Legalizacja dewiacji.

Paulina Gajkowska.

Pierwszym etapem każdej rewolucji jest zmiana pojęć. Wprowadzenie nowomowy, którą odpowiednio długo implementuje się do mentalności społecznej, prędzej czy później zmienia się w dyktat pojęciowy. Wprowadzana siłą nomenklatura staje się narzędziem do walki z każdym wyrażającym odmienny punkt widzenia, a zwłaszcza z obrońcami wartości opartych na chrześcijańskich fundamentach. Od zmiany „społecznego klimatu” i wmówienia, że czarne jest białe, zaczynają się działania zmierzające do zburzenia podstaw konstytuujących naszą cywilizację. Każda rewolucja chce być totalna, a więc chce zawłaszczyć wszystkie sfery życia - od biznesu, przez politykę, aż do edukacji, a więc stworzyć „nowego człowieka”.

Oswojenie z nienormalnością i utrwalenie przekonania, że norma jest dewiacją - oto cel, jaki stawia sobie lobby homoseksualne wkraczające szeroką ławą w struktury społeczne i polityczne. Nie ulega wątpliwości, że macki niebezpiecznej ideologii sięgają już nie tylko warstwy językowej i medialnej - jeszcze niedawno część społeczeństwa mogła ulegać złudzeniu, że działania homolobby ograniczają się do sfery przekazu. W świetle faktów, które odsłaniają realne intencje aktywistów homoseksualnych, można dostrzec nie tylko skalę ich dynamicznej i niezwykle groźnej propagandy, ale przede wszystkim środki, w których nie przebierają, aby osiągnąć swoje antyludzkie cele.

Homolobby to nie tylko krzykliwi aktywiści, których karykaturalne i gorszące wypowiedzi słyszymy w mediach, chętnie zresztą ich wspomagających. To również po prostu polityczne zaplecze - zagorzali lewicowcy zasiadający w różnych europejskich frakcjach i ugrupowaniach. Forsowanie ustaw rzekomo walczących z dyskryminacją środowisk homoseksualnych, a w rzeczywistości będących otwartą walką z małżeństwem i rodziną, wprowadzanie ścieżką prawną wytycznych zgodnych z ideologią gender, wdrażanie rządowych programów wczesnej edukacji seksualnej.

Cały ten proces, który na zachodzie Europy zbiera już swoje żniwo, nie byłby możliwy bez zaangażowania polityków, a co najważniejsze bez decyzji rządzących. Oczywiście, propaganda medialna, moderowanie tematu wyimaginowanej dyskryminacji i homofobii, pompowanie celebrytów obnoszących się ze swoim homoseksualizmem ma ogromne znaczenie. Za homokampanią idą przecież gigantyczne pieniądze. Środowiska takie jak „Krytyka polityczna” otrzymują dotacje z ministerstwa kultury, przeróżne pseudoartystyczne koterie zasilają swoje kieszenie państwowymi środkami, kreując się na „wolnościowe”, „europejskie”, a w istocie promujące dewiację.

Czy organizacje wspierające środowiska homoseksualne, chociażby takie jak „Ponton” (przybudówka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny), mogłyby prowadzić zajęcia z edukacji seksualnej w szkołach bez przyzwolenia ze strony resortu edukacji?

To paradoksalne, a jednocześnie niezwykle wymowne, że na wsparcie i sowite finansowanie z budżetu państwa mogą liczyć właśnie agresywne i zacietrzewione środowiska promujące homoseksualizm, a organizacje pro-life nie tylko nie otrzymują żadnej pomocy, ale są wręcz marginalizowane.

W debacie publicznej można je swobodnie obrażać i wykluczać, natomiast za nazwanie homoseksualizmu dewiacją już nie długo może grozić wyrok sądowy i finansowe kary.

Jak na dłoni zatem widać zasięg oddziaływania lewackich aktywistów, które jest już swoistą inżynierią społeczną. To, co wydawało się jeszcze niedawno jedynie hasłami na sztandarach niszowych stowarzyszeń, dziś jest systemowym, celowym i opresyjnym sposobem na zdominowanie społecznych struktur i myślenia. Tylko stanowcza obrona tradycyjnych wartości wyrosłych z Dekalogu tożsamego z prawem naturalnym może uchronić nas i nasze dzieci przed zatrutymi owocami marszu nowej rewolucji. Jej konstruktorzy liczą na bierność.

źródło: Magazyn Naszego Dziennika.