pokazać we wcześniejszych częściach, pisząc opowieść a właściwie opowieści o hobbitach, J. R. R. Tolkien nie chciał napisać żadnej alegorii ani aluzji skupionej na czasach współczesnych ale właśnie jedynie baśniową opowieść. Jednocześnie okoliczność, iż był katolikiem nadała owej opowieści określone ramy a raczej leżące u niewidocznych na pierwszy rzut oka podstaw dzieła fundamenty: duchowe, filozoficzne i moralne. Na tyle dla niego oczywiste, że przy pierwszej redakcji nieuświadomione i świadomie akcentowane lub uwypuklane w kolejnej redakcji. Tolkien niczym tytułowy Hobbit z książki uczynionej potem prologiem do Władcy Pierścieni - Bilbo Baggins wyszedł za próg w nieznane, nie zakładając z góry, gdzie i jak zaprowadzi go droga, podczas której, niezależnie od otoczenia, pozostawał tym kim był, zachowując wyniesioną z domu naturę (czy raczej charakter) i dając temu konsekwentnie wyraz. A następnie, już z rozmysłem, spisał całą opowieść, zmieniając gdzieniegdzie redakcję. Co ciekawe, sam Tolkien umieścił się w roli redaktora opowieści Bilba (por. list z 13.04.1937). Nadto Tolkien lubił porównywać siebie i swoje zwyczaje do hobbitów - prawych, uczciwych a jednocześnie lubiących spokojne życie na uboczu od "wielkiego świata" za to z drobnymi przyjemnościami - napitkiem i "fajkowym zielem". Do syna Krzysztofa pozostającego w wojsku, pisał 6 maja 1944 roku: "Próbujemy pokonać Saurona Pierścieniem. Karą za to będzie, jak się przekonasz, zrodzenie nowych Sauronów, i powolna przemiana ludzi i elfów w orków - tyle że w realnym życiu rzeczy nie są tak jasno wycięte jak w opowieści i zaczęliśmy, mając bardzo wiele orków po naszej stronie... I oto jesteś: hobbit pośród Uruk-hai. Zachowaj w sercu swoją hobbickość i pomyśl, że wszystkie opowieści tak wyglądają, gdy jesteś w środku nich. (...) Czuję pośród wszystkich tych boleści (niektórych czysto fizycznych) pragnienie wyrażenia w jakiś sposób tego co czujesz o tym co dobre, co złe, piękne, ohydne: racjonalizacji tego i zapobieżenia gniciu. W moim wypadku [tj. podczas I wojny światowej - przyp. wł.] zrodziło to Morgotha i dzieje gnomów". Ową egzemplifikacją "hobbickości" w Hobbicie jest Bilbo, we Władcy Pierścieni - Samwise Gamgee, pomocnik Froda, gdy, jak napisał Tolkien do syna (list z 24.12.1944 r.): "Frodo nie jest tak interesujący, gdyż musi być wzniosły i posiada (jak gdyby) powołanie. Książka przypuszczalnie skończy się na Samie (...), który zamieszka w Shire z ogrodami i karczmami. C. Williams, który czyta całość mówi że wspaniałą rzeczą jest, iż w jej centrum nie jest walka i bohaterstwo (choć są one rozumiane i pokazane) lecz wolność, pokój, codzienne życie i przyjaźń".

Wróćmy jednak do owego poziomu wzniosłego czy wręcz heroicznego: proces powstawania opowieści i jej ostatecznej świadomej redakcji dobrze widać w postaci, którą Tolkien przydał za towarzysza najpierw Bilbowi a potem Frodowi czyli Gandalfa. Wzięty z obrazka bawarskiego malarza i poety Józefa Madlenera przedstawiającego mitycznego Ducha Gór nad potokiem, wędrowny czarodziej z bajek dla dzieci w szpiczastym kapeluszu, "opowiadający na przyjęciach wspaniałe opowieści o smokach, goblinach i olbrzymach oraz ocaleniu księżniczek", pokazujący fajerwerki, lubiący fajkowe ziele, okazuje się mędrcem a wreszcie wcielonym odpowiednikiem biblijnego anioła, posłanym by pokierować upadłym światem i pokonać zło. Gandalf, który w Hobbicie, będącym baśnią głównie dla starszych dzieci, której morał piętnuje chciwość, dostarcza wędrującej pokonać smoka kompanii włamywacza, wywodzi w pole trolle sprytną sztuczką, pokazuje sztuczki z gaszeniem ogni w jaskini goblinów i tnie je mieczem, potem odnosi rany walcząc w bitwie pod Samotną Górą. Dopiero pod koniec książki w kilku zdaniach zostaje dodane, że Gandalf należy do rady mędrców a jego przeciwnikiem był potężny Czarnoksiężnik, którym we Władcy Pierścieni okazuje się zły duch - Sauron.
Kontynuacja Hobbita czyli Władca Pierścieni, ma odmienny charakter. Jak pisał Tolkien w liście z 13 października 1938 r.: "wymknął się spod kontroli (...) nabrał swego biegu, zapominając o "dzieciach" i stał się bardziej przerażający niż "Hobbit" (...) Jest bardziej "dorosły" (...) Ciemność obecnych dni miała na to pewien wpływ, choć nie jest to "alegoria"." Jak wskazano w poprzednich odcinkach ową ciemność Tolkien oceniał dość przenikliwie. Przykładowo, 12 stycznia 1941 roku w liście do Michała Tolkiena zauważał: "jest również jasne, że nasi drodzy, starzy przyjaciele - Związek Sowiecki planują jakąś intrygę. Jest to wielki wyścig z czasem... Nie sądzę że zwykli "obywatele" naprawdę wiedzą co się dzieje. Jednak zwykłe rozumowanie pokazuje, że Hitler musi zaatakować ten kraj bezpośrednio i bardzo mocnym uderzeniem szybko, przed latem". Wraz z wydarzeniami rozwijała się opowieść umiejscowiona "w miejscach straszniejszych niż Hobbit i faktycznie w ogóle nie przeznaczona dla młodzieży" (list Tolkiena do wydawcy z 07.12.1942).

J. Madlener: Duch Gór - jak zanotował sam Tolkien wizualny pierwowzór postaci Gandalfa

We Władcy Pierścieni postać Gandalfa - mędrca jest znacznie bardziej "głęboka", heroiczna a sposób jej ukazania znamienny. Odsłania zło związane z Pierścieniem, kieruje misją jego zniszczenia i pokonania Saurona. Jest przewodnikiem innych, dodając sił ich duchowi. Jednocześnie ukrywa pod postacią starca i szarym płaszczem potężną moc, którą wykorzystuje jednakże jedynie rzadko i jedynie przeciw złym siłom (jednocześnie wspomagają wolę swych towarzyszy by potrafili z nimi walczyć). Zostaje zdradzony przez swojego współbrata - Sarumana i uwięziony. Ofiarowuje swe życie za przyjaciół w kopalni Moria, przemierza otchłań podziemi i walczy z demonicznym Balrogiem na szczycie góry, na skale znaczonej wieżą praprzodka krasnoludów, wreszcie umiera (co sam potwierdza m.in. na dworze Theodena i przed Sarumanem) by "nagi zostać przywrócony światu" na czas krótki, niezbędny do dokończenia jego misji. Następnie, niczym anioł stróż - duchowo pomaga Frodowi odeprzeć pokusę włożenia Pierścienia na wzgórzu Amon Hen. Jego ponowne pojawienie się przed trójką przyjaciół przypomina natomiast scenę Przemienienia z Taboru: "jego włosy były białe jak śnieg w słońcu, jego szata była lśniąco biała, oczy pod głębokimi brwiami były jasne, przeszywające jak promienie słońca, w jego ręku była moc (...) Zszedł ze skały i podniósłszy swój szary płaszcz, owinął się nim: wydawało się jakby wcześniej świecące słońce skryło się znów w obłoku".
Podczas wydarzeń w Minas Tirith widać jak Gandalf "podniósł rękę i wytrysnął z niej w górę snop światła" a w scenie samobójstwa Denetora: "jego przybycie było jak wtargnięcie białego światła w mroczne miejsce a przybył w wielkim gniewie (...) pokazał moc, która się w nim kryła, jak światło jego mocy było ukryte pod jego szarym płaszczem". Podobnie, u Czarnej Bramy Mordoru przed wysłannikiem Saurona: "odrzucił płaszcz a białe światło zajaśniało jak miecz w tym czarnym miejscu". Po wykonaniu zadania i koronacji króla, który wraca na tron, Gandalf opuszcza Śródziemie, odpływając przez morze.

J. Madlener: Pasterz i owce

We wspomnianym już liście do jezuity R. Murraya z listopada 1954 roku Tolkien pisze:
"Być może mogłem uczynić jaśniejszymi uwagi w Tomie II (i Tomie III), które odnoszą się do osoby Gandalfa lub są przez niego czynione, lecz celowo zachowałem aluzje do spraw najwyższych na poziomie zwykłych wskazówek, dostrzegalnych jedynie przez najbardziej uważnych lub pozostawiłem je pod nieobjaśnionymi formami symbolicznymi. (...) Gandalf naprawdę umarł i został przemieniony (...) Gandalf nie jest oczywiście istotą ludzką (ani człowiekiem ani hobbitem) (...) Ośmielę się powiedzieć że był wcielonym "aniołem" - właśnie angelos (...) posłanym do Śródziemia (...) Przez "wcielony" rozumiem że byli wcieleni w ciała fizyczne, zdolne do bólu i zmęczenia oraz udręki duchowej fizycznego lęku, oraz bycia "zabitym", choć podtrzymywane przez anielskiego ducha (...) Gandalf poświęcił się, został przyjęty, umocniony i wrócił (...) Nadal jest obowiązany ukrywać swą moc i nauczać raczej niż przymuszać lub dominować nad wolą innych, lecz tam gdzie fizyczne siły Nieprzyjaciela są zbyt wielkie by dobra wola przeciwstawiających się im wystarczała, może działać w razie konieczności jak "anioł" - nie bardziej gwałtownie niż w wypadku uwolnienia Św. Piotra z więzienia. Czyni to rzadko, raczej działając przy pomocy innych, lecz w jednym, dwóch wypadkach Wojny (Tom III) ujawnia niespodziewaną moc: dwukrotnie ratując Faramira. On jedynie pozostaje by zagrodzić wstęp Władcy Nazguli do Minas Tirith kiedy Miasto zostaje powalone a jego Bramy zostają zniszczone. Mimo to tak potężny jest cały orszak ludzkiego oporu, który on sam pobudził i zorganizował, że nie następuje między nimi żadne bezpośrednie starcie: przechodzi ono w inne ręce śmiertelników. Na koniec, zanim odejdzie na zawsze, tak sam siebie podsumuje: "byłem nieprzyjacielem Saurona".
Jak pisze dalej: "nie można ignorować wcielenia. Gandalf może mieć większą moc (to jest, jeśli chodzi o formy tej baśni, w świętości) lecz nadal, skoro jest wcielony, musi doświadczać opieki i trosk oraz potrzeb ciała. Nie ma więcej pewników ani wolności niż, powiedzmy, żyjący teolog. Żadna z moich "anielskich" postaci nie jest w każdym wypadku przedstawiona jako znająca całkowicie przyszłość czy też wszystko jeśli chodzi o sferę działania woli innych. Stąd też nieustanna pokusa by czynić bądź próbować czynić to co jest dla nich złe (i katastrofalne): naginać wolę istot niższych siłą, przez podziw choćby, jeśli nie przez wywoływanie lęku lub przymus fizyczny".

Wracamy tu zatem znowu do głównego motywu książki o Pierścieniu, którym jest pokusa, nieuchronnie prowadząca do zepsucia i upadku żądza narzucenia własnej woli co jest związane z grzechem najgłówniejszym z głównych czyli pychą. Gandalf jest przeciwnikiem Przeciwnika - Saurona, pragnącego uczynić Śródziemie według swej woli i na swe podobieństwo, wspiera wolę tych, którzy z Sauronem - złem walczą, to jest jego główna zasada działania.
Oprócz Gandalfa, który niczym archanioł Rafał z Księgi Tobiasza, przemierza drogi świata, spotykamy też w książkach Tolkiena innych posłańców czy też agentów niewidzialnej ręki, opatrznościowo wspomagającej bohaterów w walce, w sytuacjach krytycznych. Figura obrana przez Tolkiena w tym zakresie została być może zaczerpnięta bezpośrednio z Pisma Świętego. Niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie - mówi Pan do Mojżesza (Wj 19,4). Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą - prorokuje Izajasz (Iz 40,31). W samym Nowym Testamencie, w pamiętnym Rozdziale XII Apokalipsy wg św. Jana Niewiasta otrzymuje skrzydła wielkiego orła, dzięki którym ucieka przez smokiem (wężem) na pustkowie (nota bene tradycyjnym symbolem samego św. Jana Ewangelisty - patrona Tolkiena, por. np. list tegoż z 02.01.1969 jest właśnie orzeł).
Już w Hobbicie orły dwukrotnie ratują bohaterów z krytycznej sytuacji - w tym raz w końcowej Bitwie Pięciu Armii. We Władcy Pierścieni wyzwalają Gandalfa z więzienia Sarumana i zanoszą go ze szczytu góry po powrocie do życia, po walce z Balrogiem, wspomagają bohaterów w bitwie pod Czarną Bramą, wreszcie niosą ratunek dla Froda i Sama po zniszczeniu Pierścienia. Nie rozumiejący filozofii pisarza krytycy zarzucali mu wręcz, że całą książkę można było skrócić i uprościć, przewidując w fabule, że orły zanoszą Pierścień do Mordoru. Jednakże taka cudowność jako zasada sprzeczna by była z ekonomią Opatrzności wyznawaną przez autora, zgodną z filozofią i teologią chrześcijańską. Orły działają zatem tak jak Gandalf - kiedy jest to absolutnie konieczne - by uniemożliwić triumf zła. Dlatego, w liście z czerwca 1958 roku Tolkien zastrzegał się, że używa orłów jedynie wtedy, gdy to "naprawdę potrzebne" a propozycję zmiany tego nastawienia przyrównał do propozycji by podczas pierwszego wejścia na Mount Everest himalaistów podwieziono do połowy podejścia helikopterem.


J. Madlener: Leśna kaplica

podobne tematy:
J.R.R. Tolkien – Narodzenie (Noel)
V.R.S. udostępnia to
364
Oprócz Gandalfa, który niczym archanioł Rafał z Księgi Tobiasza, przemierza drogi świata, spotykamy też w książkach Tolkiena innych posłańców czy też agentów niewidzialnej ręki, opatrznościowo wspomagającej bohaterów w walce, w sytuacjach krytycznych. Figura obrana przez Tolkiena w tym zakresie została być może zaczerpnięta bezpośrednio z Pisma Świętego. Niosłem was na skrzydłach orlich i …Więcej
Oprócz Gandalfa, który niczym archanioł Rafał z Księgi Tobiasza, przemierza drogi świata, spotykamy też w książkach Tolkiena innych posłańców czy też agentów niewidzialnej ręki, opatrznościowo wspomagającej bohaterów w walce, w sytuacjach krytycznych. Figura obrana przez Tolkiena w tym zakresie została być może zaczerpnięta bezpośrednio z Pisma Świętego. Niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie - mówi Pan do Mojżesza (Wj 19,4). Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą - prorokuje Izajasz (Iz 40,31). W samym Nowym Testamencie, w pamiętnym Rozdziale XII Apokalipsy wg św. Jana Niewiasta otrzymuje skrzydła wielkiego orła, dzięki którym ucieka przez smokiem (wężem) na pustkowie (nota bene tradycyjnym symbolem samego św. Jana Ewangelisty - patrona Tolkiena, por. np. list tegoż z 02.01.1969 jest własnie orzeł).